Cześć dziewczyny
Potrzebuję wsparcia bo zwariuję.
W listopadzie miałam bladą kreskę na teście, ale @ przyszła wlasciwie w terminie, beta przed małpą negatywna była więc chyba jednak coś nie tak z testem było. W następnym cyklu postanowiłam w końcu skonsultować sie z lekarzem. Pół roku starań to niby niedługo ale stwierdziłam, że lepiej sprawdzić co i jak. Na wizycie wylądowałam 8 dc i ku mojemu zaskoczeniu pani doktor powiedziała że w lewym jajniku pęcherzyk 22mm i pęknie lada moment (jej zdaniem 9 d.c. a najpóźniej 10 d.c.). Akurat zaopatrzyłam się w testy owu więc powiedziała że mogę z ciekawości zrobić.
Po pracy tego samego dnia (8dc) test negatywny ale pasek testowy tylko trochę jaśniejszy od kontrolnego. Tego dnia oczywiście starania. Następnego dnia pasek testowy jezzcze jaśniejszy a do tego ból z lewego jajnika. Wszystko mi się zgadzało z terminem owulacji wskazanym przez gin. Skoro pasek był coraz jaśniejszy to pik musiał być 7 dc.
I teraz zaczynają się moje wątpliwości. Nie wiem jak długą mam fazę lutealną, ale zakładając, że owu byla w 9 d.c. to cykl powinien mieć +- 23 dni. Dzisiaj jest 25 dc a @ brak. Od 3 dni czekam, brzuch mówi że już ale nic z tego. 2 dni temu bolało bardzo mocno. Test ciążowy dziś rano negatywny, więc to raczej nie ciąża.
Mam 2 typy i jestem ciekawa Waszego zdania:
1. Długa faza lutealna (minimum 16 dni)
2. Źle wyznaczony termin owulacji.
Dodam że w tym miesiącu po raz pierwszy mierzę temperaturę. Od 9dc mam podwyższoną ( 37.4-37.7). 2 dni temu na chwilę spadła, ale dziś znowu podwyższona. A myślałam już ze książkowo po 14 dniach od owu miesiączka.
Co o tym myślicie?