Nie wiem co robić... Może nic się nie dzieje, jeszcze nic nie boli. Trochę się nakręciłam po domu, układałam książki, może to mi zaszkodziło...
Cały czas plamienie. Chwilę mocniej, potem przerwa, później tak delikatnie. I tak na zmianę. Sporadycznie pojawiają się małe skrzepy...
Pęcherzyki nic nie urosły, są porównywalne z badaniem sprzed tygodnia. Pani doktor kazała zrobić betę dziś i za 48 godz. Mówi, że jej zdaniem pęcherzyki są puste, nic w nich nie widać, są za małe jak na ten tydzień, że nawet jeśli późniejsza ciążą to i tak powinno już coś być widoczne. W zasadzie nie kazała mi przychodzić na kontrolę, pewnie liczy, że samo pójdzie...
W razie silniejszego krwawienia - szpital.
Znów żebrałam o L4, czy WY też macie taki problem, czy tylko ja tak ch*jowo trafiam? "a po co pani zwolnienie? a co pani zrobi jak się skończy?" no ku*wa...
Pozostaje mi się modlić, żeby szybko samo poszło...
Farciara ze mnie. 3 pęcherzyki i trzy puste. Nie mam co brać się za totolotka...
Czy się odważę na kolejną ciążę? Czy zdecyduję się na CLO raz jeszcze? Milion pytań... Wątpliwości...
Chwilowo żygam szpitalem na Polnej, zawsze miałam awersję i teraz się pogłębiło... Ale niestety, jeszcze tam pewnie wrócę...
Czy to już?
Na razie nie byłam w szpitalu, nie spieszy mi się. Wczoraj i tak bym nie dała rady, byłam sama w domu, nie miałam siły nawet się ubrać. Muszę tam pilnie jechać? Na razie chcę jeszcze trochę pospać...
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 września 2018, 19:08
Dwa pozytywne testy, brak @ no i trzeba było w końcu przyjąć to do wiadomości. Jestem w ciąży
Zaczął się 5 tydzień, jestem cały czas śpiąca, pobolewa mnie leciutko brzuch, piersi są wrażliwe ... Odstawilam leki na ciśnienie, nie wiedząc co robić. Chyba pójdę do rodzinnego skonsultować...
W tym tyg wybieram się na betę, i te które znają moją historię, pewno wiedzą jaki to dla mnie stres i strach. Obawa przed powtórką... Ale na razie optymistycznie podchodzę do tego i nie potrafię nadal uwierzyć w swoje szczęście...
Proszę, trzymajcie za nas kciuki
Kamień z serca. Jutro odbieram wyniki drugiej bety, i liczę, że spadnie mi kolejny kamień.
Odetchnęłam odbierając wyniki, uwierzcie... Jutro będzie to jeszcze trudniejsze ale... wierzę, że tym razem się poszczęści.
Brzuch dalej pobolewa, wczoraj za dużo się nachodziłam i wieczorem mocniej bolało. Piersi mi się ze stanika wylewają, albo mi się wydaje... Za to sutki są tak wrażliwe, że nie mogę nawet dotknąć delikatnie. Ogień. Siedzę w domu na golasa 😂 Te temperatury mnie wykańczają, czekam na ochłodzenie jak na zbawienie. Trochę bolą mnie plecy. Całe dnie sennie... Dopiero koło południa w pracy zaczynam trybić. Tylko lekka papka z mózgu, robię błedy, zapominam się, nie mogę się skupić... (muszę sobie karteczki pisać) A o 21 już bym się kładła spać... Brak ochoty na słodkie - co mnie mega cieszy!
Na razie nie mam na co narzekać, staram się odsuwać ten paraliżujący strach... Zobaczymy... 😃
Jestem taka szczęśliwa!
Pierwsza wizyta za mną. Pęcherzyk znajduje się w macicy, widoczne jest ciałko żółtkowe. Serduszka co prawda nie było widać jeszcze (chociaż lekarz powiedział, że "coś mi tu mruga") ale kazał poczekać dla pewności. Jak na razie jest wszystko ok. Pogratulował ciąży. Wiecie, ja go uwielbiam, czuję się przy nim swobodnie. Nie rozczula się, jest konkretny, wszystko omawia, podczas badań opisuje każdą czynność... Mówi, radzi, a nie ocenia i nie krytykuje.
Miałam ogromną nadzieję, że zobaczę to serduszko no ale maleństwo każe czekać...
Kolejna wizyta 17.09 - wydaje się to takie odległe...
Ale cieszy mnie każdy etap, każdy jeden mały krok dalej. Każdy pozytyw. Jest lepiej jak było i jestem szczęśliwa
OBJAWY
lekkie ciągnięcie w brzuchu
ból sutków (są mega wrażliwe)
senność
wzmożony apetyt - na konkrety
brak ciągot na słodkie
problem z wysiedzeniem 8 godz w pracy za biurkiem
Dziś fatal error od samego rana, ledwo się podniosłam z łóżka, zawroty i ból głowy, zwymiotowałam, jest mi duszno i gorąco... Bałam się, że w autobusie w drodze do pracy nie dam rady. Jak tylko weszłam do biura, to zaraz się rozbierałam, bo byłam upocona...
Nie narzekam, obiecałam sobie, że nie będę. Tylko wolałabym siedzieć w domu, a nie w pracy... I tak dziś nic nie jestem w stanie zrobić...
Odliczanie do wizyty... 17.09
Dziś mija rok od poronienia, jeszcze do niedawna nie pomyślałabym, że zniosę ten dzień w miarę spokojnie. A tu proszę, niespodzianka, to maleństwo które noszę w sobie mi to wszystko wynagradza...
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2019, 08:43
Ale lekarz zbadał mi ciśnienie i miałam 170/105 więc na jutro skierowanie do szpitala na obserwacje...
Wczoraj mi zmienili leki na dopegyt. W domu mam niższe, tam miałam straszne jak nigdy wcześniej w życiu. Na nic tłumaczenia, że się denerwuję wizytą. Trzeba sprawdzić, więc pakowanie walizki... Ech, znowu coś...
I boję się że to ciśnienie może mi odebrać moje szczęście...
Wypisali mnie w końcu że szpitala... Ufff... Dziś pierwszy raz usłyszałam moje małe serduszko
Maluch ma 1,48 cm. Lekarz mówi, że wszystko ok.
Moje ciśnienie uregulowane tabletkami. Niestety będę musiała robić zastrzyki z heparyny. I cukier pod kontrolą bo za wysoki... Reszta ok, nie ma się co czepiać. Czeka mnie teraz trochę biegania, badań, załatwiania... Ale dostałam 2 tyg L4 więc będzie czas...
Tak się cieszę, że wciąż jest dobrze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 września 2019, 16:51
Wczoraj robiłam krzywą glikemiczną, trzy razy pobierały mi krew, rano, po 1 i 2 godz. Odbieram dziś wyniki, a tam tylko 2 pozycje, trzeciej po 2 godz brak. No szlag mnie trafił. Jutro dzwonię / jadę bo bez przesady. Nie powtórzę tego za dzień czy dwa, bo ile można takich dawek glukozy sobie podawać ... Niestety pierwszy wynik 109, drugi 170 czyli w normie. Trzeciego brak... I teraz nie wiem...
I martwi mnie moje TSH. 0.172, pisze, że za niskie. dwa tyg temu jak byłam w szpitalu było 0,460.
Idę do endo za 2 tyg... Ale martwię się...nigdy nic nie brałam na to...nie wiem czy to jeszcze ok, czy co...
Tak sobie mysle, że teraz ciśnienie, może te zastrzyki przeciwzakrzepowe, to jeszcze cukier i tarczyca?
W pn ginekolog, we wtorek rodzinny...
EDIT:
wynik odnaleziony, popołudniu mam podjechać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 października 2019, 09:37
Cukrzyca ciążowa stwierdzona... Czeka mnie pogadanka w poradni diabetycznej, a potem po tyg wizyta w szpitalu w celu kontroli, czy się stosuję, czy nie... Chwilowo mam wielki zamęt w głowie, przeszukuję internet czytając pilnie, co mogę a co nie.
Dostałam też Neoparin, i muszę się żgać codziennie. Tzn chwilowo chłop mnie kłuje, bo jeszcze boję się sama. Ale muszę się przełamać, co zrobić.
Grzecznie biorę dopegyt na ciśnienie 3x2. Oczywiście przed wizytą ciśnienie wywindowane w górę. Tak już mam i koniec, nic się z tym nie zrobi.
Trochę mnie kryzys dopadł, przyznaję. Boję się, że to nadciśnienie i cukrzyca (i kto wie co jeszcze...) odbiorą mi moje marzenia. Gdyby chodziło tylko o mnie, to bym te wszystkie leki i zalecenia chyba rzuciła w kąt. Ale teraz nie chodzi o mnie. Robię to dla dziecka, a dla dziecka wszystko, prawda?
Ach, i umówiłam się na prenatalne, ale to dopiero pod koniec miesiąca, bo terminarz napięty...
Na szczęście mam L4, lekarz mnie z takimi dolegliwościami nie chce puścić, a i mi się nie spieszy, bo w pracy jakieś kosmosy podobno. Wymyślają, wymagają, a nic w zamian. Dodatkowe stresy mi nie potrzebne.
Cukier ładnie się unormował. Dieta służy, choć czasem pozwalam sobie na małe grzeszki. Za tydz do szpitala na kontrolę, mam nadzieję ze do tego czasu będzie ok. Przynajmniej zrobią mi tam super jakości usg
Odebrałam wyniki przed czwartkową wizytą u endo. TSH niskie, 0,1708. Ft3 wysokie, 3,73. Ft4 norma, 0,99. Obawiam się, że dostanę kolejne leki...
Neoparin wciąż w użyciu, jednak nadal się nie przekonałam,by samej robić zastrzyki. No nie mogę się przełamać.
Samopoczucie ok. Zdarza się bezsenność i problem z zaśnięciem.potem senność w dzień. Nie wymiotuję. Czasem brak sił. Poza tym wszystko dobrze. Odliczam do kolejnych wizyt...
Jestem po prenatalnych. Maleństwo ma już 75 mm co odpowiada 13 + 6. Wszystko począwszy od góry do dołu lekarz określił jako prawidłowe. przezierność karku 1.81 mm. Serduszko biło 151 uderzeń na minutę. bardzo nikłe ryzyko trisomii. przyznam że się bałam ze względu na wiek bo już 33 na karku ale jednak jest okej.
najprawdopodobniej Zgodnie z moimi przypuszczeniami będzie to dziewczynka.
Jak na razie wszystko ok. Było ciagniecie w podbrzuszu, aż na nogę lub posladek, ale lekarz mówił, że się zdarza. W sumie czuje się dobrze.
Po świętach czas na badania połówkowe. Powoli zaczynam myśleć, planować i ogarniać.
Po nowym roku szał zakupów... Bo czas leci i to jest takie piękne...
Tak się broniłam przed detektorem, a wczoraj zamówiłam i czekam aż dojdzie... Kto babę zrozumie...
Wydaje mi się, że sporadycznie czuje jakieś ruchy w podbrzuszu, w okolicy pępka. Co któryś dzień się zdarza... Fajnie...
Jak dotąd waga na minusie, ale czuję, że teraz przystopowało. Dieta cukrzycowa w pełni, ale przyznaję się do grzechów. Np. Wczoraj wjechało rafaello wieczorem a cukier niższy niż po sałatce... Paradoks.
Brakuje mi soków z kartonika hehe...
Ciśnienie się unormowalo, nie ma skoków. Zastrzyki z heparyny nadal, mam brać niemal do porodu i jeszcze potem jakiś czas.
Korzystam z wolnego, odpoczywam, czytam. Jest dobrze, w końcu.
Witajcie w nowym roku! To będzie dla mnie piękny rok, musi być
Jestem już po połówkowych, dziecko okazało się chłopcem ciągle dziewczynka,dziewczynka, a tu proszę - siusiak. Już się przyzwyczaiłam do tej zmiany, segreguję ciuszki na neutralne i chłopięce. Wkrótce planuję zabrać się za resztę zakupów, żeby wszystko mieć zapięte na ostatni guzik.
Mały ma 548 g, wierzga aż miło. Jest zdrowy, a to najważniejsze. Będzie Kubusiem
Czuję się świetnie, nic mi nie dolega. Cukier się unormował, ciśnienie również. Waga sprzed świąt + 0,5 kg... Więc rewelacja. Może ciut więcej śpię w ostatnim czasie, tzn. dłużej. Na szczęście nie muszę drzemać w ciągu dnia...
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku! :*
ogólnie wszystko z nami w porządku.
Na ostatniej wizycie ginekolog zrobił tylko szybkie USG, do czego już się przyzwyczaiłam, żeby sprawdzić czy bije serduszko. posprawdzał wszystkie zlecone wyniki i okazało się że jest okej.
następna wizyta pod koniec lutego ale wtedy się uprę i będę chciała mieć konkretnie zrobione to USG z pomiarami itd.
Mały kopie aż miło, czuję się dobrze, ciut męczy zgaga, trochę problemy ze snem, zdarza się że bolą plecy jak się zasiedzę, szybciej się męczę ale to nic, sama tego chciałam hehe..
Powoli kompletuję wyprawkę, przywieźliśmy już łóżeczko, wózek też już stoi, Więc ciężko się ruszyć ale jeszcze trochę się musimy pomęczyć w tym małym mieszkaniu.
Coraz bliżej...
czasem nadal nie mogę w to uwierzyć...
I po wizycie u lekarza, tym razem doczekałam się USG na szczęście Ogólnie wszystko ok. Dzieciątko ma już 1700 g. Ułożyło się główką w dół. Serduszko biło na 144.
Nie znam dokładnych wymiarów, ale wyglądało to tak:
BPD 31+2
AC 30+3
FL 31+1
HC 30+0
Powoli dobijam do wagi sprzed ciąży, uważam to za swój mały sukces. Wszystkie wyniki w normie. Nie powiem, że wczoraj nie zjadłam pączka bo aż 4... No ale...
Generalnie myślę, że całkiem łaskawa jest dla mnie ta ciąża. Albo to moje nastawienie i wielkie pragnienie... Co prawda miałam mały spadek formy psychicznej, bo ciągle tylko w domu, sama, nie ma się z kim spotkać bo wszyscy w pracy/na feriach/robią remont/są chorzy, ale już mi przeszło. Ważne, by mieć zajęcie
Powoli kończę zakupy, jeszcze tylko kilka drobiazgów, i wszystko będzie gotowe. Zostało mi jeszcze kilka zajęć w szkole rodzenia. Marzec chcę przeznaczyć na pranie, prasowanie i totalny relaks z filmami i książkami, żeby odpocząć i pomyśleć jeszcze przez chwilę tylko o sobie.
Nadal nie wierzę w ten cud 💕
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 lutego 2020, 12:39
Dobra, to ja jestem spakowana do szpitala (chyba). To jest takie moje widzimisię, bo w moim szpitalu mają bardzo małe wymagania. Uwzględniam też kilka rzeczy, które doradzili w szkole rodzenia. Biorę to, co dla mnie istotne, bym czuła się w miarę komfortowo.
- 2 koszule rozpinane, 1 zwykła
- szlafrok
- 3 ręczniki (duży i 2 średnie)
- klapki pod prysznic i papcie
- 2 staniki do karmienia (1 zwyczajny zapinany z tyłu, 1 o kroju sportowym)
- majtki wielorazowe siateczkowe (4 szt)
- wkładki laktacyjne (10 par)
- podkłady poporodowe (5 szt)
- kubek, sztućce
- kosmetyczka: produkty mini: szampon, żel pod prysznic, balsam (wykorzystuję próbki), suchy szampon, płyn micelarny; krem z lanoliną na brodawki, pomadka bezbarwna do ust, opaska materiałowa i gumka do włosów, mokre chusteczki, chusteczki higieniczne, kilka płatków bawełnianych, podpaska, maszynka do golenia.
Później jeszcze dołożę:
- wodę
- jakąś przekąskę
- drobne pieniądze
- telefon, ładowarka
- czytnik ebooków
- dokumenty, wyniki badań, plan porodu itd.
- leki, glukometr
Dla dziecka przygotowuję:
- 1 komplet ubranek w rozmiarze 50 (bo zakładam, że dziecko będzie raczej większe) 2 komplety w rozmiarze 56) + łapki niedrapki - u mnie w szpitalu dają ubranka, ale chcę mieć coś w razie czego
- mokre chusteczki
- kilka pampersów
- 3 pieluchy tetrowe
Na wyjście dla mnie ubrania, w które się mieściłam w 6 m-cu (taka rada ze szkoły rodzenia) więc planuję uszykować jakąś długą sukienkę oraz trunikę i legginsy (plus buty, swetr, bieliznę), w zależności od pogody. Wolę mieć gotowe, niż mi chłop ma szukać i przywieźć coś nieodpowiedniego
Dla dziecka wiadomo, fotelik, ubranka na wyjście (na zimniejszą i cieplejszą pogodę do wyboru), może kocyk, tetrę.
To chyba tyle
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2020, 10:41
Kochana ciężko powiedzieć... Ja bym nie jechała do szpitala. Może to jednorazowy incydent. Gdyby miało to być poronienie, to niestety tak szybko to się nie dzieje... Twoja beta jest wysoka i musiałaby dużo spaść. Ja w przy becie około 1500 czekałam jeszcze ponad tydzień, aż zaczęło się coś dziać. Zawsze lepiej jest jak się samo oczyści, lekarze w szpitalu często idą na łatwiznę i robią łyżeczkowanie.
Frufru, to równie dobrze może być podrażnienie wewnątrz, może pękł jakiś mały krwiaczek i oby tak było. Poczekaj kilka godzin, jak będzie bardziej to jedź na IP, u mnie wyglądało to tak, że po plamce niestety tego same dnia się rozkręciło.
na razie bez zmian. nie stresuję się jakoś bardzo, co gorszego może mnie spotkać po tym wszystkim... chyba już nic. leżę, odpoczywam, czekam...
najgorsze właśnie chyba to czekanie co nie? Człowiek jak się stara to też czeka, czeka, czeka. Potem jak jest w ciąży to wcale się to nie zmienia, znowu tylko czeka, czeka, czeka. Ech czemu życie takie jest? :( podobno lepiej ronić w domu niż w szpitalu. A potem tylko iść na kontrolę do ginekologa czy się wszystko samo oczyściło. Ale to już od Ciebie=sytuacji jaka będzie zależy.
Moja kolezanka ronila w szpitalu i pow, ze dobrze, ze nie w domu. Bo gdyby byla w donu, to by sie na maxa wystraszyla, tym, co sie dzialo. Przepraszam, ze tak wprost pisze, ale tak mowila :o( ale poki co u Ciebie nic takiego sie nie dzieje. Ja mialam takie plamienie wlasnie przy odklejaniu kosmowki. Na IP dostalam duphaston... Bierzesz cos?
Dodam, ze ronila pusty pecherzyk po podaniu lekow na wywolanie poronienia. Nie wiem jak to jest jak rozpoczyna sie "naturalnie". Frufru tak mi przykro, ze przez takie cos przechodzisz. Sciskam!
Anakin mnie lekarz poinformował jak to bedzie wyglądało, więc wiedziałam czego się spodziewać. Ronilam w domu. Najgorsze były skurcze macicy i straszny ból przy tym... No i lało się ze mnie strasznie. No i właściwe poronienie jest pod koniec krwawienia. Wtedy wszystko właśnie się oczyszcza. Fru mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe tego komentarza, ale tyle już przeszłas, że lepiej będzie jak będziesz w razie czego na to przygotowana. Oby jednak nie było to nic groźnego. Trzymaj się kochana :*
Ja roniłam w domu, zaczęło się jak miesiączka, potem fakt, leci wszystko z Ciebie, skrzepy, krew itd. Ja prawie miałam krwotok, bo mało nie zemdlałam na toalecie, i wtedy pewnie należało sie jechać do szpitala, ale jakoś potem z godziny na godzinę było lepiej. W sumie 10 dni krwawienia plus 4 plamienia. U mnie było poronienie zatrzymane, 8 tyg ciąży, zarodek na etapie 5-6tydz. Tylko mnie dla odmiany w ogóle nie bolało, tylko jak na miesiączkę brzuch ćmił.
Dzięki dziewczyny za wszystkie komentarze. Nawet te obrazowe,a może zwłaszcza za nie. Na razie ucichło. Po prostu się zastanawiam czy koniecznie trzeba do lekarza...
A nic nie.biore, każdy kolejny lekarz pytał czy coś biorę ale nikt nic nie kazał brać
I jak sytuacja? Wszystko się uspokoiło?
Jak jest dzisiaj? :*
Było ok ale mialam mega stresujaca sytuację i teraz zauwazylam ze znowu jakies krwawienie...
jak się czujesz? kiedy masz następną wizytę??
W pn ranodo mam wizyte. Czuje sie dobrze...
Czekam na info.
Fru trzymaj się dzielnie i pisz jak będziesz coś wiedziała.