Mamunie LIPIEC 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Jestem, jestem!
Kasiu, dziękuję za wywołanie
Więc będzie długooo...
W poniedziałek stawiłyśmy się zgodnie z poleceniem, które otrzymałam przez telefon w szpitalu. Wiadomo, teraz taki czas, że wszystkie procedury wyglądają nieco inaczej... więc punkt przyjęć jest jeden na wszystkie oddziały i UWAGA - musiałam z Julką się pokazać w punkcie przyjęć. Wcześniej sprytnie z mężem ustaliliśmy, że ja sama pójdę przyjąć nas na oddział w formie wypełnienia papierologii, a na sam oddział pójdziemy już same - wcześniej nikt nie potrzebował małej, więc sądziliśmy że tak będzie bezpiecznie z uwagi na sytuację. Ale nie - facet przyjmujący zażyczył sobie zobaczyć dziecko przyjmowane, więc maż musiał z Julką przyjść. Kij, że przyjmujący miał maseczkę na brodzie... że ochroniarz wpuszczał bez maseczki i nigdzie nie było płynu dezynfekującego... i musiałam używać tego samego długopisu co inni... (na szczęście miałam swój) wkurzyłam się na "dzień dobry". W szpitalu byliśmy o 8:30, na oddział weszłyśmy lekko przed 10...
Ok, spoko. Nie było sali. Czekałyśmy na korytarzu około godzinki. Luzik - jestem w stanie to zrozumieć. Po kolejnej godzinie łapie nas na korytarzu "gipsiarz" i mówi, że za 20 minut ściągamy gips! Więc ja - przerażona, robię wielkie oczy i zaczynam protestować, że nie widziałam się z lekarzem, że dziecko ma niestabilne biodro, że nie było żadnych badań, że nikt mi nic nie powiedział... Po czym uspokajają, że to standardowa procedura i tak się robi. Ja głupia jestem - dyskutować nie będę, no ale... nie podobało mi się to, że tak robią bez badań. Ok, zdjęli. Bałam się, że podejdą z piłą (Julka skakała na sam dźwięk), ale na szczęście gipsiarz okazał się człowiekiem i wyłamywał kawałek po kawałku. Julka była dzielna Moje serduszko... Wyjęłam ją z tego homonta i byłam przerażona. Była tak potwornie wiotka. Jak noworodek, tylko większych rozmiarów. Trzymałam ją w pionie, podtrzymywałam dupkę, a u góry chybotała się na prawo i lewo. Nóżki cały czas w odwiedzeniu były, nie ruszała w biodrach. Po jakimś czasie delikatnie zaczęła ruszać w kolanach, ale jak przypadkiem poruszyła za mocno, płakała - musiało ją bidulke boleć... Ma otarcia i ranki w pachwinach i pod kolanami.
Później poszłyśmy na RTG już bez gipsu. Wieczorem dostałam miskę i miałam ją umyć, oczywiście zrobiłam to tak jak wcześniej, na leżąco, bo nie mogłam jej posadzić. Na "siedząco" trzymałam w kołyskę, jak noworodzia...
Cały dzień nie spała, więc na noc położyłam ją po 20, spała na brzuszku z nóżkami na żabkę - wydawało mi się, że taka pozycja będzie najbezpieczniejsza. Nie ukrywam, bardzo się bałam jej obsługi bez tego gipsu. Spała tak twardo, że musiałam ją obudzić o 3:30 na jedzenie, bo od 4 do rana musiała być na czczo - do narkozy. Na blok operacyjny wzięli ją o 11. O 13 mi oddali już zagipsowaną.
Po kilku godzinach jak już się bawiłyśmy, poczułam przeskakiwanie pod gipsem, takie charakterystyczne "klikanie". Zrobiło mi się słabo - miałam wrażenie, że klika bioderko, już była wizja tego, że biodro się na nowo zwichnęło, że wszystko stracone... Zgłosiłam szybko pielęgniarce. Jako że panuje "korona", lekarze nie robią obchodów, do dyspozycji był tylko lekarz dyżurujacy, nie było naszych oddziałowych. Dyżurujący mi nic nie pomógł, kazał zgłosić rano oddziałowemu. Tak zrobiłam, tzn, nie widziałam się z lekarzem, zgłosiłam pielęgniarkom z porannej zmiany. Zostałyśmy skierowane na 2gi RTG. W między czasie lekarz podszedł do nas na korytarzu i wyjaśnił, że przeskakiwanie może mieć miejsce w kolanach, jednak nie były ruszane przez 4 miesiące, a teraz są uwolnione (Julka ma gips kończący się przed kolanami teraz). Te słowa sie potwierdziły zdjęciem RTG, więc ja się uspokoiłam. I tego samego dnia - w srodę - wyszłyśmy do domu
Jutro wstawię fotki Julisi bez gipsu i już z nowym nabytkiem...
Jeszcze nie mogę dojść do siebie. Już wiem, że czeka nas sporo pracy, jak za dwa miesiące jej gips zdejmą... Nie sądziłam, że będzie aż taka wiotka. Miałam wrażenie, że przez to, że układam ją w większości na brzuszku i ćwiczy obręcz barkową i mięśnie pleców - jednak będzie łatwiej...
Przepraszam, jeżeli pisze nieskładnie, targają mną cały czas emocjeKasiaLukasia lubi tę wiadomość
2014.06. - start
2016.02.10 - 9tc Aniołek :*
JA: nied. tarczycy, hiperprolaktynemia, PAI-1 4G + Czynnik V R2 hetero, NK: 24%->8%, CD4/CD8: 2,90, AMH:3,5, ANA+, HSG - ok, Histeroskopia - usunięcie polipa, biopsja endo-ok, katiotypy-ok,
ON: fragmentacja 6%, HBA 78%
14.09.18 - 1x IUI (1 pęcherzyk)
11.10.18 - 2x IUI (3 pęcherzyki) - udało się! Mamy dwa Maluchy Została z nami Jedna Kruszyna :* Drugi Aniołku, patrz na nas z góry [*]
19.06.19 - Julia 2600g 54cm - nasz wyczekany Skarb! -
Jeszcze odnośnie tego co przed nami - za dwa miesiące, pewnego pięknego dnia (mamy sobie wybrać), mamy się stawić na oddział i skierować od razu do pana gipsiarza. Ten zdejmie Juli gips i możemy jechać do domu. Po około 1-2 tygodniach mamy wrócić ponownie na RTG. Przez ten czas Julka samodzielnie powinna złączyć i wyprostować nożki, nic nie możemy robić na siłę. Lekarz wspomniał o basenie, wodzie, żeby łatwiej było mięśniom i stawom przystosować się do poruszania.
I teraz mam problem... nie wiem, jak mam przetransportować moje dziecko już bez gipsu do domu... Nie mogę jej posadzić (więc fotelik odpada), w kołysce wymuszam wyprostowanie nóg i zgięcie w biodrach (więc skorupka odpada), na rękach jest niebezpiecznie - około 30km drogi... Oszaleję... jakaś burza mózgów? Musi mieć nogi naturalnie szeroko... zastanawiam się nad położeniem jej w gondoli bliźniaczej. Wiem, niebezpiecznie, ale kurde... no nie wiem...
2014.06. - start
2016.02.10 - 9tc Aniołek :*
JA: nied. tarczycy, hiperprolaktynemia, PAI-1 4G + Czynnik V R2 hetero, NK: 24%->8%, CD4/CD8: 2,90, AMH:3,5, ANA+, HSG - ok, Histeroskopia - usunięcie polipa, biopsja endo-ok, katiotypy-ok,
ON: fragmentacja 6%, HBA 78%
14.09.18 - 1x IUI (1 pęcherzyk)
11.10.18 - 2x IUI (3 pęcherzyki) - udało się! Mamy dwa Maluchy Została z nami Jedna Kruszyna :* Drugi Aniołku, patrz na nas z góry [*]
19.06.19 - Julia 2600g 54cm - nasz wyczekany Skarb! -
Boze Kinga poplakalam się. Dziękuję Ci bardzo za wiadomość. Biedny, dzielny okruszek. Co za ludzie w tym szpitalu Człowiek jest taki bezsilny w kontaktach z służbą zdrowa, zdany na ich łaskę i nielaske. Przytulam Was Kochane z calych sił. Kiedy napisałaś o tym kliknieciu, to aż mi serce stanęło. Ja pierdole gdyby przez to ściągnięcie gipsu bez wczesniejszego rtg faktycznie doszlo znowu do zwichniecia, to chyba bym tam sama pojechała z bejsbolem. Co mówią o tych biednych kolankach? Mozna im jakoś pomóc, żeby szybciej sie rozruszaly i nie bolaly? Jaki ten nowy gips zrobili? Wygodnie jej? No i co wyszlo na rtg, wyksztalca się juz ładnie ta "kuleczka"? Przepraszam za tyle pytan, wiem że pewnie nie masz teraz czasu. Ucaluj Julcie proszę od ciotki z Interntetu. W pysio i obydwa kolanka! I niechze te dwa miesiące zleca blyskawicznie. Dobrze, ze już jestescie bezpieczne w domu.
Co do podróży do domu to jeszcze będę rozmyslac, ale nie wiem czy cos lepszego od Twojego pomysłu uda mi się wykminic. Może na kolanach ale z jakimś dodatkowym zabezpieczeniem? W samolotach dopina się dziecko do matki dodatkową wkładką do pasów bezpieczeństwa. Moze jest też jakiś wariant samochodowy? Teraz na szybko znalazlam tylko Smart Kid Belt, ale to jeszcze co innego. Zależy też w jakiejs pozycji będzie małej najwygodniej. Jak w gondoli, to stawialabym na gondole i jakies "opasowanie" jej, żeby było na tyle bezpiecznie na ile się da. Może w szpitalu będą mieli jakis uniwersalny pomysł, przeciez ludzie codziennie odbierają swoje odpakowane dzieci, to widzą/słyszą o różnych rozwiązaniach.Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 maja 2020, 07:18
-
Widzisz, ja poniekąd ich tam rozumiem, doba pandemii to nie kontaktują się z pacjentami. Brakowało mi tylko takiego wyjaśnienia medycznego na początku i przez to, że tego nie było, po prostu sie wystraszyłam. No ale, było - minęło, nie ma co roztrząsać...
Teraz już kolanka rozruszała, śpi standardowo na brzuszku, macha nogami do szpagatu itp. A nózie muszą same dojść fo ładu
Później jak Julka pojdzie na drzemkę to wstawię zdjecia, bo mnie terroryzujeKasiaLukasia lubi tę wiadomość
2014.06. - start
2016.02.10 - 9tc Aniołek :*
JA: nied. tarczycy, hiperprolaktynemia, PAI-1 4G + Czynnik V R2 hetero, NK: 24%->8%, CD4/CD8: 2,90, AMH:3,5, ANA+, HSG - ok, Histeroskopia - usunięcie polipa, biopsja endo-ok, katiotypy-ok,
ON: fragmentacja 6%, HBA 78%
14.09.18 - 1x IUI (1 pęcherzyk)
11.10.18 - 2x IUI (3 pęcherzyki) - udało się! Mamy dwa Maluchy Została z nami Jedna Kruszyna :* Drugi Aniołku, patrz na nas z góry [*]
19.06.19 - Julia 2600g 54cm - nasz wyczekany Skarb! -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyTranspor medyczny/sanitarny jest jak taksa dla chorych. Zamawiasz i zawoża za kase. Kwoty nie sa jakies skanadaliczne. Zamawiasz wg potrzeby czyli np transport na leżąco dziecka. Fajna sprawa,a dziecko jest bezpieczne
KasiaLukasia, kinga27.30, Czarna_kawa lubią tę wiadomość
-
Kinga, jesteś silna babka! Biedna Julka, przykro mi, że musicie przechodzić takie rzeczy, te 2 miesiące szybko miną!
Też pomyślałam o karetce, my teraz zalatwilismy taki przewóz prywatna karetka dla babci i kosztowało to 400zl. W każdym razie sprawdź w prawach pacjenta na stronie nfz czy szpital nie ma obowiązku zapewnić transportu z racji stanu zdrowia dziecka. Tylko wtedy potrzebne jest skierowanie z przychodni. -
Dzień dobry! Cieszę się Kinga, że się odezwałaś! Myślę często jak tam Julcia sobie radzi 💛 życzę Wam jak najlepiej 💛
Mikka a Ksawery sam je rączkami i wymiotuje? Adas je ale ciągle wypluwa bo nie może 'zmielic' kawałków w buzi i takie to jedzenie 😅 Wasze dzieci radzą sobie z tym?
Wiecie co zrobiłam, był mega marudny, myślałam że wychodzą mu dolne dwójki i smarowalam na ich miejscu, patrzę któregoś dnia a tam górna lewa dwójka! Biedny nie pomagało mu to moje smarowanie 😟 taka ze mnie matka roku 😕
Moi teściowie kamperowcy chcą nas zabrać za tydzień na 4 dni na wycieczke, chyba się skusimy na taką atrakcję chociaż jestem pełna obaw jak to będzie, nie dość że w specyficznym miejscu to jeszcze z nimi 😅 -
Kasiu, ten tunel nie jest mały, ale na szczescie składa się kompaktowo. Na nieskladany nie mogłabym sobie pozwolić, metraż by się obraził. Mysle, ze w tunelu to bedzie kilka dobrych lat zabawy. Lubię takie zabawki, które będą długo w użyciu - tak januszowo 😁
KasiaLukasia lubi tę wiadomość
-
Kinga:
(...)
I. TRANSPORT SANITARNY BEZPŁATNY
wystąpił co najmniej jeden z następujących przypadków:
(...)
dysfunkcja narządu ruchu uniemożliwiająca korzystanie ze środków transportu publicznego, w celu odbycia leczenia
(...)
Kto wystawia zlecenie i zapewnia transport sanitarny?
Na świadczenie pierwszorazowe do poradni specjalistycznej (np. kardiologicznej, chirurgii, endokrynologicznej, neurologicznej itp.) – bez względu na to, czy na wizytę kieruje pacjenta lekarz rodzinny czy lekarz specjalista – zlecenie i zapewnienie wykonania usługi transportu sanitarnego zgodnie ze wskazaniami medycznymi należy do przychodni, w której pacjent dokonał wyboru lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (rodzinnego) -
Najlepiej byłoby na początku załatwić skierowanie od rodzinnego na transport medyczny, a potem odrazu zadzwonić do szpitala i umówić transport na dany dzień. Jeżeli napotkasz opór przez telefon pt: 'z jakiej racji', powołać się na prawa pacjenta. Oni mają obowiązek zapewnić dziecku transport w obie strony.
KasiaLukasia lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKinga raczej bedziesz musiala dac lekarzowo poz,zaświadczenia od specjalisty,ze dziecko wymaga transportu na leżąco.
Ale to sie da załatwić wszystko na spokojnie. Jesli chodzi o firmy transportowe, z3 jest tyle tego na rynku,ze cen tez jest sporo roznych. Mysmy dziadka wozili za 100 zl na dializy. Oni liczyli za km, a do przjechania bylo ok 60. Ale to juz musisz poszukac. I zawsze uzywaj argumenty,ze nie jestes w stanie sama zapewnić bezpieczeństwa ze wzgledu na stan zdrowia i ze obowiazuja przepisy,które mowia o przewozie dziecka w foteliku, a Ty nie jestes w stanie spelnic tego warunkukinga27.30 lubi tę wiadomość
-
Hej dziewczyny. Po ciężkich bojach w końcu udało mi się zalogować.😁
U Tymka z nowości to byliśmy na wizycie u fizjoterapeuty w zeszłym tygodniu, bo martwilam się brakiem postępów w motoryce dużej. Na szczęście Tymek ma tylko trochę słabe mięśnie brzucha. Dostałam kilka ćwiczeń do domu (ćwiczymy podpieranie się na boku ręką gdy siedzi, asekurowanie rękami przy zmianie pozycji). Nie wiem czy to efekt ćwiczeń czy po prostu było juz jego czas ale kilka dni temu sam usiadł, zaczął przyjmować pozycje do czworakowania i szura kolankami☺️ dziś już swobodnie przechodził z siadu do czworakow i na odwrót. Za to niestety jest masakra jeśli chodzi o wychodzenie górnych dwójek. Pierwszy raz Tymuś ma gorączkę przez te dziady. Płacze i marudzi 2 dzień z rzędu. A wczorajsza noc była tragiczna. Nic nie spałam🙄 i on biedny też 😔 -
Lullaby przytulam Tymusia. U nas w natarciu górne jedynki. Dwie równocześnie. Nie ma jakiegos strasznego dramatu, ale dzis wjechał Ibum. Oraz Ala wyrżnela głową w pudełko z materiału i rozciela sobie górną wargę. Siedzialysmy razem na ziemi, trzymałam ją na kolanach (!)i nagle, z nienacka rzuciła się na pudełko i łup... Nie mam więc nawet wyrzutów sumienia, ze nie upilnowalam.