Zasypiam na stojąco. Dzisiaj ciśnienie jest tak niskie, że ciężko jest nawet myśleć. Ciągnie mnie podbrzusze i zaczynam już myśleć, że to jednak karmazynowy przypływ daje znać o sobie, a nie ciąża. Zresztą, nic już nie wiem. Huśtawka nastrojów okropna. Niby temperaturka trzyma się na wykresie wysoko, a jednak obawiam się, że za moment szlag trafi moją nadzieję. Dziś w toalecie przy podcieraniu zauważyłam strzępki brunatnego śluzu, mikroskopijne co prawda, ale były. I albo to oznacza, że ktoś nieproszony się tu zapowiada, albo ktoś na kogo czekam z niecierpliwością oznajmia mi swoje jestestwo w organizmie... Zdecydowanie wolę tą opcję drugą, ale muszę najzwyczajniej poczekać... Boże, daj mi proszę tą cierpliwość! Bo ja najchętniej już bym siknęła na test, czuję się jak pies na spacerze, który musi każde drzewo osikać- tak jak mam przechodząc w domu koło apteczki



Jest!!! Jest ogromny bledzioch na teście. Nie miałam w domu testu o większej czułości jak 25 mlU/ml, bo wiem, że są przecież te o wartości 10 mlU/ml, więc wątpiłam w to czy w ogóle coś wyjdzie.. Poczekam i za parę dni powtórzę sikanego, a jutro pójdę na betę do szpitala (najchętniej to bym dzisiaj pobiegła, ale niestety nie zdążę przed pracą






Chyba, że to skok sygnalizujący jutrzejszy spadek...
Tylko badanie z krwi powie mi prawdę, a boję się jechać... Szukam wielu wymówek (np. wybory są- będzie różnie na mieście i mogę się denerwować wzmożonym ruchem, albo święto jest więc nie pobiorą mi krwi- taaaa, jasne w szpitalu tego nie ogarną prawda?



Nie wierzyłam, że uda mi się zajść w ciążę w pierwszym cyklu picia ziół Ojca Sroki, a jednak na mnie podziałały idealnie! Polecam! I ślę wszystkim ciążowe wiruski!
(A wpisu na fioletowej stronie dokonam dopiero po wizycie u gina, tak się składa, że dziś idę mimo, że to bardzo wcześnie 5t+2 dni , ale w innych terminach mnie dr nie przyjmie, a mam lekkie bóle brzucha i stwierdziłam, że wolę to z nim skonsultować i upewnić się, czy ciąża nie jest pozamaciczna- tyle mam nadzieję, że się dzisiaj dowiem

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2015, 18:40

Dzisiaj rozmawiałam z moją przyjaciółką, mamą 2-latka i stwierdziła, że ja naprawdę jestem mocna, silna, skoro się nie załamuję tylko dalej chcę się starać i szukać przyczyn, a nie wylewam przy tym morza łez tylko spokojnie i rzeczowo o tym rozmawiam. Tak po prostu musiało być, tak sobie to tłumaczę, ale oczywiście nie spocznę póki nie ustalę przyczyny poronień. W sobotę wizyta u dr , zobaczymy co on powie. Może moje ciało wysyła mi właśnie w taki sposób sygnały, że nie udźwignie obciążenia ciąży bez wsparcia z zewnątrz? Może muszę o siebie jeszcze bardziej zadbać? Nic nie dzieje się bez przyczyny, a już na pewno nie w moim życiu. Dlatego wiem, że muszę zaprowadzić parę zmian w myśleniu i działaniu a wtedy na pewno uda nam się zaciążyć z Mężem mym

Za dwa miesiące idziemy na wesele, potem we wrześniu, więc muszę powoli myśleć o sukience i butach. Całe szczęście mogę oblecieć oba wesela w jednym outficie, bo to zupełnie dwa różne środowiska

I obiecałam sobie, że do czasu wesela muszę ujędrnić ciało, więc wprowadzę sobie delikatne ćwiczenia z 3-4 razy w tygodniu na różne partie ciała tak, by się nie przeforsować, a jednak przyzwyczaić ciało do wysiłku. Kiedyś mi się przecież to przyda- noszenie dziecka pod sercem będzie nie lada wyzwaniem dla organizmu

Cisza... Błoga cisza w macicy


Dzisiaj mam ochotę trochę postękać, posmęcić, bo przez to cholernie niskie ciśnienie głowa mi pęka, ale wiem jak irytujące jest ciągłe gdakanie, więc odpuszczam







Ovufriend porypało! Wyznaczył mi owulację na 9dc, bo te moje temperatury w tym miesiącu to jak Rysy wysokie i takie mam skoki, że program ogłupiał. Pewnie później się przesunie to, o ile w ogóle owulacja będzie. Bo ja absolutnie nic nie czuję, a i spodziewam się, że po poronieniu organizm tym bardziej się zblokował, żeby dać odpocząć samemu sobie.
Jutro zobaczę na usg co tam na dole słychać


Badania hormonalno-ginekologiczne to jedna sprawa, muszę zadbać o siebie też w innych aspektach- jestem już na końcówce leczenia zębów. Cieszę się niezmiernie, bo choć dzisiaj mi połowa twarzy chce odpaść po wypełnieniu kanałów w szóstce, to przynajmniej wiem, że już praktycznie wyeliminowałam ryzyko stanów zapalnych jamy ustnej, które mogą siać na mój organizm i utrudniać zajście w ciążę. Uwielbiam moją dentystkę- cud kobieta, niewiele starsza ode mnie, czyli młodziutka, ale profesjonalistka jakich mało. Więc przestałam się znowu bać tych mało przyjemnych, ale bardzo potrzebnych wizyt

Odwiedziłam też dzisiaj alergologa, ale niewiele dobrego usłyszałam. Nie jestem na nic uczulona z panelu wziewnych alergenów- alleluja!


Nastawienie do życia mi się znowu zmienia na lepsze- ostatnie dwa dni to miałam taką chandrę, że dobrze, że tu nie wylałam tych wszystkich żali, bo naprawdę można było się załamać po tym





Zmieniając kompletnie temat- muszę powoli zbierać się do spania, pora iść spać z kurami by i z nimi wstać




toksoplazmoza IgG i IgM
różyczka IgG i IgM
CMV IgG i IgM
Chlamydia trachomatis IgG i IgM
p/c p. kardiolip IgG, IgM
dodatkowo beta HCG i pełna morfologia krwi
No cóż. Zobaczymy co z tego wyniknie. Powiedział mi, że nie mam tych badań robić przed miesiączką. Chodziło mu chyba o to, że przed samą miesiączką? Bo jeśli ja mam czekać ponad dwa tygodnie na te badania to kurdę, znowu mi się to wszystko w czasie przesunie. Ech.
Ale po badaniu usg jestem spokojna, bo macica dała sobie radę. Dzielna macica! Tak trzymaj! Coraz bardziej ją lubię za jej możliwości

Oczywiście, jak w każdym cyklu, za niecały tydzień wprowadzam Duphaston i czekam na @. Cykl będzie bezowulacyjny. Czyli możemy się z mężem serduszkować do porzygu, bo i tak nic z tego nie wyjdzie



Czuję się jak jakaś staruszka przez tą ilość zlecanych mi badań! Bo to co dzisiaj wypisałam to tak naprawdę dopiero początek... Muszę sobie jeszcze zrobić rtg dwóch zębów i wspomnianą wczoraj spirometrię, a u gina na następnej wizycie (za miesiąc jakiś) wymaz z szyjki macicy w kierunku mycoplasma, ureaplasma i chlamydia - pieprzone trio


Czas jeszcze dzisiaj trochę odpocząć- koszmarnie męczący dzień za mną, muszę poczytać o potrójnym teście nasienia, czy warto go robić czy skupić się jedynie na badaniu chromatyny plemników? A musimy też to przebadać... W totka muszę zagrać, innej opcji jak wygrana to ja nie widzę





Muszę pamiętać, by od dzisiaj zacząć pić ziółka Ojca Sroki. Ostatnio pomogły i liczę, że i w tym cyklu będzie piękna owulka. Ten co dopiero zakończyłam - wiedziałam, że jest stracony. Trudno. Organizm też musi się zregenerować.
Zrobił się okropny skwar na dworze, ale nie ma co narzekać, bo w końcu lato w pełni, a tak długo na nie czekałam




Czekam z niecierpliwością na wyniki testów u Snowhite i Promyczka91. Trzymam za Was Dziewczyny mocno kciuki! I jak sobie o Was myślę, to tak jakoś buzia mi się sama uśmiecha

Spadam stąd, bo znów dzień przebąbluje , zaczytując się w pamiętnikach i wertując wykresy

Coś czuję i widzę, że w tym roku idzie zielona fala i wiele ze staraczek płynie wraz z nią. CU-DO-WNIE!!!!!! (Trzymam mocno kciuki za Tovę i wynik bety!



@ zbliża się ku końcowi, pozostaje po niej wspomnienie i ślad w postaci plamień. Muszę umówić się na wizytę do Lux Medu, bo ostatnio pytałam się czy wszystkie zlecone przez mojego lekarza badania mam w pakiecie i okazuje się, że tak, ale muszę mieć skierowanie od ich lekarza. Więc zaraz prześledzę opinię pracujących tam specjalistów i wybiorę najmniejsze zło- już ostatnio poczytałam sobie o nich trochę i okazuje się, że większość z nich ma naprawdę słabe opinie




Pozostając w temacie badań, zrobiłam sobie ostatnio spirometrię. Wyszła bardzo dobra w porównaniu do tej pierwszej. Nic już z tego nie rozumiem, bo kaszel jak bywał tak czasami się jeszcze pojawia ni z gruszki ni z pietruszki. A wytłumaczenia jego istnienia brak. Nevermind. Cieszę się, że sterydu nie będę musiała brać

Czas się ogarnąć i ruszyć do roboty w domu i wokół niego. Zakupy to też jeden z punktów na liście. Zajrzę do sklepiku no-name przy ryneczku z warzywami- często mają tam ładne sukienki, a nuż trafię na tą jedną jedyną, weselną






Ruszam do działania!

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2015, 10:05
Macica coś do mnie puka, bo bezboleśnie a jednak daje o sobie znać. Czyli prawdopodobnie będzie owulacja w tym cyklu





Muszę się konkretniej skupić na sobie i dbaniu o linię bo przypakowałam 3 kg i nie czuję się z nimi za dobrze, tym bardziej że przez to mi nie chcą leżeć żadne sukienki w sklepach. A problem mam z tym nie mały. Już sama nie wiem, jak chcę wyglądać na tych dwóch weselach, które wielkimi krokami zbliżają się. Na razie najpiękniejszą sukienkę jaką udało mi się znaleźć musiałam skreślić , bo kosztowała bagatelka 600zł (!) , no i na całe szczęście nie było mojego rozmiaru, bo pewnie gdybym ją zmierzyła- zakochałabym się i wyczarowała skądś te pieniądze, byleby ją mieć. Szukam dalej zatem. Jeśli ktoś coś gdzieś słyszał o ładnych, najlepiej rozkloszowanych sukienkach info mile widziane

Czas zrobić obiadek, meżu zjedzie prosto na niego i poleci dalej- jak zwykle zresztą






Nie wiem czemu, ale jakoś nie czuję żeby w tym miesiącu się nam miało udać. Niby dziś mam ładny śluz, takie mokre uczucie na dole, ale nie czuję absolutnie nic, a w obu przypadkach zaciążenia czułam ewidentnie ból owulacyjny. No dobra, trochę mnie kłuje jajnik po lewej stronie, ale nie na tyle żebym mogla owulkę stwierdzić. Plus mam nieodparte wrażenie, że po tej stronie mogę mieć jakąś niedrożność, bo poprzednie ciąże były sprawką prawego jajnika. Jak za jakiś czas nie uda mi się przejść na fiolet tak sama z siebie, to poproszę o skierowanie na badanie drożności. I tyle.
Dzisiaj byłam u internisty, potwierdzić czy faktycznie moje wyniki morfologii są w normie (taki komentarz do badań, mimo drobnych odchyleń pozostawiła mi ginekolog). I faktycznie jest ok, ale jak opowiedziałam o moich różnych dolegliwościach, to pani dr stwierdziła, że musi mnie jeszcze przebadać i dostałam kolejne skierowanie:

Jedyne co skomentowała internistka to poziom prolaktyny: 24,77 - niestety trochę wysoki




leukocyty- 6,8 tys/µl (Norma:3,8 - 10)
erytrocyty -4,96 mln/µl (3,7 - 5,1)
hemoglobina 13,4 g/dl (12 - 16)
hematokryt 43% (37 - 47)
MCV 86 fl (80 - 99)
MCH 27 pg (27 - 35)
MCHC 31,5 g/dl (32 - 37)
płytki krwi 222,0 tys/µl (140 - 440)
RDW-CV 13,5% (11,6 - 14,

PDW 12,3 fl (9 - 17)
MPV 10,5 fl 9 - 13
P-LCR 29,2% 13 - 43
neutrofile % 38,7% 40 - 70
limfocyty % 47,1% 20 - 45
monocyty % 11,1% 4 - 12
gran. kwasochłonne % 2,5% 1 - 5
bazofile % 0,6% 0 - 2
neutrofile 2,61tys/µl 2,5 - 7
limfocyty 3,18tys/µl 1 - 3,5
monocyty 0,75tys/µl 0,2 - 1
gran. kwasochłonne 0,17tys/µl 0,1 - 0,5
bazofile 0,0tys/µl 0 - 0,1
Z reszty "ciekawostek":
cmv - przebyte zakażenie (tylko kuźwa kiedy i jak?

różyczka- skuteczne szczepienie, obecność przeciwciał
toksoplazmoza- brak przeciwciał, nie przebyłam choroby
chlamydia- nie przebyłam choroby
Czekam jeszcze na resztę wyników, m.in. przeciwciała antykardiolipinowe. Ale gin z Luxmedu od razu mi powiedziała, że niezależnie od wyniku powinnam brać Acard, bo taka jest profilaktyka przy wczesnych poronieniach. No i muszę się umówić na ekg spoczynkowe i usg piersi- dzisiejsze zalecenie dr. Czuję, że będę przebadana wzdłuż i wszerz na wszystkie możliwe sposoby


Z codziennych doniesień- dziś sobota, czas sprzątania chaty, jak zapewne u wielu



Miłego weekendu Wszystkim, pełnego owocnych

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2015, 10:49
Jutro idę na te badania krwi, bo jakoś nie po drodze mi było przez ostatnie dni. I zaraz po nich mam ekg spoczynkowe zarezerwowane. 31.07 idę na usg piersi. I nadal czekam za resztą wyników z 15.07. Ciekawi mnie antyTPO. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale jako, że dostałam info, że w najgorszym wypadku będę musiała miesiąc czekać na wyniki, muszę się uzbroić w cierpliwość. Spokój i cierpliwość powinny być moim najlepszymi przyjaciółmi w życiu... ale kurczę, żeby taka bajka się spełniła to nie wiem, co bym musiała zmienić w swojej codzienności! Wszystko

Ostatnio czytałam wiele pamiętników- i tych dziewczyn, którym się udało i już są albo w niedługim czasie będą mamami, ale też starających się. I nierzadko przewija się wątek ich mężczyzn- partnerów, którzy albo się pogubili w tej całej machinie powiększania rodziny, albo po prostu nie dorośli do tej roli. Ja sama mam różne wspomnienia związane z moim mężem i jego podejściem do obecnej sytuacji. Broń boże, żeby zrzucał na mnie winę, że jeszcze nie mamy dziecka- do takiej podłości jeszcze nie doszedł ( i oby nigdy mu to przez myśl nie przeszło, bo nie ręczę za siebie!), ale doskonale wie, co i jak powiedzieć, aby mi przykrość na dana chwilę sprawić. Mężczyźni sami są, jak duże dzieci i choćby nie wiem jak zakochani i wpatrzeni w nas byli, to i tak kiedyś ta dziecinność wypłynie. Bo jak inaczej nazwać złośliwe i celowe dogryzanie osobie, którą się kocha, w odpowiedzi na konkretne zarzuty czy też argumenty? Dziecinada, bo dzieci też klepią co im ślina na język przyniesie celując w najczulsze miejsca w sercu (tylko że one z reguły nie zdają sobie sprawy z ładunku emocjonalnego jakie ich zdania niosą, a dorośli mężczyźni już tak...). Nauczyłam się ostatnio nie reagować na te jego zaczepki słowne. Choć czasem są dla mnie strasznie przykre- jak np. ostatnio gdy poprosiłam go by zawiózł mnie na badania krwi- dzień wcześniej śpiewka: "oczywiście Kochanie, nie ma problemu" a poranek już nie był taki miły bo po 1. wstał lewą nogą, a po 2. zwróciłam mu uwagę o jakieś dwie pierdoły, co się jaśnie hrabiemu nie spodobało. Co usłyszałam, gdy już mieliśmy wyjeżdżać i to ja na niego czekam - "po co ku...a mam Cię tam zawieźć?!". Zatkało mnie. Normalnie bym nawrzeszczała i mu nawrzucała od ch***w , ale stwierdziłam że brzydzę się takim poziomem i zawsze będę od niego mądrzejsza, więc ripostę słowną zostawiłam sobie na później. Zamiast tego poczekałam, aż pójdzie wyprowadzić auto, i sobie poczeka na mnie a jeśli się skapnie, że nie wychodzę to on musi po mnie przyjść i sprawdzić co jest. A niech sobie połazi. Tak też było- ja sobie spokojnie szykowałam ciuchy i jedzenie do pracy a ten zdziwienie i "co jest? jedziemy czy nie?". Rzuciłam tylko: "ach! Ty czekasz na mnie? nie zauważyłam...



Jest jeszcze jedna sprawa związana z mężem, która spędza mi sen z powiek - mianowicie jego podejście do kontaktu z innymi kobietami, ale to może innym razem. Jak mnie natchnie. Ale wiem, że jest to temat silnie stresogenny w moim przypadku. Zazdrosna jestem okrutnie i boję się, że to właśnie tą moją zazdrością wpędzę go kiedyś w ramiona innej kobiety. Ech.. nie będę się na ten temat rozpisywać nawet

Wczoraj na spontanie wyrwałam się z chaty na kawę i lody z przyjaciółką. Bosssko


Czas spać bo jutro nie dojadę do tego luxmedu! Dobranoc



ps. Mąż zapomniał i dopiero pod wieczór go oświeciłam , he he


Na @ się póki co nie zapowiada i doskonale wiem o tym, że menda czeka i specjalnie wprosi się na wesele naszych znajomych, jako gość absolutnie nieproszony



Temat weselnej sukienki - niby błahy a jednak spędzał mi sen z powiek





Przy okazji naszej rocznicy naszła mnie refleksja o tym, jak ten czas szybko przemija i ile mamy szczęścia, że dane nam było się poznać, pokochać i budować razem przyszłość. Nie ma ideałów i tak też jest z nami, ale wdzięcznym należy być za każdy wspólnie spędzony dzień




Dość pochmurnych myśli!





@ się już prawie skończyła. I dobrze, bo zaraz zaczynamy upragniony urlop i szczerze staram się wierzyć w to, że będzie owulacja w tym cyklu i że na wakacjach uda nam się spłodzić maluszka



Wspominałam o tym, że moja szwagierka zamieszka z nami od końca sierpnia. Potrzebujemy z mężem szafy i małego remontu przechodniego pokoiku. Sytuację finansową przez wakacje mamy dość napiętą i dlatego nie stać nas chwilowo na wydatek rzędu szafy. Los znowu się do mnie uśmiechnął







Mam ochotę na kurki! Na obiad coś na pewno z nimi sklecę


ps. jak wrócę z urlopu umawiam się do gina, ciekawa jestem co powie na wszystkie moje wyniki badań plus co powie po zrobieniu usg


Dzień urodzinowy przeleciał szybko i w bardzo miłej atmosferze. W przeddzień miałam doła, ale jakoś mi przeszło




Co do starań, to mam trochę - brzydko mówiąc: wyj***ane, bo nie wiem czy będzie owulacja czy wcale. Dziś test owulacyjny o wiele bardziej intensywny niż ten wczorajszy, ale nadal jeszcze nie dorównuje kontrolnej kresce intensywnością.

Może to podejście nam pomoże? Sama nie wiem, ale na pewno na nic się nie nakręcam. Z innych newsów, chcę zmienić pracę i już coś mam na myśli, muszę jeszcze tylko porozmawiać ze znajomą czy ma dla mnie miejsce i od października chciałabym już się tam przenieść. Obecnej roboty mam dość, wiem też że stres z nią związany nie sprzyja zajściu w ciążę.
Gdzieś wewnętrznie w zdecydowanej większości czuję, że do końca tego roku zajdę w ciążę i że teraz już ją utrzymam. Jest też we mnie taka malutka cząstka, która mówi mi, że wcale tak nie będzie, podsyca we mnie strach i złość na obecną sytuację bezdzietności. W tym przypadku ta druga część dostaje szybkiego strzała w dziób i nie mąci mi mojego błogiego stanu oczekiwania

Jakaś chaotyczna dzisiaj jestem i nie mogę zebrać myśli "do kupy", więc skończę wypociny


Przez wakacje zaniedbałam lekturę moich ulubionych pamiętników, ale niedługo nadrobię




Dupek- czas start! Na owulację w tym miesiącu nie liczę, więc nie przejmuję się że Duphaston mógłby mi ją zablokować. Jakby miała być to już by była

Dziś stwierdziłam, że zapisuję się do endokrynologa, bo wstyd się przyznać ale jeszcze nigdy u takiego specjalisty nie byłam. Zaliczę jeszcze wizytę u dermatologa, laryngologa i internisty. Wisi jeszcze nade mną zaległe ekg spoczynkowe. Chcę się upewnić, że wszystko u mnie w porządku i od kolejnego cyklu ze spokojną głową działać



Dzisiaj doznałam ogromnego szoku, gdy tuliłam moje koty, które są absolutnie niewychodzącymi na zewnątrz stworzeniami- mają PCHŁY !!!! Nie mogłam oczom uwierzyć, ale to żaden sen, pchły panoszą się po ich ciałkach


Męża nie ma, czas załączyć sobie jakiś film i dziergać troszku na szydełku


