). Już w ciąży rozpoczęłam przygotowania do tej misji. Pierwszy kurs chustonoszenia (drugi już indywidualny po narodzinach). Spotkania z psią behawiorystką żeby okiełznać psy na spacerze. Po narodzinach i odpadnięciu pępka regularne wyjścia z dzieckiem w chuście żeby na pewno zaakceptowało tę formę spacerów. I oto nadszedł dziś ten dzień, gdy po 7 tygodniach mąż musiał nas zostawić na większość dnia samych w domu (pora powoli wracać do pracy, co nie?). Sen tej nocy nie był dobry. Stresowałam się, a czym hahaha? SPACEREM Z PSAMI, taaaaak. Nadeszła godzina zero, dziecko wsadziłam w chustę, nas w bluzę dla dwojga, uzbroiłam się w worek przysmaków, smoczek w kieszeni, psy na smyczy i RUSZYLIŚMY! Miał być zapoznawczy spacer dookoła bloku. Jednak Minio zasnął po jakichś 5 minutach, psy były wyjątkowo posłuszne, tak jakby rozumiały powagę sytuacji. Pogoda wspaniała, lekki ciepły wiaterek owiewał twarz i tym oto sposobem wyszedł nam ponad godzinny spacer, a ja zrealizowałam połowę mojego celu krokowego na dzisiejszy dzień. Ludzie którzy nas mijali uśmiechali się do nas, a dwóch starszych panów zaczepiło mnie. Jeden powiedział do żony „patrz jak cudnie wyglądają”, a mnie zapytał „dobrze mu tam? Śpi?”. Odpowiedziałam, że „najlepiej”. Bo gdzie może być lepiej niż tak blisko mamy? Drugi pan zatrzymał się, popatrzył i zdziwiony zapytał „idzie pani z tróją? Wspaniale!”. Ernest pooowoli zaczął się przebudzać już pod domem. To był udany spacer, oby takich więcej.W poniedziałek byliśmy na szczepieniu. Wszystko ok, Ernest spał po prostu więcej niż zwykle. Jutro idę do urofizjoterapeutki ocenić jak bardzo po dupie dostały moje mięśnie dna miednicy,
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2019, 12:18
Nowe otoczenie, rodzina zbiegła się go oglądać i chłopak miał dość. Na szczęście odkurzacz dał rade. Dalej ma zaparcia. W zasadzie nie ma szans żeby zrobił kupę bez naszej interwencji
w połowie maja jesteśmy umówieni do kolejnego enterogastrologa, ponoć najlepszego w Trójmieście. Jak już on nie pomoże to ja nie wiem
Mąż już wrócił do pracy i ma turbo beznadziejną zmianę od 10 do 18, także czadowo. Cały dzień siedzimy z Ernestem sami. Na szczęście niedługo ma iść pracować zmianowo to będzie lepiej. Nasz dzień z reguły wygląda tak, że około 9 ruszamy na zakupy do Lidla. Wracamy do domu, coś tam porobimy, ja ugotuje jakiś obiad i 14-15 ruszamy na kolejny spacer, tym razem już w chuście z pieskami. Spacerujemy tak sobie około godzinkę i czekamy na powrót ojca do domu. Co drugi dzień kąpiemy młodego o 19. Później go wyciszamy i zasypia 21-22. Dość późno. Za to pierwsza pobudka jest z reguły o 3, druga po 5. Od 6 zaczyna jęczeć, bo ma brzuch zagazowany po całej nocy bezruchu. Z reguły pojęczy, my go pomasujemy po brzuchu i idzie spać dalej, ale nie zawsze. Dzisiaj za to wstał dopiero o 4 na pierwszą pobudkę od godziny 21, wow, wow, wow. Jeżeli chodzi o jedzenie to ja mam wrażenie, że on w dzień nadrabia a w nocy za to jego zapotrzebowanie spada i nawet jak się przebudzi to nie zjada dużo.Byłam u urofizjo i ponoć nie ma dramatu tylko muszę codziennie ćwiczyć mięśnie dna miednicy. Dzisiaj rano zrobiłam pierwszy trening z Chodakowską
wybrałam taki co nie było tam żadnych podskoków, bardzo statyczne ćwiczenia i nie robiłam brzucha. Niby takie pitu pitu a i tak dał mi popalić.Zapisałam się na maj na warsztaty z pozytywnej dyscypliny, MEEEEEEEEEEEEEGA. Będą w każdy majowy poniedziałek na 17:20 i będą trwały 3 godziny. Niestety na bank mąż nie będzie miał wolnego w każdy poniedziałek i będę musiała jeździć z Ernestem. Ale organizatorka i prowadząca nie mają nic przeciwko i same mi to zaproponowały. Choć nie ukrywam, że wolałabym go zostawić w domu z tatą. Może uda się zaangażować w opiekę teściową o ile będzie się dobrze czuła.
Bez przerwy mamy gości i to nie takich co wpadną na godzinkę, dwie a takich co u nas są po kilka dni. Jedni wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają. Moja dusza introwertyka ma tego dość.
W poniedziałki wychodzę na ponad 4h na warsztaty z pozytywnej dyscypliny i to dla mnie ważny czas. Muszę mieć czas tylko dla siebie a mały musi mieć czas tylko z ojcem. W tyg wychodzę też w innej miejsca sama, ale już na krócej. Kocham moje dziecko nad życie, ale taki czas jest dla mnie mega ważny.Na początku lipca wylatujemy do mojej siostry do Norwegii. Bilety już kupione. Wczoraj byłam z Ernestem robić foty do dowodu, wniosek już wypełniony. Powoli wszystko organizuje w głowie. Na pewno do tej pory musimy kupić spacerówkę. Podstawą jest to żeby składała się do stosunkowo małych rozmiarów, żeby koła nie były plastikowe i żeby nie była zbyt droga hahahaha. No i żeby było od 0+. Bo do lipca to on na pewno jeszcze nie siądzie. Jak macie coś godnego polecenia to z chęcią się dowiem.
Nadal nie wypróżnia się zbyt regularnie i od 1 tygodnia życia non stop ma katar. Nie ogarniam tego. Minimum raz dziennie odciąganie gili musi być. Nie wiem czy to alergia, czy to ten refluks, czy o co chodzi. Ale na alergiczny katar to raczej nie wygląda. Jak mówiłam o tym pediatrze przy okazji szczepienia to nic nie powiedziała. A może to normalne, że te gile po prostu trzeba czasami odciągać. Taką teorie też słyszałam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2019, 14:29
Ernest skończył w poniedziałek 3 miesiące, dacie wiarę?

Zauważyłam ostatnio, że jego główka odkształciła się na jednej ze stron. Zaczęłam więc obserwować w jaki sposób układa główkę i okazuje się, że faktycznie jak śpi układał ją zawsze tylko na jedną ze stron. Zaraz zaświeciła mi się żarówka. Pediatra zaleciła poduszkę ortopedyczną i poleciałam dziś do fizjo. Fizjo stwierdziła, że ma obniżone napięcie mięśniowe i asymetrie. Powoli rozumiem czemu mój Erneścik jest taki "bezproblemowy"- to ponoć domena dzieci z obniżonym napięciem. Mamy skierowanie do fizjo i do ośrodka wczesnej interwencji. Ale dajcie spokój z terminami. W ośrodku najbliższy termin jest na październik a do neuro nawet nie dzwoniłam tylko idziemy prywatnie. Na rehabilitacje póki co też będziemy chodzić prywatnie (o losie). Jutro będzie miał już USG mózgowia. Mam nadzieje, że nie wyjdzie nic poważnego, że rehabilitacja pomoże i będzie wszystko git.
USG mózgowia w normie. Wizyta u neurolog... szkoda komentować. Więcej do niej nie pójdziemy. Stwierdziła, że asymetrii nie ma, o napięciu nic nie wspomniała. Dopiero jak sama kolejny raz dopytałam, co z tym napięciem mięśniowym? To zasugerowała się tym co mówiłam wcześniej, że no w zasadzie to faktycznie... jest tak na granicy i lekko ma obniżone napięcie. A oceniła to po próbie trakcji, na co fizjo powiedziała, że ta próba nic nie określa. Szkoda kasy. Kazała chodzić na kontrole, ale na pewno się u niej nie pojawimy więcej. W październiku idziemy do ośrodka wczesnej interwencji i niech tam go neuro już bada, a póki co chodzimy na rehabilitacje prywatnie. Choć tak szczerze mówiąc wydaje mi się, że i bez tego by było ok, no ale chodzimy. Choć tanie to nie jest.
Byłam z nim ostatnio pierwszy raz na basenie. Było fajosko i będziemy jeździć.
Ja dalej walczę z kg i jest słabo, eeeeeeeeeeeeeh.
Poza tym nic ciekawego się nie dzieje. Za 3 tyg lecimy na wakacje, a tak to dzień za dniem praktycznie taki sam.
oczywiście zaraz myśli czy to moja wina... czy za mało go socjalizuje. Ale podobno to bardziej genetyka. A że matkę ma introwertyczkę to co poradzić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2019, 10:23
Ale nie narzekam. Ernest to mój złoty bobas. Jakiś czas temu zaczęłam bardzo powolne rozszerzanie diety i zaczęły mu wyskakiwać czerwone plamy. Byliśmy wczoraj u alergologa. Powiedziała, że to nie azs a jakaś lżejsza forma zapalenia skóry i że wg niej to nie jest alergia, ale kazała porobić badania w kierunku alergii i przyjść znowu. Raczej zrobimy... ale jak sobie myślę, że to kolejne trzaskanie po portfelu to mi się słabo robi. Sama wczorajsza wizyta to 150zł a wykupienie leków 50 ziko.Dalej chodzimy do fizjo... tutaj też kasa leci, stówka raz w tygodniu, eh. Poprawa jest duża, sama fizjo tak mówi. Ale jak zapytałam czy może więc chodzić raz na 2 tygodnie to powiedziała,że nie, eh. A mi się czasami wydaje, że niepotrzebnie go męczę i mógł po prostu iść własnym tempem. Przestał płakać na widok innych ludzi, daje się nawet im brać na ręce, uf. Oby mu się znowu nie odmieniło. Ale faktem jest, że ostatnimi czasy zaczęłam go więcej brać do ludzi. Dzisiaj byliśmy pierwszy raz na sensoplastyce, a za tydzień idziemy na sensorytmike. Nie wiem na ile robię to dla niego, a na ile dla siebie żeby wyjść do ludzi
Cudnie. Aż się wzruszyłam. A psy rozumieją więcej niż nam się wydaje. Wiem to po swojej ;)