W przyszłym tygodniu jedziemy na badania. Z jednej strony cieszę się, że będziemy wiedzieli więcej i być może po uzyskaniu wyników będziemy mogli wdrożyć konkretne leczenie lub też ustalić co robimy dalej. Z drugiej strony boję się, że okaże się, że nie tylko upłynnienie jest naszym wrogiem. Nie chcę myśleć, będzie dobrze. Chcę myśleć realistycznie i zakładać różne scenariusze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2019, 12:29
Zastanawiam się nad sobą... W tym cyklu moja temperatura zwariowała, a program już przestawił owulację na dzień później, chociaż według mnie mogła być raczej dzień wcześniej niż pierwotnie zakładał. Tak czy inaczej mam 8 dzień fazy lutealnej, a od wczoraj lekko plamię (tzn. 3 razy zauważyłam niewielkie ślady krwi na papierze), a do tego temperatura jest nieznośnie niska i nie chce podskoczyć. Może warto by zbadać hormony? Póki co robiłam tylko tsh i prolaktynę. Tylko kto mi da na to skierowanie... Mój ginekolog, do którego i tak chodziłam prywatnie wysyła nas do invikty, a tam pewnie też za wszystko trzeba płacić, kolejny ginekolog na nfz nie daje nam złudzeń i chyba najchętniej wysłałby nas od razu na in vitro
ale o wnikliwym zbadaniu problemu nie ma mowy. Kasa, kasa, kasa...Do końca roku zamierzam odpuścić ze staraniami. Muszę mieć czas, żeby odpocząć psychicznie i nie krążyć w kółko wokół tematu ciąży i dziecka. Plan jest taki, że nie mierzę temperatury, nie sprawdzam owulacji, nie siedzę na ovu. Znikam i żyję tak jak wtedy, gdy nie planowaliśmy dziecka. Skoro przez 10 cs się nie udało, to czemu miałoby się udać za 11 razem? I muszę przypomnieć sobie, co to spontaniczny seks
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2019, 15:49
mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. U nas chodzą trójkami - przyszły niemal w jednym czasie. Śmierć babci męża, zmaganie z naszą niepłodnością, a teraz nowotwór u taty męża... Niech ten rok już się skończy. W tym roku życie uczy mnie intensywnie pokory i tego, że niczego nie można zaplanować. Trzeba brać na barki to co dostajemy i starać się iść dalej, chociaż nieraz jest ciężko.Wracając do wyników. Mąż miał robione badanie 2 x w odstępstwie 1 godziny. Co dobre - ruch postępowy jest ok
zmiana niebywała w stosunku do pierwszego badania. niestety morfologia to tylko 2% w pierwszym badaniu i 4% w drugim.Aglutynacja - pierwsze badanie - brak, drugie badanie - brak
Koncentracja plemników- pierwsze badanie- 25,1255, drugie badanie - 50 mln/mL
Całkowita liczba plemników w ejakulacie - pierwsze badanie - 75,375, drugie badanie - 11,00 mln
Ruch postępowy - pierwsze badanie - 65%, drugie badanie - 50%
Całkowita liczba plemników z ruchem postępowym - pierwsze badanie - 48,994, drugie badanie - 5,50 mln
Ruch całkowity - pierwsze badanie - 70 %, drugie badanie - 56%
Brak ruchu - pierwsze badanie - 30%, drugie badanie - 44%
Żywotność (test z eozyną) - pierwsze badanie - 84%, drugie badanie - 74%
Całkowita liczba plemników żywych - pierwsze badanie - 63,315, drugie badanie - 8,14 mln
HOS-test - pierwsze badanie - 81%, drugie badanie - 72%
Plemniki o prawidłowej budowie - pierwsze badanie - 2%, drugie badanie 4%
TZI (teratozoospermic index) - pierwsze badanie - 1,61, drugie badanie 1,60
Koncentracja komórek okrągłych - pierwsze badanie - 0,20, drugie badanie - 0,00 mln/mL
Koncentracja leukocytów peroksydazo-dodatnich - pierwsze badanie, 0,45, drugie badanie - 0,00 mln/mL
Ocena statusu chromatyny plemnika(Halo-spermtest): pierwsze badanie - 8%, drugie badanie - 12%.
Posiewy nasienia (ogólny, na mycoplasma i ureaplasma) - ujemne.
Nie mamy informacji o upłynnieniu. Nasz lekarz ma rozszerzone wyniki, pewnie dowiemy się więcej 11.12.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2019, 11:14
wiem, że to co teraz napiszę jest strasznie głupie, ale czasami nachodzą mnie myśli, że może los specjalnie nie daje nam dziecka, bo byłabym złą matką?
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 grudnia 2019, 11:39
Pozostała tylko ta morfologia 2%, ale lekarz powiedział, że mamy dać sobie jeszcze czas na naturalne starania, a potem startować z inseminacją, a jak ona nie wyjdzie to invitro. Za 2 tygodnie idę do ginekologa prosić o skierowanie na drożność. Wczorajsza wizyta bardzo mnie uspokoiła i dała nadzieję
Bardzo bałam się, że badania wykazały coś jeszcze co mogłoby przeszkadzać w zajściu w ciążę, a okazało się, że jest lepiej niż się spodziewaliśmy. Dostałam pozytywnego kopniaka i od nowego roku startujemy na całego ze staraniami
. Cały czas myślę o parach, które starają się latami. Podziwiam ich siłę i determinację. Ja odpadam w przedbiegach. Chciałabym już mieć to za sobą. Albo przynajmniej potrafić się z tym uporać i żyć normalnie. Już umówiłam się do psychologa. Nie potrafię sama tego przepracować, a widzę, jak to wpływa na nasz związek.Koleżanki z pracy, które brały ślub niewiele szybciej ode mnie - ok pół roku, już urodziły...
To mnie też dobija, chociaż nie powinnam na to patrzeć. Na początku w pracy też robili podchody. Mówiłam, że idę na badania a oni: ooo, pani w ciąży? albo, że muszą już szukać za mnie zastępstwa, bo niedługo pójdę na zwolnienie. Na szczęście przestali już mówić. Ja też nic nie mówię.Reasumując moje emocje to istny rollercoaster. Parę dni temu super nastawienie, dzisiaj dół. Czy tak już będzie przez cały okres starań?
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 grudnia 2019, 08:16
No kiedy w końcu, kiedy????
Co więcej, jak nigdy na poczekalni same ciężarne, które rozmawiały o tym w jakich pozycjach rodzić, mama pokazywała córką usg swojego nienarodzonego dziecka i mówiła, o patrz, ma taki sam nosek jak ty. Zanim przeszłam do ginekologa czekałam w kolejce do położnej, a tam jakaś kobieta miała robione KTG i przez 20 min słuchałam bicia serca dziecka... A na koniec dowiaduję się, że nie mam co liczyć na "cud" naturalnego poczęcia i muszę szybko robić invitro bo zaraz może być już za późno...
Pierwsza wizyta w invicta 05.02.
Oby nowy rok bardziej nam sprzyjał
Według wcześniejszych obliczeń powinna wystąpić jutro, a ovu wyznaczył mi owulację dopiero na 31, więc teoretycznie najszybciej powinna przyjść 10, ale równie dobrze może pojawić się 13 i wtedy będzie pozamiatane. Pierwszy raz od dawna czekam na miesiączkę i chciałabym, żeby przyszła jak najszybciej!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 stycznia 2020, 11:21
piersi wciąż bolały, generalnie nie czułam się jeszcze na miesiączkę. A więc zrobiłam test, oczywiście negatywny (a jak), a następnie na papierze toaletowym zobaczyłam krew. Los jaśniej nie mógł mi dać do zrozumienia, że NIE JESTEM W CIĄŻY
wręcz jakby chciał to wykrzyczeć mi prosto w twarz 
Ale niepokoi mnie moim zdaniem zbyt krótka faza lutealna. W tym cyklu pierwsze plamienia pojawiły się już w 9 dniu po owulacji. Generalnie 2 faza wynosi u mnie około 10 dni, moja najdłuższa do tej pory do 14 dni, ale średnio 10-11, w tym plamienia zdarzają się już w 8 dniu po owulacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2020, 10:40

Dzisiaj 4 dc i zrobiłam badania:
- LH - 10,20 mIU/ml - norma: faza folikularna 2,4-12,6
- FSH - 6,41 mIU/ml - norma: faza folikularna 3,03 - 8,08
- Estradiol - 33,0 pg/ml - norma: faza folikularna 21 - 251
- Testosteron - 0,26 ng/ml - norma 0,10 -0,57
Pozostaje mi jeszcze do zrobienia progesteron, ale poczekam do 21 dc.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2020, 08:30

aż w końcu w piątek dostałam zielone światło żeby jutro stawić się w szpitalu na badanie. Z tego wszystkiego wcale nie myślałam stricte o badaniu. A dzisiaj wieczorem przyszedł stres i lekki niepokój. Boję się, że będzie bardzo bolało. I boję się, że jajowody mogą być niedrożne, a to będzie powodowało jeszcze większy ból. Pociesza mnie myśl, że jutro o tej porze będzie po wszystkim
Chyba jestem przygotowana na każdy wynik badania. Diagnostyka męża trochę mnie zachartowała w tej walce i nawet jeżeli wyjdzie niedrożność to będzie to kolejny problem, z którym trzeba będzie się zmierzyć, a nie powód do załamania się.
Jajowody drożne! Chociaż jak był wpuszczany płyn to na początku był mały opór i przeleciał z opóźnieniem. To mogło świadczyć o tym, że gdzieś tam mogły być zrosty, których teraz być nie powinno
Badanie samo w sobie nie należało do przyjemnych, ale na szczęście nie trwało długo. Dłużej trwało zakładanie rurki, przez którą płynął kontrast
Ból porównałabym do bolesnej miesiączki. Dostałam na 3 dni biseptol i clotrimazolum i potem możemy wrócić do starań. Na szczęście nie powinna ominąć nas owulacja, bo mimo że jestem 11 dc, to lekarz nie potrafił jeszcze stwierdzić, z którego jajnika ona będzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2020, 14:17
Testuję od tygodnia, a dzisiaj już 17 dc. Już myślałam, że HSG przestawiło mi owulację. Poza tym śluz płodny powoli zanika i to trochę mnie niepokoiło, że cały czas jedna kreska wychodziła. Martwi mnie faza lutealna. Przed właściwą miesiączką zazwyczaj plamię przez 2-3 dni, a to wychodzi mniej więcej od 8-10 dnia po owulacji. II faza też nie jest rewelacyjna, bo ok 10-11 dni. Najdłuższa trwała 14 dni i wtedy faktycznie widać było duży skok temperatury. A zazwyczaj w czasie II fazy temperaturę ok 37 mam przez maks 2-3 dni, a poza tym są raczej niskie, chociaż wciąż nad kreską. Poruszę ten temat na nadchodzącej wizycie. Myślę też nad monitoringiem owulacji w przyszłym cyklu.

Wiem, ze z kazdym kolejnym cycklem frustracja rosnie. ..ale sie nie poddawaj. Ja rozpoczelam 22 cyckl staran!
Nie poddawajcie się! U nas 28 cykl starań. Frustracja i złość na pewno większa, ale pragnienie dziecka ciągle tak samo intensywne.