Poza tym dostalam dzis prezent na urodziny od bylego. Bylismy razem kilka dobrych lat. Rozstalam sie z nim w miare pokojowo, nie widujemy sie, ale sobie jakies drobiazgi na urodziny przesylamy. Pasjonowal sie fotografia. Dostalam wiec profesjonalna ksiazke wydana z jego zdjeciami z Gruzji, wraz z wydanym reportazem z podrozy. Odebralismy na poczcie razem z S, ktory cos nie byl zadowolony z prezentu, bo powiedzialam ze to tak profesjonalnie wydana ksiazka Usmiechnelam sie, ze ten moj eks to ciekawe mial hobby, i mowie mu w zartach, a Twoje hobby? Jakie jest? Myslalam, ze odpowie, ze podroze, nauka jezykow obcych itp., a ten Slodziak sie odwrocil, pocalowal mnie i odpowiedzial "Ty jestes moim bardzo powaznym i zabierajacym duzo czasu hobby"
Poczatkowo po owulacji tak sobie ta moja tempka rosla powoli, rozkrecala sie, po to, by w 8 dniu po owulacji wg OF (7 wg. mnie) osiagnac calkiem wysoki poziom i dac mi nadzieje, mimo braku innych objawow.
W 9 dniu po owulacji wg OF, spadla sobie do bardziej realistycznego poziomu dajac mi do zrozumienia, zem naiwna dziolcha jest, i ze szczesliwe zakonczenia sa tylko w bajkach Disney'a... Jako, ze wczoraj byl ten 9 dpo, sprawdzilam sobie jeszcze temperaturke wieczorkiem z ciekawosci - i az mnie zatkalo. O godzinie 21.30 wyniosla... 36,43 stopnia.
Mysle sobie, no jasne, teraz przynajmniej wiadomo o co chodzi. W oczach mi sie cos zaszklilo, a potem poszlam spac. Budze sie dzis rano z mysla, ze silna jestem i ze zadna temperatura mnie nie zlamie, nawet 35,2 przyjme z godnoscia - a tu spowrotem na termometrze pojawia sie 36,95. Drugi raz mnie zatkalo.
O co chodzi? Chyba calkowicie mi sie rozregulowal cykl.
A moze jednak to ta bateria?
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 stycznia 2015, 17:06
Mam dosc krotka faze lutealna (11-12 dni), a tempka zawsze mi spada minimum jeden dzien przed okresem (czasem i dwa). Zanim zaczelam mierzyc temperature, nakupilam chyba z 20 testow ciazowych - po czym w obrebie tych miesiecy na OF nie zrobilam sobie w koncu ani jednego, bo tempka znaczaco mi spadla jeszcze przed tym, jak test by mogl cos wykazac Po raz pierwszy byc moze bedzie szansa wykorzystac tesciora, juz sie nie moge doczekac!
(Przeczytalam to, co wlasnie napisalam. Chyba faktycznie mam nie po kolei w glowce...)
Myslalam, ze to przyjme gorzej, ale w nocy z piatku na sobote wybudzil mnie ze snu potworny bol w okolicy serca, barku i plecow po lewej stronie. Prawie nie spalam. Rano troche sie poprawilo, ale wieczorem w sobote bol sie znow pojawil. Przestraszylam sie, ze to serce i ... zaczelam sie zegnac z S. Wiem, troche to glupie. Powiedzialam mu, ze gdybym umarla ma sie zaopiekowac moja mama, ze ma sobie znalezc porzadna dziewczyne i miec dzieci. Poplakalismy sie oboje, po czym ja zapadlam w sen po tabletce przeciwbolowej, a on sie tak przestraszyl, ze prawie w ogole nie zasnal. Dzis mi juz lepiej i mysle, ze to moze byl jakis nerwobol, a nie serce. Rano po przebudzeniu tempka byla ladna, zrobilam testa...
... i negatyw. A ja sie ucieszylam, ze zyje, ze mam kolejna szanse na cudowny dzien z facetem, ktory mnie kocha nad zycie. Niewazne, czy dziecko przyjdzie i kiedy przyjdzie. Ja i tak juz dostalam najwiekszy prezent od losu
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 stycznia 2015, 18:16
Myslalam, ze to przyjme gorzej, ale w nocy z piatku na sobote wybudzil mnie ze snu potworny bol w okolicy serca, barku i plecow po lewej stronie. Prawie nie spalam. Rano troche sie poprawilo, ale wieczorem w sobote bol sie znow pojawil. Przestraszylam sie, ze to serce i ... zaczelam sie zegnac z S. Powiedzialam mu, ze gdybym umarla ma sie zaopiekowac moja mama, ze ma sobie znalezc porzadna dziewczyne i miec dzieci. Poplakalismy sie oboje, po czym ja zasnelam po tabletce przeciwbolowej, a on sie tak przestraszyl, ze prawie nie zasnal. Dzis mi juz lepiej i mysle, ze to moze byl jakis nerwobol, a nie serce. Rano po przebudzeniu tempka byla ladna, zrobilam testa...
... i negatyw. A ja sie ucieszylam, ze zyje, ze mam kolejna szanse na cudowny dzien z facetem, ktory mnie kocha nad zycie. Niewazne, czy dziecko przyjdzie i kiedy przyjdzie. Ja i tak juz dostalam najwiekszy prezent od losu
Szukam nowego celu. Z uwagi na problemy zdrowotne (z sercem albo czymstam po lewej stronie) postanowilam poki co rozkrecac stopniowo bieganie, a zajac sie czyms innym. Troche chce odsapnac, poimprezowac z bezdzietnymi znajomymi... We wtorek byla ta impreza nalesnikowa u znajomej(wrzucilabym pare zdjec, ale nie wiem jak sie to robi, ktos mi moze wytlumaczyc? ), dziewczyna ma na nazwisko Colin. Do nalesnikow na slono, ostro i slodko zaserwowala nam francuskiego szampana marki Colin Dowiedzialam sie, ze ona z mezem tez sie staraja od 3 lat - dobrze wiedziec, ze w realu mozna spotkac takie osoby.
Ostatnio duzo mysle o przyszlosci, zastanawiam sie na co przeznaczyc zarobione pieniadze i jak ulozyc sobie zycie. Coraz czesciej mysle o zakupie domu tutaj, na obczyznie. Rozmawialam na ten temat z S, mamy pieniadze na jakies 20-25% ceny domu, jaki by nas interesowal - na reszte moglibysmy wziac kredyt. Ale czy warto miec wlasny dom za miastem, w ktorym nie bedzie tupotu malych stopek? Moze lepiej wynajmowac poki co duze i wygodne mieszkanie w centrum miasta, jest tu blisko do wszystkiego. Jak zwykle, moj S skomentowal, ze kupimy dom kiedy, gdzie i jesli ja bede chciala (mimo, ze pewnie i tak to on pokryje 80% wartosci domu...).
Tak sie wzruszylam tymi naszymi rozwazaniami, ze postanowilam zrobic mu mila niespodzianke. Wyslalam go do sklepu po mrozone truskawki i jogurt grecki do zrobienia lodow (zeby sie go pozbyc z domu na chwile), a sama zalozylam koronkowe granatowe body kupione tego samego dnia i czekalam tak na niego ubrana, wyperfumiona, wymalowana i sliczna. Jego mina jak wrocil do domu - bezcenna! Po chwili wiele sie dzialo A dzis rano, jak wychodzilismy do pracy, powiedzial mi, ze to wczoraj to bylo niesamowite Tak bardzo go kocham!
Cudowny weekend uwazam za rozpoczety
W pracy zerknelam na swoj telefon, kalendarz - dzis jest dzien, w ktorym mialam zostac mama, gdyby nie to ze zarodek sie przykleil nie tam gdzie trzeba i gdyby nie wydarzyly sie te wszystkie okropne rzeczy po drodze... Mieszanka naszych komorek mogla dzisiaj po raz pierwszy zaplakac, po raz pierwszy zobaczyc swiat.
O dziwo, czuje sie calkiem dobrze. Gdyby nie ten telefon - zupelnie bym o tym zapomniala. Jak to mozliwe?
To mogl byc najpiekniejszy dzien w moim zyciu, a jest... no wlasnie, co? Troche taka pustka, lekki smutek gdy o tym mysle, nostalgia. Widocznie dzis nie bylo mi to pisane... Tylko kiedy nam sie uda?
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lutego 2015, 12:33
Zlecil mi pare badan, jutro wybieram sie w tej sprawie do laboratorium. Ciesze sie, ze z czyms dzialam
---
Wynikow badan poki co brak. Na cynk i selen mam ponoc czekac 8 dni, wariactwo jakies... Niech choc ta reszta juz sie pojawi
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lutego 2015, 14:52
http://remax.lu/Maison-A-vendre-Lipperscheid_280121024-16
Wyslalam S linka z komentarzem, ze chyba zwariowalam i ze musialabym dojezdzac do pracy 40 minut
Jego odpowiedz: "I am willing to buy a house with you now if you want, we do exactly how you want"
Nie wiedzialam co odpowiedziec, wiec zazartowalam, ze nie obraze sie jaki mi go kupi na Walentynki
Poza tym dzis mi sie pochwalil, ze z semestralnego testu na kursie jezyka polskiego mial 95%. Test z czasu terazniejszego, przeszlego, przyszlego i 5 przypadkow Jak tak dalej pojdzie to bedzie lepszy ode mnie, hehe. (smieje sie, ale cholernie /ekhm... bardzo/ mi wstyd...)
Cala nadzieja, ze inteligencje i zdolnosci jezykowe dzieci odziedzicza po tatusiu, a prezencje i poczucie humoru po tej wariatce, przyszlej mamie.
Tylko gdzie te dzieci?
Odpisywałam klientowi z iphone'a mojego S na maila po francusku, włączyła mi sie nieopatrznie korekta błędów w języku ang. Mail był po francusku, zaczynał sie od 'bonjour Monsieur' (dzień dobry panu). Mój cudowny telefon zmienił Monsieur na Monster, a ja nawet nie zauważyłam. Mail poszedł do klienta.....
Potem odpisywalam koleżance i zamiast 'ściskam Was' wysłałam na koniec 'sikam Was' ...
Co jeszcze przekręcę dzisiaj?
Chyba jednak wole mój telefon, bez autokorekty, bez udziwnień, bez nowinek technologicznych utrudniających życie (mowię to pisząc nadal z iPhone S i widzac mase błędów, jakie teraz robię przez autokorekte. Wybaczcie ).
Wczoraj zrobiliśmy sobie wycieczkę w Ardeny luksemburskie, żeby obejrzeć dom. Wieś 10 domów, w środku gór, nad rzeka... Zanim zdążyliśmy zadzwonić umówić sie na wizytę - ktoś juz kupil ten dom oferta zniknęła z biura nieruchomosci...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2015, 12:29
TSH - 2,1 mUI/L
FT4 - 0,9 ng/dL (norma 0,7 - 1,5)
FT3 - 3,2 pg/mL (norma 1,7 - 3,7)
Thyroglobulina - 11,8 ng/mL (norma <70)
Anty-thyroperoxydaza - <1 UI/mL (norma <6)
Anty-thyroglobulina - 1 UI/mL (norma <4)
Anty-receptory TSH (RIA) - negatywny
Prolaktyna - 16,5 ng/mL (norma 5,2 - 26,5)
Witamina D2-D3 - 58,9 ng/mL (norma >30)
Parathormon - 52 pg/mL (norma 15 - 80)
Calcytonina - <1 pg/mL (norma <6,4)
CRP - <1 mg/L (norma <5)
Wapno - 9,4 mg/dL (norma 8,4 - 10,2)
Fosfor - 4,1 mg/dL (norma 2,4 - 4,4)
Zelazo - 143 ug/dL (norma 25 - 156)
Ferritine - 22 ng / mL (norma 10-205)
W weekend znalazlam wyniki TSH z marca sprzed zajscia z ciaze, wynosily one (o dziwo): 2,9.
W grudniu TSH mialam na poziomie 2,72, a obecnie spadlo do 2,1 mUI/L. Co prawda kazde robione w innym laboratorium (akurat tak wyszlo...) - ale wydaje mi sie, ze mimo wszystko moge wydedukowac, ze u mnie podwyzszony poziom TSH bral sie najprawdopodobniej z bardzo bardzo niskiego poziomu witaminy D (i stad spadl jak tylko zaczelam ostro suplementowac). Dostalam od lekarza recepte na najmniejsza dawke leku na tarczyce (jeszcze przed badaniami), ale szczerze mowiac mam opory przed jej wykupieniem. Prolaktyna mi spadla do akceptowalnego poziomu, nie wiem czy sens jest faszerowac sie hormonami na chwile obecna.
Jak myslicie, mam racje z wstrzymaniem sie z suplementacja medyczna jeszcze?
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lutego 2015, 18:44
Pozostawie moje samopoczucie bez komentarza.
Rozbeczalam sie jak glupia, jak mala dziewczynka, rano przy termometrze. S polozyl sie ze mna i mnie przytulal, pocieszal, mowil ze czy nam sie uda czy nie, ja jestem kobieta jego zycia. Polecialo mu kilka lez tez, ale powiedzial, ze to nie dlatego, ze kolejny miesiac nieudany, tylko dlatego, ze nie moze zniesc widoku jak ja jestem taka smutna. A ja caly czas myslalam o tym, jak wszystkim komplikuje zycie...
Teraz, jak juz sie ogranelam fizycznie i psychicznie i dotarlam do pracy, mysle, ze powinny byc jakies darmowe konsultacje psychiatryczne dla kobiet w traumie staraniowej. Tyle sie mowi o zalobie po bliskich, a nikt nie wspomina o tym, ze kobiety czesto co miesiac popadaja w podobny rodzaj depresji. U mnie co miesiac wlacza sie taka mysl, co jesli tamto dziecko to byl nasz jedyny cud? Co jesli cos zrobilam, co sprawilo, ze te moje jajowody byly do niczego? Moze gdy przespalam sie z X kilka lat do tylu, nieswiadomie zabilam wlasne dziecko otrzymujac w pakiecie jakas nigdy nie wykryta infekcje? A moze zabilam je gdy ze smiechem olalam slowa babci, ze trzeba nosic dluzsze bluzki i zakryte plecy?
Ale wiecie co, ja jestem silna. Poplacze, poplacze, wykrzycze sie na ten los zly, na wszystko co mi sie nie udaje - a potem ze spokojem to przyjme i postaram sie zmienic ten zly los. Odkrylam w sobie, ze niewiele rzeczy moze mnie zlamac - odkrylam niezwykla sile i hart ducha, ktory rosnie przez te wszystkie niepowodzenia. Moze tak wlasnie ma byc? Moze dziecko ma miec silna, dojrzala i madra mame?
A moze sie jednak nigdy nie pojawi, moze to taki moj krzyz tutaj na ziemi? Dostalam od losu najcudowniejszego faceta - jest dla mnie bardzo atrakcyjny, ale jest tez najlepszym przyjacielem i towarzyszem zycia na dobre i na zle. Dostalam moja mame, dla ktorej jestem wszystkim. Ja i S mamy w miare stabilna prace. Mamy wystarczajaco pieniedzy, zeby utrzymac nasza rodzine, zeby spelniac wspolne i wlasne marzenia i zeby jeszcze starczylo na kredyt na nasz wlasny dom Nie poddam sie dla nich - dla mojej mamy i S. Warto walczyc, i tak nie mam nic do stracenia.
Moj S napisal do agencji zapytanie o stan dachu, ogrzewania, elektrycznosci itp. Moglibysmy jechac w weekend zobaczyc domek.
Sama nie wiem co o tym myslec. Boje sie wziac kredyt na pol zycia (albo i wiecej), nigdy nie mialam takich zobowiazan. No i jednak dojazd do miasta, w ktorym pracujemy by nam zajal jakas godzinke w jedna strone.
Z drugiej strony posiadanie sadu owocowego jest kuszace...
Jedziemy w poniedzialek obejrzec dom
Jest polozony troche daleko, odrobine ponad nasze oczekiwania co do idealnego polozenia domku... Dojazd godzine do pracy w jedna strone to dla mnie w tej chwili sytuacja ekstremalna. Sama nie wiem na co sie zdecydujemy. Przeliczylam wszystko i mysle, ze jestesmy w stanie splacic kredyt w 15 lat (przy dobrych wiatrach to i w odrobine krotszym czasie...), ale jest to dla mnie mimo wszystko gigantyczne zobowiazanie finansowe (szczegolnie gdy przeliczam kredyt na zlotowki, hihihi).
Sama nie wiem czego juz chce - wynajmujemy w tej chwili piekne mieszkanie 100m2 w centrum miasta, z ktorego mamy blisko wszedzie (rowniez do pracy). Czy jestem w stanie to zamienic na dom - nie wiem sama... S mowi, ze z dzieckiem bedzie jeszcze ciezej, bo trzeba je rano zawiezc do przedszkola, potem do szkoly. Sklepu we wsi nie ma, trzeba jechac autem (ktore tez musielibysmy kupic - na chwile obecna pare miesiecy temu auto sprzedalismy, bo wszedzie mielismy blisko). Mam mieszane odczucia co do tego zakupu, moze warto jeszcze poczekac i rozejrzec sie za czyms blizej... tylko te rosnace, gigantyczne ceny...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2015, 09:40
Z okazji Walentynek dostalam od mojego S komplet bielizny Etam w rozowym koloze sliczny koronkowy komplet. Stanik w rozmiarze D. Normalnie nosze C, wiec troche mnie moj S przecenil, ze tak powiem. No ale jak przymierzalam, wypielam dumnie piers do przodu i bylo super
Wczorajszy wieczor spedzilismy w mieszkaniu, przy swiecach, z szampanem Laurent-Perrier, serem Roquefort i dobrym filmem. Wczesniej ulozylismy troche puzzli - mamy juz jakies 1700 z 2000 tak lubie z nim po prostu siedziec w domu to chyba nie jest do konca normalne
Jutro jedziemy ogladac tamten dom na wsi. Dziekuje za wszystkie rady i komentarze, beda bardzo przydatne przy podejmowaniu decyzji.
Mam nadzieje, ze Wasze Walentynki byly cudowne, i ze cykle zakoncza sie 'pamiatka' nacale zycie
Wrazenia - super teren - 17 arow z drzewkami owocowymi.
Piekny salon z kominkiem opalanym drewnem - super przytulnie.
Nowa kuchnia zabudowana ze zmywarka, piekarnikiem, mikrofala.
Goscinny pokoj z nowa lazienka z prysznicem.
Trzy pokoje na gorze...
Negatywy - piwnica polaczona z garazem, mam wrazenie ze w jednym miejscu byly zawilgocenia - moze nawet grzyb.
Wyjscie na taras od strony ulicy.
Dach, mowia ze niby nie, ale mysle ze moze wymagac remontu za kilka lat. No i najwazniejsze - odleglosc....
A teraz najciekawsze - malzenstwo, ktore sprzedaje to para Kanadyjka - Wloch. Ona - lat 46. Powiedziala, ze przeprowadzaja sie bo dziecko ma daleko do szkoly. No wlasnie - dziecko. Zaszla w nieplanowana ciaze 3 lata temu w wieku 43 lat (w pierwsza ciaze) i przezyli szok!
Smialismy sie z S po wyjsciu, ze jesli ten dom przynosi szczescie w tej kwestii, bierzemy od razu
Zepsul mi wlasnie caly dzien. Odpowiedzialam, ze troche mi sie przytylo ostatnio, jemu sie zrobilo glupio (no i slusznie...) A potem pomyslalam, ze moze to jakis dobry znak?
I wcale nie jestem najgrubsza w pracy. Waze niecale 60kg. Wrrr.
Chlamydia trachomatis, Neisseria gonorrhoeae, Mycoplasma genitalium - negatywne
Objetosc - 2,9 mL (norma > 1,5 mL)
pH - 8,1 (norma > 7,2)
Lepkosc - podwyzszona / wczesniej: normalna
Ilosc plemnikow - 110,0 (norma > 15 x10^6/mL) / wczesniej: 160
Komorki okragle (cellules rondes)- 4,5 x10^6/mL / wczesniej: 11,0
Leukocyty - 1,0 (norma <1 x10^6/mL) / wczesniej: 2,0 LEUKOSPERMIA
Ruchliwosc po 30 minutach:
Klasa A - 15%
Klasa B - 38%
Klasa C - 10%
Klasa D - 37%
Klasa A+B - 53%
Aglutynaty: TAK
Test zywotnosci: 75% (norma > 58%) / wczesniej: 71%
MAR test: POZYTYWNY / wczesniej: negatywny
Formy typowe: 9% / wczesniej: 8%
Formy atypowe: 91% / wczesniej: 92%
Test na przezycie (test de migration survie)
Objetosc do testu: 1,8 / wczesniej: 1,0
Objetosc otrzymana: 0,4 / wczesniej: 0,3
Gradient: 100% - 80% - 50%
Ruchliwosc: natychmiastowa - po 3 godzinach - po 24 godzinach
Klasa A: 65 % 40 % 31 %
Klasa B: 8 % 27 % 36 %
Klasa C: 24 % 30 % 9 %
Klasa 3 % 3 % 24 %
Klasa A+B: 73 % 67 % 67 %
Spermatozoidy przygotowane: 21,2 x10^6/mL / wczesniej: 18,2
Legenda:
Klasa A - ruch progresywny szybki
Klasa B - ruch progresywny wolny
Klasa C - ruch nieprogresywny
Klasa D - nieruchome
Konkluzja: Sperma biologicznie normalna, mar test pozytywny, leukospermia, dobra izolacja po przygotowaniu, dobre przezycie po 24 godzinach
test GRAM - negatywny
Kultury aerobowe - sterylne po 48 godzinach inkubacji
Kultury mykoplazmy / ureoplazmy - negatywne
Wczesniej martwilam sie jedynie leukospermia, teraz doszedl jeszcze ten cholerny MAR test i podwyzszona lepkosc.......
Czy nam sie kiedys, do cholery, uda?
S jak Skarb ...no to tekstem pojechał fiu fiu!
jak słodkaśnie:)
aach... super facet! :D
Szczęściara... trzymaj go mocno przy sobie i nie puszczaj, bo takiego 'chłopa' to ze świecą szukać ;D