X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Muszę uzbroić się w cierpliwoć.
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

30 stycznia 2020, 09:11

Ovu wyznaczyło mi dzisiaj owulację na 3 dni temu - wystąpiła w 18 dniu cyklu. Trochę późno, ale ostatnio tak mam. Temperatura ładnie podskoczyła, póki co wszystko książkowo. Nowością jest to, że zawsze bezpośrednio po owulacji bolały mnie piersi i ten ból utrzymywał się aż do samej miesiączki, a teraz nic mnie nie boli :) Łudzę się, że po hsg zdarzy się cud i w końcu nam się uda. Szczerze? Nakręciłam się (chociaż wiem, że nie powinnam) i będę bardzo zawiedziona jak przyjdzie miesiączka. Bardziej niż zawsze. Lekarka, która robiła badanie mówiła, że teraz szanse na ciąże wzrosną. Ale czytam wasze historie na forum w wątkach o hsg i myślę sobie, że te ciąże po hsg to jednak taki trochę mit. Za około 8-9 dni będzie wszystko wiadomo :)

O nie, już trzecia strona...

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2020, 09:12

3 lutego 2020, 12:54

13 cykl starań. 13 to moja szczęśliwa liczba :) Czy w tym przypadku tak będzie? Raczej nie... Zaraz po HSG nakręciłam się na to, że nam się w końcu uda, że coś ruszy. Ale jajowody były drożne, więc czemu wcześniej się nie udawało, a teraz by miało? Gdyby się udało to byłabym w ciężkim szoku. Po tylu miesiącach starań ciąża w chwili obecnej to dla mnie coś abstrakcyjnego. Ale liczba 13 przewija się często w moim życiu (np. urodziłam się 13 dnia miesiąca, różnica wieku między mną a moim mężem to 13 miesięcy i takich przykładów mogę podawać wiele ;). Oczywiście, gdybym zwróciła uwagę na inną liczbę to podobne przykłady też bym odnalazła, ale od zawsze 13 była "moją" liczbą :)

Przypomniało mi się, że parę dni temu śnił mi się pozytywny test ciążowy, a dzisiaj, że karmiłam dziecko piersią. Chyba podświadomie jednak się nakręcam :P

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2020, 14:17

4 lutego 2020, 10:19

Dzisiaj jest teoretycznie 7 dzień po owulacji. Zrobiłam badanie progesteronu i prolaktyny. Siedzę jak na szpilkach i czekam na wyniki. Bardzo ciekawi mnie ten progesteron. Nie zdziwiłabym się, gdyby było coś nie tak z nim. I chyba poczułabym wtedy ulgę, bo znaleźlibyśmy źródło niepowodzeń. 2 cykl z rzędu mam owulację dopiero w 19 dniu cyklu. W poprzednim cyklu II faza trwała tylko 9 dni. Ciekawe jak będzie w tym.

Progesteron - 13,20 ng/ml - ciąży chyba z tego nie będzie :( norma dla fazy lutealnej 1,2-15,9 mg/ml
Prolaktyna - 602,1 mIU/l, gdzie norma to 108,78-557,13... 602, 1 mIU/l to jakieś 30,11 ng/ml? W maju zeszłego roku prolaktyna była na poziomie 330, ale wtedy mogłam być mniej niż 7 dni po owulacji. Nie wiem, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Może to jest przeszkodą do zajścia w ciąży?

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2020, 14:56

5 lutego 2020, 08:01

Temperatura spada, zbliża się miesiączka 😓 Mam dość. Jestem już zmęczona tym wszystkim... Tymi miesiącami pełnymi nadziei, a następnie zawodu. Najchętniej bym odpuściła te całe starania, mierzenie temperatury itp, ale boję się że przegapię szansę, a zegar tyka. Po pracy robię dodatkowe prace tylko po to żebym miała wiekszy zasiłek jak pójdę na zwolnienie w ciąży, wykańcza mnie to strasznie. Czasami chciałabym to wszystko rzucic i przestać się przejmować... Poza tym co będzie jak koniec końców nie będziemy mieli dzieci? Życie pisze przecież różne scenariusze. Przestałam zakładach, że na 100% nam się uda. Ostatnio zaczęłam sobie wyobrażać nasze życie w przyszłości bez dzieci. Na pewno byłoby pełno podróży, zwiedzania... Ale czy byłabym szczęśliwa? Nie... Ale musiałabym nauczyć się z tym żyć.

5 lutego 2020, 19:22

Jesteśmy po wizycie w invikcie. Spotkanie z lekarzem wywarło na nas bardzo pozytywne wrażenie. Pierwszy raz podczas usg pokazano mi pęcherzyki, zmierzono endometrium. Mimo, że mój wykres w aplikacji pokazał owulację i testy owulacyjne też były pozytywne okazało się, że do owulacji mogło wcale nie dojść! Pęcherzyk na lewym jajniku rozlał się i nie wyglądało to zwyczajnie. W nowym cyklu będzie monitoring połączony z badaniem hormonów. Ogólnie lekarz bardzo konkretny i rzeczowy :) Gdy czekaliśmy w poczekalni przyszła para ze swoim dwumiesięcznym synkiem podziękować innemu lekarzowi za pomoc. Bardzo to było wzruszające... :) przekazali też zdjęcie dziecka. W naszym gabinecie też stały ramki ze zdjęciami maluszków. Mam nadzieję, że nasz też tam będzie ;)

7 lutego 2020, 08:15

Myślę o tym niewyraźnym pęcherzyku, spytałam wujka google, poczytałam na ovufriend i przeanalizowałam swoje dotychczasowe cykle i teraz wkręcam sobie, że mam zespół LUF. Niech ktoś mnie puknie w łeb!!!

10 lutego 2020, 08:12

Kolejny zawód, na próżno pokładałam nadzieję w HSG. W ciąży nie jestem. Po co głupia robiłam test ciążowy, po co się łudziłam, że "13" będzie szczęśliwa :( Miesiączka i tak przyszła, bo czemu by nie. 12 miesiąc starań odkładam na półkę i idę dalej.

11 lutego 2020, 09:16

Znowu spadek formy... I do tego dochodzą sprzeczki między mną a mężem. Wczoraj naskoczył na mnie, bo uważa, że podchodzę negatywnie do tematu. A chodziło o to, że powiedziałam, że przestałam traktować posiadanie dziecka jako pewnik, że zaczynam brać pod uwagę również to, że może się zdarzyć, że nie będziemy mieli dziecka. On odebrał to tak, jakbym powiedziała, że nie możemy i nie będziemy mieć dzieci i zaczęła się wymiana zdań i oczywiście musiałam się popłakać. Do tej pory nie wyobrażałam sobie, że możemy nie mieć dzieci. Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza, ale chcę ułożyć sobie w głowie scenariusz na wypadek gdyby życie napisało nam inną historię. Na pewno czeka nas walka o dziecko. Zrobimy wszystko, żebyśmy zostali rodzicami...

17 lutego 2020, 09:21

Kolejna dziewczyna z pracy w ciąży. Chyba to już 5 w ciągu ostatniego roku.. Coraz mniej mnie to rusza. Nawet nie chce mi się teraz płakać. W końcu dociera do mnie, że faktycznie mamy problem i że jednak trzeba będzie trochę poczekać na zostanie rodzicem (o ile w ogóle to nastąpi). Koleżanka w czerwcu ubiegłego roku mówiła, że muszę się nastawić, że nasze starania mogą potrwać nawet jeszcze pół roku. Ja w myślach kazałam jej się popukać w głowę, bo myślałam sobie, że to szmat czasu i na pewno do tego momentu będę już w ciąży. Ponad pół roku później ja nadal nie jestem w ciąży. I już przestaję planować, że np. w wakacje będę już na pewno w ciąży.
Żeby oderwać się od codzienności niedługo robimy sobie city break. Jestem tym bardzo podekscytowana i nie mogę już się doczekać tego wypadu :)

19 lutego 2020, 20:36

Byłam dzisiaj na pierwszym monitoringu cyklu - 11 dc
Zbadałam hormony:
LH - 10,40mIU/ml
Estradiol - 127,00 pg/ml
Progesteron - 0,20ng/ml
Endometrium w normie, pęcherzyk rośnie - znowu w lewym jajniku, tak jak w poprzednim cyklu. Czy to możliwe?!
Tak czy inaczej w sobotę będzie badanie śluzu po stosunku, a za tydzień kolejna żeby sprawdzić jak owulacja przebiegła.

Po chwilowym spadku formy jest lepiej. Pierwszy raz od daaawna czuję, że zeszło mi ciśnienie i faktycznie wyluzowałam. Pojawiają się nawet myśli, czy faktycznie chcę teraz dziecka, że jeszcze mamy czas, bo nie jesteśmy aż tak starzy :P. Mamy teraz plany na najbliższy czas, parę wyjazdów, remont i cieszę się na to wszystko :) W sumie to lubię życie, które teraz prowadzimy. Wiem, że na dłuższą metę smutno by nam było we dwoje, ale teraz jeszcze mamy etap, że cieszymy się sobą nawzajem. Oby to nastawienie trwało jak najdłużej!

22 lutego 2020, 15:56

Robiliśmy dzisiaj test pct - 7,5 godz. po stosunku. Nie czytałam dużo o tym teście, ale według mnie nie wyszedł on dobrze.
Liczba plemników w polu widzenia 5 - wartość ref. powyżej 10
Ruchome 40% (czyli pewnie 2) - wartość ref. powyżej 30%
Nieruchome 60% (czyli 3) - wartość ref. poniżej 30%.

Nie wiem, czy wpływ na wynik mogło mieć to, że dzień wcześniej (jakieś 20 godzin wcześniej) też się kochaliśmy. Lekarz nic nie mówił o zachowaniu abstynencji, ale tu na forum dziewczyny pisały, że były takie zalecenia. Mąż 2 razy badał nasienie i zawsze było ok. 70 mln plemników i żywotność była ok. A tu taka lipa.

Jakoś nie rusza mnie za bardzo wynik tego testu. Może w końcu znaleźliśmy przyczynę naszych niepowodzeń? A to otworzy nam drogę do leczenia.

25 lutego 2020, 18:56

6 dni temu- w środę był pierwszy monitoring. To był 11 dc. Pęcherzyk ładnie rósł - 16x15mm. Przez weekend mieliśmy się starać. W weekend był test po stosunku. Jak widać powyżej- nie wyszedł najlepiej. Dzisiaj - 17 dc miałam zrobić progesteron. Zrobiłam. Wynik 4,80. Nie za wcześnie? Nie za szybko? Według wcześniejszych wykresów owulację miałam dopiero ok 19 dc. Robię testy, mierzę temperaturę. Pozytywny test owulacyjny był 2 dni temu. Temperatura wciąż niska. Zastanawiam się czy nie za wcześnie byk pomiar progesteronu - 17 dc. Może lekarz wyczyta z wyniku czy była owulacja, czy jej jednak nie było 🤔 Zastanawiam się co jutro powie... Mimo wszystko cieszę się, że teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że odpuścił starania, będzie co będzie ;-) pierwszy raz od dawna czuję się za...ście z tym 😎 to niech tak zostanie. Nawet nie przeraża mnie myśl o tym, że być może spędzimy życie tylko we dwoje ;-) Życie jest zbyt krótkie i zbyt kruche, żeby żałować tego, czego się nie ma. Doceniam to, co mam teraz... :-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2020, 18:57

26 lutego 2020, 18:13

Ostatnia wizyta monitoringu. Owulacja była, endometrium ok. Trochę mały progesteron, ale mam brać luteinę. No i usłyszeliśmy diagnozę - niepłodność idiopatyczna. Test po stosunku nie był za dobry, ale nie na tyle zły żeby stwierdzić wrogość śluzu. Generalnie nie ma konkretnej przyczyny naszych niepowodzeń. Lekarz zaproponował nam dać sobie jeszcze ok. pół roku i jak się nie uda rozpocząć procedurę in vitro. Powoli będziemy zbierali pieniądze...

27 lutego 2020, 07:31

Tak myślę, że damy sobie 3 miesiące luzu i jak się nie uda zasięgniemy porady gdzieś indziej. Może ktoś pod innym kątem spojrzy na nasz przypadek. Po drodze zrobię jeszcze cały profil tarczycowy. Do tej pory robiłam tylko tsh i było ok. Ale np. ft3 i ft4 odpuściłam. Moja mama i siostra zmagają się z tarczycą więc może powinnam wgłębić się w ten temat... Po drugie miałam za wysoką prolaktynę. Lekarz nam powiedział, że w ogóle mamy na to nie patrzeć, bo ona na nic nie wpływa. Nie jestem żadnym ekspertem, ale regularnie czytam Wasze historie na forum i pamiętniki i wydaje mi się, że prolaktyna może jednak stanowić jakiś problem, chociaż póki co mam owulację... Po trzecie wg mnie mam krótką II fazę - 9-10 dni. Od miesiąca się suplementuję i w tym miesiącu owulację miałam w 16 dc, a nie jak w 2 ostatnich cyklach dopiero w 19. Ponadto dostałam teraz luteinę 3 razy dziennie dopochwowo - mam nadzieję, że to załatwi sprawę. O obniżonej morfologii lekarz mówił, że jeżeli inne parametry są ok, to nie powinno być problemu z zapłodnieniem, problemem mogłyby być późniejsze poronienia. Ja póki co w ciąży nie byłam ani razu...
Wracając do wczorajszego wpisu to lekarz nie zaproponował nam niczego innego jak tylko in vitro z racji tego, że nie widzi wskazań do inseminacji czy stymulacji cyklu - bo wszystko ok. To jest strasznie irytujące! Gdyby był problem, można by było się z nim rozprawić. Teraz też jest problem, tylko nie wiadomo gdzie. Boję się, że może coś z genami jest nie tak... Mentalnie powoli nastawiam się na in vitro. Najgorsze jest to, że ono też nam nie zagwarantuje, że się uda, a też mamy ograniczenia finansowe. Adopcji póki co sobie nie wyobrażam.

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2020, 07:33

2 marca 2020, 14:34

W nowym cyklu udaję się do bioenergoterapeutki na zabiegi akupunktury. Dzień cyklu, w którym wykonywany jest zabieg według niej nie ma znaczenia, ale mam się do niej zgłosić, gdy będę w I fazie. Zaznaczyła, że skuteczność jest 100% i nie było kobiety, która po jej zabiegach nie zaszłaby w ciążę ;). Teraz jestem w II fazie cyklu i być może się udało, być może nie (stawiam na to drugie...), ale w razie gdyby się udało, to miałabym wątpliwość, czy to jej zasługa, dlatego powiedziała, żebym przyszła w kolejnym cyklu :D Śmiać mi się bardzo chciało, jak to mówiła, ale grzecznie wysłuchałam i zrobię tak jak powiedziała ;). Traktuję jej zapewnienia z przymrużeniem oka, jednak o akupunkturze myślałam od jakiegoś czasu. Jestem osobą bardzo wrażliwą i co za tym idzie wszystkim się przejmuję i przez to stresuję. Głowa dużo u mnie robi. Może te zabiegi pomogą mi się chociaż zrelaksować... Oprócz tego chcę zacząć regularnie chodzić do psychologa. Muszę w końcu uporządkować moje wnętrze.

3 marca 2020, 09:37

Moje roztargnienie w ostatnim czasie sięga zenitu. Wczoraj odniosłam brudne naczynia do łazienki, dzisiaj jak robiłam kawę to otworzyłam mleczko i zamiast wlać je do kubka to wyrzuciłam je do kosza... 🤦 Chyba jakieś przesilenie wiosenne mnie dopadło.

7 marca 2020, 14:16

12 dpo, temperatura szybuje w górę, ale pewnie to przez luteinę. Jutro termin miesiączki. Póki co nie czuję jej nadejścia (może oprócz tego, że piersi przestały mnie boleć). Może pojawi się dopiero po odstawieniu luteiny? Jeszcze tego nie rozgryzłam. Wykres w tym cyklu wygląda imponująco, temperatura w granicy 37 st. Faza lutealna trwa już 12 dzień, gdzie ostatnio bywała w granicy 10 dni. Luteina robi swoje. Testy ciążowe negatywne. Dzisiaj oglądałam test pod każdym kątem w poszukiwaniu drugiej kreski. Czasami nawet wydawało mi się, że widzę dosłownie cień cienia. Mąż mówi, że nie ma drugiej kreski... Cóż, tak to jest jak czegoś bardzo się chce to się to zobaczy, nawet jak tego nie ma. Ovu podpowiada mi, że prawdopodobieństwo pozytywnego testu, jeśli jestem w ciąży wynosi już 67%. Doszukuję się objawów ciążowych, których nie ma. Może oprócz uczucia gorąca w pochwie i może to dziwnie zabrzmi, ale czuję, że jest ona napuchnięta, bardziej wrażliwa, jakbym wciąż czuła lekkie podniecenie? I znów, pewnie luteina tak działa. I moja głowa, która na siłę szuka potwierdzenia, że mimo negatywnych testów, jestem w ciąży. W poniedziałek tak czy inaczej pierwszy raz w życiu idę na betę. Idę, bo tak kazał zrobić lekarz. Pójdę jak na ścięcie, bo wiem, że wynik jednoznacznie sprowadzi mnie do parteru i runie nadzieja, że się udało. Czuję, że rozpadnę się na kawałki, jak zobaczę jej wynik :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 marca 2020, 16:08

9 marca 2020, 14:30

I stało się. Zrobiłam betę. Od rana czekam na wynik. Nie sądziłam, że będę aż tak się stresować zwłaszcza, że nie robię sobie wielkich nadziei. Może podświadomie tak, tylko nie dopuszczam do siebie tych myśli? Miesiączka powinna przyjść wczoraj, ale testy ciążowe są negatywne. Nie potrafię rozgryźć tej luteiny. Biorę dopochwowo 3 x 1 dawkę 100 mg. Szukam informacji, czy ona wstrzymuje miesiączkę i tu opinie są różne. Jedne dziewczyny piszą, że dostają miesiączkę dopiero po jej odstawieniu, inne, że już w trakcie jej brania. Póki co miesiączka jeszcze nie przyszła. A dzisiaj po południu będę wiedziała dlaczego...

Mam wynik - 3,70...
Przecież się tego spodziewałam, więc dlaczego to tak cholernie boli

Kolejna aktualizacja ;) ok, wynik poniżej 5, ale i tak jest wysoki. Skąd mogło się wziąć to 3,70? Może powinnam mieć jednak cień nadziei?

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2020, 15:46

10 marca 2020, 07:28

Wczoraj powtórzyłam test ciążowy. Był cień drugiej kreski. Mąż też to widział. Wczoraj rano ostatni raz wzięłam luteinę a dzisiaj temperatura znowu wzrosła do 36.90. Jutro idę powtórzyć badania z krwi. Rozum mówi nie nastawiaj się, a serce...

12 marca 2020, 07:42

Dzisiaj miałam zamiar powtórzyć betę, ale nie musiałam. Dostałam miesiączkę. Wczoraj kładłam się spać pełna nadziei, dzisiaj zostałam z niej odarta. Myślę, że mimo wszystko coś jednak ruszyło, bo cień drugiej kreski ewidentnie był. Robiłam 2 testy i oba go pokazały. No i ta beta. Brzuch boli mnie tak, jak dawno nie bolał. To będzie ciężka miesiączka...
1 2 3 4