



Wczoraj przeszły mdłości. Mam nadzieję, że to dobry znak.
Dużo chodzę, dziennie pokonujemy z T. 3-4 km. Nie chcę przytyć tak jak w ciąży z Antkiem - 25 kg.
Na razie waga wzrosła z początku tygodnia o 900 g. Bo za dużo jem. Waga 64,9 kg. Cel utrzymać wagę do wizyty

Poza tym jestem wciąż śpiąca i najchętniej bym nic nie robiła


Syn wraca jutro popołudniu

Jeszcze mu nie powiemy o ciąży, zrobimy to po pierwszym USG jeśli będzie widać serduszko

Czuję się ogólnie bardzo dobrze. Mdłości ustały praktycznie całkowicie, za to apetyt wzrósł.
Jutro wizyta, mam z nią wielkie nadzieje, obym się nie zawiodła.
W pracy szefowej powiedziałam o ciąży. Nie była zaskoczona, bo wiedziała o naszych staraniach od początku. Jestem główną księgową i zamierzam pracować tak długo jak się tylko da i zdrowie pozwoli, ale powoli trzeba będzie poszukać zastępstwa na czas macierzyńskiego.
Dziś nad ranem obudził mnie ból w dole brzucha. Bardzo się wystraszyłam i pobiegłam do toalety popatrzeć czy nie krwawię i na szczęście nie. Ale wystraszyłam się bardzo. Oszczędzam się, odpoczywam dużo, zasypiam w lot, nie dźwigam nic. Ale jakoś tak cały czas ma się w pamięci ostatnią ciążę




Późno ale całkiem na temat

A to taka mała kruszynka

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/f96dfd28a28d.jpg
Wiek prawidłowy. Serduszko bije 134 u/min. Wielkość tego małego człowieka to 7,2 mm

Doktor powiedział że mogę biegać, ćwiczyć


Wszystko jest w porządku

Wizyta następna 28 września

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 września 2016, 07:00
W sumie to się nic nie dzieje, oprócz tego, że wydaje mi się że się zaokrągliłam na brzuszku. To znaczy nie byłam jakoś specjalnie szczuplutka, ale już widzę, że moje ulubione jeansy, dość dopasowane sprzed ciąży, już teraz nie dopinają się. No cóż...
Waga stoi w miejscu i przeszło mi przez myśl głupi osąd, że z dzieckiem jest coś nie tak, bo przecież powinnam "rosnąć". Ale odganiam te złe myśli i staram się normalnie funkcjonować.
Z T. nie rozmawiamy o ciąży. Po ostatniej stracie wciąż tylko się pyta, czy nie krwawię. Mam wrażenie że odsuwa od siebie ból ewentualnej porażki, że jest jeszcze bardziej wrażliwy niż ja. Dlatego jest to temat tabu w naszym domu.
Nasz syn jeszcze nie wie o tym, że będzie miał rodzeństwo. Słyszę różne opinie na ten temat. Jedni mówią, że powinien już wiedzieć, a inni, że powinniśmy zaczekać. A moje zdanie jest mieszane. Ale skoro temat tabu obowiązuje jeszcze w naszym domu, to może i lepiej, że Antek niczego nie wie...
Rodzina też jeszcze. Wiedzą tylko u mnie w pracy i kilkoro znajomych. Tak jest lepiej.
Poza tym mam mega apetyt. i Naprawdę się dziwię, że waga stoi w miejscu. Rano zjadłabym wszystko, a wieczorem przestaje mi się chcieć cokolwiek. No, oprócz spania! Spać mogę wszędzie i w każdej pozycji. Wystarczy, że przyłożę głowę do czegokolwiek

Piersi mam wielkie i ciężkie, i mega wrażliwe. Najlepiej spałabym w staniku. Nie mówiąc już o tym, żeby je dotknąć...
To tyle co u mnie. Mam nadzieję, że nasza kruszynka się rozwija, że rośnie i że za dwa tygodnie będziemy mogły się bliżej poznać

Muszę się pochwalić... temat tabu został przełamany a mój T. coraz bardziej się interesuje brzuszkiem





Dziś jest poniedziałek. Chyba więcej tłumaczyć nie trzeba. Zjadłabym konia z kopytami a na deser wilka z futrem i pazurami. Taki to mój apetyt. A wczoraj nie mogłam odejść ze stoiska z owocami sprzed truskawek, dopóki nie kupiłam. Ale nie smakowały jak wiosenne, wielka szkoda.
Czuję się dobrze. Tylko spać mi się chce wszędzie i o każdej porze.
Waga z dziś: 64,9 kg... no trochę polecała w górę... mam nadzieję, że w końcu wezmę się za siebie i nie przytyję dużo... ale jak to zrobić??? Jedzenia sobie nie potrafię odmówić...
Dziś zamówiłam sobie trochę większą bieliznę, bo niestety mój tyłek nie chce się już zmieścić w dotychczasowe majty




W weekend byliśmy u moich rodziców. Na razie nic nie mówimy im


To tyle co u mnie dzisiaj


No i dziś obchodzę miesięcznicę


Wczoraj odebrałam wyniki badań z krwi i moczu. Wszystko jest w porządku i w normie, ale wyszedł mi pozytywny wskaźnik różyczki IgG. Niewiele ponad normę, ale jednak. Wychodzi na to że kiedyś chorowałam na różyczkę. Co jest dla mnie czystą abstrakcją, bo ponoć byłam mało chorowitym dzieckiem i wszyscy chorowali a ja do szkoły chodziłam, zawsze 100% frekfencji miałam na koniec roku szkolnego. Więc trochę zdziwiona jestem. Zobaczę co na to doktor powie.
Poza tym w pracy spokój. Szefowa w Holandii na zebraniu zarządu, więc rządzę ja


Czuję się całkiem dobrze. Mam spory apetyt. Pogodziłam się już z tym, że jem więcej. Schudnę po ciąży. Brzuch mnie czasem pobolewa, ale uspokajam się, że przecież macica rośnie. Dużo odpoczywam. Wczoraj nie mogłam się popołudniu obudzić po drzemce. Ale to chyba też dobry objaw. Trochę męczą mnie wzdęcia i zaparcia. Ale trochę jabłek i będzie ok.
Zmykam do pracy

Zdjęcie brzuszka z przedwczoraj - przestaję się mieścić w spodnie


Dziś wizyta popołudniu


Wiadomość wyedytowana przez autora 28 września 2016, 06:57
Wczorajsza wizyta bardzo miła




Od wczoraj też Antek wie, że będzie miał rodzeństwo


Dostaliśmy od doktora skierowanie na badania prenatalne za 3 tygodnie, a ponieważ nasz doktorek jest specjalistą, również będzie wykonywał te padania sam


Poza tym wszystko po woli się normuje i doktor dał mi jasno do zrozumienia, że najgroźniejszy dla naszego maluszka okres minął, że teraz można się pełnoprawnie cieszyć


Czuję się fizycznie dobrze, ale psychicznie chyba nie... Coraz bardziej mnie przytłacza pogoda i brak słońca. Nie tyję - chudnę... wczoraj na wadze było 64,1 kg. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy nie...
Dwa dni temu przeżyłam wielki stres. Bardzo bolał mnie brzuch, tak jak zwykle przed okresem. Nic nie pomagało. Oczami mojej wyobraźni widziałam najgroźniejsze rzeczy. Mój T. nie stanął na wysokości zadania, nic nie pocieszył, nie pomógł, bo sobota wieczór, jak tu nie wypić drinka...



W zeszłym tygodniu byłam na oddaniu krwi na test Pappa. 20 października badanie. Też nie będzie mojego męża na nim. Stwierdził, że nie warto brać dnia wolnego. Z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej mi tak jakoś przykro...
W tym tygodniu nie widzę dobrych rzeczy... wcale...
Zaczęłam ostatni tydzień trzeciego miesiąca. Co się zmieniło? W zasadzie to i nic i dużo. Mam straszne wahania nastrojów. Potrafię rozpłakać się na zawołanie, a za chwilę płakać ze śmiechu aż do bólu brzucha... T. strasznie działa mi na nerwy, a za chwilę znów jest moim miśkiem... taki czas... muszę to przetrwać.
Nie śpię już tak dużo w dzień. Odpoczywam, ale nie śpię. To już duży postęp, bo chęć życia jest o wiele większa.
Co jeszcze... przybieram w pasie, a na wadze wciąż tak samo. W niedzielę było 64,6 kg. Cieszę się bardzo, że nie tyję w zastraszającym tempie.
Zaparcia mnie nie opuszczają, do tego wzdęcia. Ale nie ma jakiejś wielkiej tragedii.
Poza tym wszystko jest w porządku.
Nikt z rodziny jeszcze nie wie. T. zabrania mi się pochwalić naszym szczęściem. Nie podaje żadnego konkretnego argumentu, ale ja milczę.
W czwartek 20-tego jadę na badania prenatalne i zaczynam chyba podświadomie się tym denerwować. Na razie też nie jest źle.
A to ja 14 października (11 tydzień 6 dzień)

Stres rządzi. Tak bym podsumowała ostatnie kilka dni.
Badanie prenatalne: serce bije, zastawki się zamykają, kość nosowa jest, dwie rączki i dwie nóżki są, przezierność 1,9, wyniki w porządku. Maleństwo trochę nie chciało współpracować... Wychodzi na to że wszystko jest dobrze i mogę odetchnąć z ulgą. Doktor powiedział, że najprawdopodobniej będzie dziewczynka

Wczorajszy dzień był bardzo stresujący i dzisiaj powiedziałam szefowej, że doktor chce mnie wysłać na zwolnienie. Potraktowała mnie nie tak jak oczekiwałam, czyli bardzo zimno i krytycznie, powiedziała, że przecież moja praca nie powinna mnie stresować. A wczoraj zadała mi pilną robotę, która podniosła mi ciśnienie, bo miałam dokładnie zaplanowane co będę robić, a jeszcze to... Ja wiem, że jestem tu jedyna, która mogę pracować w tym programie księgowym, ale bez przesady. Nie chcę iść na zwolnienie, nie chcę mojej młodszej koleżanki zostawić w tym wszystkim samą, ale jednocześnie chcę odpocząć, mniej się stresować. Nie wiem co mam robić. Mam kaca moralnego. Zastanawiam się, czy ze mną jest coś nie tak, czy z nią...
A dzisiaj wychodzimy z pracy na kolację i kręgle a potem do klubu potańczyć. Może się trochę odstresuję.
Weekend mogę zaliczyć do udanych. Udało się choć na chwilę zapomnieć o szefowej i jej reakcji. Jeszcze w piątek z nią rozmawiałam. Dziwi mnie jej reakcja, bo niedawno ona była na zwolnieniu a potem na macierzyńskim. Zwolnienie miała od początku ciąży i nikt się mnie nie zapytał, czy dam radę z nowymi obowiązkami i nie dał żadnego dodatku na zastępstwo... No ale ja to nie ona. Podjęłam decyzję, że muszę kogoś poszukać na moje miejsce. Choćby na pół etatu i do końca grudnia / początku stycznia przyuczyć tę osobę do tego co robię, tak żeby w połowie stycznia najpóźniej iść na zasłużony odpoczynek

Jeśli chodzi o ciążę to zaczęłam drugi trymestr


My myślimy o zmianie domu. Wyszukaliśmy oferty i w sobotę byliśmy oglądać dom. Chyba ten wymarzony bo podjęliśmy decyzję o kupnie. Dziś mam umówić spotkanie z agentem nieruchomości na ustalenie szczegółów. Cieszę się, bo zawsze marzyłam o domu na wiosce. Wioska jest przyklejona do naszego miasta, dosłownie mielibyśmy 2 km do linii granicznej naszego miasta. Lokalizacja dobra. Antek nie musiałby zmieniać szkoły, T. miałby blisko do pracy a ja o 4 km dalej niż z obecnego miejsca


W następny weekend jedziemy na Wszystkich Świętych do moich rodziców a potem do mamy T. Zamierzamy im powiedzieć wreszcie o ciąży. Jestem ciekawa reakcji i jednych i drugich

Dziś dzień bez szefowej a jutro delegacja z Holandii przyjeżdża. Czeka mnie pracowity tydzień. I jak tu wyluzować?


Czas ucieka niemiłosiernie. Kiedy mija - nie wiem. Ale leci jak szalony.
Mała (jestem od samego początku przekonana że będzie córka) rośnie i czuję ją z dnia na dzień mocniej - a tak przynajmniej mi się wydaje. Przytyłam w końcu jakiś 1 kg

Rodzice nie wiedzą o naszym stanie i o zbliżającym się wielkimi krokami szczęściu. Zdecydowaliśmy, że powiemy im, kiedy będzie po następnej wizycie, jak poznamy płeć na 100%

Dziś piątek, a w poniedziałek podpisujemy umowę przedwstępną kupna domu. Trzymać kciuki, abyśmy dostali kredyt i zamieszkali tam jeszcze w tym roku

Z szefową doszłam do porozumienia, a tak przynajmniej do wczoraj mi się wydawało. Do wczoraj, bo właśnie wtedy dzieliła podwyżkami i ja dostałam tylko 100 zł




To tyle co u mnie. Zmykam do pracy, bo piątek mnie trochę goni a od przyszłego tygodnia przychodzę do pracy godzinę później


Wczoraj podpisaliśmy umowę przedwstępną kupna domu. Nie ma już odwrotu



U mnie ok. Trochę się dzieje wokół mnie więc jakoś tak temat ciąży w moich myślach oddalił się nieco. Ale tylko troszkę


Czuję się całkiem dobrze. Mam sporo energii. Zapomniałam już co to drzemka po obiedzie, czy zasypianie w pracy. Jedynym moim utrapieniem są dziury w pamięci. Czasem nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa albo analiza danych w pracy zajmuje mi 3 razy więcej czasu niż dotychczas. Mam nadzieję, że jak urodzę wszystko wróci do normy, bo teraz chwilami się czuję trochę głupio



To tyle co u mnie, w pracy trochę luźniej, ale mam wrażenie, że tylko przez chwilkę, bo szefowa jest poza biurem. Jutro wraca, więc się zacznie większy młyn

Kończę 16 tydzień


Wczoraj na wizycie było ciekawie. Nasze maleństwo zdrowe




A teraz niespodzianka, bo będziemy mieli syna




A to zdjęcia z wczoraj:


A wczorajszy dzień w pracy skończył się wojną w domu o pracę. Szefowa wzięła mnie wczoraj na rozmowę w sprawie powrotu do pracy po macierzyńskim. Naciska mnie, żebym wróciła już po 6 miesiącach macierzyńskiego. Nie jestem pewna czy to jest najlepsze rozwiązanie, aby zostawić pół rocznego niemowlaka z kimś obcym żeby wrócić do pracy



I weź się tu człowieku nie denerwuj...
Trzymam kciuki!
No to witam w klubie:)