Ciężarówki po IVF 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnySkórka, pamiętam jak na początku myślałam "zabierzcie to dziecko ode mnie i nigdy więcej mi go nie pokazujcie" i płakałam, że się do tego nie nadaje. Bardzo irracjonalne jak na osobę, która tak bardzo go pragnęła. Trochę czytałam o depresji poporodowej i tak mi się wydawało, że jak na baby bluesa to trwa trochę za długo, ale z czasem się nauczyłam zajmować mała, mam problem z rozstaniem się z nią na dluzej niż godzina. Czy sobie poradziłam to się w ostatnim czasie poważnie zastanawiam i czy nie powinnam coś z tym zrobić (chociaż teraz myślę, że może moja rozchwiana tarczyca dokłada swoje, bo tak fatalne wyniki ostatnio miałam 4 lata temu). Z jednej strony kocham mala nad życie, zajmuje się nia jak najlepiej potrafię, ale gdzieś straciłam radość z życia, tzn. jedyna radość dla mnie to mała. Dość mocno odbija się to na moim małżeństwie, bo czuję się niezrozumiana przez meza, który jakby tego było mało skupił się ostatnio bardzo na pracy (dzięki temu dostał awans i podwyżkę), ale ja mam wrażenie, że jeszcze trochę i nie będziemy mieli czego składać, a on nie widzi żadnego problemu.
skórka33 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJa mogę tylko poradzić skorzystanie z pomocy psychiatry .. nie ma co zgrywać herosa i należy sobie pomóc chociażby tabletkami.. po co siebie i innych męczyć??
szkoda życia na depresje czy lęki i wiem co mowię bo choruje od wieluuuu lat
skórka33, MagNolia55 lubią tę wiadomość
-
Zizu87 wrote:A u mnie Dziewczyny nadal cisza w ktg i raczej się na nic nie zanosi.
Więc czekam cierpliwie do wtorku i kładę się do szpitala. Wywołanie porodu zaczną w środę albo czwartek.
Złapałam doła dzisiaj po tym ktg bo liczyłam, że coś się ruszy a tu nic
Ta końcówka to są jednak mega emocje, totalna sinusoida.
Ale jest nadzieja, że jak dobrze pójdzie to za tydzień z Małą będziemy już w domu
Klamka, Magnolia a jak u Was?
Witaj Kochana.
No dla pocieszenia to u nas też nic, stymże ja nie mam monitoringu ktg. Czekam teraz na środową wizyte u lekarza-zobaczymy co powie. Pewnie szyjka długa i zamknięta, bo nic mnie nie boli, skurczy też nie czuje (tych okresowych), czasem miewam tylko spinanie brzucha i na tym koniec.
Zizu, Klamka- jeszcze troszkę i już po będziecieWiadomość wyedytowana przez autora: 10 marca 2019, 19:29
klamka, Zizu87 lubią tę wiadomość
-
Witam Was
długo mnie nie było, bo się ogarniałam w domu po porodzie. Miałam cc 28 lutego, cudowne uczucie zobaczyć swoją kruszynkę. Miłość od pierwszego wejrzenia
. Rodziłam w półprywatnej klinice i opiekę miałam świetną, uśmiech położnych i lekarzy od ucha do ucha. Rana bolała mnie przez dwa dni, a teraz już praktycznie jej nie czuję, bardzo szybko doszłam do siebie. Karmię samą piersią, na początku myślałam że dzidzia się nie najada bo mało ssała, ale waga rośnie. Najgorsze to że często jej się ulewa. Pierwsze dni Anielki w domu to był sajgon, nie wiadomo za co się złapać, teraz już pomału się ogarniam.
morganaa, MagNolia55, Rubi27, Jvm, Waleczna, Vaina, Veri, inka2707, Paulaa25, Figa88, Ciasteczko777, klamka, Farelka, Zizu87 lubią tę wiadomość
-
asias wrote:Witam Was
długo mnie nie było, bo się ogarniałam w domu po porodzie. Miałam cc 28 lutego, cudowne uczucie zobaczyć swoją kruszynkę. Miłość od pierwszego wejrzenia
. Rodziłam w półprywatnej klinice i opiekę miałam świetną, uśmiech położnych i lekarzy od ucha do ucha. Rana bolała mnie przez dwa dni, a teraz już praktycznie jej nie czuję, bardzo szybko doszłam do siebie. Karmię samą piersią, na początku myślałam że dzidzia się nie najada bo mało ssała, ale waga rośnie. Najgorsze to że często jej się ulewa. Pierwsze dni Anielki w domu to był sajgon, nie wiadomo za co się złapać, teraz już pomału się ogarniam.
Cudowne wieścipierwsze dni to dosłownie sajgon, ale sama radość. Potem będzie tylko lepiej
asias lubi tę wiadomość
-
Buko wrote:Skórka, pamiętam jak na początku myślałam "zabierzcie to dziecko ode mnie i nigdy więcej mi go nie pokazujcie" i płakałam, że się do tego nie nadaje. Bardzo irracjonalne jak na osobę, która tak bardzo go pragnęła. Trochę czytałam o depresji poporodowej i tak mi się wydawało, że jak na baby bluesa to trwa trochę za długo, ale z czasem się nauczyłam zajmować mała, mam problem z rozstaniem się z nią na dluzej niż godzina. Czy sobie poradziłam to się w ostatnim czasie poważnie zastanawiam i czy nie powinnam coś z tym zrobić (chociaż teraz myślę, że może moja rozchwiana tarczyca dokłada swoje, bo tak fatalne wyniki ostatnio miałam 4 lata temu). Z jednej strony kocham mala nad życie, zajmuje się nia jak najlepiej potrafię, ale gdzieś straciłam radość z życia, tzn. jedyna radość dla mnie to mała. Dość mocno odbija się to na moim małżeństwie, bo czuję się niezrozumiana przez meza, który jakby tego było mało skupił się ostatnio bardzo na pracy (dzięki temu dostał awans i podwyżkę), ale ja mam wrażenie, że jeszcze trochę i nie będziemy mieli czego składać, a on nie widzi żadnego problemu.
Buko,przykro mi to słyszeć. A może jakaś terapia małżeńska? -
asias wrote:Witam Was
długo mnie nie było, bo się ogarniałam w domu po porodzie. Miałam cc 28 lutego, cudowne uczucie zobaczyć swoją kruszynkę. Miłość od pierwszego wejrzenia
. Rodziłam w półprywatnej klinice i opiekę miałam świetną, uśmiech położnych i lekarzy od ucha do ucha. Rana bolała mnie przez dwa dni, a teraz już praktycznie jej nie czuję, bardzo szybko doszłam do siebie. Karmię samą piersią, na początku myślałam że dzidzia się nie najada bo mało ssała, ale waga rośnie. Najgorsze to że często jej się ulewa. Pierwsze dni Anielki w domu to był sajgon, nie wiadomo za co się złapać, teraz już pomału się ogarniam.
Witaj AsiasCały czas o Was myślałam. Miło, że się odezwałaś i super słyszeć, że u Was wszystko dobrze
Cieszcie się sobą w tych pierwszych tygodniach
asias lubi tę wiadomość
-
morganaa wrote:Buko,przykro mi to słyszeć. A może jakaś terapia małżeńska?
O tym samym pomyślałam. Spróbuj jeszcze przed tym szczerze porozmawiać z mężem-o swoich odczuciach, co Cię dreczy. Facetom trzeba wylać kawę na ławe, bo oni cieżko się domyślaja...czesto jest też tak, że właśnie zanykają się w sobie, uciekają we własne sprawy, a problem narasta ...
Tak to już jest, że jak pojawia sie dziecko to przychodzi rewolucja, ale rewolucja na ktòrą oboje się zgodziliście, więc on też powinien być odpowiedzialny za część obowiāzków. Trzymam kciuki, żeby Twój mąż szybko się ocknął i wrócił po rozum do głowy, by Wam pomóc :*Buko lubi tę wiadomość
-
Buko wrote:Skórka, pamiętam jak na początku myślałam "zabierzcie to dziecko ode mnie i nigdy więcej mi go nie pokazujcie" i płakałam, że się do tego nie nadaje. Bardzo irracjonalne jak na osobę, która tak bardzo go pragnęła. Trochę czytałam o depresji poporodowej i tak mi się wydawało, że jak na baby bluesa to trwa trochę za długo, ale z czasem się nauczyłam zajmować mała, mam problem z rozstaniem się z nią na dluzej niż godzina. Czy sobie poradziłam to się w ostatnim czasie poważnie zastanawiam i czy nie powinnam coś z tym zrobić (chociaż teraz myślę, że może moja rozchwiana tarczyca dokłada swoje, bo tak fatalne wyniki ostatnio miałam 4 lata temu). Z jednej strony kocham mala nad życie, zajmuje się nia jak najlepiej potrafię, ale gdzieś straciłam radość z życia, tzn. jedyna radość dla mnie to mała. Dość mocno odbija się to na moim małżeństwie, bo czuję się niezrozumiana przez meza, który jakby tego było mało skupił się ostatnio bardzo na pracy (dzięki temu dostał awans i podwyżkę), ale ja mam wrażenie, że jeszcze trochę i nie będziemy mieli czego składać, a on nie widzi żadnego problemu.
Bardzo mi przykro z powodu relacji z mężem. To ja jestem pod tym względem w komfortowej sytuacji. Mąż bardzo mi pomaga w opiece nad synem kiedy tylko jest w domu. Z racji pracy zdarzają mu się 2-3 dniowe nieobecności ale kiedy tylko jest to on zajmuje się dzieckiem, a weekendy to mogłabym mieć praktycznie wolne. I tu znowy moja głowa się odzywa bo jak patrzę na ich relację to mam wyrzuty że ja tak nie potrafię.
Morgana pisze o terapii małżeńskiej, tylko czy Twój mąż widzi problem, bo jak nie to jaki jej sens? -
Asiad super że już masz malutką przy sobie
Buko u mnie w małżeństwie też nie jest różowo. Chyba oboje nie myśleliśmy że Adaś będzie tak obsorbujacym dzieckiem. Do tego mąż ma teraz dużo pracy. Jest drugi raz chory. Wiec nie pomaga przy Adasiu a ja też nie mam serca go prosić jak wraca zmeczony po pracy. I jeszcze moj przedłużający sie połóg bo jeszcze sie oczyszczam. Prawie w ogóle nie mamy dla siebie czasu i bardzo mnie to dołuje.asias lubi tę wiadomość
-
asias wrote:Witam Was
długo mnie nie było, bo się ogarniałam w domu po porodzie. Miałam cc 28 lutego, cudowne uczucie zobaczyć swoją kruszynkę. Miłość od pierwszego wejrzenia
. Rodziłam w półprywatnej klinice i opiekę miałam świetną, uśmiech położnych i lekarzy od ucha do ucha. Rana bolała mnie przez dwa dni, a teraz już praktycznie jej nie czuję, bardzo szybko doszłam do siebie. Karmię samą piersią, na początku myślałam że dzidzia się nie najada bo mało ssała, ale waga rośnie. Najgorsze to że często jej się ulewa. Pierwsze dni Anielki w domu to był sajgon, nie wiadomo za co się złapać, teraz już pomału się ogarniam.
Kochana gratuluje z całego serducha❤️ cieszcie się sobą. Teraz życzę aby Anielka pieknie rosła i była zdrowa a mama szybko do siebie doszła po porodzie. Sciskam
asias lubi tę wiadomość
👩🦰
Hiperpolaktynemia
Niedoczynnosc tarczycy
Endometrioza
👱♂️
Czynnik męski
4 inseminacje 😞😞😞😞
IVF+IMSI❄️❄️❄️❄️
Transfer świeży 😞
Crio❄️😉❤️👧🏻 Zdrowa córeczka
06.2020 Zaczynamy walkę o rodzeństwo
07.2020 Crio❄️😞
09.2020 Crio❄️😉❤️👧🏻 Zdrowa córeczka -
Asias gratulacje!
Skorka, mialas ciezki poczatek z Pawelkiem, dalo ci to w kosc, ciezko wymagac ze vedziesz chidzila zawsze w skowronkach:*
Naprawde macierzynstwo nie zawsze jest kolorowe, cudowne i wspaniale... a nie kazda kobieta do wszystkiego tak samo podchodzi...
Jestes dla synka najlepsza mama, mam nadzieje, ze i radosc zycia i radosc z macierzynstwa szybko do ciebie wroci:*
Zobaczysz, ze z kazdym miesiacem vedzie coraz lepiej! Bedzie jeszcze sporo ciezkich momentow, skoki im pozniejsze tym u nas marudniejsze, zabkowanie tez moze byc ciezkie... ale to tylko chwile, ktore mijaja...
Co do mezow, ja naprawde nie moge narzekac, bo duzo robi przy malej...
Przebiera, karmi butelka, przewija, usypia... czasem sam z nia zostaje, a ja jade na zakupy, ide z psem na spacer, z kolezankami na jedzenie, czy np jak wczoraj do dziewczyn do pracu poplotkowac...asias lubi tę wiadomość
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
nick nieaktualnyMój mąż nie widzi problemu. Twierdzi, że wszystko jest ok, wie, że jestem przemęczona i deklaruje, że np w weekend bedzie się zajmował mała żebym ja mogła odespac tydzień, a później wychodzi tak, że on wymyśla, że coś musi zrobić i z tą pomocą jest różnie. Mamy o tyle gorsza sytuację, że mieszkamy sami i nie mamy w pobliżu żadnej pomocy. Rodzice i teściowa mieszkają dość daleko. Więc jak muszę coś załatwić to naprawdę muszę dokładnie i z dużym wyprzedzeniem planować. Jeszcze jakby tego było mało mój brat ostatnio się przyczepił, że sporo czasu spędzam u rodziców w domu, a mąż jest sam u nas w domu i że powinniśmy się jakoś wspólnie ogarnąć. Jego żoną nigdy nie pojechała do swojego rodzinnego domu z dziećmi, ale ona nawet teraz tam nie zajrzy z dziećmi na godzinę.
-
Buko, ja tez jestem sama
i nawet nie pojade do mamy, czy tesciow bo dzieli nas przeszlo 1000km, nie mamy na miejscu absolutnie nikogo komu moglabym dziecko na chwile zostawic...
Takze mala jezdzi ze mna do ginekologa, do urzedow, zmienic opony w samochodzie, do hematologa, na zakupy jak jakies w tygodniu male musze ogarnac i ogolnie absolutnie wszedzie, jesli jest to cos co musi byc zrobione w srodku tygodnia, bo moj maz do domu wraca zazwyczaj w okolicach 18, a bywa ze i 20...
Wiec sama w ciagu dnia cos zalatwic mam okazje tylko w weekendy...
Ale dajemy rade... wyjscia innego nie mamy...
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Buko, kurczę nie zazdroszczę.
A może jakiś wspólny wyjazd, na którym oboje będzieci musieli zajmować się Agatką, a jak będzie spać będziecie mieć czas na rozmowy - choćby o pogodzie, ale jednak wspólne rozmowy.
No chyba że mąż stanie okoniem i powie że nie jedzie nigdzie06.2016 I IMSI -> 03.2017 nasz urwis jest już z nami
12.2018 -pICSI -> 08.2019 nasz drugi urwis jest z nami
-
Kurcze dziewczyny jak tak czytam to cieszę się że mnie ominęły takie źle emocje. Tzn było ciężko i nie raz narzekałam że mam dość ale ogólnie szybko przechodziło. U nas największy problem to było kp i to mnie strasznie stresowało i dołowało.
Z nowosci to byliśmy dziś u nefrologa. Sprawa wygląda tak samo jak w szpitalu. Nadal jest poszerzenie - plus jest taki że się nie powiększyło, natomiast minus że się nie zmniejszyło. 19.03, mam podejść sama po skierowanie na kolejne USG. Pani dr powiedziała że trzeba będzie to obserwować i niestety musimy zostać objęci opieką poradni. Mówiła że nie jest to nic groźnego na razie. Powiedziała że o ile w szpitalu mogło to być związane z tym że był źle ułożony ale teraz obstawia że to od tego nadciśnienia albo coś genetycznego. -
Skórka Buko. Przykro mi że jesteście w takiej sytuacji. Ale poniekąd jestem w podobnej. Co prawda jeszcze nie urodziłam ale mam dużo obaw i ciągle rozmyślam. Mieszkamy od jakiegoś czasu w nowym mieszkaniu, bardzo zle się tu czuję wszystko mnie drażni i przeszkadza. Wydaliśmy tyle pieniędzy na jego wykończenie a jest tragicznie. Tak wiem co kupowałam ale inaczej to sobie wyobrażałam do tego stopnia że nic nie chce mi się w nik robić i uciekam z niego jak tylko mogę!!! A co dopiero być w nim po porodzie i zajmować się dzieckiem i domem. Doszłam nawet do tego etapu żeby wrócić do rodzinnego miasta do teściów którzy mają duże mieszkanie, moi rodzice również są tam ale u nich nie ma miejsca żeby tam zamieszkać.Prosiłam męża teściów ale oni mnie nie rozumieją twierdzą że wymyślam i mam depresję ciążowa i że wychodzi mi te całe ivf i starania. Ale to nie prawda!!! Ja nie chcę tu być mieszkać. Boję się że skoro tak drażni mnie to mieszkanie to nie będę w stanie zająć się dzieckiem. Mąż nie chce słuchać o żadnej przeprowadzce bo tu ma pracę od 12 lat ale kiedyś też dojeżdżał bo to raptem 30min drogi. Nikt mi nie chce pomóc ani mnie nie słucha. Sama nie wiem co mam robić. Wymyślam co i rusz jakieś głupie powody tylko żeby jechać do rodzinnego miasta i ta siedzieć. Nie wiem co mam zrobić a poród coraz bliżej. No i do tego wszystkiego odsuwamy się właśnie z mężem od siebie
siostra mówi mi pomyśl poczekaj aż urodzisz będziesz miała tyle roboty że nie będziesz miała czasu myśleć o tej chacie.. Ale to nic nie da wiem o tym. Będę tu siedzieć na siłę i się tylko wkurwiać
IVF - IMSI 03.2018 - 1 zarodek
2 IVF - IMSI - 08.2018 - 1 zarodek ❤
2024-powrót do gry
09.2024 1 procedura z programu - 3 transfery, 1cb
Kir - Bx -
Cccierpliwa wrote:Buko, ja tez jestem sama
i nawet nie pojade do mamy, czy tesciow bo dzieli nas przeszlo 1000km, nie mamy na miejscu absolutnie nikogo komu moglabym dziecko na chwile zostawic...
Takze mala jezdzi ze mna do ginekologa, do urzedow, zmienic opony w samochodzie, do hematologa, na zakupy jak jakies w tygodniu male musze ogarnac i ogolnie absolutnie wszedzie, jesli jest to cos co musi byc zrobione w srodku tygodnia, bo moj maz do domu wraca zazwyczaj w okolicach 18, a bywa ze i 20...
Wiec sama w ciagu dnia cos zalatwic mam okazje tylko w weekendy...
Ale dajemy rade... wyjscia innego nie mamy...
U mnie podobnie...
Tesciow nie mam, rodzice wiekowi, ze niemowlaka nie zostawie. Mąż tez zazwyczaj do 18-20 w pracy...Tak więc mnie też czekają "podròże" z dzieckiem. Ta starsza z kolei bardzo nie lubi jeździć więc zostaje z dziadkami, ale inaczej jest z takim starszym dzieckiem, napewno łatwiej.