Coś mi sie wydaje,ze zamiast pięknego, okrągłego brzuszka bede taka rozlazła żaba. To dopiero trzeci miesiac a ja juz sie nie mieszczę w spodnie z przed ciazy... Nawet ostatnio zdarzyła mi sie taka oto sytuacja pomiędzy mną i koleżanką z pracy:
- Na kiedy masz termin?-
- Słucham?-
- Kiedy rodzisz?-
- Mam termin na 12 maja... A skąd Ty wiesz,ze jestem w ciazy???-
- No przeciez widzę. Zawsze miałaś płaski brzuszek a teraz masz wyraźny bump (brzuszek ciążowy).-
Nie chciałam nic mowić,ze to zapewne brzuszek bardziej jedzeniowy, poniewaz jestem zmuszona zajadać co pół godziny ze względu na mdlosci...chociaż powiem szczerze,ze trochę mi ta uwaga poprawiła humor

Wczoraj byłam uczestniczką pierwszego w swoim zyciu baby shower. Impreza odbyła sie w ogromnym domu i było mnóstwo gości. Dziewczyna dostała tyle prezentów (w tym wózek, fotelik samochodowy, bujaczek, podgrzewacz do chusteczek i wiele wiele innych), ze tak naprawde niewiele jej zostało do kupienia. Całością imprezy zajęła sie siostra meża, ktora obiecała - i tu uwaga!- wyprawić rownież i dla nas podobna imprezkę!


Zauwazylam,ze na swiecie są dwa typy kobiet: te po których nie widać, ze sa w ciazy prawie do samego końca i te u których brzuszek jest widoczny niemal od samego poczatku. Ja, po raz kolejny zapytana w pracy "spodziewasz sie dziecka?", postanowiłam zrobic sobie zdjecie, ot tak by obiektywnie spojrzeć na swoj wygląd. No i mnie troszke zatkało, bo do tej pory myślałam, ze robię sie grubiutka wszędzie po równo, a nie tylko w brzuchu.. i z tego powodu jestem bardzo podekscytowana


Mdlosci niestety wróciły i czuje sie okropnie. Nawet nie mam ochoty wychodzić dzisiaj z łóżka... Powinno od teraz być juz tylko lepiej (tak mową cotygodniowe informacje od belly), a jakos jest na odwrót... Przedwczoraj nawet wyszorowalam najdokładniej jak potrafiłam lodówkę i szafkę ktora, jak dla mnie, śmierdzi nie do zniesienia. I co? I nico o śmierdzi dalej!
Cieszę sie,ze chociaż maz mnie wspiera jak tylko potrafi- całym niezgrabnym sobą. Śmieszy mnie gdy dotyka brzucha, bo robi to tak delikatnie jakby próbował pogłaskać małego ptaszka


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2015, 16:56
Mam juz pomału dosyć tych mdlosci. Co prawda czuje sie jak mdlościowy specjalista, bo wiem juz o nich niemal wszystko



Kolejna upatrzoną rzecz jest duzo droszsza, ale mysle ze warta wydanych pieniędzy: bezpieczny materac do łóżeczka ktory pozwala oddychać nawet gdy maluch przekręci sie na brzuszek! Bardzo łatwo sie go czyści a gdy zajdzie taka potrzeba mozna go bardzo łatwo wyprać


To narazie tyle z "must have" ktore udało mi sie znalesc

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 października 2015, 02:28
Wedlugo Bellybestfriend magiczna granica bezpieczeństwa przekroczona


Pojawiła sie u mnie myśl,ze trzeba by było pomalo rozejrzeć sie za imieniem dla robaka, bo póki co w domu pieszczotliwie jest nazywany przez nas "płodzikiem" (na zdjęciu z USG pani doktor napisała słowo "płód", a ze jest malutki to został "płodzikiem"), a jako dorosły człowiek o imieniu "plodzik" miałby dosyć cieżko

- Vivienne
- Marissa
- Leanne
- Faith
- Dayle
- Cloe
- Carrie
- Casey
- Baylee
- Avaline
- Aubrey
Wpadłam takze na pomysł,ze moznaby było te imiona powycinać i poprostu wylosować jedno

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2015, 17:11
Uhhhh... Ta ciaza mnie normalnie wykończy


Udało mi sie upolować świetne spodnie po bardzo atrakcyjnej cenie


Musze podkupować jeszcze pare bluzek i narazie jestem ustawiona. Widziałam,ze w H&M maja bardzo fajny wybór szmatek ciążowych wiec moze w przyszłym tygodniu sie tam wybiorę. A co do dzidzio-szmatek to po pierwsze wszystkie co widziałam było albo bardzo chłopięce albo bardzo dziewczęce, a pozatym chyba jeszcze nie mam odwagi by kupować dla malucha... Od kiedy zaczęliście kolekcjonowanie dzidzio-pierdułek?
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2015, 03:34
200 dni do porodu!

- Mąż, podaj mi proszę jeszcze jedna bułeczkę.- Mąż wstaje, sięga po bułeczkę i kładzie ją na talerzyku, tuż przed moim nosem. Kontynuujemy oglądanie ulubionego serialu. Żadne z nas nic nie mowi. Nagle odzywam sie ja z jawną pretensją w głosie:
- Jesli podanie mi bułeczki jest takim wielkim problemem dla ciebie, to sama sobie ją wezmę!- Mąż patrzy na mnie mocno zdziwiony i pokazuje na bułeczkę ktora leży tuż przedemną i wzdycha:
- Ach ten twoj zombi-mózg... (Nasza prywatna wersja syndromu "ciezarnego mózgu" czyli "baby brain").
Zombi-mózg jest tak wyraźnie obecny jak mdlosci i rosnący brzuszek. Takie uroki ciazy- powiecie, ale to takze niezwykle uporczywa szkoła życia dla naszych partnerów. Od powtarzania tego samego w kółko po pare razy (naprawde juz ci o tym mówiłam?), po odkładanie rzeczy w dziwne miejsce (banany w mikrofalówce? Czemu nie!). I o to tym sposobem silna i niezależna kobieta jaką zawsze byłam ja, zamieniła sie w żałosną, śliniacą sie(!) owieczkę. Mąż mowi, ze jestem teraz słodka, ale ja mam troszke inne pojęcie na swoj temat... I jak ja jako przyszła mama bede funkcjonowała z taka głowa? Albo z jej brakiem? Znając życie wrócę ze sklepu zamiast z dzieckiem to z melonem w nosidełku...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2015, 01:45
Jutro mamy mieć badanie przyziemności karkowej i zabieg na obecność komórek rakowych... Strasznie sie denerwuje

Czuje sie zawiedziona ale i szczesliwa zarazem. Jedyna pani ktora jest odpowiednio wykfalifikowana do badania przyziemności karkowej nie przyszła do pracy i przełożyli mi to badanie na przyszły czwartek... Szkoda, bo liczyłam ze zobaczę malucha. Ale pani osłuchała jego (czemu ja ciagle mowie na robaczka per on?!) serducho i biło jak dzwon! Zaniepokoiło mnie tylko troszeczkę to, ze szybkosc tętna nie uległo zmianie od ostatniej wizyty, ale być moze tak musi być, bo pani doktor powiedziała,ze wszystko dobrze. Powiedziała rownież,ze maluch jest gdzieś na przedniej ścianie bo nie miała najmniejszego problemu by go znalesc a serduszko biło naprawde głodno

Mąż był obecny podczas całego badania i gładził mnie po głowie, podczas gdy pani doktor grzebała sobie we mnie. Dawał mi wskazówki bym oddychała

Ostatnio jakieś nerwy mnie naszły i wkurzam sie na wszystko i na każdego. W pracy myślałam ze pogryze, w domu mam ochotę poprostu walnąc głowa w ścianę. Moja teściowa to najbardziej pesymistyczna istota na ziemi. Codziennie potrafi wyliczać po kolei wszystkie problemy z którymi sie zmaga. Kiedyś chciałam jej pomoc w ich rozwiązaniu, ale ona nie chce. Widocznie by nie miała juz wiecej powodów do narzekania. Kolejna rzeczą jest to,ze we wszystko (przepraszam za wyrażenie) sie wpieprza! Od paru dni staram sie ogarnąć w myślach nasz kącik, jak co poukładać by zmieścić tu dzidziusia i nadal miec wystarczajaco duzo miejsca by na ten przykład stanąć, a ona juz plany porobila, ze zawoła K. siostrę ktora jest dekoratorką wnętrz i zrobią nam taki remoncik, źe głowa mała! Ale ja nie chce ich pomocy! To jedyne miejsce, to moj skrawek nieba - chce go urządzić totalnie po swojemu! Duzo by jeszcze pisać na jej temat, ale nie chce jej poświecić całego wpisu w moim dzienniczku.
Z bardziej optymistycznych nowin - dzisiaj nad ranem zostałam ciocia! Malutka nazywa sie Noelle i wazy 2,9 kg

A ja? A ja zwariowałam i kupiłam pierwszą rzecz dla mojego robaka


Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2015, 01:53
- Jesteś chłopcem. Ależ oczywiście, że jesteś chłopcem. Mam przechlapane...-
WITAMY W DRUGIM TRYMESTRZE!!!

W koncu sie doczekałam

Zdarzyło mi się ze dwa razy poczuć takie baaaaaaardzo delikatne muśńięcie pod pępkiem - raz gdy na leżąco zgiełam nogę, a drugi gdy oparłam sie brzuchem o poręcz krzesła. Neeeeee to napewno jeszcze nie maluchowe ruchy, przecież jeszcze za wczesnie

Ostatnio podczas moich i mężowych poduszkowych rozmów nasuną się dosyć fajny temat: jak będzie wyglądało nasze dziecię. Jako, ze jak juz pisałam wczesniej, zostałam ciocią to nie mogłam zrozumieć dlaczego maleństwo jest rózowe skoro rodzice są brązowi... No i mąż mi wszystko wytłumaczył: jeśli oboje rodzicow maja bardzo ciemną karnację (np. Afrykanie), maleństwo przyjdzie na świat z brązowym kolorem skóry. Jesli rodzice mają mieszane korzenie (tak jak rodzice maleństwa, którzy mają jasną skórę, ale nadal są Afroamerykanami), maleństwo przyjdzie na świat rózowe. W takim razie moje pytanie: czy skóra niemowlecia ściemnieje? Czy juz zostanie "biala"? Otóż prawdopodobnie ściemnieje, bo ciemny kolor skory to cecha dominująca, a jak bardzo ściemnieje mozna poznac po... kolorze skory na łokciach i kolankach



Połowa stresu za nami



Okazało sie, że tutaj badanie NIFTY jest standardem, wiec pobrali morze krwi i za dwa tygodnie dowiemy sie czy a) napewno zdrowe i czy b) mam kupować piłki czy lalki

A oto robaczysko



Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2015, 23:33
Z okazji wejścia w 4 miesiac, czas na comiesięczną brzuszkową aktualizacje!

Pani doktor stwierdziła,ze jestem jakaś taka duza jak na 13 tydzien, ale to nie była moja ulubiona pani doktor. Tej małpy jakos nie lubie. A Wy jak myślicie?
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2015, 03:57
Drugi trymestrze jak ja Cie kocham! Energii o wiele wiecej, mdlosci minimalne i powracamy do życia


Korzystając ze sporego zasobu energii postanowiłam (jak większość tu dziewczyn) zrobic rozeznanie na temat dzidzi- produktów z których w przyszłości bede korzystała. Zaczelam tradycyjnie od pieluszek: wybór jest przeogromny! Pieluszki komercyjne i organiczne, wielokrotnego użytku i te jednorazowe. Pieluszki szmaciane odpadaja ze względu,ze nie mamy pralki a nikomu nie będzie sie chciało biegać co drugi dzien do pralni. Pieluszki organiczne - maja wysokie noty, ale większość z nich jedynie na zamowienie online (co w sytuacji gdy zabraknie mi ich i "na teraz" bede potrzebowała dodatkowej paczki?). Zostały wiec "sieciówki". Najlepsze noty maja huggis i pampers. Obydwie firmy posiadają rozmiar "noworodek" i wykrojonymi specjalnie miejscem na pępuszek. Tak wiec pampers czy huggis? Grzebiąc po sieci znalazłam baaaaardzo ciekawy artykuł o husteczkach nawiązanych huggis:

Znaleźli w nich...watę szklaną! Wiec huggis definitywnie odpada.
Kolejne rozmyślania dotyczyły problemu: łóżeczko tradycyjne, lozeczko turystyczne czy lozeczko/kołyska dla noworodków? Zdecydowałam sie na to trzecie, poniewaz prawdopodobnie przez pierwsze pare miesięcy zostaniemy tutaj gdzie mieszkamy obecnie, a gdy zmienimy miejsce zamieszkania dokupimy większe łóżeczko


To łóżeczko posiada takze nakładkę do przewijania i dosyć fajny przybornik.
Jeszcze tylko taka ciekawostka znaleziona podczas rozglądania sie za wózkiem idealnym:

Pomysł świetny! Bardzo mi sie podoba i bardzo bym taki wózeczek chciała, jednak jest troszke za drogi... Pozatym zastanawiam sie bardziej nad wózkiem do joggingu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 listopada 2015, 17:15
100 dni ciąży!!!



Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2015, 00:24
POWAŻNIE CIĘŻARNA.
Oficjalnie jestem poważnie zaciążona! Wczoraj po raz pierwszy, w zatłoczonym metrze, starszy pan ustąpił mi miejsca

Pamiętacie jak sie cieszyłam z mdlosci ktore odeszły? Tak teraz chce,zeby wróciły i zabrały ze sobą te migreny i mega obolałe piersi! No ale bez tych bólów nie widziałabym,ze jestem w ciazy

Chciałabym takze pochwalić sie nowym członkiem naszej rodziny: panem krabem!


Wygląda podobnie jak na zdjęciu i jest krabem pustelnikiem z piękną muszelką na grzbiecie


Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2015, 15:12

Podobno w mózgu ciężarnej kobiety zachodzą rożne reakcje chemiczne, przez co zmienia sie jej sposób myślenia i spojrzenie na świat. Ja osobiście sie czuje jak gdyby ktos wyjął moj stary mózg, rozjechał go walcem, pomalował go na różowo i wrzucił spowrotem do głowy. Ciąża zmieniła mnie totalnie, okradła mnie z nerwowości i wypełniła kolorowymi motylkami. Biorąc pod uwagę te wszystkie problemy z którymi obecnie sie zmagamy powinnam być w głebokiej depresji, powinnam miec ochotę rozerwać mojego ukochanego gołymi rękoma a jednak... szkoda mi go! Mało tego! Czuje sie szczesliwa! Szczesliwa mimo tych wszystkich zer na koncie (i tylko zer...), depresyjnej teściowej i przytłaczającej pracy... Ciąża zmienia naprawde duzo w naszym sposobie myślenia...
Pare dni temu zadzwoniłam do kliniki. Z trzęsącymi sie łapkami wystukałam numer na klawiaturze, po dwóch sygnałach głos miłej pani poprosił by poczekać. W koncu głos powrócił.
- Klinika MOORE OBGYN w czym mogę służyć?-
- D....dzien dobry... Dzwonię by dowiedzieć sie czy otrzymali Państwo wyniki z mojego testu z krwi... (Tutaj podałam moje dane)-
- Tak, otrzymaliśmy Pani wyniki i wszystko jak narazie wyglada bardzo dobrze. I...siedzi pani? Jest pani gotowa?-
- Tak, tak...- odpadłam niepewnie, walcząc ze swoim galopującym sercem
- To chłopiec!!!-
O rany! O rany! O rany! Bede mamą małego łobuziaka!!! Małego urwisa!!! Wiercipędka!!! Poczułam prawdziwe szczescie! Myślałam,ze bede zawiedziona bo przeciez miał być dziewczynką, ale nic z tego! Jestem najszczęśliwsza na świecie!!! Swoją drogą Zelmo nie mam pojecia jakim sposobem wiedziałam,ze to chłopiec... Ale w głębi duszy czułam ze to "on" a nie "ona". To była taka niesprecyzowana pewność

Postanowiłam zaskoczyć meża dobra nowina. Kupiłam najbardziej chłopięce ubranko jakie znalazłam, zapakowałem w piękne pudełeczko i je mu wręczyłam.

Reakcja oczywiście była skrajnie rożna od tej, której sie spodziewałam."nie uwierzę póki nie zobaczę." Czyli czekami na usg ktore potwierdzą to co juz wiadome.
A co do pozostałych spraw to rośniemy jak szaleni

Jest brzuszek:

Nie ma brzuszka:

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2015, 18:58
Wczoraj to był zdecydowanie nie moj dzien... Dzwoni szefowa: "przyjedź do pracy na szóstą rano to pomożesz dziewczyną na kuchni". Ok, wstanę najwyżej o 4:00 ale skończę przed południem- to będzie dobry dzien. Tak wiec wstałam, zatroskany mąż odprowadził na autobus, metro przyjechało na czas a na kuchni dziewczyny dawały sobie swietnie radę; aż do czasu... 200 osob zgłodniało na raz i zażądało śniadania! 200 okropnych, jajkożernych i bekonożernych bestii zjadło 3-dniowe kuchenne zapasy co do okruszka! My biegamy obijając sie o siebie, kuchnia tonie w parze, goście tupią nogami i krzyczą "jeść!!!". Zabrakło wszystkiego! Nawet sztućców! Szefowa płacze, ja mdleje, naczynia się piętrzą - ale nie mozna sie zatrzymać! Szybciej! Szybciej! Szybciej! O 13:00 horror sie skończył - mozna odsapnąć...
- Gosiu, a zostalabys pomóc dziewczyną ze sprzątania? Wiesz, tobie sie przydadzą nadgodziny a nam niewielka pomoc...-
Brzuch juz mnie boli, plecy dobijają ale obiecała nie duzo, wiec sie godzę. Wracam do biura o 15:00 definitywnie wykończona.
-Gosiu, a pomogłabyś jeszcze tylko menadżerowi? Jak chcesz to możesz zostac z nią nawet do 18:00-
- "O nie"- mysle sobie -" Żadnej juz wiecej pracy na dzisiaj!"-
- Wiesz...- mowię.- Jestem juz tak wykończona, ze poprostu nie dam rady...-
- Nie musisz zostawać jak nie chcesz, ale myślałam że ucieszylibyś sie z nadgodzin...-
NO ŻESZ KU**A!!! Zmęczona, z nadętym brzuchem jak balonik i z obolałym kręgosłupem wykonuje KAŻDĄ jej prośbę, a gdy odmowie ona próbuje zasiać we mnie poczucie winy! Wkurzylam sie i wyszłam tracąc godzinę z przepracowanej już pracy. Pomyslam: "odstersuje sie i pójdę do fryzjera".
- Kolejny wolny termin mamy za godzinę.-
-" Super, straciłam godzinę w pracy, a teraz musze czekac tą godzinę na fryzjera..."- - Nie, dziękuje- mówię i wychodzę z salonu. Dzwonię do meża juz lekko podłamana. Opisuje mu przejętym głosem cała zaistniałą sytuacje i pytam sie co mam robic bo mam ochotę sie rozpłakać... Mowi,ze "moze warto poczekać?" Wiec wracam do salonu:
- Wie pani co? Ja jednak poczekam tą godzinę.-
- Oh... Strasznie kiepsko sie złożyło bo wlasnie zadzwoniła klientka i zarezerwowała ten termin...- Normalnie nogi sie podemną ugięły! Do oczu napłynęły mi łzy i mowię łamiącym sie głosem:
- Wie pani, to w sumie nic dziwnego bo mam dzisiaj naprawde kiepski dzien...- wyszeptalam wpatrując sie w podłogę. I w tym momencie niewiadomo skąd pojawiła sie pani fryzjerka.
- Co sie tutaj dzieje?-
- Ta pani prosiła o ścięcie, ale nie mamy żadnych wolnych terminów na dzisiaj.- mowi wystraszona, młoda recepcjonistka.
- Tylko ścięcie?- zapytała beztrosko.- W takim razie zapraszam za mną. To nie zajmie nam duzo czasu a kolejna klientka jeszcze nie przyszła.-
I tak kochana pani fryzjerka uratowała moj dzien przed zawaleniem a mnie przed publicznym upokorzeniem w postaci płaczu

Nie łam się, że się nie mieścisz, choć pewnie jeszcze złapie Cię dół, że tyle spodni zalega w szafie i jedyne co możesz, to na nie popatrzeć :) Ja mam ogromny ból, że w jeansów nie noszę, tylko te legginsy nieszczęsne , ale po ciąży sobie odbijemy :D