Teraz bóle jak na okres się zaczęły..
A jutro moj mąż ma urodziny.. wiec może mala poczeka do po północy chociaż, żeby być malym prezentem
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 07:42
Tyle skurczy, a tu tylko 2cm rozwarcia, no bez jaj!
Wiec chodzenie po schodach i skakanie na piłce teraz, mala musi się dziś urodzić!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 15:07
W szpitalu zostajemy do soboty prawdopodobnie, obie na antybiotyk.
Szczegolowy opis porodu wkrótce.
PS. Malutka jest śliczna, zakochani jesteśmy w niej po uszy
Próbowałam dojść do siebie po cesarce i po drodze doszło trochę problemów.
Muszę pochwalić, że w UK maja wspaniała służbę zdrowia, spedzilam tam 6dni i poznałam naprawdę wspaniałych ludzi, którzy pracuja tam z pasja i są mega przyjaźni.. nawet atmosfera podczas cesarki była bardzo pozytywna, było tam dokładnie 18 osób, które chciały powitać moja kruszynke.. sypali kanałami, a ja..? Płakała że strachu, chciałam mieć to już za sobą. A tak bardzo chciałam urodzić naturalnie. Nawet przez 10 godzin meczylam się że skurczami i doszło do 5cm rozwarcia, ale po drodze pojawiły się problemy takie jak wysoka temperatura, która świadczyła o infekcji spowodowanej zbyt szybkim przebicie wód plodowych, wymioty co 3-5 minut woda, która wypijałam, bo ciągle mnie suszylo i mala się ułożył twarzyczka do góry..
Moj mąż był że mna, siedzial w zielonym kitlu i trzymal za rękę. Jak ja wyjeli, musieli podać trochę tlenu, ale ona jest taka silna, że nic jej nie przebije.
Pierwsze spotkanie ze swoim dzieckiem jest chwila, której się nie zapomina, cos naprawdę magicznego...
Jednak pod koniec jak mnie już zaszywali poczułam ucisk w klatce i dyskomfort.. później miałam szereg badań robionych..
Malutka urodziła się z waga 3658g i bardzo mi przypomina mojego męża, szczególnie jak oczka ma otwarte. Przez kolejne półtorej godziny wzięto ja, aby podać antybiotyk na infekcje, która mogliśmy mieć obie.
A ja leżałam, strasznie mi się pic chciało, plus strasznie podwyzszony i ciśnienie też, choć dużo krwi nie straciłam, bo ok. 500ml, to jak dobrowolne oddanie krwi.
W przeciągu dwóch godzin malutka wrocila i mogłam spróbować przystąpić ja do piersi..
Zawsze się bałam, że po cesarce może nie być pokarmu, a dziecko może nie mieć dobrego odruchu ssania.. a nie mogłam uwierzyć, że zrobila to perfekcyjnie i cos tam wpłynęło przez 40 minut - olaboga a ja nie przyzwyczajona, odczuwalam lekki bol.
Nie mogłam się ruszyć z łóżka do dnia następnego, była polprzytomna. W nocy opiekowaly się mna i mala aż dwie polozne, jedna dla malej, druga dla mnie. Były mega mile. I pierwszy raz się poczułam jak pacjent, ktorego trzeba myć, dziwne to było. Miałam w dłoniach po dwie kroplówki z antybiotykiem, pod snem tlen, bo poziom tlenu był niski, nogi nieodczuwalne, podłączona do elektrycznego mierzena ciśnienia, pulsu i temperatury, nawet nie miałam jak jej potrzymać. Polozne pomagały z przystawianiem do piersi.
Następnego dnia rano obudziłam się w kałuży krwi. Zapytalam ile mam szwów, a oni ba to, że żadnych.. były wewnetrzne i zniknęły parę godzin po operacji, nie mogłam tego zrozumieć, że jak się wtedy ta rana trzyma.. miałam wielki plaster, który zdjęli po dwóch dniach i zostal niedługi pasek bardzo nisko.
Następnego dnia rano, czyli jakoś 14 godzin po cesarce chciałam już wstać i iść pod prysznic, a wszyscy na mnie z wielkimi oczami, czy na pewno. A ja nie mogłam znieść tego, że mnie myja i przy malej chodzą, przecież nie jestem niepełnosprawna.
Po południu przenieśli mnie na inny oddzial, gdzie przebywają chore dzieci i ich rodzice, choć się okazało, po paru dniach, że malej nic nie było, tylko ja miałam infekcje.
Bardzo zalowalam tych przenosimy, bo miałam opiekę naprawdę wspaniałej położnej, bardzo profesjonalnej..
Na drugim oddziale opieka też była bardzo dobra, ale było inaczej.. malej w nocy nie mogłam obudzić na karmienie, jest strasznym spiochem, nic jej nie ruszyło, tak samo było, jak była jeszcze w brzuchu. Nawet z pomocą położnej nie udało jej się wzbudzić, wiec trzeba było dać że strzykawki mleka modyfikowanego.
No wiec wyszlyśmy że szpitala w piątek, czyli dwa dni po cesarce. Miałam lekkie załamania, płacze, bo w bólach, a w domu schody, wysoka wanna.. ale mam naprawdę wspaniałego męża.. nie wysypiam się od tygodnia, ale jest warto, malutka jest naszym calym życiem teraz. Pojawiły się problemy z oddychaniem w nocy i bol w klatce, nie mogę spać na płasko, bo czuje, jakbym miała mieć zawal.
Kolejna sprawa, to waga malej. Po cesarce miałam pokarm, ale mniej niż zazwyczaj kobiety maja po naturalnym porodzie. Mala nie dojadala, do tego mam płaskie sutki. Jej waga spadła za bardzo z 3568 do 3100, codzienne odwiedziny położnej i jej ważenie trochę mnie stresowalo, ale cieszę się, że jest tu taka opieka.
Dziś na szczęście zaczela nabierać, bo musiałam dokarmiam modyfikowany, czego chciałam uniknąć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 maja 2014, 20:27
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 maja 2014, 17:26
Ohoho, to się zaczęło. Trzymaj się i czekamy na relację z dalszego przebiegu :)
Trzymam kciuki za Was :)
o kurcze! czekamy na rozwój sytuacji i trzymamy kciuki!!!
ja tez trzymam i czekam na wiesci...a dla meza wszystkiego naj z okazji urodzin!!! bez wzgeldu na to,czy mala pojawi sie dzis czy jutro, to beda nie zapomniane urodziny!!
OOOOO to super :) czekamy na wspaniałe wieści <3
o jaaaacieeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!! prezent dla taty to juz dzisiaj jest ! :)))))))))))))))))) trzymam kciuki z calych sil !:) :*
mychowe latwego porodu trzymam kciuki:-) czy to dzis czy jutro i tak bedzie prezentem.
to czekam na dalszy rozwoj sytuacji :) trzymam kciuki zeby szybko i sprawnie poszło...
jestesmy z toba, badz dzielna!!
trzymam kciuki!
trzymam kciuki! :)) o tej godzinie już może jest po wszystkim :) powodzenia!!
No niestety jeszcze nie, myślałam, że szybciej to potrwa, ale wciąż czekam na regularne skurcze:) Szkoda, że nie będzie jak u Dorjany;) Dziękuje dziewczyny za trzymane kciuki :)
łaał, no trzymam kciuki. Będzie prezent :)
Ojejciu, wzruszającą historia, życzę szczęśliwego rozwiązania i dużo zdrowia dla dzidziuśki i mamy, cieszę się z Waszego szczęścia ;-) pozdrawia
O wow! Myśle, że jeszcze przed północą urodzisz. Trzymam kciuki za sprawne i w miarę bezbolesne rozwiązanie! :*
Szczesliwego rozwiazania :):)
Dziękuje dziewczyny, ale do pełni szczęścia brakuje rozwarcia, mam regularne skurcze, co trzy minuty, trwają około pol minuty, ale wody nie odeszły, tylko ten czop odchodzi, trochę różowej krwi się pojawiło.. połączyli mnie pod ktg, biednej dzidzi tętno rośnie przy skurczach..
mychowe mocno trzymam kciuki, podobno to normalne że pierwsze porody trwają dłużej. ale do jutra juz na bank będziecie razem!