Sierpniowe mamy 2024
-
WIADOMOŚĆ
-
Mamma-mia wrote:Jeśli chodzi o nas... To będzie długi post, uprzedzam.
Malutka pojawiła się na świecie będąc w ogólnie bardzo dobrym stanie i takie też poczatkowo były jej wyniki. Wydawało się, że ma jedynie problem z utrzymywaniem ciepła i że po dobie wróci do mnie spod inkubatora na patologii noworodka, a dalej wszystko będzie już dobrze. Przychodziłam tam do niej co maksymalnie 2 h, kp, głaskalam przez okna inkubatora.
Owszem, wrocila do mnie, ale już parę godzin później dostałam ostrzeżenie, że jeśli się nie poprawi, to wraca. Na tamten moment nie wiedziałam, że coś już było nie tak jak ją wypisywali. No bo przecież skoro lekarz zdecydował o wypisie z patologii to chyba wie co robi, prawda? Nie będę tutaj opisywać godziny po godzinie, ale w skrócie mówiąc - doszło u małej do dużej hipoglikemii. A pan doktor, który został wezwany przez położne po kolejnym pomiarze cukru, walnął tekstem "co to za idiota wypisał dziecko z patologii w takim stanie?". Po czym spojrzał w kartę i okazało się, że to on sam. Zaczął się tłumaczyc, że położna przekazała mu informacje, że dziecko jest w super stanie i nic nie wiedział o jego wynikach, gdyby wiedział, to by nie wypisał. Tylko, że... to w jego obowiązki jest sprawdzic wyniki. W dalszej kolejności mała miała kontrolę cukrów co 2h, ciągle była albo albo na granicy, albo sporo pod normą. Owy pan wpadł nagle do nas i zaczął krzyczeć, że odbiera mi dziecko, albo dam jej modyfikowane.
Dodam, że mala karmiona była cały czas w ten sam sposób, co na patologii i nawet z większą częstotliwością, bo jak typowy noworodek - wisiała na mnie. Tylko, że ona tak dziwnie jadła - chwilę jadła, zaraz spala, znowu chwilę jadła itd. Podpadalo mi też to, że bolały mnie brodawki, mimo prawidłowego przystawienia, często się zsuwala i czasami cmokala. Tu jak już wcześniej pisałam, póki nie zniklam, zaczepiłam na korytarzu neurologopedke, która znalazłam z pobytu z moim synkiem. Okazało się, że mała ma skrócone wędzidełko i ona ją zakwalifikowała do podciecia, jednakże z uwagi na mnogość przyjęć neonatolog zajmujący się podcinaniem mógł to zrobić dopiero w pon, czyli za kilka dni.
Kiedy przychodził lekarz cały czas zgłaszałam, że są problemy z tym jej usypianiem, zjezdzaniem. Lekarz walił teksty, że mam pewnie za mało mleka, powątpiewał czy w ogóle je mam, skoro jest hipoglikemia. Wysylali do mnie co rusz jakieś położne kolejne. Oficjalnie po to, żeby "popatrzeć jak przystawiam i pomoc", ale z każda jedna miałam wrażenie, że sprawdza czy coś jest w piersiach... Ostatecznie każda stwierdzała, że pokarmu mam dużo, choć wolny wyplyw (byłam zestresowana) i że problem tkwi w dziecku, nie w mleku.
To wszystko, co się działo było dla mnie bardzo obciążające psychicznie. To nie było tylko przystawianie ciągle i niewyspanie. Przystawialam jedna, później druga i do tej pierwszej miałam laktator podłączony (kazali mi używać szpitalnej medeli tej dużej), jednocześnie co rusz musząc go odkładać, bo mała się zsuwala z piersi i musiałam ją od nowa przystawiać. Zaczęto mnie rozliczać co rusz z tego, ile ściągnęłam pokarmu, choć jak wiadomo nie jest to wyznacznik laktacji, szczególnie, że odciagam PO karmieniu a nie zamiast. Mała była ciągle kluta w stopki, próbowano też w palce u raczek, ale ma takie chude, że się nie dało.
Czułam, że pokarmu mam dużo, ale u mnie ściąga się trudno i zawsze tak miałam, mimo, że długo karmiłam dzieci. Byłam przez to zmuszona do dania małej mm 3 razy. Ona nie miała siły wyssać z piersi tyle, ile potrzebuje. Jedzenie ją bardzo męczyło... A jak wiadomo z butli leci bez problemu. W końcu wpadł neonatolog z furią tocząc monolog przez 15 min podniesionym głosem, że GŁODZĘ dziecko i że nie mam pokarmu. Kiedy próbowałam się odezwać, wrzasnął na mnie, że mam teraz siedzieć cicho i słuchać. Czułam się jak gówno dosłownie i byłam w tym totalnie sama. Położne nie śmiały się przy nim odezwać, męża nie było. Byłam zmęczona, to był wieczór i chciała się zaraz zdrzemknac z małą, a on mi zafundował takie coś. Jak w końcu skończył, to powtórzyłam, że ona sobie nie radzi przez te wędzidełko i czy nie można dzisiaj go podciąć (jedna położna wcześniej wspomniała, że jak są pilne przypadki, to wzywają laryngologa i on podcina od ręki). A on mnie wyśmiał mówiąc, że on też się zna na tym i u niej to jest głodzenie, ona chce jeść, tylko ja jej nie daje. Sęk w tym, że ona z butli nawet nie wyjadala porcji, które jej wyliczono jako właściwe dla doby życia. Do tego krzyusila się. Ale do typa nic nie docierało. Powtarzał mi listę objawów, jakie moje dziecko będzie miało w wyniku niedocukrzenia... Tak jakbym ja tego nie wiedziała i jakbym robiła to specjalnie.
Jak wyszedł, to pękłam, ryczalam i miałam ochotę uciec stamtąd z dzieckiem. Wiedziałam, że to, co się dzieje to tylko rujnuje mi laktacje i zaraz tylko zdobędą swoje potwierdzenie, że mleka rzeczywiście nie mam.
Co 2h przeżywałam koszmar o każda jedną jednostkę mniej lub więcej na tym wyniku i kolejne strasznie, że ją zabiorą, mam przestać karmić swoim, dawać mieszankę. Pytałam o glukoze, bo kilka razy powiedzieli (rozchodziło się o 2 neonatologów), że jak będzie taki wynik to dostanie. To nagle usunęli te opcje i ciągle słyszałam, że mam dawać modyfikowane. Pytałam co to zmieni, jak długo mam to robić i w jaki sposób na to pomoc na to, że dziecko NIE MA siły wyjadać dostatecznie porcji. Na to już nie potrafili odpowiedzieć.
Jeden z nich palnąl tekstem, że to przez to, że za często ją karmię!! Ze mam karmić nie częściej niż co 2,5-3h. Położne, jak ich nie było, to kręciły głowami, mówiły, że to jakaś bzdura. Ale żadna nie odezwała się w ich towarzystwie. Zresztą... Prawdę mówiąc w czasie całego pobytu, poza 2 babkami, nie czułam tam takiego wsparcia położnych jak na patologii.
Byłam kłębkiem nerwow. Głowa mnie ciągle bolała, byłam wykończona, bo prawie nie sypialam - walczyłam by małej dać jak najwięcej i z piersi i z butli swoje mleko. Niestety z piersi jadła tak właśnie przerywanie, miałam wrażenie, że ma coraz mniej tej siły jeszcze. Na szczęście zaczęłam odciągać więcej i podawałam jej swój pokarm po 30-60 min od piersi. Niestety zjadała małe porcje, więc jedno moje odciągnięcie musiałam dzielic na 2 razy, a do tego jeszcze walczyć o tak naprawdę każdy mililitr, który zje... Przyszła fajna starsza neonatolog, a później wieczorem jeszcze taka młoda, obie kontrastowo inne niż tamci faceci. Obie rzeczowe, ale wspierające, rozumiejące mój problem, a nie szukające go we mnie. Starsza powiedziała, że mówię sensownie, zgadza się ze mną i czuje, że wiem co robię.
W końcu cukru zaczęły iść do góry lepiej... Udało mi się.
Jedna z tych babek oglądała wędzidełko po raz kolejny i potwierdziła, że to to i wcześniactwo jest naszym winiwajca problemow. Mała nadal nie przyrastala na wadze. Przyszedł znowu ten dupek i jak powiedziałam, co tamta mówiła, to stwierdził, że mam.. jej nie słuchać, bo jest młoda i się nie zna, on się bardziej zna. Na szczęście jak sobie poszedł, to tamta przypilnowała, żeby nas dopisali na tę podcięcie. Po podcięciu jak ręką odjął - karmienie przestało boleć, mała przestała zjeżdżać, cmokać, zaczęła wyjadać dużo ładniej. Zaczęła przybierać na wadze.
Miała i nadal ma problemy z utrzymywaniem temperatury, więc kiedy ja dusiłam się przez upał, ona była zawinięta w 2 rożki i 2 pieluchy, ale to już mniejszy problem.. ma też żółtaczkę, wynik był graniczny, zastanawiali się nad naświetlaniem, jednakże z uwagi na to, że zaczął rosnąć już bardzo pomału, to zdecydowali,ze poradzi sobie bez tego. Rozmawiałam o tym z ta starsza babka, mówiła, że jeśli moich 3 synów było naświetlanych, a ona tego nie wymaga i u niej wolniej rośnie żółtaczka, to rzeczywiście mogę mieć jakieś zmiany w krwi (nie pamiętam jak to określiła dokładnie), które wpływają na nasilenie problemu u moich dzieci konkretnej plci.
Przez ten cały stres i brak możliwości kontaktu skora do skóry po porodzie, miałam zdecydowanie opozniony nawał pokarmu. Pojawił się dopiero wczoraj.. czyli jak wyszlysmy ze szpitala. Myślę, że głowa byla tak zmęczona, że puściła dopiero po wyjściu. A swoją drogą - od czasu wyjścia mała lepiej sypia, bardzo spokojna jest. Budzi się na jedzenie, albo ja ją budzę, przebieram, karmię i śpi dalej. W szpitalu 3 ostatnie noce do 2:30/3 nie spalysmy, bo ciągle stękała, wiła się albo plakala. Może czula też moje napiecie. Ja muszę na razie odpocząć psychicznie, ale myślę, że jak się zregeneruje, to złoże skargę na jednego typa.
W czasie pobytu mój ginekolog przyszedł do nas 4 razy, raz nawet na patologie noworodka, jak tam siedziałam. Sprawdzał nas i moj stan psychiczny - takie miałam wrazenie. Bardzo wspierający był. Drugą osobą, której słowa mi pomogły była jedna pacjentka. Niestety trafiłam na nią dopiero na końcu pobytu, w kuchni, stojąc z czerwonym od płaczu nosem. Może gdybym wpadła na nią wczesnej, to lepiej bym się czuła. Rozmawiałyśmy i okazało się, że ona i jej mąż mają problem z tym samym neonatologiem, co ja (tym co wrzeszczał, że głodzę dziecko i mam się nie odzywac) oraz, że pierwsze spięcia mieli z nim 4 lata temu, po poprzednim porodzie. Podobno jej mąż teraz już zaraz po porodzie miał z nim awanturę. Jak mi opowiadała, to włos się na głowie jeży, więc rzeczywiście koleś musi mieć jakiś kompleks Boga.
Dodatkowo o ile czasami mówi się o terrorze laktacyjnym w szpitalach, o tyle ja mogę powiedzieć o terrorze mm.Mamma-mia lubi tę wiadomość
-
Ewappp wrote:Omg ale się już dzieje, ja z ekscytacją tu zaglądam 😄 a ile tej wydzieliny było? Bo ja nie wiem czy i u mnie nie zaczął odchodzić, miałam koło południa z łyżkę takiej galaretki, ale u mnie była biało-przezroczysta. Wczoraj też coś podobnego ale myślałam że to po seksach poprzedniego wieczora. Teraz sucho znów i się zastanawiam czy to czop powoli wylatuje czy to zwykły sluz. Czop może odchodzić zarówno dzien przed porodem jak i 2 tygodnie przed, ale wnioskując po Twoim rozwarciu to raczej możemy się spodziewać że to się stanie prędzej niż później 😀
Tak mniej więcej jak nakrętka od butelki rozmiarowo. I to tak właśnie wyleciało nagle jak wstałam i usłyszałam tylko "plask" o podłogę. 🤣 Więc obstawiam, że te wczorajsze twardnienia brzucha znów trochę ruszyły szyjkę i może rozwarcie się powiększyło.
Na razie nic się nie dzieje. 🙂31 🙋🏼♀️
👶🏼 2024 -
Niestety z ta opieka, która pozostawia wiele do życzenia w szpitalu/ po porodzie to jest tak, ze jednak chce się zapomnieć.
Sama usłyszałam pare tekstów które nie powinny paść, krzyczenie na mnie podczas porodu „zacznij k…. Oddychać bo dziecko sobie sama udusisz”, albo zastosowano na mnie niedozwolony chwyt- nogi do góry a dwie położne z boków łokciami w brzuch żeby wypchnąć dziecko.
Nigdzie tego nie zgłosiłam… -
Bettti03 wrote:W Praskim było bardzo spokojnie niezmiennie polecam. Nie brałam zupełnie pod uwagę tych popularnych porodowek właśnie przez wzgląd na przepełnienie. Słyszałam, że dziewczyny po porodach leżą na korytarzach i czekają, aż się miejsce na sali zwolni. Masakra …
Tylko ze w Praskim zwyczajowo nacinają każdej rodzącej krocze i rodzi się głównie na leżąco. Więc uwaga jeśli się planuje rodzic sn 🤷♀️ -
Cerva wrote:Tak mniej więcej jak nakrętka od butelki rozmiarowo. I to tak właśnie wyleciało nagle jak wstałam i usłyszałam tylko "plask" o podłogę. 🤣 Więc obstawiam, że te wczorajsze twardnienia brzucha znów trochę ruszyły szyjkę i może rozwarcie się powiększyło.
Na razie nic się nie dzieje. 🙂
Bo właśnie siostra mi mówiła że u niej jak odchodził w 1 ciąży to była tego całą garść 🤔 więc się zastanawiam czego się mam spodziewać 😆 -
Ewappp wrote:Asia aż się popłakałam ze śmiechu, wyobraziłam sobie siebie w pozycji świecy, chyba bym się bała że mi dziecko wypadnie na twarz 🤣🤣🤣
@Cerva oooo dzieje się 😁✊🏻
Ale jak tylko wielkości nakrętki od butelki to kochana jeszcze dużo jego masz w środku 😅 uwierz mi, tego jest mega dużo 🙈🙈 jak tasiemiec jakiś 😅 może odchodzic ciągiem przy każdej wizycie w łazience, a może być tak, że będzie przerwa i np. za kilka dni znowu
@Ewapp, też bym powiedziała, że łącznie ilość równa całej garści bardziej
@Baby33, ciężko stwierdzić. Wody mogą się sączyć najpierw, ale wtedy najczęściej w pozycji leżącej znowu trochę się wylewają. Pewnie czas pokaże -
Dziewczyny, które mają już dzieci, mam pytanie:
Czy macie jakieś sposoby na to, żeby maluch był mega stabilny w gondoli, nie kiwal się na boki? Mojej to bardzo przeszkadza i nie może usnąć w wózku. Owijam ją pieluchą, ale to za mało. Trzeba by ją było jakoś "przyblokować" plus czymś zamortyzować wstrząsy, bo ewidentnie nie jest fanką trzęsienia. Macie jakieś pomysły?
I drugie pytanie - czy wszystkie Wasze noworodki odbijają?
Zasadniczo wiem, że po kp nie trzeba odbijać, ale czasami się zdarza, że mała połknie dużo powietrza i to słuchać, a później ją to męczy. Niestety nie idzie jej odbić wtedy 🤔🤷🏻♀️ -
Mamma-mia wrote:Ja sobie wyobraziłam jak ciążowy brzuch zawija mi się na brodę 🤣
@Cerva oooo dzieje się 😁✊🏻
Ale jak tylko wielkości nakrętki od butelki to kochana jeszcze dużo jego masz w środku 😅 uwierz mi, tego jest mega dużo 🙈🙈 jak tasiemiec jakiś 😅 może odchodzic ciągiem przy każdej wizycie w łazience, a może być tak, że będzie przerwa i np. za kilka dni znowu
@Ewapp, też bym powiedziała, że łącznie ilość równa całej garści bardziej
@Baby33, ciężko stwierdzić. Wody mogą się sączyć najpierw, ale wtedy najczęściej w pozycji leżącej znowu trochę się wylewają. Pewnie czas pokaże
O kurde, to mnie zdziwyłyście teraz, bo ja właśnie gdzieś znalazłam, że mniej więcej jak nakrętka od butelki więc byłam pewna, że to już cały! 🙈31 🙋🏼♀️
👶🏼 2024 -
Mamma-mia wrote:Dziewczyny, które mają już dzieci, mam pytanie:
Czy macie jakieś sposoby na to, żeby maluch był mega stabilny w gondoli, nie kiwal się na boki? Mojej to bardzo przeszkadza i nie może usnąć w wózku. Owijam ją pieluchą, ale to za mało. Trzeba by ją było jakoś "przyblokować" plus czymś zamortyzować wstrząsy, bo ewidentnie nie jest fanką trzęsienia. Macie jakieś pomysły?
I drugie pytanie - czy wszystkie Wasze noworodki odbijają?
Zasadniczo wiem, że po kp nie trzeba odbijać, ale czasami się zdarza, że mała połknie dużo powietrza i to słuchać, a później ją to męczy. Niestety nie idzie jej odbić wtedy 🤔🤷🏻♀️
Może kokon?
A odbijanie? Ja zawsze odbijałam. Na piersi też. -
Papapatka wrote:Niestety z ta opieka, która pozostawia wiele do życzenia w szpitalu/ po porodzie to jest tak, ze jednak chce się zapomnieć.
Sama usłyszałam pare tekstów które nie powinny paść, krzyczenie na mnie podczas porodu „zacznij k…. Oddychać bo dziecko sobie sama udusisz”, albo zastosowano na mnie niedozwolony chwyt- nogi do góry a dwie położne z boków łokciami w brzuch żeby wypchnąć dziecko.
Nigdzie tego nie zgłosiłam…04.2020 synek 💙
08.2024 córeczka 🩷 -
Bettti03 wrote:W Praskim było bardzo spokojnie niezmiennie polecam. Nie brałam zupełnie pod uwagę tych popularnych porodowek właśnie przez wzgląd na przepełnienie. Słyszałam, że dziewczyny po porodach leżą na korytarzach i czekają, aż się miejsce na sali zwolni. Masakra …04.2020 synek 💙
08.2024 córeczka 🩷 -
Cerva wrote:Z godzinę temu odszedł mi czop w łazience, tak nagle jak wstałam z toalety. Chyba w całości, bo spory kawałek. Jasnożółty, bez krwi. Nic mnie nie boli, nawet mi teraz brzuch nie twardnieje zbytnio. Ciekawe czy coś mnie dziś czeka czy jeszcze kilka dni. 😛
🌿Baby jak u Ciebie?Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 lipca, 20:14
04.2020 synek 💙
08.2024 córeczka 🩷 -
Mamma-mia wrote:Dziewczyny, które mają już dzieci, mam pytanie:
Czy macie jakieś sposoby na to, żeby maluch był mega stabilny w gondoli, nie kiwal się na boki? Mojej to bardzo przeszkadza i nie może usnąć w wózku. Owijam ją pieluchą, ale to za mało. Trzeba by ją było jakoś "przyblokować" plus czymś zamortyzować wstrząsy, bo ewidentnie nie jest fanką trzęsienia. Macie jakieś pomysły?
I drugie pytanie - czy wszystkie Wasze noworodki odbijają?
Zasadniczo wiem, że po kp nie trzeba odbijać, ale czasami się zdarza, że mała połknie dużo powietrza i to słuchać, a później ją to męczy. Niestety nie idzie jej odbić wtedy 🤔🤷🏻♀️
Dziewczyny, jestem od 12 na oddziale. Gin ewidentnie załatwił... Tylko padło nazwisko i już był telefon na oddział. A pierwsze pytanie brzmialo- a co Pani tak wcześnie chce się indukować? 😔😔Ale mnie wkurza kumoterstwo w Polsce.
Wczoraj odszedl mi czop (albo część). Taka duża łyżka stołowa, bryłka z galarety, podbarwiony krwią. Bóle okresowe miałam, ale szyjka trzyma... Mam już balonik od 14 z hakiem, jest moooc 😱😱
Paprota9418 lubi tę wiadomość
Trudna droga IVF
01.2021 ❄❄
03.2021 FET 2BC 9tc z. Turnera
08.2021 FET
11.2021 ❄❄❄
11.2021 ET
01.2022 FET 3BB,1BB🎉
09.22 - bliźniaczki, A. 1600g, S. 2200g
11. 2023 - SZOK, naturalny cud
07.2024 Sz. 3885g
-
Papapatka wrote:Niestety z ta opieka, która pozostawia wiele do życzenia w szpitalu/ po porodzie to jest tak, ze jednak chce się zapomnieć.
Sama usłyszałam pare tekstów które nie powinny paść, krzyczenie na mnie podczas porodu „zacznij k…. Oddychać bo dziecko sobie sama udusisz”, albo zastosowano na mnie niedozwolony chwyt- nogi do góry a dwie położne z boków łokciami w brzuch żeby wypchnąć dziecko.
Nigdzie tego nie zgłosiłam…
Cooo 😦… Tak bardzo współczuję. Co za okropni ludzie, bestie nie medycy przykro mi, że to cię spotkało. Powinni wylecieć na zbity pyskONA:
PCOS, insulinooporność, drożne jajowody
💊 metformina + inozytol (Fertistim), 3-7 dc NAC, oleje: do owulacji z wiesiołka, po owulacji lniany
ON:
teratozoospermia, fragmentacja: 14%, USG ok
💊 Profertil, Fertistim, NAC, L-karnityna, wit. D 4000 j., koenzym Q10, wit. A + E
11.12.2023 ⏸️
08.2024 mała A. 👸🏻 🩷
-
Emzet92 wrote:Polecam odbijanie przez kolano/na kolanie. U nas skuteczniejsze niż pionizacja na ramieniu.
Dziewczyny, jestem od 12 na oddziale. Gin ewidentnie załatwił... Tylko padło nazwisko i już był telefon na oddział. A pierwsze pytanie brzmialo- a co Pani tak wcześnie chce się indukować? 😔😔Ale mnie wkurza kumoterstwo w Polsce.
Wczoraj odszedl mi czop (albo część). Taka duża łyżka stołowa, bryłka z galarety, podbarwiony krwią. Bóle okresowe miałam, ale szyjka trzyma... Mam już balonik od 14 z hakiem, jest moooc 😱😱04.2020 synek 💙
08.2024 córeczka 🩷 -
Lolcia37 wrote:Ty jak opisujesz swój poród to ja się nie dziwię, że masz traumę i wolisz zapłacić za medicover. Nie sądziłam, że takie teksty są możliwe na porodówce w Warszawie i jeszcze takie chwyty.
Dzięki za zrozumienie. Niestety, pieniędzy jakoś dużo nie mamy, ale jednak wtedy bardzo złe trafiłam.
Niestety u mnie odeszły wody a szyjka trzymała. O 22 byłam w szpitalu, do 8 na sali przedporodowej, sama, cały czas pod ktg. A potem od 8 oksytocyna, urodziłam o 14.15 -
Ewappp wrote:Tylko ze w Praskim zwyczajowo nacinają każdej rodzącej krocze i rodzi się głównie na leżąco. Więc uwaga jeśli się planuje rodzic sn 🤷♀️
-
Mamma-mia wrote:Dziewczyny, które mają już dzieci, mam pytanie:
Czy macie jakieś sposoby na to, żeby maluch był mega stabilny w gondoli, nie kiwal się na boki? Mojej to bardzo przeszkadza i nie może usnąć w wózku. Owijam ją pieluchą, ale to za mało. Trzeba by ją było jakoś "przyblokować" plus czymś zamortyzować wstrząsy, bo ewidentnie nie jest fanką trzęsienia. Macie jakieś pomysły?
I drugie pytanie - czy wszystkie Wasze noworodki odbijają?
Zasadniczo wiem, że po kp nie trzeba odbijać, ale czasami się zdarza, że mała połknie dużo powietrza i to słuchać, a później ją to męczy. Niestety nie idzie jej odbić wtedy 🤔🤷🏻♀️ -
Lolcia37 wrote:Tylko czy tam jest zwyczajowo spokojnie czy trafiłaś na taki moment. Tego sie nigdy nie wie, jak sie jedzie do porodu czy bedzie pusto czy full.