Kończę właśnie 3 cykl świadomego starania się o dziecko. Dzisiaj temperatura poszła w dół znacznie więc @ za rogiem. Do tego chyba pierwszy raz w życiu mam PMS - od trzech dni jestem zła jak osa i najlepiej jeśli by nikt do mnie nie podchodził. A mąż szczególnie.
Ponieważ powrót do pracy zbliża się wielkimi krokami - jeszcze dwa miesiące - zapisuję syna do żłobka. Staram się myśleć pozytywnie, ale już widzę siebie pierwszego dnia jak go zostawiam i ryczę przez 15 minut w samochodzie...
Dzisiaj power do porządków. Bo ja strasznie nie lubię sprzątać
 A dzisiaj od rana jakoś tak mam przypływ energii, więc działam sobie i korzystam z drzemki młodego. Podłogi pomyte, kuchnia posprzątana, nawet zupka nastawiona dla bąbla. Na spacer i zakupy trzeba się wybrać, skoro w końcu upały odpuściły. 
            Mam dzisiaj męża w domu, co jest rzadkością niebywałą, bo on ciągle w pracy. Więc korzystamy
 Potrzeba mi chwilki oderwania, bo żłobek mnie dołuje bardzo. I to do tego stopnia, że się dzisiaj poryczałam przy podpisywaniu umowy. No taka już jestem płaczka, cóż zrobić. Przed nami weekend i potem czas zacząć kolejny etap w życiu 
            Za tydzień mam kontrolne usg w szpitalu na które zapisałam się - w maju!! Nie chcesz płacić człowieku to sobie poczekaj... Potem jeszcze wizyta u lekarza, też na nfz więc kolejne czekanie. Oby do przodu
            Okres się kończy, skąpiutki był tym razem. Ale przynajmniej przeszedł bezboleśnie, wręcz można by o nim nie myśleć

Czytam sobie w wolnej chwili wpisy różnych dziewczyn, jedne smutne, inne z odrobiną pozytywnej energii. W każdej historia, los opowiedziany innym. Dzięki temu można się przyrównać, czasami nawet nazwać własne emocje dokładniej niż do tej pory. Wiele trzeba odwagi aby opowiedzieć o stracie, wiele trzeba cierpliwości aby czekać na swoją kolej. Że ja wcześniej nie znalazłam tego Ovu!!
 Ponieważ dwa poprzednie cykle były stymulowane Clostilbegytem teraz odpuszczam i do kolejnej wizyty - w październiku - uczę się siebie, mierzę tempkę i postaram się nie nakręcać 
 Czy mi się uda - zobaczymy 
 
            Za tydzień wyprawiam młodemu roczek w domu, będzie dużo gości to i dużo roboty przede mną
 Lista zakupów gotowa, porządki zaczęłam, chociaż chęci mam mało. Ale ze mną to tak zawsze że wszystko na ostatnią chwilę :pDrugi tydzień w żłobku pomału się kończy, sama jestem zdziwiona że synek tak szybko się zaaklimatyzował i w zasadzie nie ma z nim problemu. Przy rozstaniu kilka razy popłakiwał, ale szybko mu przechodziło.
A z pozytywnych rzeczy - synek kończy dziś roczek!!
Jak ten czas szybko leci, aż dziw normalnie. Tyle się na niego wyczekałam, tyle miesięcy starań a ten łobuziaczek skończył własnie roczek

  Optymizmem mnie to napełnia jak cholera, może jednak ten cykl nie jest taki do dupy jak myślałam :p
            Serduszkowanie było, teraz trzeba czekać na rezultaty...
A to czekanie jest najgorsze. Bądźmy jednak dobrej myśli

 Tak na poprawę humoru, bo od 3 dni rozbiera mnie choróbsko... Leczę się miodem i cytrynką i już dzisiaj jest o wiele lepiej.Bardzo dziękuję dziewczynom, które mi kibicują, powiem Wam że jak czytam komentarze pod wykresem to aż od razu pooprawia mi się samopoczucie
            Dziś coś pobolewał mnie brzuch trochę, znów jakby macica. Skurcz czy jakby to tam nazwać.
Wsłuchuje się w siebie jak jeszcze nigdy
 Przynajmniej będę mogła z lekarką porozmawiać szczerze o tym co się dzieje, co obserwuję. Tfu tfu!! Następna wizyta ma być ciążowa!! 
 I tej myśli się trzymajmy 
            Miałam nie robić testu, bo temperatura spadła i jakoś rano sensu nie widziałam. Ale zrobiłam teraz, po południu, no i negatyw. Ehhh trzeba było wierzyć wykresowi, po co się dodatkowo stresować i robić sobie złudne nadzieje. Mimo to człowiek chce wierzyć do końca, że to tym razem, że to teraz jest nasz czas

Za kilka dni zaczniemy nowy cykl, trzeba być cierpliwym.
W domu mam lecznice, ja walczę z przeziębieniem, mały z zapaleniem oskrzeli, jedynie mąż trzyma się na razie dzielnie. Wczoraj stawiałam bańki młodemu, pierwszy raz w życiu
 Dobrze, że nie ogniowe, bo i tak stresiora miałam dużego!
            Pewnych rzeczy nie przeskoczysz

W październiku mam wizytę u gin. Zobaczymy co mi tam powie. Może coś zapisze
 Zastanawiałam się nad olejem z wiesiołka. Na poprawę śluzu bo jakoś mało go w tym cyklu było. Trzeba poczytać, do-edukować się 
Umieram... Strasznie mnie zalewa i ból bardzo silny. Dobrze że to niedziela i mąż jest w domu, zajmuje się młodym a ja mogę choć na chwilę poleżeć. Albo posiedzieć na klozecie bo jakoś mnie do niego ciągnie
            
 Obfity, ja ledwo żywa, spałabym zwinięta najchętniej pod kołderką, nawet na czekoladę nie mam chęci 
Wczoraj zastanawiałam się czy kupić kolejne testy owu, bo tak myślałam żeby ten miesiąc zaufać tylko temperaturze, ale za miesiąc wracam do pracy i to będzie ostatni cykl z regularnym wstawaniem, potem trzy zmiany zaburzą wszystko. I tak dumałam, dumałam i nic nie wymyśliłam
 Nie wiem co robić. Jakaś niemoc decyzyjna mnie ogarnęła. Zresztą ciężko podjąć mi ostatnio najprostsze decyzje, coś się strasznie waham i długo namyślam. Nigdy tak nie miałam.Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2014, 15:17
 Antybiotyki i inne tam takie. Ehhh no już mam w domu szpital jak nic. Jeszcze tylko mąż się jakoś trzyma, ale też wczoraj coś marudził że się czuje "niewyraźnie"Okres się skończył, nie wiem jak obserwować w tym cyklu śluz. Musze brać globulki, bo za każdym razem jak łykam antybiotyki to przyplątuje mi się stan zapalny w pochwie. Więc mam dwie, na rano i wieczór, ciekawa jestem czy nie zaburzy to moich odczuć co do wydzieliny. Najwyżej będę musiała pomiędzy nimi jakoś się wstrzelić i poobserwować.
 Łykam grzecznie, stosuję się do innych lekarskich zaleceń, i po cichu liczyłam, że za tydzień, gdy będzie owulacja, będę już zdrowa i silna... I co??? I dupa!!!Dzisiaj 14 dc a ja mam płodny śluz i pozytywny test owu. Powinnam się cieszyć i starać z mężem, a ja siedzę jak głupia i się zastanawiam po co to wszystko. Dlaczego tak wcześnie!? Jeszcze kilka dni i spokojnie bym mogła się pokochać z mężem, a tak to zaciągnęłam go do łóżka na szybki numerek. Potem trzeba jeszcze "poprawić", wieczorem lub rano. Takie dziwne odliczanie.
 Pomimo iż leczyło go dwóch lekarzy (rodzinny i pulmonolog) z zapalenia oskrzeli przeszło na zapalenie płuc 
 7 długich nocy wśród płaczu innych dzieci, śpiąc z młodym w szpitalnym łóżeczku bo łóżek dla matek wolnych aktualnie brak...Dobrze że synek jest spokojnym dzieckiem, większość dnia spokojnie się przebawił, kroplówek sobie nie wyrywał i nawet do toalety czy na kąpiel spokojnie sobie mogłam wyjść. Bo to co wyprawiały inne dzieci to mnie przyprawiało o gęsią skórkę

Na szczęście od wczoraj już jesteśmy w domu, wracam do mierzenia temperatur i mam dobrą energię. W piątek byłam na wizycie u pani doktor, która miło mnie zaskoczyła, ponieważ z całego serca namawia mnie na kontynuowanie prowadzenia obserwacji. Ona widzi w tym głęboki sens. Powiedziała, ze jestem jej drugą pacjentką która sama prowadzi obserwacje, bez jej wcześniejszej zachęty.
Co do starań, mamy z mężem celować w dni płodne, jeśli by nie było efektów to dopiero po roku starań można mówić o problemach. Kazała wyluzować, nie podchodzić do tego jak do zadań specjalnych a raczej zdać się naturze. O stymulacji na razie nie ma mowy, jeszcze nie czas

Wyszłam od niej spokojna, z nowymi pomysłami i nadziejami. Za niedługo zaczniemy 6 cs i oby on już był mniej pokręcony niż obecny.
				
								
				
				
			

Trzymam kciuki za Was! Myśl pozytywnie i nie daj się złemu nastrojowi :) Masz już jednego maluszka, z drugim podobno łatwiej, więc na pewno niedługo Wam się uda :) Pozdrawiam, Aga