No i witamy nowy tydzień. Powinnam wykrzesać z siebie więcej energii, ale kurcze nie mam siły... Mam nadzieję, żę to co mówią o pierwszym trymestrze top rawda i jak tylko minie to ja poczuję się lepiej. 20 lipca to będzie zatem przełomowa data, bardzo na to liczę. Tym bardziej, że potem zaczynam urlop i jedziemy nad morze - nie chcę spędzić tygodnia w pokoju tylko chciałabym skorzystać z uroków tego miejsca.
No a póki co... podobno ciąża to nie choroba, a ja czuję się jakbym miała permanentną grypę. Nie mam siły, jest mi niedobrze, moja cera i włosy wołają o pomstę do nieba. Czuję się nieatrakcyjnie i nieswojo. Niech to już minie...
Z Mężem zaczęliśmy się odzywać po prawie 5 dniach cichych. No chyba jeszcze tak długo nie wytrzymaliśmy. Zobaczymy, czy coś do niego dotarło i czy wyciągnie jakieś wnioski z tej sytuacji.
A jeszcze tylko wspomnę o pracy, bo wczoraj już mnie nerw złapał. Pracowałam 2 dni w domu i mimo, że nie jest to jakiś wyjątkowy przywilej (bo każdy u nas ma taką możliwość) to miałam wrażenie, że stanowi to jakiś problem. Koledzy narzekają bo dowiedzieli się, że mają przejąć moich Klientów, kierownik narzeka, że nie mam służbowej komórki w stopce bo ktoś tam pilnie chciał się ze mną skontaktować i jak widać poruszył niebo i ziemię. Usłyszałam, że teraz jak będę częściej pracować z domu to klienci muszą mieć ze mną kontakt więc czegoś tu nie rozumiem... Sam mówił, że mam oddawać klientów bo potrzebuje mnie w innym charakterze teraz, a poza tym nie może mnie traktować jako koło ratunkowe w każdej sytuacji, bo teraz to ja jestem w sytuacji, że mogę odejść w najmniej oczekiwanym momencie. Ta moja korporacja to nie ma zupełnie planu działania, zawsze trzeba ratować sytuację i gasić pożar zamiast ustalić wcześniej szczegóły.
Ale już dosyć tego marudzenia - niedługo mnie tu nie będzie więc będą musieli sobie poradzić beze mnie. Tymczasem - udanego weekendu

Już po usg






No i zaczynamy kolejny tydzień, już zdecydowanie spokojniej


Ku pamięci zdjęcie brzuszka, już trochę zaokrąglonego w 12 tygodniu


Zapowiada się miła, słoneczna niedziela. Ja od 8.00 nie śpię i o dziwo nie obudziłam się w nocy jak zwykle. Czuję się też coraz lepiej, mam większy apetyt, mdłości to już raczej epizod wieczorny. W piątek spotkałam się z moimi starymi kumpelami - dawno się nie widziałyśmy a chciałam przekazać im radosną nowinę


Brzuszek już jak widać zaczyna się kształtować, chyba zbliża się ten piękny i spokojny drugi trymestr

Póki co mam 3 rzeczy na głowie, o których ciągle myślę:
1) Zbliżający się wyjazd - muszę zrobić wszystkie ważne badania przed, po po powrocie od razu mam wizytę u ginekologa. Muszę zrobić ostatnie zakupy - m.in. nadal nie mam stroju jednoczęściowego! Muszę zostawić przed urlopem jak najmniej zaległości w pracy, aby koledzy mnie nie przeklinali gdy ja będę wdychać jod nad morzem

2) Kwestia zwolnienia - kiedy iść? Jak to będzie wyglądało finansowo też? Plan jest na razie taki, że w sierpniu poproszę o stałą pracę z domu, a we wrześniu już chciałabym iść na zwolnienie. Koleżanka uświadomiła mi, że przecież zasiłek chorobowy jaki będzie wypłacał mi ZUS będzie średnią z 12 m-cy, a ja dostałam podwyżkę dopiero w kwietniu. Na szczęście premie i nadgodziny też wchodzą w podstawę chorobowego, więc o ile dobrze liczę, moje wynagrodzenia w tym roku rekompensują mniejszą pensję z końcówki roku 2016. Nawet wyszło mi jakieś 100 zł więcej niż aktualna pensja, ale nie jestem pewna czy wszystko dobrze liczę. Poza finansami, wrzesień może być naprawdę ciężki i niekoniecznie chcę już w tym uczestniczyć.
3) Szpital. Jaki szpital mam wybrać do porodu? Co człowiek to opinia, każdy ma jakieś złote rady, jakieś doświadczenia. Póki co rozważałam Karową i Orłowskiego, Inflancką chyba z góry skreśliłam (mówi się, że tak jest jak na taśmie a opieka śrenia). O Karowej mam jakieś swoje zdanie, bo byłam tam na HSG, ale poza tym słyszałam też różne opinie. Póki co na czołówkę wychodzi Orłowskiego - dominuje opinia o bardzo dobrej opiece. Cóż, temat na szczęście nie na już, ale do głębokiego przemyślenia.
No to już nie przynudzam, powinnam dziś skorzystać z pogody



I tak to szybko zleciało, I trymestr już za nami

Na początku minusy:
- Mdłości, mdłości i jeszcze raz mdłości - na szczęście bez wymiotów, ale męczące jak cholera;
- Brak apetytu na cokolwiek, na początku tylko bułka z twarożkiem była dla mnie do przełknięcia;
- Zmęczenie, senność, brak kondycji, zadyszka, brak koncentracji;
- Ciągłe zamartwianie się i stres, czy wszystko jest ok, czy plamienie to coś groźnego, czy serduszko bije, czy dzidzia się rozwija...
No i plusy

+ Wielkie zmiany w moim życiu - 19 maja widok dwóch kreseczek na teście przewrócił mój świat do góry nogami... Na szczęście! Czekałam na to 2 lata!
+ Radość mojego Męża, rodziców i siostry gdy im powiedzieliśmy


+ Widok mojego Maluszka na usg... Bijące serduszko... Wyciągnięta do nas - RODZICÓW - rączka


+ Świadomość, że niebawem będę mogła zostawić pracę na jakieś 1,5 roku i przestać skupiać się na klientach, celach, oczekiwaniach, gaszeniu pożarów w trudnych sytuacjach w korpo... Będę w spokoju mogła kompletować wyprawkę dla mojego Dzieciątka i czekać na jego przyjście na świat

+ Rosnący brzuszek, który codziennie uświadamia mi, że rośnie we mnie moja kochana Istotka

Oby ten kolejny trymestr obfitował tylko w pozytywne wiadomości, bardzo chciałabym się nim cieszyć bezgranicznie

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lipca 2017, 10:23
No i stało się. Wczoraj, w pierwszym dniu mojego II trymestru puściłam pierwszego bełcika... Nie wiem jak to się stało. A właściwie trochę wiem - za sprawą brokuła i tabletek, które muszę łykać w tym tygodniu 3 razy dziennie po dwie... Wieczorem próbowałam połknąć jedną po drugiej - o ile pierwsza jakoś przeszła, o tyle druga mi się cofnęła i aż usiadłam bo czułam, że zbliża się najgorsze... Mam nadzieję, że to był tylko incydent i już się nie powtórzy. Nie po to wmawiałam sobie, że II trymestr będzie wybawieniem, żeby teraz przeżywać go w taki sposób

A tymczasem, zakończyłam właśnie ostatnie sprawy związane z pracą, ustawiłam autoodpowiedź, żeby nie szukali mnie do 4 sierpnia i wyłączam kompa. Dosyć tego, nareszczie


Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lipca 2017, 18:46
Urlopik




Weekend zaczął się bardzo fajnie - byliśmy na 30tce mojego brata ciotecznego i jego żony (robili wspólną posiadówkę nad Wisłą). To u nich byliśmy na chrzcinach w kwietniu, kiedy to dostałam trochę doła ale też motywacji, żeby podjąć jeszcze jakieś próby starania, żeby bezczynnie nie czekać. Mieliśmy teraz świetna okazję powiedzieć im o ciąży



Dowiedziałam się też, że modlili się za nas - to bardzo wierząca rodzinka. Bardzo miło mi się zrobiło, że to już nie pierwsze osoby, które pamiętały o nas i naszych niepowodzeniach. Ale dobro wraca, im też życzę wszystkiego najlepszego

Humor popsuł mi tylko mój Mąż, który znalazł sobie świetnych kompanów do picia i w przeciągu 2,5 godziny się upił... Nie lubię strasznie jak on jest w takim stanie, nie potrafię wtedy nad nim zapanować i wkurza mnie, że nie pomyślał o mnie, o NAS. Przez to znowu się pokłóciliśmy - on zarzuca mi, że jestem mało rozrywkowa, że on nie chce zdziadzieć i siedzieć ciągle w domu, a ja jemu zarzucam, że ma niedojrzałe i nieodpowiedzialne podejście. I o to właściwie chodzi ciągle w naszych klótniach od ślubu i ciągle staramy się to tłumaczyć "docieraniem się". Ale ile jeszcze będzie można to tak tłumaczyć?
Cóż, nie chcę sobie psuć dnia, musimy się w tym tygodniu dogadać bo w sobotę wyjeżdżamy nad morze i nie chcę jechać w atmosferze niedomówień.
Miłego dnia wszystkim

Jejku, jak szybko zleciał ten tydzień - już zaczynamy kolejny

W związku z tym i w związku z moim urlopem mam sporo czasu dla siebie i na przeglądanie internetu. No i oczywiście siedzę i oglądam wózki dziecięce...

Ostatnio przez dwa dni bardzo bolała mnie głowa, to pewnie ze względu na niskie ciśnienie. Poza tym miałam badania kolejne (znowu wyszły bakterie w moczu ech...) No i wczoraj zawzięłam się na balkon - oprócz pokoiku dla dziecka którego tworzenie jeszcze przed nami to na balkonie czekały jeszcze dwie nieoszlifowane palety z których od dawna planowaliśmy zrobić stolik i postanowiłam to zrealizować póki mam wolne. Zapędziłam męża do malowania wieczorem i mam nadzieję, że dziś skończymy. Wtedy uznam, że balkon jest już tworem skończonym i nie będzie na nim niebezpiecznych drzazg czy innych elelemntów, które mogą być zagrożeniem dla Dzidziusia.
Dziś jeszcze wizyta u endokrynologa, pierwsze pranie, ostatnie zakupy potrzebnych rzeczy i będziemy się jutro pakować na wyjazd

A tymczasem zdjęcie mojego coraz pokaźniejszego brzusia (muszę przyznać, że jestem dosyć szczupła i wysoka, więc dosyć długo ludzie nie będą zauważać mojej ciążdy hehe


No i po urlopie


No ale po kolei: urlop był bardzo udany. Może pogoda nad morzem nie przypominała tej na Majorce, ale zaliczyliśmy kilka dni słonecznych i kilka pochmurnych. Nie opalałam się, więc nie był to priorytet. Najważniejsza była zmiana otoczenia, świeże powietrze i spokój. No i codziennie rybka na obiad



Wróciłam też od poniedziałku do pracy i pierwszego dnia w tramwaju zasłabłam


No i ostatni news z wczorajszego dnia - chyba poczułam pierwsze ruchy Fasolki



Wczoraj wieczorem czułam jakby pękające bąbelki pod skórą, ale takie inne niż zwykle. Dziś rano też to poczułam, to musiały być kopniaczki mojej Dzidzi

A na koniec mój brzusio po 2 tygodniach od ostatniego zdjęcia:

Siedzę sobie dzisiaj sama w domu bo Mąż pojechał pomóc tacie na działce. I cieszę się co chwila bo czuję wyraźnie mini-kopniaczki Fasolki


Rozmawiałam z szefową w czwartek i powiedziała, że nowa osoba na moje miejsce przyjdzie do pracy już po długim weekendzie i umówiłyśmy się, że przyjadę w czwartek do pracy i wszystko jej przekażę. Żeby nic mi nie umknęło postanowiłam dziś w wolnej chwili spisać wszystkie istotne informacje i maksymalnie ułatwić nowej osobie wprowadzenie. Im szybciej pojmie, tym większa szansa, że już nie będę musiała się fatygować do biura. Poza tym mam z tyłu głowy mimo wszystko jakąś taką troskę o to stanowisko, które zostawiam i o Klientów, z którymi jestem związana praktycznie od początku. Nie potrafiłabym tego wszystkiego tak olać i iść na zwolnienie. Myślę też, że warto zostawić po sobie dobre wrażenie, nawet jeżeli uda nam się od razu doczekać rodzeństwa dla naszej Fasolki i nie będzie mnie dłużej.
Myślimy o tym bo ani ja, ani mój Mąż nie jesteśmy jedynakami i wiemy, jak fajnie jest mieć brata czy siostrę. Poza tym nie ma na co czekać, tyle czekaliśmy teraz... Mam nadzieję, że nie będę przechodziła takiej traumy po porodzie jak moja znajoma, która oznajmiła wszem i wobec, że zakończyła rozmnażanie po jedym dziecku. Wiem, że chciała drugie, ale dopadła ją podobno okropna depresja poporodowa. Mam nadzieję, że mnie to nie dotknie...
Podświadomie nie wyobrażam sobie mojego porodu i czasu "po" jako czegoś bajecznego, nieziemskiego itp. Jestem realistką (nawet mój Mąż twierdzi, że pesymistką) więc podejrzewam, że będę rodzić po terminie, poród będzie ciężki i bolesny, a potem będę pewnie popłakiwać po kątach, że nie daję sobie rady... Ale mimo to, wiem, że warto i chcę przez to przejść bo ból i niemoc kiedyś minie i będę szczęśliwą Mamą.
Teraz, kiedy Fasolka daje mi co jakiś czas kopniaczka wiem jeszcze bardziej, że wszystko jest warte tego, żeby Ona przyszła na świat i rozpromieniła nasze życie

PS Oprócz mnie i Męża najbardziej chyba cieszy się moja Mama! Zdaję jej relację ze wszystkiego, z tego jak się czuję, jak to Fasolka mnie zaczepia i Ona bardzo się z tego cieszy. Będzie super Babcią

Piękna pogoda, wolny dzień... Skorzystaliśmy z Mężem i pojechaliśmy nad Zegrze na obiadek. Mogłabym jeść rybę codziennie, na szczeście to dobrze

To już prawdopodobnie ostatnie takie ciepłe dni tego lata, chciałabym je wykorzystać aktywnie bo jesienią pewnie zalegnę na kanapie...
Jeszcze 2 tygodnie i będziemy mieli połowę ciaży



Nowy tydzień zaczęłam w pracy, pofatygowałam się do biura. Już coraz ciężej mi było podróżować tramwajem, potem jeszcze spacerek do biura i dotarłam - trochę zmachana, spragniona i już zmęczona

Wróciłam zmęczona i z zachrypniętym gardłem

Jutro znowu pracuję z domu (do biura mam się udać jeszcze w przyszłym tygodniu na jeden dzień), wieczorem wybieramy się z Mężem na grila do znajomych a w sobotę będę testować swoją wytrzymałość na weselu


Pozdrawiam przedweekendowo

Udało mi się przyspieszyć nasze USG 4D na 2 września i już odliczam dni, żeby zobaczyć Nasze Maleństwo

Przed nami jeszcze nasza 3 rocznica ślubu, więc koniec wakacji zapowiada się ciekawie

Jesteśmy już po weselu - wytrzymałam do 1 w nocy, ale już trochę marudziłam Mężowi wcześniej, bo bolały mnie stopy, niewygodnie było już siedzieć przy stole i chciałam już się położyć. ogólnie nie było źle, zjadłam sobie bardzo dobre jedzonko, troszkę potańczyliśmy, pooglądalam różne występy i oczepiny. Ale też cieszę się, że to już ostatnie wesele w tym roku i do porodu nie będe musiała już wciskać się w kieckę i buty na obcasie i udawać przy stole, że bawię się jak wszyscy bo to jednak nie to samo. Za bardzo stresowałam się na parkiecie, żeby ktoś mnie nie popchnął, a siedzenie przy stole czy stanie na dworze z pijanymi, palącymi gośćmi też w nadmiarze zaczyna irytować

Dziś pracuję, ale czekam na informację o dalszych moich losach. Czy jutro mam się pojawić w pracy, czy w związku z tym wyjdzie też informacja do moich Klientów o mojej rychłej nieobecności no i co mam robić przez te 3 tygodnie. Jak już wspominałam, lubię moją pracę ale nienawidzę tego braku organizacji. Ja bym dawno wszystko zaplanowała na miejscu mojego kierownika

Pozdrawiam Was poniedziałkowo-deszczowo

Już 19 tydzień, jejku...




Jeśli chodzi o mnie to już coraz ciężej mi się podnieść z łóżka czy schylić żeby zawiązać buta. Brzuszek już odstaje, a skóra na nim od kilku dni jest bardzo napięta i czuję ciągnięcie, a wczoraj poczułam swędzenie. Czyli zaraz będę miała rozstępy

W pracy już poszła informacja do większości moich Klientów o zmianie osoby obsługującej, póki co jeszcze działam, ale staram się przekazywać też sporo spraw nowej osobie. Od 1 września już wyłączę się zupełnie i ewentualnie tylko swoje sprawy pozamykam.
Z milszych spraw - niebawem zaczynamy remont pokoiku dla naszego Maleństwa


Czekam na najbliższe usg z niecierpliwością. Oboje z Mężem przeczuwamy Alicję, ale coś mi mówi, że możemy się nieźle zaskoczyć jak zobaczymy siusiaka na usg


A z takim oto brzuszkiem witamy nowy tydzień - już niedługo się zobaczymy Fasolko i będziemy wiedzieć czy przechrzcimy Cię na Alę czy na Michasia


Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2017, 10:51
Dziś Fasolka wierci się jak szalona od rana



Zaczynamy tak naprawdę ostatni tydzień pracy - od przyszłego tygodnia mam wizyty u endokrynologa i u ginekologa więc raczej nie będę przesiadywać całymi dniami przed komputerem. A jak tylko dostanę zwolnienie pojadę od razu do pracy je złożyć i się pożegnać. Już raczej bez większych sentymentów - ostatnie tygodnie, mimo, że w domu to były dosyć intensywne (ciągłe zastępstwa, przekazywanie spraw, wyjaśnianie itp.) A też przyzwyczaiłam się już do siedzenia w domu, więc teraz jedyne czego mi właśnie brakuje to czasu na swoje sprawy, na obmyślanie planu kompletowania wyprawki i pokoiku dla Dziecinki.
Wczoraj też kupiłam bilety na kabaret Hrabi w ramach prezentu dla Męża na naszą 3 rocznicę


Połowa ciąży

Wczoraj Mężowi jednak odwołali delegację i poszliśmy razem na rocznicową kolację


Dziś jest taki teoretyczny ostatni dzień mojej pracy


I na dole mój brzuszek w połowie ciąży


Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia 2017, 09:55
Dzisiejszy dzień "w pracy" trochę mnie zdenerwował i rozczarował. Nie będę wchodziła w szczegóły, ale zaważyły dziś dwie sprawy:
1) Ciągłe telefony od kierownika i maile w różnych sprawach. Dziś z jednym Klientem była zadyma, co prawda nie z mojej winy bo ja praktycznie już nie obsługuję moich Klientów - ale w ramach tej zadymy zaczęły wychodzić różne sprawy i mój kierownik dopytywał co w jakiej sprawie zrobiłam... Bardzo to było męczące ponieważ czułam, że szuka winowajcy a poza tym kolejny raz coś wychodzi i na szybko gasimy pożar i on oczwyiście szuka pomocy we mnie. Już nie mam ani głowy ani siły na takie rzeczy i chyba po moim głosie już poznał, że mnie męczy tymi pytaniami. Równie dobrze mógł sam sprawdzić w aktach.
2) Rozmawiałam na takim naszym wewnętrznym komunikatorze z kolegą a propos tej zadymy i żalił się, że zrobił się jeszcze większy burdel niż dotychczas. On chodzi już na rozmowy rekrutacyjnie bo sam twierdzi, że za takie pieniądze praca jest niewarta zachodu. I powiedział mi szczerze wprost ile tu zarabia. No cóż, zarabia jak się okazuje prawie tysiąc złotych więcej niż ja... A pracuje kilka miesięcy. Co więcej, ma sprawdzone informacje o zarobkach innych osób w naszym dziale, dokładnie to samo stanowisko. Jak się okazało, wszyscy zarabiają więcej niż ja - a ja myślałam, że moja znaczna podwyżka z kwietnia to jak złapanie Pana Boga za nogi


I w związku z tym chcę jak najszybciej uciekać na zwolnienie. Nie będę się wysilać, skoro tak mnie doceniają... Idę w poniedziałek do mojego ginekologa, postaram się dostać na wizytę dodatkową i jak tylko dostanę zwolnienie, to zamykam za sobą te drzwi i niech sobie radzą sami. Korporacyjna obłuda...
Widzieliśmy wczoraj naszą kochaną Fasolkę!



Trzy najważniejsze informacje:
1) długość szyjki w normie;
2) wszystkie parametry w normie tj. nerki, wątroba, pęcherz, brak rozszczepu warg, prawidłowa budowa kości udowej, oczu i uczu i w ogóle brak zastrzeżeń do rozwoju Dzidzi

3) Fasolka miała złączone nóżki i nie do końca udało się podjechać i zobaczyć dokładnie co tam ma, ale lekarz powiedział, że na 80% będzie BABA





Wiadomość wyedytowana przez autora 3 września 2017, 17:44
Wolne...!!! Wolne aż do 2019 roku

Wczoraj dzień zabiegany - wizyta u ginekologa, potem ze zwolnieniem do pracy, zdać telefon, przekazać parę informacji, pożegnać się, potem do domu i wieczorem jeszcze endokrynolog.
Co muszę zrobić w najbliższym czasie: posiew moczu.
Co muszę zrobić za miesiąc: badanie moczu, toksoplazmoza IgM i IgG, glukoza po obciążeniu, czystość pochwy i konsultacja ginekologa + przedłużenie zwolnienia (2 października).
Co muszę zrobić za 2 miesiące: kontrola TSH i wizyta u endokrynologa (pozostajemy przez ten czas przy dawce 75 Euthyrox) + USG 4D w 28 tygodniu.
A tymczasem miesiąc zwolnienia bez pracy, bez stresu, bez odbierania telefonu


Teraz na tapecie mamy z Mężem wykończenie pokoiku i kupno większego samochodu. Już jutro jedziemy jakiś obejrzeć, w sumie nie ma na co czekać. Do zimy chcę mieć pewność, że mamy pojemne i sprawne auto, chcę poopłacać co trzeba (bo i w Wydziale Komunikacji spędzę trochę czasu) więc lepiej teraz się tym zająć a w zimę tylko czekać

A dziś zajmę się porządkami - jak to dobrze, że nic już nie muszę

Kolejny tydzień rozpoczęty

A zaczął się przede wszystkim od intensywnego poszukiwania auta. Dwa dni z rzędu oglądaliśmy wybrane 2 najlepsze modele i po dokładnych oględzinach na SKP pierwszy odrzuciliśmy od razu, a drugi to był strzał w dziesiątkę. No i się zdecydowaliśmy - BMW Touring z napędem 4x4

Teraz czekają mnie formalności, ale cieszę się, że auto już stoi

Alicja chyba też, bo hasa sobie w brzuszku, robi fikołki i kopie częściej niż zwykle
