Coś mi sie wydaje,ze zamiast pięknego, okrągłego brzuszka bede taka rozlazła żaba. To dopiero trzeci miesiac a ja juz sie nie mieszczę w spodnie z przed ciazy... Nawet ostatnio zdarzyła mi sie taka oto sytuacja pomiędzy mną i koleżanką z pracy:
- Na kiedy masz termin?-
- Słucham?-
- Kiedy rodzisz?-
- Mam termin na 12 maja... A skąd Ty wiesz,ze jestem w ciazy???-
- No przeciez widzę. Zawsze miałaś płaski brzuszek a teraz masz wyraźny bump (brzuszek ciążowy).-
Nie chciałam nic mowić,ze to zapewne brzuszek bardziej jedzeniowy, poniewaz jestem zmuszona zajadać co pół godziny ze względu na mdlosci...chociaż powiem szczerze,ze trochę mi ta uwaga poprawiła humor W spodnie pomalutku przestaje sie mieścić (pozatym w staniki też...), ale wstrzymam sie z zakupami do następnej wizyty, ktora jest juz za dwa tygodnie.
Wczoraj byłam uczestniczką pierwszego w swoim zyciu baby shower. Impreza odbyła sie w ogromnym domu i było mnóstwo gości. Dziewczyna dostała tyle prezentów (w tym wózek, fotelik samochodowy, bujaczek, podgrzewacz do chusteczek i wiele wiele innych), ze tak naprawde niewiele jej zostało do kupienia. Całością imprezy zajęła sie siostra meża, ktora obiecała - i tu uwaga!- wyprawić rownież i dla nas podobna imprezkę! jejku, to byłaby cudowna pomoc z jej strony. Po imprezie pojechaliśmy odwieść jej córkę spowrotem na uczelnie do stanu Delawere. Wróciliśmy bardzo pozno w nocy, dlatego tez jestem dzisiaj poprostu wykończona... Ale placki sie same nie zrobią wiec biorę sie za gotowanie
Zauwazylam,ze na swiecie są dwa typy kobiet: te po których nie widać, ze sa w ciazy prawie do samego końca i te u których brzuszek jest widoczny niemal od samego poczatku. Ja, po raz kolejny zapytana w pracy "spodziewasz sie dziecka?", postanowiłam zrobic sobie zdjecie, ot tak by obiektywnie spojrzeć na swoj wygląd. No i mnie troszke zatkało, bo do tej pory myślałam, ze robię sie grubiutka wszędzie po równo, a nie tylko w brzuchu.. i z tego powodu jestem bardzo podekscytowana
Mdlosci niestety wróciły i czuje sie okropnie. Nawet nie mam ochoty wychodzić dzisiaj z łóżka... Powinno od teraz być juz tylko lepiej (tak mową cotygodniowe informacje od belly), a jakos jest na odwrót... Przedwczoraj nawet wyszorowalam najdokładniej jak potrafiłam lodówkę i szafkę ktora, jak dla mnie, śmierdzi nie do zniesienia. I co? I nico o śmierdzi dalej!
Cieszę sie,ze chociaż maz mnie wspiera jak tylko potrafi- całym niezgrabnym sobą. Śmieszy mnie gdy dotyka brzucha, bo robi to tak delikatnie jakby próbował pogłaskać małego ptaszka to mega słodkie, tym bardziej, ze K. jest naprawde dużym mężczyzną. Wczoraj opowiadałam mu wszystko co wyczytałam na temat 10 i 11 tygodnia ciazy. Słuchał z wielkim zaangażowaniem i nie mógł sobie wyobrazic, ze maluch sika w moim brzuchu Tylko trochę mi go szkoda, bo od trzech dni zapominam o jego lanczu i biedak chodzi głodny... Ale nie narzeka, mowi, ze rozumie i żebym sie nie martwiła. Kochane stworzenie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2015, 16:56
Mam juz pomału dosyć tych mdlosci. Co prawda czuje sie jak mdlościowy specjalista, bo wiem juz o nich niemal wszystko ale teraz dołączył rownież ten okropny metaliczny smak w ustach, ktory wogole nie pomaga... Mam chociaż nadzieje,że ten mały sprawca mojego kiepskiego samopoczucia rośnie cały i zdrowy. A teraz z innych tematów: pomalutku szykuje sie do zakupów. Jeszcze nie kupuje, ale sie rozglądam. Znalazłam dwie rzeczy w ktore koniecznie musze sie zaopatrzyć. Pierwsza z nich to zestaw do przechowywania mleka z piersi. Jest świetny! Zawiera ręczną pąpkę, woreczki do mleka oraz nakładki ze smoczkami (imitującymi sutki) dzieki czemu maluch moze pic prosto z woreczka, a ty oszczędzasz na zmywaniu i wypazaniu jeszcze jedna ich zaleta to cena: jedynie $30 za cały zestaw!
Kolejna upatrzoną rzecz jest duzo droszsza, ale mysle ze warta wydanych pieniędzy: bezpieczny materac do łóżeczka ktory pozwala oddychać nawet gdy maluch przekręci sie na brzuszek! Bardzo łatwo sie go czyści a gdy zajdzie taka potrzeba mozna go bardzo łatwo wyprać nie potrzeba pościeli, szybko schnie i jest duzo bardziej higieniczny od regularnych materacykow. Niestety kosztuje ponad $300... Mimo tego chyba sie na niego zdecyduje.
To narazie tyle z "must have" ktore udało mi sie znalesc teraz ide godzić sie z myślą,ze trzeba zrobic mężowemu jakiś obiad...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 października 2015, 02:28
Wedlugo Bellybestfriend magiczna granica bezpieczeństwa przekroczona zmierzamy wielkimi krokami do końca pierwszego trymestru. Jestem podekscytowana brzuszek rośnie i juz nawet wystaje z pod bluzy, czyli definitywnie powinnam sie juz pożegnać z tymi wszystkimi skinny jeans, obcisłymi bluzeczkami i bielizną typu Victoria's Secret, przynajmniej na jakis czas. Mam zamiar wybrać sie za chwile w poszukiwaniu swoich pierwszych ciążowych portek. Pochwale sie jak jakieś dorwę.
Pojawiła sie u mnie myśl,ze trzeba by było pomalo rozejrzeć sie za imieniem dla robaka, bo póki co w domu pieszczotliwie jest nazywany przez nas "płodzikiem" (na zdjęciu z USG pani doktor napisała słowo "płód", a ze jest malutki to został "płodzikiem"), a jako dorosły człowiek o imieniu "plodzik" miałby dosyć cieżko Mąż podążając za afroamerykańską modą uważa,ze powinnismy sami wymyślić jakieś unikatowe i niepowtarzalne imię, ja jednak mysle ze takie imiona brzmią tanio. Pozatym jestem osoba raczej tradycyjna. Pomyslałam,ze ja wymyślę imię dla dziewczynki a on niech kombinuje dla chłopca (dzieki czemu uniknę posiadania córeczki o imieniu Latoya...). Moim faworytem na dzien dzisiejszy jest Terrie. Pozostałe pomysły to:
- Vivienne
- Marissa
- Leanne
- Faith
- Dayle
- Cloe
- Carrie
- Casey
- Baylee
- Avaline
- Aubrey
Wpadłam takze na pomysł,ze moznaby było te imiona powycinać i poprostu wylosować jedno czyli niech los wybierze za nas.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2015, 17:11
Uhhhh... Ta ciaza mnie normalnie wykończy Oficjalnie mogę powiedzieć,ze odkąd w moim brzuchu zagościł ten mały ktos jeszcze sie tak zle nie czułam jak wczoraj wieczorem... Co prawda sama sobie jestem winna bo postanowiłam poczekać z obiadem na męża. Upiekłam (podobno) pyszną zapiekankę ziemniaczaną, zrobiłam smaczną sałatkę i... wymiotowałam pół nocy, w sumie samą wodą ale ciagle po głowie chodziła mi ta cholerna zapiekanka a do tego takie zawroty głowy jakby ktos mnie z karuzeli ściągnął... Chyba moje poranne mdlosci postanowiły być mdlosciami wieczornymi bo dzisiaj byłam o krok od powtórzenia wczorajszej historii. Juz nie wiem jak sobie z tym radzić...
Udało mi sie upolować świetne spodnie po bardzo atrakcyjnej cenie
Musze podkupować jeszcze pare bluzek i narazie jestem ustawiona. Widziałam,ze w H&M maja bardzo fajny wybór szmatek ciążowych wiec moze w przyszłym tygodniu sie tam wybiorę. A co do dzidzio-szmatek to po pierwsze wszystkie co widziałam było albo bardzo chłopięce albo bardzo dziewczęce, a pozatym chyba jeszcze nie mam odwagi by kupować dla malucha... Od kiedy zaczęliście kolekcjonowanie dzidzio-pierdułek?
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2015, 03:34
200 dni do porodu!
- Mąż, podaj mi proszę jeszcze jedna bułeczkę.- Mąż wstaje, sięga po bułeczkę i kładzie ją na talerzyku, tuż przed moim nosem. Kontynuujemy oglądanie ulubionego serialu. Żadne z nas nic nie mowi. Nagle odzywam sie ja z jawną pretensją w głosie:
- Jesli podanie mi bułeczki jest takim wielkim problemem dla ciebie, to sama sobie ją wezmę!- Mąż patrzy na mnie mocno zdziwiony i pokazuje na bułeczkę ktora leży tuż przedemną i wzdycha:
- Ach ten twoj zombi-mózg... (Nasza prywatna wersja syndromu "ciezarnego mózgu" czyli "baby brain").
Zombi-mózg jest tak wyraźnie obecny jak mdlosci i rosnący brzuszek. Takie uroki ciazy- powiecie, ale to takze niezwykle uporczywa szkoła życia dla naszych partnerów. Od powtarzania tego samego w kółko po pare razy (naprawde juz ci o tym mówiłam?), po odkładanie rzeczy w dziwne miejsce (banany w mikrofalówce? Czemu nie!). I o to tym sposobem silna i niezależna kobieta jaką zawsze byłam ja, zamieniła sie w żałosną, śliniacą sie(!) owieczkę. Mąż mowi, ze jestem teraz słodka, ale ja mam troszke inne pojęcie na swoj temat... I jak ja jako przyszła mama bede funkcjonowała z taka głowa? Albo z jej brakiem? Znając życie wrócę ze sklepu zamiast z dzieckiem to z melonem w nosidełku...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2015, 01:45
Jutro mamy mieć badanie przyziemności karkowej i zabieg na obecność komórek rakowych... Strasznie sie denerwuje
Czuje sie zawiedziona ale i szczesliwa zarazem. Jedyna pani ktora jest odpowiednio wykfalifikowana do badania przyziemności karkowej nie przyszła do pracy i przełożyli mi to badanie na przyszły czwartek... Szkoda, bo liczyłam ze zobaczę malucha. Ale pani osłuchała jego (czemu ja ciagle mowie na robaczka per on?!) serducho i biło jak dzwon! Zaniepokoiło mnie tylko troszeczkę to, ze szybkosc tętna nie uległo zmianie od ostatniej wizyty, ale być moze tak musi być, bo pani doktor powiedziała,ze wszystko dobrze. Powiedziała rownież,ze maluch jest gdzieś na przedniej ścianie bo nie miała najmniejszego problemu by go znalesc a serduszko biło naprawde głodno no i ostatnia rzecz: brak wykrytych komórek rakowych! Wiec mogę przestać sie martwić bynajmniej w tek kwestii.
Mąż był obecny podczas całego badania i gładził mnie po głowie, podczas gdy pani doktor grzebała sobie we mnie. Dawał mi wskazówki bym oddychała haha zupełnie jak podczas porodu! To było bardzo słodkie. Kocham tego mojego wielkiego ciapę.
Ostatnio jakieś nerwy mnie naszły i wkurzam sie na wszystko i na każdego. W pracy myślałam ze pogryze, w domu mam ochotę poprostu walnąc głowa w ścianę. Moja teściowa to najbardziej pesymistyczna istota na ziemi. Codziennie potrafi wyliczać po kolei wszystkie problemy z którymi sie zmaga. Kiedyś chciałam jej pomoc w ich rozwiązaniu, ale ona nie chce. Widocznie by nie miała juz wiecej powodów do narzekania. Kolejna rzeczą jest to,ze we wszystko (przepraszam za wyrażenie) sie wpieprza! Od paru dni staram sie ogarnąć w myślach nasz kącik, jak co poukładać by zmieścić tu dzidziusia i nadal miec wystarczajaco duzo miejsca by na ten przykład stanąć, a ona juz plany porobila, ze zawoła K. siostrę ktora jest dekoratorką wnętrz i zrobią nam taki remoncik, źe głowa mała! Ale ja nie chce ich pomocy! To jedyne miejsce, to moj skrawek nieba - chce go urządzić totalnie po swojemu! Duzo by jeszcze pisać na jej temat, ale nie chce jej poświecić całego wpisu w moim dzienniczku.
Z bardziej optymistycznych nowin - dzisiaj nad ranem zostałam ciocia! Malutka nazywa sie Noelle i wazy 2,9 kg i jest naprawde ładną dziewczynką. Mama jeszcze przed porodem przeżyła chwile strachu, bo mała przez cały dzien sie nie ruszała ale na szczescie wszystko zakończyło sie dobrze.
A ja? A ja zwariowałam i kupiłam pierwszą rzecz dla mojego robaka nie mogłam sie powstrzymać. Wzięłam to maleńkie ubranko w ręce i prawie sie rozpłakałam na samym środku sklepu. Ach te hormony...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2015, 01:53
- Jesteś chłopcem. Ależ oczywiście, że jesteś chłopcem. Mam przechlapane...-
WITAMY W DRUGIM TRYMESTRZE!!!
W koncu sie doczekałam co prawda mdlosci nadal są obecne, ale to juz wcale nie pierwszy trymestr a drugi! Juz nie jestem "mdłodziakem" czy "kotem", jestem całkiem poważnym "straszakiem"! Wczoraj nawet (chyba z tego powodu) zostałam wymacana przez niezajomą - swoją drogą, nie dziwie że niektóre stany wprowadziły dotykanie ciężarnych brzuchów bez pozwolenia za nielegalne.
Zdarzyło mi się ze dwa razy poczuć takie baaaaaaardzo delikatne muśńięcie pod pępkiem - raz gdy na leżąco zgiełam nogę, a drugi gdy oparłam sie brzuchem o poręcz krzesła. Neeeeee to napewno jeszcze nie maluchowe ruchy, przecież jeszcze za wczesnie ale fajnie sobie powmawiać.
Ostatnio podczas moich i mężowych poduszkowych rozmów nasuną się dosyć fajny temat: jak będzie wyglądało nasze dziecię. Jako, ze jak juz pisałam wczesniej, zostałam ciocią to nie mogłam zrozumieć dlaczego maleństwo jest rózowe skoro rodzice są brązowi... No i mąż mi wszystko wytłumaczył: jeśli oboje rodzicow maja bardzo ciemną karnację (np. Afrykanie), maleństwo przyjdzie na świat z brązowym kolorem skóry. Jesli rodzice mają mieszane korzenie (tak jak rodzice maleństwa, którzy mają jasną skórę, ale nadal są Afroamerykanami), maleństwo przyjdzie na świat rózowe. W takim razie moje pytanie: czy skóra niemowlecia ściemnieje? Czy juz zostanie "biala"? Otóż prawdopodobnie ściemnieje, bo ciemny kolor skory to cecha dominująca, a jak bardzo ściemnieje mozna poznac po... kolorze skory na łokciach i kolankach tak wiec skoro ja jestem skrajnie "biała" a mąż jest brązowy, to 75% na to, że siedzi we mnie mały aniołek o tropikalnym kolorze skóry Już sie nie mogę doczekać kiedy je zobaczę
Połowa stresu za nami dziecię zmierzone wszerz i wzdłuż, sfotografowane i jak narazie zdrowe jak ryba. Na poczatku badania spało jak aniołek bo mama olała proźby lekarza by cos zjeść przed badaniem (ach te mdlosci...), a na koniec gdy pani doktor przycisnęła mocniej aparatem zaczęło skakać, machając jednocześnie raczkami i nożkami ależ to było śmieszne. Serducho zwolniło do 135 uderzeń na minutę, ale to być moze dlatego bo robaczysko spało jak pani słuchała. Jedno co zdjęło mi kamień z serca to przezierność karkowa jedynie 1,4 Pozniej przeszła druga pani doktor i chciała posłuchać serducha dopplerem, ale nie mogła go znalesc i matka- panikara oczywiście sie zmartwiła. Nie powiązała niestety tego z całkowicie pełnym pęcherzem...
Okazało sie, że tutaj badanie NIFTY jest standardem, wiec pobrali morze krwi i za dwa tygodnie dowiemy sie czy a) napewno zdrowe i czy b) mam kupować piłki czy lalki
A oto robaczysko
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2015, 23:33
Z okazji wejścia w 4 miesiac, czas na comiesięczną brzuszkową aktualizacje!
Pani doktor stwierdziła,ze jestem jakaś taka duza jak na 13 tydzien, ale to nie była moja ulubiona pani doktor. Tej małpy jakos nie lubie. A Wy jak myślicie?
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2015, 03:57
Drugi trymestrze jak ja Cie kocham! Energii o wiele wiecej, mdlosci minimalne i powracamy do życia chociaż mąż każe odpoczywać, mnie nosi! Chciałabym być przez cała ciaze tak aktywna jak Zelma - nie musze przeciez leżeć, nic złego nam sie nie dzieje
Korzystając ze sporego zasobu energii postanowiłam (jak większość tu dziewczyn) zrobic rozeznanie na temat dzidzi- produktów z których w przyszłości bede korzystała. Zaczelam tradycyjnie od pieluszek: wybór jest przeogromny! Pieluszki komercyjne i organiczne, wielokrotnego użytku i te jednorazowe. Pieluszki szmaciane odpadaja ze względu,ze nie mamy pralki a nikomu nie będzie sie chciało biegać co drugi dzien do pralni. Pieluszki organiczne - maja wysokie noty, ale większość z nich jedynie na zamowienie online (co w sytuacji gdy zabraknie mi ich i "na teraz" bede potrzebowała dodatkowej paczki?). Zostały wiec "sieciówki". Najlepsze noty maja huggis i pampers. Obydwie firmy posiadają rozmiar "noworodek" i wykrojonymi specjalnie miejscem na pępuszek. Tak wiec pampers czy huggis? Grzebiąc po sieci znalazłam baaaaardzo ciekawy artykuł o husteczkach nawiązanych huggis:
Znaleźli w nich...watę szklaną! Wiec huggis definitywnie odpada.
Kolejne rozmyślania dotyczyły problemu: łóżeczko tradycyjne, lozeczko turystyczne czy lozeczko/kołyska dla noworodków? Zdecydowałam sie na to trzecie, poniewaz prawdopodobnie przez pierwsze pare miesięcy zostaniemy tutaj gdzie mieszkamy obecnie, a gdy zmienimy miejsce zamieszkania dokupimy większe łóżeczko
To łóżeczko posiada takze nakładkę do przewijania i dosyć fajny przybornik.
Jeszcze tylko taka ciekawostka znaleziona podczas rozglądania sie za wózkiem idealnym:
Pomysł świetny! Bardzo mi sie podoba i bardzo bym taki wózeczek chciała, jednak jest troszke za drogi... Pozatym zastanawiam sie bardziej nad wózkiem do joggingu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 listopada 2015, 17:15
100 dni ciąży!!! Rany, jak to szybko zleciało. Chyba równie szybko jak moje trzy dni wolnego hehehe. Póki co czuje sie nadal bardzo dobrze i pomimo tych wszystkich problemów i zmartwień, mogę śmiało powiedzieć,ze czuje sie szczesliwa i chyba na taka wyglądam, bo ludzie sie do mnie uśmiechają. W przyszłym tygodniu mam dowiedzieć sie co to we mnie siedzi. Mam tylko nadzieje,ze doktor nie zadzwoni pierwszy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2015, 00:24
POWAŻNIE CIĘŻARNA.
Oficjalnie jestem poważnie zaciążona! Wczoraj po raz pierwszy, w zatłoczonym metrze, starszy pan ustąpił mi miejsca Brzuchol rośnie i wydawać by sie mogło,ze każdego dnia jest większy. W dziewiątym miesiacu chyba będzie większy niż ja cała!
Pamiętacie jak sie cieszyłam z mdlosci ktore odeszły? Tak teraz chce,zeby wróciły i zabrały ze sobą te migreny i mega obolałe piersi! No ale bez tych bólów nie widziałabym,ze jestem w ciazy tylko jak tu walczyć z migreną, kiedy postanowiłam nie brać żadnych leków?
Chciałabym takze pochwalić sie nowym członkiem naszej rodziny: panem krabem!
Wygląda podobnie jak na zdjęciu i jest krabem pustelnikiem z piękną muszelką na grzbiecie dostaliśmy od rodziny ktora zaskoczona,ze kraby sczypią, zdecydowała,że krab to kiepskie zwierzątko dla 3 letnich dziewczynek. A ja sie w nim zakochałam
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2015, 15:12
Podobno w mózgu ciężarnej kobiety zachodzą rożne reakcje chemiczne, przez co zmienia sie jej sposób myślenia i spojrzenie na świat. Ja osobiście sie czuje jak gdyby ktos wyjął moj stary mózg, rozjechał go walcem, pomalował go na różowo i wrzucił spowrotem do głowy. Ciąża zmieniła mnie totalnie, okradła mnie z nerwowości i wypełniła kolorowymi motylkami. Biorąc pod uwagę te wszystkie problemy z którymi obecnie sie zmagamy powinnam być w głebokiej depresji, powinnam miec ochotę rozerwać mojego ukochanego gołymi rękoma a jednak... szkoda mi go! Mało tego! Czuje sie szczesliwa! Szczesliwa mimo tych wszystkich zer na koncie (i tylko zer...), depresyjnej teściowej i przytłaczającej pracy... Ciąża zmienia naprawde duzo w naszym sposobie myślenia...
Pare dni temu zadzwoniłam do kliniki. Z trzęsącymi sie łapkami wystukałam numer na klawiaturze, po dwóch sygnałach głos miłej pani poprosił by poczekać. W koncu głos powrócił.
- Klinika MOORE OBGYN w czym mogę służyć?-
- D....dzien dobry... Dzwonię by dowiedzieć sie czy otrzymali Państwo wyniki z mojego testu z krwi... (Tutaj podałam moje dane)-
- Tak, otrzymaliśmy Pani wyniki i wszystko jak narazie wyglada bardzo dobrze. I...siedzi pani? Jest pani gotowa?-
- Tak, tak...- odpadłam niepewnie, walcząc ze swoim galopującym sercem
- To chłopiec!!!-
O rany! O rany! O rany! Bede mamą małego łobuziaka!!! Małego urwisa!!! Wiercipędka!!! Poczułam prawdziwe szczescie! Myślałam,ze bede zawiedziona bo przeciez miał być dziewczynką, ale nic z tego! Jestem najszczęśliwsza na świecie!!! Swoją drogą Zelmo nie mam pojecia jakim sposobem wiedziałam,ze to chłopiec... Ale w głębi duszy czułam ze to "on" a nie "ona". To była taka niesprecyzowana pewność czasami tak mniewam odnośnie wielu rzeczy w moim zyciu.
Postanowiłam zaskoczyć meża dobra nowina. Kupiłam najbardziej chłopięce ubranko jakie znalazłam, zapakowałem w piękne pudełeczko i je mu wręczyłam.
Reakcja oczywiście była skrajnie rożna od tej, której sie spodziewałam."nie uwierzę póki nie zobaczę." Czyli czekami na usg ktore potwierdzą to co juz wiadome.
A co do pozostałych spraw to rośniemy jak szaleni i chyba poczułam pierwszy dotyk (bo to kopniakiem nazwać nie mozna). Aż sie popłakałam ze wzruszenia. Było tak delikatne jak dotyk dłonią ale tak jakby od środka. Juz sie nie mogę doczekać by poczuć te prawdziwe, pożądane kopnięcia!
Jest brzuszek:
Nie ma brzuszka:
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2015, 18:58
Wczoraj to był zdecydowanie nie moj dzien... Dzwoni szefowa: "przyjedź do pracy na szóstą rano to pomożesz dziewczyną na kuchni". Ok, wstanę najwyżej o 4:00 ale skończę przed południem- to będzie dobry dzien. Tak wiec wstałam, zatroskany mąż odprowadził na autobus, metro przyjechało na czas a na kuchni dziewczyny dawały sobie swietnie radę; aż do czasu... 200 osob zgłodniało na raz i zażądało śniadania! 200 okropnych, jajkożernych i bekonożernych bestii zjadło 3-dniowe kuchenne zapasy co do okruszka! My biegamy obijając sie o siebie, kuchnia tonie w parze, goście tupią nogami i krzyczą "jeść!!!". Zabrakło wszystkiego! Nawet sztućców! Szefowa płacze, ja mdleje, naczynia się piętrzą - ale nie mozna sie zatrzymać! Szybciej! Szybciej! Szybciej! O 13:00 horror sie skończył - mozna odsapnąć...
- Gosiu, a zostalabys pomóc dziewczyną ze sprzątania? Wiesz, tobie sie przydadzą nadgodziny a nam niewielka pomoc...-
Brzuch juz mnie boli, plecy dobijają ale obiecała nie duzo, wiec sie godzę. Wracam do biura o 15:00 definitywnie wykończona.
-Gosiu, a pomogłabyś jeszcze tylko menadżerowi? Jak chcesz to możesz zostac z nią nawet do 18:00-
- "O nie"- mysle sobie -" Żadnej juz wiecej pracy na dzisiaj!"-
- Wiesz...- mowię.- Jestem juz tak wykończona, ze poprostu nie dam rady...-
- Nie musisz zostawać jak nie chcesz, ale myślałam że ucieszylibyś sie z nadgodzin...-
NO ŻESZ KU**A!!! Zmęczona, z nadętym brzuchem jak balonik i z obolałym kręgosłupem wykonuje KAŻDĄ jej prośbę, a gdy odmowie ona próbuje zasiać we mnie poczucie winy! Wkurzylam sie i wyszłam tracąc godzinę z przepracowanej już pracy. Pomyslam: "odstersuje sie i pójdę do fryzjera".
- Kolejny wolny termin mamy za godzinę.-
-" Super, straciłam godzinę w pracy, a teraz musze czekac tą godzinę na fryzjera..."- - Nie, dziękuje- mówię i wychodzę z salonu. Dzwonię do meża juz lekko podłamana. Opisuje mu przejętym głosem cała zaistniałą sytuacje i pytam sie co mam robic bo mam ochotę sie rozpłakać... Mowi,ze "moze warto poczekać?" Wiec wracam do salonu:
- Wie pani co? Ja jednak poczekam tą godzinę.-
- Oh... Strasznie kiepsko sie złożyło bo wlasnie zadzwoniła klientka i zarezerwowała ten termin...- Normalnie nogi sie podemną ugięły! Do oczu napłynęły mi łzy i mowię łamiącym sie głosem:
- Wie pani, to w sumie nic dziwnego bo mam dzisiaj naprawde kiepski dzien...- wyszeptalam wpatrując sie w podłogę. I w tym momencie niewiadomo skąd pojawiła sie pani fryzjerka.
- Co sie tutaj dzieje?-
- Ta pani prosiła o ścięcie, ale nie mamy żadnych wolnych terminów na dzisiaj.- mowi wystraszona, młoda recepcjonistka.
- Tylko ścięcie?- zapytała beztrosko.- W takim razie zapraszam za mną. To nie zajmie nam duzo czasu a kolejna klientka jeszcze nie przyszła.-
I tak kochana pani fryzjerka uratowała moj dzien przed zawaleniem a mnie przed publicznym upokorzeniem w postaci płaczu
Nie łam się, że się nie mieścisz, choć pewnie jeszcze złapie Cię dół, że tyle spodni zalega w szafie i jedyne co możesz, to na nie popatrzeć :) Ja mam ogromny ból, że w jeansów nie noszę, tylko te legginsy nieszczęsne , ale po ciąży sobie odbijemy :D