Plamienia znów się nasiliły. Byłam dziś na wizycie, wszystko z kruszynką w porządku. Serce bije. Jestem szczęśliwa.
Progesteron niski, bo tylko 8,9. Ale doktor kazał więcej duphastonu brać i kolejna wizyta za dwa tygodnie.
Mam skierowanie na zabieg. Nie mogę iść jutro, a doktor mówił, żeby wtedy poczekać i pójść w poniedziałek. Boję się. Wiem jak będzie boleć, jak poród, tylko bez happy endu
Byłam na mszy. Trwa oktawa Bożego Ciała, czuję że to wszytko jest po coś. Czekam... Może sama zacznę krwawić?
Szłam na oddział przerażona. Boję się bólu. A wiem że nie robią od razu zabiegu. Rano kolejka do rejestracji, godzina czekania. Potem dwie godziny już na ginekologii czekania na lekarza.
USG, badanie i potwierdzenie. O 11 założył mi dwie tabletki cytotec i znów czekanie. Powiedział, że do 12 godzin powinno się coś dziać. Jeśli nie to kolejne tabletki. I jak to nie pomoże to wtedy jutro rano zabieg. O godzinie 13 skurcze się pojawiły. Takie jak na okres. Ale jeszcze bez krwawienia. Godzinę później krwawienie. Przed 17 poszłam do toalety i wtedy to się stało. Wypadło wszytko, cały pęcherzyk, moje maleństwo... U nas w szpitalu z szacunkiem się odnoszą do takich szczątek. Zabrali do lodówki i czekam na decyzję co dalej. Wychodzi na to że już tylko łyżeczkowanie i jutro mogę iść do domu.
Z jednej strony cieszę się, że już po wszystkim, że nie cierpiałam zbytnio, że Bóg mi tego oszczędził. Z drugiej, jest mi przykro, że maleństwo odeszło, że już nie jestem w ciąży może jeszcze kiedyś będę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 czerwca 2018, 17:34
Gdyby nie Janek byłoby źle, bardzo źle, ale Pan Bóg wie, co robi, nie popełnia błędów, bo to Bóg. Daję mi siłę każdego dnia. Zajmuje moją głowę, żebym nie musiała tak intensywnie myśleć o tym cierpieniu. Czy cierpię? To chyba oczywiste... Nigdy nie zapomnę moich Aniołków.
Fizycznie dochodzę do siebie. Jeszcze delikatnie krwawię, a właściwie plamię. Ten miesiąc po poronieniu nie kochamy się z T. Wizytę kontrolną mam 11 lipca, za niecałe dwa tygodnie, zobaczymy do gin powie.
Nie wiem, czy chce mieć jeszcze dzieci...
Mamy zielone światło, po @ możemy działać.
Tyle w temacie.
Bardzo dziękuję za wsparcie Agusia_pia.
Dotarło do mnie coś, czym chcę się podzielić. Dwa lata temu 23 lipca zaczął się cykl, który szczęśliwie zakończył się porodem Janka jakby było cudownie gdyby teraz też się udało i urodziłabym równo dwa lata po Janku prawda?
Pełna jestem wiary i pokory. Co ma być, to będzie. Nie spinamy się tylko działamy kiedy nam się będzie chciało. A T. ma urlop od następnego tygodnia, więc akurat w moje dni płodne
Wczoraj zaczął się nowy cykl. O 4 dni za szybko. Bolesny, obfity.
Kochana często o Tobie (Was) myślę i trzymam kciuki. Teraz dużo rzadziej tu zaglądam, bo mam bardzo zabiegany czas - w niedzielę komunia syna, za dwa tygodnie ślub i wesele siostry, a do tego problemy w pracy, bo likwidują mi stanowisko. Jak się czujesz? I jak dajesz radę z dwójką dzieci i trzecim w brzuszku?