X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Chciałabym przytulić Cię do mego serca i poczuć ciepło Twojego ciałka. Nareszcie jesteś... :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3

6 września 2013, 22:39

Kurcze, jestem okropna! Obiecałam sobie, że juz nie będę dopatrywać się żadnych objawów!!! A teraz co? Dużo kremowego śluzu i cyk, lampka się zaświeciła. W sumie zawsze przed @ miałam sucho, a teraz po terminie. Piersi dziś zrobiły się dość twarde i tkliwe i wyszły mi dziwne żyły, których jeszcze nigdy nie miałam. Siła sugestii jest potężna... ;)
I jeszcze jedno: brzuch przestał boleć i o dziwo czuję się teraz nawet dobrze ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2013, 22:41

7 września 2013, 16:49

Jak zwykle macie rację kochane dziewczyny... Jasne, lepiej się nie nakręcać, a może nawet zrobić test. Nie chcę się po prostu po raz kolejny rozczarować, jakoś lepiej przyjmuję @ niż test z 1 kreską. Testy robię prawie co miesiąc od czerwca 2012. Przez pierwsze miesiące nawet nie przejmowałam się wynikiem. Wtedy staraliśmy się spontanicznie, nie ustalając dokładnie dni płodnych. Wprawdzie lekarz powtarzał, by starać się od razu po odstawieniu antykoncepcji (gdyż wtedy jest największa szansa na ciążę), ale tyle się czyta o tym, że trzeba odczekać min. 3 miesiące. Nie oznacza to, że się zabezpieczaliśmy. Nie. Wtedy jeszcze nie czułam takiego parcia na macierzyństwo. Próbowałam sobie to jakość racjonalnie wytłumaczyć, że jeszcze trzeba dokładnie wyleczyć bakterie, że czeka mnie rezonans i neurolog właściwie zalecał odłożenie starań na później. Powierzyliśmy to Panu Bogu w nadziei, że będzie wiedział, na jaką ścieżkę życiową nas wprowadzić. Pomimo wszystko gdzieś tam w świadomości tliła się myśl, że może ta kolejna spóźniająca się miesiączka to będzie ciąża, a wszystko się jakoś ułoży. Gdy dowiedziałam się o braku bakterii rozpoczęliśmy poważne starania. Jak dziś liczę, zaczniemy niebawem 6 cykl. Zaczniemy, bo dziś bardzo pobolewa mnie brzuch i czuję, że @ to tylko kwestia kilku najbliższych godzin. Nie wiem dlaczego jest mi tak smutno. Przecież w zasadzie już na samym początku spisałam ten cykl na straty. Nie wiem czy tak długa faza lutealna może oznaczać, że wcale owulacji nie było? Wiem tylko, że coraz mniej w nas nadziei, że kiedyś się uda. Już nawet o tym nie rozmawiamy, bo każde z nas chyba coraz bardziej wątpi. Czuję, że tracę nad wszystkim kontrolę, że te wszystkie problemy mnie przerastają. Na każdej płaszczyźnie mojego życia pojawia się jakiś kłopot, którego nie umiem pokonać. Powinnam przecież być świadoma możliwych problemów z zajściem w ciąże. Wielu lekarzy utwierdzało mnie w tym przekonaniu już od 18 roku życia. I choć to pamiętam, to dopiero teraz dociera do mnie, że przez te wszystkie lata nie wierzyłam; nie chciałam wierzyć, że to prawda. Wiem, że pewnie wiele z Was może sobie pomyśleć o co mi właściwie chodzi, bo przecież wiele jest na tym forum dziewczyn, które nie liczą już cykli, lecz lata starań. Przepraszam, może mam dziś zły i płaczliwy dzień. Sama nie wiem...

7 września 2013, 20:53

Rzeczywiście, mam ostatnio podły nastrój. Złożyło się na to wiele czynników. Jedyne co mnie choć trochę cieszy, to fakt, że w tym tygodniu w końcu wymurowaliśmy drugą kondygnację domu. Już coś widać. To piękne, jak marzenia pną się w górę, jak na twoich oczach rośnie miejsce, w którym tyle chcesz przeżyć. Tyle radości i smutków, tyle pięknych chwil wspólnego życia rodzinnego. Niby to tylko mury, ale czuję tam już swoje miejsce. Tak, czuję, ale tylko ja. I to właśnie częściowa przyczyna mojego nastroju. Nie wiem już kto w naszym związku ma silny PMS: ja czy może mąż. Ciągle się o coś czepia, a to, że sklepienia z cegły, a to, że murarz uciążliwy. Nie mam już siły do walki z tym wszystkim. I to właśnie prawda, że czujemy się silniejsze wtedy, kiedy chociaż w jednej sferze naszego życia coś układa się pomyślnie. Problemy z zajściem w ciążę, bardzo słabe zdrowie, problemy z teściami, kłótnie z mężem, sprawia, że brak mi siły do dalszej walki. Dziś jakoś szczególnie smutno. I pewnie spokojnie czekałabym na ten okres, gdyby nie to wszystko, co się wokół dzieje. Tylko w tym upatruję jeszcze jakiś właściwy sens, przynajmniej w tym momencie. Czasami czuję, że ta odpowiedzialność za budowę spada na mnie. Ja załatwiam to, tamto, ja pośredniczę w ustaleniach, a wg męża ja miałam decydować jakie będą sklepienia. To jest całkowicie absurdalne... Jestem tylko kobietą, nie muszę być kompetentna we wszystkich sprawach. Dlatego tak mi teraz ciężko, ale wiem, że to tylko kilka dni i przejdzie. Ten przedmiesiączkowy nastrój sprawia, że jestem dziś okropnie płaczliwa i czekam, aż wstanie nowy, piękniejszy dzień; dzień, w którym wszystko będzie choć trochę łatwiejsze...

9 września 2013, 07:58

Ciąża rozpoczęta 6 sierpnia 2013
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2 3