Dopada mnie przeziębienie!! Mąż przywlókł w zeszłym tygodniu zarazki z pracy i rozdaje, nie wiadomo po co
Na razie boli mnie gardło od wczorajszego wieczora. Poubierałam się i poopatulałam na noc, żeby to wypocić, dzisiaj siedzę w szaliku, piję herbatę z sokiem malinowym i nie wystawiam nosa z domu. Postaram się jak najszybciej podgonić robotę, żeby wskoczyć po południu pod kołderkę, nie damy się z Piotrusiem tak łatwo! Nie z nami takie numery!!
A w ogóle to przyszło już łóżeczko Po pracy Łukasz skręci, to wrzucę zdjęcie
A zdjęcie brzuszkowe będzie jutro, bo dzisiaj jestem niewyględna :p
Weekend natomiast minął bardzo fajnie, leniwie. Wczoraj byliśmy z moim tatą w restauracji na obiedzie. Mama wyjechała na 2 tygodnie do sanatorium, więc biedaczek został sam, ale wspieramy go, radzi sobie jakoś Najadłam się jak szalona, jeszcze dobiłam się tiramisu na deser i było mi cudownie
Mam do dupy dzień, w sumie to cały tydzień mam do dupy. Wiem, że generalizuję, i że tydzień wcale do dupy nie jest, ale w tym momencie tak stwierdzam - do dupy!!
Przeziębienie sobie na szczęście odpuściło, skończyło się na 2-dniowym bólu gardła Wczoraj byliśmy w Ikei, kupiliśmy więcej niż było w planach, więc mamy już prawie wszystko meblowego do pokoju dziecka. Został głównie fotel, wróciła mi jakiś czas temu miłość do Strandmona z Ikei. Kupię go. Tylko granatowego, zmieniłam koncepcję z szarego na granatowy Odkładam na niego z dodatkowo zarabianej pasywnie kasy, już brakuje mi tylko 58 dolarów, czyli jakieś 175zł i będzie mój! Małe marzenia trzeba spełniać, bo to one są często powodem naszego codziennego szczęścia, taka moja polityka
A kwestie "do dupy" dotyczą w sumie wyłącznie pracy, bo mam taki beznadziejny tydzień, że ciągnie mi się jeden projekt, w którym wymyślają ciągle jakieś głupie zmiany i poprawki, nastrój już jest nerwowy i mnie to wkurza. Do tego jeden klient mi się dzisiaj wycofał, kij z tym, że się wycofał, ale oczywiście musiał sobie ulżyć pod moim adresem jakim to jestem grafikiem na niskim poziomie. A kij mu w oko, no ale mnie wkurzył. Wczoraj mnie nie było cały dzień bo byliśmy w Warszawie, to oczywiście kryzys za kryzysem, jak wróciłam o 19-tej to jeszcze pracowałam do 23-ciej, żeby to nadrobić. I kumulacja tych tematów plus jakieś tam jeszcze pierdoły wystarczą, żeby zwyczajnie chciało mi się płakać z tej bezsilności Jeszcze boli mnie głowa i zapłaciłam dzisiaj ZUS, a to co miesiąc jest przykry dzień
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, że coś mi się może uda i w ogóle będzie fajnie. Dzisiaj mąż będzie przyklejał listwy w pokoju Piotrusia, może zdąży jeszcze skręcić jakiegoś mebla, na tym wątku się lepiej skupię.
I spóźnione zdjęcie z 23 tygodnia, gdyż już dziś jesteśmy przecież w 24
Aaaaaaa, wyskakuje mi pępek!!
Przyczaiłam dziś w lustrze, że mój pępuszek zbiera się do wywrócenia na lewą stronę, bleee :p Jeszcze mu troszkę zejdzie, ale ruszył
Pokoik przeszedł na kolejny etap - meble są poskręcane! Skręcaliśmy wczoraj do 2-giej w nocy. Tzn. mąż skręcał, ja dotrzymywałam dzielnie towarzystwa i skracałam w 5 podejściach zasłony bo jak jakaś ułomna nie mogłam raz a dobrze tego zmierzyć :p Dzisiaj przyjechał teściu, żeby chłopaki skończyli układać deski na tarasie, więc Łukasz chciał pokazać pokoik synka w jak najbardziej zaawansowanym stadium Nabiera to już wszystko wyglądu, teraz wkraczam ja! Czyli dodatki, ozdoby, obrazeczki, firaneczki, tkaniny, poduszeczki Więc tak chyba myślę, że tutaj wrzucę efekt jak już będzie fotel i trochę dekoracji, żeby był większy konkret
Ale ale, moje drogie, jest jeszcze jeden bajer Rok temu postanowiłam nauczyć się szydełkować. Jako że akurat się wtedy rozchorowałam jesienią, to miałam na to chwilkę czasu leżąc w łóżku i postanowiłam zrobić koc z "kwadratów babuni" - podstawowego questa początkującego szydełkowca No i dziergałam sobie to, dziergałam, narobiłam tych kwadratów z 50 i skończyła mi się włóczka. Obliczyłam ile jeszcze potrzeba mi włóczki i tych kwadratów na pełnowymiarowy koc i mi się odechciało No i te zrobione kwadraty przeleżały sobie rok i mi się o nich przypomniało kilka dni temu! Więc zebrałam je do kupy i połączyłam w mały kocyk dla Piotrusia Wyszedł taki ok. 50x95cm, więc już kawał koca, że tak powiem
Nie jest idealny, niektóre kwadraty są troszkę koślawe, widać od nich zaczęłam, ale jest mój! Od mamusi dla syneczka Jak się nie rozleci to będzie fajnie
A dzisiaj zapowiada się sympatyczny wieczór, wpada moja siostra z mężem i tatuś i będziemy razem z teściem i moim mężem oglądać mecz. Ten co to takie to ważne, czy coś, Polska-Niemcy w każdym bądź razie :p Mnie interesuje tylko to, żeby zrobić pizzę i ją zjeść
A no i dziękuję za słowa otuchy przy ostatnim poście, jesteście kochane :* Na szczęście takie dołowate dni zdarzają mi się rzadko, więc szybko wróciłam na pozytywne tory
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2014, 17:22
Poniedziałek, jak na poniedziałek, minął mi całkiem znośnie, aż miło Zrobiłam co miałam mniej więcej zrobić, zamontowałam gniazdka i włącznik w pokoju dziecka, bo mąż miał to zrobić w piątek i nie zrobił, teść (elektryk) miał to zrobić w sobotę jak przyjechał i nie zrobił, to się w końcu sama wzięłam Taras oczywiście przez weekend nie został skończony, bo szło chłopakom jak krew z nosa. Szlag mnie trafiał jak na nich patrzyłam, a oni stali nad 3 ułożonymi deskami i zastanawiali się jak tu najlepiej będzie przymocować listwę wykończeniową na końcu. Nosz... trzeba lecieć z deskami a takie pierdoły na koniec zostawiać!! A tu ciągle jeszcze przerwa na kawkę, przerwa na herbatkę, chwila na ponarzekanie, że "dzisiaj to my tego nie skończymy". No myślałam, że ich walnę :p Gdyby nie to, że nie mogę, to bym sama te deski zaczęła nosić, żeby to przyspieszyć. Od maja mamy taras rozgrzebany i miał być już gotowy! A tu znowu kolejny tydzień czekania, o ile tata będzie mógł przyjechać w następny weekend. Faceci, wrrrr ;] Z moją mamą bym to szybciej zrobiła ;P
Klosza w pokoju dziecka też oczywiście mi nie powiesili. Ale sama się nie biorę bo z moim szczęściem wwiercę się w jakiś przewód, z resztą i tak przeraża mnie wiertarka :p
Przyszła mi dzisiaj paczka ciuszków wylicytowana na Allegro, jakie słodziutkie są te różne maluśkie buciki Sporo trafiłam w tej paczce super ubranek, trochę po prostu fajnych i dosłownie kilka takich "a, mogą być", więc wyszło nieźle Nie ma to oczywiście jak nówki, ale te są też w dobrym stanie, więc jako uzupełnienie garderoby Piotrusia się przydadzą
Zdjęcie z aktualnego tygodnia (niewiele się różni brzuchowo od poprzedniego, bo poprzednie było robione w czwartek, a dzisiejsze dzisiaj )
I zrobił mi się już kolejny rządek całokształtu
Czekam sobie teraz do piątkowej wizyty u lekarza, jutro idę sobie machnąć badania. Dobrze, że już za kilka dni ta wizyta, bo mi ostatnio ludzie takie straszne ciążowe historie opowiadają, że z przyjemnością upewnię się, że u nas wszystko jest okej :p
Postanowiłam wrzucać trochę na luz z pracą (ta, już to mówiłam kilka razy ) i ogarniam wszystko zaplanowane najszybciej jak się da, a potem sobie odpoczywam, sprzątam, gotuję, czy tam coś Dzisiaj udało się pracować tylko do 13-tej Po obiedze jeszcze co nieco ogarnęłam, ale to kilka formalności, więc nie jest źle! A to poniedziałek przecież
Lubię teraz sobie leżeć w Piotrusiowym pokoju, relaksuje mnie to
W ogóle to bawi mnie to, jak idę gdzieś, gdziekolwiek, i ludzie kompletnie niedyskretnie gapią mi się na brzuch A niech się gapią! Jestem z niego dumna i będę nim machać do lutego A najfajniej jest w sklepie w kasie, czy w aptece, jak sprzedawczyni/sprzedawca odpowiadając "dzień dobry" kieruje to najpierw do mojego brzucha a potem łapie kontakt wzrokowy Warto na takie coś czekać
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2014, 18:04
Byłam dziś u doktorka Mój mały przystojniaczek waży już 675 gram i ma się bardzo dobrze W robionych w tym tygodniu badaniach wyszedł mi lekki spadek HGB, RBC i HCT i śladowe ilości leukocytów i erytrocytów w moczu, ale generalnie wszystko w normie, na podbicie hemoglobiny dostałam tabletki i będzie git Następna wizyta za 3 tygodnie, w międzyczasie będę robić test na obciążenie glukozą. Mam nadzieję, że się przy tym nie porzygam ani nie zemdleję ani nic z tych rzeczy, koniecznie biorę ze sobą męża albo przyjaciółkę, bo sama nie wysiedzę
Wagowo nic się nie zmieniło u mnie od ostatniej wizyty, łącznie od początku ciąży przytyłam 4 kilo Lekarz mówi, że bardzo dobrze, dziecko rośnie jak trzeba, więc im mniej będę się roztywać z obżarstwa tym lepiej
Jutro przyjeżdża teściu kontynuować słynny już taras, który wygląda na razie tak:
Zostało jeszcze tyyyyyyyyyyyyyyyyyleeeeeee. Mąż w ciągu tygodnia nawet go nie dotknął. Podobno ma przyjechać też teściowa, super ;] Generalnie to ja ją naprawdę bardzo lubię, lubię jak przyjeżdżają, ale jak chłopaki będą pracować, to ja zostanę z nią sam na sam na caaaaałą sobotę. Będzie mi się pałętać po kuchni, co mnie zwyczajnie irytuje i krępuje, będzie chciała pomagać przy obiedzie, a ja nie lubię jak mi się którakolwiek mama wtrąca w garnki :p Jeszcze jest nadzieja, że się rozmyśli, bo się zastanawia, więc zobaczymy Bo szczerze mówiąc wolałabym sobie sobotę przebimbać, odpocząć, podłubać coś na szydełku, pełen relaks, a nie zabawiać mamusię i oczywiście ogarnąć lekko dom na jej przyjazd.
Wczoraj przepuściła mnie kobitka w kolejce do kasy w Biedronce! Pierwszy raz mnie ktoś przepuścił ze względu na mój brzucholek A w ogóle mały cynk - w Biedronce trafiłam przedwczoraj na fajną koszulę nocną ciążową/do karmienia za 13zł! Ładniutka, granatowo-szara. Niestety nie w każdej Biedronce one są, bo jak byłam w drugiej wczoraj to nie było nawet śladu. Więc to musiało zostać z kiedyś tam
Dzięki mojemu brzuszkowi uważam już sezon wytaczania się z samochodu za otwarty Już nie ma wyskakiwania z gracją, powoli wkracza logistyka - najpierw nogi, przekręcić się i się podnieść Golenie nóg też już jest trudniejsze, nie wspominając o innych częściach ciała :p
Wczoraj wieczorem jak puszczałam muzykę Piotrusiowi to tak tańczył i się przekręcał, że miałam normalnie fale Dunaju na brzuchu I wołam Łukasza, bo siedział przy komputerze, krzyczę żeby szybko przyszedł to zobaczyć, no ale ten oglądał jakieś filmiki piłkarskie i oczywiście "zaaaaraaaaz", no a zanim przyszedł to występ się skończył, jego strata ;]
Wczoraj byliśmy w kinie na "Służbach specjalnych". Nie załapałam zbyt dokładnie ogólnej fabuły, takie polityczne filmy są dla mnie za trudne :p Ale był popcorn, więc było fajnie Byliśmy też przed kinem sobie coś zjeść i akurat w knajpie była promocja na sushi, ale nie mieliśmy tyle czasu, żeby na nie czekać. Nie mniej jednak jak się napatrzyłam to mnie naszła taka chcica, że jutro na kolację koniecznie robię sushi Już jakiś czas nie robiłam, w ogóle ograniczam teraz w ciąży sushi, nie zamawiamy w ogóle, a jak robię to niestety dla siebie wersję bezłososiową lub ze smażonym łososiem (no bo nie ufam jednak do końca tym marketowym rybom). Ale sam smak ryżu z nori i warzywami mnie też zaspokaja
W ramach małej rozpusty zrobiłam też przedwczoraj sobie tiramisu w pucharkach Pełnej wersji w dużym naczyniu bym nie zjadła (nie wypada :p ) i by się zmarnowało, więc sobie machnęłam 1/3 porcji i wyszły 3 pucharki, mniaaaammmm, jeszcze mi na dziś jeden został
A mąż wziął się dwa dni temu za wieszanie klosza w pokoju dziecka. Nabluzgał się przy tym niemiłosiernie, stwierdził, że kabel jest za długi i nie mógł go wpakować w tę puszeczkę przy suficie, więc go obciął. Tylko, że jak go obciął, to te druciki nie miały już wtedy takiej metalowej nakładki, żeby wtyknąć je w tę taką kosteczkę :p więc znowu się nabluzgał, no ale zamontował, zawiesił, przykręcił żarówkę i... nie działa ;] Więc teraz czekamy do jutra aż teściu przyjedzie ze swoim elektrycznym sprzętem i zaciśnie te kabelki i to naprawi, dżizas :p
Strasznie podoba mi się sweterek, który dorwałam na Allegro
Będzie mały elegancik
A pokój Piotrusia wygląda na razie tak:
Jeszcze jest trochę pusto, ale jestem na etapie kupowania ramek na obrazki, które zawisną nad łóżeczkiem, komodą i gdzieś tam jeszcze (w tym mieście to nie jest takie proste znaleźć 3 ramki białe 30x40cm, mam jedną, szukam kolejnych dwóch ). I ogarniam sobie prześcieradło i falbankę do łóżeczka, tylko też oczywiście dylematy mam ze wzorem tkaniny jak nie wiem, ach ten perfekcjonizm No i firaneczka zawiśnie, tylko muszę jakąś kupić, bo chcę nową, znudziły mi się te co mam w domu
A i jeszcze porządeczek w szufladzie z "bielizną" dziecięcą - body, pajacyki, itp, perfekcyjna pani domu byłaby ze mnie dumna
Wiem, że wystarczą potem 3 dni z dzieckiem, żeby z tego porządku nie było śladu, ale na start jest przynajmniej ładnie
A wczoraj w Lidlu były kombinezony zimowe dla maluchów (rozmiar 62/68), kupiłyście sobie? Ja się wahałam, miałam w sumie nie brać bo mam już kilka, ale Łukasz zadzwonił do mnie w ciągu dnia bo go naszło i mówi "Jeeedź!!! Jedź i kup!!" No to pojechałam i oczywiście już nie było w moim Lidlu :p Ale pojechałam do drugiego i wygrzebałam spod tych kurtek ostatnią sztukę! Jestem miszcz I teraz mam już kombinezony chyba na każdy rozmiar, więc jesteśmy gotowi na zimę
Wszystkie misiowe mają uszka Ten pierwszy granatowy jest mega cieplutki, rewelacja
A to po prawo to wyszydełkowany kosz, zgubiłam po drodze na niebieskiej części kilka oczek, więc wyszło trochę śmieszne z kształtu Ale trening czyni mistrza, drugi będzie lepszy
No i dojdzie w pokoju już niedługo fotel i do niego będzie granatowa pufka pod nogi (ale nie ten podnóżek od kompletu). Stanie tam między łóżeczkiem a regałem I jeszcze takie pierdoły jak więcej książek na regał, jakieś tam maskotki, może jakaś półka wisząca, narzutka/koc na duże łóżko, pojemniki na pierdoły i zabawki, i będzie już fajniutko
Troszkę się rozpisałam, sorki, ale miałam chwilę na większą relację Znaczy się, że jest piątek i nie chce mi się pracować
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 października 2014, 11:25
Zaatakowałam dzisiaj znowu Selgrosa, bo znowu dali te tanie ciuszki - pajace po jakieś 9zł, a body po niecałe 5zł Teraz byłam sprytniejsza i wpadłam w pierwszy dzień promocji więc był duży wybór Kupiłam też przy okazji kurteczkę/płaszczyk krótki z wcięciem w idealnym miejscu pod biustem, czerwony, za 98zł! Będzie w sam raz, przechodzę w nim teraz ciążową jesień-zimę i nawet jak potem będzie za duży to i tak się zamortyzuje :p a nie wiadomo, może się potem znowu przyda
Oto fajne zdjęcie, jakie zrobiłam sobie z siostrą
Taras w weekend został PRAWIE skończony, bo oczywiście nie może być idealnie. Zostało dosłownie 3 deski do położenia, ale zabrakło takich klipsów, które ja oczywiście dokupiłam w piątek, ale okazało się, że dali mi za jasne ==' A w weekend nieczynne. No ale efekt już jest megaaaaa, strasznie mi się podoba
Ostatnio coraz częściej dokucza mi takie ciągnięcie (to chyba wiązadła?) głównie z prawej strony, jak się noga zaczyna, no w kroku praktycznie no Jak dłużej pochodzę, albo jak wstaję, a najgorzej to jak się w nocy przekręcam, na 3 etapy muszę sobie ten manewr rozdzielać :p Wspomniałam o tym w zeszłym tygodniu lekarzowi, no ale powiedział właśnie, że to się te wiązadła rozciągają bo jest nacisk i żeby się nie martwić. No to się nie martwię i sobie stękam
Wczoraj byłam jeszcze na małej objazdówce z siostrą i mamą po sklepach dziecięcych i kupiłam trochę pierdół oraz chustę. Ćwiczyłam na Funi
Rodzicielstwo bliskości na nią działa, bo mi zaczęła w tym drzemać
A oto moje zdjęcie z tego tygodnia:
I w ogóle to muszę sobie pofarbować włosy, bo niedługo odrosty przejdą mi w efekt ombre :p Ale tak jakoś mi się ostatnio nie chciało, a że ogólnie to w oczy się nie rzuca...
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:54
We wtorek stuknie mi studniówka - 100 dni do terminu
Byłam dzisiaj na teście obciążenia glukozą, ale się wynudziiiiiłaaaaaam przez te ponad 2 godziny Wzięłam sobie książkę i iPada, ale z senności i głodu nie chciało mi się ani czytać ani nic, więc tak sobie głównie przesiedziałam patrząc w ścianę :p Mąż mnie zdradził i pojechał sobie do KFC coś zjeść, a potem najedzony dotrzymywał mi spokojnie towarzystwa
Sama ta glukoza nie jest zła, przereklamowane to wszystko Strasznie słodkie, aż gryzie w gardło od tego cukru, ale normalnie do wypicia bez problemu. A wyniki wyszły też ładniutkie, całe szczęście, nie trzeba będzie tego powtarzać :p Piotruś na tę końską dawkę słodkiego zareagował kilkoma mocniejszymi kopniakami, ale ogólnie był grzeczniutki
No i dzisiaj kupiliśmy ten mój wypatrzony wymarzony wózek Okazało się, że bez problemu fotelik Recaro się do niego wpina, są adaptery typowo do tej marki, więc wzięliśmy 2w1 i te adaptery Wózek jest niezmiennie piękny, leciutko chodzi, ma dobrą amortyzację, długą gondolę, składa się go jednym palcem, ma skrętne koła - parkuje się na raz, rewelacja I mieści się bez problemu z gondolą do mojego 3-drzwiowego Clio
A przedwczoraj skończyłam robić pufę do pokoju Piotrusia Będzie pod nogi do fotela. Fotel kupimy w listopadzie przy najbliższej wizycie w Warszawie w Ikei i będzie komplecik
W czwartek zaczynamy szkołę rodzenia, mąż średnio zadowolony, gdy uświadomił sobie, że teraz w czwartki są mecze Ligi Mistrzów czy tam innej Ligi A tu cztery czwartki z rzędu zajęte gadaniem o porodzie i niemowlaku I dobrze mu tak!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:53
Jeszcze 100 dni!! Można odliczać
My na dzień dzisiejszy:
Z okazji takiego ładnego checkpointa kolejna malutka sesyjka
A tak poza tym to nic u nas nowego ciekawego, tydzień mi leci całkiem sympatycznie, od wczoraj jest śliczna pogoda, świeci słońce, nic tylko wziąć się wreszcie za umycie okna tarasowego, bo pisać po nim można ;P No ale tak jakoś...
Piotruś rozwala się po całym brzuchu, kopie z każdej strony, bestia mała Na wadze coś tak jakby szykował się piąty kilogram, ale się jeszcze waha
Wczoraj jeszcze mnie mąż rozczulił smsem w ciągu dnia:
Prosto w serce, w moją ciążową wrażliwość Taki sms wystarczy, żebym miała łzy w oczach
Miłego dalszego tygodnia Wam życzę!
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:53
Wczoraj zaczęliśmy zajęcia w szkole rodzenia Szkoła sama w sobie średnia, słabo zorganizowana. Część teoretyczna jest w takiej jakby poczekalni, krzesełka ustawione w kółko (a raczej dwa rzędy na przeciwko siebie, bo wąsko) i położna opowiada, a potem część praktyczna w równie małej salce, gdzie na środku jest stół, na nim lalka-dziecko i po kolei ćwiczy się różne rzeczy. A potem stół jest wynoszony, rozkładany dywan i ćwiczenia oddechowo-gimnastyczne. Ale położna sama w sobie super, ciekawie opowiada, dużo pokazuje, więc nadrabia za tę część organizacyjno-wizualną Ćwiczyliśmy na "dziecku" m.in. przystawianie do jednej i drugiej piersi, trzymanie do odbicia, reakcji na zakrztuszenie, fajnie było Już coraz bardziej nie mogę się doczekać naszego dzieciątka, instynkt macierzyński przy tej lalce mi się daje we znaki
Mąż wziął sobie bardzo do serca rady położnej dotyczące żywienia ciężarnej i podobno będzie mnie teraz pilnował, się zczaił :p Od początku mu o tym trułam to jakoś się nie przejmował, a teraz zadziałał autorytet Już jest zarządzenie, że na obiad mam zrobić dzisiaj rybę, on zrobi zakupy, żeby kupić ciemne pieczywo, warzywa, itd. A ja, jedyne o czym wczoraj wieczorem po tej szkole myślałam, to żeby kupić czekoladę z całymi orzechami i ją w całości wpałaszować I tak też zrobiłam :p
Mam nadzieję, że przyswoi sobie też inne zalecenia położnej Że trzeba mi pomagać w sprzątaniu, nie denerwować, wyręczać z odkurzaniem i że jak mówię, że nie mam siły, coś mnie boli, to dać mi spokój :p
Kurcze, już prawie trzeci trymestr Teraz to już naprawdę poleciiiii
Trochę ostatnio zaniedbałam ogarnianie Belly, skupiłam się na moim freelancersko-mamowo-ciążowym blogu - http://freelancemama.pl (jakby któraś chciała zerknąć to zapraszam ).
Ale oczywiście cały czas kontynuuję cotygodniowe zdjęcia:
Piękny jest ten tydzień, słoneczna pogoda, tak jak obiecałam zwalniam trochę z pracą, więc mam większy luz psychiczny Pozwoliłam sobie nawet dzisiaj na siedzenie w ciągu dnia na kanapie, popijając koktajl owocowy i czytając książkę! Taki luksus kobiety pracującej! Mam nadzieję, że uda się utrzymać mniej więcej takie luźniejsze tempo, bo w listopadzie, grudniu i styczniu chciałabym się skupić w 90%-tach na ciąży, sobie, dziecku, na zwalnianiu obrotów i takim lajcikowym cieszeniem się tą końcówką
W piątek wizyta u lekarza, zobaczymy jak tam synalek sobie rośnie I jadę w piątek do Warszawy, bo w sobotę mamy małe "Baby Shower" u mojej siostry, gdyż zostało jej 38 dni do porodu! Jejku jejku jejkuuuuu będzie się już niedługo działo
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:52
29-ty tydzień, za tydzień stuknie 30-sty, o matko, o matko, o matkooooooo :p
Co tam u nas nowego... Długi weekend miał być fajny, wesoły, luźny, przyjemny i totalnie relaksujący, ale wszystko się pogmatwało i praktycznie nie odpoczęłam. Pojechałam w piątek do Warszawy do siostry na tę posiadówę baby-showerową, było fajnie, pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i fajnie było nie mieć kaca na drugi dzień po takim babskim wieczorze W niedzielę koło południa wróciłam do domu do Radomia i wieczorem z powrotem pojechałam z mężem do Warszawy do teściów, bo w międzyczasie w sobotę zmarła ciocia z rodziny Łukania. Miała tylko 46 lat, była 6 lat po ślubie, starali się nawet jeszcze o dziecko, mieli zmieniać mieszkanie, mieli plany... No i rak zabrał ją w miesiąc, nie dając nawet szans na walkę A tak kurcze kochała życie, była tak mega pozytywną osobą... Więc dalsza część weekendu minęła dość nostalgicznie, w poniedziałek pojechaliśmy do Siedlec na pogrzeb. I z weekendu na leniuchowanie został mi tylko wtorek, ale wzięłam się za prasowanie, zaraz rozbolał mnie krzyż i tyle tej błogości
Dzisiaj mamy szkołę rodzenia, to już przedostatnie zajęcia. Jeszcze tylko potem przeżyć sobie piątek i znowu weekend, nigdzie się nie ruszamy, będę się lenić!
W zeszły piątek byłam u lekarza, wszystko jest w porządku, szyjka zrobiła się troszkę bardziej miękka, ale jest cały czas długa, ma ponad 4cm, więc trzyma dobrze ciążę. Piotruś w piątek ważył 1 kilogram i 70 gram Jest ułożony główką w dół i jak lekarz jeździł głowicą po brzuchu to Piotruś celował kopniakami centralnie mu w tę głowicę Mój syn, wredniacha! Następna wizyta 28 listopada, a w międzyczasie standardzik - morfologia i mocz. Zobaczymy jak tam ma się moje żelazo. Ostatnio mój mąż niepotrzebnie powiedział swojej mamie przez telefon, gdy pytała jak się czuję, że boli mnie żołądek. No bo czasem boli od tych tabletek z żelazem, gdyż lekarz każe brać je w odstępach co najmniej godzinnych od jedzenia, żeby się przyswoiło i uprzedzał że będzie boleć. No a ona zaraz poprosiła mnie do telefonu i jak to ona, samozwańczy ordynator i specjalista wszystkich dziedzin, a w rzeczywistości jedynie księgowa kazała mi odstawić tabletki i (co już słyszałam milion razy przez te 5 lat, które ją znam) jeść biały ser z dżemem porzeczkowym, bo ona tak jadła jak była w ciąży z Łukaszem. Ta, już rzucam :p Więc już wyuczonym sposobem skończyło się na "tak, tak, mamo, zobaczymy jak zrobię badania, pewnie masz rację"
Jakoś ze dwa dni temu Piotruś tak mi szalał w brzuchu, kopał po jakichś różnych narządach, że aż momentami bolało :p Ale przynajmniej wiem, że coś tam z prawej strony jest, że se w to kopie Przywala też sympatycznie w pęcherz, kopie pod żebrami, także ma się bardzo dobrze
I zdjęcie z poprzedniego tygodnia:
Wczoraj miałam jeszcze chwilę triumfu w Lidlu, bo była meeeeega kolejka, stałam sobie grzecznie na końcu, a kasjerka mnie przyuważyła z daleka i do mnie woła "niech Pani nie stoi, tylko przejdzie na początek!". Ludzie lekko oburzeni, że jak to tak, że oni przecież czekają, a ta ich zgasiła spokojem, że to nie jest przecież codziennie a pani w ciąży nie może stać Przy okazji dowiedziałam się, że sąsiadka 3 domy dalej też jest w ciąży (ma już dwójkę dzieci, jedno na oko z 15-16 lat, a drugie ze 12, więc ciekawe czy planowane czy tak wyszło ) to pewnie się zakumplimy spacerując z wózkami Ona stała ze swoją mamą czy tam teściową, starszą już kobietą, też w tej kolejce i ta mama oburzona mówi, że tutaj córka też jest w takim stanie, więc jak to tak! A kasjerka na to, że u tej nie zauważyła a u mnie z daleka dostrzegła, ale nie ma sprawy, żebym stanęła sobie po prostu za tamtą. I jak doszłam do nich, zczaiłam się, że to sąsiadki, więc mówię radosne "dzień dobry" a ta babcia z takim fochem tylko "dzień dobry..." A goń się stara babo
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:52
Kończymy dzisiaj 29-ty tydzień, jutro kończymy szkołę rodzenia, kurcze, etap za etapem, tydzień za tygodniem, już tak niewiele czasu zostało!
Ciuszkową wyprawkę mam już chyba kompletną, jeszcze przejrzę to podczas prania, bo sama się pogubiłam Więc zostają tylko te dodatkowe pierdoły no i rzeczy do porodu.
Brzuch już nieźle ciąży, najbardziej odczuwam to na dłuższych shoppingach :p Lubię sobie czasem połazić po sklepach, tak po prostu, bez pośpiechu ze 3 godzinki, a tu kurcze po 15 minutach już nie mam siły, bo mnie ciśnie, ciągnie w pachwinach i w ogóle chodzę żółwim tempem :p A tu przecież trzeba się rozejrzeć za prezentami świątecznymi. Chciałabym zamówić wszystko zawczasu przez internet ale nie mam kompletnie pomysłów na nic konkretnego, więc chyba dupa
Nie mogę się doczekać Świąt Uwielbiam tę atmosferę, a w tym roku jeszcze będą to ostatnie święta w mniejszym gronie Jak na złość, w tym roku wypada nam Wigilia u teściów (demokratycznie lecimy na zmianę), a teść pracuje w Wigilię do 22-giej i cały pierwszy dzień Świąt No ale zajrzymy przynajmniej bez spiny do mojej siostry, która już powinna wtedy być pełnoprawną mamusią, a potem do teściów Na pasterkę i tak się w tym roku raczej nie wybiorę, bo nie wydaje mi się, żebym dała fizycznie radę, więc możemy się wziąć później za to jedzenie
Brzucholek mój w tym tygodniu wygląda sobie tak:
Jakoś tak pod innym kątem chyba ustawiłam aparat, bardziej z góry, więc ciężko porównać do poprzedniego :p Tak czy siak, piłka do noszenia jest spooooora
Mój mężuś się ostatnio zachwyca moją figurą, co pozytywnie wpływa na mój nastrój
A w przyszły piątek wizyta u lekarza, szybko mi leci czas między tymi wizytami co 3 tygodnie Na ostatniej wizycie waga wreszcie ruszyła i jestem aktualnie 5,5 kilo do przodu Tzn. byłam, zobaczymy jak będzie teraz i czy przypadkiem moja faza na czekoladę Karmellovą się tam nie uwidoczni ;p
W pokoju Piotrusia dorzucam systematycznie jakieś dodatki, stoi już fotel, komponuje się przepięknie Wisi firanka, trochę obrazków, jest już naprawdę przytulnie Nie kupiłam jeszcze prześcieradeł i falbanki do łóżeczka, bo ciągle nie mogę się zdecydować na wzór, mimo że oglądam te same 50-ty raz! Jak dopnę ten temat to zrobię aktualne zdjęcia i się pochwalę Ale już teraz uwielbiam spędzać tam czas Kupiłam też elektroniczną nianię z monitorem oddechu, na Allegro używaną, więc tanio Sprawdziłam zasięg niani i na szczęście łapie pięknie bez zakłóceń w caaaałym domu, przetestowałam od strychu po piwnicę i we wszystkich kątach Obawiałam się tego, bo jest u nas trochę ścian, w sumie 3 kondygnacje plus półpiętra, ale AngelCare daje radę ))
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2014, 07:51
Jest grudzień, wreszcie! Chyba jednak nie lubię listopada, a raczej przez ostatnią pogodę był średni i chandro-sprzyjający. Mój ogólny zapał do wszystkiego walczył z jesiennym dołem energetycznym i tak oto nic mi się nie chciało Dzisiaj nastał grudzień i jak ręką odjął - wzięłam się za zaległe prasowanie, wymieniłam żarówkę w łazience, która czekała na to już chyba ze 4 tygodnie :p Będę też startować z praniem ubranek dziecięcych
Zaległe zdjęcie z zeszłego (30) tygodnia:
Jutro zrobię aktualne, bo już ciemno i nie mam siły, krzyż mi pęka od tego prasowania
W piątek byłam u lekarza, ach jak ja lubię te wizyty Piotruś waży już 1600g, rośnie sobie grzecznie i proporcjonalnie, adekwatnie do swojego wieku, wymiarowo był tak na 30/31 tydzień. Lekarz stwierdził, że pięknie znoszę tę ciążę i żeby tak trzymać W moczu wyszły znowu jakieś leukocyty, ale powiedział, że to prawdopodobnie wina próbki bo dziwny wynik, więc mam po prostu powtórzyć badanie na następną wizytę. A morfologia podobna do poprzedniej, żelazo stanęło, dalej nie leci, jest dobre
Lekarz zalecił też profilaktyczne liczenie ruchów od dzisiaj. Między godziną 9 a 21 dziecko powinno się odczuwalnie ruszyć co najmniej 10 razy I każde pojedyncze kopnięcie liczymy jako jeden raz, natomiast taką kotłowaninę i wiercenie się liczy się też jako jeden, dopiero jak między jednym kotłowaniem a drugim jest co najmniej 15 minut przerwy, to liczymy następne. Jak na razie licząc mniej więcej od weekendu Piotruś bije normę 3-krotnie Mam nadzieję, że będzie cały czas taki ruchliwy, bo jak przez 2-3 dni będzie mniej niż 10 ruchów to trzeba jechać na KTG. A tego mi się nie chce
Mam natomiast inny jeden mały dyskomfortowy problem - zatkane prawe ucho Od jakichś 2-3 tygodni budzę się z zatkanym uchem, zanim się rozkręcę, umyję i ogarnę to się odtyka, a potem rano z powrotem zatkane. I tak w kółko. A wczoraj rano jak mi się zatkało to tak do tej pory jest zatkane wyczytałam, że to zmiana ciśnienia płynów w organizmie w ciąży i że przejdzie po porodzie, lub z fartem wcześniej. Ja dziękuję być tak półgłucha przez 2 miesiące jeszcze :p Jak nie odetka mi się przez kilka dni to pójdę do laryngologa, chociaż pewnie za wiele nie zdziała jeśli to to ciśnienie. Bo ucho mnie nie boli, woda mi tam nie naleciała, wydaje mi się, że jest czyste :p nie przewiało mnie, kataru też nie mam. Próbowałam zatykać nos, kichać, ziewać, przełykać ślinę i niiiiiic / Miała któraś z Was może takie coś?
Lekarz polecił mi jeszcze, żebym zapisała się na ćwiczenia dla ciężarnych, żeby sobie wzmocnić mięśnie. Dał mi namiar na jeden klub fitness, w którym są takie zajęcia i kobiety na nie chodzą, obczaję sobie może, bo pierwsze zajęcia są gratis Przed ciążą chodziłam regularnie przez ponad rok na zumbę, więc i tak nie jest ze mną aż tak źle, ale trochę ruchu i rozciąganka nie zaszkodzi
A wagowo jestem aktualnie 6 kilo do przodu względem wagi sprzed ciąży. Podoba mi się ten wynik, może przez ostatnie 2 miesiące mi żadne 10 kilo nie strzeli dodatkowo
Natomiast moja siostra już niedługo rodzi!! Termin ma na 13 grudnia, ale byłam u niej w sobotę i na moje oko, jak dociągnie w dwupaku do końca tygodnia to i tak będzie dobrze Brzuch już jej opadł, miewa już jakieś nieregularne skurcze, wczoraj ją za przeproszeniem przeczyściło, także coooooś się dzieje W środę idzie na KTG bo chodzi co tydzień (ze względu na wysokie czasami ciśnienie) to zobaczymy, może już ją zatrzymają Także na dniach spodziewam się zostać ciocią A do mojego terminu zostało jeszcze piękne 66 dni
Rozwinęłam ostatnimi czasy moje szydełkowe skrzydła i powstała taka oto karuzelka nad Piotrusiowe łóżeczko:
Tutaj jest więcej zdjęć: Klik
I jeszcze zrobiłam takie cieplutkie emu-buciki
No i tak to leci A jakie macie plany na sylwestra, ciężarne dziewczyneczki? Nie poszalejemy sobie w tym roku, oj nie poszalejemy...
My wybieramy się z moimi rodzicami do teatru a potem jakiś symboliczny szampanik (ja oczywiście Piccolo) i tak sobie spokojnie posiedzimy
Miłego tygodnia Wam życzę!
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2014, 16:03
63 dni do porodu
Odzyskałam słuch!!! Poszłam dzisiaj do laryngologa bo nie pomagały mi krople ani spray i mi strzykawką głęboko w uchu wypłukał wodą z czymś i poszłooooo, jaka ulga Dzięki Wam za rady! :*
Wzięłam się w tym tygodniu za pranie ubranek dziecięcych, teraz trzeba będzie to poprasować i poukładać należycie Z każdym wyprawkowym zakupem i wyprawkową czynnością czuje się już tę powagę sytuacji i zbliżający się z każdym dniem termin
A tak poza tym to chyba nic ciekawego Siostra nadal w dwupaku, KTG jeszcze nie wykazuje akcji porodowej. Jeśli nie urodzi do terminu (do przyszłego piątku) to od razu biorą się za wywoływanie, bo na Karowej w Warszawie nie bawią się w przenoszenie terminów :p Więc siostra bierze się za domowe sposoby na przyspieszenie porodu, bo lepiej, żeby się samo zaczęło
A mój Piotruś jest pełny energii i rozrabia w brzuchu. Wczoraj wieczorem miał taką czkawkę, że aż mi cały brzuch podskakiwał I ostatnio jego ulubioną czynnością jest kopanie w materac łóżka, gdy leżę na lewym boku, aż mnie to w nocy budzi, niedobrzelec mały
Dzisiaj jest u mnie śliczna pogoda, słońce świeci mi prosto w okno, jest około 0 stopni, pozytywnie A na obiad sushi! Chodzi znowu za mną od kilku dni, więc nie idzie tego zlekceważyć
Nie wiem czy weekend nie szykuje się znowu wyjazdowy Tydzień temu byliśmy u teściów bo były imieniny teścia-Andrzeja, a teraz będą imieniny jego siostry-Basi, więc znowu Warszawa. Ale to jeszcze zobaczę, czy będzie mi się chciało, jednak nie ma to jak sobotnie leniuchowanie we własnym domu
I zdjęcie z zakończonego 31 tygodnia:
54 dni do porodu
Moja siostra rodzi!! Poszła wczoraj rano do szpitala na wywoływanie, tak jak kazali, cały dzień nic konkretnego się nie działo, ruch taki, że nawet konkretnie nie miał się nią kto zająć. Wieczorem założyli cewnik do wywołania, on też za dużo przez noc nie zdziałał, więc teraz podłączyli ją do oksytocyny i czekamyyyyy Rodzice pojechali do Warszawy do mojego brata, żeby mieć bliżej do szpitala w razie czego A ja zostałam u siebie w domu i pojadę na gotowe jutro czy pojutrze :p
W ogóle to wczoraj wróciły mi mdłości! Czemu nikt mnie nie uprzedził, że one mogą wrócić pod koniec ciąży? :p Siedzę sobie normalnie wieczorkiem, czuję się wyśmienicie aż tu nagle mi się tak zrobiło niedobrze, że się położyłam. I tak rozkminiam, czy to ryba z obiadu, ale dobrze się upiekła. No to może solidarność z siostrą-bliźniaczką, ją mdli przy tym cewniku to i ja to czuję :p I nie zdążyłam się dobrze pozastanawiać, bo wylądowałam z głową w klozecie. Z tego co ludzie piszą, to dziecko naciska na żołądek, dlatego mogą się takie mdłości w 30-którymś tygodniu pojawić, fajnie ;] Któraś z Was tak miała? Generalnie to bardzo mnie to nie rusza, nie panikuję, w piątek mam i tak wizytę u lekarza to mu o tym wspomnę
Zdjęcie z zeszłego tygodnia, znowu wrzucam z opóźnieniem, bo miałam ciężki i pracowity tydzień, więc nie było kiedy go tu wrzucić
Synek ma się bardzo dobrze, liczę mniej więcej te ruchy, daje radę Ostatnio sobie upodobał jakąś jogę i mi jednocześnie wciska stopy w żebra a rękami czy główką naciska na dole brzucha i się cieszy, a ja nie mogę chodzić ;p
Ubranka już w większości poprałam i poprasowałam, ogarnęłam wreszcie listę tego, co muszę wziąć do szpitala i muszę jeszcze tylko dokupić ze dwie koszule nocne i spakować torbę, niech sobie leży i czeka Mam nadzieję, że z moim porodem pójdzie całkowicie naturalnie, zacznie się samo w terminie albo ciut przed, jak Pan Bóg przykazał, odejdą wody w domu, skurcze, akcja, parę godzin bólu i po krzyku, bo takie wywoływanie jest straaaaaaasznie stresujące i się ciągnie jak nie wiem :p
I już za 1.5 tygodnia święęęęęęętaaaaa!!! Ja chcę ubrać już choinkę! A mój mąż jest z tych, co to czeka do ostatniej chwili i uważa, że powinniśmy ubrać w Wigilię. A w dupie tam, nie będę czekać do Wigilii! przez ostatnie dwa lata sama sobie przytaszczałam choinkę z piwnicy i ubierałam, a teraz on ma na mnie haka, bo sobie nie przyniosę, echhhh
Wczoraj poleciały już kartki świąteczne do rodzinki, o takie o:
Podtrzymuję tradycję, którą rozpoczęłam po ślubie i na każde Boże Narodzenie i Wielkanoc wysyłam kartki z naszym zdjęciem Teraz już się Piotruś też dorzuca do życzeń
A w międzyczasie popełniłam jeszcze jedne Piotrusiowe butki na szydełku
Dzisiaj mam wolną chatę, mąż pojechał do Warszawy na spotkanie ze znajomymi z poprzedniej pracy, więc będę się lenić! Jeszcze nie zdecydowałam w jakiej formie będzie to lenistwo, ale na pewno będzie fajnie
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 grudnia 2014, 11:39
Wreszcie, po dwóch dniach stresu urodziła się moja siostrzenica - Marysia!!
Na razie wiem tyle, że dostała 10 punktów, jest zdrowiuśka i jej mama też czuje się dobrze ))) Jestem z nich dumna!
To teraz tylko ja zostałam na placu boju
Nieeeeeeeeeeee!! Mam rozstępa!!!! Na dole brzucha!! Myślał, że go nie przyczaję, a ja go lusterkiem zlokalizowałam, cwaniak jeden! Nieduży niby i jasny, ale tam jest! A jak jest jeden, to może się pojawić więcej A było tak pięknie... muszę zintensyfikować smarowanie do jakichś 5 razy dziennie chyba :p
Jutro chyba podzielę się zdjęciami z finalnego Piotrusiowego pokoju, bo dzisiaj nie zdążyłam zrobić, gdyż mi słońce uciekło Ciężki poniedziałek, na wariata, jak to w poniedziałek, wszyscy czegoś chcieli, tu poprawki, tam poprawki, a tu pilny projekt... Echhh, byle przetrwać ten tydzień, a potem to już Święta, w styczniu większy lajt i tyle
Dzisiaj wybiło nam 50 dni do terminu porodu! 50! 50 to mało, oj mało :p
Wczoraj pojechałam z mamą odebrać moją siostrę ze szpitala, bo jej mąż akurat miał w tym czasie rozmowę o pracę, nasz brat też nie mógł, ale my z przyjemnością wsiadłyśmy w samochód i pognałyśmy do Warszawy W domu siostra troszkę wreszcie odżyła, przespała się, my zajęłyśmy się małą, w której jestem oczywiście zakochana
Tak ogólnie, jeśli któraś z Was planuje rodzić na Karowej w Warszawie, to mam nadzieję, że nie traficie na oblężony dzień bo wtedy warunki robią się tragiczne. W sobotę, gdy rodziła Irmina, było 13 porodów. Przez to zabrakło miejsc na normalnej sali na oddziale położniczym i po porodzie od soboty do wtorku leżały we 4 dziewczyny + 4 dzieci w jednoosobowej salce na bloku porodowym, gdzie non stop ktoś krzyczał (bo właśnie rodził), noworodki płakały, było strasznie duszno i ciasno, część ciężarnych do momentu pełnego rozwarcia leżała na korytarzu i tam sobie rodziły, no istna masakra. I przez te 3 dni od urodzenia się Marysi ani razu jej nikt nie wykąpał, położne tylko przetarły chusteczkami i tyle. Sami lekarze i położne ogólnie są bardzo fajne, na personel nie ma co narzekać. W mniej obleganym dniu też podobno jest luksus na tym oddziale położniczym, no ale jak się ma pecha to się potem nie śpi 4 doby jak moja siostra Bo łóżka też na tym porodowym bloku są masakrycznie niewygodne, wyszła stamtąd wczoraj jak zombie. 4 nieprzespane noce łącznie z tą po porodzie plus kręgosłup po tym materacu, aż żal było patrzeć.
No ale teraz są już w domu, Marysia jak na razie jest bardzo grzecznym dzieckiem, więc trochę sobie już odespały Po wczorajszym dniu spędzonym z nią jeszcze bardziej nie mogę się doczekać już mojego Piotrusia Ale przynajmniej przez te 1.5 miesiąca złapię trochę "warsztatu" jak poodwiedzam siostrę
Jeszcze był fajny numer w tym szpitalu, jak poszłyśmy z mamą do Irminy do tej sali i ona poszła się umyć i przebrać, a my ogarniałyśmy Marysię. Przyszła lekarka-pediatra, żeby dać książeczkę zdrowia dziecka. Wchodzi, patrzy na mnie, na mój brzuch i taka przerażona mówi "O kurcze... przecież rano ten brzuch był mniejszy, coś tu nie tak..." A ja na to, że siostra poszła się umyć, zaraz wróci A ona "Jeeeeeej, to Pani jest jej siostrą? Uffff...!" myślała, że ja to ona i jej nie pasowało, że co ten brzuch jej tak z powrotem wywaliło
A oto my w 33 tygodniu:
I takie tam sesjowo-na szybko zdjęcia na tę naszą pięćdziesiątkę
Pochodziłam dzisiaj z godzinkę po Galerii, bo nie mam jeszcze kilku prezentów na Święta, i stwierdzam, że to już jest dla mnie za ciężkie, po godzinie myślałam, że urodzę :p a i tak nic nie kupiłam Trzeba będzie zrobić jeszcze jeden konkretny atak, ale to już może razem z Łukaniem
I już za tydzień Świętaaaaa
34 tydzień ciąży
49 dni do porodu
Belly sugeruje mi dziś rozpoczęcie masażu krocza. Masujecie swoje krocza? Zapewne bardzo to przydatne i zwiększa szanse na uniknięcie rozcinania/pęknięcia, tylko jakoś tak...
Wrzucam zdjęcia pokoiku, wygląda finalnie tak:
Więcej zdjęć jest tu: http://freelancemama.pl/2014/12/urzadzamy-pokoj-dla-niemowlaka/ żeby tutaj nie zawalać
A jutro rano idę do lekarza, zobaczymy co tam u syneczka, dam znać
Już po wizycie, wszystko w nooooormie, aż nudno Dzidziuś waży 2200g, pięknie Przepływy, Dopplery, wody płodowe, wymiary, łożysko, wszystko super, szyjka długa, twarda i zamknięta Ciśnienie tylko niskie, 105/70, ale to przez pogodę prawdopodobnie, bo dzisiaj wszystkie z takim przychodziły. Od wczoraj mnie głowa z resztą boli więc tak myślałam, że coś jest na rzeczy Wagowo od poprzedniej wizyty 3 tygodnie temu przybyło mi całe pół kilo, czyli mamy 6.5kg na plusie, takie tempo mogę trzymać, to zamknie się temat w 8kg Spytałam o to rzygnięcie, to mówił, że jak jednorazowo to nie ma się czym kompletnie przejmować, że zdarza się pod koniec ciąży, także luz I zlecił badania - morfologia, mocz i ten wymaz, posiew czy jak to się zwie Taka jestem przez to ciśnienie nieżyciowa dziś, że nie pamiętałam nawet czy ja miałam jeszcze o coś spytać czy nie, więc wizyta krótka, sprawna i na temat Następna za 3 tygodnie czyli 9 stycznia.
Jakoś muszę ten dzień przeżyć dzisiaj, chociaż lekko nie będzie bo znowu mnie już głowa zaczyna boleć, a troszkę pracy mam. Poza tym dzisiaj są urodziny mojego kochanego mężulka, więc trzeba by skołować jakiś fajny obiad, a wieczorem wpadną jeszcze na chwilę moi rodzice z tejże okazji, więc przydałoby się chociaż ten salon śmignąć odkurzaczem
Miłego dnia kochane!
Kochana dużo zdrówka życzę!!!
no to kurujcie się kochani bo chorować nie wolno :P też cię ciągnie do słodkiego czy to tak wyjątkowo ? bo ja bym cały czas mogła jeść słodycze :Pi czekam na zdjęcie łóżeczka :)
Oooj ciągnie, ciągnie :D Staram się zaspokajać ten głód owocami, ale od czasu do czasu muszę wpałaszować jakąś czekoladę czy coś :D Płukałam gardło, robiłam inhalację, mam nadzieję, że się nie pogorszy, zobaczymy :)
współczuję, ja wcześniej tak się załatwiłam, że skończyło się na antybiotykach :(
no choróbska teraz będą szaleć :( ja też się katuję czosnkiem i cebulką, miodem i herbatką. Będzie dobrze ;) męża też katuj wiatminkami ;)