Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Marzenia są po to, aby je spełniać:)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

2 stycznia 2018, 23:55

Miałam zrobić wpis podsumowujący rok i z postawienismi na nowy rok, miałam opisać jak minęły mi święta, bo nie obeszło się bez niespodzianek. Misłsm... a tymczasem wylądowałam w szpitalu... lekarz zrył mi głowe, bo wszystkie złe wyniki to moja wina, nastraszył, do tego nie chcą mnie wypuścić, oberwało mi się nawet, że mój lekarz prowadzący niewyraźnie pisze... oczywiście jestem ta zła, bo nie leczę się prywatnir u żadnego z lekarzy pracujących w tym szpitalu... oszaleje tu:/ jedyne co mnie trzyma przy życiu i chroni przed załamaniem to to, że z dzieckiem ok. Choć lekarz ciągle straszy ze to dopiero połowa ciąży... i ze moja cukrzyca, watroba i pieron wie co zaszkodza dziecku, przez co mam ciagle wyrzuty sumienia, mino ze kontroluje wszystko, biore leki i chidze na wizyty... mam dość i chce mi się płakać :((

8 stycznia 2018, 17:48

Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia i zainteresowanie. Jestem już w domu, właściwie chciałabym o tym co mnie spotkało zapomnieć, ale napiszę co i jak.

Część 1
We wtorek 2 stycznia już w nocy się budziłam, wydawało mi się, że mnie brzuch pobolewa, byłam niespokojna. Poszłam po przerwie do pracy, dyrektorka pytała jak się czuję to jej powiedziałam, że nie najlepiej, czuję brzuch, taki dziwny ból. Zlitowała się nade mną i kazała po 4 lekcjach iść do domu, załatwiła mi zwolnienie. Na szczęście mój mąż miał jeszcze tego dnia wolne i mnie odebrał z pracy. Już na ostatniej lekcji nie mogłam ani stać ani siedzieć, bolała mnie prawa część brzucha i promieniowała na tył plus na nogę. Obstawiałam, że może to coś od kręgosłupa, tylko ciężko stwierdzić gdzie jest ból a gdzie promieniuje. Ból z każdą minutę był gorszy. Powiedziałam mężowi, że jedziemy na SOR do naszego miejskiego szpitala, bo mój lekarz nie jest z naszej miejscowości, próbować dostać się do niego mogłabym dzień później dopiero o ile byłyby jakieś wolne terminy a wizytę umówioną miałam na piątek a był wtorek. Wpadłam do domu, zabrałam kartę ciąży i na SOR. Na SORze trafiłam na niemiłą babkę, musiałam sporo czekać a na koniec mnie okłamała (o czym dowiedziałam się dużo dużo później). Powiedziała mi, że żaden lekarz mnie nie zbada dopóki nie pójdę na oddział;/ Z bólu stwierdziłam, że ok, byleby mnie ktoś zbadał i powiedział co się dzieje i sprawdził czy z dzieckiem jest ok. Na izbie przyjęć czekałam, bo nie było pielęgniarki, podszedł do mnie ordynator i zamiast zapytać co się dzieje, albo cokolwiek, on zapytał od kogo mam kartę ciąży...no i to był początek katastrofy...Mój lekarz nie pracuje w tym szpitalu, przyjmuje prywatnie w środy i czwartki w naszym mieście i lekarze tu uważają, że "kradnie" pacjentki do swojego szpitala, który ma dobrą opinię i tam bym chciała rodzić. Szpital w moim mieście opinię ma fatalną, no ale nie myślałam, że jest aż tak źle, chciałam tylko, żeby zbadał mnie lekarz i powiedział skąd ten ból... W końcu przyjęli mnie na oddział, przydzielili łóżko, podłączyli kroplówkę nie wiadomo z czym i tak czekałam 3 godziny…nikt nie przyszedł mnie w tym czasie przebadać.. Mój mąż zdążył dowieźć mi w tym czasie piżamę i podstawowe kosmetyki. W końcu przyszedł po mnie lekarz. Jak go zobaczyłam to się załamałam. To był lekarz, do którego raz poszłam prywatnie jako młoda dziewczyna na pierwszą wizytę do ginekologa- po wizycie miałam taką traumę, że przez kilka lat nie poszłam do ginekologa… No ale stwierdziłam, że przeżyję, przecież jestem dorosła. Jednak przeczucie mnie nie myliło- to badanie i rozeznanie było koszmarem, trwało jakieś 25 min a ja próbowałam się nie rozpłakać.. Zaczęło się od tego, że lekarz mi powiedział: jakim ja prawem zaszłam w ciążę, skoro ja nie schudłam i ważę ile ważę;/ Ok do najchudszych nie należę, ale nie jestem aż taka gruba;/ Dużo Grubsze osoby ode mnie zachodzą w ciążę i jest ok. Po mnie nie widać tak kg, bo ja mam wszystko równomiernie- jest biust, uda, biodra itp. Zaczęłam mu tłumaczyć, że lekarz prowadzący nie ma z tym problemu, że od początku ciąży jestem na minusie 3,5 kg, że trzymam dietę cukrzycową i że mój wcześniejszy lekarz od niepłodności też kazał się starać a nie odchudzać. Na to on z mordą na mnie, że skoro ja się 2,5 roku starałam to czemu wtedy nie schudłam. Znowu mu tłumaczyłam, że podczas starań schudłam ale to nic nie dało. Nie chciałam mu dalej tłumaczyć jak to jest jak się człowiek stara i np. że nie chciałam ćwiczyć po owulacji, bo nie chciałam zaszkodzić itp…zresztą staraczki wiedzą jak to jest… No i darł się, że skoro przyczyną mojej niepłodności była insulinooporność to czemu jej przed ciążą nie wyleczyłam. Hmmm o ile mi wiadomo to dieta plus tabletki które brałam pomagają, ale czy to się da wyleczyć całkowicie to nie wiem, być może tak, ale na pewno potrzeba na to dużo czasu, a lekarz mój nic nie sugerował, żeby się wstrzymać. Kolejnym problemem była moja cukrzyca ciążowa. Tłumaczyłam, że chodzę prywatnie do diabetologa co 2-3 tyg., trzymam dietę, kłuję się 7 razy dziennie żeby mierzyć poziom cukru i prowadzę dziennik obserwacji. Na co on, że na pewno źle prowadzę dietę i czy ja jestem świadoma jak to jest niebezpieczne dla dziecka.. I że proponuje mi wykupienie diety pudełkowej za: jego słowa „małe pieniądze” w znanej w naszym mieście firmie cateringowej za 1 tyś zł miesięcznie… Przy przyjęciu na oddział miała wysokie ciśnienie z nerwów, to mi przypisali nadciśnienie, z racji że biorę najmniejszą dawkę euthyrox bo nie biorę nic na prolaktynę i dlatego leciutko mi skoczyło tsh w ciąży ale teraz jest idealne to lekarz orzekł niedoczynność tarczycy. Poronienie również przypisał do mojej grypy ryzyka w ciąży, mimo, że tłumaczyłam, że robiliśmy badania genetyczne i moja insulinooporność ani nic innego nie wpłynęła na poronienie, bo to był czysty przypadel-triploidia. Oberwało mi się też, że nie mam zaświadczenia od lekarza, że mam mutację mthfr – tłumaczyłam, że jest na pierwszej stronie karty ciąży- no ale lekarz wkurzył się, że tego to by nikt nie odczytał… I na końcu cholestaza- już mój lekarz prowadzący wykrył, że lekko alat i aspat mam podniesiony i wprowadził mi nowy lek-najlepszy na rynku, drogi, ale czego się nie zrobi dla dziecka. A lekarz od razu miał mega pretensje, że co to za lek, że on go nie zna i że to jest niebezpieczne i oni mi zmienią lek na bardziej znany w dawce 4 tabletek….Aspat i Alat oznaczają już obciążoną wątrobę, a Ci mi jeszcze dawkowanie zwiększyli..Potem wziął mnie na fotel, potem usg, wtedy już było lepiej, bo zobaczył, że z dzieckiem jest ok – ale ciągle mi powtarzał, żebym się nie cieszyła, bo to dopiero połowa ciąży i na pewno moje wyniki się pogorszą i na pewno to wpłynie na dziecko i będzie źle i moje stracić dziecko i będę musiała robić mnóstwo drogich badań. I generalnie podsumował, że mam poronienie zagrażające, że jakim cudem ja jeszcze pracuję, że mam kilka czynników ryzyka poważnych: cholestaza, cukrzyca, nadciśnienie, niedoczynność, poronienie i WAGA!! Byłam zdruzgotana… potem powiedział, że będzie o mnie rozmawiał z ordynatorem, więc się pocieszałam, że może będzie lepiej…ale nie było….A to był dopiero pierwszy dzień… Za chwilę opiszę kolejny..

8 stycznia 2018, 19:50

Część 2 - jeśli któraś z Was nie czytała części 1 to zapraszam wpis wyżej, wtedy ten wpis będzie bardziej zrozumiały dla Was

Potem było tylko gorzej, ordynator okazał się jeszcze gorszy niż wcześniejszy lekarz. Na obchodzie przy wszystkich mówił jaką to ja mam ciążę zagrożoną, wymieniał moje czynniki ryzyka, przedstawiał mnie jako obłożnie chorą i straszył… Powiedział, żebym miała świadomość, że przez cholestaze mogę umrzeć, żebym się liczyła, że mogę stracić dziecko itp.
Ryczałam tam ciągle, dobrze, że tylko na początku i na końcu miałam 1 osobę w Sali a tak to leżałam sama i mogłam wyć bez skrępowania. Oni działali na moje sumienie i miałam potworne wyrzuty, że w ogóle jestem w ciąży i jak zaszkodzę swojemu dziecku. Z drugiej strony złościłam się, bo do nich nie docierało, że ja jestem pod stałą kontrolą lekarza prowadzącego, który zna mój przypadek i moja historię medyczną, że do diabetologa też chodzę i zażywam wszystkie leki na wszystko. Czułam się traktowana jak gówniara, która nie zdaje sobie sprawy z niczego i nie przejmuje się ciażą.
W końcu zaczęła pytam o wypis, bo chciałam iść w piątek na wizytę do mojego lekarza i na badania połówkowe. To tylko dolałam oliwy do ognia. Ordynator na obchodzie zaczął mówić do reszty lekarzy i pielęgniarek, że ja usilnie próbuję wyjść, że mam poronienie zagrażające i tak dalej i mi mówi, ze jak chcę to mogę wyjść, bo cytuję „nikt po pani płakać nie będzie, poza tym pani leczenie i diagnostyka kosztują szpital dużo pieniędzy, więc jak pani pójdzie to przynajmniej szpital nie będzie ponosić takich kosztów”. No ręce mi opadły, bo od 7 lat ciężko pracuję i składki na nfz płacę, wszystko robię prywatnie i raz trafiłam do szpitala… Potem zaczął mi mówić, że on widział takie przypadki jak ja i dziewczyny potraciły ciąże a same były zakwalifikowane do przeszczepu wątroby… Po tej wizycie wpadłam w taki ryk, że myślałam, ze się nie uspokoję nigdy. Mąż mnie próbował uspokoić, aż w końcu zaczęliśmy działać. Zdobyłam nr do mojego lekarza prowadzącego i zadzwoniłam, przedstawiłam mu w skrócie sytuację i zapytałam czy zostać w szpitalu, bo dalej mnie chcieli trzymać, czy wyjść w piątek na żądanie. A on do mnie: widzimy się w piątek o 18 tak jak byliśmy umówieni.
Więc się uspokoiłam i zaczęłam myśleć pozytywnie. Chciałam tak naprawdę wyjść od razu ze szpitala, ale oni mi pozmieniali leki, dawki, serwowali zastrzyk w brzuch, kroplówki, strasznie dużo tabletek dziennie, wiec wolałam poczekać do piątku i wyjść i od razu pojechać do mojego lekarza.
Jedynym dobrym duchem w szpitalu okazała się pielęgniarka. Przyszła wieczorem w czwartek zapytać co u mnie, czy jest w porządku itp., bo generalnie nikt się od wtorku tym nie interesował w ciągu dnia. Jedynie pielęgniarki dawały leki plus mierzyły ciśnienie, a lekarz to tylko na obchodzie był. Ta pielęgniarka była strasznie ciepła i otwarłam się przy niej, opowiedziałam co i jak się dzieje i ona była w szoku. Pochwaliła moją decyzję o wyjściu na żądanie i mówiła, żebym skargę pisemną złożyła. Mówiła, że to jest skandal jak Ci lekarze traktują pacjentki itp. To dało mi jeszcze większego Powera do działania.
W piątek oznajmiłam, ze wychodzę. Wiedziałam, że ordynator coś wymyśli i wymyślił. Wziął mnie na badania- był niedelikatny, jak sprawdzał dziecko to nic nie mówił, straszył dalej i potem po wypełnieniu kartki o wyjściu na żądanie kazał mi odwrócić kartkę i pisać dodatkowe oświadczenie i dyktował mi, że jestem świadoma poronienia, że on był gotowy na zadawanie pytań i jasno odpowiadał na nie (taaaaa) itp. Napisałam te głupoty, mimo, że miałam dość. Aaa i kazał iść do poradni patologii ciąży i dał skierowanie. Dostałam L4, trochę zrobił mi na złość, bo chciałam L4 do piątku tylko, a o dalszej pracy lub l4 chciałam żeby zadecydował mój lekarz prowadzący – to oczywiście ordynator dał mi l4 do 18 stycznia i teraz 2 tyg muszę siedzieć w domu. Nie ma tragedii, tyle, że wolałabym iść do pracy, niż siedzieć w domu, ale za to ogarnę spiżarkę i poczytam książki. Potem poszłam po wypis- czekał na mnie, pytam gdzie recepty, no bo mi leki zmienili a babki w sekretariacie mówią, ze ordynator powiedział, że mi dał osobiście. Oczywiście nic mi nie dał, no to znowu do niego - wypisał, pomylił się, wypisał drugi raz, po czym sobie przypomniał, że na wypisie nie dał jednego leku, no to znowu wypis do poprawy był. No ale w końcu wyszłam. Pojechałam do domu, umyłam się, zjadłam w końcu porządny obiad i pojechałam do mojego lekarza. Aaa i dodam, że w szpitalu miałam mieć dietę cukrzycową, a oni mi serwowali białe pieczywo, pastę z rozgotowanego białego ryżu albo zimne, niedogotowane kopytka z masłem i cukrem, także dietę też mi rozwalili….
Jak zdążę to jeszcze część 3 napiszę, bardziej pozytywną już na szczęście.

9 stycznia 2018, 12:47

Dzięki dziewczyny za wszystkie słowa, ten pobyt był dla mnie straszny i mocno się na mnie odbił.

Po tym pobycie w szpitalu byłam na skraju załamania nerwowego. Teraz jak to czytam to sobie myślę- czym ja się tak denerwowałam, trzeba było olać, ale wtedy oni tam tak mi to wszystko wmawiali, że ogromnie się bałam utraty ciąży, nie wiedziałam jakie mam wyniki badań itp.
Na wypisie sobie sprawdziłam, że aspat i alat już w momencie przyjęcia do szpitala miałam prawie idealne, a oni mnie tak straszyli….Na końcu jeszcze cpr miałam podwyższone, co świadczy o jakiejś infekcji- to powiedziałam, ze od dwóch dni czuję, że to pęcherz, bo czuję parcie i dyskomfort itp., a oni, że no może i tak ale nie wiadomo i mi chcieli dać antybiotyk, na szczęście już wychodziłam, więc wypisał mi go tylko na recepcie.
U mojego lekarza:
Przyjechałam do lekarza i w skrócie mu opowiedziałam co i jak, wyśmiał cały szpital i tych patałachów, mówił, ze plusem pobytu jest tylko to, ze mi trochę badań zrobili. Ale tak to okazało się, ze oni mi np. szyjkę macicy zmierzyli że ma 6,5 cm Pielęgniarka w gabinecie mojego lekarza zaczęła się śmiać, że to nie jest możliwe – no i nie było, bo mi lekarz zmierzył i mam 3,2 cm. Lekarz przejrzał wyniki badań, powiedział, ze jest ok. Że leków mam nie zmieniać, nie muszę brać zastrzyków ani nic. Wszystkie wyniki podniesione spadają. Lekarz mówił, że w tym naszym szpitalu jest masakra, że mu pracę kiedyś proponowali tam, ale odmówił, bo musiałby wszystkich zwolnić, żeby było jako tako. Mówił też, że odchodzi się, jeśli nie jest to konieczne, od hospitalizacji pacjentek, bo to źle na nie wpływa- ktoś krwawi, tu jakiś przedwczesny poród, inna osoba traci ciąże, to źle wpływa na inne pacjentki, dlatego on mnie do szpitala nie bierze (miałam spakowaną walizkę w samochodzie jakby co), bo nie ma takiej potrzeby. Wszystko jest pod kontrolą, wyniki ok, na pęcherz dostałam furaginę. Potem przeszliśmy do usg połówkowego – lekarz sprawdzał, mierzył, jakieś przepływy, czy nie ma rozszczepu itp. I wszystko jest IDEALNE! Powiedział, że mam cytuję „idealne dziecko” ;))))) Powiedział, że widzi, że dobrze prowadzę cukrzycę, bo dziecko nie jest ani za duże ani za małe, że kompletnie żadne moje wyniki nie odbiły się na dziecku. Także byłam przeszczęśliwa;)))) No i znamy już płeć, raczej na 100% ale to napiszę w kolejnym poście, bo to taki pozytywny aspekt, że zasługuje na osobną notatkę;)))
A i jeszcze co do komentarzy:
Co z tym zgłaszaniem? No więc sama nie wiem co robić. Tak serio to chciałabym, żeby inne dziewczyny nie spotkało to co mnie, ale wiem też, że Ci 2 lekarze tacy właśnie są. Ten pierwszy co mnie badał to nawet na prywatnych wizytach jedzie po ludziach, np. znajoma taka po 50-tce usłyszała, że jest już „stara rura” z niej itp. Ordynator, do którego chodziła znajoma potrafił ją opieprzyć, że majtki nieodpowiednie nosi na wizyty prywatne- mają być barchany a nie jakieś ładne koronkowe. Oni tacy są…. Znam tez nasz szpital i wiem, że mój donos nic nie da, tam ręka rękę myje niestety…. To jest jedna szajka… a jeszcze wczoraj usłyszałam, że nasz szpital zdobył jakieś miejsce wysokie w rankingu dobrych szpitali - poczytałam komentarze i wszyscy piszą, że śmiech na sali…. I jednego się boję, wiem, że będę omijać ten szpital, ale jeśli kiedyś nie będzie wyjścia…to będę już tam całkiem spalona, czego nie mogę zrobić, bo różnie w życiu bywa. Napisałabym donos, ale jeśli wiedziałabym, że to coś da, że oni zostaną ukarani czy coś, a wiem, że on nic nie da i dodatkowo tylko ja się będę denerwować opisując to, pisząc itp.;/

Sosenka pytała, czemu nie jestem jeszcze na stałym l4. Odpowiedź jest prosta, bo ja lubię pracować. Oczywiście czasami jestem zmęczona, narzekam, że mam dość, ale w gruncie rzeczy lubię ten rytm pracy. Mimo, że nie lubię wcześnie wstawać, ale to mam powód by się jako tako ubrać, podmalować, wyjść do ludzi, pogadać z ludzmi w pracy i tak dalej, wtedy mam więcej energii. A jak siedzę w domu, to mimo, że mam więcej czasu to dużo mniej robię, nie jestem wydajna i na dodatek głupie myśli mi do głowy przychodzą, jakieś problemy wymyślam itp. Oczywiście lubie leniwe weekendy itp. ale jak jest mąż w domu, a tak to siedzę sama i czekam aż wróci wieczorem z pracy. Dlatego póki się czuję dobrze i nie ma przeciwskazań, to chcę pracować;))

10 stycznia 2018, 11:54

Po tych smutnych wpisach czas na coś radośniejszego:))
Znamy płeć i to tak w sumie chyba na 100% :)))

It's a......... girl!!!!! :)))

Już 6 grudnia na wizycie u mojego lekarza podpytałam go o płeć, on powiedział tak: obstawiam dziewczynę, ale proszę się wstrzymać do 5 stycznia do połówkowych badań.
Także kompletnie nie brałam tej sugestii pod uwagę, wiedziałam, że może być 50 na 50 ;)
Jak trafiłam do szpitala, to przy pierwszym badaniu ten lekarz po tym jak mnie opieprzał cały czas, wział na usg, posprawdzał dziecko i zapytał czy znamy płeć. A ja na to, że nie, że mamy czekać do 5 stycznia, to mnie pytał o przeczucie i preferencje, na co odpowiedziałam, że mi jest obojętne;) Na to on, że dziewczynka, bo uwaga: "widzę idealną bułeczkę". Porobił mnóstwo zdjęć usg ale tylko do dokumentacji medycznej, a mi odciął ostatnie i podaje. Ja się pytam- na co patrze, bo kompletnie nie wiedziałam. A on do mnie: "no jak to, wargi sromowe i dziurka", także ten.. ;p

5 stycznia, po ucieczce ze szpitala pojechałam do lekarza mojego. I on mnie pytał, czy coś w szpitalu mówili odnośnie płci, ale ja nie chciałam mu nic sugerować, wiec powiedziałam, ze nie;)
Na to on- a co ja już wspominałem - to mu powiedziałam, że obstawiał pan dziewczynkę, ale nie był do końca przekonany. Na to on, że tak będzie dziewczynka;) I na dokumentacji z połówkowego mam już podane, że dziewczynka;))
Cieszę się bardzo:) Moja mam też, bo ona zachowała worek sukienek po mnie i się jej wnuczka marzyła;) Ja zaczynam kupować dziewczece ubrania;) Znajoma dała mi link do jednej dziewczyny, która odsprzedaje uzywane ciuszki po swojej córeczce i własnie się obłowiłam, 33 sztuki ubrań za 117zł wyszło:) Kupiłam też troszkę ciuszków na wyprzedażach;) Bardzo przyjemne są te zakupy:))

12 stycznia 2018, 17:12

Jutro zaczynami 21tc!! Szok, ale leci, jutro będzie dokładnie 50% ciąży za nami:))
Ja jestem w połowie tego nieszczęsnego L4, jeszcze wolne mam do przyszłego czwartku. I dobrze, że wracam do pracy, bo jestem wtedy bardziej produktywna;)
A z racji, że mam L4, to nadrobiłam trochę spotkań towarzyskich;) I powoli ogarniam temat dziecięcy, choć idzie mi to jak krew z nosa;)
Dzisiaj zamówiliśmy upatrzony wózek- będziemy czekać od tygodnia do miesiąca, zalezy czy wybrany przez nas kolor będzie na magazynie.
Tak jak już pisałam, mam trochę ciuszków, rożek, 2 kocyki, poduszke do spania dla ciężarnych i kilka kosmetyków pielęgnacyjnych.
Wybraliśmy też fotelik samochodowy, ale z zakupem czekamy do lutego-marca, bo finanse nas nie puszczą inaczej.
Jutro i w niedziele jadę na studia, muszę, bo mamy zaliczenie. Po studiach jedziemy do Ikei i będziemy kupować na 2 razy, bo inaczej do auta nie wejda, mebelki do pokoju. Niby nie dużo - bo komoda, szafa i 2 półki, ale paczki są dość długie i trzeba będzie jechać 2 razy, czyli raz w sobotę, raz w niedzielę;)
I tyle zakupów na styczeń, bo nie wydolimy.
W lutym myślę, że zakupimy termometr, katarek, wanienkę i może trochę pieluch.
W marcu chyba kosmetyki do pielęgnacji i dla mnie do szpitala plus fotelik.
No i potem jeszcze kolejne pierdółki typu butelka, smoczek, rogal do karmienia, kokon.
Szukam promocji itp, ale patrzę też, żeby mi się podobało. Aaa i jeszcze bujaczek szukam, ale używany
i się nie mogę zdecydować;)
Kto by pomyślał, że tyle rzeczy jest do kupienia przy dziecku;) Część tych rzeczy to dla mnie nowość, nie wiem, z której firmy kupować płyn do kapieli, jaką oliwkę, jaki krem itp itd. Trochę na czuja robię, trochę czytam, trochę podpytuję;)

Dziś byłam u diabetolog - jest ok na razie, mierzę cukier 7 razy dziennie i jeśli rano będę miała wyższy niż 90 kilka razy to muszę zacząć brać insulinę, ale może nie będzie to koniecznie;) Od początku ciąży jestem na minusie 4 kg. Także jest ok;)) Nie muszę grubnąć według diabetolog, ale nie powinnam też chudnąć, na razie waga równo stoi sobie.

25 stycznia idę do mojego lekarza na wizytę, już się doczekać nie mogę;)))

Jedynym moim zmartwieniem jest pęcherz...już nie mogę z nim wytrzymac. W szpitalu złapałam jakaś infekcję pęcherza- boli, trochę piecze, ciągle czuję parcie;/ Zażywałam furaginę i nic, zaczełam jeść suszkoną żurawinę- nic, piję syrop 100% z żurawiny niskosłodzony i też nic. Już nie mam siły..a boli strasznie, nie chcę brać antybiotyku, bo to mi wątrobę obciaży, ale coś czuję, że bez antybiotyku się nie obejdzie;/

14 stycznia 2018, 17:51

Dzięki za rady dziewczyny, powoli pęcherz ustaje, więc jestem szczęśliwa, o ciężko mi się funkcjonowało;) Szczególnie, że dzisiaj i wczoraj na studia podyplomowe jechałam;)
Ale ja nie o tym! Karmar, Kasia, Zelma i ktokolwiek mnie czyta, podpytam w takim razie o wyprawkowe rzeczy:))

1. Jaki materacyk do łóżeczka. Łożeczko będziemy mieć standardowe 60x120, mamy już upatrzone. Słyszałam, że najlepszy materac to pianka-lateks. Ale już sama nie wiem, więc prosze o rady;)

2. Prześcieradełko - rozumiem, ze najlepsze na gumce, skoro łóżeczko 120x60 to takie też prześcieradełko. Ale ile sztuk? 2 starczy czy więcej jest potrzebne?

3. Chcemy kupić taką półkę-przewijak, bo nam się te niższe półki przydadzą na kosmetyki, pampersy itp. I na tą półkę kupię taki miękki przewijak? I teraz pytanie- bo oczywiście widziałam takie boskie ale za 80zł, ale znalazłam też takie po 30. Inwestować w jakieś super hiper extra, czy normalne oblecą? Chodzi mi o taką a'la poduszke na półkę do przewijania. Nie musze mieć usztywnianego, bo nie chcę przewijaka na łóżeczko. Doradzcie;)

4. Rogal do karmienia- przydaje sie? Też znalazłam super piękne za 100zł, ale przymierzam się do kupna zwykłego za 25zł.

5. Wanienka- chcemy taką ze stelażem, bo jedyny stół dobrej wysokości byłby w kuchni, a ja wolę kąpać w dziecięcym pokoju i malucha potem zaraz siup na przewijak i ubrać sobie wygodnie. Tylko zastanawiam się, bo widziałam zestawy: wanienka+ stelaż+termometr do wody i taki zestaw chciałabym kupić, czy też lepiej kupić zestaw: wanienka+stelaż + taka jakaś wkładka specjalna dla dziecka żeby je położyć. Czy ta wkładka się przydaje???

Na pierwszy rzut tyle, ale będzie tego więcej;))

16 stycznia 2018, 12:38

Wczoraj czyli 15.01.2018 po raz pierwszy wyraźnie poczułam kopniak;) Już tak mniej więcej od 18-19tc czuję czasami takie przelewanie w brzuchu, troche a'la dyskotekę, ale nic konkretnego. Wczoraj chyba trochę małą nieświadomie przymusiłam. Jedliśmy obiadokolację w salonie, a w salonie mamy niski stolik, więc żeby jeść, trzeba było się schylić i chyba ją trochę przycisnełam podczas jedzenie i tak mniej więcej 6 cm od pępka na samym środku brzucha poczułam puknięcie;) Od razu się wyprostowałam:) Chcę wiećej i więcej;) Ale z racji, że to pierwsza ciąża tak daleko utrzymana i łożysko mam na przedniej ścianie, to na te ruchy muszę tyle czekać.

A tak to jestem nadal do czwartku na l4. Stwierdzam, że rozumiem w końcu osoby niepracujące, że do takiego siedzenia w domu w gruncie rzeczy można się przyzwyczaić. Wstaję wypana po 9, oglądam Dzień dobry TVN, jem śniadanie i potem ogarniam dom. Niby mieszkamy we dwoje a ciągle coś do ogarniania jest- łożko pościelić, a tu poduszki na kanapie poprawić, ściągnąć pranie, włączyć pranie, odkurzyć, bo pies nanosi z pola piasek, dac jeść kotu, psu, zmywarkę włączyć, coś poukładać, przetrzeć stól i tak dalej i tak schodzi, potem obiad, jakieś zaplanowane sprzątanie- u mnie obecnie spiżarka, potem korki, ale widuję się ze znajomymi. Potem przychodzi mąż- zadowolony, bo dom posprzątany i obiad gotowy i w sumie nie musi robić nic, poza tym, żeby mnie czasem zawieść do sklepu na jakieś większe zakupy;) Śmieje się, ze mnie, żebym na tyl l4 została. Ale nie zostanę, potrzebuje wrócić do pracy, mieć motywację, zeby makijaż zrobić, wyjść do ludzi i czuć rytm dnia;) Także w piatek wracam;))

Co do wyprawki:)
Marti- mamę ginekolog znam jak najbardziej, mam jej książki i segregator ciążowy:) Uwielbiam ją:) i oglądan namiętnie jej instastory:)
Pati- własnie myślałam nad tym monitorem i różne opinie wysłuchałam. Jendi mówią, że super, inni, że czasami podnosi alarm mimo, że wszystko jest ok. Generalnie doczytałam też ogólną opinię, że monitor potrzebny jest przy wcześniakach i dzieciach z różnymi chorobami. Sama już nie wiem, bo z jednej strony daje to duży spokój z drugiej nie chcę za dużo niepotrzebnych gadżetów, dlatego rozkminiam tą wyprawkę tak bardzo;) A jakie opinie macie Wy kochane? Kto mnie czyta, niech się wypowie;))

Bergamotka, Zelma Mimimi - jak zawsze co człowiek to opinia, ale ja to lubię bo chłonę wiedzę;) Jesli chodzi o materac to wiem, że ma być raczej twardy. Gryka-kokos odpada, bo boję się robaków, wiem, że w więksości przypadków się nie pojawiają, ale ja się boję i jestem na nie. Chcieliśmy kupić materac pianka lateks - tylko słyszałam opinię, że po pół roku trzeba go zmienić, bo jest dobry tylko dla maluszków?? Serio tak jest? Bo materac do najtanszych nie należy- no może najdroższy też nie jest, ale kosztuje ponad 200zł i nie chcę go zmieniac po pół roku, bo co ja potem z nim zrobię.
Ten ochraniacz na materac też będę miała, bo to w komplecie jest.
Prześcieradła kupię 2, najwyżej dokupię potem kolejne.
Dodatkowo chcę kupic ochraniacz pod prześcieradło, żeby dziecko nie zasikało materaca. Polecono mi taki super-hiper dobry za 100zł, dodatkowo kupię zwykłą ceratkę w razie w, choć spanie na ceratce pod prześcieradłem i tak jest dla mnie brrrr ;)
Wanienkę kupię w takim razie normalną, bez wkładek- wkładki są takie plastikowe, ale poradzimy sobie bez. No właśnie i o tym gdzie będziemy kąpać. Mamy mini łazienkę i chyba wanienka ze stelażem nie wejdzie do niej. Być może weszłaby do wannyze stelażem, ale nie jestem do końca pewna;) Dlatego chcieliśmy kąpać w sypialni, ale faktycznie dzieci szybko zaczynają chlapać, więc chyba przeniesiemy sie do kuchni, bo tam płytki na podłodze są, więc szybciej się pościera;))

Napiszcie mi Wasze opinie co do materaca pinaka lateks, co do monitora oddechu aaa i kolejne pytania:))

Ile prześcieradełek do gondoli? Jeden? Dwa? Do gondoli też jakieś podkłady w razie zasikania się daje czy nie trzeba???
Jakie cumelki na początek- myślałam żeby kupić sztuk 2 z Lovi dla dzieci 0-3 miesiące
Jakie butelki na początek. Mam nadzieję, ze będę karmić piersią, tzn chciałabym, ale chcę też nauczyc dziekco- a przynajmniej chciałabym, a czy dziecko zechce to moze być różnie, żeby dało sie nakarmić butelką z odciągniętym mlekiem. Chciałam na początek kupić 2 małe butelki. Jedną z Avent a jedną z Lovi. Lepiej kupic szklaną czy plastikową? I te cumelki do butelek też są jakieś antykolkowe i inne i nie wiem jakie wybrać? Help!!!

Aaaa i pochwalę się- na jendych studiach podyplomowych mam zaliczenie z przedmiotu u rektora- bez oceny mieliśmy, a na drugich podyplomowych dostałam 2 razy 5.0 za zadania do zaliczenia;))) Jupiii:))

17 stycznia 2018, 13:11

Na początku wyjaśnię nieporozumienie;) Bo widze w komentarzach już 2 razy, że wspominacie o ochraniaczach;) Tylko, że ja pisząc post nie pisałam o ochraniaczach do łóżeczka tylko o ochraniaczach na materac- takie etui/pokrowiec na materac zapinane na zamek;)))
Co do ochraniaczy na łożeczka, to mam, kupiłam razem z rożkiem w Biedronce kiedyś za jakieś 18zł, z tym, że wiem, że ochraniacze nie są zalecane na początku i wiem, że w łożeczku malucha nie powinno być nic. Ja ochraniacze użyję, jak już dziecko będzie się przemieszczać i uderzać głową o szczebelki;) Co do tego, że nic w łożeczku to zobacze jak to wyjdzie. Urodzę w lecie, więc pewnie jakąś delikatną pieluszką bambusową dziecko będę okrywać. A na jesień/zimę kupię śpiworek do spania. Taki mam plan;)

Co do materaca podjęłam decyzję - lateks-kokos będzie;)
Łożeczko białe, całe ze szczebelków, na dole półka plus specjalna deseczka, którą się używa gdzy dziecko jest większe- wyciąga się szczebelki i robi się taki a'la tapczan;)
Prześcieradełka kupię 2 na razie
Jeden podkład wodoodporny między materac a prześcieradełko w razie zalania;)
Raczej rezygnuję z karuzeli nad łóżeczko
Jedyną ozdobą chcę kupić literki szyte, które złożą się na imię dziecka;)
Półko-przewijak, a do niego przewijak wodoodporny w razie różnych "awarii" i 2-3 materiałowe pudełka na kosmetyki

Rogal do karmienia kupię jakiś zwyczajny
Cumelki Lovi 0-2
Jedna butelkę szklaną Lovi medical

Wóżek już zamówiony 2 w 1 plus adaptery do nosidełka - Espiro Next Manhattan, kolor Chicago Grey. W necie ten wózek mi się nie podobał, a na żywo bardzo:) W sklepie nam pokazlai co i jak, potem jeszcze na youtube oglądaliśmy całą prezentację i to jest to co chcemy

Fotelik-nosidełko, mieliśmy kupowac maxi cosi pebble plus baza 2way fix. Ale kolezanki mi doradziły, że to połączenie mimo, że dobre, choć drogie i pozwalajace dziecku jezdzic tyłem do kierunku jazdy, potem do bazy dokupuje się drugi fotelik i też tyłem się jezdzi, to lepszy jest inny fotelik bez bazy, testy bezpieczenstwa lepiej wychodza.
I dlatego kupujemy fotelik Kiddy Pro Evolution 2;) Można go na płasko rozłożyć jak jest na stelażu wózka, także zastępuje nawet gondolę;)

No więc jeszcze tyle przede mną, a to nawet nie połowa wyprawki;)
Musze kupić jeszcze parę pieluch tetrowych, ze 2 pieluszki bambusowe i ze 2 muślinowe i 1 otulacz bambusowy.
Jeszcze jeden kocyk chciałam;)
Katarek musze zakupić i termometr microlife nc 150
Ze 2 ręczniki z kapturkiem tez by się przydały
Pampersy- chcialam na start 2 opakowania 1 i 2 opakowania 2

A teraz prosba do WAS-PORADY!!!
- do obcinania paznokci- standardowe nożyczki plus cążki dla dziecka? Czy potrzeba coś specjalnego?
-szczotka i grzebyk do włosów? Też na coś patrzeć konkretnego?
-chusta do noszenia? Są tu jakieś chustomaniaczki, które mogą coś wskazać, na co patrzeć, bo kompletnie nie wiem na co patrzeć- sploty, grubości, długości?? Nie ogarniam tematu;))

Na razie tyle, nie będę Was tak męczyć, choć pytań mam jeszcze milion;))

18 stycznia 2018, 16:39

Jutro wracam do pracy:) Z jednej strony się cieszę, a z drugiej będę załować moich porannych rytuałów;) Spałam sobie ile chciałam, potem wstawałam, ubikacja, mierzenie cukru, potem zażywałam euthyrox, potem na wagę, żeby skontrolować czy nie tyje i nie chudnę, śniadanie z dzień dobry tvn i z psem próbującym cokolwiek wyżulić;) Potem reszta leków, ogarnianie domu itp. A teraz znowu będzie wszystko w biegu;) Nie wiem czy już pisałam, ale w sobotę jedziemy odebrać wózek;) Mieliśmy niby czekać do 6 tyg na wózek, a tu sprowadzili go w weekend jupiii;)))
Dzisiaj jadę też odebrać z poczty moją paczke z ciuszkami dla małej, o której mówiłam, że odkupiłam od dziewczyny jednej;) Listonosz się wycwanił i zostawił awizo, ale godziny nie wpisał, więc wiedziałam, że kombinował, zeby nie zabrać paczki, bo on rowerem jezdzi a paczka pewnie nie jest mała;)
Już sie tych ciuszków doczekać nie mogę;) Przy okazji załatwię aptekę, bo musze kupić paski do glukometru i coś do lodówki;) Jesli mi kasa zostane na koniec miesiąca taka "luźna" to planuję 2 wyprawkowe zakupy ze sklepów online;) Oby zostało coś ;)))
A i w sobotę idziemy z mężem na studniówkę;) Mam nadzieję, ze się wcisnę w jakąś sukienkę starą;))

23 stycznia 2018, 16:36

Ja już w pracy pełną parą;) Troche zmęczona jestem, ale daję radę;)))
Dzisiaj czekam z niecierpliwością na wyniki badań, mocz- według mnie ok, morfologia też. Nie mam jeszcze wyników CRP, ASPAL i ALAT, czyli dla mnie najważniejsze. Myślę, że do wieczora pojawią się online.
W czwartek idę do lekarza i już się doczekać nie mogę!!;)

Ostatnio stwierdziłam, ze strasznie rozchodzą mi się pieniądze i dziwiłam się czemu. Oczywiście oprócz spraw wyprawkowych jakos tak mi brakuje ciągle na koncie kasy. I doszłam czemu- podliczyłam, że standardowo na wizytę u mojego lekarza raz w miesiacu plus jedna wizyta u diabetologa i moje leki na miesiąc to 500zł! Nie licząc żadnych badań! Masakra to jest! Nie wiem jak radzą sobie w ciąży osoby, które nie mają idealnej ciąży, muszą brać leki tak jak ja a np nie pracują;/

A tak w ogóle to czekam tylko na koniec miesiąca, bo jak mi coś zostanie na tym moim marnym koncie to mam w planach zamówić upatrzony kokon, który mi się marzy i chciałabym zrobić zakupy w jednym sklepie internetowym wzbogacając wyprawkę w parę potrzebnych pierdółek;)
No ale musze poczekać jeszcze kilka dni;)

Uciekam pracować nadal, dziś jeszcze 2 godzinki;)

25 stycznia 2018, 18:10

Dzisiaj byłam na wizycie;)
Wyniki moje super: morfologia idealna, mocz też, próby wątrobowe są w koncu w normie. Teraz robimy próbę - mam 2 tyg nie brać tych drogich tabletek i powtórzyć próby. Jeśli będą rosły to do konca ciaży będę na tych tabletkach, a jak nie to nie muszę;) CRP miałam minimalnie podwyższone, ale lekarz powiedział, że w ciąży to ten wynik jest ok.
Córka zostaje córką na 100% według niego;)))
I zdecydowaliśmy się w koncu na imię. Z tym było dużo przejść, bo ja uczę w szkole (szkołach) i mam dużo skojarzeń. Mąż miał swoje typy, ja swoje. Do tego nie chcieliśmy imienia teraz bardzo popularnego typu-Julka, Lena, Amelka, Zosia, Zuzia itp Fajne imiona, ale ucze mnóstwo dziewczynek o tych imieniach i chciałam coś innego. Do tego znowu wymyślane imię też nie wchodziło w grę. Imienia powtarzajace się w rodzinie też odrzuciliśmy. Aż w koncu trafiliśmy w imię, które podoba nam się obojgu. I jest biblijne i wiaże się z piękną historią;) Reakcje rodziny na imie były różne- moja babcia zachwycona, babcia męża na nie. Ale zawsze bedzie tak, że się komuś nie będzie podobać i będzie miał złe lub dobre skojarzenia. I zdecydowaliśmy - będzie.... Sara:)

Dzis na wizycie lekarz zbadał córcie i wszystko super, waży 460 g i jest to wynik idealny, nie za dużo nie za mało;) Wszystkie wymiary, przepływy itp w najlepszym porządku:) Kolejna wizyta 15 lutego:)

3 lutego 2018, 15:53

Chwilę mnie nie było, ale jestem zalatana. Nie od tego w sumie chciałam zacząć. Powolutku kompletujemy wyprawkę, co miesiąc coś.
Pod koniec stycznia dostałam dodatkową kasę z pracy, więc zrobiłam kilka zakupów:
-ręcznik z kapturkiem
-prześcieradło do łóżeczka
(Na razie po jednej sztuce, bo jak mi przyjdzie to ocenię czy fajna jakość itp)
-myjka do kąpieli i szczoteczka z naturalnym włosiem
-ochraniacz wodoodporny oddychający na łóżeczka- zamiast cerat itp
-2 otulacze: muślinowy i bambusowy
-śliniak z ekologicznym drewnianym gryzakiem
-przewijak wodoodporny miękki
-kaczuszka kauczukowa do kąpieli bez dziurki żeby pleśń i bakterie nie miały gdzie osiąść;)
Także poszalałam, ale to był dodatkowy bonus, więc go wydałam a co;)

Teraz w lutym chciemy zamówić łóżeczko z materacem. I w sumie miało być tyle. Ale w końcu kupiliśmy leżaczek-bujaczek. Chciałam jakiś fajny ale nie drogi bo wiedziałam, że część dzieci kocha bujaczki a część nienawidzi. Mieliśmy już kupować używany, ale trzeba było trochę daleko jechać, a na allegro znaleźliśmy ten sam nowy powystawowy tylko 30zł droższy niż ten używany. A że trzeba byłoby jechać sporo, to zamówiliśmy ten na allegro.
Dzisiaj wybraliśmy się na zakupy i nie mieliśmy nic już kupować, no ale właśnie... poszliśmy do sklepu i wyszliśmy z wanienką-taką jak chciałam- duża, biała, normlana, bez jakiś misiów, rybek czy żyrafek;) A do tego fajny stabilny stelaż:)) Także jesteśmy zadowoleni;) Dodatkowo wrzuciliśmy do koszyka jedną zabawkę kontrastową, żeby maluch dobrze ją widział z meteczkami, szeleszcząca, także fajna;) Termometr najzwyklejszy do kąpieli ii póło-przewijak;))
Na ten miesiąc to chyba tyle, choc zobaczę, czy coś mi na koncie zostanie pod koniec miesiąca. Jeszcze w tygodniu to łóżeczko i materac trzeba w końcu zamówić.
Te zakupy dają mi poczucie spokoju, czuję się lepiej przygotowana. Choć lista wyprawkowa jest jeszcze baaardzooo długa. No ale powoli do przodu.

A co do mojego zarobienia to tak:
Zacznę od zeszłego piątku- w pracy byłam od 7.30 do 18.00 bo mieliśmy radę i wywiadówkę.
Sobota- studia, a po wykładach w kawiarni pracowałysmy z koleżankami nad zaliczeniem, bo mamy grupową prezentację.
Niedziela- studia, potem kościół i prawie 4 godziny w kuchni, bo chciałam nagotowac sobie troche rzeczy na przyszły tydzień
Poniedziałek - w pracy od 10.00 do 20.00, bo mieliśmy radę
Wtorek- w pierwszej pracy od rana a potem jazda do drugiej na wywiadówkę i wyszłam o 19
Środa- praca, korki i konczenie zamówienia handmade na baby shower
Czwartek- od rana do ostatniej godziny w pracy, korki, odbiór zamówienia a potem kuchnia- sałatki do pracy, kapuśniak od postaw, drugie danie i robiłam chleb- wolę upiec orkiszowy lub orkiszowo-żytni swój, niż ze sklepu, bo nie mogę trafić na taki z odpowiednim składem, a te pakowane w folie juz mi się znudziły.
Piątek od rana do ostatniej godziny w pracy, potem korki do 18.30

No i dziś mamy sobotę: mieszkanie ogarnięte, obiad zrobiony, zakupy zrobione i siedzę teraz nad dodatkowym zleceniem- tłumaczenie. To tak, żeby mi się chyba nie nudziło..;// Aaa i jeszcze psa wykąpać musimy i wysuszyć a to jakieś 2,5 godz roboty.
Zapomniałam wspomnieć, że do najbliższego czwartku musze napisać projekt na moje drugie studia podyplomowe. Jedyny plus, że na studiach podyplomowych nr 1 nie mam zjazdu w lutym ufff, ale musze i tak przygotowac się do zaliczen i wymyślić temat pracy dyplomowej. Śmiesznie numeruję te studia bo tak na serio to skonczyłam studia licencjat, potem magisterkę, zaaz potem zorbiłam podylomowe studia, a obecnie robię 2 podyplomówki naraz, także są to moje podylomówki nr 2 i 3 ale, ze pierwszą podylomówke mam za sobą to te obecne numeruję jako nr 1 i nr 2 ;)

Póki się dobrze czuję to pracuję jak pracuję, tak jak wspominałam, nikt nie dał mi nic za darmo, na wszystko pracujemy ciężko. A ta wyprawka jest dla nas wyzwaniem. Szczególnie, że cały czas staramy się odkładać na nasze największe marzenie.

Szalejąca w brzuchu Sara pozdrawia;)) Szkoda, że jeszcze nie czuję ją jak położę rękę na brzuchu, ale to pewnie przez moją warstwę tłuszczyku przecciążowego;)
A no i dziś rozpoczęłyśmy 24tc, waga nadal na minusie 4 kg od początku ciąży;)

16 lutego 2018, 14:34

Witam się w końcówce 25tc;)
W poniedziałek byłam na kontroli u diabetologa- jest ok, na razie nadal nie muszę włączać insuliny. Choć pewnie mnie to nie ominie, ale na późniejszym etapie.
Wczoraj była na wizycie u ginekologa i też wszystko ok;) Mała waży 778g;) Nie za mała, nie za duża. Lekarz powiedział, że wszystko w idealnym porządku. Ucieszyłam się mocno, bo moje próby wątrobowe są w normie, mimo, że od 2,5 tyg nie zażywam leków na nie - na prośbę lekarza. Muszę to kontrolować, ale jest dobrze;)

Muszę zrobić echo serca- mój lekarz zaleca to każdej ciężarnej. No i za jakieś 2 tyg kontrola moczu, bo oczywiście wyszły mi jakieś bakterie, szczawiany itp. Ale spodziewałam sie tego, bo generalnie na szczęście nic mnie nie boli ani nic tylko jak poczuję konieczność pójścia to wc to taki mocniejszy nacisk czuję i to mi dało do myślenia. Także żurawnia, żuramix i furagina poszła w ruch.

A jeśli chodzi o mnie to czuję się bardzo ok;)
Nie latam do wc jak szalona- u mnie częstsze korzystanie to objaw bakterii w moczu. Może tylko o tyle więcej chodzę do wc, bo więcej piję.
Hemoroidy- brak, w ogóle nie wiem w sumie jak to czuć jeśli by były.
Zgaga- zdarza sie, dawniej nie miałam nigdy, teraz od czasu do czasu się pojawia, ale po zjedzeniu 2-3 migdałów przechodzi.
Bezsennośc/nadmierna senność - ani jedno ani drugie, śpię jak reks, moco i twardo, zasypiam szybko, w ciągu dnia funkcjonuję normalnie.
Praca- lekarz mnie zapytał o L4 czy chcę, oczywiście nie chcę, wolę być aktywna, teraz mam 2 tyg ferii i juz widzę, że się zasiedziałam za bardzo;) Nadrabiam spotkania towarzyskie a od przyszłego tygodnia jeszcze dodatkowo musze nadrobić rzeczy na studia.
Puchnięcie- nie zdarza mi się, ani ręce ani nogi
Krwawienie/skurcze/twardnienie brzucha- brak
Rozstępy- jest jeden, nie wiem jakim cudem on się pojawił, bo brzuch mam nieduży jako tako, ale z drugiej strony mam ogromną skłonność do rozstępów, więc będzie więcej.
Waga - nadal na minusie 4 kg od początku ciąży, co oznacza, że kompletnie nie tyję ufff;))
Piersi- są wrażliwe, ale nie zmieniły swojego rozmiaru, chodzę w moim biustonoszach, nic nie kupiłam nowego
Cera- bez zmian, raczej bezproblemowa, czasem jakiś pojedynczy wyprysk się pojawi, ale to norma.
Ciuchy- chodzę we wszystkim sprzed ciąży, jedynie spodnie z wyższym stanem sobie podarowałam, żeby nie gnieść brzucha, za to mam 2 pary spodni ciążowych i służą mi i pewnie starcza już do końca ciąży. Raczej nie będę kupować nowych. Planuję kupić sobie jedną parę legginsów ciażowych, bo jedne mi się strasznie już poniszczyły i chyba czas na nowe.

Z wyprawką na razie stanęłam, bo jestem spłukana w tym miesiącu, a tu jeszcze do wypłaty 2 tyg!!!

Ruchy - mała się rusza i wierci cały dzień, oczywiście z przerwami. Wczoraj tak szalała do 23.30. I mój mąż po raz pierwszy wczoraj poczuł wyraźne ruchy jak położył rękę na brzuchu. <3 Od kilku dni te ruchy są bardzo mocne, mam wrażenie, że mi brzuch podskakuje od tych kopniaków;)

No i chyba tyle;)

21 lutego 2018, 17:37

Dzisiaj miałam owocny dzień. Nadrobiłam sporo zaległości w pracy i na studiach - sama papierkowa robota. Jutro też muszę tak przysiąść, dzięki temu powoli wszystko pójdzie do przodu;) Jutro tylko cieżej mi będzie tak siąść, bo mam 3 godz korków i muszę załatwić parę spraw na mieście, w tym szczepienie psa;)

A w piatek się pochwalę, ze robimy mały wypad. Powiem szczerze, ze mam duże wyrzuty sumienia,że jedziemy. Kto mnie zna, ten wie, ze kochamy podróże i jeździmy sporo. Ale od teraz musi się to zmienić - nie chodzi o ciążę ani dziecko za kilka miesięcy;) Tylko o to, że musimy zbierać kasę aby spełnić nasze największe marzenie. Jak się już spełni, to i tak nie będzie łatwo, bo będzie kredyt, no ale damy radę;) Dlatego wyjazdy musimy ograniczyć do minimum - niestety. Ale taka była nasza decyzja- albo wyjazdy albo spełnione marzenie, wygrało to drugie.

No i tak jak pisałam w tym miesiacu jesteśmy spłukani;) Mąż okazało się, ze w marcu dostanie dodatkową premię i namówił mnie na wyjazd. Szczególnie, ze wykupiliśmy assistance na Europę, a 2 dni później się o ciaży dowiedziałam;p No i mieliśmy jechać w marcu, ale musiałabym próbować załatwic sobie wolne w pracy, albo nie pojechałabym na zjazd na studiach. I namówił mnie na wyjazd w piatek do niedzieli teraz. Także troszkę zapożyczyliśmy sie u siebie z oszczęności;) Oddamy po premii hehe;) I jedziemy do Bratysławy;) Plan już mamy, co zobaczyć ustaliliśmy, gdzie w miarę tanio zjeść też, hotel zarezerwowany;)
Na wizycie pytałam lekarza, czy nie ma przeciwskazań do wyjazdu - nie ma;)

Także trochę sie rozerwę i stąd tak teraz siedzę nad dokumentacją;)

A za chwilę przyjedzie pode mnie koleżanka i idziemy na ploteczki;))

A jutro: dokumentacja, korki, załatwienia, obiad i pakowanie;))

W marcu miałam mieć sesję brzuszkową, ale chyba przełożę ją na kwiecień, bo ten mój brzuch za mało ciążowy jest;)

27 lutego 2018, 21:30

Mam dzisiaj gorszy dzień i muszę się troszkę pożalić. Niby nic, nie dzieje się nic złego, ale wiecie..hormony ciążowe dają popalić czasami...
Od rana w pracy, potem druga praca i tak od 8.00 do 19.00 pracowałam z 2-godzinną przerwą.. Ale to nawet nie to, że tyle pracy, choć powiem szczerze, że jak wstaję rano to kusi mnie wizja L4. Ale jak jestem w pracy, to czuję energię i jestem w stanie dużo zrobić przez cały dzień.

Tylko mi snutno bardzo, bo mój mąż dzisiaj pojechał w delegację, pierwszy raz i będzie w Niemczech aż do piątku. I tak pusto, głucho... nie ma do kogo się przytulić;/ I już ryczałam kilka razy;/
Nie wiem jak ja zasnę w nocy. Niby nie jest tak, że się nie rozstawaliśmy...w okresie bycia parą lub narzeczeństwem studiowaliśmy, często byliśmy osobno, ja wyjeżdżałam co wakacje na 2-3 miesiące do Niemiec, wiec się nie widzieliśmy. Po ślubie to rozstawaliśmy się na max 2 noce jak jechałam np na wyjazd integracyjny i ostatnio jak byłam w szpitalu, choć mąż mnie odwiedzał. Ale od ślubu jako tako poza takimi epizodami nie rozstawaliśmy się, a jeśli to wyjeżdżałam ja, a teraz on. Sama go namawiałam na ten wyjazd, odwiedzi targi, zobaczy coś, przeżyje, spędzi czas ze znajomymi z pracy i zobaczy miasto, które ja kiedyś na moich wyjazdach odwiedziłam. A teraz mi smutno no i tak narzekam:(( Nie wyobrażam sobie jak to jest jak męzowie pracują za granicą, u nas by to nie przeszło...albo razem w PL albo razem za granicą...osobno nie dałabym rady, on chyba też nie. I obyśmy nie musieli podejmować takich decyzji. Część osób mówi, że to kwestia przyzwyczajenia, pewnie tak, ale to dla nas byłby też moment odzwyczajania się od siebie, po części jakiegoś odsuwania się. Także to nie dla nas. A ja żeby się zająć robię do pracy różne zaległosi. Przynajmniej jest pożytek z tego. Jutro też sporo będę pracować, a w czwartek jeszcze więcej jak wyjdę po 8 z domu tak wrócę po 18. A w piątek praca a potem odliczanie godzin do przyjazdu męża <3 A w weekend studia -ehhh nie chce mi się, ale muszę jechać, bo mam zaliczenie plus seminarium dyplomowe. No i mam problem, bo nie mam pomysłu na temat pracy;/ Coś tam mam zapisane, ale nic mnie nie przekonuje w 100%.

2 marca 2018, 20:15

Jak trzeba źle wyglądać, żeby ludzie uwierzyli w płeć? hahaha ale od początku!
Odkąd po feriach wrociłam do moich prac to codziennie wszyscy mnie pytają jak się czuję. Jest to bardzo miłe, ale nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby wzbudzać takie zainteresowanie;)

Wczoraj jedna osoba z pracy, która nie znała płci u mnie podchodzi i mówi: ale ślicznie Pani wygląda, będzie chłopiec;) Uświadomiłam, że inaczej będzie. Dzisiaj w drugiej pracy dokładnie ta sama sytuacja, i stwierdzenie "za dobrze wyglądasz jak na dziewczynkę, jesteś pewna, ze nie będzie chłopiec?". No i tu moje pytanie- no jak źle trzeba wyglądać, zeby ludzie uwierzyli, że będzie dziewczynka?:)
Ja kompletnie nie wierzę w wygląd w ciąży i z tym powiązana płeć. Jedne kobiety lepiej znoszą ciążę, inne gorzej, hormony szaleją i stąd pewnie u niektórych wygląd się zmienia na niekorzyść a u części jest bez zmian. Na początku ciąży czułam się fatalnie i nawet mama mi mówiła, że wyglądam średnio. No ale jak miałam wyglądać jak się czułam fatalnie...A teraz czuję się super, wiec to na pewno przekłada się na wygląd. Poza tym myślę, ze to kwestia zadbania- umyte ułożone włosy, delikatny make-up zawsze zrobi swoje niź tłuste strąki i blada twarz;)

A tak z innej beczki, to jutro zaczynam 28tc a co za tym idzie zaczynam 7 tydzień a co za tym idzie 3 trymestr!!! Szok, że to już!!!;)
Z kilogramami jestem nadal na minusie, samopoczucie super, brzuch nie za duży, pracuję nadal, wyprawka tylko częściowo zrobiona. Musze w tym miesiacu dokupić trochę rzeczy, bo jak magazynuje nowe nabytki to czuję się jakos tak lepiej przygotowana i spokojniejsza;)

7 marca 2018, 16:56

W poniedziałek miałam urodziny, ale świętowałam w sumie w niedziele po studiach. To były pierwsze urodziny od dawna w których nikt nie życzył mi dziecka ufff;) Także w końcu nie musiałam się czuć nieswojo.
Teściowie oznajmili, że nic nam do wyprawki nie dorzucą. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się pomocy z ich strony, więc nie jestem zdziwiona. Standard.
Ogarniam tą wyprawkę coraz lepiej. Czekam na zamówione łóżeczko i materacyk, na stanik do karmienia, 2 kupiłam już w lidlu. Bez szału, ale na początku to piersi pewnie tak bolą, że starczą takie zwykłe, a jakieś lepsze kupię sobie po porodzie jak już będę znała mój poporodowy rozmiar;) Zamówiłam też 3 zwykłe taniutkie koszule do porodu/karmienia i zwykły szlafrok. Mam nadzieję, że będzie ok.

Na razie tyle z zakupów, bo w tym miesiacu mam tyle wydatków, że głowa mała..Jeszcze pity mam rozliczone i w którejś pracy mi tak dawali wypłatę, ze prawie 300zł musiałam zwrócić skarbówce wrrr...

Na koniec miesiąca dostanę kasę za projrkt i wtedy myślę, że kupię:
-rogal do karmienia
-klin
-buteleczkę
-2 smoczki
-kilka produktów higienicznych (większosc chcę kupic w aptece internetowej, ale upatrzyłam jednego sprzedawcę na allegro i moze u niego też cos będzie)
-2 ręczniki
-obcinaczki do paznokci
-być może prześcieradło- choć mam jedno juz do łożeczka, mama ma mi jeszcze uszyc jedno wiec myślę, ze starczy, a jak coś to po porodzie jak będę kupować zestaw pościeli to dokupię- kupuję pościel po porodzie, bo wiem, że i tak na początku się nie używa.
-Być może 1 prześcieradło do gondoli
-kilka pieluszek
-termometr bezdotykowy
-kokon.

A w kwietniu kolejne wydatki
-fotelik samochodowy
-chemiczne rzeczy dla mnie i maluszka
I zobaczę co mi tam jeszcze będzie brakować
Sesja zdjęciowa też w kwietniu
A w maju baby shower :))))
No i mogę rodzić chyba haha;)

A z minusów to tak:
Znowu coś mi się dzieje z jedzeniem, jest mi niedobrze po jedzeniu... nie że wymioty ale takie uczucie zatrucia;//
No i od kilku dni przyjmuję na noc minimalną dawkę insuliny, bo po posiłkach mam ok, ale na czczo ostatnio leciutko zawyżone wyniki miałam.
W przyszłym tyg wizyta u diabetologa i ginekologa. Badania : mocz, aspat, alat i grupa krwi-wiem jaką mam, ale nie mam dokumentu. A w kwietniu jestem zapisana na echo serca prywtanie- a i tak ponad miesiąc czekania..

13 marca 2018, 15:55

Ostatnich kilka dni mija pod hasłem- ja nie chcę cc. A tak jakoś co kogoś spotykam to mi mówią, że być może będę mieć ze wskazania. Jestem tego świadoma- jak się mała nie obróci, jak mi wyjdzie ciśnienie czy coś, ale liczę, że będzie ok. Jestem nastawiona na poród naturalny- tzn chciałabym, a jak będzie to zobaczymy.
Wczoraj byłam u diabetologa, wizyta podrożała o 20zł...110zł za 10 min - sprawdzenie książeczki i wypisanie mi recepty na paski...beznadzieja...Jeszcze dojeżdżam 30 km w jedną stronę. Na szczęście kolejna wizyta w połowie kwietnia, mam nadzieje, że jeszcze jedna w maju, potem przyjadę oddać pen od insuliny i tyle.
Dzisiaj robiłam badania- aspat, alat, mocz i oznaczenie grupy krwi.
Jutro jedziemy na warsztaty Bezpieczny Maluch.
A w czwartek znowu lekarz, zobaczymy co tam powie.
Ogólnie czuję się ok, tylko mam dzisiaj jakiegoś strasznego lenia;p nic mi się nie chce..;)
Byłam w pracy, 7 godzin ciągiem, potem byłam się umówić na wizyty do fryzjerki i kosmetyczki, bo jestem juz umówiona na sesję brzuszkową na 14 kwietnia. Byłam na poczcie, teraz obiad, potem korki i musze się na jutro przygotować do pracy;)

Tak w ogóle nie mogłam znaleźć terminu na sesję, a chciałam sobotę - żeby mąż nie musiał brać wolnego i nie niedziela, bo chciałam zeby mnie kosmetyczka pomalowała a fryzerka włosy ułożyła;)
W najbliższy weekend mam studia, w kolejny jadę z młodzieżą na festiwal zawodów (tak w sobotę ich biorę),potem świeta, w kolejny weekend jestesmy na 18 urodzinach, potem sesja zdjęciowa- mam studia, ale jeden dzien odpuszczę, a potem w kolejny weekend chyba będziemy w Czechach. No a dalej to już weekend majowy;) Taże weekendy mam obłożone;)

18 marca 2018, 22:41

Skrobnę coś ku potomności i lecę spać;)

Pierwsze to wizyta: byłam u gina, wszystko w porządku, próby wątrobowe bez leków nadal w normie jupiii. Mocz jak zwykle do dupy i dostałam jednodniowy antybiotyk - oby pomogło. Nie mam typowej infekcji, ie piecze mnie, nie boli, ale wychodzą mi bakterie w moczu. Przepływy super, mała - lekarz po raz 4 potwierdził waży 1,2 kg co według niego jest idealne, nie za dużo, nie za mało. Kolejna wizyta za miesiąc dopiero;) A no i mój uparciuch czuje się bardzo ważny, bo główkę ostro zadziera, czyli nie obrociła się nadal.

Warsztaty bezpieczny maluch- super, dość szybko szli tematami, ale mimo to warto;) No i kilka gratisów dostaliśmy:)

Aaaa i pooodpowiadam na wasze pytania.
CC- boję się wszystkiego co z tym związane. Wiem, że poród sn moze być straszny, pękniecia, dochodzenie do siebie, ból 20 godzin itp. Ale CC boję się bardziej;/ rozcinanie brzucha, pionizowanie, dochodzenie do siebie i wszystkie konsekwencje zdrowotne potem.... przeraża mnie to.

Co do teściów to tak- ja na nic nie liczyłam. Ale oni kiedyś usłyszeli, że moi rodzice chcą nam zapłacić za wózek, dodatkoko jedna i druga babcia coś tam dały, zeby się dołożyć do wyprawki- bardzo to miłe i się w sumie tego też nie spodziewałam. I wtedy oni powiedzieli, ze się dołożą np do mebli do pokoju dziecięcego. Meble kupilismy w styczniu, oni nic. Mi zostało kupić dużo chemicznych rzeczy plus takie niby drobne rzeczy- ale stówka prawie każda z tych rzeczy, wiec nie mało jak np kokon, termometr, spiworek do spania itp. I mąż w końcu zapytał czy chcą się dołożyć, bo powoli będziemy konczyc wyprawkę, a jeśli chcą dać na coś konkretnego a nie na chemie typu podkłady poporodowe tot eraz będziemy kupować. Na co oni, ze teraz nie mają i nie. Ja generalnie wychodze z załozenia, że zarówno wesele jak i wyprawkę robimy sami. Bo to nasza sprawa;) A jeśli rodzice chcą się dołożyc to miło z ich strony, ale nie jest to obowiazek. Tylko denerwuje mnie takie cos, ze mówią, ze się dokładają potem nie. A tak serio to chciałabym czuc, ze mogę na nich liczyc- ie finansowo tylko obecnosciowo, ze np podrzucą nas, albo zadzwonią i załatwią jakiegos lekarza czy np beda mogli zostac mi 1 godzine z dzieckiem, ale nie mogę na to liczyć.

Co do pracy- to planowo chciałabym odejść na L4 miesiąc przed terminem porodu czyli w maju. Jak będzie- zobaczymy.

Ten tydzien zapowiada się hardcorowo. W weekend miałam studia... a jutro pracuję w 2 pracach od 10 do 19.00. We wtorek to samo. W środę jestem umiówiona po pracy z koleżanką;) W czwartek znowu cały dzien w pracy od 8 do 17.30, w piątek tylko do 16.15 więc luzzz;) Za to w sobotę biorę uczniów na festiwal zawodów, więc znowu połowa dnia zajęta- a potem spotanie ze znajomymi;) W niedzielę pewnie padnę jak długa ze zmęczenia;)


1 2 3 4 5 ››