Kochane, nadrabiam Was i nie moge nadrobic. Czasu malo

Wszystkim niwym mamuskom gratuluje, a czekajacym kibicuje z calego serca!
Moj porod (dla dziewczyn o mocnych nerwach

):
W czwartek po poludniu zostalam przyjeta na oddzial. Podlaczono mnie pod ktg i okazalo sie, ze dwa razy Izie spadlo tetno po skurczu. Lekarz postanowil, ze nie moga zaczac wywolywac porodu, dopoki nie beda pewni, ze z Iza wszystko ok. I tak sobie lezalam pod ktg i pod kroplowka do poznego wieczora. Spadki sie nie powtorzyly, wiec o 22.30 zalozono mi tampon z prostogladyna. Podczas badania rozwarcia brak. Jak to mozliwe, ze ja z niewydolna szyjka jestem zasklepiona na amen? W kazdym razie tampon mialam miec zdjety po 24 godzinach. Potem znowu ktg. Wszystko trwalo chyba do 1 w nocy.
Prawie nie spalam, bo inne pacjentki byly rowniez monitorowane do poznych godzin nocnych.
Rano znowu ktg, skurcze coraz bardziej regularne i bolesne, ale polozne twierdzily, ze to jest nic i ze mam sie nimi nie przejmowac. Tom ze mna siedzial caly dzien, a ja moglam sobie narzekac ile wlazlo

Potem polozna odeslala go do domu, a kolejna polozna sie zdziwila i powiedziala ze mogl ze mna zostac. No wiec wrocil biedak i spal na krzesle kolo mnie.
O 23 zdjeto mi tampon i okazalo sie ze robi sie rozwarcie na 2 cm. Polozna mowi ze pierwszy raz czuje jak pod palcami dziecko kreci glowka

Nie potrzebowalam wiecej zadnych lekow i mialam czekac na sale porodowa, zeby przebili mi pecherz.
Dostalam cos przeciwbolowego i skurcze sie troche wyciszyly. Znowu prawie nie spalam bo jakas babka jeczala pol nocy.
Rano po sniadaniu zaczely sie bardzo bolesne skurcze. Niestety na porodowce nie ma dla mnie miejsca ale jak tylko sie zwolni to po mnie przyjda. Zwijam sie z bolu. Dostaje gas & air i staram sie oddychac, ale boli strasznie. Znowu jestem podlaczona do ktg i do kroplowki. Co chwila chodze sikac. Okolo 12 skurcze sa na tyle bolesne, ze zaczynam krzyczec z bolu. Tob biega do poloznych, one do mnie i tlumacza ze jeszcze musze poczekac! Myslalam ze mnie cos trafi. Moja sala byla pelna i pewnie reszta babek miala niezlego strach po moich krzykach! Znowu musze isc do ubikacji. Mam kolejny skurcz, wody pekaja a ja znowu krzycze! Chyba caly szpital mnie slyszy!
Tom czeka przestraszony pod drzwiami. W drodze na sale spotykamy polozna. Tlumacze ze wody odeszly i zaraz im na tej sali urodze!
Ona biegnie szybko powiadomic reszte, po czym wraca sprawdzic rozwarcie, okazuje sie ze jest 7 cm i za pozno na epidural. Jak ja sie wk.. tak jej nagadalam ze znowu poleciala po pomoc. Jestem w szpitalu 3 dzien, wszystkim mowie ze chce epidural i na koncu msm go nie dostac? Dre sie z bolu, przybiegaja polozne, z lozkiem zabieraja mnie na porodowke bo nie jestem w stanie sie ruszyc. Skurcze sa tak czeste, ze nie jestem w stanie miedzy nimi odetchnac. Gas & air nie dziala, tylko mnie oglupia. Na porodowce czeka cala ekipa, wrzucaja mnie na lozko, Tom mnie trzyma zeby mogli podlaczyc ktg bo ja sie zginam w pol. Polozna chce sprawdzic rozwarcie. Mowi ze leci po anestezjologa, bo nie jest za pozno. Ja ledwie kontaktuje, przebieraja mnie, sadzaja, kaza oddychac, a ja sie dre w nieboglosy zeby sie pospieszyli bo zaraz urodze. Anestezjolog mowi ze najpierw dostane spinal block bo nie da rady mi zrobic epiduralu, bo musze nie moge sie ruszyc, a ja wierzgam jak zrebak. 3 osoby mnie trzymaja. Blagam zeby juz sie wbijala. Krzycze ze musze przec i pre. Cos mi chyba peklo

Spinal nie bardzo dziala, wiec obiecuje sie nie ruszac przy epiduralu. Kolejny skurcz a ja staram sie nie ruszyc. Nie moge oddychac, az sie dziwie ze nie zemdlalam.
W koncu po kolejnych kilku skurczach jest sukces, rurka w plecach. Oddycham i ... mam kolejny skurcz. Wczystko czuje. Dostaje 2 dodatkowe dawki i wszystko mija. Jestem w raju!!!!!
Moja polozna sie przedstawia a ja wszystkich przepraszam.
Polozna mowi ze sprawdzamy rozwarcie za 2 godz. W miedzyczasie czuje sie jakbym byla na imprezie. Zartujemy, smiejemy sie co chwila i nie wierze ze jeszcze niedawno umieralam z bolu!
Skurcze sie ladnie pisza, z dzidzia wszystko ok, wiec jestem rozluzniona.
Po chwili mowie ze czuje ze glowka wychodzi! Polozna sprawdza z niedowierzaniem i mowi ze faktycznie, zaraz bedziemy przec.
Pierwsze dwa skurcze zmarnowane. Smieje sie prac jak nienormalna. Kolejne 3 skurcze i Iza jest z nami

Jest idealna. Ja rycze ze szczescia, Tom tez lezki ociera.
Niestety musze byc szyta, bo bylo ciecie. Ale to niewazne. Najwazniejsze, ze moje szczescie jest juz z nami

Do konca nie wierzylam ze sie uda. Ciagle patrze na Nia ze zdziwieniem, ze mam tak cudne dziecko

Polog niestety nieciekawy. Szew mi sie rozszedl i rana strasznie boli. Nie daje rady na tylku usiasc, a przedwczoraj wylam z bolu jak tylko szlam do ubikacji czy pod prysznic.
Kp mi sie udaje i jestem dumna ze udalo mi sie uniknac jak na razie mm

Na poczatku Izie spadla waga o prawie 300 g, ale juz po kolejnych 2 przybrala 180g. Ciagle wisi na cycku, wiec mam nadzieje, ze nabiera cialka
Wiecie co? Ja ja ciagle tule, nosze i spędzam z nia kazda chwile. Stwierdzilam, ze nie po to tyle przeszlam, zeby teraz robic jakas musztre. Karmie na zadanie, mala spi z nami, jest rozpieszczana a mnie to uszczesliwia

najchetniej bym jej nie wypuszczala z rak