Świruje od wczoraj lekko. Wolałabym chyba nie wiedzieć o tej pępowinie, bo się boje Położna mówiła, że raczej się już nie odkręci z niej. Do tego poczytałam w necie i to była głupotaaaaa. Dużo babek pisało, że przecież 50% płodów owija się pępowiną i że rodziły naturalnie i super. Ale ja się boje tego, że on się owinął tą pępowiną JUŻ, a przecież ciągle rośnie i ta pętla będzie coraz mniejsza. O ile nie dojdzie kolejna... Co jeszcze wyczytałam w necie to sobie daruje i nie będę Wam przytaczać. W każdym razie o wiele uważniej obserwuje ruchy. Czy są, czy nie są za silne itp. Paranoja. Skąd mam wiedzieć, że ruchy są za silne? Ogólnie pomimo, że do tej pory byłam mega za naturalnym porodem to teraz gdyby mi zaoferowali to wole cc. Ale podobno pępowina wokół szyi to nie jest wskazanie do cc, bo przecież pępowina jest długa (słowa położnej). Ginekolog powiedziała, że przepływy są ok, że pępowina jest luźna i że mam się nie przejmować. Że jedynie w trakcie porodu będę musiała być pod większą kontrolą. Czyli moja wizja skakania na piłce, chodzenia po korytarzu itp. legła w gruzach. A wiadomo, że poród leżący trwa dłużej i jest cięższy eh. I ogólnie wkurza mnie ten nfz. Praktycznie do samego porodu mam wizyty raz w miesiącu. Zapisane mam póki co dwie- 10 stycznia i 14 lutego (z KTG). Poród planowo na 8 marca. Chyba pomiędzy jeszcze zajdę na jakieś prywatne... Ernest jest duży. Jak już wspominałam poród wg miesiączki 8 marca, wg USG 28 lutego. Waży coś pomiędzy 1200-1300g, nie pamiętam dokładnie.
I po co się tak wierciłeś synu... teraz matka się stresuje.
Jutro mamy szkołę rodzenia. Chyba podpytam o tę sytuacje położną ze szkoły, bo to super babka i liczę, że mnie uspokoi.
Nie świruje już tak z tą pępowiną a przynajmniej się staram. Rozmowa z dziewczynami na gimnastyce dla ciężarnych pomogła. Ogólnie marzy mi się ktoś w bliskiej okolicy kto tak jak ja niedługo rodzi. Wiadomo, że takie wsparcie byłoby świetne. Ale jak tu kogoś poznać? Może jak już dziecko będzie na świecie to się uda? Ale na początku plac zabaw wiadomo, że odpada więc nie wiem. Tylko jedna moja bliska koleżanka ma dziecko i to już 2,5 letnie, ale najbliżej nie mieszka. Reszta jeszcze nie ma lub dopiero się stara, ale bezskutecznie póki co.
Wczoraj wpadłam w obłęd wyprawkowych zakupów. Dokupiłam pajace, obkupiłam siebie do szpitala, kupiłam pierdoły typu smoczki, butelka, masę pieluch tetrowych, otulacze, ręczniczki do kąpieli, śpiworek do fotelika, śpiworek do spania, jakieś pierwsze zabawki, prześcieradełka itp. itd. Przez moje upodobanie do akcesoriów dziecięcych podpatrzonych u blogerek itp. mój portfel jest przetrzepany, hahahaha. Choć aż tak nie świruje, nie zamawiam pieluch za 120zł za sztukę Po nowym roku zostały już więc tylko duże wydatki typu wózek, komoda, łóżeczko plus jakieś pierdoły typu szumiś, karuzelka, pieluszki, środki higieniczne, apteczne itp. itd. Plus pewnie jakieś ubranka też jeszcze wlecą skoro na początku tyle ich idzie. Ogólnie wczoraj podczas tych zakupów zaśmiałam się w myśli nad becikowym 1000zł, którego i tak nie dostaniemy. To kropla w morzu potrzeb. Choć wiadomo, że mimo wszystko wolałabym je mieć niż nie mieć, ale cóż...
Za około 2 dni ma być gotowa umowa kredytowa w banku. Super, chce żeby moje myśli uwolniły się chociaż od tego tematu. Choć rata nadal mnie nie cieszy Ale i tak udało nam się tyle lat mieszkać bez kredytu i bez wynajmowania. Nie ma co narzekać, ogarniemy.
Niech mi ktoś wytłumaczy skąd w 3 trymestrze problemy ze snem???? Najpierw problem ten miałam co któryś dzień, teraz codziennie i oszaleje. Budzę się o 4 i sen nie nadchodzi. A zasypiam późno. Normalnie włączam sobie serial i oglądam do 6...7... zasypiam i wstaje przed 11. Paranoja. Nie mam problemu ze zmianą pozycji do snu,nie chodzę do toalety jakoś turbo często, zestresowana też się raczej nie czuje. Dzisiaj z racji, że wyjeżdżamy do Wrocławia a do 5 sen nie nadszedł stwierdziłam, że nie ma sensu walczyć. Usadziłam jajka na śniadanie a teraz siedzę, pije kawę i czekam na 6:30 żeby zacząć się ogarniać.
Tak bardzo tego nie rozumiem. Całe szczęście nie jestem dzisiaj kierowcą. To może uda mi się zdrzemnąć w trakcie 6 godzinnej podróży. Taka ciekawostka- tylko ja mam prawko, a mąż nie. Także sytuacje, gdy nie muszę prowadzić do luksus. Ale raczej w 3 trym nie porwałabym się na 6h prowadzenia samochodu.
Kryzys senny póki co zażegnany. Od czasu wpisu wszystkie noce względnie dobrze przespane, wspaniale. Co bym nie zapeszyła
Dość dawno mnie tu nie było. Wyprawka ruszyła z kopyta. Mam już w zasadzie wszystko co niezbędne i co zbędne też Na spokojnie jeszcze w najbliższej przyszłości myślę o dokupieniu karuzelki, bujaczka leżaczka i maty edukacyjnej. Wózek kupimy chyba w lutym. Pokój dziecięcy powoli zaczyna wyglądać. Dzisiaj już chyba złożymy łóżeczko żeby zobaczyć jak się prezentuje Już nawet zaczęłam pranie, prasowanie i układanie w szafkach. I chyba dobrze, bo mi dobre samopoczucie siada kręgosłup boli tak, że aż promieniuje na pośladek i nogę, najgorzej jak chodzę. W czwartek mam wizytę u ginekologa. Musze się jej zapytać czy mam podejść prywatnie pomiędzy wizytami, bo praktycznie do samego porodu mam wizyty raz w miesiącu nie wiem czy to normalne. Normalne jest chyba, że co dwa tyg...
Dzisiaj jadę na sesje ciążową z koleżanką, który szkoli się na fotografa. Zobaczymy co wyjdzie. Chcemy jeszcze uchwycić aurę świąteczną i światełka. Ostatnio mąż mi cyknął już kilka fajnych zdjęć jak jakimś cudem udało nam się uchwycić śnieg
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia 2019, 18:53
Byłam dzisiaj na wizycie. Ernest jest wielki. Lekarka powiedziała, że podchodzi już nawet pod 2,5kg i że to sporo (wiadomo,że toi tak orientacyjnie tak sobie tłumacze haha). Mam odstawić witaminy i brać sam kwas foliowy żeby go dodatkowo nie stymulować do wzrostu. Powiedziała, że w takim wypadku stara się żeby poród nie był po terminie. W moczu wyszło mi białko i przed wizytą miałam ciśnienie 154/93. Powiedziała, że to może być gestoza, przez tydzień mam mierzyć ciśnienie i jej wysłać na mail. Mi się wydaje, że pomiary wyjdą ok, bo po wizycie już ciśnienie miałam mniejsze, a w domu było ok. Z moczem to wydaje mi się, że źle pobrałam próbkę tym razem, bo zapomniałam o tym i trochę mało "przepisowo" to robiłam No zobaczymy. Ciśnieniomierz pożyczył to będę mierzyć.
Jest już głową do dołu.
Edit.
Pomiar wieczorny 111/63.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2019, 22:09
Pomiar ciśnienia porannego pokazał 110/71. Także na szczęście nie sądzę, aby mi gestoza wyszła. Ból w odcinku lędźwiowym i prawym pośladku aż po nogę z dnia na dzień się nasila. Powoli uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie. W nocy jak wstałam do toalety to ledwo do niej dotarłam, a jak wróciłam do łóżka to z bezsilności się popłakałam. Noce są najgorsze. Każde przekręcanie się z boku na bok, wstawanie z łóżka powoduje ogromny ból. W trakcie chodzenie też czuje ciągły dyskomfort. Poszłam więc na 12 do fizjo. Zrobiła mi masaż, pokazała ćwiczenie do domu i nakleiła taśmy. Mówiła coś o tym, że moja prawa strona przejmuje ciężar przez co mam mięśnie przeciążone, napięte... i dalej nie pamiętam jeżeli mi pomoże jej usługa to będę do niej chodzić regularnie. Jeżeli nie to za tydzień idę do fizjo z polecenia, która specjalizuje się w fizjoterapii kobiet ciężarnych i po ciąży. Mam jednak nadzieje, że mi pomoże dzisiejszy masaż i taśmy.
Moja starsza siostra jest w ciąży. Na dziecko zdecydowała się chyba tylko dlatego, że jej o 6 lat młodsza siostra jest w ciąży... "Starali się" (co jest za dużo powiedziane) 2 miesiące, podczas których uprawiali seks raz w miesiącu. W miesiącu "trafionym" jakoś teoretycznie na tydzień przed owulacją i test pozytywny. Do tego poraziło mnie jej podejście. Mieszka w NO i tam generalnie ciąża do 3 miesiąca to ponoć nie ciąża i nawet wtedy nie ma wizyty u lekarza. No to w związku z tym, że przylatuje do pl w pt zapytałam czy chce żebym ją umówiła do ginekologa żeby ciąże potwierdzić. Na co ona, że nie chce, bo ma trening na siłowni z trenerem. Jaki ja bulwers przeżyłam jak to usłyszałam, że woli iść poćwiczyć na siłowni zamiast sprawdzić czy jest w ciąży. Bo jest ona póki co potwierdzona tylko testem. Nawet bety nie miała. Ale później próbowałam to sobie zracjonalizować. Że to może ja jestem jakaś zbyt nadgorliwa i to jej podejście jest normalne, a ja świruje...
Czuje się jak niepełnosprawna, te 15kg na plusie mnie przytłacza. Ważę się prawie codziennie jak psychol żeby ograniczyć już wzrost wagi, bo czuje, że nie podołam z dużo wyższą. Ciśnienie cały czas w normie. Odpukać chociaż sypiam dobrze, poza momentami, gdy muszę się przekręcić na drugi bok
Od wczoraj kotłuje mi się w głowie to co się stało na WOŚP w Gdańsku.
Dawno się nie odzywałam a tu już 9 miesiąc zaczęłam. Teoretycznie 35dni do porodu.
Życiowo wszystko się stabilizuje. Kredyt wzięty. Rata w okolicach 2tys. mega dołująca, ale co zrobić... nic się nie zrobi. Trzeba ją zaakceptować i czekać na to aż po wpisie do hipoteki spadnie o 300zł ;)Wyprawka chyba skompletowana. Nie mamy jeszcze tylko wózka i zapewne będziemy go zamawiać dopiero w połowie lutego. Czekamy na datki Bo zrzuca się na niego pół rodziny hahaha Dziadkowie, moja mama i teściowa. I mają dać kaskę właśnie w lutym. Mój wybór od samego początku ciąży jest ciągle ten sam- mutsy nio.
Rzeczy do szpitala też już mam przygotowane, leżą póki co w łóżeczku i muszę je przerzucić do walizki lub torby. Najlepsze jest jednak to, że nadal nie wiem gdzie będę rodzić jakieś tam typy mam, ale jakoś bardzo się do tej myśli nie przywiązuje. Bo jak nie będzie miejsc na porodówce to i tak mnie odeślą... Jeżeli akcja porodowa będzie się rozkręcać powoli lub będę miała się zgłosić po prostu na termin to możliwe, że urodzę 60km od Gdańska. A jak nie to zaspa.... bądź nowe UCK. O ile już otworzyli (ale czytam, że chyba nadal nie). Wiem na pewno, że nie chce rodzić w wojewódzkim. Najbardziej martwi mnie to, że chyba będę musiała tam jechać taxówką i wracać pewnie też. Mój mąż nie ma prawka, tylko ja :D:D (taaak, wiem że to fenomen ). A moja mama panicznie boi się jeździć samochodem po Gdańsku. Także no... Super. No chyba, że właśnie będę rodzić te 60km od gda to wtedy luzik. Dobra, wyjdzie w praniu Nie mogę się przejmować takimi sprawami, bo oszaleje. Najważniejsze, aby się urodził a jak tam dojadę to już mniej ważna sprawa.
W zeszłym tygodniu miałam jakieś zatrucie pokarmowe, czy jelitówkę, sama nie wiem co to było, ale dramat. Położna kazała mi przyjechać na kontrolę, ale z dzieckiem było wszystko ok, KTG dobre,USG też. We wtorek miałam KTG gdzie indziej i wyszło trochę gorzej. Mało ruchów. Ale wydaje mi się, że to przez to, że leżałam na plecach. A przy pierwszy KTG kazała mi się przekręcić na bok, bo na plecach też wychodziło gorzej. No i faktycznie nie ma opcji żeby sobie dłużej poleżała na plecach, bo mnie przydusza We wtorek idę znowu, ale od razu położę się na bok. Ale ogólnie mam wrażenie, że dziecko mam mało ruchliwe i trochę mnie to martwi nie ukrywam.
Praktycznie codziennie mam skurcze przepowiadające. Najgorzej jest nad ranem. I tak jakby zaczęłam czuć ucisk momentami nad spojeniem łonowym, ale to chyba niemożliwe żeby Erni już do kanału wchodził? Hmmm. Ogólnie te skurcze są chyba dziwne. Boli jak przed miesiączką i trwają bardzo długo. Nawet dobre kilka minut.
Zaczęliśmy robić masaż krocza. Pisze zaczęliśmy, bo mąż został do tego zaangażowany Jakie to jest nieprzyjemne Nienawidzę.
Kurs chustonoszenia za nami, chusta kupiona. Nie wiem czy ja to kiedykolwiek ogarnę na żywej istocie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2019, 13:30
Za trzy dni ciąża donoszona (umownie ). W czwartek mam wizytę u gina z KTG. Zobaczymy co tam się dzieje. Może coś się już zaczyna rozwierać? Jesteśmy gotowi. Ernest może wyskakiwać. Torby spakowane czekają, jedynie mój plan porodu nadal w powijakach. Nie do końca wiem czego chce i na czym mi zależy. Zastanawiam się też czy ten plan porodu faktycznie jest egzekwowany. To mój pierwszy poród i nie wiem czego mam się spodziewać. Nie wiem co myśleć o znieczuleniu zewnątrzoponowym. Miałam okazje kiedyś mieć taki rodzaj znieczulenia do zabiegu i szczerze to raczej nie chce go ponownie. Ale z drugiej strony co jeżeli ból będzie tak wielki, że już będę chciała WSZYSTKO byleby uśmierzyć ból? Wiem, że na pewnym etapie jest już za późno... Zresztą jak nie będzie anastezjologa na oddziale to i tak nie podadzą. I generalnie dużo mam takich rozkmin Nacinanie krocza... chronić czy nie. Moja gin mówi, że bez sensu, bo jak pęknę to może to pójść w kiepskim kierunku Miałam w planach robić masaż krocza żeby je przygotować, ale sprawia mi to zbyt duży dyskomfort i się poddałam. Może robię coś źle.
Kupiliśmy wózek. W ostatniej chwili zdecydowałam się na używany, bo rozsądek przeważył. Słyszałam od wielu osób, że te wózki głęboko-spacerowe nie są fajne na dłuższą metę i że później warto kupić po prostu spacerówkę. Bo lżejsza, mniejsza itp. Wzięliśmy więc na początek używany mutsy nomad, który rozkłada się do spacerówki. Ale za pół roku będę mogła bez wyrzutów sumienia kupić wypasioną spacerówkę. Bo tak gdybym wydała na wózek ponad 3 koła to byłoby mi szkoda pieniędzy na pewno.
Już jakiś czas temu ból kręgosłupa zupełnie minął i końcówka ciąży jest dla mnie względnie wspaniała póki co. Dalej chodzę z psiakami na długie spacery, sprzątam, gotuje, wiąże buty, schylam się, dobrze śpię Także oby tak pozostało do samego końca.
GBS+, niby tak czułam, że mi wyjdzie dodatni, ale mimo wszystko wolałabym go nie mieć... W weekend trasa na porodówkę ogarnięta. I całe szczęście, bo z godzinę jej szukaliśmy taki rozgardiasz remontowy panuje.
Jesteśmy gotowi. Ernest możesz wychodzić
A to my na końcówce. Czekam na koniec. Chce już zrzucić te prawie 20kg co dowaliłam haha Wraz z końcówką ciąży poczułam potrzebę zmian w wyglądzie. Przefarbowałam się z blondu na brąz, skróciłam włosy i zrobiłam grzywkę (fotki jeszcze przed podcięciem). Może coś w tym jest, że na przełomowe sytuacje w życiu kobiety reagują potrzebą zmiany w wyglądzie
Czy boję się porodu? Bardzo często słyszę te pytanie- nie. Nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie, nie wiem jak mój organizm sobie poradzi z porodem i po co mam to przeżywać. Jeżeli poród przebiegnie tak jak cała ciąża będzie genialnie
Według czwartkowego USG nie jest już taki wielki jak to wyszło na poprzednim. Ma niby około 3kg +/-450g. Ale na te szacunki patrzę bardzo mocno przez przymknięte oczy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2019, 15:00
Dzięki dziewczyny za miłe słowa odnośnie zdjęć.
Wczoraj pierwszy raz leciała mi siara. Niby wiedziałam, że tak się zdarza i to normalne. Mimo wszystko szok był Oby zwiastowało to brak problemów z laktacją.
Odszedł mi czop śluzowy. No to jeszcze intensywniej wypatrujemy zbliżającego się porodu
Byłam dzisiaj na porodówce o 3 w nocy Obudziłam się z bólem miesiączkowym i zauważyłam, że moja piżama jest wilgotna. Nie jakoś bardzo, ale miała plamę jakbym się posikała. Wydaje mi się, że raczej taka sytuacja nie miała miejsca.... wsadziłam sobie więc papier żeby zobaczyć czy coś leci, po chwili wyjęłam a tam krew jakby miesiączkowa. W internecie wszędzie napisane, że jak jest krwawienie to do szpitala. Próbowałam się dodzwonić czy jest sens żebym jechała, ale nikt nie odbierał. No to pojechaliśmy. Miałam w tym czasie podpaskę i wyleciało jeszcze trochę krwi takiej miesiączkowej. Lekarz wsadziła mi rękę po sam pępek, dosłownie i stwierdziła, że to mi czop odchodzi. O czopie podbarwionym krwią słyszałam, ale o takim co wygląda jak miesiączka już nie... w każdym razie kazała wracać do domu. Cały czas coś mi wylatuje, ale już nie w takich ilościach. Od czasu do czasu czuje napięcie w dole brzucha jak na miesiączkę i częściej chadzam do toalety (czyżby oczyszczanie?), ale biegunka to to nie jest. Dobrze, że na 13 idę na KTG, bo tak nie do końca mnie ta wizyta na porodówce uspokoiła. Podpytam położną i zobaczymy jak tam puls u młodego.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2019, 13:59
Aha Erneścik urodził się z wagą 3450kg i 50cm. Tak więc przez to, że całą ciąże słyszałam, że urodzę duże dziecko moje wyprawka ubraniowa była do bani na chwilę obecną. Ale już go trochę obkupiłam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2019, 21:14
Jutro ruszamy z Ernestem na pobranie krwi do badań tarczycowych i polujemy na kupę do badań, aby wykluczyć nietolerancję laktozy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2019, 18:16
Poza tym tak bardzo całą ciąże nastawiałam się, że początek macierzyństwa to ciągła walka i dramat, że do tej pory nie mogę uwierzyć, że Ernest jest taki spokojny. Względnie się wysypiam. Co prawda od 5 zaczynają się jęki z powodu kumulacji gazów w jelitach (tzn. tak mi się wydaje) więc biorę go do łóżka, kładę na brzuszku czasami żeby się odgazował, przytulam i dosypiamy jeszcze ostatnie dwa dni do 9!
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2019, 13:06
To niech się łobuz szybko odwija! No właśnie nie wiem czemu mnie tak tą szyjką zestresowali, ale chyba dlatego, że na początku miała ponad 4 cm. Co do banku - zdolność była, operat szacunkowy też i to pozytywny, wartość wyceny była wyższa niż faktycznie zapłaciliśmy. Po czym właśnie na 2 dni przed umową bank uznał, że wycena jest zawyżona i mieszkanie nie jest tyle warte - kredyt dadzą ale nie na taką kwotę. Musieliśmy dopłacić "brakujące" 11.000,- zł i kredyt dali. Tylko teraz za co remont?! :D Śmiech przez łzy. Mam nadzieję, że Wam bank nic nie wymyśli, bo ja już drugi raz przerabiam coś takiego. Przy pierwszym mieszkaniu "zabrakło" im 8.000,- zł. Także dobrze mieć jakieś "zaskórniki" na wszelki wypadek. Nas ratowała rodzinka.. Trzymam kciuki!
To niech się łobuz szybko odwija! No właśnie nie wiem czemu mnie tak tą szyjką zestresowali, ale chyba dlatego, że na początku miała ponad 4 cm. Co do banku - zdolność była, operat szacunkowy też i to pozytywny, wartość wyceny była wyższa niż faktycznie zapłaciliśmy. Po czym właśnie na 2 dni przed umową bank uznał, że wycena jest zawyżona i mieszkanie nie jest tyle warte - kredyt dadzą ale nie na taką kwotę. Musieliśmy dopłacić "brakujące" 11.000,- zł i kredyt dali. Tylko teraz za co remont?! :D Śmiech przez łzy. Mam nadzieję, że Wam bank nic nie wymyśli, bo ja już drugi raz przerabiam coś takiego. Przy pierwszym mieszkaniu "zabrakło" im 8.000,- zł. Także dobrze mieć jakieś "zaskórniki" na wszelki wypadek. Nas ratowała rodzinka.. Trzymam kciuki!
Teraz tak zrobił Millenium. Przy przygotowywaniu oferty dopłacić chyba z 14.000,- zł kazał też PKO BP, a dwa lata temu urządził mnie tak Pekao SA. No oby u Was udało się bez cyrków, ale skoro sami o Was zabiegają, to może będzie inaczej :) A byłam przed chwilą na wizycie i pani dr powiedziała, że dla nich standardem jest szyjka 4 cm, ale mi wyszła 35 mm, a więc skoro się trzyma, to jest ok. No i ważne, żeby była twarda i zamknięta. Moja kumpela przy 3 cm miała zakładany szew ale miała "miękką jak masło", więc wymiar jest chyba nawet mniej ważny niż jej stan. Ja czytałam, że powyżej 25 mm jest ok.
Na spokojnie, każda sytuacja jest inna. Trzeba być dobrej myśli, ale też mieć jakąś asekurację. Będzie dobrze. My, jakby nie patrząc, zdecydowaliśmy się ta ten bank bo miał najlepszą ofertę i pomimo wszystko najmniej kosztów początkowych typu prowizje itp.