Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Niekończące się oczekiwania...
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Niekończące się oczekiwania...
O mnie: Ciężka sprawa.... jestem połączeniem najróżniejszych przeciwieństw.
Moja ciąża: Wyczekiwana przeze mnie męża i chyba pół rodziny...
Chciałabym być mamą: Niezastąpioną ;] Żeby moje maleństwo nie myślało, że mogłoby mieć lepszą :D
Moje emocje: Jak u każdej - radość zmieszana ze stresem
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

20 lutego 2015, 14:41

No no. Mój pierwszy wpis na fioletowej stronie. Nie wiem jak dokładnie się to tu robi, ale:

5+0
Objawów ciąży brak, poza bolącymi piersiami to kompletnie nic. Energii mam tyle co wcześniej albo nawet i więcej, jem podobnie, żadnych mdłości, zgag czy wymiotów.
Nie mam jeszcze umówionej wizyty, ale w przyszłym tygodniu planuję się tym zająć. W sumie tu jest inny system niż w Polsce i raczej trochę mija zanim się zabiorą do rzeczy. Także i ja będę musiała pewnie minimum 3-4 tygodnie odczekać. Poza tym na pierwszej wizycie to raczej taki wywiad i z tego co się orientowałam, to bez USG... Nie podoba mi się to zbytnio...

Poza tym dziś za oknem pochmurno i ja jakaś taka mniej radosna. Postanowiłam sobie, że będę spacerować chociaż pół godzinki dziennie, ale jeśli pogoda będzie w miarę ok. Tak, żeby jednak jakaś aktywność fizyczna się pojawiła w ciągu dnia. Dziś muszę sprawę przemyśleć, bo pomimo, że już nie pada, to jest okropnie zimno...

23 lutego 2015, 15:46

Dialog z poranka:
Mąż: Musimy kupić kilka drzewek.
Ja: Jakich drzewek?
M: No owocowych
J: A gdzie je chcesz posadzić?
M: W Polsce
J: Po co Ci drzewka w Polsce?!
M: Bo jak będziemy przyjeżdżać z naszym dzieckiem do Polski, to będzie mogło zjeść sobie takie zdrowe świeże owoce, a wiesz że zanim drzewka zaczną owocować, to mija trochę czasu, więc musimy je kupić już w tym roku.

Wow. Przytkało mnie. Gdzież to taki plan sobie wymyślił?

Ogólnie mężu mój jest strasznie przejęty. Wczoraj jak wróciliśmy po spacerze i zakupach przemarzłam i rzuciłam się prosto do łóżka, a on zrobił gorącą herbatkę, później obiadek, pozmywał. No no, zachwycona jestem. Ale nie chwalę zbyt mocno, coby się nie popsuł ;)
Dzwoniła do mnie rano teściowa (tak, to było celowo do mnie, bo jak dzwoni, to zawsze w godzinach popołudniowych jak mąż jest po pracy). Pytała jak się czuję, czy wszystko ok i takie tam. Mąż się śmieje, że teraz jestem u nich w rodzinie głównym tematem. Pewnie wszyscy drętwieją czy przypadkiem nie będzie powtórki z poprzednich przeżyć.

Moja mama dzwoniła popołudniu i stwierdziła, że chce kilka dni wolnego, żeby odwiedzić babcię, po czym dodała, że kolejny urlop zaplanuje sobie dopiero na październik. To jej mówię, że w październiku kiepska pogoda i raczej się nie opali, chyba że wybiera się w ciepłe kraje :D Ale ona już zaplanowała, że przyjedzie do mnie i pomoże :) Hehehe, świat stanął na głowie :D Moja mama nie przepada za tego typu "rozrywkami", ale skoro chce, to ja jej nie będę stawać na drodze :D W sumie 2 tygodnie to spokojnie dam radę ja z nią i ona ze mną ;]

27 lutego 2015, 15:57

6+0

Weekend!!!!

To jest to, czego mi było trzeba w ciągu ostatnich dni!
Ledwo żyję. Miałam wczoraj i dziś testy kończące i o tyle o ile wczoraj to był super luzik, tak dziś myślałam, że padnę. Jak tu się skoncentrować jak Twoje wszystkie jelitka robią sobie imprezę i nie masz pewności czy w którymś momencie ich zawartość postanowi wyjść na zewnątrz - nie ważne którą drogą. Teraz powoli czuję się, że wszystko zaczyna wracać do normy. Nie wiem co powodowało większy stres - egzamin czy fakt, że być może zostanę zmuszona do biegu do toalety w środku egzaminu. Do teraz nie wierzę, że się udało mi to wszystko przetrzymać.
Ale najważniejsze, że już jest po wszystkim. W 90% jest pewne, że udało mi się zdać. W przyszłam tygodniu zaczynam nieco bardziej zaawansowany szwedzki i angielski. Ale to tylko ok 1-2 godzinki dziennie.

W środę wizyta u położnej i będziemy się umawiać na USG :) Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze! :) Żebym ją tylko zrozumiała :D Bo powiedziała, że póki co, to spróbujemy bez tłumacza. W weekend zaczynam się uczyć tych wszystkich ginekologicznych zwrotów!

4 marca 2015, 12:09

6+5

Dziś zaliczyłam moją pierwszą wizytę. Można by ją nazwać spotkaniem organizacyjnym (moje perfekcyjne golenie nóg - i nie tylko - na nic się zdało....może mąż zauważy). Bardzo miła pani położna zadała mi szereg pytań i opowiedziała co nieco o tym jak żyć i co jeść i czego unikać ;] Obeszło się bez tłumacza i mam wrażenie, że wszystko zrozumiałam :D Bo tak w 100% nie mogę być tego pewna. Dostałam też przykładowy schemat wizyt, który się może nieco zmienić w jeżeli będzie taka potrzeba. Ogólnie planowanych USG jest: 1(!), ale ja ze względu na moją przeszłość będę miała dodatkowe jeszcze w tym lub przyszłym tygodniu (ponoć mają do mnie zadzwonić).
Następna wizyta 24 marca. Nie wiem co dokładnie będzie się tam działo, ale wiem tylko, że mają pobrać krew i porobić jakieś badania.

10 marca 2015, 12:08

Czasami czuję się jak główna bohaterka "Truman Show"...

Dziś w nocy śnił mi się mój tata. Cieszyłam się jak mało kiedy, że chociaż w takiej formie mogę go spotkać. Czułam jakby leżał za mną i mnie obejmował. Popłakałam się. Niedawno minęła 5 rocznica jego śmierci. I chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Poczułam się jak kilkanaście lat temu - jak mała dziewczynka...bezpiecznie i otulona miłością. Wiem, że gdzieś tam nade mną czuwa.

Rano oglądając DD TVN słuchałam rozmowy z jakąś babką, która niby odczytuje sny (nie wierzę w żadne takie pierdoły - wróżki, horoskopy itp). Ale mówiła, że jak śni się bliska zmarła osoba i jest to sen spokojny i dobry, to oznacza to dobre wieści. No i w to akurat wierzę. Wiem, że tym razem będzie wszystko dobrze :) 25 marca (moje imieniny) mam pierwsze USG. Siedzę i czekam jak na szpilkach, ale w zasadzie czas szybko leci, więc jakoś powinnam dotrwać :)

27 marca 2015, 13:29

10+0
Tydzień minął, przede mną tydzień wolnego.
We wtorek miałam wizytę u położnej i pobieranie krwi...na 3 razy. No tak to bywa jak się z wrażenia nic nie pije...
W środę pierwsze USG i okazało się, ze nie na darmo odmawialam sobie alkoholu na weselu ;) siedzi sobie tam takie maleństwo, które jednak bardziej do kosmity jest podobne, ale to kwestia czasu :D
Maz był ze mną, ale stwierdził, ze jak będę miała USG dopochwowe, to nie będzie mi towarzyszył. Kto by pomyślał, że on taki wrażliwy...
Ogólnie trzymał się wersji, że jedzie ze mną tym razem, żeby mniej więcej drogę obczaic, a na kolejne pojade juz sama, ale po badaniu zmienił zdanie i jednak będzie mógł się jeszcze te dwa razy zwolnić z pracy ;)

A tak poza tym to się zastanawiam czy jestem zdolna do okazywania uczyć... Bo tak normalnie to kocham Cię mówię tylko do męża, a poza tym raczej dominuje u mnie sarkazm i ironia. To juz mój mąż ma większe skłonności i np wyznaje miłość mojemu brzuszkowi...
Mam nadzieje, ze u mnie taka czułość się pojawi, w sensie, że przy innych będę w stanie powiedzieć do swojego dziecka kochanie, przytulic i wycalowac :) chyba muszę pocwiczyc wyrażanie uczuć i emocji ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2015, 13:31

3 kwietnia 2015, 12:10

Wkraczam w 12 tydzień. Dalej w to wszystko nie wierze...

Poza tym nie dopisuje mi najlepszy humor. Tydzień mojego wolnego mija, a ja go tak pięknie zmarnowalam (miałam się uczyć, a do książek nawet nie zagladnelam).
Maz mi czasami gra na nerwach tak, ze mam ochotę spakowac walizki i jechać do Polski, po czym jak we mnie się juz gotuje, to dodaje przecież zartowalem, nie możesz brać tego wszystkiego do siebie. A przed tymi słowami wypomina, ze nic nie robię w domu i pewnie całymi dniami leże w łóżku, ze rzadko się kochamy i kompletnie się nie staram, przecież żartuje mówiąc, ze on przewijac nie będzie, bo to smierdzi, kąpać nie będzie bo się boi, wstawać w nocy nie będzie, bo przecież to ja jestem matka.... I wtedy gdy z moich uszu i nosa wydobywają się kłęby dymu, a krew w żyłach zaczyna wrzec, to on beztrosko dodaje, ze przecież żartuje, ze pomoże, bo to przecież tez jego dziecko, ze rozumie, ze nie odkurzylam, bo mogłam się przecież gorzej czuć... A ja wtedy się zastanawiam czy faktycznie sobie żartuje, czy jednak mówił serio i chce mnie tylko uspokoić.
Ogólnie to nie mam wielu obowiązków, ale on twierdzi, ze przecież odkurzanie to 15 minut roboty i w zasadzie mogę codziennie odkurzac, pralka pierze, to mojego udzialu w tym jest moze 10 min i tak wszystkie czynności jeżeli się wykonuje na bieżąco to moze w sumie zajmują godzinie, z obiadem max 2. I caaaly dzień mam dla siebie. Ehhh, musialam się trochę pozalic. Wiem, ze nie jestem idealną, ale jemu do ideału tez sporo brakuje...
Co do świat to mieliśmy iść w niedziele do znajomych - mieli nam dac znać kiedy możemy wpaść, ale póki co cisza, mój maz stwierdził, ze może jednak nie pojdziemy, bo jemu się zbytnio nie chce i najwyżej zadzwoni i powie, ze ja się źle czuje. Niby ok, bo w sumie jakby mieli innych gości, to kolejny raz siedzielibysmy tam hak debile, ale z drugiej strony narzekamy, ze mamy tu malo znajomych, a jak jest okazja się spotkać i być może poznać kogoś nowego, to rezygnujemy.
Ok, koncze smecic i zabieram się do porządków, bo mam w planach wyczyścić wszystko na błysk.

Z okazji świat życzę przede wszystkim zdrowia, ciepłej, rodzinnej atmosfery przepełnionej miłością, zrozumieniem i wsparciem. Oczywiście mokrego Lanego Poniedziałku :)

6 kwietnia 2015, 08:58

Święta, święta...i co z tego?

Wczoraj myslalam, ze mnie poskreca, zesłabi, głową peknie i nie wiem co jeszcze... Rano szybkie sniadanie, bo wybralismy się do kościoła. Trochę polskości i świątecznej atmosfery. Ale po kościele nie miałam siły juz na nic więcej...maz przyniósł tajskie jedzenie, zjadlam trochę i juz kompletnie miałam dość, poszlam się położyć i w sumie tak spedzilam praktycznie resztę dnia.

Późnym wieczorem napisała do mnie kumpela i aż mi krew w żyłach zawrzala. Jej siostra tez jest w ciąży i termin ma 3 tyg przede mną. Kolejny raz jej pieprzony facet ja uderzył. Była u lekarza i ogólnie wszystko ok, ale Wieczorem zaczęła plamic. Do tego gnojek powykrecal palce jej mamie. Nie jestem zwolenniczka siłowych rozwiązań, ale temu palantowi mógłby ktos porządnie wpieprzyc. Tak, żeby się zastanowił nad sobą. Wiem, ze łatwo powiedzieć, żeby go kopnela w tyłek, zabrała syna i odeszła od psychola, ale jak dla mnie to najlepsze rozwiazanie. To nie jest pierwsza taka sytuacja, wiec w zmianę nie wierze. Tak strasznie mi ich szkoda. Kumpela jest zła na siostrę, ze nie zostawila tego dupka i obciąża swoimi problemami mamę, która swoja droga w życiu juz trochę przeszła... Mam nadzieje, ze wszystko będzie dobrze z dzieciaczkiem i siostra kumpeli podejmie odpowiednią decyzję.

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2015, 09:00

10 kwietnia 2015, 09:22

Ostatni tydzień pierwszego trymestru.

Planowane USG w czwartek. Czekam cierpliwie.

Ogólnie to w ostatnim czasie wiosna szaleje za oknem. Aż chce się żyć :) chociaz wczoraj wieczorem się kiepsko czulam i stwierdzilam, ze fajny byłby taki zimowy wieczór, bo byłoby juz ciemno i bez wyrzutów sumienia poszlabym spać ;)

Teściowie plus oczywiście siostrzeniec męża przyjeżdżają w lipcu. Boję się tej wizyty. Bo teoretycznie to trzeba będzie koło nich latać, chociaż mąż zapewnia, ze jego mama będzie mi pomagać. No ja dziękuję. Teściowa teoretycznie normalna i nie do końca jakaś perfekcyjna pani domu czy coś, ale to jednak będzie u mnie. Nie jestem dobra kucharka. Mężowi smakuje, ale dla obcych wstydze się gotować, bo przecież każdy ma inny smak i co innego lubi. Chociaż w sumie i tak pewnie cos znajdą i będą mieli temat do komentowania. Zrobię cos czego oni nie gotuja i będę utrzymywać ze dokładnie tak ma to smakowac ;) najgorszy to ten siostrzeniec, bo on to niby ma 16 lat, ale ciekawski jest taki i do tego plotkarz. Chyba zrobimy mu szkole przetrwania. Tesciowa chciała jeszcze zabrać jego 8 letnią siostrę, ale na szczęście nie chciała. Ciekawe gdzie byśmy ich pomiescili... Chociaż wtedy mialabym więcej spokoju, bo prawie oni plus maz to pełny samochód :D a ja bym spokojnie siedziała w domku :D

Zamowilam sobie legginsy ciazowe i dwie bluzeczki z krótkim rekawem...skoro maz twierdzi, ze powoli mi brzuszek rośnie, to wole się zabezpieczyć na taka ewentualność, ze któregoś pięknego dnia się nie wbije w spodnie, a cos na tyłek założyć trzeba. Mam nadzieje, ze dojdą do wtorku, bo mama mi walizkę pakuje i znajomy ma mi ja przywieźć.

Ahhhh no i planujemy jak to załatwić z moja mamą i jej przyjazdem. Chciała przyjechać jak urodze na jakieś dwa tygodnie, ale pomyslalam, ze w zasadzie to może przyjechać na święta. Bo w sumie u mnie w domu zawsze spedzalismy wigilię razem i w tym roku zostałaby sama z moimi dwoma braćmi, bo do trzeciego pewnie Tesciowa przyjedzie. A ona średnio za nią przepada. Domyslam się, ze pomoc po porodzie jest nieocenioną, ale chyba sobie poradzimy? Nie my pierwsi, nie ostatni... Tak?

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 kwietnia 2015, 09:25

17 kwietnia 2015, 09:01

Dzień dobry w piękny, słoneczny piateczek :) tym piekniejszy, bo jest pierwszym dniem mojego II trymestru :) no drugi trymestr to juz brzmi dumnie ;)

Wczoraj byłam na USG, wszystko w normie, maleństwo mialo 6,28 cm (przez noc juz pewnie podroslo ;) ) co zostało przeliczone na 12 tydz 5 dzień i termin wg tego to 24 pazdziernik. Poza tym ryzyko chorób praktycznie znikome, wiec bardzo się cieszę :) czekam na kolejne USG (29 maj), które ma być według planu ostatnim i mam nadzieje, ze dowiemy się kto tam sobie pomieszkuje :)

Poza tym wczoraj myslalam, ze mi glowa eksploduje, bo trochę mi wiatr dal podpalić. Tesciowa dzwoniła po 2 zmianie (przed 23) i jak zobaczylam, to myslalam, ze telefon przez okno wywale. Ledwo udało mi się zasnąć, a jak mnie obudziła to głową malo nie pękła. Jak chce sobie z synem pogadac, to niech zadzwoni o 7, a nie w środku nocy. Przed wczoraj nie odebralam, bo maz był na siłowni. Kurde, jak ma pierwsze zmiany to praktycznie nie dzwoni, a przy drugich to prawie codziennie...

Ahhhh, przed wczoraj zaszalalam, bo mama mi walizkę spakowala i znajomy jak leciał, to nam zabrał :) także mamie wytlumaczylam jak to bardzo mi się marzy kebab i mi zamówiła i spakowala do pudeleczek :) mniam! Do tego jak ona to stwierdziła "dla kropeczki" truskawki i winogrono...i uwaga! Która z Waszych mam jest na tyle zdolna, żeby do bagażu, który poleci samolotem i którym rzucają jak im się podoba, zapakować JAJKA?! No oczywiście moja! Mało na zawał nie zeszlam jak rozpakowywalam torbę i to zobaczylam. Ale ani jedno się nie rozbiło...cud!

Ahhh no i moja mama to potrafi mnie dobić. Nie dość, ze jest wyższa ode mnie, to jak brała ślub, to ważyła 48 kg! A ostatnio mi mówi, ze po niej ciąży mocno nie bylo widać i w sumie o ile dobrze pamięta, to w którejś przytula tylko 7 czy 8 kg. To jej zaraz wytlumaczylam, ze hak mnie podczas ciąży glodzila, to ja się wcale nie dziwie, ze teraz muszę cały czas jeść.

Oki, nie pisze juz głupot. Trzeba wyjść z łóżka i brać się do życia :)

27 kwietnia 2015, 13:21

Mężu wczoraj wypucowal cala łazienkę (łącznie z płytkami na ścianach!). Ależ go los pokaral, ze mu się taka zona trafiła... No cóż, ja modlilam się o dobrego męża i takiego mam, a ze mój maz sie nie modlił, to ma co ma ;)

U mnie brzuszek jeszcze niewidoczny, ciutke go wypchalo, ale to bardziej przejedzenie przypomina niż ciążę ;) waga wciąż stoi w miejscu. Nie wiem czy się cieszyć czy martwić, bo w sumie jem normalnie, nie wymiotuje...także raczej dostarczam to, co jest potrzebne. Ale moja twarz, która raczej przypominała księżyc w pełni, trochę zeszczuplala, a nawet jak się dobrze przygladne to i lekko kości policzkowe widać.

Do USG jeszcze miesiąc. Mam nadzieje, ze moje dziecię wczesniej mnie zaszczyci jakimiś wyczuwalnymi kopniakami. Chociaż wiem, ze to różnie bywa i być może będę musiała czekać trochę dłużej.

Wczoraj z głupoty zrobilam jakis test, który miał wykazać do kogo będzie podobne moje dziecko. Chyba 17 głupich pytań, a w wyniku wyszło, ze może będzie miało dana cechę moja, a może męża. Nie spodziewała się niczego mądrego, ale to mnie aż zaskoczyło...

No i ostatnio mam zachcianke. Chcę do Polski! Chcę duszonki i wiejski mecz!

5 maja 2015, 09:13

15+4

Dla odmiany mam chyba przypływ energii. Wczoraj trochę pocwiczylam - ahhh, co to za ćwiczenia, gdzie pot nie leje się strumieniami, a mięśnie nie palą jakby je ktoś rozrywal ;) tak to można ćwiczyć ;)
Kolejny przełom - sama zaproponowalam mężowi seks dziś rano. Ale to dlatego, ze mieliśmy niedokończone sprawy z mojego snu :D jak się obudzilam, to juz nie było innego wyjścia. Poza tym od poczatku ciąży miałam ochotę może raz albo dwa, a reszta to bardziej wyproszona...

Maz dorwal dodatkowa prace - teraz to juz go nie ma od rana do wieczora w poniedziałki i wtorki. Żal mi go. Czasami to mam ochotę spakowac kilka najważniejszych rzeczy i wyjechać do jakiegoś dzikiego kraju, hodować zwierzątka i warzywka i mieć wszystko gdzieś. Ale wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Wole nie ryzykować

No i brzuch... Wczoraj na wieczór sobie trochę wyskoczył i doszlam do wniosku, ze to taki tylko wzdety i dziś wróci do normy, a tu dalej jest taki odstajacy. No to chyba zacznie być dostrzegamy również przez innych.

Poza tym nic ciekawego nie zapowiada się w najbliższej przyszłości. Nuda, ze szok. Chociaż czasami to nawet lepiej.

Trochę chaotycznie, ale mam jeszcze jedno pytanie: czy któraś z Was spotkała się z grzybami rosnącymi w doniczce w domu w kwiatku? Bo ja to wczoraj przy podlewaniu w szoku byłam.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/23d29b004ada.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2015, 09:42

5 maja 2015, 16:01

A co mi tam! Jestem zwykłym, szarym człowiekiem:

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/3d8a09aaa4bc.jpg


Sorry, ze tak w odbiciu szafy, ale niestety normalnego lustra jeszcze się nie dorobilam ;)

10 maja 2015, 11:43

Na dywanie, na stole, w łazience i kuchni...

Mąż wczoraj zabrał się za odkurzanie, bo ja prawie cały dzień spedzilam w łóżku z bólem głowy i katarem. A jak poodkurza raz na jakieś czas, to się mu nic nie stanie. Ale jakbym wiedziała, że takto będzie wyglądać to bym w życiu się na to nie zgodziła... Pod stolikiem mam niewielki dywanik, z chwila gdy odkurzacz wjechał na niego, uslyszalam łańcuszek wulgaryzmów. No tez go nie lubię odkurzac, ale bez jaj. Tak, wszędzie włosy! Czego się nie dotknie tam moje włosy. W dywanie, na kanapie, w łazience, w kuchni, na ubraniach i skarpetkach. Wszędzie! A co ja na to mogę? Przecież sobie ich specjalnie nie wyrywam i nie podrzucam w miejsca, gdzie będzie się poruszał... Ciekawe co mój perfekcyjny PAN domu zrobi jak pojawi się dziecko i będzie wszystko w ślinie i resztkach jedzenia.

Nie mam już pojęcia co wrzucac do tego śmietnika. Jestem bez przerwy głodna i najchętniej odzywialabym się czekolada. W piątek sobie trochę pozwoliłam, ale od wczoraj narzucilam sobie bardziej rozsadny styl odżywiania. Zobaczymy jak pójdzie moje rzucanie słodyczy.

11 maja 2015, 12:00

Ważne!

Wczoraj (16t2d) ok 23:30 najprawdopodobniej poczulam pierwsze ruchy. O ile to było to ;) pierwszy raz jak poczulam to pomyslalalam, ze pewnie jakieś jelitko pracuje, ale przylozylam rękę w tym miejscu (kilka centymetrów pod pępkiem) i poczulam kolejny raz (oczywiście nie na dłoni tylko od środka) zawolalam męża i przystąpił ucho do brzucha w nadziei, ze cos usłyszy i wtedy poczulam jeszcze raz (maz niestety nie). Jakbym miała to jakoś opisać, to tak jakby mnie ktoś palcem od środka dotknął.

18 maja 2015, 09:26

Tak, to były te pierwsze ruchy ;) na drugi dzień nic nie czulam, a w kolejnych dniach takie pojedyncze przed zasnieciem. Ale wczoraj to ta mała istotka brykala prawie cały dzień. Nie wiem czy skłoniło ja do tego moje leżakowanie czy pol zjedzonego królika czekoladowego. I maz nawet dwa razy się załapał i poczuł. Przyłożył głowę i aż się wierzyć nie chce, ale faktycznie jak mówił, że poczuł to się pokrywało z momentem jak ja poczulam.

Poza tym zamowilam bilety do Polski :) no i cala jestem happy, chociaż to dopiero za ponad 2 miesiące. Mój entuzjazm jednak trochę ostygl po głębszych przemyśleniach...teraz ogólnie czuje się ok. Ale co będzie za te 2 miesiące. To jednak ok 7h na promie (na szczęście mamy kabinę, wiec może uda się zasnąć) i cala Polska do przejechania. Moj kręgosłup ledwo wytrzymywal w normalnych warunkach, a co się będzie działo w tak ekstremalnych jak ciąża...? Do tego lato, upały itp... Ale nawet to nie sprawia, ze przestaje się cieszyć wyjazdem. Nie ma co się oszukiwać - tesknie.

27 maja 2015, 12:16

Za rok będę obchodzić dzień matki :) wczoraj moje maleństwo po 3 dniach słabej aktywności dawało o sobie znać przez cały dzień.
Nie chwalilam się, ze do kibelka w nocy wstaje tylko raz, bo nie chciałam zapeszac, ale chyba wszystko jest kwestia czasu i tej nocy dla odmiany smigalam 5 razy! A raz to się obudzilam z jakimś takim okropnym kluciem pod żebrami po lewej stronie, ze ledwo się podniosłam. Ale poszlam przy okazji do toalety i szybko przeszło. W toalecie zauwazylam mokra plamkę na pizamie i pierwsza myśl - no chyba się nie ślinie... Ale to było na wysokości lewego sutka. Do rana doszły dwie nowe... Zapisuje, bo może to ważne.

Poza tym napisalam juz wszystkie testy i teraz się tylko modle, żeby zaliczyć, bo do łatwych to one nie należały....

Brzuch chyba staje się widoczny, bo kolejna osoba zapytała czy jestem w ciąży...

USG w piątek!

30 maja 2015, 09:18

Juz po USG...trochę jestem zestresowana, bo w środę muszę jechać kolejny raz... Moje uparte dziecko za żadne skarby nie chciało się obrócić tak, żeby babka mogła dokładniej zbadać serduszko. Trzepala całym brzuchem, wbijala mi to cos od USG (myslalam, ze mi brzuch przebije, albo kości pokruszy). Ogólnie nie zdawalam sobie sprawy z tego, ze takie zwykle USG może być gorsze od dopochwowego. Badała nawet jak na boku lezalam i nic. Z 5 minut odczekala, ze może jednak się ułoży inaczej ale nie dało za wygrana. Cale badanie trwało ponad pol godziny. Maz co jakiś czas mówił, ze widział jajka. No ciekawe, bo ja to muszę się dobrze skupić, żeby się domyślić co jest czym... No ale skoro widział, to spoko, bo przecież oboje wiedzieliśmy, ze pomimo tego, ze chcieliśmy dziewczynke, to jednak będzie chłopak. Także ze stoickim spokojem przyjelam informacje, ze spodziewany się córki, po czym fakt ten dotarł do mózgu i (juz w lekkim szoku) zapytałam, czy ta pani powiedziała, ze będzie dziewczynka...no wiecie, obcy język, taka sytuacja - w mózgu mogło się trochę poprzestawiać. Ale potwierdziła ;) także oboje jesteśmy mega happy!

Przekazywanie wiadomości rodzinie... Zrobilismy test i powiedzieliśmy, ze będzie chłopak... No i moja mama, tesciowa i szwagierka zareagowały podobnie, cos w stylu "tak? Fajnie" a jak po wiedzieliśmy, ze jednak dziewczynka, to reakcje zawierały juz więcej entuzjazmu: "tak? Serio?! No to super!....oczywiście najważniejsze, żeby było zdrowe...". Także chyba spelnilismy oczekiwania rodziny ;) ahhh jeszcze mój młodszy brat (ale to juz specyficzny przypadek) na wieść, ze będzie chłopak odpisał " to fajnie, mniej problemow, przynajmniej nie zajdzie w ciążę jak będzie miał 15 lat".

Niestety nasza mała kruszynka póki co jest bezimienna... Ale cos się wymysli :) może jakiś tymczasowy przydomek :)

Żeby uczcić to, ze będziemy mieć córeczkę, wybralismy się na spacer po parku i male zakupy i kupilismy malinową....sokowirowke :D przyda sie nam dawka witamin :)

Bleeee....za oknem szaro, wietrznie i paskudnie. Żal z łóżka wychodzić, ale cóż - trzeba.

4 czerwca 2015, 07:58

Po USG...wszystko dobrze, piękne dziecko, nic nie odbiega od normy, nic dziwnego. Czyli super! Piękne i zdrowe dziecko, to i rodzice również szczęśliwi.

Mężu przeziebiony, zał mi go bo na serio go rozlozylo. Kicha, kaszle i ledwo na oczy patrzy. A ja latam: to herbatka, to tabletki, to kanapki, to stropek...a mi nozki do tylka wchodzą. A dom zapuścił się strasznie, bo ostatnio głowy do tego nie miałam, ale juz po testach i można się ogarnąć :) się i swoje mieszkanie przede wszystkim.

Poza tym staruszek mój pojutrze ma urodziny i tez muszę co nieco przygotować, bo znajomi maja wpaść. No nie jestem zachwycona z tego powodu, ale to tylko jeden dzień, wiec luzik ;)

5 czerwca 2015, 13:28

Dziś wg belly 141 dzień ciąży i do porodu 141 dni. Czyli jakby na to nie patrzeć, to jesteśmy na półmetku...polowa drogi za nami.
Czas na chwile zadumy i refleksji...ok juz przemyslalam. Mam tylko nadzieje, ze wszystko będzie tak jak do tej pory - bezproblemowo i spokojnie :)

Ogólnie czuje się dobrze, chociaż mam takie jakby skurcze mięśni w prawym boku...juz 3 razy złapał mnie taki jakby "atak". Może to od tego spania na lewym boku. Poza tym za każdym razem jak patrzę na swoj brzuch, to mam wrażenie, ze jest coraz większy...i nie pisze tu o tym, ze po paru dniach się tak zmienia, ale po kilku godzinach. Ale tak to juz chyba w ciąży bywa, ze brzuch rośnie w przyspieszonym tempie ;)

Pogoda piękna, tym bardziej, ze nie ma upałów :) jak dla mnie idealnie :) za 3 tygodnie przyjeżdżają teściowie, także na nudę raczej nie będę narzekać.
Jutro mój mężu ma urodziny, a ze pogoda dość fajna, to zastanawiał się nad grillem. Zbytnio nie chce mi się tego wszystkiego szykować, bo później dużo zostaje, ale szkoda takiej pogody na siedzenie w domu. Przemyśle to jeszcze :)

Tak wygladam:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/87d789b891bc.jpg

Tak się widzę:
Spongebob_without_hat_stock_image.png

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2015, 13:35

1 2 3