X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Działania..działania...//udało się!
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

4 listopada 2015, 14:36

Hejhej. Witamy sie w drugim miesiaxu zycia. W poniedzialek byly urodzinki pierwszego miesiąca. Z mleczkiem Juz lepiej. Pomogło częstsze pompowanie i tak czasami dochodzę nawet do 90ml! Sprobuje tej metody 753. Chce wodospady mleczka!!!!
Maluchy rosna zdrowo. Sophie ma już 952 g a Chris 1147g
Chris jest na 21% tlenu a Sophie na 40...to dało lekarzom do myślenia w zrobili wczoraj wieczorem prześwietlenie na którym wyszła dysplazja płuc no oskrzelowa. Kurcze..nie wiem skąd biorę w sobie tyle spokoju i pokory. Bo pomimo faktu ze ciężko jeszcze stwierdzić stopień dysplazja i 5ak jestem haka taka...wewnętrznie spokojna i czuje ze wszystko będzie dobrze.
Jakoś nie przeraża mnie wizja kolejnych 10tyg w szpitalu..nie wiem skąd ta siła. A może to nie siła tylko bezradność? Nie wiem...ale nie jest źle.

Pielęgniarki są super wyspecjalizowane i miłe. Lekarze tez wiec spokojnie sobie spędzamy czas na pompowania mleczka oraz codziennie 2h lezakujemy sobie w podgrupach czyli 2h kangurowania raz Sophie a raz z Chrisem. Co tydzień w czwartek jadę na noc do domu , maz zabiera mnue po drodze z kursu. W piatek rano, po zakupach z mamą i zaopatrzeniu jej i kota w rzeczy oraz po milej nocy we własnym łóżku. .. pędem wracamy do dzieci i razem zostajemy do poniedziałku rano. Także czas szybko leci i mam nadzieje ze lada dzień będzie koniec grudnia lub początek stycznia i będziemy wszyscy w domu. Do tego czasu..za jakieś 5 tyg ja wszystko dobrze będzie się układało przeniosą nas na inne piętro na oddział w którym w pokoju spi się razem z dziećmi i...to dopiero będzie frajda. Teraz upajamy się zmianami pieluszek i kangurowaniem , bo maz też kanguruje.

W zeszły weekend przy pierwszym kangurowania był tak przejęty ze prze 20 min praktycznie się nie ruszał a potem zasnął zadowolony trzymając maleństwo za stopkę.

Uuff fajnie ze jutro znowu czwartek. Najgorsze są poniedziałki bo wtedy czuje się bardzo pusto ..z mężem jest znacznie fajniej i weselej.

14 listopada 2015, 17:26

Juz 6 tyg za nami. Ale ten czas leci! I dobrze! Dzięki temu lada dzień a będziemy w domu. Haha grunt to odpowiedni kąt spojrzenia i nawet 10 tyg może wydać się lada dzień.
Dzięki Bogu wszystko idzie dobrze. Sophie waży juz 1160g a Christopher 1346g . Przedwczoraj było pierwsze badanie oczek..to najważniejsze iiiii...WSZYSTKIE 4 OCZKA SĄ ZDROWE! Pani dr badała oczka podczas kangurowania i był to dodatkowy stresior....I napięcie. Na szczęście wszystko dobrze. Za tydzień drugie badanie. Mam nadzieje ze tez będzie dobrze. To pierwsze o tyle było ważne ze jakby coś wyszło nie tak to trzeba by było jechać do Kopenhagi na operację laserowa. No ale wiadomo. ..tylko z jednym maluchem wiec.. drzalam portami okrutnie. Nie tylko ze względu na potencjalna konieczność operacji i jeszcze dalsze przebywanie z dala od domu i męża i mamy ale też ze względu na potencjalna rozłąki z jednym z dzieci. Jestem jak mama kwota. Nie mogę sobie wyobrazić rozłąki z maluchami. OK. ..w czwartki wieczorem jedziemy do domu i szykujemy pokoik, rozpakowujemy pozostałe rzeczy, robimy pranie z całego tygodnia...ale w piątek rano to już chodzę jak tykajaca bomba pilnując zegarka żeby wyjechać o czasie i zdążyć na zmianę pieluszek i mycie o 12. Så juz na tyle duże ze co drugi dzień są myte. Raz Chris a raz Sophie. Póki co to mycie gabeczka i suszenie gazikiem ale cyk cyk i zaraz będą kapane w wanience. Teraz mam chwile wolnego bo posafzilysmy z pilegniarka obydwa bąbelki na tatusia. I w trójkę sobie teraz śpią i pojekuja i pochrapuja. Takie 3 słodziaki!!!
Mamy wielkie wielkie szczęście ze wszystko idzie dobrze. Mam nadzieje ze nic już się nie będzie działo i będzie cały czas dobrze. Jakoś tak ufam ze tak będzie.
Nawiązaliśmy trochę znajomości z innymi rodzicami i wiemy ze czasem bywa też mniej kolorowo. Jesteśmy więc wdzięczni Bogu, losowi, przeznaczeniu....ze po wszystkich problemach jakie mieliśmy na roznych plaszczyznach zycia...mamy to szczęście ze nasze dwa maleństwa, choć urodzone tak wcześnie rozwijają się dobrze i wszystko jest w normie. Jesteśmy w cudownym miejscu, mają świetna opiekę i....Ach no i juz odlicza tygodnie do powrotu do domu! Nie mogę sobie wyobrazić jakie to będzie cudowne po tak długim czasie w szpitalu! Będzie cudowne moc je przytulic kiedykolwiek będziemy chcieli bez konieczności uważana na inkubator, kabelki, rurki itp

24 listopada 2015, 19:05

Hej Dziewczynki! Malenstwa dzis wyszly z inkubatorow do wspolnego ogrzewanego lozeczka. Pierwszy raz maja tez na sobie ubranka oraz pierwszy raz zaliczyly kapiel w wanience. Uuf co za dzien!! :) Na szczescie wszystko idzie w dobrym kierunku i jest coraz mniej stresujacych dni (w zeszlym tygodniu Sophie szalala z saturacja i poziomem co2, byla kilka dni podlaczona do BIPapa, dostala tez sterydy na wzmocnienie plucek no i juz jest po wsyztskim). Zblizamy sie duzymi krokami do styczniowego wyjscia do domuuuuu :*
Nie licze na swieta w domu, mam maluuutka nadzieje na sylwestra w domu ale najwazniejsze ze jestesmy juz blizej niz dalej.

Pierwsze duze zakupy tez juz zrobione. Oszalelismy zmezem na punkcie ubranek i musimy zrobic liste co juz tutaj w sklepach nakupowalismy a co trzeba kupic wysylkowo w polsce. Juz kurierem leci do nas karuzela do lozeczka, plac zabaw dla niemowlaka i peeelno roznych innych rzeczy na czele z lozeczkami, ktore w Polsce wyszly o wiele taniej. Poki co jedno bedzie na gorze a drugie na dole w salonie, a jak podrosna to wtedy beda mialy osobne lozeczka.

Smieszne jest to ze wygladaja jak nasze miniaturki. Sophie jest jasniejsza i bardziej rozowa a Chris ma nieco ciemniejsa karnacje. Do tego zachowuja sie tez tak jak my. Sophie ma czesto humory = zupelnie jak ja. Czasem jak jest glodna krzyczy na cale gardziolko z jezyczkiem na wierzchu az dostanie mleczko..a w miedzy czasie Christopher niewzruszony spi sobie w najlepsze :D - zupelnie jak jego tatus.

Mleczka juz mam nieco wiecej i bardzo dobrze bo w sumie potrzebne jest ok 500ml na dobe. No i poki co pokrywam zapotrzebowanie towarzystwa na mleczko. Zwlaszcza sika wiecej w weekendy jak jest z nami tatus. Chyba wtedy odprezaja mi si ewszytskie kanaliki i mleczko leci jak z odkreconego kranu.

Nie moge sie doczekac przystawiania do piersi!!!! Poki co jedza jeszcze przez sonde ale codziennie dostaja troszke mleczka do buzi podczas ssania smoczka.

OOO.. juz czas na kolejna zmiane pieluszek. Buziaki Lleeeeeceeee :*

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2015, 20:56

24 listopada 2015, 19:05



Sophie
sophie1.jpg
sophie2.jpg

Christopher
chris1.jpg
chris2.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2015, 20:56

3 grudnia 2015, 21:13

Hej Kochane!
Witamy sie w drugim miesiacu zycia :) Wczoraj Maluchy mialy o 21:15 oraz 21:17 urodzinki.
Tak sobie ostatnio myslalam...ze znowu jestem na drugiuej stronie.
Najpierw byla rozowa strona a potem fioletowa tutaj a potem bylismy na oddziale czerwonym by teraz byc na oddziale zielonym.
Tutaj jets suuper bo mamy o wiele wiecej intymnosci oraz czasu dla siebie. Minionki leza eleganckie, w kupionych ubrankach rozm 44....ktore wlasnie wypralam i wysuszylam bo taki luksus ze jest dla pacjentek pralka z suszarka.....i..uuuuppps....wyszly trohce rozowe bo dorzucilam do tego kilka moich rzeczy haha biedny Christopher :D Bedzie mial teraz rozowo-zielone spioszki.
Jak sie mamy..?
Dzisiaj dobrze. Ciezkie byly osttanie 3 dni bo nagle ni stad ni zowad Chrisowi zaczela spadac saturacja..i to tak drastycznie do 20-30 chwilami. Duzo nerwow mnie to kosztowalo..zwlaszcza jak mu spadala np podczas kangurowania i trzeba go bylo pocierac po pleckach, szturchac i masowac zeby wyszedl z bezdechu. Zbiegaly si ewszytskie pielegniarki i byla stra akcja. W poniedziale 2-3 razy, we wtorek moze z 5 a wczoraj chyba z 8 czy 10 i poranna lekarka sie po moich monitach zainteresowala..laskawie zrobila badania krwi ale tylko oglne a nie pod katem infekcji...Natomiast popoludniowa lekarka od razu zarzadzila badanie na infekcje i Okazalo sie ze zlapal jakas infekcje. CRP bylo 38 i sie dziwila ze ma infekcje a nie ma zadnych objawow oprocz tych bezdechow no i buch, szybko antybiotyk do tego troche kwri bo hemoglobina byla nieco nizsza niz najnizsza norma i dzisiaj...nasz slodki Chris wrocil do formy. Ufff...z tego stresu ilosc mleczka zmalala mi o polowe. A szkoda bo wyrabialam juz dzienna norme na obydwa brzuszki czyli ok 650ml a teraz buuu posucha no ale licze ze w eekend, jak mezus bedzie z nami, dzieci w porzadku to i mleczko sie odstresuje.
Marzylam o karmieniu piersia ale tez zastanawiam sie czy jak wrocimy do domu to aby bede sie pewnie czula. Przeciez te nasze Malenstwa nie moga niedojadac, musza jest tyle ile powinny zeby dobrze rosnac a z piersi nigdy nie bedzie gwarancji ze zjadly tyle ile powinny..a moze bede miala gorszy dzien i bedzie mniej mleczka..Wiec moze to tez juz podswiadomosc zamyka kraniki z mleczkiem zeby juz tutaj przyzwyczajaly sie stopniowo do mieszanki. Jednka i tak..pociagne za cyce ile sie da. I tak jestem dumna ze wyzywilam je mleczkiem 2 mies. Wiekszosc mam tutaj na oddziale poddaje sie i dzieci jedza z banku mleka a potem wczesnie przechodza na mieszanke. Moze dlatego na moim mleczku..Misiaczki tak ladnie rosna.
Chris wazy juz 2100g a Sophie 1750g :)

minis5.jpg

minis6.jpg

A najfajniejsze w tym wszystkim jest to ze sa to nasze prawdzie Miniaturki!
Sophie jest troszke humorzasta - zupelniejak ja :P , wie czego chce i jak jej sie cos nie podoba to krzyczy. Nie lubi ciagle spac w jednej pozycji i juz teraz potrafi lezac na brzuszku przerzucic sobie glowke z lewej na prawa i odwrotnie.Jest tez ciagle glodna i kocha swojego smoczka. Do tego ma nieco jasniejszy odcien skory, jest totalnie rozowiutka.
A Chris, kopia tatusia ma nieco ciemniejsza karnacje..jest bardzo spokojny i zrownowazony. Jak spi to moze sie walic i palic, moze go siostra walic po glowie raczka a on i tak spi chwilami sie usmiechajac. :) A jak juz go cos wyprowadzi z rownowagi to pokrzyczy chwile grubszym niz siostra glosikiem, zrobi grozna mine a potem cyk - znowu idzie spac. Czyli cierpliwy do granic wytrzymalosci jak tato.
Hihi zobaczymy czy to sie zmieni czy takie charakterki juz Im zostana. :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2015, 21:18

30 grudnia 2015, 23:25

Czesc kochane. Przepraszam, ze zaniedbuje pamietnik ale jak mozecie sobie wyobrazic....brakuje mi rak. hihi A kazdy dzien tak szybko leci , ze jak przychodzi wieczor to nie wiem czy spac, czy pracowac, czy chwile odpoczac czy wogole nic nie oplaca sie zaczynac bo zaraz i tak pieluszki i jedzonko. :D Pomimo tego intensywnego tempa jestem najszesliwsza na swiecie!
Jestesmy jeszcze w szpitalu i bedziemy tu min do 18.01 czyli do dnia planowych urodzin.
Christopher przed wczoraj wyszedl juz z CPAPU i dzielnie sobie radzi. Miodzio!!! Cudownie moc ziac na rece Bubusia bez nawalu kabelkow. A Sophie pomimo lagodnej wersji BPD czyli dysplazji oskrzelowo plucnej tez radzi sobie swietnie i jest bardzo dzielna. Juz idzie jej do noska tlenik 25-30% Dzieki Bogu jest coraz lepiej!

Jedyny MYK jest taki...ze przedwczoraj na cotygodniowej wizycie kontrolnej okulistce nie spodobaly sie do konca komorki w jednym oczku Christophera i cyk myk w srode rano przewiezli nas do.....KOPENHAGI bo tutaj specjalizuja sie w oczkach malutkich pacjentow. Pani dr obejrzala kamiera oczka i stwierdzila, ze nie jest idealnie bo sa jakies tam malenskie odchyly od normy ale tez nie jest tak zle zeby laserowac no i...zostalismy tutaj na obserwacji. W sobote kolejne badanie i okaze sie co bedzie robic.

Wczoraj byl stresujacy dzien bo pod znakiem zapytania stalo to czy przyjedzie do nas Sophie. Z jednej strony szkoda bylo ja stresowac i przewozic prawie 200km a z drugiej dla wszystkich rozstanie bylo bardzo stresujace. Na szczescie do 5.01 maz ma wolne weic zostal z Sophie a ja pojechalam z Christopherem. Jednak po kilkugodzinnych naradach pomiedzy szpitalami i rozmowami z nami ustalili ze najlepiej jak bedziemy wszyscy razem i...dzis przyjechal do nas maz z Sophie. Tak wiec...GRATIS SPEDZAMY NOWY ROK W KOPENCHADZE. hah Grunt to nie tracic poczucia humoru i pozytwynego pryzmatu na cala sytuacje.

Najgorszy byl moment jak sie dowiedzielismy ze musimy jechac do Kopenhagi bo caly dlugo budowany spokoj zostal zaburzoy...no i balam sie rozstania ze slodka Sophie ale...udalo sie opanowac sytuacje i mamy happy end calej akcji. teraz tylko byle nas w poniedzialek odeslali do domu... Nie wiem co lepsze. Czy siedziec tutaj we trojke w Kopenhadze na ciaglej obserwacji oczek Christophera czy byc blizej domu i blizej taty/meza. No logiczne ze lepiej dopilnowac oczek ale...ale moie Wam..nie wiem skad we mnie tyle sily. Mam chwile lekkiego zalamania bo pzreciez tyle czasu w szpitalu no ale jak tylko patrze na rosnace malenstwa to robi mi sie cieplutko na sercu i jestem wdzieczna losowi, ze tak dobrze wszytsko idzie do przodu. Bo przeciez mogloby byc o wiele gorzej. A pozatym przy 4 miesiacahc w szpuitalu patrzac wstecz - czym jest jeszcze jeden miesiac nie? A potem sweet home.

Wczoraj byla pierwsza noc bycia razem w pokoju. Tzn wczoraj bylismy sami z christopherem. Lozeczko w lozeczko. wrazenia spalam tylko 2 h :D A dzis mamy tutaj sophie oraz tatusia wiec jest jeszcze fajniej. Cala dobe co 3h jest jedzonko - na poczatek troche z piersi a potem dopelnienie sonda. Pewnie z atydzien lub dwa pozbedziemy siesondy i wtedy...ba ! Wtedy to juz chyba nigdy nei zasne. :D Bo ledwo skoncze cala akcje pozostaje tylko 1,5 do kolejnej akcji ....No ale pewnie z czasem nabiore szybkosci i sprawnosci.

Maluchy rosna i sa cudowne.

Chris wazy 3200 a Sophie 2800 :D

Nadal maja zupelnie inne charakterki. Sophie latwo sie denerwuje a jak sie wkurzy to glosno placze az jej widac malutki jezyczek na koncu podniebienia. :) A Chris jest spokojny i zrownowazony i placze tylko jak zostanie doprowadzony do ostatecznosci. :) Oby tak zostalo.

Ok...o 24 pieluszki oraz jedzonko. Przed tym musze wcisnac pompowanie mleczka. Z mleczkiem juz lepiej Sika po 70-80-100 ml Chyba ze sie czyms zdenerwuej lub wkurze...to wtedy na kilka pompowan spada do 40-50-60

Aktualnie Sophie wcina co posilek 49ml a Chris 60 wiec plus minus jestem blisko wyrabiania normy. Od 2 tyg trenujemy jedzonko prosto z fabryki czyt z piersi no i to tez ma wzmozyc produkcje wiec zobaczymy jak to bedzie ale oczywiscie optymistycznie patrze tez na ta kwestie.

Jak wrocimy do domu to planuje na zmiane karmic raz jedno raz drugie z piersu a w miedzy czasie maz lub mama beda karmili drugie mieszanka z butelki. Wiec wtedy nawet jak ktos nie doje wystarczajaco np o 12 to zje norme o 15 itp A ja nie bede sie zamartwiala sie ze nie jedza wystarczajaco.

Och..ok musze pedzic.

Dziekuje Wam za to ze jestescie, za cale wsparcie i dobre slowa!

Zycze Wam przecudownego Nowego Roku!

Buziaki

31 stycznia 2016, 21:20

Prawie caly miesiac zlecial od ostatniego wpisu jak z bicza trzasnal! I super bo Maluchy rosna. :) Christopher wazy juz 4130 a Sophie 3620 . Od 12 stycznia jestesmy juz w udomowionym szpitalu, czyli blizej domu, tu gdzie sie urodzily. Czujemy sie tu jak w domu. Jak przyjechalismy z Kopenchagi to prawie poplakalam sie ze szczescia. Nastawieni bylismy z mezem, ze wroca do 5osobowej sali a my pewnie zostaniemy wstawieni do hotelu na drugim koncu szpitala...ale milym zaskoczeniem okazalo sie, ze dostajemy nasz wczesniejszy pokoj a do pokoju nasze Kochane Malenstwa! I w ten sposob juz od 29.12 jestesmy caly czas razem. Tzn my we trojke a w weekendy pt-sb-ndz-pn jest z nami tatus. :)
Sophie jest juz na najnizszym tlenie, ma takie wasy tlenowe jak ludzie w szpitalach. I uwaga uwaga! Z tymi wasami wychodzimy w tym tygodniu do domu!!!!!! Jutro przychodzi facet z firmy instalujacej tlen w domach i w zasadzie od niego bedzie zalezalo kiedy wyjdziemy do domu! Tak szybko jak zainstaluje nam tlenik kolo lozeczka...tak szybko mozemy isc. juuupii
Oczywiscie jestem troche przestraszona. Od nowa trzeba bedzie wyrabiac sobie rutyne dnia, do codziennych obowiazkow jeszcze dojdzie gotowanie - zakupy zaklepal maz no i sprzatanie bo mama to sprzata tak po lebkach. Mama czeka podekscytowana ale tez czasem wysyla mieszane sygnaly...bo niestety czesto mysli ze jest pepkiem swiata...a niestety nie jest. ;)
Np dzisiaj mnie wkurzyla stwierdzajac ze lozeczko to powinno stac u niej w pokoju bo w naszym sie zle bedzie komponowalo. Wprost IDIOTYZM! Wiec musialam niedelikatnie stwierdzic ze to nasze dzieci a nie jej takze lozeczko bedzie stalo tuz przy mojej glowie, na gorze, w naszej sypialni. Pewnie chodzi o to ze juz sie martwi ze bedzie musiala chodzic na gore do dzieci, wiec przeciez prosciej zebym ja schodzila na dol. :/ Niestety mama coraz bardziej dziwaczeje i coraz czesciej doprowadza nas do szalu no ale coz..to moja mama wiec trzeba ja trawic. Czasem jednak bywam niemila no ale sa pewne granice wytrzymalosci i cierpliwosci.
No ale skupmy sie na naszych Cudenkach. Sa wprost niesamowite i przecudowne. Oczka Christophera same sie poprawily, wiec nie trzeba bylo laserowac. Dzieki Bogu!
Od 15.01 przeszlismy na buteli poniewaz ja denerowowalam sie tak samo jak i nienajadajace sie dzieci. Wiec teraz wciaz sciagam mleczko pompka i to czego brakuje uzupelniami gotowym mleczkiem. No i powoli juz zabijam moje mleczko. Nie pompuje regularnie bo przyznam Wam, ze nie wyobrazam sobie, zeby przy tym natloku prac jeszcze miala w domu pompowac! I to pompka z jedna ;sluchawka'. W szpitalu sa super pompki z dwoma 'sluchawkami' wiec to tylko 15 min a pojedyncza to 30 min. A karmiac Je co 3-4h , zmieniajac pileszuszki czasem przed i po jedzeniu, przytulajac i calujac, sterylizujac buteleczki, przebierajac jak mleczko zostanie ulane, jedzac w biegu, pracujac z doskoku bo przeciez raty w PL same sie nie poplaca ...to niestety nie ma opcji na pompowanie jezeli w miedzy czasie wszystkiego jeszcze mam czasem chwile pospac. No ale i tak sie ciesze, ze 4 miesiace nie jadly nic innego tylko moje mleczko! Teraz musialam wywazyc wszystko tak, zeby gralo dobrze dla wszystkich stron. A do tego karmienie z butelki to radocha dla szczesliwego tatusia no i pewnie dla babci , ktora pomimo wszystkich upierdlistw i usilowan wymuszenia zeby bylo tak jak Ona chce... to tez jest bardzo podekscytowana. Tylko jak zwykle nie umie tego okazac.
Dzis bylismy w ikei i kupilismy ostatnia brakujaca rzecz czyli lozeczko. Poki co normalne , pojedyncze ale za kilka tyd=g kupimy podwojne takie bliznbiacze 120 x 120


oooj glodne towarzystwo i krzyczy....peeeddze

----21.30
ok. Juz Dziubki nakarmione. A zwlaszcza Christopher bo jest dzis bardzo zly i glodny. Moze jest niespokojny bo czuje ze brakuje tatusia w pokoju. 2h temu pojechal do domu. No ale jeszcze musimy wytrzymac kilka dni. A potem maz bedzie tylko na 2 dni w tyg jezdzil na kurs jezyka do innego miasta a pozostale dni bedziemy w koncu razem jak prawdziwa rodzina!

----22.10

Tak bardzo sie ciesze, ze przy calym naszym pechy do wszystkiego w koncu idalo nam sie cos dobrze. Wrecz wspaniale. Moze caly ten nasz pech i wieczne kamienie pod nogi byly potrzebne, zebysmy mieli takie szczescie, ze dzieci urodzone tak wczesnie...okazaly sie zdrowe i wspaniale! Jasne..bylo wiele ciezkich chwil, byly wzloty i upadki. Nawet nie mialam tutaj sily ani czasu pisac, ale najwazniejsze ze juz praktycznie mamy happy end. Te wszystkie miesiace coraz bardziej wydaja sie byc jakims zmym snem. Ze to sie nie zdarzylo. Ze dzieci byly od zawsze takie tlusciutke i ciezkie. Ufff... kawal dobrejroboty. Na zawsze pozostaniemy wdzieczni lekarzom i pielegniarkom z tego szpitala. Bez nich nie byloby to mozliwe.

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 stycznia 2016, 22:13

24 marca 2016, 12:02

hej Ciocie! Przep[raszam ze nioc nie pisze i ze tak Was porzucilam. Jestesmy w domku od 9 lutego i jest przecudownie. Juz sobie wyrobilismy harmonogram doby tak ze pomiedzy karmieniem, pieluszkami, usypianiem, gaworzeniem, porzytuleniem moge ekspressowo popracowac. Dzieki Bogu ze udalo mi sie wyrobic grafik bo w styczniu narobilam zaleglosci platniczych w Polsce i ledwo ledwo wychodze na prosta. Najlepsze ze obydwa kredyty skoncza sie akurat jak maz wejdzie na pelna, normalna wyplate bo poki co wystarcza tak w sam raz z zacisnietym pasem.
Ale co tam kasa! Najwazniejsze sa Malenstwa! Rosna jak na drozdzach, sa cudowne i kochane. Juz sie smieja, chichocza gaworza GAAA GUUU AGUUU , zaczepiaja nas i sa po prostu niesamowite! Sophie dostala tlenik do domu ale Od jakiegos tygodnia zaczelismy robic kilkugodziinne pauzy a od 4 dni zakladamy jej tlen tylko na noc, bo jak gleboko zasypia to wtedy saturacja spada tak do ok 87-86 .. Nie ma porownania do tego co bylo wczesniej. Wczesniej po 30 sekundach spadalo do 77-73. A dzis w nocy odwazylismy sie w koncu nie zalozyc jej tleniku na noc! Caly czas sie balam, ze jak w nocy padam jak mops i zasypiam gleboko to moglabym nie uslyszec piszczenia maszyny. Teraz jednak caly przedswiateczny tydzien maz ma wolne wiec moge bardziej pospac i wczoraj nie bylam juz taka przemielona przez maszynke :D Ogolnie tez nie jestem jakos strasznie przemielona ale najgorsze sa poranki jak bardzo bardzo chcialabym jeszcze sobie dospac a tam bunt w lozeczku. Wiec zwykle jak sie buntuja zabieram je do siebie do lozka, oczywiscie stosonkowo daleko od ciala zeby przypadkiem nikogo nie przycisnac i trzymajac sie za wszystkie raczki jeszcze zasypiamy na jakies 2h.
Tyle jest do opowiadania ze nawet nie wiem od czego zaczac, ale musze szybciutko bo dzis jedziemy na wycieczke. Juz opanowalismy akcje wstawiania fotelikó do samochodu, nawet w srodek sie wbija mama, wozek do bagaznika i tak czasem sobie spacerujemy.

Noi i w miedzyczasie Pysie zglodnialy wiec teraz zjadly i lecimy.

/postara sie bardzo bardzo wiecej napisac. Buuuziaaki

swetiees1.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2016, 12:04

19 maja 2016, 12:24

Za nami 18.maja czyli zaczynamy 4ty miesiac od daty kiedy mialy sie urodzic. Jest Bosko!
sa oczywiscie ciezkie chwile..glownie zwiazane z buntem do mojej pracy bo ciagle bym chciala sie przytulac, glaskac, calowac, sciskac i dbac o Misiaki a czasem padajac na nos jeszcze ma ze 4 godziny pracy. No ale nie narzekam, bo lepiej miec cos do zrobienia niz plakac ze nie ma kasy. Po zatym od przedwczoraj mam luzniejsze dni wiec wczoraj nawet wybralismy sie w koncu na dluuugi, bez pospiechu spacer praktycznie dookola miasteczka. Jak tutaj pieknie! W koncu czuje, ze TO JEST TO i ze znalezlismy nasze miejsce. Widze nas tutaj za rok,z a dwa, za dziesiec lat, za 20. Myslimy o kupnie domu. Jak tylko maz dostanie kontrakt na czas nieokreslony to bedziemy sie rozgladac za domem lub dzialka. Wolalabym chyba gotowy dom...takie trutaj sa zgrabne i piekne..bo mam wrazenie, ze budowa nowego domu wiaze sie z jakims pechem. A musze byc zapobiegawcza bo sa drobne sygnaly ze cos sie u nas dzieje nie tak. Tzn maz jest cudownym tata i wogole cudownym facetem...ale wlazlam tam gdzie nie trzeba i znowu dojrzalam jakies wypsywane glupoty w internecie. Podczas gdy my...kochalismy sie ostatni raz wstyd przyznac...w marcu zeszlego roku. Posucha jak nic. No ale zqawsze ma jakas wymówke, a to mama, a to dzieci spia, a to moze plodny czas a wie, ze ja juz sie boje zajsc w ciaze bo te 5 mies w szpitalu napatrzylam sie na zaplakane matki przygwozdzone do lozka z brzuchem i 2 maluchów w domu. Nie wyobrazam sobie rozstania z moimi Skarbami...nawet w imie nastepnego Skarbu. Przynajmniej nie teraz. Ale tez nie wyobrazam sobie znowu przerabiania tego wariatkowa z niespaniem, wieczna praca, wiecznym brakiem czasu na wszystko i zniecierpliwieniem braku wystarczajacego czasu dla poczucia spelnienia macierzynskiego. No i nie widze siebie z trojka dzieci. Wole skupic sie na naszych Dwóch Cudach i oprócz ogromu milosci dac im wszystko co mozemy dac poczawszy od pelnej uwagi, poprzez cudne dziecinstwo az do znakomitej edukacji. Mam nadzieje, ze w miedzy czasie nasze malzenstwo nabierze sily a nie zgnije gdzies tam w srodku, ale póki co nawet nie mam nastroju ani sily do rozstrzasania tlacych sie drobnych problemó w sferze s. Choc zastanawiam sie na jak dlugo wystarczy mi cierpliwosci. Ja mialam wyrzuty sumienia, ze czulam motylki w brzuchu za kazdym razem jak mielsimy spotkac sie z naszym treneremnaa silowni a w miedzy czasie ten swintuch wypisuej rozne swinstwa w necie i to powiem Wam....bo w sumie komu innemu mam powiedziec!!...ze nie tylko z kobietami. :/ A na portalu na ktorym wypisuje rzeczy figuruje jako BI. :/ No nic...sscisnelam to w zarodku, spokojnie sobie z boku obserwuje a jak poczuje potrzebe to wloze kij w mrowisko i zaczne sie przygladac z bliska i aktywniej monitorowac, instalujac np keylogera na jego kompie i tablecie. Narazie jednak musze ochlonac. Doszlam do wniosku, ze nie mam zamiaru nic zmieniac ani psuc, bo po pierwsze DZIECI, po drugie BALABYM SIE ewakulowac ze statku a po trzecie..nie po to 8 lat klepalam biede, zeby teraz jak w koncu maz zacznie zarabiac jak na lekarza przystalo np bawic sie w odchodzenie od niego czy start od nowa. Nie. W dupie to mam szczerze powiedziawszy. Teraz najwazniejsze sa dzieci. A jak bedzie trzeba to zorganizuje sobie dyskretnie zycie erotyczne. :D Choc wkurza mnie, ze to nie tak mialo byc...Miala byc piekna bajka, love me tender itp A tu taka przykra niespodzianka. Powiecoe...pogadaj z nim. Ale co mi powie? Napewno, ze zle przeczytalam, albo ze zle zrozumialam kontekst, albo ze to wogole nie jego konto i nie jego zdjecia i nie jego mail ktorego podaje wkonwersacji. Trafil cwaniak na cwaniaka i klamczuch na klamczucha jednak pakt byl taki ze wzajemnie mamy sie nie oklamywac. heh naiwnosc.. no ale koniec tematu...
Teraz o najwazniejszych!
Ptysie rosna jak na drozdzach. Chris wazy juz 7.5kg a Sophie 6.5
Charakterki nadal sie ksztaltuja tak jak na poczatku, czyli synus jak tatus: spokojny i zrównowazony, ciagle usmiechniety ale cicha woda bo jak sie wkurzy to iskry leca. A córeczka roziskrzona jak mamusia, z ostrym charakterkeim ale tez usmiechnieta i cudowna. :)
Od jakiegos czasu juz podjadaja troche kaszki. Zamawiam z Polski bo tansza i smaczniejsza. Tutaj sa tylko dwa smaki dla dzieci od 4 mies. Wiem,z e tak nie powinno sie ale dwa razy dziennie dosypuje troche bezmlecznej kaszki do mleczka i wetdy jest radosc na calego! W weekend Mali Szantazysci wogole nie chcieli jesc mleczka i wyszlo ze wiekszosc posilkó byla z kaszka i Chris przeplacicl to bolem brzuszka w srodku nocy, wiec teraz detoks kaszkowy. I wszystko wrócilo do normy. Zrozumialam, ze to ja mam dyktowac reguly a nie Maluchy. :D Mama juz sie tak Ich nie boi i naprawde pomaga duzo. Glownie trzymajac jedno na sobie na brzuchu, a drugiemy smoczek w ustach - wtedy ja moge popracowac. Maz jest wspanialym, wspanialym tata. Lepszego nie moznaby bylo soebie chyba wymarzyc. Jak sie uda mu przebudzic z glebokiego snu :D to nawet w nocy wstaje, zrywa sie na rowne nogi i po wycalowaniu daje ze mna mleczko, a w weekendy nie przepusci ani jednego karmienia. Jezdzimy na wycieczki, mamy nosidelka, chodzimy na spacery....SIELANKA. ;) Ja chwilami zapominam o tym co przeczytalam i jest miodzio.
OO! Wlasnie przyszla paka z txm24 :D Low cost...ale coz..zbyt szybko Dzieci rosna zeby chodzily w luksusowych ubrankach a póki co portfel tez nie pozwala na luksusowe ubranka. Po zatym nei bedziemy wychowywac malych Snobków! Cos tam firmowego moga miec ale uwazam, ze liczy sie zeby bylo ladne i mile w dotyku a nie z luksusowa metka..nie?

Ok..musze pedzic bo juz awantura. Powinny jesc o 12 :P Buziaki ...wroce niebawem.

19 maja 2016, 12:24

.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2016, 12:24

19 maja 2016, 12:25

Za nami 18.maja czyli zaczynamy 4ty miesiac od daty kiedy mialy sie urodzic. Jest Bosko!
sa oczywiscie ciezkie chwile..glownie zwiazane z buntem do mojej pracy bo ciagle bym chciala sie przytulac, glaskac, calowac, sciskac i dbac o Misiaki a czasem padajac na nos jeszcze ma ze 4 godziny pracy. No ale nie narzekam, bo lepiej miec cos do zrobienia niz plakac ze nie ma kasy. Po zatym od przedwczoraj mam luzniejsze dni wiec wczoraj nawet wybralismy sie w koncu na dluuugi, bez pospiechu spacer praktycznie dookola miasteczka. Jak tutaj pieknie! W koncu czuje, ze TO JEST TO i ze znalezlismy nasze miejsce. Widze nas tutaj za rok,z a dwa, za dziesiec lat, za 20. Myslimy o kupnie domu. Jak tylko maz dostanie kontrakt na czas nieokreslony to bedziemy sie rozgladac za domem lub dzialka. Wolalabym chyba gotowy dom...takie trutaj sa zgrabne i piekne..bo mam wrazenie, ze budowa nowego domu wiaze sie z jakims pechem. A musze byc zapobiegawcza bo sa drobne sygnaly ze cos sie u nas dzieje nie tak. Tzn maz jest cudownym tata i wogole cudownym facetem...ale wlazlam tam gdzie nie trzeba i znowu dojrzalam jakies wypsywane glupoty w internecie. Podczas gdy my...kochalismy sie ostatni raz wstyd przyznac...w marcu zeszlego roku. Posucha jak nic. No ale zqawsze ma jakas wymówke, a to mama, a to dzieci spia, a to moze plodny czas a wie, ze ja juz sie boje zajsc w ciaze bo te 5 mies w szpitalu napatrzylam sie na zaplakane matki przygwozdzone do lozka z brzuchem i 2 maluchów w domu. Nie wyobrazam sobie rozstania z moimi Skarbami...nawet w imie nastepnego Skarbu. Przynajmniej nie teraz. Ale tez nie wyobrazam sobie znowu przerabiania tego wariatkowa z niespaniem, wieczna praca, wiecznym brakiem czasu na wszystko i zniecierpliwieniem braku wystarczajacego czasu dla poczucia spelnienia macierzynskiego. No i nie widze siebie z trojka dzieci. Wole skupic sie na naszych Dwóch Cudach i oprócz ogromu milosci dac im wszystko co mozemy dac poczawszy od pelnej uwagi, poprzez cudne dziecinstwo az do znakomitej edukacji. Mam nadzieje, ze w miedzy czasie nasze malzenstwo nabierze sily a nie zgnije gdzies tam w srodku, ale póki co nawet nie mam nastroju ani sily do rozstrzasania tlacych sie drobnych problemó w sferze s. Choc zastanawiam sie na jak dlugo wystarczy mi cierpliwosci. Ja mialam wyrzuty sumienia, ze czulam motylki w brzuchu za kazdym razem jak mielsimy spotkac sie z naszym treneremnaa silowni a w miedzy czasie ten swintuch wypisuej rozne swinstwa w necie i to powiem Wam....bo w sumie komu innemu mam powiedziec!!...ze nie tylko z kobietami. :/ A na portalu na ktorym wypisuje rzeczy figuruje jako BI. :/ No nic...sscisnelam to w zarodku, spokojnie sobie z boku obserwuje a jak poczuje potrzebe to wloze kij w mrowisko i zaczne sie przygladac z bliska i aktywniej monitorowac, instalujac np keylogera na jego kompie i tablecie. Narazie jednak musze ochlonac. Doszlam do wniosku, ze nie mam zamiaru nic zmieniac ani psuc, bo po pierwsze DZIECI, po drugie BALABYM SIE ewakulowac ze statku a po trzecie..nie po to 8 lat klepalam biede, zeby teraz jak w koncu maz zacznie zarabiac jak na lekarza przystalo np bawic sie w odchodzenie od niego czy start od nowa. Nie. W dupie to mam szczerze powiedziawszy. Teraz najwazniejsze sa dzieci. A jak bedzie trzeba to zorganizuje sobie dyskretnie zycie erotyczne. :D Choc wkurza mnie, ze to nie tak mialo byc...Miala byc piekna bajka, love me tender itp A tu taka przykra niespodzianka. Powiecoe...pogadaj z nim. Ale co mi powie? Napewno, ze zle przeczytalam, albo ze zle zrozumialam kontekst, albo ze to wogole nie jego konto i nie jego zdjecia i nie jego mail ktorego podaje wkonwersacji. Trafil cwaniak na cwaniaka i klamczuch na klamczucha jednak pakt byl taki ze wzajemnie mamy sie nie oklamywac. heh naiwnosc.. no ale koniec tematu...
Teraz o najwazniejszych!
Ptysie rosna jak na drozdzach. Chris wazy juz 7.5kg a Sophie 6.5
Charakterki nadal sie ksztaltuja tak jak na poczatku, czyli synus jak tatus: spokojny i zrównowazony, ciagle usmiechniety ale cicha woda bo jak sie wkurzy to iskry leca. A córeczka roziskrzona jak mamusia, z ostrym charakterkeim ale tez usmiechnieta i cudowna. :)
Od jakiegos czasu juz podjadaja troche kaszki. Zamawiam z Polski bo tansza i smaczniejsza. Tutaj sa tylko dwa smaki dla dzieci od 4 mies. Wiem,z e tak nie powinno sie ale dwa razy dziennie dosypuje troche bezmlecznej kaszki do mleczka i wetdy jest radosc na calego! W weekend Mali Szantazysci wogole nie chcieli jesc mleczka i wyszlo ze wiekszosc posilkó byla z kaszka i Chris przeplacicl to bolem brzuszka w srodku nocy, wiec teraz detoks kaszkowy. I wszystko wrócilo do normy. Zrozumialam, ze to ja mam dyktowac reguly a nie Maluchy. :D Mama juz sie tak Ich nie boi i naprawde pomaga duzo. Glownie trzymajac jedno na sobie na brzuchu, a drugiemy smoczek w ustach - wtedy ja moge popracowac. Maz jest wspanialym, wspanialym tata. Lepszego nie moznaby bylo soebie chyba wymarzyc. Jak sie uda mu przebudzic z glebokiego snu :D to nawet w nocy wstaje, zrywa sie na rowne nogi i po wycalowaniu daje ze mna mleczko, a w weekendy nie przepusci ani jednego karmienia. Jezdzimy na wycieczki, mamy nosidelka, chodzimy na spacery....SIELANKA. ;) Ja chwilami zapominam o tym co przeczytalam i jest miodzio.
OO! Wlasnie przyszla paka z txm24 :D Low cost...ale coz..zbyt szybko Dzieci rosna zeby chodzily w luksusowych ubrankach a póki co portfel tez nie pozwala na luksusowe ubranka. Po zatym nei bedziemy wychowywac malych Snobków! Cos tam firmowego moga miec ale uwazam, ze liczy sie zeby bylo ladne i mile w dotyku a nie z luksusowa metka..nie?

Ok..musze pedzic bo juz awantura. Powinny jesc o 12 :P Buziaki ...wroce niebawem.

20 maja 2016, 15:06

Wracając do najważniejszego Tematu czyli naszych Babelków. :)
Są po prostu niesamowicie wspaniałe! W Ich oczach widać tak potężna miłość , że za akzdym razem jak tak intensywnie się we mnie wpatrują aż łzy cisną mi się do oczu z radości i wzruszenia. Aż nie chcę nam się wierzyć, że to były takie maleństwa! Za jakiś czas pewnie będę się zastanawiała czy te 5 miesięcy w szpitalu wydarzyło się na prawdę czy to był tylko jakiś koszmar?
Lekarze i pielęgniarki mówili, żebyśmy uważali i obserweowali dzieci. Bo zwykle wcześniaki, zwłaszcza tak wcześnie urodzone, mają problemy że zmiana otoczenia, z nowymi ludźmi, nie daj Boże jakieś imprezy gdzie jest wiele ludzi itp...

Miesiąc temu byliśmy na Ich pierwszej imprezie. Było chyba z 40 osób. W sumie całą impreza powinna odbyć się już dużo wcześniej ale organizatorzy czekali aż będzie bezpiecznie dla naszych dzieci. Ponadto kilka najbliższych znajomych (z kursu duńskiego) powiedziało, że będą stali że mną na straży i w przypadku gdyby leciał do dzieci ktoś z katarem - zatrzymają go w przedbiegach. ;D
Nie wiedzieliśmy z mężem czego oczekiwać od tej nowej sytuacji. Ja się bałam że pogryzę każdego, kto tylko będzie chciał je dotknąć. Mąż się bał że będę zła i niesympatyczna. (Ale kto!!??? Jaaaaa??? :P ) I to nie bał się oficjalnie tylko po cichu. Dopiero po wszystkim mi się do tego przyznał. A razem martwiliśmy się czy dzieci się nie wkurza.
A tym czasem, okazało się że to są istne duszę towarzystwa. Całe 4h nie schodził im uśmiech z twarzy. Ja zupełnie wyluzowana, nawet pozwoliłam nastoletnim córkom znajomej potrzymać jego i drugie na kolanach siedząc na kanapie. W między czasie, jak chwilę popadało i WSZYSCY ludzie przenieśli się z ogrodu do salonu....i zrobiło się na prawdę głośno....Oni po prostu zasnęli! Ludzie podchodzili i dziwili się jakie to przeurocze dzieci :D
W ogóle bardzo lubią podrózowac. Już mamy zaliczone weekendowo całe południe Danii, od czasu do czasu z mojam mama dosłownie wibita pomiędzy foteliki na tylnym siedzieniu i trzymającą smoczki. Od razu jak rusza samochód dzieci zasypiają. A potem budzą się i się rozglądają. A to przez okno, a to przed dach (szklany) aż zaczyna się głód i wtedy się zatrzymujemy na karmienie. Już mamy wyrobiony schemat karmienia w samochodzie nawet razem że skutecznym odbijaniem i zmiana pieluszki na przednim siedzeniu. :D Inauguracja kupy w samochodzie była w Kopenhadze podczas takiego deszczu że mąż stojąc pod parasolka na zewnątrz i robiąc głupie miny przez okno (myśleliśmy że może nie spodoba się Sophie zmiana pieluszki w takim miejscu i takiej pozycji) przemókl do suchej nitki. A byliśmy w Kopenhadze całą 5tka żeby wyrobić dzieciom paszporty i mojej mamie bo Skubana miała przeterminowany dowód i paszport.
Tak nam się spodobała Kopenhaga, że 2tyg temu wybraliśmy się jeszcze raz , tym razem mama została w domu z kotem a my przelecieliśmy najważniejsze miejsca z dziećmi raz w wózku a raz w nosidełkach.
Także myślę, że problemy z otoczeniem i zmianami to kwestia indywiudalna. Dzieci mają pewnie po nas zdolności do przystosowywania się do nowych okoliczności. :D
Jak widzicie u nas cały czas pozytywne szaleństwo...tylko z tym kwasikiem w tle. No ale tak to jzu jest, że bajka jest tylko w bajkach...Jednak nad wyraz jestem spokojną i myślę, że wewnętrznie na razie do tematu mojego męża i jego ewentualnych preferencji muszę poobserwować i przekonać się jak to jest naprawdę.

Zaczytuje sie w internecie roznymi poradnikami o rozszerzaniu diety, tabelami zywienia itp...I mam jedno skomplikowane pytanie. Skoro niedlugo maja zaczac jesc marcheweczke, kaszke plena para oraz owocki i soczki, ale pic ciagle mleczko...to w praktyce jak to wyglada?

Jeden dzien marcheweczka, jeden kaszka, jeden dozwolone owocki ? Bo chyba nie wszystko naraz odrazu nie? Podejrzewam,ze zbytnio filozofuje w tej kwestii...ale wymyslilam z nocy ze przeciez MAM WAS! I Was zapytam jak to jest ;)

20 maja 2016, 15:36

Wstawiam Ciociom kolazyk z aktualnych fotek. Chris cały czas się śmieje ale na widok komórki/aparatu robi poważną minę. W ogóle Jego fotogeniczność poszła z genów obydwu babć oraz tatusia. :/ Jest przystojny i śliczny ale niestety mało fotogeniczny.

Sophie, rzadziej się śmieje i nie rozdaje wszystkim swojego pięknego bezzębnego uśmiechu (bo Christopher to się śmieje do wszystkich i cały czas, nawet się szczerzył szrmancko do obcych babć w poczekalni w szpitalu jak byliśmy z mama u kardiologa ) ... ale za to Sophie jest bardzo fotogeniczna. Co OCZYWIŚCIE ma po swojej pięknej i skromnej mamusi. :P

A propos zębów...to chyba niedługo będziemy mieć pierwsze ząbki. Tak się ślinią i tak się wgryzają w gryzaczki oraz własne piąstki, że aż furkocze. Ciekawe komu piewrszemu wyjdzie ząbek i który!

minis7.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 maja 2016, 15:37

5 października 2016, 13:31

Hej Kochane! Tyle czasu...tak mi wstyd...
No ale uwierzcie mi, że na nic, kompletnie na nic nie mam czasu. Codziennie od rana do wieczora jest wariactwo, ale z ogromnym usmiechgem na ustach i radością orz miłością w sercu!
dzieci są przecudowne, rosną zdrowe i kochane. Mamy już kilka zabków...
Christopher jest o 2kg cięższy i 12 cm większy i rozwija się nieco szybciej niż malutka, krąglutka Sophie, której się nie śpieszy ale też rozwija się w dobrym tempie, tylko nie tak super szybko jak Chri. Chris np ma już 4 ząbki na górze i 2 na dole + dwa kolejne rosnące na dole a Sophie ma 1 na dole. :) Chris już raczkuje i praktycznie staje na nóżki a Sophie póki co turla się i ma mniej silne nóżki. Za to Chris że wszystkimi zebulcami nie gryzie i nie przeżuwa tak dobrze jak Sophie, która jak ma w zupce jakiś kawałeczek warzywka to dokładnie to rozdrabnia dziaselkami, przeżuwając z największym skupieniem. :D
Codzien dziękujemy Bogu, że są takie cudowne i zdrowe!
W lecie byliśmy w Polsce i okazało się, że złotym środkiem na dobry sen całej czwórki jest spanie RAZEM! Przed wycieczka spały w łóżeczkach i czasem wieeeele razy musiałam zrywać się z łóżka do jednego, a potem kładąc się budziło się drugie i tak całą noc zarwana a ja od rana chodziłam jak zombi, nie do końca świeża i sympatyczną do większości w domu...bo do Moich Dwóch Perełek zawsze jestesm uśmiechnięta i sympatyczną! :) A odkąd okazało się ,że spiąć z nami nie budzą się zbyt wiele razy a jak już się budzą to z powodu 'wypadnietego' smoczka, który natychmiast można włożyć na miejsce bez podnoszenia się z łóżka to jest miodzio!!! Najpierw spaliśmy wymieniając się czyli raz ja z synkiem a tato z córeczka a potem odwrotnie, ale okazało się że bardziej pasujemy w konfiguracji mieszanej. Sophie lubi spać tak jak mąż, czyli w objęciach i praktycznie śpią jedno na drugim a my z Chrisem śpimy sobie albo na wznak trzymając się nad głowami za rączki albo na chochelkę i łyżeczkę :D ...wiadomo kto jest chochelką nie? Potem jedzą śniadanko o 6.30 , mąż idzie szykować się do pracy a my zmieniamy konfigurację - czyli Chris kładzie się obok mojej głowy a Sophie wtula się wzdłuż mojego brzucha i tak śpimy sobie jeszcze zwykle do 9 a czasem jak się uda do 10. :D W nocy bałabym się spać z tak intensywnie wtulona Sophie bo często zapadam w głęboki sen i bałabym się , że ja przycisnę. A rano to zasypiam z nimi i budzę się dokładnie w tej samej pozycji, także instynkt robi swoje!
A co u nas...jako małżeństwa.
Wszystko idealnie, dopasowanie w 99%, a pozostaje ten 1% kwestii łóżkowych. Było po drodze jakieś tam bzykanko ale powiem Wam, że jakoś tak dziwnie. Jakby przestało mi zależeć. No ale może to kwestia atmosfery. Tuż obok dzieci w łóżeczkach (wtedy były w łóżeczkach), pod nami mama biorąca prysznic. Zero atmosfery. Także poczekamy, zobaczymy. Może jak kupimy dom i będziemy mieli trochę intymności to wróci jakiś ogień. :D Ale i tak jest super.
W Danii też nam się bardzo [odoba. mąż już mówi normalnie po duńsku i przyjmuje sam po 20-30 pacjentów dziennie. Ja od sierpnia chodzę raz w tygodniu po południu na 3h kursu. Nie jest to szczyt marzeń, bo jak dla mnie to za mało ale dzienny kurs zabiera za dużo czasu. Mama nie dałaby sobie rady z Byczkami :) a ja też powiem Wam, że nie jestem gotrowa na zostawianie ich na tak długo! I tak te 3h to max jakie póki co mogę znieść. Jadąc na kurs jestem zrelaksowana, śpiewam sobie w aucie tralala. POtem na kursie, co chwilę sprawdzam komórkę czy mąż nic nie pisał. W okolicy karmienia i kąpieli już pytam co slycyhac, czy wszystko w p[orzadku, co robią. Jak mi wysyła foto to najchętniej bym wskoczyła do auta i natychmiast wróciła. A o 20.15 , jak kończy się kurs to wybiegam pierwszą w locie żegnając się z kolegami i nauczycielka i peeeeedze do domu żeby tylko ucałować moje dwie najdroższe kuleczki miłości! Jak śpią...to fajnie, luzik. Można się spokojnie umyć, przygotować tackę z mleczkiem na kolację i śniadanie, żeby było gotowe obok łóżka. Ale jak nie śpią to wtedy obcalowywuje je od stop do głów!!!
Dzisiaj np właśnie jest środa i dziś mam kurs. :)
15 pazd lecimy do Hiszpanii!!! SAMOLOOOOTTTEMM! Jakieś to jeszcze dla mnie zupełnie irracjonalne, że Nasze Dwa Skarby będą w samolocie!!! Ja tak nie lubię latać, no i boję się straszliwie. Ale będę musiała być 100% mama i dbać o nich zamiast ogryzać paznokcie i wbijać się paznokciami w męża rękę. Z jednej strony zła jestem na siebie, że narażam ich na takie niebezpieczeństwo (wiem, wiem. statystyki mówią że samochodem jest bardziej niebezpiecznie)...ale z drugiej strony przecież będziemy podróżować, kochamy podrozwanie więc...trzeba latać samolotem. Do Hiszpanii lecimy na 2 tyg. Po tygodniu przylatują rodzice męża i wkoncu uściskają wnuczęta! I też w hiszpanii będzie chrzest. Tak jest wygodniej, bo nie wyobrażam sobie w Dani zwożenia wszystkich z lotniska (130km od domu) a następnie wyprawiania gdzieś uroczystego obiadu )($$$$) a potem odwożenia na lotnisko wszystkich po kolei. Mama z nami nie jedzie, ale mówi że spokojnie przeżyję fakt że nie będzie jej na chrzcie. Ma ich cały czas przy sobie, więc nie ma problemu. A też się cieszy, że nie będzie tutaj całego zamieszania tylko zgrabnie załatwimy wszystko w hiszpanii.
POtem 30.11 przylatuaj do nas rodzice męża na miesiąc i kilka dni. \wszystko fajnie, tylko mamy naprawdę małe mieszkanko i chyba nie zdążymy kupić jeszcze domu....no ale podhcodze do tego na luzie. jakoś się pomieścimy i jakoś się ułoży. A po godz 19 i przed 10.00 musi być cisza w domu i kropka. Jak nie będzie to coliberek pokaże rózki, a wiecie że coliberek ma rożki. DUŻE :D
Tak piszę piszę, a nie napisałam jeszcze o najważniejszym!!! W niedzielę świętowaliśmy PIERWSZE URODZINY!!!! Wymarzyłam sobie piękny tort, kolorowy z bucikami i ozdobami. Ale tutaj taki tort to wydatek ok 600 zł i to na min 40 osób. Więc co....zrobiłam sama piękny tort! A nawet nie jeden tylko kilka. Jeden poszedł do pracy męża. Dwa zawieźliśmy na oddziały do szpitala dla pielęgniarek - bardzo się cieszyły , niektóre się wzruszyły na widok naszych Gigantów. A najważniejszy tort był dla dzieci. Salon był przyozdobiony balonami i różnymi zawieszkami, żeby ładnie się komponowało do zdjęć. Wstawiam Wam też tutaj zdjatko. Zobaczcie jak duże są nasze Misiaczki. Cały ten ciężki start, te straszne miesiące w szpitalu wydają się niczym zły sen. Czy to się zdążyło naprawdę? :)
Poprawie się i neidlugo napiszę!!! I też postaram sie nadrobić i poczytać co tam u Was słychać. Buuuziaaaki
Pedze popracowac i mielic zupke, bo zaraz wstana gloooodneeee.
----

aaa zapomnialama jeszcze dodac, ze Sophie ma juz za soba wiatrówke, a AGENT CHRIS sie jakos od niej nie zarazil. Juz mija 3 tydzien ..a moze nawet 4ty od staru wiatrówki u Sophie a u Chrisa ani widu ani slychu.

Do tego, powiem Wam, ze Chris to taki maly mezczyna ze normalnie oglada sie za dziewczynami. Ale to takimi od 16tki w gore! Mama nie wierzyla, ale wczoraj miala urodziny i poszlismy do restauracji. W restauracji bylo oczywiscie troche ludzi i ciagle przechodzili obok naszego stolika - bo to byl chinski bufet. A Chris ogladal sie za najfajniejszymi dziewczynami. Im wyzsza, im krotsza sukienka/spodenki i im dluzsze wlosy tym wieksze wykazuje zainteresowanie. Normalnie caly sie odwraca, wdrapuje sie na mnie lub meza i zaglada za dziewczynami. Czasem jeszcze zadowolony podskakuje i krzyczy E E E :D
Bedzie z niego chyba casanova! Ma niesamowite dlugie rzesy i nauczyl sie puszczac oczko. Juz kobiety sikaja na jego widok wiec nie wiem co to bedzie za pare lat. :P
A Sophie...Sophie jest pelna dziewczecego uroku, ale nie oglada sie za facetami. W sumie tu w Danii nie ma na kim oka zawiesic...:D ale poki co Sophie jest slodka i niewinna...dopoki sie nie wkurzy i nie zacznie krzyczec. Jak krzyczy ... to nikt by nie pomyslam ze kiedys miala problem z pluckami. Ma tak donosny glos, ze jak sie zdenerwuje to az bola uszy. Kto wie...moze zostanie spiewaczka operowa. :D Hihi ciagle sie zastanawiamy kim beda chcieli zostac w przyszlsoci. Ale oczywiscie niech sie nie spiesza! Wogole niech ten czas tak szybko nie leci!!!!

urodzinki.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2016, 14:02

1 2 3 4