71 dni do PTP
dwa miesiące i parę dni dzieli mnie "teoretycznie"od spotkania z naszym szkrabem to niby nie daleko ale daleko :p dzisiaj mam taki dzień że myślę sobie że mimo wszystko będzie mi brakować brzuszka i tych cudownych ruchów nawet tych czasami bolesnych:p ah sentymenty i hormony
Czekam na komode aż przyjdzie i zaczynam prać i pasować dopóki mam siłę i energię, umówiłam się też z koleżanką z pracy na oglądanie ciuszkow po jej synku bo nie ukrywam że trochę mam ubogi stan mimo tego, że co chwilę ktoś mi coś przynosi.
Moje spojenie trochę się uspokoiło w sumie raz boli raz nie widczonie tak musi być, ale czuje nie raz bóle w podbrzuszu takie jak na okres, nie są częste i regularne ale jednak zaczynaja się pojawiać. Trochę mnie to stresuje nie powiem, ale wizyta 3.09 więc zobaczymy jak tam ciekawa jestem co u naszego syna słychać, chce zrobić zdjęcie w 3d myślę że teraz będzie fajny moment bo będzie już ładnie wyglądal:)
A no i najważniejsze- zrobiłam krzywą cukrową w sumie dopiero za drugim razem, mój B był ze mną i myślę że gdyby nie jego obecność to nie dałabym rady, wyniki wyszły ok bynajmniej z tego co wyczytałam na internetach zobaczymy co powie lekarz.
I wiem że teraz zabrzmi to okrutnie ale ... cieszę się że koniec lata już!!
Dzisiejsza wizyta taka super, po 4 tygodniach zobaczyłam małego wprawdzie w kawałkach ale i tak się cieszę, waży już 1430g wszystko ma dobrze, rośnie zdrów co mnie najbardziej cieszy. Następna wizyta 24 i dostane zdjęcie 3d pewnie jedno z ostatnich jakie wogole mały będzie miał zrobione w brzuszku
Dwa tygodnie temu byłam na sesji ciążowej czekam na zdjęcia, lada dzień powinnam je dostać, widziałam jedno z nich i nie mogę się doczekać wszystkich są takie piękne.
W domu praca wre, komoda przyszła stoi złożona A ja piore i prasuje dopóki mam siłę jako tako bo i tak robię to na raty. Przy okazji sprawdzam stan moich ciuszkow. Cisne mojego B żeby w końcu zabrał się za łóżeczko bo trzeba je skleić i pomalować A on dostał awans i teraz w połowie września wyjeżdża mi na szkolenia, potem chrzciny mojego brata i tak czas leci A on nic leniuch jeden.
Pomału przyzeyczajamy się do myśli że będziemy rodzicami, w sensie że to już coraz bliżej, cieszymy się Ale i trochę stresujemy. Będzie dobrze, będzie super !
W ostatnie trzy dni załatwiłam ortopede i usg spojenia lonowego, ponieważ mam mega ból utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Zaczęłam się zastanawiać jak to bedzie przy porodzie czy nie zrobię sobie krzywdy bo spojenie bardzo boli więc pewnie się rozeszlo i miałam rację mam rozejscie na 2.5cm A w najszerszym miejscu 3.5. Dzisiaj ortopeda stwierdził żeby raczej zakończyć ciążę CC ale zadecyduje o tym mój lekarz prowadzący. Trochę psychicznie się nastawilam już na cięcie mimo tego, że chciałam bardzo rodzić sn ale teraz się boję... jeszcze ponad miesiąc czasu A ortopeda powiedział że to spojenie jeszcze się rozejdzie, więc dla własnego bezpieczeństwa chyba jednak wolałabym CC. Wszystko wyjaśni się w poniedziałek bo mam wizytę u mojej doktor.
Poza tym, czekam z utęsknieniem na mojego B, który od 4 dni szkoli się w warszawie z powodu awansu. Cieszę się że się rozwija ale tęsknię za nim smutno nam bez niego, za jakieś 3 godziny będzie w domu wysciskam go za wszystkie czasy
Poza tym mały Waży 1900g, ale ma tydzień do tylu. Czyli teoretycznie dalej jestem w 33tc, chyba.. przepływy, wody, szyjka w normie. Mały rośnie swoim tempem i rośnie prawidłowo więc się nie stresuje. Ciekawa jestem jaką będzie data mojej cesarki liczę na 29 - to moje urodziny i rocznica naszych zaręczyn i teraz jakby były urodziny naszego syna było by wspaniale!! Termin z miesiączki mam na 3.11 CC będzie tydzień wcześniej więc szansa jest!!
Złożyliśmy już łóżeczko, dzisiaj przychodzi nasze zamówienie na "wnetrze" łóżeczka czyli kokon, ochraniacz, becik, baldachim aaaa wybraliśmy sobie kolory i Pani uszyla specjalnie dla nas nowe, mega się cieszę!! Już tak niewiele zostało, a mi coraz ciężej. Czasami dokuczaja skurcze przepowiadajace, dlatego myślę że za jakiś tydzień półtora spakuje torbę w razie w. Mały buszuje w brzuchu, kocham to jego ruchy ale już stają się bolesne niektóre:p przez to rozejscie ciężko mi się chodzi, praktycznie chodzę jak kaczuszka ledwo się kulam ale na szczęście mój B jest bardzo dużym wsparciem dla mnie więc damy radę!
Zaczynam 37 tydzien ciazy, chyba mogę juz uznać, że jest donoszona? Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał, te 9 miesięcy. Gdy zobaczyłam dwie kreski na tescie mysle sobię, łe pazdziernik tak daleko, maluch będzie dopiero w okolicy moich urodzin, spoko mam duzo czasu... bach i zostały 2 tygodnie...
Własnie lezę, objadlam sie pysznymi kopytkami od tatki mego i patrzę jak mały się rozpycha w brzuchu. Ciężko mi już, brzucho duży, spojenie boli, że ledwo chodzę, od dzisiaj nie biorę juz luteiny boję sie, zeby akcja sama się nie zaczęła bo pobolewa mnie podbrzusze tak miesiączkowo, wiem ze to nie infekcja bo robilam posiew i wymaz i wszystko wyszło w porządku. Wizytę mam 22 myslę, ze to juz ostatnia i dostanę skierowanie do szpitala i termin na CC. Na wadze +7kg, jestem w szoku, bo ogólnie do szczuplych nie należę a i specjalnie sobie nie odmawiałam niczego a waga całkiem wporządku. No coz staram się mimo wszystko nacieszyc ostatnimi chwilami z brzuszkiem, przyzwyczaiłam się do niego, wyprawka skończona, torba spakowana -Synu, jesteśmy gotowi
To juz za tydzien o tej porze bedziemy tulic naszego synka, 31 mam zaplanowane CC. Stres pomalu zaprząta moje mysli, zastanawiam sie jakie beda pierwsze chwile po operacji. Az niewiem co napisac. Ciąza to był dla mnie trudny czas ale było też duzo pięknych momentów, jestesmy podekscytowani tym co nas czeka, nasze zycie zmieni się całkowicie...
Mój porod mial odbyc się 31 pazdziernika tak wiec stawiłam się 30 z rana do szpitala. Dzien wczesniej caly wieczor - sraczka - ze stresu co mnie czeka ale to nic. Stawilam sie punkt 9 na patologii ciazy a oni do mnie, ze ciecia jutro nie bedzie ... wtf .... nie maja miejsca na porodowce a lekarze mają bardzo duzo cięc i nie sa w stanie fizycznie się wyrobic. Do godziny 12 czekałam co ze mna zrobią, miedzy czasie przyszły inne panie na planowaną cesarke, niestety wypisali mnie dp domu. Tak więc stawiłam sie do szpitala 1 listopada i ciecie bylo 2. Caly dzien przelezalam na patologii, w ten dzien bylo bardzo duzo porodów, normalnie jedna za drugą szły a ja lezalam sama na sali. Ale do rzeczy. 2 listopada o 5 rano przyszła do mnie polozna i zrobiła mi ktg na ktorych pisaly się skurcze (ktorych wogole nie czulam) i od tamtej pory juz nie spalam. Po 7 przyszla pielegniarka na nastepne ktg, potem kazali mi sie spakowac i czekac. No to czekalam cala w stresie na prawde w zyciu sie tak nie stresowałam. Po 8 przyszla Pani i zalozyla mi wenflon. Czekalam dalej. Po 9 przyszedl anestezjolog mowie super ruszy sie cos, porozmawialismy i czekałam dalej. Po 10 przyszla do mnie pielegniarka i mowi do mnie : zapraszam!! To ja szybko sms do B ze idę. Nogi trzesly mi sie jak z waty jak mi zakladali cewnik to mi bylo wstyd ze nie moglam tego opanowac. Przyszedl moj B. Zobaczyl mnie w koszuli z cewnikiem w stresie, blada i ze lzami w oczach mowi dasz rade, dal buziaka i poszedl. - zapraszamy na sale wszyscy czekaja - uslyszalam no to ide. Wchodze na blok a tam pelno ludzi w zielonych fartuszkach. Mily anestezjolog z rana i jego asystentka wzieli mnie na stol zeby podac znieczulenie. Bolało, jak diabli. Polozylam się. Czulam jak cieplo mi w nogi i jak mo dretwieja, za chwile nie czulam nic. Zalozyli mi czepek na glowe, postawili przed nosem parawan ( i tak odbijalo sie wszystko w lampie nad stolem) i zaczeli smarowac brzuch czyms zoltym. Zerknelam w lampe i widze jak lekarz trzyma w reku skalpel. Odplywam czuje ze chce mi sie wymiotowac. Asystentka w panike, pani nam sie zestresowala! Od tamtej pory slyszalam tylko chwile rozmowy lekarzy o takich pierdolach ze masakra, minelo moze 2 minuty i slysze najpiekniejszy dzwiek mojefo zycia, placz mojego syna. Ale mial glos ( do tej pory mu zostalo ) a ja oczywiscie w ppacz razem z nim. Tak sie cieszylam ze to juz koniec, ze juz po wszystkim. Po paru minutach podeszla do mnie mila Pani z malym zawiniatkiem spiacym i mowi : gratuluje ma pani syna, 3470 i 53cm 10 puntkow. Dalam mu buzki i plakalam ze szczescia. - no to teraz syn idzie sie przytulac z tata - ahh cudownie!! Miedzy czasie slysze, dziecko urodzone 10.58, zakonczenie operacji 11.25. Gratulujemy i dziekujemy. Reszta dziala sie tak szybko, zszywanie no masakra niewiem kiedy. Przyjechalam na pooperacyjna z mega drgawkami. Lezalam na plasko i slyszalam tylko mojego B jak mowi do Marcela, po jakiejs chwili pielegniarka polozyla mi go na klatce takiego cieplego, pieknego, moj B stal obok wpatrzony w nas. Byla to najpiekniejsza chwila w moim zyciu...