Trochę się uspokoiłam, ale później w pracy zaczął boleć mnie krzyż, coś jak na @, więc znowu strach. Może to z przemęczenia, bo noc oczywiście miałam kiepską. Ja nie wiem, czy kiedykolwiek zaznam spokoju. Składam wszystkie objawy do kupy i nie podoba mi się to, co sobie myślę. Czasami naprawdę trudno jest mi myśleć pozytywnie. Powiedziałam sobie, że pomimo czasami ogarniającej mnie beznadziei będę walczyć o tę ciążę jak lwica. Wizyta w klinice w czwartek.
Mnie natomiast wczoraj dopadła jakaś niestrawność. Czuję się mega osłabiona. Sama nie wiem, czy to efekt ciąży, czy krem z cukinii, który sobie wczoraj zapodałam. Pewnie jedno i drugie.
Umówiłam się już na wizytę w nowej klinice. Lekarz powiedział, żeby się wybrać za 2 tygodnie, ale ja oczywiście nie omieszkam wcześniej. Jakoś wolę trzymać rękę na pulsie. Idę wciągnąć jakiś serial .
Z dobrych wieści hemoglobina skoczyła z 10,4 na 11,4, więc jest nieźle. Ciekawe, czy to zasługa sokowania. Na pewno soczki z buraków nie zaszkodziły. z gorszych wieści OB podwyższone, więc może być jakiś stan zapalny w organizmie. Muszę zrobić dodatkowo CRP i z wynikami do lekarza. Jak się potwierdzi, to czeka mnie kuracja lekami przeciwzapalnymi. W każdym razie wg lekarza mam się nie martwić. Staram się. Przez ostatnie kilka dni chodziłam jak struta. Stresowałam się, że nie mogę przestać się stresować. Jedno się prostuje, to coś nowego wychodzi i tak w kółko. Ale powtarzam sobie, że co się źle zaczyna, dobrze się kończy. Tego się trzymajmy
Wg jej teorii, choć podkreśliła, że nie jest naukowa, tylko oparta o jej medyczne obserwacje na podstawie ułożenia organów płciowych, będzie dziewczynka. Oficjalnie płeć po 15 t. Szczerze to jakoś obstawiałam chłopaka, ale grunt, żeby było zdrowe dziecko .
Podczytujące mnie chciałam zapytać, czy Wam też na początku II trymestru (u mnie aktualnie 13t3d) zdarzały się kłucia w kroczu? Od soboty kłuje mnie w okolicach krocza/wzgórka łonowego po lewej stronie. Nie jest to uciążliwe, tylko oczywiście się schizuję. W nocy nie kłuje, kłucie pojawia się dopiero po kilku godzinach od wstania. Poza tym żadnych niepokojących objawów. Nic, co mogłoby wskazywać na jakąś infekcję lub tym podobne. Szyjka podczas piątkowego badania 3,7 cm. Myślicie, że to rozciągająca się macica? Skonsultowałam się online z położną z Luxmedu. Stwierdziła, że tylko krwawienia są powodem do niepokoju i zakazała czytać Google . No nie wiem, czy mogę jej wierzyć. Do Luxmedu to ja raczej zaufania nie mam. Może szukam dziury w całym, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2018, 18:21
Najbardziej jednak martwią mnie wahania hemoglobiny. Już sama nie wiem, z czego to wynika. Pierwsze wyniki 10,8. Zrobiłam wszystkie badania (transferyna, ferrytyna, b12, kwas foliowy) i wszystko w normie. Koleje wyniki 11,1, więc w sumie norma. Potem kolejne 10,4, następne 11,4, więc znowu trochę się uspokoiłam, a teraz po 3 tygodniach 10,1. Załamka. Internety oczywiście nie pomagają. Może któraś z Was miała podobne doświadczenia i może coś poradzić?
Dzisiaj zdecydowanie nie jest mój dzień!
Od października dostałam podwyżkę. W sumie powód do radości. Po czym dzisiaj okazało się, że weszłam na kolejny próg podatkowy i wypłata jest niższa niż przed podwyżką. W przyszłym miesiącu też taka będzie. Miodzio...
Na dokładkę dostałam dzisiaj zdjęcie pamiątkowe z ostatniej podróży służbowej do Niemiec za jedyne 100 Euro. Kuźwa, ja naprawdę nie jestem piratem drogowym, a jak raz w roku nie dostanę mandatu, to nie będę sobą. Żegnajcie ciuchy i kosmetyki, które zamierzałam w tym miesiącu kupić.
Wisienką na torcie była natomiast moja dzisiejsza morfologia. Hemoglobina spadła do 9,9. Jupi jaj jej madafaka... Co ciekawe tylko hemoglobina niska, pozostałe parametry w normie, a ostatnio były o wiele bardziej rozjechane. Byłam u hematologa tydzień temu i zleciła całą masę dodatkowych badań. Wyniki na pierwszy rzut oka są w normie, więc naprawdę nie mam już pojęcia, co jest przyczyną. Żadne buraczane mikstury nie pomagają, suple też nie. Czekam jeszcze na jeden wynik - haptoglobinę, która odpowiada za rozpad czerwonych krwinek. Zobaczymy.
Jak nie urok, to sraczka. Wcześniej martwiłam się niskim TSH, wg endokrynologa niepotrzebnie, teraz ta nieszczęsna krew. Tydzień bez wizyty u jakiegoś specjalisty tygodniem straconym. Przekopałam się prze internety, nawet znalazłam kilka ciekawych artykułów, które mnie trochę uspokoiły. Wynika z nich, że moja niedokrwistość jest raczej lekka do umiarkowanej, ale wiadomo, że strach jest.
Co do mandatu to dostałam go na obwodnicy Drezna w drodze do Frankfurtu. Przekroczylam prędkość o 23 km i za to 70 euro mandatu i 30 euro opłaty manipulacyjnej .
Poza zmartwianiem się wynikami czuję się dobrze, potwierdziło się, że dziewczynka
A jak tam u Was? Wszystko ok? Mały rośnie?
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2018, 09:16
Ja to nie mogę mieć chwili spokoju w tej ciąży. Ciągle coś. W zeszłym tygodniu ukruszył mi się ząb, który był dawno temu leczony kanałowo. Poszłam do dentysty. Generalnie spiłowała go do połowy i powiedziała, że najlepiej odbudować go protetycznie, bo wypełnienie nie będzie się trzymać. Nie mogę się tym teraz zająć, bo trzeba by zrobić zdjęcie rtg itp. No to chodzę sobie ze ściachraną szóstką i boję się, że jednak do porodu nie wytrzyma i trzeba będzie usunąć, a potem pewnie implant, bo kto "bogatemu" zabroni...
Oczywiście to nie wszystko. Na ostatnim wymazie z pochwy wyszedł mi grzyb i jeszcze na dodatek bakterie E. coli. O ile grzyb, to pikuś, to bakteriami już się przejmuje. Na szczęście moja ginka reaguje błyskawicznie, od razu zadzwoniła z wynikiem i informacją, że recepta czeka już na mnie w przychodni. Byle by tylko leki zadziałały, bo już też się naczytałam, że to cholerstwo czasami trudno wytępić.
I tak sobie żyję w dwupaku od infekcji do infekcji i naprawdę już mi ręce opadają .
My już po badaniach połówkowych. Gdyby nie to, że moja ginka naprawdę dopieszcza nas na każdej wizycie pod względem usg itp., to czułabym niedosyt. Wizyta trwała 15 min, pani doktor bardzo miła, mówiła co i jak, ale dość zdawkowo. Takie uroki badań na nfz. Niemniej jednak wszystko jest w porządku. Mała waży już 423 g i wg pomiarów ciąża jest 6 dni starsza, niż wg daty zapłodnienia. Mały gigant nam rośnie Biorąc pod uwagę, że małż przy narodzinach ważył 5,5 kg, to wcale bym się nie zdziwiła, jakby córunia nie była wiele mniejsza. Co ciekawe, brzuch mam jednak dość mały.
Ogólnie czuję się dobrze, objawy infekcji ustąpiły. Pewnie przy kolejnej wizycie powtórzę wymaz, żeby zobaczyć, czy cholerstwo się gdzieś nie zachomikowało.
Zrobiliśmy sobie ostatnio wypad do Berlina, obkupiłam się w primarku, bo już większość spodni jest dla mnie za ciasnych. Ileż tam było cudowności dla bobasów. Ale jeszcze nie kupuję, jakoś tak mam poczucie, że jeszcze za wcześnie. Pewnie za 2 miesiące wybierzemy się znowu i wtedy poszaleję .
Od jakiegoś tygodnia czuję ruchy młodej. Być może zaczęły się nawet wcześniej, ale nie byłam w stanie ich zidentyfikować. Teraz to głównie delikatne puknięcia od środka, przede wszystkim rano po śniadaniu i wieczorem. Ginka wspominała, że łożysko ulokowane na przedniej ścianie działa jak amortyzator i w takiej sytuacji ruchy są później wyraźnie odczuwalne. Swoją drogą łożysko ładnie się podniosło. Początkowo było ok 2 cm od ujścia szyjki, a teraz już prawie 7 cm. Temu bucowi, co mnie nastraszył w 13 tygodniu łożyskiem przodującym najchętniej bym nakopała.
Ostatnio miałam też akcję z wodną wydzieliną. Kilka razy dość obficie mnie zalało. Początkowo się nie przejęłam, bo zrzuciłam to na karb zażywania provagu, a potem w pamiętniku jednej z Was przeczytałam, że przy takich upławach była na izbie przyjęć i zaczęłam googlować. Dla świętego spokoju napisałam do ginki, a ta kazała przyjechać. Sprawdziła papierkiem lakmusowym odczyn wydzieliny i uspokoiła, bo wyszło, że upławy są kwaśne, a wody mają odczyn zasadowy. Wygląda natomiast na to, że grzyb nie chce mnie opuścić i znowu dostałam leki.
Do pracy chodzić już nie muszę, dogadałam się z szefem, że do końca roku popracuję z domu, a od stycznia L4. Pomału zaczynam myśleć o szkole rodzenia i wyprawce. Trochę mnie przeraża, ile rzeczy trzeba ogarnąć, ale damy radę. Póki co dekoruję dom na święta i ogarniam prezenty .
Zostało równe 100 dni do porodu. Ale ten czas leci, mimo wrażenia, że zimowe dni się jakoś tak ciągną. Zapisałam się do szkoły rodzenia, zaczynamy 24.01. Ciekawa jestem, ile się tam dowiem, bo mam coraz większą świadomość swojej niewiedzy w zakresie pielęgnacji noworodka. Muszę też pomyśleć nad jakąś dokształcającą lekturą.
Brzuch rośnie praktycznie z dnia na dzień. Emilka - bo na tym imieniu ostatecznie stanęło - kopie coraz bardziej. Hemoglobina niestety nadal niska. Aktualnie 9,8. Żelazo w normie, witamina B12 ok, kwas foliowy ok. Wszystkie bardziej wymyślne wyniki w normie. Wygląda na to, że to niedokrwistość fizjologiczna. Jutro idę na morfologię i już się boję, czy nie poleciało dalej. Robienie wyników to jeden z bardziej stresujących dla mnie momentów w ciągu ciąży. Nie lubię i przeżywam. Jutro też krzywa cukrowa i powtórka z toxo, w piątek wizyta u gina i biorę L4. Obawiam się, że będę się nudzić, ale to tak naprawdę jedyny czas, żeby jeszcze wyhamować i odpocząć.
Ruszyliśmy z kopyta z wyprawką. Ja jak zwykle od dupy strony, czyli od najmniej potrzebnych rzeczy, jak ozdoby do emilcinego pokoju. W weekend małż z dziadkiem skręcili pierwsze meble i nie chciałam, żeby stały takie puste. Tak to sobie tłumaczę A prawda jest taka, że jest dzisiaj tyle pięknych rzeczy dla niemowląt, że nic tylko kupować. Czasami naprawdę trudno mi się powstrzymać.
Od koleżanki odkupiłam za symboliczną kwotę całą pakę ciuszków w tych mniejszych rozmiarach. Myślę, że dokupię kilka nowych sztuk i garderoba na pierwsze miesiące będzie pełna. Zamówiliśmy też łóżeczko dostawne, bo wszyscy znajomi mocno zachwalają i zgodnie twierdzą, że warto. Dzisiaj też zdecydowaliśmy się ostatecznie na wózek. To był chyba najtrudniejszy wybór, biorąc pod uwagę jak szeroka jest oferta i jak duża rozpiętość cen. Nam zależało na rozkładanej na płasko spacerówce, żeby mała, jak już podrośnie, mogła ucinać sobie w niej wygodnie drzemki w ogrodzie. Mój brat "wietrzył" tak swoje dwie córki i super się to sprawdzało. Dzisiaj większość spacerówek ma siedziska kubełkowe, co z jednej strony podobno polecają fizjoterapeuci, ale do drzemkowania na dłuższą metę się nie nadaje, bo dziecko nie może się obrócić. Ostatecznie stanęło na Cybex Priam. Musimy jeszcze wybrać fotelik, ale to już zostawiam małżowi, bo lepiej ogarnia te wszystkie techniczne sprawy.
Ostatnio byliśmy też na świetnych warsztatach "Bezpieczny maluch". Pojawiło mi się wydarzenie na FB i stwierdziłam, czemu nie. Fajne zajęcia z ratownikami medycznymi odnośnie transportu ciężarnych, maluchów, pierwszej pomocy itp. Jeśli macie okazję się wybrać, polecam. Organizują je w różnych miastach.
A co do samopoczucia, to - odpukać - jest nieźle. Co prawda, jutro znowu badanie krwi, więc się stresuję, ale ostatnio hemoglobina trochę na plusie, więc mam nadzieję, że tendencja się utrzyma. Brzuch coraz większy, ale póki co dobrze mi z nim .
Hemoglobina 10,1, a więc wciąż stabilnie. Mega mnie to cieszy. Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, to wyszły mi bakterie w osadzie moczu. Norma 385, a ja mam 2 x tyle... Pozostałe parametry moczu w normie i białko CRP też w normie. Może któraś z Was miała podobnie? Jutro oddam mocz na posiew, ale pewnie przez kolejne kilka dni będę się martwić, jak to ja. Dobrze, że wizyta u gina w czwartek.
Wspaniała wiadomość. Gratulacje
Na początku ciąży są takie bóle jak na okres ja terqz jestem w drugiej ciąży i ponad tydzień mnie bolało jak na okres i cały czas mówiłam że chyba za chwile dostanę a tu taka przyjemna niespodzianka.
Ja też miałam brązową wydzieline i okazało się że złapałam jakąś infekcję grzybicza, po lekach przeszło :) no i tak ten pulsujacy punkcik to serduszko! Czekam na relację po czwartkowej wizycie :)