dziś 14 dpo. sobota, sylwester
wczoraj odebrałam wynik estradiolu i progesteronu. od razu napisałam smsa do mojej gin. odpisała, że wyniki bardzo dobre i kazała je powtórzyć łącznie z betą w poniedziałek 2 stycznia.
dziś siknęłam na test (mam ich cały zapas , bo 2 dni po tym jak dowiedziałam się , że jestem w ciązy otrzymałam pocztą przesyłkę z zamówieniem ). pomimo tego, że nie był to poranny mocz to kreska na teście jest już znacznie wyraźniejsza niż była kilka dni temu
Wszystkim wam kochane życzę, aby ten nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego. A w tym nadchodzącym roku dużo zdrowia, szcześcia i miłości.
Z rana z bananem na ustach robiłam test ciążowy. Mina mi zrzedła , test nie dość , że nie pociemniał od wczoraj to okazał się być zdecydowanie jaśniejszy. A wiec zrobiłam jeszcze jeden z tego samego porannego moczu. Wyszedł taki sam bladzioch. Do południa chodziłam przybita, juz od razu najgorsze myśli przychodziły mi do głowy. Oczywiscie zdaje sobie sprawę, że testy z allegro to gówno straszne ale skoro już na takim gównie wyszła w miarę ciemna kreska to robiac taki sam test liczyłam na to, że kolejnego dnia bedzie ciemniejsza....
Wiem za bardzo schizuje...
Około południa znów siknęłam. Kreska zadowalająca praktycznie taka jak wczoraj. oszaleje!
jutro beta
Obudziłam się trochę wcześniej niż zazwyczaj. temperatura spadła do 36,6 oczywiscie kolejny powód do zmartwienia.
Nie mogłam już zasnąć wiec o 7:oo pojechałam na bete zrobłam też estradiol i progesteron.
Jadąc samochodem spostrzegłam , że zapomniałam zabrać portfel. Musiałam się wrócić, a niestety przesądna jestem kolejny zły znak.
Półtorej godziny później siostra zadzwoniła z wynikiem. Beta 349,9 przyrost 188%
Cóż za radość i ulga.
Wyrzucam testy i termometr!
5 tydzień
Odebrałam wyniki progesteronu i estradiolu.
progesteron jak najbardziej ok wynik 102
natomiast estradiol bardzo mnie zmartwił. Wynik 3862 jak najbardziej mieści się w ciązowych normach I trymestru ale spadł w 4 dni o połowę i to przyjmując estrofem 2 razy dziennie niezmiennie od owulacji. Nie mam pojęcia co to znaczy, nic nie znalazłam w internecie na ten temat z niepokojem czekam na telefon od gin.
5 tydzień
Moja ginekolog trzymała mnie wczoraj w niepewnosci do samego wieczora, zadzwoniła dopiero po 21:00. Uspokoiła mnie. Moje wyniki są ok. Powiedziała, że estradiol jest wyznacznikiem rozwijającej się ciąży, tak jak progesteron. Jego za niski poziom lub znaczny spadek może się wiązać ze zbliżającym się poronieniem. W moim przypadku ten spadek prawdopodobnie spowodowany był przyjmowaniem leku - biorę estrofem. W pierwszym wyniku krew była pobrana około 3 godz po podaniu leku, drugie pobranie z 20 minut po podaniu leku. Wniosek: w drugim przypadku lek nie zdążył się jeszcze wchłonąć. Stąd taka duża różnica. Dlatego kolejny wynik mam zrobić 3 godziny po podaniu leku.
Ustaliła mi w końcu datę pierwszej wizyty z usg. Mam 9 stycznia czyli za tydzień zrobić ponownie badania bety, estradiolu i progesteronu i 10 stycznia przyjechać na wizytę.
Ale będą emocje, już się nie mogę doczekać. Mam nadzieje, że bedzie już widac piekny pęcherzyk z zarodkiem i że moje niepopękane pęcherzyki ładnie się powchłaniały.
6 tydzień
22 dnia od zapłodnienia zaczyna bić serduszko już za niecały tydzień bedzie widoczne na usg
Jutro ide na kolejną bete, a pojutrze pierwsza wizyta już nie mogę się doczekać.
od 2 dni pobolewa mnie prawy jajnik, pewnie niepęknięty pęcherzyk się odzywa...
Oceniając moje ciążowe samopoczucie to jest na prawdę nie źle. mdli mnie rzadko , a jak już to po paru godzinach przechodzi, piersi co raz mniej bolą czasem przed @ miałam dużo bardziej bolące.
wzdęcia mam często ale i bez ciązy często mnie dopadała ta przypadłość.
Gdyby nie to, że nie mam okresu, to możliwe, że bym mogła niezauważyć , że jestem w ciązy.
Oby tak dalej
6 tydzien
Wczoraj miałam wyczekaną pierwszą wizytę.
Na usg widać ładny pęcherzyk ciążowy z pęcherzykiem żółtkowym (czy jakoś tak) w odpowiednim miejscu, Pęcherzyk 1 cm w środku 0,23mm szczęscia. Zarodka jeszcze nie widać.
według usg ciąza 5tydzień1dzień, według IUI 5 tydzień 3 dzień
termin porodu 9.09.2017
Okazuje się, że mam jednak 3 ciałka żółte i ten pęcherzyk z lewego jajnika, który niby był niepęknięty (na kontrolnym usg u miejscowego gina 2 dni po iui) dał początek nowego życia. To on jest największy, poskręcany, krwotoczny, dominujący. Odnalazł się też "zagubiony" pęcherzyk z prawego jajnika - po prostu pękł.
A wiec były 3 pęcherzyki podczas IUI i wszystkie 3 pękły. A nie tak jak twierdził mój gin, że z 3 pękł tylko 1.
Moj miejscowy ginekolog zna się na usg jak ja na balecie....
I to jest kolejna rzecz, która mnie co raz bardziej uświadoamia, że facet może i ma dobre serce ale nie chcę, żeby prowadził moją kolejną ciąże. Z resztą niedawno mówił mi otwarcie, że nie zna się na mutacjach i nie zna leków które przyjmuje. Zarówno letrozolu, który brałam na stymulację ani sterydu, który nadal przyjmuje. Już zarejestrowałam się do polecanego przez położne z mojej poradni lekarza. Znam go, nie przepadam za nim ale to bedzie zło konieczne. w poniedziałek wizyta u niego - zobaczymy czy jest zarodek.
Niestety progesteron nie jest zadowalający jest po porostu bardzo kiepski
101 nmol/l = 31ng/ml
Gin zwiększyła mi dawkę luteiny 100mg do 3x2.
zmniejszyła natomiast acard z 2 na 1 tab. dziennie.
reszta leków clexane, pabi dexamethason, estrofem bez zmian.
Usg serduszkowe u gin w klinice za tydzień.
Poszłam dziś na wizytę do miejscowego gina na nfz. Wybrałam lekarza na prowadzenie ciązy, z polecenia kilku osób w tym znajomej położnej. Matko jaki gbur z niego... Znam go trochę, "za młodu" chodziłam do niego ale z powodu jego usposobienia poźniej zmieniłam lekarza...
Ale teraz sprawa najważniejsza.
USG. Lekarz swtierdził, że zrobi mi usg przez brzuch. (pewnie nie chciał sony wkładać , żeby bałaganu nie narobić) a że przytyta jestem to nie wiele zobaczył. Ja się tylko strasznie przestraszyłam, bo zobaczyłam tylko pęcherzyk. Z przejecie powiedziałam, "Boże puste jajo" A on, że spokojnie coś tam jest tylko rozdzielczość kiepska. Gniótł mi ten brzuch aż bolało. W końcu stwierdził, że wsadzi sondę. No i zobaczyłam małą fasolkę z bijącym serduszkiem Jaka ulga i radość
Dzidzia ma 3mm. Takie małe a daje tyle radości.
Wielkość ciazy nie zgadza się o 2 dni. (na badaniiu tydzień temu w klinice też róznica o 2 dni była) Może rzezcywiscie ten trzeci pęcherzyk pękł 2 dni później... Nie ważne. 2 dni to przezciez żadna róznica.
Kolejna wizyta za 3 tygodnie. Dostałam skierowanie na mocz, morfologie itd Jak już bede miała wyniki mam przyjść do połoznych żeby założyły kartę ciąży.
Wróciłam do domu cała w skowronkach. Weszłam do toalety i zobaczyłam na kładce plamienie. Znów takie jakieś "ciemne brudy". W sumie to się nie dziwie no tak mi lekarz ten brzuch wygniótł,że z poł godziny później jeszcze go czułam. Mam nadzieje, że jutro już bedzie czysto.
moja fasola
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/490b6f9792c9.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2017, 17:50
wizyta w klinice u mojej gin od niepłodnoci.
Witam się z panią doktor , ta zaprasza mnie do pomieszczenia z usg. Gdy wyszłam już przebrana /rozebrana mąż już czekał przy usg zaraz też zjawiła się pani doktor. Włożyła sondę i zaczęła badanie. Zapadła długa cisza. Nieprzyjemna, przedłużająca się cisza, a ona tylko grzebie ta sondą i grzebie. cisza nadal trwa, lekarka ma co raz bardziej "krzywą" minę. W końcu odzywam się do niej: "Pani doktor, mówi coś pani". A ona ze zmartwioną miną przekręca monitor w moją stronę i mówi: "przykro mi, wygląda na to, że się nie udało". Na ekranie widze jajo z ciałkiem żółtkowym, bez zarodka. Łzy napływają mi do oczu , w gardle klucha ale mówie : " Boże ale jak to, w poniedziałek serduszko biło". I w sumie już nie wiem nic. Ryczę jak bóbr mąż ściska mnie za rękę.... Gin jeszcze raz pyta: " w poniedziałek było" ja potwierdzam. Po czym słyszę:
"JEST! tu się schowała - dziewczynki często się tak chowają".
W sumie dopiero jak zobaczyłam na ekranie pulsujący punkcik i usłyszałam w głośniku bijące serduszko dotarło do mnie, że dzidzia żyje.
Była schowana w rogu za ciałkiem żółtkowym dopiero przy odpowiednim skierowaniu sondy udało się ją złapać.
Podczas dalszego badania okazało się, że dzidzia ma 6mm i jest ciut mniejesza niż byc powinna. Komputer pozkazał 6tygodni i 1d ciąży , a dzidzia ma 6tyg i 5 dni
W związku z tym mam iść na usg u siebie w miescie za 5 dni (24.01 we wtorek) i po usg wysłac mojej gin smsa z wielkością dziecka (CRL). 4 dni róznicy przy takim maleństwie to spora róznica wielkosci
Co do plamień gin kazała odstawić acard. to przez niego mam za bardzo rozrzedzoną krew i dlatego wystąpiły plamienia, bo na usg wszytko ok nic się nie odkleja ani nie ma żadnych krwiaków czy innych anomalii. Jeśli plamienia się powtórzą lub wystąpią krwawienia to mam nie panikować, bo takie coś się może zdarzyć przy zastrzykach na rozrzedzenie krwi. Wtedy trzeba bedzie zmniejszyć dawkę, bo na razie biorę clexane 0,4.
szczerze powiem, że jestem 3,5 godziny po wizycie i jeszcze nie doszłam do siebie.
Dziś przeżyłam chwilę grozy
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2017, 18:39
Byłam wczoraj umówiona na wizytę u miejscowego gina dr "gbura"
Miałam 11 numerek. Dr zaczął przyjmowac pacjentki od 7:45. Wyliczyłam średnio 10 minut na pacjentkę i wybrałam się do niego na wizytę na 9:30 czyli nawet ze sporym zapasem czasowym.
Mina mi zrzedła, gdy położna w okienku powiedziała, że dr już poszedł, bo kilka pacjentek nie przyszło. No ja pierdziele... jaki pech... wpadłam w panikę. Mówie do położnej , że ja muszę dziś być na usg. Obojętnie u kogo. Ta mi kręci głową, że może być cięzko...
Łzy napływają mi do oczu ta widzi moją desperację. Powiedziała, że może któryś z doktorów którzy przychodzą za 45 minut na dyżur mnie przyjmie. Tak też się stało. Jak tylko pojawił się mój dr do którego zawsze chodziłam podczas starań wcisnęłam się jako pierwsza. A to tylko dzięki temu że nie było jeszcze pań ani z 1 ani z 2 numerkiem Weszłam nikomu się nie tłumacząc. Tak wiem zołza jestem
Ten jak mnie zobaczył od razu wiedział, że w końcu się udało i że jestem w ciązy. W skrócie mu powiedziałam o co chodzi ten od razu położył mnie na kozetce i zaczął robić usg przez brzuch.
Ja nalegałam kilka razy żeby zrobił przez pochwę ale ten się uparł, że przez brzuch lepiej widać...
Mierzył fasolkę kilka razy za kazdym razem pomiar wychodził około 1cm. A wiec wszystko ok. Dzidzia nadal ma 4 dni opóźnienia ale to nic, bo przyrosła proporcjonalnie i w ciągu tych 5 dni róznica się nie zwiększyła.
Lekarz jeszcze mnie opieprzył, że jestem zestresowana i nastawiona na najgorsze. Kazał zmienić nastawienie, bo z dzidzią jest wszytko ok i mam sobie nie wmawiać nie wiadomo czego.
Jak już byłam w domu napisałam mojej gin z kliniki smsa z wymiarem CRL maleństwa, ta oddzwoniła i też potwierdziła, że jest wszytko ok. Zapytała jeszcze o plamienie, powiedziałam , że nadal się zdarzają i opowiedziałam jak wyglądają. Mam się nimi nie przejmować chyba, że pojawi się żywa krew.
Na kolejną wizytę w klinice mam się zgłosić za 9 dni , 2 lutego i mam mieć ze sobą wynik progesteronu i estradiolu (swoją drogą wyciągnęłam od mojego gina na nfz skierowanie na krew , chociaż raz nie zapłace za badanie )
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/25341fa208d9.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 stycznia 2017, 10:19
Dziś byłam na wizycie w klinice.
Wszytko super, wyniki hormonów bardzo dobre. Mam od dziś zmniejszyć dawkę pabi dexamethasonu czyli sterydu, który przyjmuje oraz estrofemu, a za 5 dni całkiem je odstawić.
luteinę w dużej dawce mam nadal przyjmować, aż do 5 marca czyli końca pierwszego trymestru potem stopnowo zmniejszać dawkę i w kwietniu odstawić.
Zastrzyki clexane mam brać całą ciąże.
No a teraz najważniejsze: dzidzia ma 2 cm i miewa się dobrze. nadrobiła zaległosci i teraz jej wielkości idealnie pasuje do długości ciązy Ma już rączki i nóżki no i się delikatnie porusza. super widok.
Serduszko bije miarowo.
Doktor zapisała nas na badania prenatalne. niestety dla mnie nie sa one refundowane, bo jestem za młoda. Refundowane sa od 35 roku życia , a ja bede rodzić we wrześniu, a 35 lat skończę 3 miesiące później. Trudno wydałam tyle pieniędzy na to, aby zajść w ciąże to i mogę wydać 450zł na badanie w ciazy.
AAA no i jeszcze muszę napisać o miłej niespodziance w aptece. Pani farmaceutka powiedziała mi, że pojawił się zamiennik zastrzyków clexane. Nie byłam przekonana aby go kupić, zadzwoniłam wiec do mojej gin z kliniki , która powiedziała, że ten lek jest jak najbardziej ok. No i moja radość wielka bo clexane kosztuje 35 zł a neoparin 3,2 zł zaoszczędziłam 127zł
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/4366463cb30f.jpg
Wizytę lekarską u dr "Gbura" którego wybrałam na lekarza prowadzącego miałam na 11:00. O 10:30 stawiłam się w poradni K. Położna założyła mi kartę ciązy zważyła, sprawdziła ciśnienie itd.
Do lekarza weszłam zadowolona i z optymistycznym nastawieniem. Na dzień dobry, gdy lekarz zajrzał w kartę i zobaczył, że byłam na usg 2 tygodnie temu (u innego lekarza) spytał :
"Po co pani przyszła"??? pytanie coś jakby nie na miejscu do cholery! Odpowiedziałam:
"jak byłam na stwierdzeniu ciązy w 6 tygodniu to doktor kazał się pokazać za 3 tyg. z wynikami wiec jestem" odpowiedziałam nawet z uśmiechem choć w środku się zagotowałam.
On na to:
A w klinice kiedy pani była za wizycie. Odpowiedziałam
"W poprzednim tygodniu"
A on na to :
To co pani chce ode mnie? to pytanie rozwaliło mnie na łopatki.
A potem mnie opieprzył, że nie można tak często USG robić .
po czym kazał mi się połozyć na kozestkę i zaczął robić usg
Trwało 2 minuty, może mniej przyłozył sondę do brzucha i tak uciskał jakby chciał mi zabić fasolkę. Aż mu zwróciłam uwagę. Stwierdził, że serduszko bije 181 uderzeń i to było koniec badania. nawet wielkosci dzidzi nie sprawdził.
Na koniec spytał gdzie bede badanie w 13 tyg robić. Odpowiedziałam, że tu. sprawdził kalendarz i kazał być około 27 lutego i tak zakonczyła się wizyta.
Jak wyszłam to, aż położna się zdziwiła i spytała. "To już? "
Jedno jest pewne wiecej do niego nie pójdę. Ciąże bedzie prowadził mi moj ginekolog, który prowadził mi pierwszą ciąże, ten co mi pomagał podczas leczenia niepłodności. Ma mniejszą wiedzę (ale prenatalne i połówkowe i tak w klinice zrobię) ale znam go , jest narmalnym życzliwym człowiekiem. Nie mam zamiaru mieć wiecej do czynienia z dr "gburem"
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 lutego 2017, 14:15
Czas by coś skrobnąć. Dawno nie pisałam.
Zacznę chyba od tego, że ostatnio czuje się kiepsko.
Zazwyczaj mam popołudniowe mdłosci, które trwają do samego wieczora. Już zauważyłam, że nie mogę jeść słodyczy i obiad powinien być skromny, gdy przesadzę mdłosci mam od razu. Kolacja raczej też na ubogo.
Dzięki albo przez to nie przytyłam w ciągu ostatniego miesiąca z czego w sumie jestem zadowolona, bo moja waga początkowa w tej ciąży jest prawie taka jaką miałam pod koniec pierwszej
Do cudownych objawów ciązowych doszły też zaparcia całe szczęscie senność ustąpiła.
Jak bym tak miała porównać pierwszą i obecną ciąże to normalnie niebo a ziemia. W pierwszej czułam się rewelacyjnie, oprócz bólu krzyża nie miałam żadnych objawów. oczywiscie mówię o pierwszym trymestrze. A teraz mdłosci, zaparcia, senność...
A wiec zdecydowanie potwierdza się stwierdzenie, że każda ciąza może być inna.
Może bedzie to oznaczać, że noszę w sobie dziewczynkę, bo pierwsza ciąża to był chłopiec. .
Kupiłam detektor tętna płodu. Fajna "zabawka".
wczoraj pierwszy raz "złapałam" malucha, tylko jakoś wydaje mi się , że za wolno bije mu serduszko. Dziwięk się tak jakoś zlewa w jedno dłuższe puk, a serce przecież bije w rytmie puk-puk , puk-puk. Cięzko to wytłumaczyć pisząc słowami No i wyświetlacz łapie tempo 90 uderzeń, a to zdecydowanie za mało. Zapytam lekarza na następnej wizycie jak to powinno wyglądać.
A właśnie co do następnej wizyty. Najbliższa wizyta jest za niecały tydzień - w poniedziałek jedziemy do kliniki do Gdyni na badania prenatalne. Mam nadzieje, że będzie wszytko dobrze.
A potem w kolejce jest wizyta u miejscowego gina. Zapisałam się na 8 marca czyli 10 dni po prenatalnych. Dr gbura sobie odpuściłam i na wizytę idę do swojego starego ginekologa, który prowadził moją pierwszą ciąże.
Wczoraj znów wyciągnęłam detektor tętna. Ostatnio nie złapałam tętna malucha tylko swoje własne (jakas duża żyła ) dlatego dźwięk wydawał mi się dziwny i za wolny.
Tym razem na pewno złapałam tętno malca. Pukało szybko czyli dokładnie tak jak zapamiętałam ten dźwięk z poprzedniej ciąży.
Jutro badania prenatalne. Zaczynam się denerwować. Trzymajcie kciuki.
Na mdłosci pomaga mi napój imbirowy. (imbir, cytryna i miód) oby te dolegliwosci szybko się skończyły.
Wygląda na to, że w ostanim wpisie skłamałam - napój imbirowy NIE POMAGA mi na mdłosci
Wczoraj pojechałam z mężem na badania prenatalne do kliniki.
Wszystkie parametr maleństwa w normie.
Ma 6 cm i jego wielkość jest proporcjonalna do wieku 12t1d. Kość nosowa obecna, pęcherz, żołądek itd są.
Przezierność karkową lekarka sprawdzała 2 razy, mam 2 zdjecia na jednym NT 1,52 na drugim 1,31 dobrze że dobry wynik to widełki , bo jak widać można zmierzyć to samo z róznym wynikiem.
Ogólnie nie spodobała mi sie ta lekarka była małomówna i taka jakaś dziwna. Mąż odebrał ją tak samo jak ja a wiec to nie moje widzimisie. Obraz widziałam kątem oka i dopiero na koniec przekręciła monitor tak żebym zobaczyła dzidzię. Powiedziała tu jest głowa tu brzuszek i powymieniała widoczne narządy,potem włączyła obraz 3 d. cyknęła cudne zdjęcie i tyle widziałam. Zdjęcie okazało się mniej cudne, gdy dostałam je do ręki, bo wydrukowała je na czarno biało, wszytko się zlało, twarzy nie widać tylko jakąś białą plamę. Aj zła jestem , a mąż jeszcze ciała dał, bo zapytał czy może nagrać chwilę badania na komórkę, tłumacząc, że to dla dziadków, żeby zobaczyli dzidzię, bo dla niech na tym etapie dzidzia to mała kropka. Lekarka się zgodziła. Tyle że ten mój geniusz jak się potem okazało nie nagrywał... tzn coś tam się nie tak mu włączyło i nie wiedział, że nie nagrywa, a jak niby kończył nagrywanie to jedno zdjęcie cyknął...
No i wracając do zdjecia 3d było mi żal , że czarno białe takie brzydkie ale stwierdziłam, ze to nie wazne bo mamy to nagrane na komórce, a tu klops.
Poprosiłam panią doktor żeby zajrzała między czasie między nóżki maleństwa, a ona na to , że jest za wcześnie, bo musi być skończony 13 tydzień a ja go dopiero zaczełam. I nawet nie chciała zgadywac i oszacować co tam widzi.. szkoda, za 10 dni mam badanie u swojego gina prowadzącego. Może coś tam juz dojrzy.
Po badaniu dostałam skierowanie na test pappa. Poszłam do rejestracji pokazałam skierowanie, a pani kazała mi iść do gabinetu na pobranie krwi. Zdziwiłam się, że nie zawołała pieniędzy (pappa kosztuje 170zł), bo za usg płaciłam 270 (co jest wręcz zbrodnią , bo dla mnie badanie nie rózniło się niczym porównując je do badania u lekarza na nfz w 13 tygodniu , które miałam w pierwszej ciązy - no tyle że potem dostane dokładny opis i wyliczenia jaka jest szansa na to ze dzidzia ma wady genetyczne). Pobrano mi krew, wróciłam do rejestracji, żeby załatwić sprawę odebrania wyników , bo kazali mi przyjechać i odebrać je osobiście (mam 114km do kliniki) ale babka z rejestracji wykonała kilka telefonów i ustaliła, że prześlą mi je pocztą musiałam tylko wypisać wniosek i zapłacić za przesyłkę. Do ostatniej chwili czekałam aż pani z rejestracji podliczy mnie za pappa ale nic nie mówiła, wiec się nie wychylałam albo pani doktor się machnęła i dała mi skierowanie na krew na nfz (choć mi się nie należało z racji wieku) albo pani w rejestracji się zagapiła.... jak się nie dopatrzą błędu to jestem 170zł do przodu, a jak się dopatrzą to pewnie dostanę fakturę do opłacenia razem z wynikem, który przyjdzie pocztą. Ewentualnie jakimś cudem błędu nie było, a pappa należało mi się na nfz w co bardzo wątpię.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b69855a1d7a1.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/a7f3947f3333.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d72b7dab7435.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2017, 10:39
wiedziałam żeby nie robić pappy. tak się cieszyłam po usg , że na pewno wszytko dobrze, a teraz wykończę się nerwowo.
wczoraj moja ginekolog z kliniki wysłała mi wyniki mmsem.
wolne beta hcg 100,8 odpowiada 3,248 MoM
Pappa 1,640 odpowiada 0,615 MoM
ryzyko wyjściowe:
tristomia 21 1:327
tristomia 18 1:179
tristomia 13 1:2486
ryzyko skorygowane
tristomia 21 1:424
tristomia 18 1:15837
tristomia 13 1:20000
w skrócie pisząc jest szansa jedna na 424, że moje dziecko ma zespół downa.
umówiłam się na najbliższy termin do genetyka. wizyta dopiero 16.03. no przeciez nie może być inaczej, zawsze wszedzie długie terminy. jesli zleci amniopunkcję znów czekanie na termin, potem na wynik.
jestem przerażona
wizyta u miejscowego gina.
Dzidzia nie współpracowała. Spała na wznak, owinięta pępowiną, która zasłaniała kark. nie dało się zmierzyć przezierności, lekarz starał się jak mógł robił usg przez brzuch i przez pochwę i się nie udało nic pomierzyć. urosła proporcjonalnie ma już od głowy do pupy 7,5cm.
Dała za to sobie zajrzeć między nogi. Siusiora tam nie widziałam, lekarz mówi, że są 2 kreski i wygląd rokuje na dziewczynę ale mam się jeszcze nie nastawiać.
Prawie wcale się nie ruszała, leniwie machała jedną nogą
serduszko ok, biło 160uderzeń na minutę.
Dziś już inaczej myślę o wynikach badań prenatalnych. Swoje wypłakałam i tak sobie to w głowie wszytko ułożyłam, że już trzymam się dzielnie. Dziś bez większych emocji powiedziałam o wynikach mamie i nawet ją przekonywałam, że to tylko statystyka i trzeba spokojnie czekać na konsultację z genetykiem i ewentualnie zrobić NIFTY, na które się pewnie zdecydujemy (bo mąż nalega).
Dziś mi moj lekarz też mówił o nifty gdy powiedziałam o ryzyku zepołu downa. trochę mnie też uspokoił, że skoro przezierność jest dobra to są małe szanse na ZD, a mój wynik zawyża wiek. Dodał jeszcze, że miał kilka przypadków ZD przy dobrej przeziernosci karkowej ale to były ciąze u młodych kobiet, które nie miały badań prenatalnych i wada ujawniła się dopiero po porodzie, bo na usg nie było widać żadnych nieprawidłowości.
Wczoraj zadzwoniła do mnie ciocia z pytaniem czy chcę wózek 3w1 bo jej znajoma chce oddać. Powiedziałam, że dziękuje bo mam wózek po synku, a ona na to, że przecież drugi wózek może się przydać. Z jednej strony dlaczego nie. Szczególnie, że ten który miałabym dostać jest w kolorze jasnozielonym wiec pasowałby bardziej dla ewentualnej dziewczynki niż wózek po synku, który jest ciemnoniebieski. A wiec powiedziałam, że go wezmę i bardzo się ucieszyłam. (tak szczerze ucieszyłam). Wygląda na to, że wiecej rzeczy dostaje po obcych dzieciach niż po dzieciach z mojej rodziny.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 marca 2017, 10:54
Wyciągnęłam dziś detektor tętna płodu. W tamtym tygodniu nie usłyszałam serduszka choć szukałam dwukrotnie za to byłam pewna, że słysze dzidzię, bo ochoczo kopała w głowicę Dziś nawet długo nie musiałam szukać. W końcu usłyszałam bicie serduszka, (w końcu, bo to dopiero drugi raz od kiedy mam detektor). Teraz czym dzidzia większa tym będzie łatwiej To jest tak cudowny dzwięk, że mogłabym go słuchać godzinami.
Cyknęłam sobie też dziś rano zdjęcie brzuszka. Nie ma się czym jeszcze chwalić ale, że zaczyna być coś widać to wklejam
Zdjęcie mało nadaje się do upublicznienia, no ale cóż moje pierwsze - historyczne. Na dniach cyknę ładniejsze - czytaj z czystszym lustrem i lepszą scenerią to wkleję
Brzuszek już po pierwszym posiłku jest dwa razy większy, a wieczorami to nawet 3 razy większy.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/ba757679ae49.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2017, 22:05