Po @ prawie ślad zaginął, ale menda dała mi spóźniony PMS= depresja i płaczliwość na maxa. Nie wspominając o jelitówce, od której mam teraz dosłownie 5 minut odsapnięcia. Dawno tak chora nie byłam

Kurczę, nie dokończę tego wpisu zaraz, bo znowu mnie pędzi do kibla! Za co mi tak dokopano? Za dobrze chyba już u mnie było, wstąpiła we mnie nowa nadzieja a teraz pstryczek w nos...
Ku pamięci zapisuję sobie, że za 6 - 8 tygodni mam wykonać badania przeciwciał tarczycowych, cały czas rano przyjmować pół tabletki Euthyroxu 75, a w razie ciąży brać całą tabletkę. I w czasie, gdy zrobię badania krwi zrobić usg tarczycy. I tyle.
Idę zdychać dalej. Deprecha w związku z pierwszym poronieniem, którego rozwiązanie powinno nastąpić 15.09, czyli już za moment, depcze mi po piętach... Źle się dzieje, ale wyjdę z tego. Bez odbioru.
Prawy jajnior puka do mnie dzisiaj, ciągnie niesamowicie- mam nadzieję, że uda mu się naciągnąć mnie na ciążę w tym cyklu

Z innych rewelacji (tak, prawdopodobna owulacja jest dla mnie rewelacją



Wracam do pracy, choć cieżko mi dziś strasznie- senność mnie dopada nie do opisania plus myśli krążą wokół tematu- jak dzisiaj zbałamucić męża i na ile sposobów, by za 9 miesięcy cieszyć sie bobasem, albo dwoma naraz ?

Od wczoraj zasypiam na stojąco, ba! wczoraj to nawet nie wiem jak padłam po pracy na dwie godzinki

Położyłam się aktualnie i mam zamiar kimać, a kociczka stwierdziła, że musi mnie ogrzać i pogruchać mi, więc ułożyła się pięknie na moim brzuchu. Ostatnio też mi tak "pokazywała", że jestem w ciąży- ciekawe czy tym razem jej instynkt nie zawiedzie

To tyle z marudzenia na temat domniemanych objawów ciąży (prawdopodobnie urojonej). Dostałam dziś nieprzyjemną wiadomość od mojej dentystki- ostatnio gdy u niej byłam, w poniedziałek bodajże podzieliła się ze mną wiadomością, że jest w ciąży, a dzisiaj na wizycie dowiedziała się, że niestety, ale Fasolce serduszko przestało bić. Jutro idzie na zabieg do szpitala... Boże, jak mi jest przykro! Aż mi się łzy w pracy pokulały. Tak bardzo ją rozumiem, tak mocno jej współczuję... Dziewczyna młoda, wydawać by się mogło, że wszystko pójdzie gładko- w miarę szybko zaszła w ciążę, a tu teraz takie zakończenie! Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie?

Ech... nigdy nie pojmę, dlaczego jedni muszą tak mocno walczyć o spełnienie swoich marzeń , a innym przychodzi to z ogromną łatwością lub zupełnie niespodziewanie? Kiedyś pewnie role się odwrócą, ale póki co jakiś taki niesmak i brak zrozumienia mam do świata. Plus płaczliwość się do mnie przyczepiła, więc pochlipię troszku, troszku pośpię i może nastawienie mi się zmieni na lepsze... Ech...
Od dawna zastanawia mnie, czy mój termometr owulacyjny dobrze działa. Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano zrobiłam mały test i porównałam temperatury mając za punkt odniesienia wynik z termometru rtęciowego. Wiedziałam! Owulacyjny pokazuje mi o prawie 0,5 st. mniej niż jest w rzeczywistości

Mam nerwa na męża o nieokreślonym podłożu




Jutro idziemy na weselicho. Dość już mam pytań w stylu- ale jak to wesele? W NIEDZIELĘ? To chyba poprawiny, coś Ci się pomieszało? I ironiczny uśmiech. A ja na to ze stoickim spokojem muszę tłumaczyć, że idę na ŚLUB i WESELE. I pytająca odpowiedź, która się pojawia zawsze- ale w niedzielę? Kurczę, ludzie się żenią/ślubują w piątki, środy i inne dni tygodnia- dlaczego zatem nie w niedzielę?




Dzisiaj jeszcze imieniny u teściów wyprawiane. Mam nadzieję że szybko się urwiemy, muszę się na jutro w miarę wyspać

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2015, 13:25
Zaraz umrę... Zadrapię się na śmierć! Dostałam obrzydliwie swędzącej pokrzywki, efekt uboczny zażywania antybiotyku






Wracam do leżenia i powstrzymywania się od drapania

Miłego dnia Wszystkim!




I muszę coś zrobić z tą okropną pokrzywką!!!



Poza tym wyluzowałam. Stwierdziłam, że jeszcze ten cykl staramy się bez większej pomocy medycznej, a potem zobaczymy. Muszę się na przyszły miesiąc umówić do mojego ginekologa. Wstyd się przyznać, ale od momentu poronienia nie byłam na żadnej wizycie- zawsze coś mi wypadało... Z drugiej strony myślę sobie, że takie odcięcie było mi potrzebne.
Może i bez dziecka pod sercem nie jestem w milionie procent szczęśliwa, lecz narzekać nie mogę. Od kiedy w naszym domu mieszka dużo osób (oprócz mojej szwagierki jest jeszcze moja przyjaciółka z synkiem dwuletnim) to naprawdę nie narzekam na nudę i brak pozytywnych emocji


W tym cyklu nie mam pewności, że była owulacja, jednak zaznaczyłam ją na wykresie (of bez wpisywania temperatur i innych parametrów nie chciało mi wyznaczyć owulki). Temperatury są wyższe, wiec raczej się nie myliłam, a przyjmowanie Duphastonu z tego co zauważyłam nie podwyższa mi tempki, więc liczę że wynik jest jednak miarodajny

W ogóle to nawet nie wiem czy to wszystko co piszę to ma sens. Szwagierka uraczyła mnie winem domowej roboty, które dostała od ojca swojej koleżanki i czuję się jakby mi świat wirował


Czas położyć się spać, bo jestem przeokrutnie zmęczona- cały czas bujam się z remontem i porządkowaniem naszego dobytku, ale o tym może kiedy indziej

Cały czas pamiętam o wszystkich Staraczkach, wyczekujących dwóch tłustych kreseczek na teście, jak i o tych Kobietkach, którym już się udało. Trzymam za nas Wszystkie kciuki!


Mimo, że bardzo liczyłam iż @ w tym cyklu nie przyjdzie, cieszę się jakoś na ten początek. Nowy początek. Kolejne nadzieje. A optymizm mnie jakoś dziwnie zalewa dzisiaj

Czuję, że w końcu się uda. Na nic się nie nastawiam- na już, na za miesiąc, za pół roku. Przyjdzie, jak będzie


Potrzebujecie trochę optymizmu i dobrej energii? Bierzcie ile Wam potrzeba: ja czuję, że mam tego niewyczerpane pokłady od dzisiaj













Pamiętam o Wszystkich Starających i tym którym się udało :* Za wszystkie trzymam kciuki!!!

Co za zdziwienie mnie dzisiaj ogarnęło, gdy na papierze tojletowym zobaczyłam wodnisto-rozciągliwy śluz! Ale że jak to? Że niby owulacja już tak blisko? Przecież zawsze mam ją około 15-stego dnia albo później... Dobrze, że za dwa dni wizyta u gina to przynajmniej zobaczę, co ten mój organizm chce zmalować w tym cyklu. A! Jeszcze bardziej zastanawia mnie ból brzucha- dokładnie jajcorów, i to tak od przedwczoraj... W piątek wieczorem przestanę się schizować

Ostatnio nie mam czasu siedzieć na ovufriend, bo przeprowadzamy pełną parą remoncik



A propos dzieci i ciąży. Mamy taką naszą grupkę dziewczyn- przyjaciółek- w sumie jest nas cztery. Jedna z nich ma już synka, ja się staram, trzecia planuje ślub na czerwiec 2016, a ta ostatnia dopiero co ślubowała. No i... Złoty strzał! Udało im się za pierwszym podejściem, 6 tydzień ciąży aktualnie




Czas zbierać się spać, bo jutro calusieńki dzień w robocie będę siedzieć, a nie chcę źle wyglądać i czuć się





Miłego wieczorku! :* Staram się o wszystkich pamiętać i zaglądać na małe kontrole co jakiś czas!


Co tu dużo pisać?




Dostałam receptę na Luttagen zamiast Duphastonu. Zobaczymy jak na niego zareaguję, mój gin jest zadowolony, że został wprowadzony ten lek na rynek, bo chemicznie jest niemal identyczny z naturalnym progesteronem produkowanym przez ciałko żółte w cyklu miesiączkowym


Starania pełną parą ruszą nam prawdopodobnie w Nowym Roku








Pamiętam o każdej z Was, dziękuję za wsparcie i wiarę w spełnienie tego szczególnego marzenia, jakim jest rodzicielstwo, sama staram się odwdzięczyć tym samym i przesyłam mnóstwo optymizmu :* a jeśli macie choć wolną chwilę na zadumę, pomyślcie proszę o jednej z nas- Inessie i skierujcie w jej stronę dużo pozytywnej energii, wsparcia i modlitwy


ps. Zauważyłam pewną zależność- jak tylko dodaję czyjś pamiętnik do ulubionych i cichaczem podczytuję (rzadko komentuję



Pięknego dnia Wam życzę!!!

Rozliczenie bieżącego cyklu:
- owulacja: niet!
- dodatkowe kilogramosy: są

- zacięcie do walki w następnym cyklu: JEST!
- nowy progesteron: jest, nie widzę różnicy w stosowaniu, póki co. Jedynie portfel dużo lżejszy w porównaniu do dupka (1 op. 61 zł, co wystarczy na jakieś dwa cykle...)
- cierpliwość: Jest! O dziwo, jest. Czekam cierpliwie na wyniki badań od gina- pliss, oby nic nie wyszło...


Postanowienia na następny miesiąc:
- regularna suplementacja:
-Acard (a co tam, nie zaszkodzi a może pomoże, zwłaszcza że mam za sobą dwa poronienia),
-Metformax (drugie podejście, za pierwszym razem było mi strasznie niedobrze i żołądek mnie non stop męczył...

-Inofem,
-magnez + wit. B6
-kwas foliowy
-Euthyrox (chyba, że po badaniach krwi, które muszę w końcu zrobić, wyjdzie że już nie ma takiej potrzeby to odstawiam)
-Żuravit (muszę zadbać o profilaktykę moich dróg moczowych, bo w okresie jesienno-zimowym często mam infekcje..)
-wiesiołek (a co tam, pomożemy biegaczom dotrzeć do jaja w lepszym poślizgu)
-mierzenie temperatury- przerzucę się na dowcipne mierzenie, nowym termometrem, bo ten się spsuł
-testy owulacyjne, bo przecież nie zaszkodzą

A poza tym kiedy stanęłam przed lustrem, obejrzałam się zewsząd, zrobiłam zrzuty ekranu w swojej głowie, urodził się pomysł a nawet postanowienie zadbania o swoją figurę... I tu pytanie, jeśli korzystacie z jakiś ćwiczeń, filmików na necie podrzućcie coś ciekawego


Idę kończyć lżejszy obiadek, bo mojemu mężowi też się przyda odchudzenie a potem śmigam na zakupy - dla siebie i dla domu przede wszystkim! Remont trwa dalej

Mimo tylu chmur, życzę Wam pięknego dnia :*
Wczoraj już mnie zaskoczyły plamienia, a dzisiaj się rozkręciła jej wysokość wredzizna



Dzisiaj wieczorem zaparzę już sobie ziółka Ojca Sroki. Inofem też dzisiaj wypiję, a jak tylko skontaktuje się ze mną mój ginekolog (z wynikami ostatnio zrobionych wymazów) zapytam mu się czy mam brać metforminę, bo naczytałam się o tym leku i boję się, żeby sobie jednak nie zaszkodzić. Albo jeszcze lepiej- pójdę do endokrynologa z tym. O!

Z frontu codziennego życia- zmieniam miejsce pracy



Z ostatnich zakupów wiele nie wyszło


Jenny, chwalę się


Ładnie do nogi przylegają a i mają meeeega wygodną platformę. Póki w ciąży nie jestem będę śmigała na moich ukochanych obcasach

A poza tym zrobiłam rozeznanie w karniszach, zasłonach i firanach, plus przeróżnych pudełkach i ozdobnikach- pierdólnikach



Gdybym tylko mogła się rozhulać z wydawaniem kasy, to pół chaty bym wymieniła




Całuję Was! I bardzo, bardzo dziękuję za to, że jesteście

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2015, 22:41
Bardzo długo mnie tu nie było. Pęd życia mnie pochłonął w pełni

U mnie zmiany- zmiana miejsca pracy-póki co inny sklep, żeby się przeszkolić, a później kolejna zmiana, czyli objęcie funkcji zastępcy menadżera sklepu. Czyli na koniec roku mogę zapisać sobie, że osiągnęłam sukces zawodowy. Chociaż w tym zakresie ten rok nie będzie "zmarnowany".
Starania o bobasa zeszły nam na drugi plan. Suplementacja jest, badania w toku, ale chęci do działania i czasu na nie - póki co brak. Nie jest tak, że zupełnie olaliśmy temat, że odpuszczamy, ale nie jest to nasz główny cel na ten moment. Może to i lepiej, bo oboje nie stresujemy się niepowodzeniami. Owszem, jest to taka chwila zawieszenia, ale na tą chwilę jest to dla nas najlepsze rozwiązanie. Psychika musi jednak odpocząć. I moja, i męża. Bo on jednak też się boi i martwi, głównie boi się kolejnej porażki = poronienia. Czas wyczekiwania dwóch kresek i starania o nie, jest dla nas jak oczekiwanie na prezent- bawimy się w tym czasie i ekscytujemy. Gorzej jak spotyka nas wielki zawód, a w 2015 roku były aż dwa takie momenty. Wierzę jednak, że 2016 rok będzie dużo lepszy

Na chwilę obecną staram się trzymać postawy- co ma być to będzie, przyjmę wszystko co mi los dobrego przyniesie

Nie liczyłam jakoś szczególnie na awans, choć oczywiście godnie o niego walczyłam. Ostatnie dni w pracy uświadomiły mi, jak bardzo kuleje moja znajomość języków- zwłaszcza angielskiego i podjęłam decyzję, że od Nowego Roku będę uczęszczała na kurs- nie ma już wymówek. I co? Dzisiaj ni z gruszki, ni z pietruszki zadzwonił do mnie pan ze szkoły języków SpeakUp i zaproponował spotkanie. Zrządzenie losu, hę? W przypadki nie wierzę

Więc kula się pomału, kula. Choć przyznam, że mogłoby się jeszcze wiele zmienić w kwestii finansów- ostatnimi czasy stwierdzam, że jest mi ciągle mało pieniędzy. Nie, nie, nie.. To nie to, że ja jakaś rozrzutna jestem, bo moim ostatnim zakupem dla siebie były kozaki, które musiałam kupić, inaczej nie miałabym w czym chodzić (całe szczęście jest to zakup "na lata"). Po prostu ciągle coś jest do zrobienia, wyremontowania, dużo okazji, na które wypada dać chociaż drobiazg w prezencie. I tak zawsze spora sumka się rozchodzi. Nie wspominając o zobowiązaniach kredytowych. Kredyt studencki, kredyt za meble. Ech, żeby wygrać, trzeba grać- czas skreślić kupon totka

Nie mam jeszcze prezentów na Święta, powoli się tym stresuję. Wiem już mniej więcej, co chcę kupić, ale nienawidzę tej przedświątecznej gorączki w sklepach. Ludzie wariują! Przez to absolutnie nie czuję magii świąt. Zresztą, co ja gadam- magia świąt w sklepach

Zaglądam na ovufriend, choć nie uzupełniam za bardzo mojego wykresu, nie komentuję wykresów innych i pamiętników- mam odwyk



Ciekawe kiedy zaczynamy od nowa?
Dzisiaj miałam koszmarną, bezsenną noc. Ze złości, że nie mogę zasnąć i że mnie okrutnie wszystko zaczęło boleć weszłam na of i pięknie wszystko opisałam, ale... Robiłam to na tel i głupia ja nie zapisałam sobie tego jako kopii (gdziekolwiek) i w momencie gdy kliknęłam "zapisz" ucięło mi większość wpisu! Wrrr... Wolę jednak pozostać przy pisaniu na klawiaturze komputera, dla mnie jest to bezpieczniejsze

Nigdy w życiu nie miałam tak krótkiego cyklu, jak ten który się właśnie skończył. Uwaga! Całe 18 dni. Jestem w takim szoku, że nawet nie umiem znaleźć wyjaśnienia dla tej sytuacji. Miss wredzizna mnie zaskoczyła chwilę przed wyjściem na spotkanie firmowe, noworoczne z koleżankami ze sklepu. Dobrze, że była łaskawa i zrobiła to zanim opuściłam dom, bo miałabym baaardzo przykrą niespodziankę, na którą w ogóle nie byłabym przygotowana. I byłaby plama, plama, co za wstyd

Jestem bardzo zmęczona. Ostatnio niezmiernie dużo dzieje się w moim życiu! Nowy rok rozpoczęłam awansem- objęłam stanowisko koordynatora sklepu firmowego, na czas nieobecności obecnego menadżera, który jest w ciąży. Nowe wyzwania przede mną stanęły a co za tym idzie ogromna ilość pracy i stresu, który jest nieodzownym towarzyszem moich dni. Możliwe, że ten kompan właśnie spowodował, że @ przyszła tak szybko i niespodziewanie, a do tego tak boleśnie intensywnie. Dawno nie pamiętam takiego bólu, no ... chyba, że przypomnę sobie poronienie. A mocno mi to przypomina. W ciąży teraz nie byłam co prawda, bo w Sylwestra tak dziwnie się czułam, tak mnie piersi zaczęły boleć a podbrzusze ciągnąć ciążowo, plus ostatnia miesiączka była tak jakby plamieniem trzydniowym, że wysłałam męża po test


Co do starań. Wspólnie doszliśmy z mężem do wniosku, że zawieszamy starania na kolejne max 3-4 miesiące. Muszę trochę popracować na obecnym stanowisku, nauczyć się nowych rzeczy, nabrać doświadczenia, tak bym mogła w razie czego po ciąży szukać pracy na podobnych stanowiskach, jeśli moja obecna firma nie będzie chciała ze mną dalej współpracować (a może tak się zdarzyć, jeśli nie spodoba im się moja postawa; dodatkowo moja przełożona jest cholernie wymagająca i nie rozumie pragnienia posiadania dziecka). Kolejna sprawa jest taka, że małżonek mój się strasznie zaciął po dwóch niepowodzeniach i teraz ma pewien lęk i nie chce seksu uprawiać. Musimy odsapnąć trochę psychicznie, nabrać dystansu i już na spokojnie podejść do starań. Dajemy sobie tym samym czas na powrót do formy fizycznej- oboje się zaniedbaliśmy, wrócimy do suplementacji, odzyskamy radość ze zbliżeń bez spinania jaki będzie tego efekt.
Może to nasze podejście jest egoistyczne, może popełniamy błąd, ale w mojej ocenie i samopoczuciu wprowadzi to trochę równowagi i spokoju, którego nam brakuje i którego brak blokuje nas w kolejnych działaniach. A ten rok będzie na pewno przełomowy. Z wielu powodów: dostałam awans, mąż dalej rozwija swoje działalności gospodarcze, idziemy po kolejne sukcesy zawodowe i finansowe, by móc myśleć o własnych czterech kątach, które chcemy zapełnić dziecięcym śmiechem, i wiem że ten rok zapoczątkuje również tą zmianę. Po prostu czuję i wiem to. Ponadto w tym roku moja siostra wychodzi za mąż, przyjaciółka również, kuzynka dobije sędziwego wieku 18-stu lat

Wreszcie zaczęłam czuć, że żyję!

I tego samego życzę Każdej z Was :* Optymizmu i wiary w to, że się uda. Nie ma jednej recepty na szczęście i spełnienie, nie ma planów, które nigdy nie ulegną zmianie- życie lubi nas zaskakiwać, nieprawdaż? Po prostu bierzmy garściami z tego co ono dobrego nam przynosi

Nie żegnam się, bo uzależnienie od ovufriend jest trudne do wyleczenia


Wiadomość wyedytowana przez autora 6 stycznia 2016, 18:38

A tak na poważnie, jak obiecałam, tak zrobiłam. To znaczy, że zaglądam na ovufriend, ale naprawdę rzadko, jak na to co było wcześniej. Czas obecny wykorzystuję na mój rozwój i doskonalenie swoich umiejętności na nowym stanowisku pracy. A na froncie staraniowym cisza. Bzykoserca są, ale rzadko, ba! za rzadko jak na parę "starającą" się. Wszystkiemu jest winne zmęczenie i brak czasu... I brak motywacji

Są za to kolejne postanowienia. U mnie ostra suplementacja. Ostatnio byłam u dermatolog i ta zapisała mi witaminę D3 w wysokiej dawce, wit. E, kazała brać wit.C 1000mg, i zasugerowała, że mogę mieć zbyt niski poziom żelaza, bo moje paznokcie u stóp mają dziwną płytkę, co mnie niepokoiło i poszłam po poradę do niej, bo bałam się, że to grzybica. W ogóle za tą wizytą stoi znany wniosek- nie sądź ludzi po pozorach , a w tym przypadku dokładnie po negatywnych opiniach w necie. Przed wizytą nic nie wiedziałam o tej pani dr. Nie miałam też czasu, jak to mam w zwyczaju, sprawdzić opinii dotyczących wyników pracy tej kobiety na różnych forach i portalach. Zapisałam się w ciemno. Gdy stawiłam się w Luxmedzie, okazało się, że jest jakaś awaria systemu i że są duże opóźnienia w przyjmowaniu pacjentów. Weszłam pół godziny po umówionym czasie do gabinetu, ale zanim to nastąpiło chcąc wykorzystać czas oczekiwania zaczęłam szperać w internecie na temat pani doktor. A tu same negatywy:"niemiła, traktuje pacjenta jak petenta, nie słucha, nie pozwala się wypowiedzieć"... itp. Trochę się przestraszyłam, ale z reguły w takich momentach działa to na mnie jak bodziec do działania i mój buntowniczy charakterek od razu założył sobie, że "jakieś babsko nie będzie mi podskakiwało". I z takim nastawieniem weszłam do gabinetu. O la boga! Skąd takie komentarze o tej kobiecie to ja nie wiem. Dla mnie była bardzo miła- dość konkretna, ale na pewno nie była nieprzyjemna przy tym. Może podobał jej się mój rzeczowy sposób prowadzenia rozmowy? Nie wiem. Ale wiem za to, że wzięła pod uwagę nasze starania, mój PCOS i problemy z zajściem w ciążę. Parę rzeczy zasugerowała. Bardzo mi się to podobało.
Tak więc bogatsza o kolejne porady dalej przygotowuję się do wznowienia starań pełną parą




Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lutego 2016, 00:27



Pozdrawiam. I bez odbioru na razie

Niestety wygrały inne sprawy bieżące, jak np. kupno działki, a za moment robienie wszystkiego, by w tym roku wylać chociaż fundamenty naszego przyszłego domu. I moja praca. Chciałam i nadal chcę się bardzo rozwijać, a na obecnym stanowisku kierowniczym jestem dopiero 7 miesięcy i to trochę mało, by móc sobie pozwolić na spontaniczne zajście w ciążę. Z drugiej strony gryzę się sama ze sobą, bo wiem, że czas mi ucieka- młodsza nie będę, a za dwa lata stuknie mi 30-tka co dla wielu ginekologów brzmi mniej więcej, jak wyrok dla kobiet z PCOS. Nie wierzę temu do końca, a na pewno nie dam się nakręcić i zwariować. Na pierwszym miejscu stawiam jednak bezpieczeństwo i stabilność, by moja rodzina mogła wieść dobre życie. Albo po prostu tak to sobie tłumaczę

Wiem na pewno, że w chwili w której przestaliśmy się starać o dziecko stałam się bardziej egoistyczna i mocno cenię swoją niezależność. Ma to swoje plusy i minusy. Wiem też, że jak pojawi się maluch na świecie to sobie poradzę ze wszystkim, ale muszę mieć wokół siebie spokój. A takowy zapewni nam przeprowadzka w najbliższy weekend na wynajmowane mieszkanie. Wreszcie uwolnimy się od toksycznych rodziców męża i jego siostry. Z całą resztą problemów radzę sobie bardzo dobrze.
W przyszłym miesiącu, na nowy cykl umówię się do mojego ginekologa. Wtedy podejmiemy decyzję, czy wznawiamy starania i jakie badania należy znów wykonać. Wakacje chcemy mieć jeszcze spokojne na tym polu działań.
Cóż. Kłaniam się. Wrócę pewnie za jakiś czas z nową porcją informacji, ale to pewnie będzie bliżej starań o malucha. Trzymam kciuki za wiele staraczek, które walczą wytrwale z przeciwnościami losu- sercem jestem cały czas z Wami! Gratuluję zafasolkowanym i tym które już trzymają Maleństwa w ramionach! Cuda się zdarzają


Powrót z wakacji to ciężka sprawa. Chorwacja taka piękna! Zakochałam się na maxa w tym kraju! Może uda nam się jeszcze raz w tym roku wyjechać na parę dni we wrześniu do tego cudownego kraju... Ech...

Mimo urlopu senność mnie dopadła okrutna. Od kilku dni jak takie zombie krążę. O-ho! Pełnia księżyca. Co miesiąc ta sama historia- tydzień przed pełnią totalny brak regeneracji sił... I teraz się to na mnie odbija, bo mogę spać po kilkanaście godzin a i tak jestem strasznie zmęczona i śpiąca. No może zmęczona już mniej, ale śpiąca królewna to moje pseudo od kilku dni

Czekam jak na szpilkach na przeprowadzkę na nowe mieszkanie. A to się ciągle odwleka w czasie. Szlag mnie już trafia, bo nie należę do jakiś bardzo cierpliwych osób, a i nie lubię gdy coś nie idzie wg mojego planu. Dobrze, że w sprawach staraniowych nauczyłam się już pokory i mam więcej cierpliwości i spokoju

Ciągnie mnie w jajnikach i pachwinach- głównie po prawej stronie. Wierzyć mi się nie chce, że była owulacja w tym cyklu- zresztą nie śledzę tego wcale, ale też mnie po prawej stronie bolało w okolicach 14-16 dnia cyklu. Ech. Pomarzyć ludzka rzecz.
W ogóle dzisiaj doszłam do wniosku, że cieszyłabym się gdybyśmy zaliczyli z ciążą wpadkę małżeńską. Przynajmniej byłabym spokojna, nie oczekiwałabym niczego, a tak to gdy wznowimy działania pełną parą znowu będę się na tym skupiać, odliczać dni, terminy. Martwić będę się później

Wracam do mojego kartonowego świata, rzeczy same się nie spakują do przeprowadzki

Pozdrawiam Wszystkie bardzo gorąco


Leżę chora na L-4... Ostre zapalenia gardła, antybiotyk na 7 dni, leżeć i odpoczywać. Całe szczęście, że już na nowym, wynajmowanym mieszkaniu... W ciszy i spokoju (nie licząc krzyków, przekleństw i głośnej muzyki techno, serwowanej przez robotników wykańczających klatkę schodową i dół domu).
W urodziny zaskoczyła mnie @. Druga w tym miesiącu! Coś się maksymalnie poprzestawiało w moim organizmie. Nie rozumiem z tego już nic. Po 13 dniach zakończył się cykl rozpoczęty z początkiem sierpnia. Istny Armageddon.
Ale są zmiany w moim podejściu. Ja CHCĘ być w ciąży. Zdrowej. Zakończonej w terminie. I tego się trzymam. A Wy trzymajcie kciuki

Czas się skupić na swoim zdrowiu i ponownych badaniach. Koniecznie TSH i prolaktyna. Mężowe nasienie też trzeba pod lupę wziąć. W ogóle mężowi trzeba dupę przetrzepać, żeby zaczął dbać o siebie! Ale o tym, to książkę można by napisać...
Muszę wyrobić sobie nawyk regularnego picia ziółek Ojca Sroki- wtedy pomogły , to pomogą i teraz. Czekam. Cierpliwie. Z otwartymi ramionami. Na Moje Szczęście. Więc Przyjdź!

trzymaj się dużo siły jak tego potrzebujesz płacz wyj ile się da ,pomaga ...dużo zdrówka życzę ,szybkiego pozbycia się jelitówki ...
Współczuję kochana :-( Ale dopinguję Ci i jestem z Tobą całym sercem :-) Wiem, że będzie dobrze. Nie może być inaczej :-)Pamiętaj, że masz wsparcie i nie jesteś sama :-) Musisz przetrwać te trudne chwile. Może dzięki nim będziesz silniejsza :-) Twój aniołek na pewno już niedługo znów zejdzie na ziemię by rozwinąć się w Twoim brzuszku, a potem cały i zdrowy przytulać się do Ciebie i mówić: mamusiu :-) Życzę Ci tego z całego serca :-)
Dziękuję Wam moje drogie za komentarze :) wyryczenie się pomogło, jelitówka poszła w cholerę i mam nadzieję, że już nigdy się tak męczyła nie będę, i wróciła nadzieja i chęć do działania :)