Nieśmiało przechodzę na fioletową stronę mocy. To jest cudowne, a zarazem niesamowite.
Tak jak wspominałam wczoraj, jeszcze na różowej stronie beta przyrasta prawidłowo. Nieco mnie to uspokoiło, choć nie powiem, że jakoś bardzo. We wtorek planuje iść zrobić badania tarczycy, ponownie betę no i może progesteron. Choć jak badałam go w środę to wynik był super, ponad 40.
Jeżeli chodzi o moje pierwsze objawy ciąży to takim szczególnym było to, że wyszły mi żyły na piersiach bardzo mocno. To było coś co zastanowiło mnie najbardziej. Ponadto utrzymujący się stan podgorączkowy dochodzący w ciągu dnia nawet do 38 stopni, lekki ból głowy i zmęczenie. Oraz naprzemiennie dreszcze z zimna i uderzenia gorąca. Dzisiaj rano obudziłam się np. z uczuciem totalnego kaca. Ból głowy, aż oczy bolą, zmęczenie itp. Raz na jakiś czas czuję bóle okresowe. Jednak są one dużo lżejsze niż podczas standardowego okresu.
Na 14 lipca jestem umówiona do ginekologa prywatnie, powinno być już widać zarodek i słychać serduszko. Natomiast na 24 lipca udało mi się umówić na nfz do babki co ma bardzo dobre opinie. Nie chce przez całą ciążę robić badan prywatnie skoro płaciłam tyle tych składek na ubezpieczenie zdrowotne wolę wydać te pieniądze na inne sprawy. Choć prywatnie pewnie też będę śmigać do lekarza na wizyty. Ale jeszcze sama nie wiem jak to wyjdzie w praniu. Może babka na nfz okażę się na tyle spoko, że nie będzie takiej potrzeby.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2018, 15:47
Pobiegłam z samego rana na beta hcg. Kiedy mi przejdzie szajba na tym punkcie? bo aktualnie gdyby nie fakt, że kosztuje to ponad 3 dyszki to bym najchętniej biegała codziennie. Przyrosty ładne, wychodzi ponad 100% co 48 godzin. Mam problem jak pytają mnie w kalkulatorze kiedy była owulacja. A bo ja wiem. To był miesiąc kiedy miałam to totalnie gdzieś. Nawet nie wiem jak było z serduszkowaniem w tym okresie. Widać coś musiało być skoro ciąża jest Na kolejnym badaniu planuje zrobić też progesteron i wypada w końcu skontrolować hormony tarczycy. Byłam dzisiaj pierwszy raz na basenie. Przed ciążą ćwiczyłam na siłowni, ale jej zdecydowanie się boję. Basen wydaje mi się bezpieczny. Rozważam zajęcia z aquaaerobicu dla kobiet w ciąży jak rozwinie się sytuacja. Dobrze, że uciekłam z pracy na zwolnienie. Jedna koleżanka leży w domu z wysoką gorączką i lekarze nie widzą co jej jest, drugą od dzisiaj rozkłada. No niestety w miejscu gdzie zbiera się ponad 170 dzieci w jednym miejscu bywa niebezpiecznie dla kobiet w ciąży. Wolę nie ryzykować.
27.06. 81,16 mIU/ml Beta-HCG; progesteron 41,60 ng/ml
29.06. 183,00 mIU/ml
02.07. 585,00 mIU/ml
kobiety (przed menopauzą, nie będące w ciąży): =< 1 mIU/ml
kobiety (po menopauzie) : =< 7 mIU/ml
Kobiety w ciąży:
3 tydz: 5,8 – 71,2 mIU/ml
4 tydz: 9,5 – 750
5 tydz: 217 – 7138
6 tydz: 158 – 31795
7 tydz: 3697 – 163563
8 tydz: 32065 – 149571
9 tydz: 63803 – 151410
10 tydz: 46509 – 186977
12 tydz: 27832 – 210612
14 tydz: 13950 – 62530
15 tydz: 12039 – 70971
16 tydz: 9040 – 56451
17 tydz: 8175 – 55868
18 tydz: 8099 - 58176Badanie wykonano testem firmy Roche metodą elektrochemiluminescencji na aparacie Cobas.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2018, 15:09
Kolejne badania za mną. A z racji, że już i tak się kułam to i beta hcg zrobiłam Tak wiem.... na serio się już trochę uspokoję i nie pójdę przynajmniej do następnego tygodnia :p Zresztą wyczytałam, że po 5 tygodniu przyrost maleje... więc może nie ma co się już stresować.
No dobra przejdźmy do wyników.
TSH 3,14 (0,27-4,2)
FT3 3,37 (2,00-4,40)
FT4 1,61(0,93-1,70)
Progesteron 36,6
beta-HCG 1,142
Jak zobaczyłam wynik TSH, jak na ciążową furiatkę przystało zaczęłam się martwić. Zadzwoniłam do ginekologa i powiedział, że póki co mam dawki nie ruszać, bo dopiero od zeszłego czwartku biorę wyższą dawkę, czyli 75. A jak przyjdę do niego za tydzień to mi zwiększy do 88. Zapytałam też o luteinę czy mam brać przy takim wysokim progesteronie. Powiedział, że tak, więc ok.
Bóle ala miesiączkowe póki co zupełnie zanikły, miałam je tylko w czasie kiedy powinnam mieć okres. Ze dwa dni temu kuł mnie prawy jajnik dość mocno. Od tamtej pory względna cisza w podbrzuszu. Tylko czasem delikatnie, czuję, że coś tam się dzieje. Zmęczenie jakby coraz mniejsze póki co. Pewnie zasługa L4 i tego, że lepiej sypiam. Bo na samym początku to był jakiś obłęd... Za to dzisiaj boli mnie odcinek lędźwiowy. Ale nie tak okresowo, tylko tak typowo lędźwiowo jak wiecie o co chodzi coś jakby się coś ciężkiego dźwignęło... o masakra, jak ja od początku mam takie dolegliwości.
Czemu bellybestfriend pokazuje mi 4t6d a aplikacje na kom 4t7d?- nie kumam.
Poszłam dziś dla świętego spokoju do ginekologa-endokrynologa. Chciałam dostać się na nfz w ramach tej ustawy co niby kobiety w ciąży mają pierwszeństwo do specjalistów. Taaaa... do ednokrynologa jest takie oblężenie, że trzeba przedstawić dokumentację medyczną, która rozpatrują i ustalają terminy. Reasumując dałam sobie siana. Szkoda nerwów.
Za to umówiłam się na jutro do internisty czy ma możliwość dać mi skierowanie chociaż na część badań, które mi zaleciła endo. Takie tam standardowe w kierunku niedoczynności plus na Hashimoto. Kiedyś mi wyszło, że nie mam, ale może sytuacja się zmieniła.
Stwierdziła, że pewnie mam niedobór jodu i przez to TSH tak mi skacze. Zaleciła też zwiększyć dawkę euthyroxu do 75/100 żeby jakoś "przetrwać" ten okres. Czyli na mój chłopski rozum wyszłoby na to samo co mówił wczoraj gin, bo on chciał zwiększyć do 88 codziennie. Podsumowując ta sama dawka wychodzi w rozłożeniu na 2 dni, tylko nie wiem czy mogę to tak rozumieć
Powiedziała, że betahcg ładnie przyrasta, pozachwycała się moim progesteronem i powiedziała, że na pewno wszystko jest dobrze. Z braku laku lepszy taki ginekolog, niż ten co od razu wali o ciąży pozamacicznej czy coś ;)bo i o takich słyszałam.
Zaleciła wizyty raz w miesiącu. Byłam, zapytałam... mam sumienie czyste. Mam nadzieje, że w badaniach nie wyjdzie mi Hashimoto Ale bardzo wierzę w to, że nie będzie tak. Kupiłam sobie książkę "Ciężarówka przez 9 miesięcy, przewodnik po ciąży i okolicach". Ponoć dobra, zaraz zabieram się za czytanie
Edit.
Zbłądziłam w internetach tak bardzo. Nie przeczytam już nic, obiecuję to samej sobie!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lipca 2018, 18:38
Kolejne badanie betaHCG za mną, ale do usg to już chyba naprawdę ostatnie, bo przestało mnie te badanie uspokajać... do soboty i usg zwariuje. Nie umiem sobie przetłumaczyć żeby wyluzować. A więc beta z dziś 5549. Przyrost spoko. antyTPO 22,80, a antyTG <10. Według norm laboratorium wszystko spoko. Ale powyliczałam sobie ft3 i ft4 i procentowo wyszło mi, że ft4 jest o wiele, wiele wyżej od ft3 co wskazuje niby na problemy z konwersją i zwiększanie dawki leku nic nie daje No dobra spróbuję to może jakoś podreperować, włączam do suplementacji selen, probiotyk no i zdrową dietę (choć to staram się zawsze) i zobaczymy czy da to jakiś efekt.
Poszukiwany dobry endokrynolog z Trójmiasta, ktoś, coś? Bo widzę, że na tą konwersje to mało kto patrzy...
Edit.
Wyczytałam, że lepiej nie brać selenu w ciąży... noooo dobraaaaa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2018, 18:29
Nie jestem w stanie czytać pamiętników na belly, chyba że ma on już wiele stron i dziewczyna jest w ciąży zaawansowanej. Boję się czytać te które dopiero co powstały, bo już w kilku trafiłam na "koniec ciąży". Wiem, że to się zdarza na początku, nawet często, ale i tak świruje a to tylko pogłębia moje świrowanie. Póki co zostanę na pamiętnikach ovufriend. Może po 1 trymestrze się przełamię.
Miałam dzisiaj sen, że poroniłam. Co się dzieje w mojej głowie? Pobiegłam więc z rana na bete. I tak wiem, że miałam już nie robić Z głową się nie wygra. Betahcg z dzisiaj to 11923,00 mIU/ml, ciągle w normie, choć regularnie przyrost spada. Co chyba jest normalne.... Ponoć od 1200 przyrost może spaść do podwojenia w ciągu 72 godzin, zamiast 48. USG już w sobotę... muszę dać radę i nie zwariować do tego czasu. Generalnie to nie jest tak, że tylko siedzę i się zadręczam. To mnie nachodzi falami Kupiłam sobie segregator "Jestem w ciąży" od mamaginekolog. Nie mogę się doczekać aż przyjdzie
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 15:47
Pierwsze odruchy wymiotne z rana zasługują na zapisanie tej daty w pamiętniku o masakra, na szczęście póki co nie skończyło się pawiem. Obym nie była tym typem kobiety co wymiotuje od rana do nocy. Ale w razie co zniosę to, byleby ciąża rozwijała się prawidłowo.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2018, 08:38
Serce bije, jest zarodek. Jak to powiedział lekarz wszystko jest idealnie. Kolejna wizyta już za 2 tygodnie ze względu na moją tarczycę. Mam przykaz mierzyć cukier po każdym posiłku i na czczo, bo miałam kiedyś cukrzycę typu 2. Muszę dziś kupić glukometr. Na kolejną wizytę mam do zrobienia morfologię, TSH, ft4, toksoplazmoze IgG IgM, glukoza, mocz (o ile dobrze rozczytałam skierowanie). Grupę krwi mam więc odpada na szczęście póki co. Mam nadzieje, że lekarza na NFZ zleci mi takie same badania to może się obędzie bez płacenia kolejnej kasy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lipca 2018, 09:59
Wkręciłam sobie, że ginekolog oszukał mnie, że bije serduszko. Z tego co mówiła mi koleżanka i z tego co czytam powinnam była to widzieć,że pulsuje. A ja nic nie widziałam. Do tego musiałam go sama o to spytać.
-"Czy bije serce?"
-"Tak"
"A jakie ma tętno?"
-"140"
Nawet tętno jakieś wysokie jak na ten tydzień. Wiem, że jeżeli nie powiedział mi prawdy to zapewne w dobrej wierze, bo widział, że trochę świruje i może nie chciał żebym sobie więcej wkręcała- mimo to wkręcam sobie, o masakra
Czy serio powinnam widzieć pulsujący punkcik? Mój mąż mówi, że na pewno by mnie nie oszukał. A ja mam jednak wątpliwości wiem, że mogło być jeszcze za wcześnie na bicie serca. Zarodek miał 0,47cm. Czyli był o jeden dzień "starszy" niż wg daty miesiączki. Za to pęcherzyk był trochę mniejszy.
Choć w zasadzie wszystko było takie małe, że mogłam i nie widzieć... Sama już nie wiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2018, 12:38
Dziewczyny na pewno macie rację i wkręcam sobie. Na głupotę nie poradzisz
Rozmawiałam wczoraj z moją p. dyrektor i powiedziała, że mam nie wracać do pracy od września. Szczerze to nawet nie chciałam, bo się boję chorób zakaźnych, a co chwila w zeszłym roku jakaś panowała. Ale przynajmniej wyszło, że to jej pomysł Wiadomo, że tak jest najrozsądniej, bo po pierwsze najlepiej żeby nie zmieniać dzieciom nauczyciela w ciągu roku, a zapewne popracowałabym max 2 miechy w nowym roku szkolnym. A po drugie o wiele łatwiej znaleźć nowego nauczyciela na zastępstwo latem, niż w listopadzie czy grudniu. Całe szczęście mam umowę na nieokreślony, więc nie stresuje się, że zostanę bez pracy po powrocie. Nie powiem, bo bardzo szkoda mi mojej grupy, bo miałam ich od maluchów, czyli 3 lata. W tym roku miał być ostatni rok, czyli zerówka. Ale liczę, że trafią w dobre ręce
Od września ruszamy z remontem mieszkania. Jak to się nazywa? Syndrom wicia gniazda? Jaram się, bo już dość mam obecnego wyglądu mieszkania.
Dzisiaj kurier powinien mi przynieść glukometr. Kłucie paluchów 4-5 razy dziennie czas zacząć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2018, 08:27
Pierwsze plamienie za mną Najpierw było trochę jakby skrzepów w porannym moczu, ale jeszcze to nie wzbudziło jakoś szczególnie mojej uwagi. Dopiero zaraz jak aplikowałam luteinę zauważyłam żywoczerwoną krew i trochę ciemnej. Momentalnie zrobiło mi się słabo i zebrało mnie na wymioty- pewnie ze stresu. Pojechałam do szpitala, tam lekarz zbadała mnie w mniej więcej 5 sekund. Więcej to raczej nie trwało. Stwierdził, że on żadnego krwawienia nie widzi i że być może skaleczyłam się w trakcie aplikowania luteiny.
Tak czy inaczej opis USG brzmi tak: w jamie macicy widoczny pęcherzyk ciążowy z echem żywego zarodka odpowiadającym wczesnej ciąży, kosmówka bez cech oddzielania, przydatki prawidłowe.
I zalecił rozmowę ze swoim lekarzem.
Zadzwonił więc, mój gin stwierdził, że to mało prawdopodobne, że się skaleczyłam, ale póki co na wizytę mam się zgłosić w terminie skoro USG wyszło ok. Chyba, że będę plamić częściej.
Panika mi trochę minęła. Jednak sporo kobiet krwawi we wczesnej ciąży. Ale wiecie to był mój "pierwszy raz". Zresztą lepiej sprawdzić, niż olać sprawę.
Obsługa na NFZ jednak jest mało przyjazna... o ile ginekolog był uprzejmy, to babka rejestracji szkoda gadać. Na szczęście byłam przyjęta bardzo szybko, chyba jako pierwsza.
Wizytę u gina na NFZ (pierwszą) mam już we wtorek. Uf, do tego czasu może nie zdążę się pogrążyć w zamartwianiu
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2018, 12:01
Jutro wkraczam w 8 tydzień. Jeszcze 4 tygodnie i minie największe zagrożenie utraty ciąży. Niech minął szybko. Aczkolwiek gdzieś czytałam wcześniej, że takie największe największe ryzyko jest do 8 tygodnia. Teraz już nic nie czytam, nie chce sobie znowu robić waty z mózgu.
Nie plamiłam już więcej. Może faktycznie skaleczyłam się w trakcie aplikowania luteiny? Sama nie wiem. Od wczoraj wieczorem zaczęłam aplikować ją palcem i póki co wszystko jest ok.
Nie mogę już spać na brzuchu. Sądziłam, że przyjdzie to o wiele później. Jak próbuje leżeć na brzuchu to czuję dyskomfort, ciężko mi to wyjaśnić. Eh jednak z moich ulubionych pozycji do spania. No cóż...
Śpię coraz więcej. Najpierw spałam do 8, później do 9, dzisiaj już do 9:30 A zasypiam po 22, więc mega dużo godzin spania.
Samopoczucie takie sobie, ale nie ma dramatu. Ciągle czuję, że mnie muli. Choć odruchu wymiotnego nie mam. Piersi bolą jak szalone. Nawet ciężko się ułożyć do spania Zaczyna mnie odrzucać od kawy. No i mam biegunki co rano, eh. Ale już przed ciążą miałam z tym problem, a teraz chyba się jeszcze nasiliło.
Od wczoraj mierzę cukier glukometrem. Póki co wszystko ok.
Dzięki dziewczyny za wszystkie komentarze. Naprawdę pomagacie mi przetrwać ten początek.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2018, 12:15
Właśnie wróciłam od ginekologa na NFZ i mam wręcz wkurw;)
Ok dostałam skierowanie na badania:
-badanie ogólne moczu
-glukoza
-antygen HBs
-HIV-antygen/przeciwciała
-p-ciała p/CMV IgG
-p-ciała p/CMV IgM
-p-ciała p/HCV
-p-ciała p/Toxoplasna gondii IgG
-p-ciała p/Toxoplasna gondii IgM
-morfologia analizator 5 diff
-grupa krwi ABO, RH
-VDRL
Z tego jestem zadowolona... i w sumie po to tam poszłam. Wizyta trwała z 3 minuty. Ginekolog nawet nie chciała obejrzeć moich badań, które do tej pory zrobiłam. Jak powiedziałam, że mam niedoczynność to nie zainteresowała się jakie ma TSH. No ok nie jest endokrynologiem... ale ten prywatny z uwagi np. na TSH zalecił mi brać luteinę i mam wizyty częściej póki go nie ureguluje. Olała temat tego, że miałam cukrzycę. O nic w zasadzie nie pytała, o zabiegi, choroby poza tą niedoczynnością itp. A mi się już nawet nie chciało jej tłumaczyć, bo z góry uznałam, że w dupie mam ten NFZ.
Nie założyli mi karty ciąży (co by mnie chyba wykluczyło nawet z becikowego, co? bo ponoć do 10tc ma być). A kolejną wizytę mam... dla mnie to HIT-13 września. Czyli już po terminie pierwszego obowiązkowego USG genetycznego. WTF? Nawet nic nie usłyszałam, że powinnam je zrobić gdzie indziej w takim razie...
Nie wiem, może miałam po prostu za duże oczekiwania?
Ale nawet mi ciśnienia nie zmierzyli...
Długo czekałyście na wyniki badać 1 trymestru? Zastanawiam się czy zdążę z nimi do pon, bo mam wtedy wizytę prywatnie. Za swój hajs dorobię TSH i ft4 i będzie komplet
Fasola ma 14,2mm i już nie potrzebuję lupy, aby ją dostrzec :)Tyle z dobrego.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2018, 15:57
Byłam rano pobierać krew i jestem w szoku, bo nie było żadnej kolejki. Weszłam od razu, doskonale
Mam pierwsze wyniki, póki co tarczycy, które robiłam prywatnie w innym laboratorium.
Moje TSH niestety jakoś szałowo nie spadło.
Poprzedni wynik 3,14, a dziś 2,97. A dawka leku była dość mocno podniesiona. Z 50/75 na 75/100, coś czuję, że od następnej wizyty będzie setka leciała codziennie. Ale z plusów poprawił mi się stosunek ft3 do ft4. Reszta wyników powinna być już w pt, góra pon. Jakoś tak stresuje się nimi... sama nie wiem czemu.
Czuję się jakby mi ktoś łopatą przez głowę przeleciał. Z dnia na dzień mam wrażenie, że poranki są coraz gorsze. Choć nie ma co narzekać zbytnio. Wiem, że bywa zdecydowanie gorzej.
Byłam dzisiaj u mojego gina. Fasola ma już 1,99cm. Tętno 172 (dość spore chyba). Miałam pierwszy raz USG przez powłoki brzuszne.
Euthyrox jak przypuszczałam mam zwiększyć do 100 codziennie. 23 sierpnia mam badania prenatalne w INVICTA. Biorą 280zł za USG, a za Pappa 187zł. Nie wiem czy to mało, czy dużo. Chyba dość przeciętnie.
Wszystkie wyniki z badań pierwszego trymestru ok.
Muszę bardziej zadbać o dietę i zdecydowanie częściej bywać na basenie... Od września chce się zapisać na zajęcia dla kobiet w ciąży, ale można się zapisać dopiero od 2 trymestru. Brakuje mi siłowni co tu dużo mówić. Ale psycha mi nie pozwoli na nią pójść- bo ja jestem z tych dźwigających ciężary, a nie cardio. No trudno, po porodzie wrócę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2018, 18:15
Wczoraj dostałam pierwszy raz wypłatę po miesiącu przebywania na zwolnieniu i wielki zdziwko, bo wpłynęło mniej kasy. No to zaraz raban ogłoszony okazało się, że księgowa nie dopatrzyła się, że to zwolnienie ciążowe i przelała 80%. Dzisiaj już za to dosłano mi resztę i na zwolnieniu mam kilka stówek na plusie, wspaniale Bo jak zapewne wiecie liczy się średnia z bodajże 12 ostatnich miesięcy, premie, nadgodziny itp. Całe szczęście, że mój pracodawca nie chciał żebym wracała do pracy od września, bo bym słabo na tym wyszła.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 sierpnia 2018, 13:09
Pisałam ostatnio, że mdłości ustąpiły... taaa.
Dalej mam gule w gardle przez większość dnia, a dzisiaj po otwarciu lodówki miałam odruch wymiotny. Póki co, ani razu nie wymiotowałam, nawet odruch wymiotny mam rzadko. Jedynie mniejsze lub większe mdłości. Tak więc nie jest źle. Zresztą nawet gdybym miała wymiotować to mówi się trudno. Takie uroki ciąży.
Zauważyłam, że jedzenie które normalnie jadałam wcześniej aktualnie powoduje straszną zamułe w żołądku. Mam wrażenie, że wszystko trawi mi się masakrycznie wolno. Ale wcześniej byłam dość aktywna fizycznie a teraz tylko tyle co spacery i basen czasami... bywam na nim zdecydowanie za rzadko. Obiecuje sobie, że w tym tyg pojadę 3 razy. Oby wyszło. Ratują mnie spacery z moimi 2 psami.
Dopadł mnie masakryczny syndrom wicia gniazda. Mieliśmy tylko generalnie remontować łazienkę i odświeżać pokoje (ściany, trochę meble itp.) Aktualnie stwierdziłam, że choćby nie wiem co musimy zrobić jeszcze kuchnie generalnie. A jak pewnie wiecie kuchnia to największy wydatek, eh. Ale mam nadzieje, że uda nam się, bo jej nie zniosę! Haha. Niby nie jest okropna, ale ciemna, mało funkcjonalna i mnie wkurza.
Ogólnie to wzięłam się za odmalowywanie mebli do pokoju docelowo dziecięcego. Nie krzyczcie na mnie, bo sama się za to ganie. Ale kupiłam farby bondex hypoalergiczne, bezpieczne dla dzieci i niby bezzapachowe (lekki zapach mają). Wyczytałam, że jak będę malować przy otwartych oknach to nic się nie stanie. I nigdy nie maluje ich dłużej niż 15 min pod rząd i jest przerwa kilka godzin. Mąż by mógł to zrobić, ale jak to ja stwierdzam, że zrobię to lepiej. Zresztą w ciąży nie przestałam nawet robić paznokci akrylowych a to zdecydowanie większy smród, ale też ponoć jest to bezpieczne. To już nie te czasy co farby, czy lakiery, cy farby do włosów zawierały niebezpieczne składniki.
Dobra pora powoli jeść śniadanie (choć nadal nie mam ochoty) i zbieram się na basen.
I nie wytrzymaliśmy z mężem z brakiem seksu do końca pierwszego trymestru... teoretycznie wszystko jest ok i nie ma podstaw żeby był zakaz bezwzględny. Ale mój gin jest mega zachowawczy i powiedział, że odradza... a jak coś to ostrożnie. No i nie daliśmy rady wytrzymać.
Frufru trzymam za Was kciuki bardzo mocno.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 sierpnia 2018, 10:23
11 tydzień trwa w najlepsze. Do badań prenatalnych coraz bliżej. Mamy dzisiaj rocznice ślubu z mężem. Dostałam od niego rogala ciążowego, który ma dodatkowo prześcieradełko i może później robić za gniazdo dla dziecka. Bardzo się ciesze, bo chciałam sobie sama kupić, ale ciągle mi było żal kasy.
U nas gorący czas. Do końca roku, max styczeń chcemy kupić mieszkanie w którym obecnie mieszkamy. Żeby wyrobić się przed porodem, bo nie wiem co będzie wtedy z naszą zdolnością kredytową. Na pewno spadnie. Za dwa tygodnie zaczynamy wieeeeelki remont. Pewnie zastanawiacie się wtf??? nie kupili mieszkania a już remontują to mieszkanie mojej siostry, więc bez stresu, nikt się nie wycofa z transakcji. Byłam już w banku pytać o zdolność kredytową i na tym polu też będzie git. Także zaczynamy szybciej, bo byśmy nie zdążyli przed narodzinami. A remont z maluchem to nieeeee, nie pisze się na to. A a kredytem musimy poczekać, aż mężowi z pracy kasę wypłacą na mieszkanie, czyli jakieś 3-4 miechy.
Ogólnie dzieje się. Ale będzie pięknie!
Męża ścisnął ojcowski obowiązek zapewnienia dobrobytu małżonce i dziecku i idzie porobić kursy, które planował od dawna żeby zacząć drugą prace. Trenuje trójbój i ma mega zajawkę na siłownie. Chce porobić kursy trenera i zacząć dorabiać na siłowni. Pomoże mu na start jego trener, więc wierzę, że będzie dobrze i uda mu się coś dorabiać No bo ja niestety na kokosy liczyć nie mogę w moim zawodzie. Ale jak decydowałam się na ten zawód to wiedziałam ile będę zarabiać, także no...
A w rocznice ślubu życzę nam,aby już zawsze było tak dobrze między nami jak jest. Bo przez te 11 lat bycia razem bywało różnie. Jednak od ślubu-odpukać jest dobrze...
Dotarłam do magicznego statystycznego dnia pt. "Mija okres największego zagrożenia utraty ciąży". Czekałam trochę na ten dzień. Jutro zaczynamy już 12 tc do badań prenatalnych został równo tydzień.
Tak bardzo chciałabym pojechać dziś na basen, ale mam misje kurierzy i muszę na nich czekać do nie wiem której. Jeden przywiezie agd do kuchni, drugi glazurę. Do remontu też już został tylko tydzień i 3 dni... jestem przerażona tym co nas czeka, a równocześnie nie mogę się doczekać efektu.
Jutro rano idę do dentysty. Ponoć można stosować znieczulenie w ciąży. Oczywiście uprzedzę dentystę, że to pierwszy trymestr. Po dentyście mam plan jechać zabrać moje rzeczy z pracy. Najchętniej zrobiłabym to po badaniach prenatalnych, ale zbiegnie się to z remontem i może być słabo. Także chyba jutro zwijam manatki żeby osoba, która przyjdzie od września za mnie na zastępstwo mogła spokojnie się rozłożyć. Żal mi moim dzieci tylko... mam nadzieje, że nowy nauczyciel nie zaprzepaści tego co już potrafią.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 sierpnia 2018, 09:45
Witamy na fiolecie :-)
Cudownie, że się Ci udało:) wasza historia na pewno jest nadzieją dla innych par, Nie możliwe nie istnieje :)
Gratulacje!!!