od piątku 27.01 jestem w domu. Wypuścili nas wreszcie, po dwóch tygodniach. Niemiarowa akcja serca jest nadal u Synka, choć już widać poprawę. Tego zresztą nie da się leczyć w szpitalu, więc powód zatrzymania na oddziale to były te wody. Ostatecznie nie wiadomo czemu się zmniejszyła ich ilość u Córci, nic się nie sączyło, nie wiem. W każdym razie ilość wód przez te dwa tygodnia się poprawiła, sytuacja jest stabilna, mam chodzić na kontrole, ale to już mogę z domu, nie trzeba leżeć w szpitalu.
Chwała Bogu.
Bardzo bardzo dziękuję za wsparcie, modlitwę i dobre słowa!
jesteście przekochane:*
Tak bardzo już tęskniłam za Zosią, za Mężem, za domem... Dobrze być znów u siebie:)
ściskam Was serdecznie!
Bliźniaki 27tc
Zośka jest taką małą wariatką pozytywną że szok. Uwielbiam ją
Jest wesoła, pogodna. Czasem miewa głupawki skacze tańczy fika, ale na ogół jest spokojnym, fajnym dzieckiem.
Rewelacyjnie układa puzzle 2,3,4, czy nawet 5 elementowe. Bardzo lubi rysować kredkami. Chętnie używa różnych kolorów, koloruje albo rysuje kropki:) cała kartka w kropki:)
Lub klocki duplo, piasek kinetyczny, książeczki i naklejki. Oj naklejki to super sprawa! cała szafa w salonie jest w naklejkach:)
Ma fantastyczne długie włosy, które pozwala sobie wiązać w kiteczki, warkoczyki etc.
Ma nadal apetyt ale bardziej wybiórczy - to co lubi pochłania w ogromnych ilościach, czego nie chce nie zje i już.
Nie chce gadać uparciuch. Wszyscy mówią że taka widocznie uroda i ma jeszcze czas. ale i tak... Skłaniam się ku wizycie u logopedy.
Nadal córeczka Tatusia. Ostatnio w środku nocy się przebudziła, wyszła z łóżka i gdzieś na wpół śpiąco po omacku szła. wpadłam na nią po ciemku i niechcący prawie staranowałam bo nie spodziewałam jej się za drzwiami, tylko w łóżeczku, wiadomo. Rozpłakała się i nie dała się mi utulić, tylko płakała Tata Tata. Nie było rady, musiał przyjść Tata.
Ja i Bliźniaki:
Brzuch już ogromny. Na serio. A dzieciaki przy wypisie ze szpitala miały 700 i 800 g. Co będzie jak będą miały po 2 kg? Swędzi mnie ten brzuchol niemiłosiernie. Bardzo boli mnie spojenie łonowe, szczególnie boli przewracania się w łóżku z boku na bok. Mam niską hemoglobinę (9.7) i muszę brać żelazo, biorę Feroplex - takie w płynie ampułki. Rzeczywiście lepiej się wchłania, jest z wypróżnianiem ciut lepiej niż było przy tabletkach, ale za to nie dobre toto że masakra. JEstem dość słaba i wiecznie śpiąca.
Mam paskudne żylaki, noszę te pończochy, ale poprawy nie ma.
Mam też niestety okropną cerę i ściema że w ciąży poprawia się skóra, włosy i paznokcie jest oszustwem:(
Z pozytywów... hm. Mam wspaniałego Męża który jest BOHATEREM. To jak on ogarnia całą tą sytuację, Zośkę, mnie, dom i jeszcze pracę - jest niesamowity. Mam też wspaniałe siostry które bardzo mi pomagają.
Będziemy się przeprowadzać (znowu!) ale tym razem wreszcie na swoje Zosia będzie miała swój pokój, Bliźniaki też. Bardzo się cieszę.
Mam tylko nadzieję że zdążymy przed porodem:)
Jutro kontrola u mojej ginki. Ciekawe jak Maluchy się mają, jak tam wody płodowe u Łucji. Oby wszystko było dobrze!
Ostatnio Synu miał 1160 g a Łucja 960 g, więc już duuuże dzieciaczki:) dziś na takie pomiary nie było czasu, dokładniejsza wizyta za dwa tygodnie.
Jak widać wciąż nie ma porozumienia w kwestii imienia Syna - Staś czy Szymon? Nie możemy się zdecydować.
Okropnie trudna decyzja. Z Zośką imię "stało się" samo. Nawet nie wiem kiedy i jak, ale było oczywiste od dawna że będzie Zosia. Tak samo Łucja - takie to oczywiste i naturalne. Po prostu Łucja. A z synkiem? nie wiadomo:( Mąż nieprzekonany do Stasia, ja nieprzekonana do Szymona, jakoś tak nie leży mi na sercu jak Zosia i Łucja.
Trzeciego jako alternatywy też nie udało się znaleźć.
Zosia się zmienia. Ostatnio miała jakiś gorszy czas, źle spała, beznadziejnie wyglądało usypianie i trwało w nieskończoność, na wszystko była na nie, chimery przy jedzeniu kąpaniu czy nocniku. Piszę w czasie przeszłym bo mam głęboką nadzieję że to już za nami i idzie ku dobremu.
Zauważyłam za to że zainteresowała się lalą, ubiera ją i czule otula kocykiem, zabiera z półki pampersy i próbuje lali nałożyć, daje pić i kładzie w wózeczku. No no. Może instynkt starszej Siostry się włącza?
Oby, bo zaczynam się bardzo bać jak to będzie jak się pojawią Maluchy...
Powoli kompletuję zamówienie w aptece, kupiłam koszule do szpitala, zaklepaliśmy też wózek bliźniaczy na olx, rozglądamy się za fotelikami etc. ... Oj już czas najwyższy zabrać się za przygotowania do powitania Młodzieży.
Na chwilę obecną Synu jest główkowo a Łucja najspokojniej w świecie leży w poprzek, więc na horyzoncie majaczy cesarka. A jak będzie to się okaże.
pozdrawiam czytających:)
Ciągle bym spała.
Brzuch ooooogromny.
Ciąża bliźniacza jest trudniejsza.
Bliźniaki:
Jesteś w 31 tygodniu ciąży
(30 tyg. i 5 dni)
Miesiąc: 8
Trymestr: 3
Wczoraj była wizyta i dzieciaki ważą po ok. 1.6 kg.
Takie już duże:) takie dzielne:) arytmii praktycznie ni widu nie słychu, wód płodowych ilość wystarczająca.
Tak się cieszę.
Dziś też kończę Nowennę Pompejańską którą zaczęłam w szpitalu, o zdrowie dzieci. No i są zdrowe!
31 tydzień ciąży. to mój wielki sukces. Jak trafiłam do szpitala w 24 tc byłam przerażona. miałam w pamięci historię Sosenki walczącej o każdy dzień. Myślałam że u mnie też tak będzie. Pamiętam, że na korytarzu oddziału patologii słyszałam rozmowę dwóch dziewczyn, jedna właśnie dowiedziała się że musi mieć jak najszybciej cesarskie cięcie, choć dzidziuś miał dopiero 1.400 kg. Ach, przeszło mi wtedy przez myśl że 1.400 to całkiem nieźle, moje dzieci miały wówczas po jakieś 500 g i żadnych szans na przeżycie w razie co. To było paraliżujące.
Na szczęście jestem nadal w trzypaku, dzieci rosną. Szyjka długa na 3 cm, więc poród się nie szykuje. Mąż dostał zielone światło na tygodniowy służbowy wyjazd do Chin. Kolejna kontrola po 10 dniach. doktórka chciała dwa tygodnie, ale ja znam siebie, jak tylko Męża nie ma jestem chora, czuję skurcze, czuję twardnienia brzucha, czuję się źlę, narasta panika... Jak tylko On jest obok wszystko jest dobrze. Jestem bezpieczna. Brzuch nie boli.
Wiem że to siedzi w głowie, ale nic nie poradzę. Więc skoro On będzie tak daleko, wolę mieć szansę uspokojenia się u lekarza, że wszytko jest dobrze.
Pani doktor wystawiła mi już skierowanie na cc.
A zatem postanowione. Będę krojona. Bałam się tego jak nie wiem. I sn i cc, nie miałam pojęcia co lepsze, chciałam żeby tę decyzję podjął ktoś inny, ktoś poza mną, żeby to nie było moje widzimisię, ale dobra decyzja, bezpieczna dla dzieci. bylebym ja dowiedziała się jaki to będzie poród chwile wcześniej niż w trakcie. No to mam. Wiem już że cc, młodzież leży sobie ni to główkowo ni to w poprzek, tak po skosie, ale bardziej w poprzek.
Najbezpieczniej będzie kroić.
Ok.
Muszę się oswoić z tą myślą.
Boję się cesarki bardzo.
w ostatni miesiąc przytyłam... 0.5 kg
słabo. brzuchal coraz większy, ja coraz słabsza, brak mi sił, brak apetytu, brak energii. No masakra.
Ale dzieci zdrowe, to najważniejsze. Na parę słów o Zosi nie mam już teraz sił, a o niej to by trzeba było co najmniej książkę napisać
Ustalony mam już termin cesarskiego cięcia - 21 kwietnia.
Szczerze? Mam obawy że nie dotrwam do tego czasu.
Nie daję już rady, brzuch jest gigantyczny, dzieciaki kopią mega boleśnie, nie mam sił a na dodatek wczoraj w nocy miałam jakieś pierwsze bóle!
Ależ ogarneła mnie panika i paraliżujący strach.
Miałam silne bóle jak na okres, przychodziły i odchodziły, ale nie śmiałam liczyć czasu bo jakbym sobie uświadomiła że to są skurcze urodziłabym ze strachu! a mąż w Chinach!
Jedyne co mnie trzymało w pionie to zapewnienie ginki że w tym tygodniu na bank nie urodzę. więc czekałam aż przejdzie. wzięłam nospę i magnez. i luteinę.
i modliłam się żarliwie.
w końcu przeszło.
do terminu cesarki jeszcze 40 dni.
ojejku.
Zosia
Nauczyła się - i to jest przeslodkie - mówić swoje imię.
Sosia
To takie urocze. Jak podaję mi pranie każdego ciucha nazywa czyj jest - mama tata sosia. Ostatnio też pralam ubranka dla blizniakow bo już spakowalam torbę do szpitala (jakie toto malenkie! Rozmiar np 50:)) i zosia jakieś spodenki czy coś próbowała przymierzyć. Wytlumaczylam jej że ona jest duża a to malutkie dla dzidziusiow, to teraz jeszcze rozpoznaje rzeczy dzidzi:) wszystko co za małe jest dzidzi, np jej adidaski z lata:) a propo dzidzi każde zdjęcie usg jak widzi natychmiast pokazuje paluszkiem i wolą dzidzi! Nawet jak to zdjęcie mojej szyjki;P
A na pytanie ile masz latek odpowiada "wa!"
Przeszła jej faza na puzzle nastała era wózka i lali. ubiera ją przytula, kładzie spać, przewija myje chusteczkimi a dziś nawet kapalyslmy ją na sucho w zosiowej wanience:)
Jest kochana. Uwielbiam ją!
Trwało to ok dwie godziny.
Jestem absolutnie przerażona bo zupełnie nie jestem jeszcze gotowa na poród:(
Ta nieznajomość dnia ani godziny jest wykańczająca. Bo że dotrwam do terminu cc przecież żadnej gwarancji nie mam:(
trudne jest to wszystko dla mnie, ta końcówka, ten niepokój, to nieprzygotowanie, ten brak sił żeby przygotować co trzeba i mieć spokój, ten strach i wieczna konieczność proszenia się o pomoc:(
noo
już koniec marudzenia.
Łucja i Szymon na świecie!
urodzeni 21 kwietnia przez cesarskie cięcie, Szymon 2820 g 49 cm 10/10 pkt
Łucja 2580 g 48 cm 10/10 pkt
Zdrowi, piękni i wspaniali:) najfantastyczniejsze dwa Bąbelki na świecie!
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2017, 00:11
I tak dotrwałam do wyznaczonego terminu cesarskiego cięcia - w papierach widnieje informacja że dzieciaki są donoszone.
Są zdrowe.
Są całkiem duże jak na bliźniaki!!! jak usłyszałam że Szymon ma 2820 g osłupiałam! A Łucja 2580 g! To jest imponujący wynik jak na ciążę bliźniaczą. Ba! 2800 to dobry wynik nawet na ciążę pojedynczą, a co dopiero dwa takie Dzieciaczki, z moją posturą (normalnie jestem chudym szczypiorkiem)
Jestem, nieskromnie powiem, cholernie z siebie dumna, że dałam radę, że donosiłam, że udało się zyskać ten czas, ten bardzo ważny czas w brzuchu, pozwalający im rosnąć i rozwijać się.
Cesarka okazała się nie być taka straszna jak się bałam.
ot i paradoks, porodu siłami natury się nie bałam, a sponiewierał mnie okrutnie i strasznie długo dochodziłam do siebie po.
Cesarki bałam się nieziemsko, i ze strachu bardzo się przygotowałam, dowiedziałam co i jak po kolei będzie się ze mną działo, przepytałam koleżanki jak wygląda przebieg cc w szpitalu gdzie mam rodzić, byłam zobaczyć oddział, w końcu przecież byłam też w tym szpitalu przez 2 tygodnie na patologii, i tam też napatrzyłam się jak to wygląda, jak szykują i biorą pacjentki do cięcia.
W rezultacie przeżyłam to bardzo dobrze, obecnie, tydzień po cięciu już śmigam:)
Zresztą śmigam od dawna, cesarkę miałam o 10.30, cały dzień znieczulenie, na wieczór pionizacja, dzieci wymiotowały wodami więc na noc były z położnymi a od następnego ranka - proszę bardzo oto pani dzieci, zajmuj się pani nimi. Oczywiście prawie cały dzień Mąż był ze mną ale na noc nie było już zmiłuj.
No i co, dałam jakoś radę, zarówno w tę jak i każdą kolejną noc. W szpitalu byliśmy tydzień, mimo że dzieciaki zdrowe jak rybki, żółtaczki brak.
Już jesteśmy w domu.
Zosia i dzieciaki zaczynają się poznawać. Nastaje nowa era w naszym życiu.
Jestem taka szczęśliwa!
Uffff jak dobrze czytać dobre wiadomości! Staraj sie oszczedzać, odpoczywaj i pij duuuużo wody! Mam nadzieje ze juz bedzie bez przygód!!!
Uffff jak dobrze czytać dobre wiadomości! Staraj sie oszczedzać, odpoczywaj i pij duuuużo wody! Mam nadzieje ze juz bedzie bez przygód!!!
Całe szczęście <3
Miłego odpoczynku w domku :-) na to małowodzie to chyba trzeba dużo pić...? Nie znam się, ale gdzies ten temat się przwinął kiedys... wszystkiego dobrego dla Was :-) ktory to tydzien maluszkow tak w ogole?
Dobrze, że już w domu. Oszczędzaj się i wypoczywaj. Oby już było wszystko ok. Buziaki.