Wykres wrócił do normy, bo i dzisiaj temperatura była niższa. Zakłócenia chorobowe niech spadają z dala ode mnie
Owulacja wyznaczona na 21 dzień, chociaż jak dla mnie to było to wieczorem na przełomie 20/21 dnia
Dzisiaj 9 dpo i wolność w głowie. Nie ma myślenia, nie ma zniecierpliwienia, nawet o testach nie myślę i nie kupuję. Mam jeden, po poprzednim cyklu pozostałość Zagrzebany nawet nie wiem gdzie
Od wczoraj mam urlop, cudowny weekend w domu. Miało być sprzątanie, takie wiosenne porządki. No ale jak zwykle plany planami a życie swoje i tak zamiesza. Dziecko z kaszlem lekarka kazała przetrzymać przez tydzień z dala od żłobka, spacerować i uodparniać. Więc się stosuję Okno jedno umyłam w czasie jego drzemki, pranie wiosennej garderoby też jakoś ogarnęłam już trochę, jutro ma być już załamanie pogody więc trzeba będzie kombinować aby nie zwariować i się nie pozagryzać wzajemnie. Może sala zabaw przed południem, gdy mało osób jest... Same wyzwania
To już będzie 10 cykl, więc pora umówić się na wizytę u lekarza. Sama nie wiem, mieszane uczucia mam. Stymulacji na razie nie chcę, więc wizyta byłaby tylko kontrolna. Zresztą terminy są odległe, może na czerwiec uda się ustalić
Służba zdrowia czasami mnie przeraża, nie lubię łażenia po lekarzach a jakoś tak mi się życie plecie, że bardzo dużo czasu spędzam na siedzeniach pod gabinetami najróżniejszymi.
Na szczęście choroba mnie opuściła, czuję się już dużo lepiej, jednak co urlop to urlop Oddech człowiek może złapać, spokojnie porobić zaległe sprawy, no i nawet podleczyć z przeziębienia
Tak sobie zdałam dzisiaj sprawę, ze za chwilę kolejne święta... Ledwo Boże Narodzenie minęło, nad łóżeczkiem młodego jeszcze bałwanki świecące wiszą a tu już trzeba będzie się przygotowywać do następnych. Bardzo szybko ucieka nam czas, kiedyś sobie z tego sprawy nie zdawałam, ale z każdym kolejnym rokiem jest coraz bardziej ulotne wszystko... Wspomnienia się zacierają, kolejne dni przechodzą jakby niezauważenie... Praca - dom - dom - praca, małe przyjemności, chwile radości, a wszystko jakby w przyspieszonym tempie.
Siadam nieraz, wyciągam album i przeglądam zdjęcia sprzed roku... Niby niedawno, chwilkę temu a jaka różnica Ile postępów, ile łez i uśmiechów.
Idę dalej porządkować póki potomek śpi Trzeba wykorzystać pełen energii dzień, chociaż nie wiem skąd ta energia się bierze?? Z niewyspania?? Z brzydkiej i zimnej pogody za oknem?? A może ot tak, z wnętrza samej siebie Z kochania i szczęścia po prostu
Piękna pogoda, pierwszy spacer zaliczony, teraz dziedzic odsypia a matka świruje na lapku.
Po obiadku wizytowanie teściów i plac zabaw. Uwielbiam takie weekendy. Humor mi dopisuje i tylko czekolady mi się chce. Bardzo mi się chce!!
Natchniona przez koleżankę (khalan ) od rana próbuję się dodzwonić do rejestracji i zapisać się na wizytę do ginekolog. Ale jakoś nikt nie odbiera... I chyba jeszcze muszę osobiście tam podjechać, a jest mi kompletnie nie po drodze...
11 już.
Tym razem okres nie dokucza, bólu nie ma, samopoczucie dobre, pms nie zaobserwowałam. Jeśli już wredna malpa musi przychodzić to poproszę właśnie taką wersję light
Zarobiona jestem strasznie, nie mam nawet chwili żeby usiąść i spokojnie zjeść coś. Od tygodnia marzę o ciepłym obiadku, i może jutro moje pragnienia się spełnią Dzień wolnego będzie to trzeba się ruszyć i mieszkanie odsprzątać, kolejny wolny dzień dopiero w przyszłym tygodniu. A tu pogoda taka piękna, aż kusi aby wyjść z młodym na spacer, na plac zabaw.
Owulacja - właściwie to obstawiam że już była, najbliższe dni na wykresie pokażą czy mam rację. Klasycznie, był ból jajnika, śluz, tempka w dole, a i chęć na sex jak mało kiedy. A do tego pełnia No wszystko idealnie się zgrało. Wszystko oprócz męża
Czwartek - zmęczony. ja pracuję po 10 h ale to on jest padnięty...
Piątek rano - szybki numerek bez przyjemności w zasadzie. Wiecie, taki dla plemników... No ale myślę chu... nadrobimy innym razem. Ale że obowiązki wzywają, praca, imprezy rodzinne, to jakoś tego nie było kiedy.
Sobota też zaliczona, ale na szybkiego bo do pracy muszę lecieć. Załamać się można, nie dość że mąż tylko na weekendy w domu to jeszcze pośpiech mną rządzi
A niedziela to już myślałam że go zabiję, posolę i zjem albo kundlom rzucę na pożarcie przez okno. No nerw na całego... Ryczeć się chciało, ale że w domu gość to trzymałam jakoś to w sobie. I nie odpuściłam. Zaciągnęłam mojego do łazienki i przy odgłosach wody lejącej się do wanny (dla kamuflażu) zaś numerek expresowy. no boże!! Ileż można!!??!!
Wierzcie mi, miałam już dość, zastanawiam się nad odpuszczeniem sobie kolejnego cyklu jeśli ten nie będzie ciążowy bo już zaczynam dostawać kota do głowy. Jeszcze wieczór spędzony w korku, z przegrzanym silnikiem, a potem mąż na kanapie z tabletem i durną grą... Oj!! Nie wytrzymałam!! Wyć mi się chciało i wściekła byłam jak zła osa, chłop potulnie poszedł się myć a potem... Ooo potem to była noc cudów Tak być powinno zawsze Moje zachcianki spełnione, aż zasypiał człowiek z poczuciem szczęścia.
TAK CHCĘ ZAWSZE!!!
No tyle w kwestii marzeń :p Dzisiaj mąż zaspał do pracy (efekt nocnych manewrów) i moja tempka jest średnią z dwóch mierzeń. Jedno mierzenie po zerwaniu się z łóżka i przyszykowaniu mu na szybkiego czegoś do jedzenia (swoją drogą jak można jeść o 4.20 rano??!!) a kolejne mierzenie było po godzinie snu, gdy syn mnie zaczął pilnie nawoływać ze swego łóżeczka Średnia na wykresie
Dzisiaj młody zaliczył kolejny etap żłobkowania, poszedł z grupy maluchów do średniaków. I jak to on, poszedł i ani się za mną nie oglądnął. Wciągnęła go nowa sala zabaw
A ja zaczynam tygodniowy urlop I nie wiem w co pierwsze ręce włożyć - sprzątać, prać, a może odespać się odrobinę?? Za wiele opcji Chyba pójdę na zakupy
Mojego okresu nadal nie widać ani nie słychać, czuć też nie Tylko spokój może mnie uratować. Ale po wczorajszej załamce chwilowej dzisiaj jest już ok. Jednak codzienność zwycięża i chwilowe kryzysy odchodzą w niepamięć.
Czasami, szczególnie gdy przychodzą takie dni jak dzisiejszy, zastanawiam się, jak sobie dam radę z dwójką dzieci. Dla jednego czasami mam wrażenie że nie mam czasu, że więcej przebywa z dziadkami i innymi zastępcami (o żłobkowych ciociach nie wspomnę) niż ze mną, a co dopiero jak nam się rodzina powiększy o kolejną osobę. Czy rozsądne z mojej strony jest powiększanie rodziny, skoro potem wyrzuty sumienie że się ją zaniedbuje są tak ogromne...
To pierwszy cykl który wspomagam olejem z wiesiołka. Czy są jakieś widoczne rezultaty?? Owulacja w zasadzie o stałej porze, dużo więcej śluzu, fakt, ale zmiennego w ciągu dnia. Bardzo mocne uczucie wilgotności, szczególnie gdy śluz jest wodnisty. Wręcz zalewający Cera gorsza, wyszło kilka pryszczy, o które w tej fazie raczej ciężko było.
I doszły problemy ze snem - nigdy ich nie miałam, ale od kilku tygodni ciężko mi zasnąć i ciężko wstać... Za dużo obowiązków i stresu chyba, albo wkraczam w "ten wiek"
Lecę zaraz do lekarza, może nie będzie to trwało tak jak ostatnio 4 godziny Mam wydrukowane wykresy, kilka ostatnich badać, masę pytań i nie wiedzieć czemu dręczący mnie niepokój... Trzymajcie kciuki aby pani doktor miała dużo czasu i mogła go mi poświęcić !!
Drobne na opłatę parkingową przy szpitalu mam przygotowaną, ale jak znajdę miejscówkę na dzikim i w cieniu to zaryzykuję A co!! Raz się żyje
Po kolei:
Wynik z marcowej cytologi - powtarzamy we wrześniu, ewentualnie październiku. Coś jej sie tam nie spodobało, brak komórek endocervix (tak pisze). Stwierdziła że nie jest to duży problem, zdarza się że nie występują czasami w próbce pobranej, szczególnie jeśli wymaz był brany już z drugiej fazie cykl. Skontrolujemy.
Wynik z usg piersi - też marcowy - w którym lekarz stwierdził niewielką zmianę jej nie zaniepokoił. Prosiła aby mi to snu z powiek nie spędzało, bo zapewne to nic poważnego. Mam skontrolować w ciągu najbliższego miesiąca. Ale ponieważ w szpitalu są kosmiczne kolejki na tego typu badania, a poza tym na gorszym sprzęcie, poprosiła abym zrobiła sobie to usg na własny koszt. Najlepiej u tego samego lekarza który robił ostatnio. Zgodziłam się, bo faktycznie sensowne rozwiązanie.
Przeszłyśmy do wykresów. Była pozytywnie zaskoczona Przeanalizowała wszystkie i stwierdziła:
- cykle sa prawdopodobnie owulacyjne, chociaż skok temperatury o 0,3 °C nie jest imponujący i głowy nie urywa. Ale wyraźnie widać dwie fazy. Jest dobrze. Prowadzić mam dalej.
Chwilę pogadałyśmy o poprzednich staraniach, a metodach stymulacji ewentualnej, o ogólnym samopoczuciu.
I na usg. A tam:
- ciałka żółtego nie zauważyła, ale jajnik jest powiększony i może się ukryło przed jej wzrokiem. Ogólnie nie wyglądał źle. Endometrium 13 mm więc "materacyk idealny"
Jest nadzieja że ten cykl będzie szczęśliwy
A jeśli nie, to mam dzwonić do niej prywatnie (numer zapisała mi) i umówimy się w 15-16 dc na monitoring. W szpitalu na oddziale, na dużo lepszym sprzęcie niż w przyszpitalnej przychodni.
Co do wiesiołka - łykać w razie potrzeby w następnym cyklu. Bardzo pozytywnie się o nim wypowiadała.
Zaproponowała mi picie Inofolicu, jeśli oczywiście będę chciała, bo też daje dobre skutki.
O stymulacji na razie nie mówimy, bo mąż ma powtórzyć badania nasienia. Jednak przez ostatnie lata coś się mogło zmienić i trzeba powtórzyć. Ponoć u mojego poprzedniego ginekologa, w prywatnym gabinecie można takie badanie przeprowadzić. Nawet nie wiedziałam, muszę zadzwonić i się dowiedzieć więcej szczegółów. Do naszej mieściny zawitał wielki świat
Ponieważ poprzedni lekarz określał mój jajnik mianem "policystyczny" wzięłam sobie to do serca. Ale ona twierdzi że sam jajnik ze zmianami policystycznymi nie oznacza że jest PCOS. U mnie nie występują bardzo długie cykle ani nadmierne owłosienie. A muszą być spełnione co najmniej dwa z tych trzech wariantów. Możliwe że jajnik jest taki jaki jest bo pracuje "za dwóch".
Co do drożności jajowodu - mam dwie metody do wyboru. Zbadać za pomocą kontrastu lub laparoskopowo. I mam poczytać i się dowiedzieć co i jak. Obgadamy to jak się zobaczymy na monitoringu. Wszystko na oddziale naszego szpitala. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia, lekarz kierował mnie do Krakowa. A teraz jaka zmiana
No i teraz najważniejsze, i tu prosiłabym o radę.
Zaproponowała mi przyjmowanie Metforminy. Chyba tak się to nazywa. Mam sobie o niej poczytać i zastanowić się nad jej zastosowaniem. Pomaga obniżyć masę ciała i ma jakieś dobre działanie dla staraczek. Pogadamy o tym na kolejnej wizycie.
I tu pytanie do was - ktoś coś doradzi?? Podpowie na ten temat?? Opisze działanie i wpływ na organizm?? Taki z życia wzięty a nie z ulotki??
Dziękuję wytrwałym za dotrwanie do końca mej historii, za każdą radę będę ogromnie wdzięczna
Poprzedni cykl zakończył się jak zawsze nadejściem @. W tym czasie wylądowałam z dzieckiem w szpitalu na tygodniowym leczeniu wirusowego zapalenia płuc... Do żłobka już nie wrócił, ma przedłużone wakacje.
Ja umówiłam się na monitoring i dzisiaj jestem już po 3 badaniu. I co?? I ryczeć mi się chce...
Monitoring dał mi tyle, że wiem że owulacji nie było... prawdopodobnie mam LUF - zespół luteinizacji niepękniętego pęcherzyka jajnikowego. Bo pęcherzyk piękny w zeszły poniedziałek nie pękł, i prawdopodobnie tak się dzieje za każdym razem. Wzrost temperatury nie musi świadczyć o owu, dlatego że z niepękniętego pęcherzyka uwalnia się progesteron w niskim stężeniu i on daje "złudzenie" prawidłowego cyklu.
Sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może to tylko ten jeden cykl?? Może akurat pechowy bo 13??
Mam jeszcze dwa cykle do obserwacji przed sobą. Oba pod ścisłą kontrolą i bez wspomagaczy. Wyniki mają być wiarygodne i nie zafałszowane niczym. Medycyno - czyń cuda!!
A z prywatnego pola - burzliwy tydzień za mną i moim mężem. Kłótniom nie było końca, zresztą ostatnio więcej niedomówień między nami niż jakiejś więzi było. Nagadałam mu jak nigdy w końcu, bo mijanie się ciągłe i życie oddzielne nie wpływa dobrze na żaden związek. Pojawiła się szansa na zmianę pracy i jeśli to wypali może będzie w naszym życiu trochę mniej stresu. Kasy też nieco mniej, ale wolę to niż obecną sytuacje. Bo jeszcze trochę, może ze dwa lata i trzeba by się było rozejść aby się nie pozabijać wzajemnie.