X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Nadia, Mia i fasolka
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4
WSTĘP
Nadia, Mia i fasolka
O mnie: 35 lat, mama 12 letniej Nadii, 3 letniej Mii
Moja ciąża: VI ciąża, jedno obumarcie i 2 poronienia
Chciałabym być mamą:
Moje emocje: staram się o nich nie myśleć

8 października 2014, 14:11

OSTATNI ROK
W ciągu ostatniego roku nasze zwariowane choć dla nas poukładane życie wywróciło się do góry nogami. Straciliśmy 2 dzieci, 20 września w 11 tc gdy okazało się na rutynowej wizycie że serduszko naszego dziecka przestało bić oraz 24 grudnia w 9 tc gdy po kilku dniach plamień dostałam skurczy i zaczęłam krwawić. W pierwszym przypadku dowiedziałam się że mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto - wtedy było to dla mnie jak koniec świata.
Z nowym rokiem nowe postanowienia i od początku bo 14 stycznia trafiliśmy do poradni genetycznej gdzie po wywiadzie oznajmiono nam iż skoro mamy jedno żyjące dziecko to nie tu powinniśmy szukać przyczyny, ale krew na określenie kariotypu mojego i Pana Męża pobrano ( w związku z tym iż mojemu cudnemu małżonkowi w okresie jesiennym przyplątała się borelioza o której do polowy grudnia nie mieliśmy pojęcia poinformowano nas iż może być konieczne powtórne pobranie krwi). Na wyniki kariotypu mieliśmy czekać 3 miesiące....

W tym samym czasie nowy endokrynolog - wcześniejszy umarł w listopadzie parę dni po tym jak dowiedziałam się o 3 ciąży,poinformował mnie że jak tylko zajdę w ciąże to mam przyjść zapytując czy się udało na każdej kolejnej wizycie.


30 SIERPNIA 2014
27 dc "coś" tknęło mnie żeby zrobić test - choć sama nie wiem po co skoro ostatnie cykle miałam nawet 34 dni.
Zrobiłam, jedna kreska idealna w miejscu drugiej jakaś rozlana plama - jak w życiu zrobiłam ze 30 testów tak czegoś takiego nie widziałam, tamte były pozytywne mniej lub bardziej widoczne lub po prostu negatywne.
Jako że następnego dnia miałam pobiec połowę "Królewskiego Dystansu" czyli półmaraton chciałam to jakoś szybko wyjaśnić.
Po południu przyszła W przynosząc nowy świeżutki test, który miałam wykonać rano oczywiście wszystko w tajemnicy przed światem i Panem Małżonkiem. Do W dołączyła niczego nie świadoma I razem spędzając to popołudnie. jednak wynik testu dalej mi nie dawał spokoju i pokazałam go również I która oświadczyła żeby nie czekać do rana i najlepiej od razu zrobić test - na pewno będzie negatywny.
17.40 wynik testu... POZYTYWNY omg

31 SIERPNIA
poranny test (tej samej firmy co ten rozlany słabo widoczna 2 krecha - ale jest.
No cóż półmaraton trzeba przebiec a później będziemy się martwić.
Oczywiście Pan Małżonek niczego nie świadomy był przekonany że moja poranna pobudka związana była ze stresem o te 21 km, mamrocząc w pół śnie że śniło mu się że trzyma dziecko w foteliku samochodowym - pomyślałam - jasnowidz!
Wiem że po 11 latach wspólnego życia zna się drugą osobę i jej fizjologię dość dobrze ale bez przesady!
Stwierdziłam że do lekarza udań się 15 września żeby chociaż pęcherzyk było widać i wtedy powiem Panu Małżonkowi, a do tego czasu niech żyje w błogiej nieświadomości.
Jako że Pan Małżonek nie brał udziału w biegu - gdyż miał inne plany startowe - obiecał dopingować mnie szczerze, a 2 pętle pobiec ze mną do towarzystwa.
Po pierwszych 10 km nie było źle tragedia rozpoczęła się na 2 pętli gdzie z każdym kolejnym kilometrem było mi bardziej słabo i po prostu chciało mi się wymiotować. Małżonek kazał do tego przyspieszyć. Na 14 kilometrze powiedziałam że nie dam rady, a on na to:" ty nie dasz rady?" no i powiedziała mu że nie dam rady bo jestem w ciąży! Na co małżonek blady stanął jak wryty i stwierdził że jednak nie muszę dalej biec.
Kolejne 7 kilometrów było walką ze sobą ale powiedziałam że choćbym miała się doczołgać to i tak ukończę.
Do mety dobiegałam z silnym bólem brzucha i skurczami wiedziałam że coś jest nie tak i pierwsze co muszę iść do toalety.
W toalecie zobaczyłam żywą krew no i powiedziałam k**** to koniec!
Po małej awanturze z moją rodzicielką( która również brała udział w tym biegu) której w złości na jej egoistyczne podejście do świata wykrzyczałam że tracę w tej chwili kolejne dziecko wsiadłam w samochód i wróciłam do domu (oczywiście z Panem Małżonkiem)
W domu no spa i luteina poszły w ruch - te jeszcze z grudniowych zapasów. na pytanie córki czemu mama nie wstaje z łóżka - szybka odpowiedź - mama za szybko pobiegła i sama się wykończyła
Wieczorem telefon od rodzicielki
R: Przepraszam córeczko
popłakałam się...

8 października 2014, 14:33

1-15 WRZEŚNIA
Nie plamiłam, nie krwawiłam i nie miałam skurczy.
Rano powtórzyłam test w obawie czy nie stało się najgorsze - wynik 2 uczciwe krechy!
1 Września moja córka -pływaczka rozpoczęła naukę w nowej szkole i temu musieliśmy poświęcić uwagę.
W pracy udało mi się utrzymać tajemnice - choć nie do końca. Pewnego dnia koleżanka, która w zeszłym roku przeszła to samo co ja stojąc w toalecie powiedziała: Jesteś w ciąży! zamilkłam a ona wiedziała że tak.

W związku z dwoma kreseczkami musiałam się umówić do gina w myślach wyobrażając sobie jak będzie mnie przeklinał gdyż w dalszym ciągu nie mieliśmy wyników od genetyka - jaka to nieodpowiedzialność!

No i telefon do genetyka.
od 28 czerwca telefonicznie kontaktował się z nami kilkakrotnie najpierw nieprawidłowość miała wyjść u mnie, tego samego dnia chodziło już o mojego męża, następnie Pan małżonek miał mieć dodatkowe badania - czekano na opinię innego ośrodka genetycznego w Polsce, łącznie z wynikiem iż chromosom Y u mojego m uległ podziałowi. Pan Małżonek zadzwonił do genetyki informując o moim stanie błogosławionym... 17 września proszę po prostu przyjechać...

8 października 2014, 16:07

15 WRZEŚNIA
Nie spałam całą noc, w ogóle kiepsko sypiam ostatnio pewnie związane jest to z pracą na 3 zmiany i koszmarami które mnie nawiedzają z lekarzami różnych specjalizacji w roli głównej...

17:15
Dr jak zwykle z uśmiechem zaprasza mnie do gabinetu a ja z palpitacjami serca wchodzę i siadam, spojrzał na mnie i z uśmiechem zapytał
Dr: test pozytywny?
pomyślałam że kolejny jasnowidz.
Opowiedziałam ginowi sytuację z półmaratonem - złapał się za głowę.

Po badaniu usg gdzie nic innego poza pęcherzykiem ja i mój gin nie spodziewaliśmy się zobaczyć.
Dr. - pojedynczy pęcherzyk ciążowy 19 mm
o i jest fasolka 2,65 mm
o i jest czynność serca
Gratulacje!
6 tc + 0
zapraszam 29 września no i l4 od razu



9 października 2014, 15:31

17 WRZEŚNIA PORADNIA GENETYCZNA

Zgodnie z telefonicznymi uzgodnieniami przyjechaliśmy, Pan Małżonek udał się do rejestracji poinformować że jesteśmy. Wraz z nami w poczekalni cztery inne pary. Pewna blondynka ze sztucznym uśmiechem pyta "A Państwo na którą godzinę? Bo my z mężem na 10." Spojrzalam na mojego na co on ze stoickim spokojem "mamy być między 10 a 12", blondynka oświadczyła że to nie możliwe bo każdy tutaj ma wyznaczoną konkretną godzinę. Ciśnienie mi się podniosło do niebezpiecznie wysokich wartości, kiedy to przez korytarz przebiegł Profesor genetyki - punkt 10.00. - mówiąc Państwo Ł. zapraszam do gabinetu. Grzecznie wstaliśmy zadowoleni z siebie że jednak nic nie pomyliliśmy z godzinami a blondynka rzuciła jadowity uśmiech w naszym kierunku. Genetyk zaczął rozmawiać z moim mężem - bo według wcześniejszych ustaleń to Pan Mąż miał nieprawidłowy kariotyp, po czym spojrzał na dokumenty które leżały przed nim i zwrócił się do mnie: " ma Pani translokacje 16 i 17 pary chromosomów" - w jednej chwili świat mi runął - przecież to mo małżonek miał być zepsuty nie ja! Genetyk zaczął rozrysowywać jakie warianty dziedziczenia mogły nastąpić przy zafasolkowaniu i który z nich byłby dla nas najlepszy - dochodząc do tych najgorszych - patrzyłam na lekarza i z punktu medycznego wszystko było dla mnie proste i zrozumiałe, jednak nie zadałam pytania jakie obciążenie genetyczne mogą nieść za sobą te translokacje.
Dostaliśmy dwa wyniki jeden mój drugi Pana Małżonka. W moim, pod wynikiem kariotyp prawidłowy opis iż w przypadku ciąży konieczna diagnostyka prenatalna, a ocena ryzyka nastąpi po przeanalizowaniu wyniku przez inny ośrodek genetyczny. No to jestem w czarnej dupie - pomyślałam.
Genetyk poinformował mnie że w 12 tygodniu ciąży muszę poddać się badaniu USG i krwi wraz ze wskazaniem placówki w której to nastąpi oraz że w tym przypadku konieczna będzie dalsza diagnostyka inwazyjna czytaj biopsja kosmówki lub pobranie wód płodowych - a wybór należy do mnie tylko żebym obgadała to z moim lekarzem prowadzącym.
Bosko....

9 października 2014, 16:31

29 WRZEŚNIA
wizyta w szpitalu u endokrynologa.
Pełno starych bab, które przychodzą do lekarza bo w domu nie mają z kim pogadać - masakra ja chcę tylko ustawić leki i spadać. Pan Małżonek siedzi grzecznie na krześle czytając książkę - milo z jego strony że przejechał ze mą całe miasto z rana a nie wyleguje się w wyrku korzystając z ostatniego dnia wolnego. Małżonek ogólnie ostatnio pokazuje ludzką twarz, wozi i odbiera nawet na wolnym córkę do i z nowej szkoły żebym mogła poleniuchować w końcu zaraz on wyjedzie a ja zostanę z tym wszystkim na głowie sama.
Po 2,5 godzinie w poczekalni udało mi się dostać do endo.
E: co tam słychać?
J: w ciąży jestem.
E: no to gratulacje!
J: jeszcze nie ma czego.
Endo przyjrzał mi się uważnie i
E: już pamiętam panią.
spojrzał na wyniki tsh atpo i atg i podniósł dawkę euthyroxu z 50 na 75. Mówiąc żebym za miesiąc nie czekała tyle w poczekalni tylko weszła przed innymi pacjentami. Spojrzałam na niego jak na wariata i wyobraziłam sobie ten lincz na mnie w wykonaniu tych starych bab z poczekalni. No ale cóż zobaczymy za miesiąc - następna wizyta 27 października

Wizyta u gina.
Od rana stres z każdą minutą większy, pół nocy patrzyłam się w sufit zaklinając fasolę żeby nie robiła głupich niespodzianek.
Na wizytę wyjątkowo wieliśmy naszą córkę gdyż nie było fizycznej możliwości zdążyć ją odebrać ze szkoły odstawić do domu i wrócić do miasta biorąc pod uwagę gigantyczne korki jakie się w naszym cudnym mieście tworzą przez remonty i przebudowy kolejnych ulic.
Młoda czekając na mnie z tatusiem w umówionym miejscu szczerzy na mój widok zębicha i od pierwszej chwili zasypuje pytaniami z gatunku tych uświadamiających, których wolałabym uniknąć na środku ulicy a mój cudny małżonek dławi się ze śmiechu widząc coraz większe oczy na mej twarzy
Córunia: Mamo tan stał taki automat i było napisane prezerwatywy co to?
J: jak dorośli się kochają i nie chcą mieć dzieci to tego używają odpowiadam dziecku
C: to co to jest?
J: środki antykoncepcyjne - urywam
Młoda dalej drąży temat
C: to są tabletki?
J: tabletki, plastry...
C: to to są tabletki czy plastry?
zastanawiam się co dociekliwemu potworowi odpowiedzieć a z opresji ratują mnie... frytki!
C: mamo jestem taka głodna kup mi fryteczki plisss
jak nie nawidzę fast fodów, tak w tym momencie na chwilkę je pokochałam gdyż nie mam ułożonej jeszcze rozmowy uświadamiającej moją 8 letnią córkę.
Frytki zjedzone idziemy do lekarza ciągle słuchając potoku słów wydobywającego się z ust naszej gaduły.
Siedzimy w poczekalni a młoda zwiedza.
C: mamo tam jest napisane ginekolog kto to?
J: lekarz
C: oki
Wdzięczna losowi iż nie było dalszych pytań czekam na swoją kolej modląc się w duszy żeby bylo wszystko oki z fasolką
16.45 wita się ze mną mój lekarz, a za nami podąża ciekawska córunia, na co gin pyta:
G: Młodzież idzie dziś z nami?
J: Nie, młodzież niech poczeka w poczekalni.
Córka wyjątkowo bez fochów zrozumiała ze ma zostać i ładnie usiadła na miejscu.

G: jak tam?
J: chyba dobrze - i wyjmuje cały stos różnych wyników: toksoplazmoza, cytomegalia, różyczka, HIV, WR, grupy krwi moja i mojego cudnego małżonka z książeczek Honorowych dawców krwi ( pomimo że ja odkąd w zeszłym roku dowiedziałam się że mam Hashimoto nie mogę już oddawać krwi) morfologia, mocz oraz wynik z genetyki. Wszystko to zajęło ponad pół biurka.
Standard badanie no i usg...
8 tc + 0
fasola CRL 15,09 mm :-)
serce bije, pomyślałam jest dobrze.
następnie zakładanie karty ( w domu znalazłam błąd w karcie co do ilości ciąż i poronień, nie wiem czy ma to ogólnie jakieś znaczenie ale zapytam przy następnej wizycie). Lekarz spisał sobie moją translokację i powiedział że zasięgnie języka gdyż nie spotkał się z taką. Powiedział żeby umówić się na to usg genetyczne we wskazanym miejscu no i l4 na miesiąc - i nie biegamy tylko odpoczywamy i myślimy POZYTYWNIE! ( żeby było ściślej butów do biegania nie miałam na sobie od 31 sierpnia i na razie nie planuje - choć muszę przyznać iż był to dobry sposób na codzienny stresik).
Kolejna wizyta 15 października.

Aha zapomniałam napisać wg OM i USG termin 11 maja

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 października 2014, 16:31

10 października 2014, 20:56

Do 4 października zapisałam się na USG prenatalne we wskazanej wcześniej placówce, termin 24 października - przemiła pani w rejestracji patrząc na moje wyniki poinformowała mnie że w moim przypadku wchodzą badania inwazyjne po chwili dodając że o tym poinformuje mnie lekarz na USG.
Oprócz umówienia się na USG musiałam opracować Plan działania na przyszły tydzień w związku z tym iż cały dom wraz z nieopierzoną córką miał pozostać wyłącznie na mojej głowie - łącznie z wożeniem jej z naszego zadupia do nowej szkoły i z powrotem! A wszystko to w związku z tym iż Pan Małżonek w wieku starczym zapragnął tytułu magistra a "firma" to przyklepała i Pan Małżonek średnio tydzień na tydzień będzie pokonywał 700 km żeby zgłębiać tajniki wiedzy :-P
Nastała niedziela i dzień wyjazdu Pana Małżonka Oświadczyłam fasoli oraz córuni iż musimy być twarde i ogarnąć wszystko same.
W poniedziałek córunia zaniemogła i nawet myśl o 2 godzinach basenu nie była w stanie wyrzucić jej z łóżka co wydało mi się podejrzane ( hasło basen działa 7/24/365 no chyba że córunia chora). W ten sposób uniknęłam mdłości w komunikacji miejskiej co nie dane mi było we wtorek. Z wtorku na środę córunia dopełzła do mojej sypialni gorąca jak piec kaflowy a termometr pokazał 39,4 na co rzekłam K**** mać! tylko choróbska teraz w domu mi brakuje fasoli raczej to nie pomoże. Piątek jest pierwszym dniem bez gorączki dziecko ogólnie nie dolegało nic prócz tej cholernej gorączki a Pan Małżonek telefonicznie żartował że córunia rozchorowała się z tęsknoty za nim ale wyraził też niepokój o fasolę.
Pan Małżonek wraca jutro w nocy na włości będę mogła trochę z fasolą poleniuchować.
Dziś 9 tc + 4 :-D

13 października 2014, 11:47

Dziś 10t0d :-)

W sobotę wieczorem wrócił Pan Mąż i dom wraca jako tako do "normalności" - choć w niedzielę znów nastanie chaos.
Pan Mąż wymacał cycki i znów dają one o sobie znać - to akurat dobrze ;-)
W srodę kolejna wizyta u gina, zobaczę ak się miewa fasola... nie wiem czy bardziej ogarnia mnie strach ze znów coś nie tak czy bardziej się cieszę ze znów zobaczę fasolę.

14 października 2014, 19:45

kolejna nieprzespana noc za mną i pewnie kolejna przede mną... jutro wizyta u gina, nie wiem czy ten stres kiedyś choć troszkę odpuści.

16 października 2014, 11:07

Dzięki dziewczynki za miłe słowa.
Powiem tak wizyta super, lekarz wiedząc o tym co się wcześniej zdarzyło nie znęcał się nade mną na usg pierwsze co powiedział to " dzidzia żyje i serce bije" po czym włączył 2 monitor dla mnie abym mogła swobodnie pooglądać fasolkę. Oczywiście się troczę chowała i gin miał problem aby całą ją uchwycić ale w końcu się udało! fasola ma całe 31,72 mm :-D i jest bardzo ruchliwa.
Kolejna wizyta 5 listopada czyli za 3 tygodnie. 24 października idę znów oglądać fasolkę na USG genetycznym mam nadzieje że po stosie badań jakie czekają fasolkę na genetyce okaże się że wszystko dobrze no i po kariotypie dowiemy się czy to fasolka czy fasolek :-)

20 października 2014, 11:37

Jesteś w 12 tygodniu ciąży
11 + 0

Znów zostałyśmy same, Pan Mąż wyjechał, w piątek usg genetyczne więc stresik zaczyna rosnąć... Oby do piątku.

24 października 2014, 17:45

dzięki dziewczyny za dobre słowa, chyba teraz tylko wy mnie rozumiecie.
Plan na dzisiejszy dzień był trudny do wykonania. Oprócz zaplanowanego na 10.30 usg prenatanego - które w ostatnich dniach było przyczyną mojej bezsenności, od rana miałam być z córką w szpitalu dzieciencym w celu przedłużenia karty zdrowia sportowca ( w wtorek zawody a bez tego dokumentu młoda nie byłaby do nich dopuszczona). Badania prenatalne miały być w budynku szpitala gdzie młoda miała badania ale cieżko być w dwóch miejscach w jednym czasie. Do pomocy zabrałam moją mamę bo Pan Mąż wróci dopiero w nocy. Na badaniach Nadii zeszło szybko więc zawiozłam mamę i córkę do nas na zadupie ( u nas teraz mega korki całą dobę bo pół miasta rozkopane) i wróciłam na usg.
Na wstępie doktorek oświadczył że widział już moje wyniki na genetyce na Powstańców i żebym się nie martwiła on mi wszystko wytłumaczy i tak miałam przyspieszony kurs z genetyki doktorek powiedział aby również wykonać badanie kariotypu u naszej córki i zaprosił na usg.
Faola jest super ruchliwa doktorek miał problem aby ją złapać i pomierzyć a ja zastanawiałam się czy jest odpowiednio duża do tego badania bo 15 października miała 3,2 cm a tu doktorek mówi: 5,7 cm! WOW!!!
po czym zaczoł wymieniać:
NT przyzierność karkowa 1,5
kość nosowa ładnie widoczna
tętno 158 (serce 4mm :-) )
wątroba ok
przepływy super
widziałam po 5 palców u każdej dłoni i stopy
Doktorek oświaddczył że wynik usg jest książkowy i że nie ma się do czego przyczepić i gdyby nie wadliwy kariotyp nie kierował by mnie na amniopunkcję ale mówi że nie mógł by spać spokojnie.
Na koniec podejrzał fasolkę... no i jak narazie wychodzi mu zgodnie z moim przeczuciem ... fasolinka ;-) ale pewność będziemy mieć 10 dni po amniopunkcji gdyż lekaż oświadczył że w przypadku rodziców z nieprawidłowym kariotypem robią to w ekspresie :-)
Na koniec pobrno mi krew na PAPP-A i za tydzień do odbioru.
Dostałam fadne foteczki fasolki nawet w 3d (śmieszne są) ale wrzucę dopiero jak Pan Mąż wróci gdyż zabrał mojego laptopa a z tym sprzętem co zostaił nie potrafie dojść do porozumienia :-(
Naprawdę zszedł mi dziś sters choć pewnie tylko na kilka dni aż do momentu jak będzie zbliżała się amniopunkcja, ale dziś był miły dzień :-D

25 października 2014, 21:19

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/561d048552177e53.html

28 października 2014, 07:38

Dziś mamy 12tc + 1 czyli 13 tydzień się zaczyna na wadze 56,6 czyli mniej niż w dniu w którym zrobiłam test a czuje się jakby już z 60 było na wadze. Endo dał mi wczoraj skierowane na usg tarczycy na 12 listopada i stwierdził że nowa dawka leku ładnie działa.
Od paru dni u nas w domu istny sajgon młoda ma dziś zawody pływackie i wielkie parcie na sukces.
5 listopada kolejna wizyta u gina. Tygodnie powoli zaczynają wyznaczać różne wizyty u różnych specjalistów jednak mam nadzieje że amniopunkcja zaplanowana na 25 listopada zakończy etap niepewności i w końcu zacznę się cieszyć naszą fasolką.
Narazie Pan Małżonek będzie w domu do 17 listopada oczywiście będzie biegał do pracy ale będzie też woził Nadię do szkoły co jest dla mnie dużym odciążeniem.
W piątek wyniki papp-a mam nadzieję że wszystko będzie oki


31 października 2014, 19:48

Dziś odebrałam wyniki testu podwójnego PAPP-a bardzo dobrze rokujące dla poszczególnych trisomii odpowiednio 1 do 12000 a następne poniżej 1 do 20000 ale tak jak napisano w opisie pomimo tak dobrych wyników ze względu na mój nieprawidłowy kariotyp 25 listopada amniopunkcja. Skreślam kolejne dni w kalendarzu i chcę żeby poprostu było dobrze...

3 listopada 2014, 07:25

Jesteś w 14 tc (13+0)
4 miesiąc
II trymestr
Do porodu zostało 191 dni


Czekałam aż minie ten pierwszy trymestr w środę wizyta u gina a każdy dzień przybliża nas do spotkania z fasolką ;-)

4 listopada 2014, 16:14

chyba stres przed jutrzejszą wizytą mnie dopada... na wszystkich się wydzieram - właśnie mojej córce się oberwało. Jeszcze dowiedziałam się że Pana Męża jutro na wizycie nie będzie bo znowu musi wyjechać. Wszystko jest do dupy!

9 listopada 2014, 13:12

W środę miałam wizytę u gina, nastawiłam się że jak zawsze zobaczę fasolkę ... a tu dupa. Doktorek tylko mnie zbadał i stwierdził że nie całe 2 tygodnie temu miałam usg prenatalne i nie ma sensu powtarzać (zależy dla kogo nie ma sensu) Za to pooglądał zdjęcia z usg i stwierdził ze dzidzia elegancko rośnie. Kolejną wizytę man 26 listopada czyli dzień po amniopunkcji. Chyba za bardzo się nastawiłam na to ze obejrzę fasolkę.
Wczoraj rano odwieźliśmy naszą córcię na pociąg która wraz z moją mamą, siostrą i jej 3 dzieci pojechali na 4 dni na podbój stolicy tak więc mamy długi weekend tylko dla siebie, a w związku z tym że miałam wczoraj urodziny stwierdziłam że nie będę przez cały dzień robić kompletnie nic.
Dziś jest ostatni dzień kolejnego tygodnia z fasolą w środku (13+6), a jutro skreślamy kolejny dzień w kalendarzu - u mnie działa to jak zaklinanie losu - ile dni jeszcze żeby było dobrze. taki sam rytuał miałam jak byłam z córką w ciąży i tak z rozwarciem 3,5 cm i skróconą całkowicie szyjką przetrwałyśmy od 13 do 34 tygodnia - zobaczymy na ile teraz ten rytuał wystarczy.
Obiecywałam sobie że z nastaniem 2 trymestru totalnie wyluzuje ale teraz tak sobie mówie że 20 tydzień to dobry moment na odetchnięcie.
A z innej beczki pierwsze ruchy z córką poczułam w 16 tygodniu a wczoraj wieczorem leżąc na płasko i trzymając rękę na brzuchu poczułam jak "płynie" mi pod ręką i biorąc pod uwagę iż miałam już możliwość w życiu poczuć to uczucie wydaje mi się że nie mogłam tego uczucia pomylić ale zobaczymy...


9 listopada 2014, 13:18

561d048552177e53m.jpg

a tak wyglądała nasza fasolka 24 października wg OM 11+4 wg USG 12+2 :-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2014, 13:17

10 listopada 2014, 13:29

Witamy w 15 tc lub jak kto woli 14+0

14 listopada 2014, 07:59

Do wizyty jeszcze tyle dni że dostaje kręćka wszystko bym dała żeby usłyszeć że jest ok. W środę spędziłam ponad 3 godziny w przychodni endokrynologicznej najpierw usg a później wizyta. Jako że usg robił mi fajny lekarz już chciałam go poproiść żeby sprawdził tak na sekundę czy z fasolką oki ale jakoś stchurzyłam bo w gabinecie była jakaś wredna pielęgniarka i ostateczne zabrakło mi odwagi. Jak będę u mojego gina to mu powiem żeby robił mi usg na każdej wizycie bo później tygodniami się katuje niepewnością.
Czytam nasze forum majówek oraz inne pamiętniki i zazdroszczę dziewczynom które zaczynają kompletować wyprawkę bo ja boje się spojrzeć choćby na coś żeby los nie chciał nas ukarać.
Zostało 11 dni do amniopunkcji i tylko dzień dłużej do wizyty!
1 2 3 4