Dziewczyny, musze Wam mój dzisiejszy sen opowiedzieć, bo dziwne sny dziwnymi snami, ale to już szczyt

i od razu mówię, że nie oglądałam żadnych filmów ani nie czytałam żadnego sci-fi
Akcja zaczyna się przed jakimś opuszczonym budynkiem, ja i jeszcze jakieś 5 osób, znamy się. jest niepokój, powoli się ściemnia. ja mam jakąś wizję, deja vu, że za chwilę pojawią się zombie, będziemy do nich strzelać, ale wszyscy zginiemy! no to ja panika, mówię znajomym co się stanie, że musimy się wynosić. w ręku mam rewolwer, przygotowana jestem na inwazję, ale chcę uciekac. jakiś mój kolega zatrzymuję taxówkę! ale jest tylko jedno miejsce wolne, więc ja oddaje rewolwer dziewczynie i wsiadam. obok mnie siedzi jakaś młoda para. (akcja dzieje się chyba w gdyni, ale jakby wszystko jest inaczej) pytam się ich dokąd jadą, oni że na Żoliborz! ja mówię, że chcę na obłuże (dzielnica gdyni), bo tam mieszkają rodzice mojego faceta i że on tam pewnie jest i mówię że zombie itp. że nie mam jak zapłacić w tej chwili, nie mam pieniedzy, ale zapłacę przelewem

taxówkarz to gruby facet z wąsem. jedziemy, facet nie ma pojęcia gdzie jest obłuże, ja mu mówię że musi skręcić w prawo, on że nie da rady jedzie dalej. ja już trochę przestraszona. jedziemy gdzieś na około... akcja przenosi się do jakiegoś mieszkania, jestem ja, para z taxi, taksówkarz i jakaś starsza kobieta, pewnie żona. wszyscy jedzą kanapki z mięsem! ja już podejrzewam, ze to nie ludzie tylko zombie! serce w gardle. i mówię ze dziękuję za taksówkę że już muszę iść, że wpłacę pieniądze na konto. oni że mam zjeść kanapkę! taxowkarz drapie się ciągle po twarzy, widzę jak mu skóra schodzi, jakby miał jakąś okropną maskę, już wiem że to zombie, że zaraz mnie zjedzą! ale rozmowa spokojna, dziękuje jeszcze raz za wszystko i wychodzę! przechodzę przez jakaś opuszczoną wielką salę, mijam wysokiego faceta (zombie), na szczęście mnie nie widzi. otwieram jakieś drzwi i jestem w kościele! tam jakaś dziwna msza!, same zombie, modlą się tańczą, cholera wie. próbuję biec, ale wiecie jak to jest z bieganiem w snach, nie da się. więc się wlokę przez ten kościół, mijam tańczących zombich, przerażona do granic możliwości. w końcu udaje mi się wyjść na zewnątrz. jestem na obłużu i czuję że już jest normalnie, nic mi nie grozi. no i się budzę!
jestem w ciąży, urojonej i spożywczej.