Z innej beczki, nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się uwolnić spod złych wpływów, w ogóle jakichkolwiek wpływów/relacji z teściami, a głównie z nienormalną teściową. Ta kobieta naprawdę powinna się leczyć! Szkoda słów na osoby tak rozchwiane emocjonalnie, co to własnego życia nie umieją ułożyć a włażą z buciorami w cudze. Ba! Ona twierdzi przy tym, że jest najkulturalniejszą osobą na świecie, zarzucając mi bycie bezczelną, że cały czas akceptowałam jej chore zachowania i siedziałam cicho. Miarka się przebrała i za moment dojdzie do bardzo dużej konfrontacji, jeśli stanie mi ta małpa na drodze, a wpieprza się cały czas. Więc nadeszła chwila, by pokazać jak to jest naprawdę być bezczelną i ustawić ją do pionu. Jeśli kiedykolwiek będę miała z mężem dzieci, to ta kobieta ich nigdy nie zobaczy na oczy. Ech! Gdy się w pełni staraliśmy o potomka to wtedy też nam mocno na nerwy działała i wprowadzała mnóstwo stresu i zamieszania i do dnia dzisiejszego nie wiem czy to nie mogło być przyczyną poronień. Że mój organizm uznał, że nie dam rady w tym stresie wychować dzieci, więc lepiej żebym ich nie miała. No tak mnie ta franca drażni, że nie mogę z siebie tej złości wyrzucić. Uch! A mnie się to nie zdarza, by tak długo pielęgnować w sobie negatywne emocje...
Czas wziąć prysznic i położyć się spać. Zregenerować choć trochę. Wyciszyć. Zaznać spokoju. Choć spanie w jednym łóżku z mężem, który jest bardziej przewrażliwiony na swoim punkcie niż ja podczas PMSu to nie lada wyzwanie. Żądza zemsty na nim za popsucie humoru jest baaardzo silna.
Kurwa. Nie poznaję siebie. Jutro będzie lepiej. Bez odbioru.
Także tego. Nie ufajcie mi w osądach w najbliższym czasie, a już na pewno dopóki nie dostanę @...
Ps. Zrobiłam dziś test z porannego moczu, bo w końcu tyle objawów, mdłości mam itp. Robiłam Amil i w czasie przewidzianym na test nic nie wyszło, znaczy się negatyw, zostawiłam i poszłam do pracy. Wracam i gnoja wyrzucam a tam druga kreska ale taka dziwna jakaś - po środku blada, a kontury zaznaczone na różowo. Poczytałam i poszperałam w necie- dużo kobiet psioczy na tą firmę... i po co ja go kupowałam - tylko sobie nadziei narobiłam a to zwykły błąd odczytu po czasie. No nic. Jutro Pink test
Dzień cyklu, zaraz...zaraz...sprawdźmy: 16. Całkiem nieźle.
Dni lecą jak szalone, czas przez palce przecieka. Ale jest dobrze od kiedy mieszkamy sami, czuję że odżyłam. Wróciła spontaniczność i zwykła radość z życia. Organizm też się pomału sam zaczął regulować. Zeszły cykl bez Duphastonu, i powtórzył się prawie ten sam wynik w długości cyklu co ostatnim razem, czyli około 50 dni. Zobaczymy jak będzie w tym miesiącu. Bo już teraz jest zupełnie inaczej. Ciągnie mnie lewa strona podbrzusza , więc jeśli owu będzie to z tej strony. Co prawda obawiam się, że mogę mieć tutaj jakąś niedrożność, bo poprzednie ciąże biochemiczne były zawsze z prawego jajnika, a lewy zawsze owulował a nigdy nie zaszedł. Może przypadek, a może jednak coś w tym jest.
Za to w tym cyklu otwieram gały tak szeroko ze zdziwienia, jak jeszcze nigdy. Przyczyna? Ś L U Z. Jest tak rozciągliwy, że w życiu nie zaobserwowałam takiego- kurze białko się chowa przy wyczynach mojego organizmu Jeny! Mam nadzieję, że nikt teraz nie spożywa posiłku, bo mogę co nieco obrzydzić tą przyjemność także ten. Kończę już te wywody.
Libido. Szaleje. Męża mogłabym ciągle brać! Dokładnie tak- ja jego nie mierzę temperatury, choć chyba powinnam, żeby móc stwierdzić, czy coś się zadziało w tym cyklu. Ale mam jakieś takie dobre przeczucia. I ufam Matce Naturze. Organizm sam musi zdecydować czy jest gotowy na ciążę czy nie. Dopiero od przyszłego roku zaczynam znowu wycieczki po lekarzach, dokończę badania krwi i ruszamy z kopyta ze staraniami z pomocą medyczną
A tymczasem, będzie co ma być
Życie kobiety z PCOS to nie bajka. Hormony potrafią dać w kość, świadomość niewystępującej owulacji często przytłacza, tak że człowiek chce rwać włosy z głowy- choć w przypadku PCOS - kobietek lepiej rzec, że rwijmy je z ciała, bo tam gdzie nie powinno ich być występują hurtem...
Ale czasem zdarza się jakieś światełko w tunelu. Nadzieja. Tak. Dziś zaczęła wstępować we mnie nadzieja. Możliwe, że mój organizm się ruszy i może jajko pęknie? Możliwe. Dziś tempka skoczyła w górę, zobaczymy co będzie jutro. Raczej nie wskazuje to na chorobę- oby nie!
Nie muszę być w tym cyklu w ciąży. Ja przecież nic nie muszę. Chcieć bym chciała, ale życie mnie pokory nauczyło. I cierpliwości. Więc musu nie ma, ale za to jaka będzie radość i satysfakcja, jeśli bez leków i udziału lekarzy po prostu będę mogła stwierdzić, że była owulacja. A jeśli będzie z tego Bejbol to nazwę to cudem bożonarodzeniowym
I tej Nadziei właśnie życzę Wam Wszystkim Drogie Staraczki
Wrócę do mojej dewizy, że bedzie co ma być i poczekam na rozwój wydarzeń tyle mogę
A ogólnie czuję się dziwnie- brzuch trochę wzdety zwłaszcza wieczorem , do tego zgaga i zmęczenie, ból sutków- OKRUTNY!!! Prysznic i strumień wody spływający po sutku to na daną chwilę największa perwersja sadomasochistyczna w moim życiu- pierwsza i jedyna jaka mi sie przytrafia... nie do zniesienia poza tym ból miesiączkowy i ciągniecie po prawej stronie po owulacji z tego jajnika. Choc czasem tez lewy sie odezwie :p
Czekam i myśle pozytywnie- ciąża z naturalnego , niestymulowanego choc bardzo długiego cyklu to bedzie spełnienie marzeń ❤
Piję codziennie ziółka ojca Sroki. Dobrze mi się po nich śpi, choć ostatnio przestawiłam się na tryb sowy. Rano bywam nieprzytomna przez to. Ale ogólnie czuję się dobrze. Jajniki dają już o sobie znać, więc jeśli dobrze zareaguję na działanie ziół to niedługo będzie owulacja. Nie wiem co prawda na 100% z którego jajnika, ale obstawiam że z lewego, bo czuje go mocniej niż prawy i o wiele częściej. Korci mnie, by pójść do lekarza na usg, ale musiałabym iść prywatnie i zabulić, bo w Luxmedzie mi nie zrobią tak "bez powodu" usg. No nic, pożyjemy , zobaczymy. Choć może pójdę do dr Spychały, jak kiedyś? Sama nie wiem. Pomyślę o tym jeszcze. Bo może warto byłoby podziałać takim tokiem?
Jeśli będzie z lewego jajnika owulka, to nie liczę na jakiś spektakularny sukces. Obawiam się, że mam z tej strony niedrożność- tyle razy była owulacja z tej strony a nigdy się nie udało zajść w ciążę. Choć możliwe, że to był tylko przypadek. Powinnam nastrajać się pozytywnie, to i efekt będzie pozytywny Chcę, znowu tak bardzo chcę być mamą. Wcześniej się blokowałam a teraz instynkt macierzyński uderza do drzwi mojego serca ze zdwojoną siłą! Niech się dzieje
Nowy lekarz. Całkiem w porządku, ma swój styl prowadzenia rozmowy z pacjentką, do którego muszę przywyknąć i dostroić się trochę do niego. Konkretny facet, zlecił mi całkiem sporo badań, będę lżejsza o kilkaset złotych ale w końcu trafiłam na doktorka co się zna na rzeczy! Teraz będzie już tylko lepiej.
Z zaleceń:
Euthyrox 25 i Jodid 100,Folik, Vit. D3 i na deserek antybiotyk dla mnie i dla męża bo możliwe, że mąż ma bakterie w nasieniu...
Nastrój: neutralny w kierunku pozytywnego, choć trochę nerwowy jeszcze
Robi się coraz poważniej, jeśli chodzi o starania i przygotowanie do nich. Pozytywne fluidy od wszystkich mile widziane, a dokładniej to czytane
Małe podsumowanie:
wizyta z cytologią: 250 zł.
przepisanych leków się trzymam: koszt zakupu oscylował w zakresie 150 zł;
zrobiłam badania u mojego ginekologa: DHEAS04, AMH, antykoagulant toczniowy, i jeszcze parę innych, koszt: 546 zł;
badania CD4 i CD8 w cytometrii przepływowej: 88zł;
badania genetyczne, panel Trombofilia (zależało mi na mutacji MTHFR, ale bardziej się opłacało zrobić całość): 540 zł
Łącznie dotychczas wydałam 1424 zł. Co będzie dalej to nie wiem, ale moje dziecko na 18-stkę to dostanie taki rachunek do zapłaty, że mu się odechce dorosłości dżołk oczywiście- każde pieniądze są warte tego marzenia
Temperaturę mierzę, choć nie wiem czy za moment nie zaprzestanę, bo pojedziemy na urlop od następnej soboty. Zobaczymy, co czas pokaże. Wszystko na mega luzie i spokoju, bo po co się spinać. Wiem, że w końcu się doczekam teraz dbam o suplementację i będę jak najlepiej przygotowana na pojawienie się groszka. No. To tyle na razie z obserwacji i faktów.
Znacie to nieodparte wrażenie, że to będzie ten cykl? Takie silne przeczucie. Aż boję się czasami dać temu ponieść, żeby się za mocno nie rozczarować z drugiej strony nie mam nic do stracenia- WIERZĄC !
Jutro dzwonię i umawiam się na wizytę do mojego ginekologa. Po pierwsze pokończyły mi się leki wydawane na receptę- m.in. Euthyrox i Duphaston, a po drugie chcę mieć już konkretny plan działania w sprawie spłodzenia Dziedzica lub Dziedziczki.
18.09 mamy wizytę z mężem u immunologa w InviMed. Polecany profesor przez mojego lekarza. Zobaczymy co nam zasugeruje z panelu badań.
Dalej się suplementuję. Przytyłam ostatnio sporo i to dość nagle bez wyraźnej przyczyny- jem to co zwykle, tak samo się ruszam jak dotychczas, nic nie zmieniałam w swoim życiu co mogłoby wpłynąć na moje samopoczucie lub tuszę. A jednak przytyłam mocno w okolicy brzucha i ud, czuję się jak w czasach gdy hormony zaczęły mi mocno szaleć i dopiero co dowiedziałam się, że to PCOS jest tego sprawcą. Jestem ciekawa co na to wszystko mój Doktorro powie. I na pewno poproszę go o badanie USG bo mnie co chwila bolą jajniki- głównie prawy i nie wiem czy to ok. Może przewrażliwiona jestem, ale wolę chuchać na zimne.
Wkurza mnie jeszcze moja wrażliwość okolic intymnych, co chwilę czuję się jakbym miała dostać jakiegoś zapalenia. Tylko bawełniane gaciochy akceptuje ta moja Grażyna i to takie które będą mało wycięte (czyli mają być duże jak po babci) i nie będą jej ocierać... Rany, już nawet humoru bielizną sobie poprawiać nie mogę
No i na razie to na tyle. Od połowy września idę do pracy do innego sklepu i niestety ale zejdę stopień niżej w hierarchii, liczę jedynie na to że moje prośby grafikowe, które będą dotyczyły wizyt u lekarzy będą respektowane i że uda mi się to wszystko ze sobą pogodzić.
Trzymajcie kciuki, ja za Was trzymam cały czas, nawet jeśli rzadko tu zaglądam to często myślę o wielu Starających się i zastanawiam się kiedy doświadczą tego niepowtarzalnego Cudu
Czekam na zakończenie tego cyklu. I doczekać się już nie mogę bo w kolejnym zaczynamy starania pełną parą- stymulacja i monitoring jajeczkowania a potem oczekiwanie na rezultat będzie wreszcie realna okazja, by prosić Was o ciepłe myśli i trzymanie kciuków, bo wszystko będzie pod kontrolą lekarza Pokładam ogromne nadzieje w następnych wizytach u mojego ginekologa.
Plan jest na tą chwilę taki, że mam się zgłosić na kontrolę w 1-3 dniu miesiączki , i wtedy dowiem się w jaki sposób będę stymulowana. W pracy mam tak ułożony grafik, że będę w stanie to wszystko połączyć- takie mam przynajmniej przeczucia
Tej miesiączki się trochę boję, bo przyjmowałam estrogeny przez 14 dni w podwójnej dawce, żeby zwiększyć grubość endometrium, które podczas miesiączki ma się mocno złuszczyć, odświeżając gniazdko dla naszego bobasa Ale pewnie, co się nacierpię to moje A ja i tak na to czekam. Cierpliwość mnie tylko może uratować na ten moment...
Muszę przyznać, że mój lekarz jest całkowicie oddany sprawom swoich pacjentek. Niespodziewanie miesiączka pojawiła się w piątek, a ja do 21.00 w pracy, sobota 9-21, niedziela 11.00-20.00, czyli zero szans na umówienie się na badania w 1-3 dniu miesiączki na kontrolę... Napisałam do doktora, jak sytuacja wygląda. Niedługo po tym dzwoni do mnie w piątek gabinet z informacją, że pan doktor czeka na mnie o 21.20 ! Ja szok, ale się mega ucieszyłam! Jeszcze bardziej wierzę, że z tym lekarzem osiągniemy cel, bo widzę jak bardzo i jemu na tym zależy. To naprawdę duże wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Po wizycie wyszłam z zaleceniem wstrzykiwania Gonal-f w dawce 50, od soboty do środy. W czwartek będę na wizycie na podglądzie jajek, i wtedy zdecydujemy, czy jeszcze w czwartek będę się kłuć jestem bardzo ciekawa efektów stymulacji
Staram się nie nakręcać na nic szczególnego, ale czuję, że to będzie dobry cykl ❤️ a żeby póki co nie zwariować, muszę poświecić się pracy, podciągnąć sporo swoich umiejętności i mieć satysfakcję ze swoich sukcesów. Po dzisiejszym szkoleniu zauważyłam wiele kierunków rozwoju u siebie, czas wprowadzić to w życie, tworzyć lepsze stylizacje, sprzedawać emocje no to co? Działamy?
Po monitoringu:
- lewy jajnik: 2 pęcherzyki dominujące po 11 i 12mm
- prawy jajnik: 1 pęcherzyk dominujący: 12 mm
- endometrium: 7,5 mm
Reakcja lekarza: bardzo dobra, wszystko idzie pomału i zgodnie z planem, szanse póki co są wysokie na ciążę w tym cyklu
Moja reakcja: cieszę się, ale staram się utrzymać spokój wewnętrzny, mimo że mam bardzo dobre przeczucia ale przecież wszystko czas pokaże i na wszystko jest czas
Następne podglądanie w piątek lub sobotę (piątek jestem do 21.00 w pracy, i raczej nie da rady, oby doktorek mnie wcisnął na sobotę gdzieś...ech... )
A dzisiaj... Dzisiaj mam bardzo dziwny dzień, z mieszanymi uczuciami. Nie sądziłam, że napotkam na takie emocje..
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/91ce57d23346.jpg
Dziś jest 14 dni po wstrzyknięcie Ovitrelle (niby wynik fałszywie dodatni daje do 10 dnia od podania), 12 dpo. Zdjęcie tego testu zrobiłam już po jakimś czasie od jego wykonania, a na świeżo, czyli w przewidzianym przez producenta czasie odczytu , była jeszcze intensywniejsza. I co? Nie dowierzam. Boję się. Jestem zmieszana. Pozostaje czekać, powtórzę jutro test i sprawdzę, czy wyjdzie podobny, taki sam a może negatywny, bo ten obecny był wadliwy?
Nie doszukiwałam się żadnych objawów w tym cyklu, bo biorę zbyt wiele leków, suplementów i zawsze mogę zakładać, że to fałszuje odczyty. No może zastanawiała mnie jedynie przeogromna potrzeba spędzania czasu z mężem i otrzymywania uczuć od niego- zwaliłam na hormony, choć gdy dwa razy byłam w ciąży miałam podobnie (dobra, identycznie!). Nie chcę się nakręcać, poproszę abyście trzymały za mnie kciuki, żebym nie zwariowała i znalazła w sobie spokój i cierpliwość na oczekiwanie rozwiązania tej sytuacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2017, 22:11
Ten cykl i następny prawdopodobnie też, jestem na leku Visanne. Mój doktorek podejrzewa u mnie adenomiozę (endometriozę wewnętrzną), która może utrudniać zagnieżdżanie zarodka, dlatego wyciszamy ją farmakologicznie. 27.02- najbliższy wtorek- mam kontrolną wizytę, wtedy też poruszę temat zabiegu na jajnikach (jeden ma zostać poddany resekcji klinowej a drugi elektrokoagulacji), który ma sprawić że pęcherzyków będzie mniej i zyskają dzięki temu na jakości (w tym momencie moje AMH ma ponad 18!!!). Klamka zapadnie we wtorek, czy decydować się czy nie, choć już coraz bardziej oswajam się z myślą, że mnie to nie ominie. Panicznie boję się operacji. Nigdy nie leżałam w szpitalu, nie miałam żadnych zabiegów i stąd te obawy. Przy okazji tego zabiegu laparoskopowego zrobimy też drożność jajowodów- jak już dać się kroić, to za jednym razem należy wszystko załatwić.
Po zabiegu prawdopodobnie wrócimy do stymulacji Gonalem-F i Ovitrelle, ale to już będziemy myśleć po.
Reasumując, szanse na ciążę są, ale organizm wymaga podreperowania. Myślę, że wcześniej niż za 4-5 miesięcy w ciąży nie będę. Nie smucę się, staram się nie tracić nadziei.
Zapisałam się do terapeuty. W ostatnim miesiącu miałam wiele momentów, które nakłoniły mnie do podjęcia terapii. Nieuzasadnione lęki, odbijające się na zdrowiu fizycznym (ból żołądka, nie mogłam jeść) nie pozwoliły czekać z decyzją. Nie są one spowodowane bezpośrednio staraniami o ciążę, raczej są to żniwa przeżyć z przeszłości- jestem DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika), co dało o sobie znać w ostatnim czasie bardzo dramatycznie i intensywnie. Ze swoją terapeutką na pewno poruszę temat starań o dziecko, bo uważam że wszystkie te rzeczy, które mnie dotknęły mogły spowodować, że zablokowałam się na posiadanie własnego potomstwa. Zobaczymy, jakie efekty przyniesie czas leczenia psychoterapeutycznego ja jestem bardzo pozytywnie nastawiona (mimo że pierwsze spotkanie u psycholog prawie całe przepłakałam, tak jakby pękła tama jakiegoś krytego tyle czasu żalu i bólu...)
Nie mam problemów z uzależnieniem (nawet rzekłabym że mocno neguję nadużywanie alkoholu i denerwują mnie osoby, które przesadzają z ilością spożywanego trunku), jednak moje poczucie wartości mocno spadło i chciałabym je podreperować, bo wiem, że dzięki temu będę szczęśliwa wreszcie nie pozornie, a tak mocno, intensywnie i naprawdę! A pisząc frazesem: szczęśliwa mama, to szczęśliwe (przyszłe) dziecko
Moment dalszej diagnostyki i terapii wykorzystuję na rozwój zawodowy. Wróciłam na stanowisko kierownicze i staram się spełniać w tej kwestii (wspomniane lęki mocno mnie blokowały w tym zakresie). Mam teraz mniejsze poczucie "marnowania czasu". A dodatkowa gotówka przyda się w kontekście wykańczania domu, co za chwilę spadnie na moje barki i cieszę się i boję.. Własne kąty są cudowną perspektywą, ale wykończenie tego nie będzie łatwe (rany! jak połączyć te wszystkie pomysły, kolory i style w jedność ;P ), nie mówiąc o tym ile kasy pochłonie i jaki kredyt mamy na ten dom. I nie to że nas nie stać, bo mąż jest niezwykłym przedsiębiorcą i człowiekiem wiecznie zapracowanym i zbierającym naprawdę porządne owoce swojej pracy i zaangażowania, bardziej męczy mnie to okropne myślenie, a co się stanie jeśli... Któreś z nas zostanie samo z tym uwiązaniem, bo życie jest strasznie niesprawiedliwe i zabiera tam gdzie nie powinno a daje tam gdzie się tego nie oczekuje...? I w dodatku myślę o tym egoistycznie, że ja sama tego nie dźwignę i boję się że to nie moje marzenie (ten dom) tylko męża? Temat do przepracowania z psychologiem, bo oszaleję mając ciągle takie czarne wizje (i w ogóle skąd u mnie myślenie o pieniądzach- nigdy sobie tym głowy nie zaprzątałam, bo pochodzę z domu gdzie liczyło się złotówki i uczyło gospodarności i pomysłowości by zaoszczędzić, i zawsze sobie dzięki temu sama radziłam z bardzo dobrym wynikiem). Ponadto to totalnie nie w moim stylu- zawsze staram się być optymistką i szukać dobrych stron każdej sytuacji.
No i to na tyle z aktualizowania info o moim życiu (przepraszam za głupie smęty o kasie i mojej psychice- czasem i mi coś odbija...). W ostatnim czasie wiele z użytkowniczek, które podczytuję bądź podglądam na wykresach, zaszło w ciążę co napawa dużym optymizmem i nadzieją. Wiele z nas pozostałych wojowniczek stara się już naprawdę długo i wierzę, że i na nas przyjdzie kolej
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2018, 20:17