Hej Ciężarówki


Czuję się fantastycznie




Wczoraj byliśmy na kabarecie Hrabi - ubaw po pachy

W tym tygodniu załatwię formalności związane z zakupem auta, muszę jeszcze zrobić posiew moczu i jakieś zakupy ciuchowe bo już chodzę tylko w dresach i leginsach


Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze w tym tygodniu sprzedać nasze stare auto, bo zajmuje miejsce w garażu i muszę odzyskać część naszych oszczędności (wszystko poszło na nowe auto). Czekamy na decyzję jednego zainteresowanego kupca.
A tymczasem wracam do swoich codziennych zajęć

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2017, 11:57
Dziś od rana intensywnie - z samego rana zawiozłam próbkę na posiew moczu (oby wszystko wyszło ok...) a potem zakupy. W końcu kupiłam sobie moje pierwsze spodnie ciążowe - bardzo wygodne (zdjęcie poniżej). Kupiłam też parę innych rzeczy - większy stanik, witaminki prenatalne + kwas DHA itp.
Już brzuch mam dosyć pokaźny i wszystko co miałam mnie uciskało. Niewygodnie robi się też podczas spania - staram się nie leżeć na płasko jak wskazują poradniki ale czasem już nie mogę leżeć na jednym lub drugim boku. Może trzeba zakupić jednak tą poduszkę ciążową, co uznawałam za zwykłą fanaberię.
Potencjalny kupiec wczoraj mnie zdenerwował. Sam proponował cenę auta (już obniżoną) po oględzinach. Pytał kiedy jesteśmy dostępni w domu - mój Mąż się z nim wstępnie umawiał i nagle wypalił, że jest w stanie zapłacić za auto X zł i bierze auto z miejsca bez dalszych negocjacji. Jego cena była i tak już spooooro za niska, ale po namyśle stwierdziliśmy z Mężem, że zależy nam by szybko sprzedać, więc jego propozycję przyjęliśmy z bólem, ale zaznaczając, żeby odebrał auto jeszcze tego samego dnia (tj. wczoraj). Napisał (bo nie odbierał telefonu od nas), że ma dużo pracy i nie wie, czy się wyrobi. I tak sobie czekaliśmy aż nas noc zastała. Koleś nie raczył nawet napisać, że jednak nie przyjedzie.
NIENAWIDZĘ takich ludzi. Także auto nadal stoi na sprzedaż, do końca tygodnia u nas, a potem pójdzie na sprzedaż do mojegó wujka-handlarza

No, a oto ja i Ala w nowych spodniach


Wiadomość wyedytowana przez autora 12 września 2017, 14:38
Już 22 tydzień ciąży. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie wczorajszy telefon z placówki na temat nieprawidłowego wyniku posiewu moczu... Mam się dziś pilnie skontaktować z moim lekarzem i najpewniej wprowadzimy leczenie antybiotykiem. Mam wyniki przed sobą - bakteria E.coli w liczbie 10^6, ekstra... Cały wieczór się zamartwiałam o moją Córeczkę, czy to ma na nią wpływ, czy szybkie leczenie pomoże nam uniknąć dalszych problemów. Wyczytałam, że jest zagrożenie, a takie wyniki ma ok 10% kobiet w ciąży. Antybiotyk podobno rozwiąże sprawę, ale bakteria może nawracać, więc należy bardzo pilnować higieny po leczeniu.
Ech, zawsze byłam zdrowa jak ryba, wszystkie moje wyniki zawsze były w normie, ale jak już coś poważniejszego się dzieje to musi mieć związek z zakażeniem układu moczowego (raz w życiu byłam w szpitalu właśnie przez zapalenie pęcherza...). No cóż, taka moja uroda. Czekam na telefon z placówki, czy lekarz mnie dziś przyjmie, a jak nie oddzwonią to pojedziemy o 15 i postaramy się wcisnąć na dodatkową wizytę, bo od tej godziny mój lekarz przyjmuje.
Sobota

A teraz siedzę sobie i odpoczywam, bo od rana latałam na odkurzaczu i robiłam porządki w szafkach. Mąż pojechał rano pomóc tacie na działce i jak wróci to ma się zabrać za dalszy remont pokoiku dla dziecka. Zakup auta na chwilę zaprzątnął nam głowę i remont został wstrzymany, ale mam nadzieję, że już do końca września ściany będą już ładnie wygładzone i będę mogła wybrać się w październiku na zakupy do pokoiku Ali


No i leniwie przyszedł nowy tydzień i nowy, 6 miesiąc

Już tyle za nami, mam momenty strachu, że ja nadal nie kupiłam nic z wyprawki, ale pocieszam się, że teraz mieliśmy na głowie zakup auta i jeszcze mamy remont w toku. Także zakupy to będzie taka wisienka na torcie

Pogoda paskudna, ale staram się ruszać chociaż do sklepu niedaleko i robić małe spacerki. Wczoraj spacerowałam w deszczu i przypomniałam sobie, że nie mogę się też rozchorować przecież. Także ostrożnie, byle ruszyć tyłek z domu

Smaruję codziennie brzuszek masłem do ciała (długo utrzymuje się nawilżenie) a jednak skórę mam bardzo napiętą. Biorę cały czas antybiotyk, globulki i inne witaminy - łykam coś od rana do wieczora hehe

Ala robi fikołki, szczególnie jak zjem coś słodkiego. Staram się z nią rozmawiać, czytać jej bajki i puszczam jej różną muzykę, także dla dzieci - ciekawe, czy po urodzeniu te piosenki będą jej się wydawały znajome

A tak wyglądamy na początku 6 miesiąca ciąży


Pogoda się poprawiła, wczoraj wybrałam się na spacer żeby rozruszać kości.W domu już prawie nie mam co sprzątać, a czekam też na wypłatę żeby jechać na jakiekolwiek zakupy




Ten sam kolega wczoraj dzwonił pożalić się na pracę, że jest okropne zamieszanie i nagonka na pracowników, zaczęło się wielkie weryfikowanie dokumentów i sprawdzanie ich pracy... Kierownik czepia się wszystkiego, nawet nowej osobie, która przyszła na moje miejsce skończył się już "okres ochronny"... Spodziewałam się, że tak się właśnie stanie we wrześniu bo jak zwykle zaczyna się najgorętszy okres końca roku i bardzo dobrze, że udało mi się przed tym uchronić

Jutro czeka mnie seria badań, w tym glukoza... 2 godziny bezczynnego siedzenia. No ale cóż, trzeba się spiąć i zrobić te badania a potem będzie już spokój

Nowy tydzień, jestem już po badaniach i mam część wyników:
1) Badanie moczu wyszło prawidłowo!


2) Glukoza na czczo i po obciążeniu w normie (77, 86, 82) - czyli nie mamy cukrzycy ciążowej i ostatni raz robiłam ten test

Zostaje mi zatem w poniedziałek skonsultować się z lekarzem i przedłużyć zwolnienie i na razie mamy kolejny miesiąc bez badań chyba

Kolejna ważna informacja - sprzedaliśmy auto

Kontunuując wątek z poprzedniego wpisu - kolega w pracy złożył wypowiedzenie i zdał mi relację przez telefon. Czy ja już pisałam, że CIESZĘ SIĘ, ŻE MNIE TAM NIE MA JUŻ???

A z ciekawostek z mojego życia - jutro jadę do rodziców i siostry na noc, spotykamy się z moimi przyjaciółkami świętować... zaręczyny mojej siostry


Piękny weekend - słoneczko świeci, aż chce się żyć

Dziś zaczął się już październik, jesień w pełni a ja coraz bardziej rosnę i uświadamiam sobie, że jak już jesień się skończy to będę oczekiwać na narodziny mojej Córeczki

W piątek widziałam się z moimi przyjaciółkami, dostałam też sporą paczkę ubranek dla Małej




A jutro wizyta u lekarza po kolejne zwolnienie

Powolutku kończymy 24 tydzień, niedługo osiągniemy granice przeżywalności płodu

W poniedizałek miałam wizytę u lekarza, jako pacjentka dodatkowa niestety. I tym razem poszło znacznie gorzej niż ostatnio - nie byłam jedyna, a umówione pacjentki miały gdzieś, że czekasz pod wejściem drugą godzinę. One, oczywiście nie w ciąży, wchodzą i już, zero empatii... W końcu się dostałam, lekarz jakiś taki nieswój, potem na recepcji znowu problem z umówieniem się do niego za miesiąc... No i ostatecznie jestem umówiona do innego, bo 30 października większość lekarzy wzięła sobie wolne przed 1 listopada, a ja potrzebuję tylko zwolnienia.
Na drugi dzień pojechałam do pracy zawieźć zwolnienie, pogadać trochę z kolegami. Niby miło, ale jakoś tak z każdą minutą coraz mniej widziałam już wspólnych tematów. Tam życie toczy się dalej, mają już nowe problemy, więc zaraz nie będę nawet na bieżąco

Wczoraj też kierownik poprosił, żebym przy kolejnej wizycie zdała laptop i telefon służbowy

Przez te dwa dni dużo się nachodziłam, wszędzie właściwie dojeżdżałam sama komunikacją i po powrocie wczoraj zrobiłam jeszcze przetwory, pomogłam mężowi trochę przy remoncie, posprzątałam po nim i padłam



Granica przeżywalności płodu



Patrz Ala, dotarłyśmy wspólnie do 25 tygodnia - Mamusia coraz bardziej tyje bo niestety wszystko jej smakuje


Dziś wybieram się na spotkanie integracyjne mojego zespołu, mój Mąż pojedzie ze mną więc potem pójdziemy sobie coś zjeść na mieście. Idę właściwie tylko żeby ruszyć się z domu i posiedzieć chwilkę. Na pewno będzie jak zwykle sporo osób i będzie głośno, więc pewnie po 2 godzinkach się zmyjemy

A to ja i moja Córeczka w tak ważnym dla nas dniu - niech się spokojnie rozwija i nie naraża Mamy na przedwczesny stres, mimo wszystko


Rozpoczynamy kolejny tydzień - doczytałam, że Ala waży już ok 800 g i w jej płucach powstaje substancja, która pozwoli jej oddychać po porodzie. Niebawem też pierwszy raz otworzy oczka


Mama od kilku dni się nieźle forsuje, dziś to zaczynam odczuwać w kręgosłupie. A to załatwiam różne sprawy w urzędzie, a to zakupy, a przede wszystkim remont. Na szczęście ten już na finiszu - wczoraj było malowanie pokoiku Ali, dziś pomalujemy ostatnią warstwę i to będzie na tyle z "brudnych" prac






Pogoda nie sprzyja spacerom więc dziś wypoczywam w łóżku z Alą. Może zrobimy jakieś ciasto, coś wymyślimy

Za tydzień we wtorek mamy pierwszą wizytę w szkole rodzenia, ciekawe jak będzie

A teraz czas coś upichcić dla Córeczki

Wczoraj mieliśmy pierwszą wizytę w szkole rodzenia


Szkoła rodzenia będzie trwała przez 5 tygodni, odbędzie się 8 spotkań. Jesteśmy podzieleni na grupy, przy czym ja z Mężem jestem w pierwszej grupie i będziemy przychodzili wcześniej, potem będzie wspólny wykład i druga grupa zostanie dłużej. Grupy są po to, by odbyć zajęcia praktyczne typu ćwiczenia lub pielęgnacja noworodka.
Na wczorajszym spotkaniu omówiliśmy ogólnie stan ciąży, dietę, dolegliwości, kiedy zgłosić się na IP i zasady jakie panują w tym szpitalu. Dostaliśmy pakiet próbek na start, wypełniliśmy formularze by otrzymać na koniec certyfikat, niezameldowani w Warszawie mieli też dokonać opłaty (ja mam za darmo).
Ogólnie mimo 2 godzin spędzonych w trochę dusznej sali z trzeszczącymi krzesełkami uważam, że fajnie było pójść. Położna a potem lekarz opowiadali dokładnie to, co mnie interesowało i rozwiewali strach jaki zaczynam powoli mieć przed samym porodem. Na kolejnych zajęciach zobaczymy sale porodowe, będziemy ćwiczyli oddychanie, porozmawiamy i poćwiczymy opiekę nad noworodkiem... Wszystko na pewno mi się przyda

Poza tym wszystko jest ok. W sobotę jedziemy na urodziny teścia, więc z pewnością najem się za wszystkie czasy znając moją teściową

Już coraz ciężej wstaje mi się z łóżka, wchodzi po schodach. Staram się ruszać, ale niebawem wchodzimy już w trzeci trymestr więc może nie być tak lekko


Spokojnie nadszedł nowy tydzień, pozostało do porodu 97 dni - już coraz bliżej i coraz więcej mam w sobie przemyśleń na temat samego porodu.
Ten tydzień zakończy nasz II trymestr ciąży i może dlatego ja już mam syndrom wicia gniazda

Póki co najważniejszy zakup jakiego dokonam w przyszłym tygodniu to łóżeczko. Zamierzałam kupić zwykłe białe w Ikei, ale w związku z tym, że jest chwilowo niedostępne zaczęłam wertować Allegro


A teraz biorę się za siebie i idę się pięknić - farbowanie, malowanie paznokci, domowe spa itp.


Miłego weekendu Ciężarówki

Powiem szczerze, że dopiero wczoraj zauważyłam że ten tydzień to również początek 7 miesiąca


Dziś kolejne zajęcia w szkole rodzenia - mieliśmy ćwiczenia z partnerami oraz naukę oddychania oraz wykład o karmieniu piersią. Bardzo miło spędzone 2h, uważam, że też bardzo pożyteczne. Słucham z uwagą, mój Mąż też jest zainteresowany co mnie cieszy


I przyszedł ten ostatni trymestr, koniec rumakowania

Pensja jest mi potrzebna nie tylko na zakupy, ale też chcę zobaczyć ile faktycznie teraz będę dostawać na zwolnieniu.
Dziś rano zrobiłam jeszcze badanie moczu i TSH, czekam na wyniki i w poniedziałek wizyta u lekarza. Potem zostaje mi znowu pofatygować się do pracy, zdać laptopa i telefon, zostawić zwolnienie i czekamy na ostatnie usg 16 listopada

Wczoraj miałam sen - Ala już się urodziła, wszyscy chcieli ją zobaczyć i zabierali mi ją z rąk, ktoś zaczął narzekać, że nadal jej nie nakarmiłam a ja miałam problem, żeby to zrobić. Nie miałam pokarmu albo nie potrafiłam prawidłowo jej przystawić i czułam presję wszystkich, każdy miał złote rady i w końcu mi ją ktoś zabrał i zaczął poić czymś w butelce... Obudziłam się zła, że nikt mi nie pomógł, że ktoś postanowił za mnie - mam chyba wewnętrzny lęk, że nie będę jej mogła karmić piersią...
Ala kopie coraz mocniej, cały czas ma nóżki na dole bo czuję jak uderza w mój pęcherz i gdy jej niewygodnie jak się nachylę na przykład. Ciekawe kiedy fiknie na główkę, czy niedługo czy tuż przed porodem.
A teraz bardzo krótkie podsumowanie II trymestru:
- waga podskoczyła, ubrania sprzed ciąży już w większości nie pasują

- czuję się trochę ociężała, ciężko się oddycha czasami;
- ciężko się śpi, zaczynają się objawy bezsenności.
+ brzuszek piękny urósł, ludzie zauważają i ustępują czasem miejsca, wyglądam uroczo

+ na usg widziałam twarzyczkę mojej Córeczki

+ mogę już kompletować wyprawkę dla dziecka, w końcu hehe

A to my na początku III trymestru:

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2017, 11:02
WYPRAWKA DOMOWA:
Łóżeczko +
Materacyk +
Ochraniacz na łóżeczko +
Poduszeczka (na później) +
Kołderka +
Pościel x 2 +
Koszula nocna x 3 +
Szlafrok +
Prześcieradło x 3 +
Przewijak z pokrowcem +
Podkład na materac +
Wanienka +
Termometr +
Pojemniki/organizer +
Kocyki bawełniane x 3 +
Fotel do karmienia (rogal do karmienia mam) +
Rożek (śpiworek mam) +
Śliniaczek x 3 +
Ręczniczki z kapturkiem x 2 (80x80 i 100x100) +
Wózek z torbą (Bebetto Holland) +
Fotelik (Maxi Cosi CabrioFix) +
Kocyk i poduszka do wózka +
Maskotka/grzechotka +
Ubranka (mam używaną paczkę, na początek rozm. 56 i 62, nowe body i pajacyk po porodzie) +
Kombinezon (mam używany) +
PIELĘGNACJA I KARMIENIE:
Płyn do kąpieli 3w1 Linomag +
Krem na co dzień Linomag +
Krem przeciw odparzeniom Linomag +
Zamiast oliwki - olej kokosowy, mam w domu +
Octenisept +
Sól fizjologiczna +
Woda morska do noska +
Aspirator (najlepszy do odkurzacza) +
Szczotka z naturalnym miękkim włosiem +
Cążki/nożyczki do obcinania paznokci +
Patyczki kosmetyczne Kidii +
Gaziki jałowe +
Płatki Kindii bawełniane +
Majtki z siateczki 6 szt. +
Podkłady jednorazowe do przewijania i po porodzie 40x60 cm - 10 szt. +
Wkładki laktacyjne +
Herbatka na laktację +
Chusteczki nawilżające Kindii +
Smoczek Lovi Night&Day x 2 +
Butelka Lovi +
Tantum Rosa z irygatorem (5 buteleczek) +
Pieluszki New Born +
Pieluszki tetrowe 10 szt. +
Płyn do prania dla dzieci Lovella +
Maść na brodawki +
Biustonosz do karmienia x 2 +
Laktator ręczny na początek +
Szczotka do butelek +
Termometr bezdotykowy +
DO SZPITALA:
Dokumenty, karta ciąży z badaniami, telefon, ładowarka, suszarka (dopakować przed wyjazdem) +
Mini mydło w płynie i szampon Biały Jeleń (kupiłam mini pojemniczki i uzupełniłam sama) +
Szczoteczka + pasta (mini) +
Krem +
Szczotka, gumka +
Ręczniki x 2 +
Koszula x 2 (jedna stara tunika bawełniana do porodu - do wyrzucenia) +
Szlafrok +
Skarpetki 3 pary +
Klapki + kapcie +
Majtki z siateczki +
Wkładki laktacyjne +
Podkłady poporodowe +
Podkłady higieniczne na łóżko +
Chusteczki nawilżające +
Maszynka do golenia dobra +
Kubek +
Herbatka na laktację / kompot z jabłek +
Woda z ustnikiem i duża po porodzie (dopakować) +
Ubranka dla dziecka (3 zestawy + kombinezon na wyjście) +
Ręczniczek dla dziecka +
Rożek + kocyki +
Pieluszki tetrowe 5 szt. +
Pieluszki New Born +
Butelka w razie czego +
Rogal do karmienia +
Krem ochronny do pielęgnacji i na wyjście (Linomag Bobo A+E) +
DO KUPIENIA EWENTUALNIE PO PORODZIE:
Laktator elektryczny Lansinoh/Lovi/Canpol
Podgrzewacz
Pojemniczki do przechowywania mleka w lodówce
Karuzela do łóżeczka
Mata edukacyjna
Leżaczek-bujaczek
Inhalator
Karty kontrastowe (można samemu wydrukować)
Oddzielny kosz na ubranka dziecka
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2017, 14:16
Wczoraj byłam u ginekologa, głównie po zwolnienie lekarskie. Wizyta stosunkowo długa - pani doktor musiała zapoznać się ze wszystkimi badaniami i moją historią, wykonała badanie... które było bardzo bolesne i po którym zaczęłam plamić

Poza tym byłam w pracy, zdałam sprzęt, pogadałam z ludzikami i to chyba była moja ostatnia wizyta w pracy przed porodem. Kolejne zwolnienia przywiezie już mój Mąż, bo bez sensu już musiałabym się tam fatygować. Tym bardziej, że pogoda już nie sprzyja wycieczkom a ja nie bardzo już się mieszczę w moje kurtki


No właśnie - trochę przybrałam na wadze bo wczoraj u położnych wskazała o 6 kg więcej niż przed miesiącem, więc czas odstawić te słodycze i białe pieczywo i zacząć troszkę bardziej racjonalne odżywianie. Zdziwiłam się, bo nie wyglądam na tyle kg hehe

Pensja wczoraj w końcu przyszła, jest ok - tyle co myślałam, nawet z górką


A wieczorkiem jeszcze szkoła rodzenia i będzie wycieczka na porodówkę



I kolejny tydzień, jak ten czas leci... Rano Mąż pojechał ze mną do okulisty, od razu miałam zakroplone oczy atropiną i po 20 minutach badanie dna oka. Siatkówka ok, mogę rodzić naturalnie


Wczoraj wizyta u Rodziców, jak zwykle dostaliśmy wałówkę do domu



Dziś czekamy na dostawę łóżeczka


Na ostatnich zajęciach szkoły rodzenia omawialiśmy poród i oglądaliśmy 3 sale porodowe. Cały oddział położniczy jest niewielki, ale ważne jest dla mnie, że ma III stopień referencyjności. Przy porodzie będzie lekarz, dziecko oceni od razu pediatra. No i w razie czego na miejscu po porodzie można wykupić położną, która będzie przy mnie w nocy i mi pomoże w razie czego. Sam wygląd sal nie poraża, łazienki są na korytarzu, ale to są już niuanse.
My z Alicją odpoczywamy dziś i czekamy na tatę, aż przyjedzie po pracy z łóżeczkiem



Leci już 30 tydzień ciąży - taka magiczna granica, że niby już zaraz urodzę. A moja psychika od tygodnia siada... Nie mogę się do końca cieszyć tym pięknym czasem, jestem ciągle przemęczona, obolała i ciągle się martwię

Dawno nie pisałam a to dlatego, że odkryliśmy w naszej sypialni robactwo, jak się okazało są to pluskwy... Nie wiem skąd się tu wzięły, bo mieszkamy w nowym bloku, bez patologii itp. Podejrzewamy z Mężem, że to on przyniósł je z pracy, bo ma kolegę, który też walczył z tym robactwem i bardzo łatwo jakiś robal mógł się przenieść na ubranie


Przez to nie mogę się cieszyć nowymi zakupami, wyprawką, tym cudownym 30 tygodniem... Mam już dosyć, a jeszcze pokłóciłam się z Mężem w ten weekend i w ogóle wszystko jest do dupy

Także dziś walczę dalej, o 15 wizyta u lekarza, jutro i pojutrze szkoła rodzenia... Ciągle się coś dzieje więc marzę tylko o momencie, kiedy usiądę w spokoju na kanapie i będę błogo wyczekiwać na pojawienie się mojej Kruszynki, dla której teraz zbieram jeszcze resztki moich sił

Oj dzieje się... Wczoraj rozpoczęliśmy nowy tydzień i pojechaliśmy z Mężem wieczorem na usg. Kolejny raz usg 4D nie wyszło niestety, ponieważ Ala jest już ułożona główkowo (kolejny raz, może w ogóle od ostatniego usg się nie przekręcała?). I kolejny raz nie chciała pokazać buźki, za to rączki, nóżki, pupkę - wszystko ładnie widać. Na 100% Ala pozostaje dziewczynką


ALE! Co najważniejsze i czego dowiedziałam się na samym początku - mam za bardzo skróconą szyjkę macicy (19 mm a powinno być co najmniej 25mm). I tu się zaczął problem - położenie główkowe i krótka szyjka zwiastowały możliwość przedwczesnego porodu więc lekarz założył mi pessar, dostałam globulki, mam się oszczędzać i więcej leżeć no i zgłosić się na zdjęcie w 38 tygodniu. Także jeszcze 2 miesiące powinnam dociągnąć teraz

Dlatego - skoro nie mogę już się tak wysilać i biegać z parownicą po całym mieszkaniu zamówiliśmy na jutro tą dezynsekcję chemiczną. Podobno jest bezpieczna, musimy zostawić mieszkanie na jakieś 4h a potem przewietrzyć dokładnie i wytrzeć wszystkie stoły i blaty. Za dwwa tygodnie powtórka dla skuteczniejszego efektu. Musimy pochować żywność, poodsuwać meble, ułożyć wszystkie ramki i pościel na podłodze, co możliwe wyprać. Na szczęście od dłuższego czasu mam poprane ciuchy w workach, gołe ściany, wszystkie niepotrzebne bibeloty wyrzucone lub wyczyszczone w workach na balkonie... Mamy sterylną czystość więc zostało niewiele do zrobienia.
Oby wszystko się powiodło, wtedy będę mogła doczekać świąt w spokoju.
A to my z Alicją w 31 tc


Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2017, 12:07