Hej mamusie. Niestety piszemy z Sarka ze szpitala.
Duzo sie dzialo moze zaczne od poczatku...
Tak jak pisalam w czwartek spakowalam torbe i poszlam sama na izbe przyjec. Tam polozna zmierzyla malej tetno i podlaczyli mnie pod KTG. Strasznie mnie nastraszyla stwierdzeniem, ze dzidzius jakis ospaly i strasznie jej sie ten zapis bazgrze. Zadzwonila po lekarza, ktory znow stwierdzil, ze nie ma powodu do obaw. Nie jest to najgorszy zapis ale przyjma mnie na obserwacje.
Na odziale pobrali mi krew. Podpieli mnie pod KTG drugi raz. Przyszla tez do mnie mloda Pani doktor na wywiad i badanie. Zapis KTG okazal sie jeszcze lepszy niz pierwszy. Bardzo mnie to uspokoilo. Nastepnie usiadlam na fotelu i jak nigdy nic czekalam na badanie...
Najpierw pobrala mi wymaz z pepka i pochwy.
A potem zaczela badac w taki sposob, ze naprawde pierwszy raz bylam przekonana ze umre z bolu. Jeczalam na tym fotelu jak nie wiem co. Tragedia!!! Po tym calym badaniu mam problem z odawaniem moczu strasznie mnie boli i piecze a co najlepsze przy podcieraniu sie wieczorem mialam na papierze troszke krwi. Jestem pewna, ze to przez to badanie. Nie ma to jak pojsc do szpitala i skonczyc w jeszcze gorszym stanie niz sie przyszlo...
Dzien drugi
Rano badanie moczu. Temperatura, tetno - wszystko w normie.
Nastepnie skierowanie na USG, zeby sprawdzic przeplywy.
Przeplywy w normie. Malutka wazy ok. 1470. Niestety jest mniejsza niz wskazywalby na to tydzien ciazy. Bardzo sie martwie, zeby nie byla chora. Glowka rozmiarowo wskazuje na 30, 31 tc a brzuszek i kosc udowa na 27, 28.
Jestem przerazona. Oczywiscie lekarze tutaj malo co mowia i wszytko jest na lapu capu ale ponoc mam sie nie martwic...
Nastepnie badanie przez Pania profesor. Ogromny plus bezbolesne. Najwiekszy minus w otoczeniu 20 studentow obserwujacych moje nagie krocze. Nie zycze Wam tego. Czuje sie po prostu upokozona. I teks Pani profesor "a teraz wspancie, popatrzcie i powiedzcie co Wam sie u Pani podoba a co nie"
Dwa zapisy KTG w normie.
Jezeli bedzie tak dalej w poniedzialek bedziemy mogly wyjsc do domu. Trzymajcie za to prosze kciuki bo mam dosyc, nie chce juz dluzej tutaj byc...
Udało się! Jesteśmy w domu!
Weekend w szpitalu nie był już taki traumatyczny. Pewnie dlatego, że w sobotę i niedziele nic się tam nie dzieje, a przede wszystkim nie ma studentów.
Co mi zrobili przez te dwa dni?
- Badanie krwi (morfologia, tsh, ft3, ft4)
- 4 zapisy KTG
Zapisy na szczęście były w normie. Czyli przez cały pobyt w szpitalu malutka nie miała już podwyższonego tętna.
Czekałam na poniedziałek i na obchód jak na skazanie.
Na obchodzie dowiedziałam się tylko, że czeka mnie badanie. Myślałam, że uda mi się go uniknąć... Wizja poprzedniego wystarczająco mnie przerażała.
Na szczęście było lepiej, nie było studentów, tylko paru lekarzy i stażystów.
Nikt się na mnie nie patrzył i mnie nie oglądał.
Szyjka długa, zamknięta wszystko w porządku więc w końcu dowiedziałam się, że mogę iść do domu. Jeszcze tylko jutro będę musiała iść po wypis i oby nigdy więcej
Chyba rozważę poród domowy!
W czwartek mam prywatne Usg trzeciego trymestru. Dlatego też tak bardzo zależało mi, żeby wyjść, ze szpitala do tego czasu. Mam nadzieje, że wtedy będę spokojniejsza i dowiem się czy malutka się prawidłowo rozwijam. Bardzo się stresuje.
Dowiem się też czy będę mogła rodzić naturalnie czy czeka mnie cc.
Więc znów muszę Was poprosić, żebyście trzymały kciuki!
Dziękuje Wam za wsparcie i pozytywne komentarze. Jesteście niezastąpione!!!
Odebrałam wypis.
Rozpoznanie: Obserwacja dobrostanu płodu oraz niedokrwistość ciężarnych.
CO napisali?
"Ciężarna została przyjęta do kliniki z powodu powikłań w przebiegu ciąży. W wyniku przeprowadzonej diagnostyki oraz leczenia uzyskano poprawę stanu zdrowia. Ciężarna wypisana do domu w stanie ogólnym dobrym z ciążą zachowaną. Macica miękka. Ruchy płodu czuje dobrze. Wody płodowe zachowane. FHR 140/min."
Chyba nie jest tak źle
Tętno 140 a nie 190 jest różnica
Niestety z powodu złych wyników morfologi i moczu dostałam trochę leków...
Badanie moczu muszę za tydzień koniecznie powtórzyć.
1. Luteina
2. Żelazo
3. Urosept
4. Gynalgin
Jeśli chodzi o USG, które zrobili mi w szpitalu...
Tak się nim przejmowałam, ale chyba nie wyszło tak najgorzej.
Na wypisie jest napisane, że:
- wymiar dwuciemieniowy główki odpowiada 31 tc
- obwód główki 30 tc
- obwód brzucha 29+6 tc
- długość kości udowej 29tc
USG było robione dokładnie w 30t6d ciąży.
Szacunkowa masa płodu dokładnie 1472 g.
Może Sara po prostu nie będzie dużym dzieckiem... Muszę przestać się zamartwiać...
Dziś kupujemy łóżeczko w końcu się doczekałam! Może to poprawi mi humor!
I oby to był mój ostatni wpis o wypisach, szpitalach i komplikacjach.
Teraz do szpitala tylko na poród!
Wczoraj byłam na trzecim USG. Okazało się, że wszystko jest ok! Jest tylko tygodniowa różnica jeśli chodzi o obwód brzucha i długość kości ramiennej.
I UWAGA! Mała waży 1748g.
Pani doktor, która mnie badała. Pracuje w szpitalu, w którym leżałam. Mówiła otwarcie, że odchodzi z pracy bo już nie daje rady pracować na tamtejszym sprzęcie do USG. Ponoć był kupiony na przetargu po okazyjnej cenie. Ma wgrane inne normy niż ona u siebie i jakość obrazu jest bez porównania sto razy gorsza.
Nawet nie wiecie jak mi ulżyło....
Ale swoją drogą, żeby tak w szpitalu stresować i straszyć kobietę w ciąży
Stresowałam się strasznie też tym USG spojenia łonowego.
Norma jest do 1 cm. Moje rozeszło się już 6 mm. Jest do obserwacji. Niestety cały czas może się jeszcze rozejść. Teoretycznie więc mogę jeszcze rodzić sn ale co z tego wyjdzie to zobaczymy. Ponoć najlepiej jak rozejdzie się 2-4 mm...
Wczoraj kupiliśmy pozytywkę dla Sary
Mamy zamiar puszczać ją małej dwa razy dziennie, żeby po porodzie rozpoznała ten dźwięk i być może uspokoi ją to gdy będzie płakać. Zainspirował Nas do tego jeden z odcinków porodów:)
To już naprawdę robi na mnie wrażenie
Do porodu pozostało 50 dni!!!
Co u Nas?
Po wyjściu ze szpitala postawiłyśmy zdecydowanie na intensywny odpoczynek.
Czyli leżymy, leżymy i jeszcze raz leżymy i co za tym idzie - tyjemy
Syndrom wicia gniazda już nie daje mi żyć.
Na szczęście wyprawka już prawie kompletna. Jutro N bierze się za skręcanie łóżeczka a ja za pierwsze pranie. Wybieramy się też na wstępny przegląd wózków - dziadki kupią ale wybrać możemy upiekło się Nam
Ubranka nie dają mi spokoju. Nie kupowaliśmy prawie nic - bo rodzina obiecała. Mieliśmy dostać tyle, że już nic miało Nam nie być potrzebne. Ale niestety zostaliśmy z niczym.
Więc utwierdzam się w przekonaniu, że przede wszystkim trzeba liczyć na siebie.
Dostaliśmy kilka ubranek od najbliższych, resztę będziemy musieli sobie zorganizować.
Wpadłam na pomysł kupienia mega wyprawki na allegro i teraz aukcje pochłaniają cały mój czas:)
Za to nie planowałam kupna laktatora (przynajmniej nie teraz) ale udało Nam się dostać prawie nówkę od kuzynki. Więc coś za coś!
PS. Mega śmieszne uczucie podczas użytkowania haha
Od wczoraj w Lidlu były też ubranka, staniczki dla mam i bodziaki dla dzieciaczków.
Wybraliśmy się z N po jego pracy ok.20.
Nie było zupełnie nic! Niesamowite, nie mogłam uwierzyć. Wszystko przebrane i rozpiżdżone
Na szczęście udało mi się coś zakupić w Lidlu nr dwa bo humor powoli upadał
Dobra! Idę pobuszować w lodówce może uda mi się znaleźć jakąś 12% śmietanę
Miłego weekendu!
Na pamiątkę dla potomnej!
Minusy ósmego miesiąca!
- wielki ogromny brzuch, który zmienia siłę grawitacji, utrudnia siadanie przy stole i który N cały czas trąca łokciem bo wymierzyć nie umie
- cycuszki:) jak dla mnie 85 D to rozmiar nad rozmiary! Kochani mężczyźni lubicie duże cycki to je sobie dźwigajcie
- puchnięcie czyt. parówki zamiast palców u rąk i serdle zamiast stóp!
- 17,8 kg na plusie. Tak przegięłam wiem, już się nasłuchałam Ale jak to mówi moja Pani doktor - "dużo, no ale co zrobić)" wierze, że odpokutuje to podczas karmienia piersią
- nadmierne pocenie się czyt. pocę się jak świnia nie robiąc nic! Błagam niech spadnie deszcz!!!
- Ogólne zasapanie organizmu - wystarczy, że przejdę się z kanapy do lodówki a umęczona jestem jakbym maraton przebiegła. Powinnam medal dostać i to złoty!
- ogromny problem z goleniem cipuszki, proszę zdradzcie mi złoty środek bo tuż to dla mnie sport ekstremalny, którego wcale uprawiać nie chciałam
- ZGAGA!!! Dziewczyny ale to jaka! A co najciekawsze, występująca w nocy, budząca mnie średnio trzy razy... ok. 1.30, 3.00 i 5.00 o_O
- szpara spojenia łonowego, która osiągnęła wielkość 6 mm i utrudniła mi skutecznie normalne poruszanie się i funkcjonowanie!
- no i częste występowanie w ostatnim czasie dni pt. "bez kija nie podchodź"
Plusy ósmego miesiąca i ogólnie stanu błogosławionego:
- coraz bliżej poród, coraz bliżej poród - dziś zostało 47 dni, a ponieważ ja zamierzam rodzić już w 37 tc to dużo mniej, tak więc mała 21 czerwca jestem gotowa wypchnąć Cię na świat
- piękne włosy, gęste, mocne jak nie moje! :)Muszę się nimi nacieszyć, ponoć po porodzie stracę sukcesywnie wszystkie, które stracić przez te 9 miesięcy powinnam.
- Śliczna cera;) od wczoraj zauważyłam na niej jednak kilka pryszczy czy to już jakiś znak?
- zero rozstępów! Ogromny lęk że teraz to się zmieni... U mojej mamy np. pierwsze rozstępy pojawiły się w 8 miesiącu ciąży...
- N jest taki kochany, wszystko przyniesie, poda, śniadanie do łóżka zrobi - po porodzie to się pewnie zmieni hehe
tak już jest, że do porodu o kobietę się wszyscy troszczą a po porodzie już jest mniej ważna, wszyscy zainteresowani tylko dzidziusiem:)
Reasumując i tak bym nic nie zmieniła
Jestem najszczęśliwsza na świecie!
Kocham moją córeczkę!
Nie mogę się jej doczekać!
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia matki kochane mamusie!
Już od jutra
"Jeśli martwiłaś się przedwczesnym porodem, możesz teraz odetchnąć. Urodzone teraz, Twoje dziecko nazwane zostałoby dzieckiem urodzonym przedwcześnie, a nie wcześniakiem. Różnica polega na tym, że przedwcześnie urodzone dziecko ma już prawdopodobnie rozwinięte płuca, zatem jest niewielkie ryzyko że trafi na oddział intensywnej terapii. Generalnie dzieci nie mające problemów zdrowotnych, urodzone pomiędzy 34-37 tygodniem, radzą sobie na świecie już całkiem dobrze i w dłuższej perspektywie nie odstępują kroku dzieciom urodzonym o czasie."
Kolejny ogromny krok naprzód jaki udało mi się osiągnąć
Wczoraj byliśmy z N na warsztatach "Mamo to ja".
Było 6 "wykładów", mini poczęstunek, parę gratisów.
Ogólnie sympatycznie i miło.
A to właśnie dostaliśmy
I jak tu zrozumieć kobietę w ciąży
Ostatnio narzekałam, że nie mam ubranek dla małej i że nie daje mi to spokoju...
Dostałam wcześniej dwie reklamówki ubranek od kuzynki, ale wydawały mi się takie malutkie
Mama dorzuciła kolejną reklamówkę, ale przecież też była malutka - upchnęłam to wszystko w szafie i tak leżało... W międzyczasie na zakupach raz tu, raz tu kupiliśmy jakieś bodziaki/śpioszki itd...
Ale ja wciąż miałam tak mało ubranek, że zamówiłam jeszcze paczkę ponad 50 szt. na allegro Teściowa coś dorzuciła, koleżanki kupiły...
Jaki z tego morał!
Mała na pierwsze 3 miesiące życia ma więcej ubrań niż ja i N razem wzięci i nie wiem czy nie pomnożyć tego jeszcze x2 albo i 3
PRZEGIEŁAM!
Doskonale wiem, że połowy pewnie nawet nie zdążę założyć.
Jestem na siebie wściekła a jednocześnie chce mi się śmiać.
Jeżeli mogę Wam coś poradzić, to jeżeli uważacie że macie mało ubranek, to wyjmijcie je wszystkie i poukładajcie w szufladach
Ja upychając wszystkie paczki po szafach i nie widząc ich wszystkich byłam przekonana, że nie mam ją w co ubrać
Taka ze mnie początkująca mama - ale co niech ma!
Nic więcej mi dzisiaj do szczęścia nie jest potrzebne...
A jutro?
Strasznie się stresuje wizyta u ginekologa.
Bardzo się boje, że znów dostane skierowanie do szpitala.
Tak bardzo nie chcę tam iść!!!
Mam ochotę uciec - schować się po kołdrą i nie wychodzić.
Chcę mi się płakać
Ale muszę być silna dla Ciebie moja córeczko
TADAAAM!
Obyło się bez szpitala. Tak się cieszę.
Mimo wszystko Sara i tak miała za wysokie tętno (170) i to dopiero jak trochę spadło, wcześniej było jeszcze wyższe. Naprawdę bardzo mnie to martwi.
Najgorsze, że nikt nie ma pomysłu dlaczego tak się dzieje...
Coraz częściej się zastanawiam czy nie jest na nic chora...
Nie chcę sobie zaprzątać głowy takimi myślami.
Plusy:
Szyjka długa, zamknięta, nie skręca się.
Kurcze chyba nie uda mi się jednak wypchnąć małej na świat tego 21.06.
Niestety znów przyplątała się jakaś infekcja i kolejna porcja globulek do wybrania. SZLAG!
Na szczęście badanie moczu prawidłowe (bo to ze szpitala było tragiczne).
Pani doktor zrobiła mi tez od razu posiew w kierunku paciorkowców.
Myślałam, że wynik będzie do odbioru dopiero na następnej wizycie.
A tutaj rachu ciachu - wynik po 10 minutach - się zdziwiłam
Upiekło mi się - wynik ujemny
Dostałam oświadczenie do becikowego, że jestem pod opieką lekarza od 6 tc oraz plan porodu do wypełnienia.
Ogólnie nie było najgorszej
Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju...
Pamiętacie, ostatnio pisałam, że na 3 badaniu USG miałam zrobione również USG spojenia łonowego i wyszło, że rozeszło się na 6 mm. Tamta Pani doktor powiedziała, że to trochę dużo, choć norma jest do 1 cm i spojenie jest do obserwacji.
Dziś moja Pani doktor powiedziała, że nie mam się czym martwić bo 6 mm oznacza, że spojenie nie rozeszło się wcale. Spokojnie mogę rodzić naturalnie - na pewno nie pęknę.
Wydaje mi się, że nie ma racji.
Boli strasznie...
Teraz się martwię, że może jednak nie wytrzymać przy porodzie.
W szpitalu mam powiedzieć, że spojenie mnie boli i jak będzie czas mają mi zrobić USG, żeby ocenić czy poród naturalny jest jednak wskazany.
Ale sama powiedziała, że tego czasu może nie być.
Muszę z nią o tym wszystkim koniecznie porozmawiać na kolejnej wizycie...
Mamy wózek - w końcu! Tak się cieszę Ulżyło mi...
+ fotelik
Wyprawka już prawie kompletna, ja jestem już coraz bardziej spokojniejsza.
W czerwcu na pewno musimy kupić jeszcze parę rzeczy.
Do wyprawki dopisałam jeszcze parasolkę do wózka, chyba jednak w lipcu się bez niej nie obejdzie.
Zastanawiam się też jaki kupić płyn do mycia małej, jakiej firmy.
Johnson's Baby ponoć najczęściej uczula. Kuzynka poleciła mi produkty Nivea, ale one w większości są od pierwszego miesiąca życia.
Możecie mi coś doradzić?
W sobotę i niedziele w Warszawie odbywają się też targi Mother&Baby.
Chyba się na nie z N przejedziemy.
Ponoć można zgarnąć mnóstwo gratisów, a nawet wygrać ciekawe nagrody w konkursach.
Muszę się z Wami podzielić tym co mnie wczoraj spotkało.
Wracam ze spaceru - mega zmęczona, siadam na ławce przed blokiem, żeby odpocząć.
Podbiega do mnie jakiś słodki piesek, wstaje gotowa wejść na 3 piętro.
Napotykam na wzrok pewnej "Pani", która patrząc na mnie wyglądała jakby z obrzydzenia miała za chwilę zwymiotować... pokrzywiła się tak bardzo, że jej twarz nabrała jakiegoś zupełnie innego wymiaru!
Rzuciła pod nosem "O! W ciąży!" z takim obrzydzeniem, że aż mnie zamurowało.
Po czym wzięła swoich dwóch synów i poszła prędko do domu.
A ja?!
Stałam tam...
Z otwartą buzią i poczuciem winy, zupełnie bez sensu.
Jakbym co najmniej zrobiła coś złego..
AAAAAAAAAAAAAAA!!!!
Dziewczyny co to była za noc!
Obudziłam się o 2:00 w nocy. Straszny ból pleców, Sara dość gwałtownie się ruszała.
Czułam się dość dziwnie, nie mogłam zasnąć.
Od 02:00 do 04:00 czułam nieregularne i nie bolesne skurcze - zupełnie się nimi nie przejęłam.
Duchota, męczyłam się strasznie, co chwilę otwierałam okno...
Od 04:00 skurczę zaczęły być coraz silniejsze i dłuższe.
Wpadłam na pomysł, że zacznę je mierzyć - aplikacją w telefonie.
Trwały ponad minutę, najpierw co 8, potem 7 w końcu prawie co 5 minut!
Najgorsze, naprawdę zaczęły być bolesne.
Wpadam w panikę...
5:23 budzę N - mówię mu że musi wstawać do pracy.
Patrzy na mnie, pyta się co mi jest, czy źle się czuje, czy jestem chora.
Czy może rodzę?!
Ja w ryk, mówię mu, że chyba tak, że od 02:00 nie śpię, że mam skurczę, że boli!!!
On na spokojnie odpowiada mi, że od przyszłego tygodnia ma mniej pracy więc mogę rodzić, po czym dochodzi do niego, że rodzę chyba teraz!
Pokazuje mu telefon z zapisem, skurczy - wyskakuje z łóżka jak poparzony!
Ja wstaje, mówię, że spróbuje je rozchodzić.
Boli okropnie.
Ryczę!
N pakuje mi torbę. Mówię mu, żeby się ogarnął, że ja się spakuje.
W domu żadnej kasy!
05.35 jedzie prędko do bankomatu, żebym miała na taxi w razie czego.
O 5.45 musi wyjść z domu, żeby zdążyć na pociąg!
Cyrk!
Ja z tego wszystkiego, raz ryczę, raz się śmieje!
N pyta się mnie: "śmiejesz się bo się cieszysz, że zobaczysz Sarkę?"
z miną wskazującą na: "Boże, ona naprawdę zwariowała!"
Każe mu jechać do pracy. Wiem, że dzisiaj nie może zostać, jak okaże się, że to tylko fałszywy alarm. Uspokajam go, że będę dzwonić. On uspokaja mnie, że jak coś to od razu wraca kolejnym pociągiem!
w końcu wychodzi!
Pisze, że zdążył na pociąg minutę przed odjazdem.
PA-RA-NO-JA!
Ja chodzę, siedzę, leżę...
W końcu zajęłam się wyjadaniem słodyczy - z myślą, że to może moja ostatnia szansa
Coś się uspokoiło, nie czuje skurczy...
Ostatni o 05:49 kolejny o 6:14
Uspokajam się...
Postanawiam się położyć, ledwo żyje w końcu nie śpię od 02:00.
Nie mogę zasnąć. Brzuch jak kamień, plecy bolą, nogi mam sobie ochotę odrąbać...Duszno.
Ostatni odnotowany skurcz przed zaśnięciem 07:14. Ani już nie bolesny ani nie regularny.
Pobudka o godzinie 13
Nie wiem co się dzieje, ale kochane lipcowe mamusie (i nie tylko oczywiście) trzymajmy się dzielnie!
Grzecznie melduje, że Sara nadal relaksuje się w swoim apartamencie
Choć ja czuje, że to już tuż, tuż, że kolejnym razem nie będzie to znów tylko "fałszywy alarm" tylko, będzie wielkie bum i mała w końcu wyskoczy na ten świat
Choć codziennie uparcie tłumacze jej, że nie ma się co śpieszyć, bo życie nie jest takie proste, chyba najbardziej przekonuje ją argument 18 letniej nauki
Proszę ją też, żeby była wyrozumiała... Przecież mundial się zaczął, mama nie opuściła jeszcze żadnego meczu i chciałaby obejrzeć ich jak najwięcej. Może to też działa....
A tak na poważnie...
Od ciężkiej czwartkowej nocy, skurcze mam już codziennie - fakt nie zawsze bolesne.
Dziś w nocy kolejna gorąca akcja - kumulacja znów 5 rano (coś czuje, że to będzie moja godzina:)) obudził mnie ból identyczny jak na okres, wcale nie jakiś leciutki, dał mi ostro w kość... Ale tym razem już bez paniki. N wstał do pracy, ja wstałam pomaszerować po mieszkaniu... Przeszło!
Znów pierwsze (no dobra może drugie) o czym pomyślałam, to żeby wpakować sobie do ust coś słodkiego i tak myślę, że może to jest znak, że jak zacznie się na serio to ostatnia rzeczą o jakiej pomyśle będzie żarcie!!!
Mała zeszła już tak nisko. Mam wrażenie, że jak bym się postarała mogłabym ją już pogłaskać po główce. Straszne uczucie, nie lubię go...
Często robi mi się nie dobrze, brzuch robi się w sekundzie twardy jak kamień...
Miednica się rozciąga - boli.
Chyba naprawdę coś jest na rzeczy
Teraz pora na moją mała refleksję. : ) Cały czas pisałam, że nie przejmuje się wagą, że przecież jestem w ciąży, że wszystko zrzucę po porodzie i takie tam optymistyczne podejście.
Wiecie co. Przeglądałam dziś zdjęcia z zeszłych wakacji i stwierdzam, że PRZEGIEłAM!
Jakby, któraś z Was uważała, że przytyła za dużo...
Tadaaaam! Prezentuje siebie
U Nas na razie spokojnie. Dwupak jak najbardziej aktualny. )
Codziennie czytam Was kochane i wypatruje nowych lipcowych, czerwcowych dzidziusiów, ale chyba trochę się uspokoiło...
Może to cisza przed burzą.
Z N jesteśmy już gotowi na przyjście małej, marze tylko o tym, żeby wytrwać do poniedziałku. Wtedy Sarka będzie już cała tatusia! : )
Musimy pozałatwiać formalności z nazwiskiem i takie tam urzędowe sprawy...
I chyba dam radę!
A w poniedziałek nich się dzieje, co chcę!
Powoli dociera do mnie, że za moment całe moje życie wywróci się do góry nogami i że już nic nie będzie takie jak przedtem!
Do planowanego terminu porodu zostało tylko 22 dni.
Postanowiłam pożegnać się powoli z brzuszkiem i upiec ciasto, a ponieważ w ciąży jakoś sił mi brak i nie wszystko mi wychodzi, zrobiłam...
SERNIK NA ZIMNO!
A już nie długo...
Tak bardzo chciałam donosić małą i urodzić od razu 21.06. Teraz kiedy osiągnęłam już ostatni z długo wyczekiwanych tygodni, coś we mnie pękło.
Boje się tego co mnie czeka, boje się tego, że nie dam sobie rady. Dopadł mnie bardzo zły nastrój, bez głębszego powodu chce mi się płakać.
Czego boje się najbardziej?:
1) porodu - teoretycznie mogę zacząć rodzić w każdej chwili, a do tej pory nie wiem czy cesarka nie była by dla mnie jednak bezpieczniejszą opcją, że względu na mój ból spojenia. Bardzo chciałam jej uniknąć urodzić razem z N siłami natury. Boję się cesarki bardziej niż porodu naturalnego, ale nie chcę w jego trakcie pęknąć i spędzić pół roku na wyciągu...
2) zlekceważenia moich obaw w szpitalu - tyczy się to w dłużej mierze pierwszego punktu. Obawiam się tego, że położne czy lekarze nie przejmą się zbytnio tym moim bólem spojenia, potraktują mnie jako histeryczkę albo po prostu zlekceważą, przecież wszystkie kobiety boli... albo najzwyczajniej w świecie nie będzie czasu na zrobienie USG i jego ocenę
3) zostać z małą sama w szpitalu - myśl o tym naprawdę mnie paraliżuje... wiem, że kiedy N będzie z nami damy sobie radę, ale przecież w końcu będzie musiał pójść do domu. Strasznie boje się, że mała zacznie w nocy płakać a ja nie będę wiedziała co mam zrobić, nie będę wiedziała co jej jest, nie będę potrafiła jej nakarmić, przewinąć... a położne nie będą chętne do pomocy
4) choroby - nie wiem dlaczego o tym w ogóle myślę, ale tak bardzo chcę, żeby moja córeczka była zdrowa a ostatnio cały czas nachodzą mnie jakieś myśl... co będzie jak urodzi się chora... nie jestem na to gotowa. Czy to w ogóle normalne, że matka ma takie myśli?
5) moja ostatnia obawa nawet mnie trochę śmieszy ale przejmuje się tym, że mała będzie często płakać, szczególnie w nocy i będzie to przeszkadzać sąsiadom, w bloku w którym mieszkam ściany są tak cienkie, że szczególnie wieczorami słychać rozmowy innych. Wiem, że to głupie i że nie mam się czym przejmować, ale tak po prostu czuje.
Podzieliłam się z Wami moim obawami a teraz parę słów o wczorajszym dniu.
To był strasznie napięty dzień, na szczęście udało załatwić nam się wszystko co chcieliśmy.
Byliśmy w trzech urzędach i w przychodni, żeby dowiedzieć się jak wyglądają formalności związane z zapisaniem małej do lekarza. No i niestety gdzieś musiałam trafić na jakiegoś wirusa, bo dziś czuje się jakbym dostała łopatą w głowę. Gardło boli, całe czerwone i opuchnięte, uszy zatkane, okropny kaszel. Leże plackiem i modle się, żeby mała posiedziała jeszcze z tydzień. Przecież gdybym urodziła dziś pewnie nie mogłybyśmy być razem.
Nie tak sobie to wszystko wymarzyłam...
Dlaczego zawsze musi być pod górkę?!
CDN...
Na dziś wystarczy moich smętów
Smętów ciąg dalszy...
Zastanawiałam się, czy może dać Wam spokój ale postanowiłam, że się wypłacze i będę mieć to z głowy
W poniedziałek byliśmy z N w USC, nadać małej nazwisko ojca. Strasznie oficjalna sprawa, przed kierownikiem urzędu nie spodziewałam się aż takiej hecy.: )
Ogólnie znów coś we mnie pękło i pierwszy raz pożałowałam, że nie mamy ślubu.
Rodzice N strasznie na niego naciskali od zawsze, co przynosiło odwrotny skutek byłam tak zmęczona tym namawianiem, ciągłym gadaniem, że poczułam że ja tak naprawdę tego nie potrzebuje, tylko oni a wręcz zapragnęłam zrobić im na złość, upierając się przy swoim.
Gdy dowiedzieli się, że jestem w ciąży - priorytetem stał się Nasz ślub. Do tej pory ciężko im się pogodzić, że się nie pobraliśmy.
Mimo wszystko wydaje mi się, że to dość ważny dzień, który wymarzyłam sobie zupełnie inaczej. Nie chciałam iść do ołtarza z brzuchem, tym bardziej że przypadałoby to pewnie jakoś na mój 6, 7 mc, czyli okres kiedy zupełnie nie mogłam się ruszać z powodu tego zasranego spojenia czyli mój ślub okazałby się najgorszym dniem w moim życiu.
Jeśli patrze na to z takiej perspektywy, nie żałuje!
Ale w tym urzędzie dotarło do mnie, że mogliśmy wziąć po prostu ślub cywilny, sami tylko dla siebie, od razu w styczniu gdy wszyscy się dowiedzieli.
Oczywiście, taki ślub dla rodziców N nie wchodził w grę...
Więc tak źle i tak nie dobrze...
Chciałam Wam jeszcze powiedzieć z czego jestem najbardziej dumna na świecie!
Z mojego N
Wiem, że wybrałam dla mojej córki najlepszego ojca na świecie, który nigdy jej nie zostawi, nie przestanie się nią interesować, na którego zawsze będzie mogła polegać i który będzie i już kocha ją bezgranicznie.
Dla N Sara jest wszystkim, tak czuję mam nadziej, że ona też to czuje
Rozmawia z nią, głaszcze, całuje o wiele częściej ode mnie.
Płacze, ze szczęścia
Dzięki mi za nią, bo to ja wyszłam z inicjatywą, to ja pierwsza byłam gotowa na dziecko.
N chciał jeszcze poczekać na ten idealny moment, ale przecież nigdy nie ma idealnego czasu na takie decyzję zawsze coś stanie na drodze...
A teraz do porodu zostało 17 dni i zostaniemy mam nadzieje, cudownymi rodzicami
Uff!! Wystarczy!
Teraz trochę przyziemnych spraw.
Byłam dziś u lekarza, jestem chora, wyglądam i czuje się jak placek!
Dostałam antybiotyk. Potrzebuje 6 dni! Leże i błagam, żeby ta historia miała szczęśliwe zakończenie, żebym zdążyła się wyleczyć...
Córeczko daj mi proszę te 6 dni!
Byłam dziś na ostatniej wizycie u ginekologa.
Z malutką jest wszystko dobrze i w końcu tętno było w normie, serduszko pięknie biło (145).
Uspokoiłam się.
U mnie też wszystko ok! Jeszcze nie rodzę. Choć 1 cm rozwarcia już jest
Ale jak to Pani doktor powiedziała: "szyjka zamknięta, macica miękka, wody się nie sączą
Urodzić oczywiście mogę już w każdej chwili i wg. niej będzie to raczej przed terminem.
Dwa razy tygodniowo mam robić zapis KTG.
Z tym spojeniem łonowym to jednak ciężka sprawa. Najlepiej by było jakbym zrobiła sobie przed porodem jeszcze jedno USG, żeby zobaczyć czy się bardziej nie rozeszło, ale jej zdaniem dam radę urodzić naturalnie - ja też zaczynam w to wierzyć i tego się będę trzymać!
Z chorobą walczę jak tylko mogę! Jest dużo lepiej. Myślę, że po weekendzie dojdę do siebie całkowicie: )
A jutro już 38 tc i 14 dni do porodu!
NIE WIERZE!
12 DNI!
Mały uparciuchu wychodź! Mama jest gotowa!
Moje odczucia, na temat zbliżającego się porodu:
- dziś rano obudził mnie okropny ból jak na okres, myślałam, że się zapłacze (niestety to już nie pierwszy raz) więc chyba nie jest to aż takim objawem zbliżającego się porodu
- całą ciąże spałam jak zabita, ostatnio mam z tym ogromny problem, wczorajszej nocy męczyłam się od -1.00 do -6.00 ma-sa-kra!
- dziś za to czuje się jakbym dostała łopatą w łeb nie mam sił na nic, cały dzień w piżamie, chyba muszę sobie włożyć zapałki w oczy bo zaraz zasnę
- paniczny lęk! wczoraj wyłam N w ramię jak głupia! okropnie boje się rodzić! AAAA!!!
Przerwałam dzień wcześniej branie antybiotyku, dostałam jakieś wysypki.
Biorę wapno i czekam na poprawę!
Jak nie urok to .......
Jutro biorę się za ostre pucowanie mieszkania
Spotkam się z przyjaciółkami ostatni raz przed porodem, muszę sobie jakoś ten czas zagospodarować. BO ta niepewność to czekanie mnie wykańcza...
Co najlepsze do tej pory nie wiem w jakim szpitalu będę rodzić. Nic tylko możecie pogratulować mi organizacji Mam do wyboru dwa i nie wiem, po prostu nie wiem...
Zastanawiałam się też nad drugim imieniem dla Sary. Bardzo podoba mi się Liwia. Co o nim myślicie? Chciałam, żeby mała miała na drugie Wiktoria, ale N stwierdził że brzmi to zbyt poważnie. Sara Wiktoria i chyba coś w tym jest.
A Sara Liwia?
Potrzebna mi szczera opinia )
11 DNI!
Oficjalnie informuje, że Sarka postanowiła zostać jednak lipcową dziewczynką i nie chciała pójść w ślady swoich starszych lipcowo-czerwcowych koleżanek co nie do końca odpowiada mamie i tacie, ale nic nie poradzimy
Tak więc cierpliwie czekamy dalej!
Wszyscy mi powtarzają, że spokojnie, że mamy jeszcze czas, że przecież jeszcze nie jest po terminie, że najlepiej jak dzidziuś siedzi jak najdłużej.
Ale ja chcę już!!!
Mam dosyć, to czekanie mnie wykańcza, w stresie od rana do wieczora no ile można...
Dziś znów ciężka noc: skurcze, bezsenność, zgaga, ból mięśni, ból miesiączkowy... Męczyłam się do 5.00 i co... i nic
Wychodź uparciuchu
Nie przejmuj się tak wagą. Moja mała jest do tyłu dwa tygodnie, ale główka (mózg) zgodne z tygodniem ciąży. W dodatku przepływy bardzo dobre i łożysko stopień 0 w tygodniu 30+5. A ważyła niecałe 1200g. Więc spokojnie. Trzymamy kciuki za Was!
A dlaczego wyraziłaś zgodę na badanie przy studentach? Masz prawo odmówić. Jeśli nie pytała Cię o zgodę, to trzeba było głośno powiedzieć, że sobie tego nie życzysz, a nawet napisać skargę jeśli baba by Cię próbowała do tego zmusić.
ja sie zastanawiam (bo nie wiem) czy mozna odmowic "wizyty studentow'"? chyba pacjent powinien miec takie prawo? przykro mi przez co przeszlas... mam nadzieje ze szybko wrocicie do domu zdrowe :***
No właśnie Kali ma święte prawo odmówić. Tylko niektórzy lekarze nie racza o tym informować, ani nawet się nie pytają. Babie bym chyba oczy wydrapała.
Polski szpital to jedna wielka kpina.. bardzo Ci wspolczuje .. Tych studentow mogliby sobie oszczedzic i moglo sie obejsc bez takich.. badz silna i odreaguj te nieprzyjemnosci ;*buzka
Osz cholera, powinna Cię spytać o tych studentów. Niefajnie. A co do rozwoju, pamiętaj że 2-3 tygodnie na + lub - To jest przyjęte jako norma. Ja mam czasem różnicę między główką a brzuszkiem 4 tygodnie i lekarz nic nie mówi. Waga też mieści się w normie jak na 30 t, zerknij na wykresy belly. Trzymaj sie tam
ja bym sie tymi pomiarami tez nie przejmowala...moje kolezance mowili,ze dziecko ma mala glowe...i straszyli, a dziewczynka ma juz 11 lat i calkiem zdrowa!!! mala glowa bo wyska jest jak cholera!!! i juz dluga sie urodzila..wiec bez paniki, wspolczuje wizyty w szpitalu, mam nadzieje,ze w poniedzialek bedziesz juz w domu!!!
Tak zgadza sie. Teoretycznie mam takie prawo, ale tutaj nikt o tym nie mowi ani sie z tym nie liczy... Jedna dziewczyna opowiadala, ze probowala dac do zrozumienia iz nie ma ochoty na towarszystwo studentow, na co lekarz odpowiedzial jej ze takiego prawa nie ma...
Problem ze studentami polega na tym, ze może i prawo do odmowy masz, ale to ostatnia rzecz o jakiej myślisz jak leżysz i sie martwisz...no i nie chcesz wkurzyć lekarza który ma Ci pomóc. Na pocieszenie tylko powiem Ci ze oni ogladają mnóstwo takich międzynóżnych atrakcji wiele;) wiec pewnie za chwile o tym zapomną- czego i Tobie życzę! Bo wiadomo, każdy by poczuł że się narusza jego intymność... I jeszcze te normy o których pisałaś- mnie Pani doktor powiedziała ze rzadko kiedy wszystkie wymiary wskazują ten sam wiek ciąży- na pewno wszystko będzie ok! Trzymam kciuki za szybkie wyjście!
trzymam kciuki za Was :) , nic się nie martw malutka jest na bank zdrowa <3
Trzymam kciuki :*
Trzymam kciuki! Wracajcie do domku!
Oczywiście pacjent jak najbardziej ma prawo odmówić wizyty studentów. Jest karta praw, jeżeli to ma być upokarzające i przez to ktoś ma się źle czuć może i powinien odmówić... następnym razem odmawiaj nikt nie powinien czuć się źle a zwłaszcza teraz Ty, wkurzyłam się na tą lekarkę.
dziwne z tymi studentami, bez kitu powinni zapytac Cie o zgode (tak bylo w moim przypadku, no ale ja sie zgodzilam :P) ! Wracajcie z tego szpitala :* wszystkie czekamy na dobre wiesci
Dziękuje Wam dziewczyny :) Nadia trafiła w sedno ze swoją wypowiedzią :) jeżeli mam świadomość, że muszę zostać w szpitalu wole mieć dobre stosunki z lekarzem prowadzącym to był największy powód braku mojej odmowy.