Powinnam wziąć się za ogarnianie mieszkania ale cierpie na " NIE CHCE MI SIĘ"
Na wizycie doktorek zaproponował mi pobyt w "SPA Zdroje" ale odpowiedziałam mu że gdyby to były góry a nie nasz Szczecin to może bym się skusiła.
Powoli zaczynam rozglądać się za wyprawką - ale jakoś nie umiem się na nic zdecydować.
Ze znajomymi stwierdziliśmy że na pewno urodzę jak mój mąż akurat będzie 700 km od domu na wyjeździe - bo po co inaczej
waga 59,5 kg
mała buszuje w brzuszku że hej, trzeba powoli zacząć robić krzywą cukrową mam nadziejeże przynajmniej to wyjdzie ok, ale w tym tygodniu nawet o tym nie myślę bo wożenie Nadii codziennie rano do szkoły uniemożliwia mi pójście do laboratorium na głodzie - albo to moja wymówka!
Marek wyjechał wczoraj więc zostałyśmy same na włościach. powoli zaczynam przeglądać internet za wyprawką dla siebie i Mii,w tym miesiącu lub na początku przyszłego u mnie i Marka płacą 13 więc kupimy wszystko hurtowo, aże spukaliśmy się troszkę na Nadię w grudniu przez jej to zgrupowanie to wolę teraz nie szaleć. A do tego nie nawidzę chodzić po sklepach!
waga hmmm 59,3 kg
brzuch 86 - chyba urosłyśmy w ostatnim czasie...
belly pokazuje że 60 % za nami
Powinnam iść zrobić krzywą cukrową i CRP ale jakoś się nie składa, za tydzień usg w celu oceny mojej szyjki aż sama jestem ciekawa czy trzyma. A w środę za tydzień wizyta.
Nadia jest niesamowita poszła wczoraj do Smyka i jak wróciła pokazała mi masę zdjęć wykonanych telefonem i oświadczyła że mam pooglądać co musimy kupić dla jej siostrzyczki aż milo mi się zrobiło.
Poza tym u nas bez zmian są dni że Mia taka buszuje że aż boli ale fajnie tak przynajmniej człowiek wie że wszystko oki.
Powoli rozglądam się za wyprawką - nie miałam na razie kupować łóżeczka gdyż mam dostać kołyskę i kosz ale chyba jednak się zdecyduje
Mam nadzieje że z wynikami będzie oki bo jeszcze tylko cukrzycy brakuje mo do pełnego zestawu.
Mała buszuje jak szalona i to mnie bardzo cieszy, mam nadzieje że uda mi się zacząć korygować godziny jej aktywności - bo szaleństwo między 1 a 3 w nocy to jakaś masakra dla osoby która czci sen.
Ciągle nic nie kupiliśmy do wyprawki ale podjełam decyzję ze w przyszłym tygodniu zrobię w końcu rekonesans po sklepach (tych stacjonarnych i internetowych)
na czczo 97
po godzinie 128
po 2 godzinach 100
No ale zrobiłam CRP i zagadka moich białych krwinek nie odgadniona - 2 tygodnie temu poziom 17,7 przy normie do 10 a CRP ujemny bo poniżej 5 a dokładnie 2,6 czy ktoś wie o co chodzi???
Na wadze stukneło 60 kg
Dziś usg o 20 więc mam nadzieję ze uda mi się podejrzeć naszą gwiazdeczkę, a w środę wizyta.
tygodnie zaczynają co raz szybciej lecieć a ja mam jakiegoś wielkiego "niechcieja" ale aura za oknem taka ze ograniczam się do wyjść tylko kiedy w ostateczności muszę. Ale odkąd jestem w ciąży ani jednej infekcji a nawet kataru nie zaliczyłam więc to już duży sukces.
Może jednak się ogarnę w tym tygodniu i zaczne kompletować coś dla gwiazdeczki bo jak zawsze ze wszystkim w polu jestem...
Córunia waży 777 g ( lekarz stwierdził że jak dobije do 3 kg w 40 tyg to będzie cud) ale kto powiedział że każdy musi być wielkoludem - najważniejsze że wszystkimi wymiarami mała odpowiada wiekowi ciążowemu.
A gwoździem programu była długość mojej szyjki no i jest 26 mm - jak to powiedział lekarz szału nie ma ale masakry też nie. Powiedział że pogada z moim ginem na temat podawania małej sterydów na wszelki wypadek jakby miała zamiar wyjść na świat wcześniej.
Lekarz troche nie wiedział do końca po co ma mi robić to usg skoro w 20 tc miałam robione i zaraz będę miała w 30 tc, stwierdził też że kasowanie mnie 200 zł żeby zmierzyć szyjkę to barbarzyństwo - i tu się z nim zgodzę, ale przynajmniej zobaczyłam naszą gwiazdeczkę i wiem ze jest oki.
W środę wizyta u mojego gina.
http://allegro.pl/kombinezon-niemowlecy-old-navy-0-3-mies-bcm-i4991398416.html#tabsAnchor
Jutro muszę wysłać męża do PREDIAGu by dowiedział się czy przysługuje mi dalej na NFZ usg w 30 tyg (w końcu oby dwie mamy tą samą translokację i w razie czego ma nas zapisać na 25 lutego
Powoli zaczynam znów pakować męża - on wyjeżdża do szkoły w Niedzielę a Nadia kończy basenowe ferie i w poniedziałek także wraca do szkoły.
Mąż zapomniał zadzwonić wczoraj do Prediagu - ale nie ominie go ta przyjemność w poniedziałek - usg mamy mieć dopiero 25 lutego tak więc zdąży nas umówić.
Mała wczoraj mniej kopała ale jak kładłam się spać około 23 i powiedziałam jej żeby kopneła 30 razy i idziemy spać - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki 30 kopniaków i cisza )nie sądziłam ze moje dziecko jest takie skrupulatne
Belly pokazuje 7 miesiąc choć faktycznie zacznie się on 9 lutego a to oznacza początek końca czyli 3 trymestr
Na wadze 61 kg czyli jesteśmy 4 kg na plusie.
W brzuchu dwa bałwanki czyli 88 cm.
Wczoraj wyjechał Marek - no ale tak to jest jak chce się mieć w domu oficera ( jeszcze tylko 1,5 roku) a Nadia wróciła dziś po feriach do szkoły - nie dość że trzeba było wstać o 5.50 rano to jeszcze sąsiad nowym zwyczajem imprezował do 2.30 w nocy a u nas ściany jak z papieru. Nie mam nic przeciwko imprezom raz na jakiś czas ale nie 3-4 razy w tygodniu i to za każdym razem kiedy marek wyjeżdża. Zadzwoniłam rano do męża że albo uświadomi kolegę że nie jest sam albo zrobię mu dym na jednostce i staremu będzie się tłumaczył jak załoga ze dwa razy pod jedzie.
Mała szaleje w brzuchu więc jestem spokojna za tydzień jeszcze biopsja tarczycy a za dwa tygodnie wizyta u gina.
Od 4 dni rano męczą mnie straszne mdłości no masakra myślałam że ten etap mam już za ssobą.
Mała fika w brzuchu i to cieszy najbardziej.
Wczoraj gin wysłał mi smsa że wynik posiewu bez zastrzeżeń nic tylko się cieszyć.
wg belly do porodu 91 dni pozostało (a jeszcze nie dawno było ponad 200) w weekend wrócił pan mąż przez co moja waga doznała dziś rano szoku 1,5 kg w 2 dni jakaś masakra trzeba się ogarnąć i nie wpuszczać męża do kuchni bo znowu zacznie piec i gotować a później grać na moim sumieniu żebym zjadła...
Dziś przełożona z grudnia biopsja tarczycy - jako że kłócie mnie przez różnych ludzi stało się już rutyną podchodze do tego na lajciku - tylko wkurza mnie że muszę jechać przez całe miasto w tych mega korkach a później wysłuchiwać jakiej babci co gdzie strzyka
No a za tydzień wizyta u gina
Najważniejszę że wstępnie mąż będzie przez 2 tygodnie w domu więc odpada mi ranne wstawanie i wiezienie Nadii do szkoły. od zeszłego tygodnia młoda codziennie wraca sama i nie ma tragedii tylko narzeka ze nie ma z kim pogadać w autobusie.
W weekend zrobiliśmy mały rajd po sklepach - nic konkretnego nie kupiliśmy ale mąż się zaczął wczuwać w temat
Waga 61,5 czyli + 4,3 kg od początku.
70% za nami a do terminu zostały 84 dni - chyba ten czas jakoś strasznie przyspieszył..
Dziś wizytujemy u gina ale jestem dobrej myśli nic mnie nie boli nie kłuje ani nie ciągnie jeszcze trochę a na impreze można iść
25 lutego idę do pre diagu na usg 3 trymestru i tym razem płatne bo NFZ nie refunduje go nawet przy nieprawidłowym kariotypie matki i dziecka - trudno ale wole iść tam gdyż tych lekarzy znam od początku a do tego są wysokiej klasy specjalistami.
Znalazłam jeszcze pierwsze ubranka schowane głęboko po Nadii będzie jak znalazł na początek
a to my w 28 tc
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2015, 19:45
Belly pokazuje że do terminu zostały nam 77 dni i 73 % ciąży za nnami.
Waga już mnie nie oszczędza 62,5 kg czyli +5 ojjjj ...
Mała buszuje bez zastrzeżeń a w środę już usg i kolejne nasze spospotkanko.
Z mniej miłych rzeczy w zeszłym tygodniu Nadia się pochorowała i spędziliśmy z mężem 2 dni w przychodni. U niej wyszło zakażenie układu moczowego no i antybiotyk bo crp wysokie mocz mętny i jeszcze leukocyty w nim. Przez 3 godziny w przychodni wszyscy na mnie na kichali i zarazkami podzielili się.
W sobotę byliśmy na pierwszych wyjazdowych zawodach pływackich Nadii - zgodnie z ustaleniami z panią doktor że jeżeli młoda nie zagorączkuje to możemy jechać. Po pierwszej turze młodą głowa bolała a po drugiej brzuch. Jak wróciliśmy do domu młoda wskoczyła do wyrka o 19.30 co jej się nie zdarza... A o 23 na termometrze 39 stopni i moje o kur..! Dzieciakowi nurofen dałam a w niedziele powtórka cały dzień i do tego katar i kaszel no i pan mąż znów na tydzień wyjechał... Bo faceta nigdy nie ma w domu jak jest potpotrzebny!
W nocy młoda już bez większej gorączki za to pociła się jak szczurek do 2 w nocy biegałam i sprawdzałam czy nie rośnie ale do rana było ok. Mąż jak dojechał na miejsce (700km)zadzwonił szczekając że stracił głos a ja od 4 rano na nogach oczywiście z gorączką i napierdala... głową a tu trzeba jechać na drugi koniec miasta do lekarza bez gwarancji że się do niego dostanie!
Młoda dostała nową baterie leków a ja wielkie g bo antybiotyk dopiero za 3 dni jak "domowe" metody zawiodą.
Dostałam apap w razie gorączki tymianek i podbiał na bolące gardło i inhalacje z soli fizjologicznej a łeb jak mnie napier... tak dalej napierdala...
I teraz klu - oczywiście młoda ma w czwartek zawody i oświadczyła pani doktor że ma jej wypisać taką baterie leków żeby stanęła na nogi do czwartku a mamusia wydała 150 zł lekką ręką w aptece i jak tu lubić poniedziałki???
waga 1338 g
dała ładnie obejrzeć się panu doktorowi i wszystko super!
A była jeszcze jedna miła niespodzianka - jak mąż umawiał mnie na usg powiedziano mu że NFZ już go nie refunduje (pomimo że obie mamy translokacje) i że koszt badania to 250 zł - trudno się mówi.
Dziś przychodzę mówię że byłam umówiona na tą i na tą godzinę do takiego lekarza, gmeram w torebce by wyjąć pieniądze a pani w rejestracji z uśmiechem na ustach mówi iż nic więcej nie potrzebuje ode mnie i badanie jest w ramach NFZ i na mojej twarzy pojawił się taki szeroki bo zawsze 250 zł w kieszeni.
A i kupiłam w biedronce dziś 2 1,5l Loveli - jedna do białego a druga do kolorów,więc chyba powoli się ogarniam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2015, 20:11
Cały stres ze mnie zszedł bo po październikowej dyskwalifikacji z niewiadomo jakiego powodu jakby jej ktoś skrzydła upierniczył. A do tego ten sobotni start z gorączką.... masakra no ale powstała dziś jak feniks z popiołu
No i przyszedł dziś kocyk dla Mii wg mnie ładniejszy niż wydawał się na zdjęciach i z przesyłką 44 zł, Nadia jak go zobaczyła to stwierdzilaże też taki chce bo taki śliczny i milusi..
a oto nasz minky
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 lutego 2015, 18:25
do porodu 70 dni
waga 62,2 czyli +5kg
w brzuchu ( bo gdzie mam pas zapomniałam) 89 czyli +13 cm
Belly pokazuje 8 miesiąc ale coś mi nie pasuje chyba jeszcze tydzień...
Piątek nie należał do naszych dni pomimo że udało mi się kupić 2 prześcieradła do kołyski to wylądowałam na IP...
wróciłam do domu z prześcieradełkami i coś usta zaczęły mnie swędzieć po chwili pod palcami wyczułam dwie kuleczki podchodze do lustra i potwierdzam ten fakt no i myślę chyba k**wa opryszczka ale ja przecież uchowałam się prawie 32 lata bez opryszczki na tym świecie! Niemożliwe
Dzwonię do przyjaciółki która jest ekspertem w tej sprawie bo sama wiecznie posiada to chorubsko, a z którą 15 min wcześniej kupowałam prześcieradełka, przyjeżdża i potwierdza moje przypuszczenia. Dzwonię do Marka który jest w drodze do domu ze Szczytna ( ale ma jeszcze ponad 500km do domu) i mówi zebym zadzwoniła do gina.
Dzwonię no i decyzja że mam jechać na IP.
Bierzemy Nadię co by sama w domu nie siedziała bo wiadomo IP to nie piekarnia można tam pół dnia spędzić a dodatkowo jest piątek po południu...
Na IP odczekałyśmy 2,5 godziny ( 2 nieplanowane cesarki )i dostałam ZOVIRAX - masakra.
Młoda wynudziła się śmiertelnie ale przynajmniej rozbawiła trochę ludzi.
N- mamo, mamo długo to potrwa?
J- nie wiem
N- mamo spóźnię się.
J- gdzie się spóźnisz?
M- do domu, nie zdąże na "szpital"
wszyscy w śmiech nawet pielęgniarki nie umiały się powstrzymać
o północy wrócił wreszcie mąż!
w sobotę rano poszłam w końcu do laboratorium - kolejka że szok - odstałam 1,5 godziny!
ale było warto wyniki coraz lepsze
wbc 12,6 a ostatnio było 17,6
hemoglobina 12,2
erytrocyty i hematokryt też ok
Mocz
PH - 8 ????
i reszta oki
wracam do domu odpalam pomoc techniczną czyli GOOGLE i czytam PH 8 świadczy o diecie bogatej w warzywa... mąż się śmieje i mówi że ma w domu królika - wredota
Dziś młoda poszła w końcu do szkoły, a my wizytujemy, muszę zacząć ogarniać sypialnie ale jakoś nie mogę się za to zabrać - mocy etherni przybywaj...
8 miesiąc
wg belly do porodu zostało 63 dni (OMG kiedy to zleciało przecież dopiero była studniówka!)
waga 63 kg czyli +5,8 - zawsze jak mój mąż jest w domu wpada mi przynajmniej kilogram chyba do maja go czasowo wyeksmituje.
W pasie tzn na wysokości pępka, bo gdzie mam pas już dawno zapomniałam 90 cm (+14)
Dni lecą między palcami tygodnie dziele już tylko na te kiedy Marek jest w domu i kiedy jest w Szczytnie oraz wizyty u lekarzy (jutro laboratorium i tsh a w środę wizyta u endokrynologa) 18 znów wizyta u gina. Mam nadzieje że wynik biopsji tarczycy będzie oki, no i zobaczymy czy gin podtrzyma swoją decyzję o 3 dniowym pobycie w SPA "Zdroje" w celu podania sterydów dla małej.
Dziś kupiłam w Rossmanie płyn do płukania z Loveli (tanio bo 2l za 14,99) wszystkie ubranka dostałam czyściutkie ale przydało by się je wypłukać chociaż z kurzu itp
Od męża na dzień kobiet dostałam nową torbę sportową (będzie jak znalazł na siłkę itp po porodzie) a na razie spakowałam się w nią do szpitala dzięki czemu zwolniła mi się jedna szuflada w komodzie i będę mogła już sobie wszystko porządnie poukładać.
Wczoraj wreszcie u nas wyszło słonko i nich już tak zostanie, mam dosyć zimna ( choć dziś znowu pochmurno) to przynajmniej ciepło
Najgorsza rzecz jaka chyba w ostatnim czasie mogła mnie spotkać to problemy ze snem albo nie śpię albo mam jakieś pokręcone sny i wstaje bardziej zmęczona niż się kładę.
Dziś całą noc śniła mi się porodówka - przyjmowali mnie na 3-4 dni do szpitala bo stwierdzali ze rodzę po czym na jeden dzień wypuszczali i tak całą noc !
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2015, 11:08
ale coś Ci na te krwinki poradzili? Bo to dość dużo ponad normę. Ale widzę ze pozytywnie nastawiona jesteś wiec to cieszy :) musi być przecież dobrze :)
będzie dobrze :*
Szczecin :D ☻ ♥ :*!