X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Czy niemożliwe stanie się możliwe ?
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

8 stycznia 2014, 15:25

Chyba stanę się hipochondryczką. Poszłam do lekarza ogólnego po skierowanie do specjalisty pulmonologa i przedstawiłam wynik badania - posiewu z gardła. Reakcja była masakryczna, ale to było nic. Dopiero, jak lekarz zobaczył moje gardło, załamał ręce. Przebadał mnie z każdej strony i mówi, że to jakieś dziwne, że nie wie, skąd u mnie napadowa duszność i w ogóle był jakiś taki zdezorientowany. Jedyne co mówił, to to, że to cholerstwo jest jeszcze gorsze niż gronkowiec. Przepisał antybiotyk, osłonówkę i dał L-4 do 17.01.14 r. Przepisał skierowanie na RTG płuc, EKG, kolejny posiew z gardła i skierowanie do laryngologa i pulmonologa, tak jak prosiłam. Tak więc cała masa badań i latania po lekarzach przede mną. Jak kupowałam antybiotyk pytałam farmaceutkę, czy jest bezpieczny podczas starań o ciążę. Powiedziała, że tak, ale jeśli zajdę w ciążę, to mam się skonsultować z lekarzem. To oczywiście nastąpi, ale nie w tej kwestii akurat, bo przy okazji odebrałam wynik badania na mutację. Nie wiem, dlaczego przyszła tylko mutacja C, miała być też zrobiona A, ale to już jutro się zapytam w labku. Mam nadzieję, że nie będę musiała powtarzać i dopłacać. Jeśli chodzi o tę mutację C, to oczywiście MAM mutację heterozygotyczną c.677C>T. Oczywiście, korzystając, że jestem w domu i się byczę, siadłam od razu do neta i szukam, szukam i oczy coraz większe, a z mózgu płynie woda, na początku cieniutką strużką, a potem coraz większym strumieniem. Jak już się prawie cała wylała, to stwierdziłam, że odpuszczam analizę, bo i tak się niczego nie wywiem. Po prostu robię badania i jadę z kompletem do W-wy. A po dzisiejszej wizycie u ogólnego, właśnie zaczęłam się źle czuć. Gardło minie chyba boli, duszności coraz większe, ludzie gdzie żesz ja do dziecka ? Oj, nie wiem, byle się moja głowa nie zablokowała do końca.

8 stycznia 2014, 17:23

Misia, dziękuję, również Ci dopinguję, trzymam mooooooooocno kciukasy :)

9 stycznia 2014, 21:05

No i masz. Byłam w labku i okazało się, że jednak to laboratorium nie robi badania na mutacje typu A 12989C. Szkoda tylko, że straciłam tyle czasu. No i znów jednak wybulę sporo kasy, a już myślałam, że mam to za sobą. W poniedziałek idę do drugiego labka i mam nadzieję, że tam mi zrobią to badanie. A jak nie, to kurczę zostaje mi Wrocław chyba ? Oj kurczę. Jutro mam nadzieję na odbiór wyniku AMH. To badanie najbardziej mnie denerwuje, bo wiele mówi o moich "możliwościach", a chciałabym jednak mieć szanse. Coś ostatnio mam takie wrażenie, że w ogóle nie mam owulacyjnych cykli. Zero większych piersi, zero objawów. Dziś tylko troszkę zaswędziały cycuchy, ale tak to w ogóle nic. Liczę jednak całym sercem na TEN CUD !

10 stycznia 2014, 18:35

Tak dziś liczę i liczę. Jeśli uda mi się zrobić w JG to drugie badanie, to znów czekam 21 dni na wynik. Poza tym, skoro teraz biorę antybiotyk, to chyba nie będę mogła zrobić tego badania ? No i przy takim scenariuszu wyliczyłam, że do W-wy najwcześniej będę mogła pojechać 14 lutego. Spoko - Walentynki ! Zobaczymy. Dziś mam taki dziwny dzień. W nocy mi się śnił mój z jego byłą. Cały dzień gapię się w wykrsy na ovu, szczególnie na swój i próbuję się czegoś dopatrzyć. Boże, jakże ja bym chciała zobaczyć te dwie kreseczki, głupio to zabrzmi, ale ....... choćby przez chwilę. Przynajmniej wiedziałabym, że mogę, po prostu, że mogę i jest szansa. A tak załamka mnie dopada, choć i tak wydaje mi się, że jestem mocna. Eh, nie ma co, trzeba czekać do wtorku. Mam nadzieję, że jednak spotka mnie to WIELKIE SZCZĘŚCIE !

12 stycznia 2014, 13:12

Trzymam się jeszcze jakoś, ale już coraz wieksze nerwy, bo choć wiem, że @ czai się za rogiem, to w głębi duszy liczę na cud, że tempka jednak odbije i w końcu się uda ! A jak ma przyjść, to już dziś, bo inaczej skomlikuje mi się wizyta u gina. Muszę zrobić badanie pęcherzyków pomiędzy 3-5 dc. Cholender, jesli nie zdążę, to znów ucieknie mi cykl. Boże, ja wiem, że muszę być cierpliwa, bo i tak wytzrymałam już 7 lat, więc nie powinno być to dla mnie problemem, a jednak jest. Nastawiłam się na walkę, ale nie wiem, czy mam na to tyle sił ? Kurczę, jak ja bym już chciała zobaczyć mój własny wykres zakończony zieloną kropką ..... Na razie zamówiłam witaminę D3 i kompleks witamin B, bo jestem przekonana, że i tak jak wrócę z W-wy, to właśnie z takim zaleceniem. No ciekawa jestem, co we wotrek powie mi mój gin ? Może, żeby nie mhyśleć, zacznę układać puzzle. Mam jeszcze tydzień wolnego, więc czemu nie ? Za oknem szaro, dewszcz pada, ale zima, nie ma co ! Musi się w końcu skończyć ten zły czas ! Mój puzel ma coraz mniejsze nadzieje, a nie chciałby in vitro i to bardzo by nie chciał. A ja się boję, że niestety tak się skończą nasze starania. Ale powiedziałam mu, że muszę zrobić wszystko, co mogę, żeby sobie potem niczego nie zarzucać. A jak to nie wyjdzie, to wtedy odpuszczę i będę się cieszyć tym, co mam. Czyli jeszcze jakiś rok nerwów przede mną. Oby starczyło sił !!!

13 stycznia 2014, 16:07

No i mam wynik badania AMH - 2,62 ng/ml. Gdzieś czytałam, że powyżej 1 a mn iej niż 3 oznacza, że jest ok. Czytałam też na forum Ovu, że od lipca wynik należy podzielić przez 2. Nawet wtedy wynik 1,31 daje raczej dobre rokowania. No i kwalifikuję się na in vitro, gdyby była taka konieczność. No cóż, jutro się dowiem, czy mogę zrobić to ostatnie badanie i mogę powoli szykować się na wyjazd do W-wy. Byłam też dziś u pulmonologa, zrobiona spirometria - ok. Lekarz kazał mi przyjść 30.01 na oddział. Mam nadzieję, że zrobi badania w jeden dzień. Jeśli nie, to będę sie musiała położyć w szpitalu. I dostałam receptę na lek w postaci inhalacji doraźnej, gdybym miała atak duszności. Kupiłam też witaminę D i kompleks witamin B. Od dziś łykam, bo czytałam, że przy tej mutacji, jaką mam, należy suplementować dietę. No cóż, nie wiem, czy dobrze robię, że tak sama na własną rękę działam, ale nie chcę tracić ani chwili. Mam jeszcze nadzieję, że groszek się mości w brzuszku, więc chcę mu pomóc, jak tylko potrafię. Na pewno nie zaszkodzę, skoro mam wiarygodne wyniki badań. Wciąż trzymam kcuki za ten cykl, bo na razie szyjka się jakoś zamknęła, (*)(*) dziś bolą niesamowicie, masakrycznie wręcz, jak nigdy jeszcze. Co tam temperatura ? Mam teraz przed sobązarwane noce, bo skoro jestem na L-4, mogę sobie pozwolić na nocne oglądanie tenisa. Kibicuję naszym ! No i łamie mnie, jak bym miała się zaraz rozchorować. Modlę się o groszka !!!

15 stycznia 2014, 13:10

No i po wizycie, a kolejna w piątek w szpitalu. Na szczęście nic się nie dzieje, to będzie po prostu czwarty dc i musimy zrobić usg, określić objętość jajników, wielkość pęcherzyków czy coś takiego. Super, że doktor mnie przyjmie w szpitalu, bo już będę miała komplet badań. Powtórzyłam też wczoraj badanie mutacji. Wynik za trzy tyg. i mam nadzieję, że tym razem będą obie mutacje. Zastanawiam się, czy nie reklamować w tym pierwszym labku badania, bo pokazałam babce skierowanie, a jednak jej laboratorium nie wykonało takiego badania, jakie chciałam, a skasowało kasę. No cóż, nie wiem tylko, czy warto się denerwować ? I tak mam dosyć swoich nerwów. Lekarz spojrzał na moje wyniki i mówi: No taka zdrowa kobieta, a ma wszystko: mutacje, insulinoodporność i coś tam jeszcze. Boże, już nie mam głowy do tych nazw. W każdym razie ucieszył się z wyniku AMH i stwierdził, że jesszcze jest dla mnie nadzieja i to wcale nie mała. To się ucieszyłam. Tak więc, zadzwoniłam od razu do W-wy i ustaliłam termin na 06.02.14 r. I mam nadzieję, że wreszcie ruszymy z kopyta. Czyli ten cykl tylko na moich witaminkach i acardzie, więc na nic nie liczę i dlatego trochę odpuszczam dokładność. Muszę odespać, po prostu.....

17 stycznia 2014, 19:43

Moje wyniki z USG: obj. jajnika L - 8 cm3, P - 7,5 cm3, liczba pęcherzyków o śrdnicy poniżej 9 mm w jajniku L - 6, w P - 9. Lekarz stwierdził coś takiego. Fizjologicznie jest dobrze, ale poza tym jestem "zepsuta", ha,ha. To się zapytałam, czy można mnie naprawić ? Powiedział, że naprawić nie, ale ominąć tak. Jak najbardziej mam szansę na dzidzię, więc będziemy jeszcze walczyć. 6 luty to końcówka cyklu, więc mam nadzieję zacząć z grubej rury od następnego cyklu. Póki co lekarz mi powiedział, że na pewno będę musiała brać metmorfinę. Poczytałam o tym. Z jednej strony masakra jakaś, jak się po niej czują dziewczyny, z drugiej strony, mogłabym trochę schudnąć przy niej, a na to na pewno nie będę narzekać. Nie jestem jakaś otyła, co to, to nie, ale miło byłoby zrzucić te parę kilo, no i może znów się zmobilizuję do ćwiczeń i biegania. Jakoś tak od świąt dałam sobie z tym wszystkim spokój, a teraz nie mogę się zebrać w sobie. Boże, kiedy to wszystko zakończy się sukcesem, pani dr Jerzak wręczę bukiet róż, a mojemu ginowi kupię jakiś zajefajny trunek, albo wymyślę coś innego. Ale po prostu będę skakała z radości po tych wszystkich męczarniach psychicznych ........ Będzie dobrze, musi być !!!!!

23 stycznia 2014, 23:10

OK, to jest tak. Wymaz powtórzony, nie ma żadnej pałeczki ropy błękitnej, nie wiem, co to za labek ? Laryngolog obejrzała gardło z każdej strony, diagnoza - przewlekłe zapalenie gardła bez szans na wyleczenie. Jedyne, co mogę zrobić, to wyciąć migdały. O mój Boże, nie chcę tego, ale muszę się głęboko zastanowić, bo to nie jest fajne. Problem polega na tym, że trzeba być zaszczepionym przeciwko żółtaczce, a ja nie jestem zaszczepiona. To trwa, kosztuje ...... W pracy mam szczepienie za darmo, ale muszę czekać około pół roku. No mam się nad czym teraz zastanawiać. Ciekawa jestem, co zdiagnozują odnośnie duszności ? Lekarz ogólny stwierdził, że płuca mam ok a skoro spirometria też wyszła ok, to na 99 % nie mam astmy oskrzelowej. Oby, tyle, że jeśli nie to, to nerwy ? Staram się jak moge nie denerwować, ale pracę mam stresującą, nie ma co o tym dyskutować. Póki co cieszymy się sobą z puzelkiem i nawet nie patrzę w tym cyklu na dni, bo i tak czekam na Warszawę. Teraz mam czystą przyjemność. Niech tak zostanie :)

28 stycznia 2014, 20:16

Czekam i czekam i się doczekać nie mogę, aż ovu zaznaczy pionową krechę oznaczającą początek fl. Kurczę, jak zwykle mówię sobie, że luzik, że przecież nic z tego nie będzie, bo się przecież jeszcze nie leczę, ale jednak zawsze chcę się tego cudu. Obejrzałam film o Agacie Mróz i mnie rozwaliło. Jak to ktoś określił - wygrała życie dla córki. Boże, jak ja tego dziecka pragnę, nie mogę przestać o tym myśleć. Oczywiście, w granicach rozsądku, nie 24 h/dobę, ale jednak myślę. Teraz będę się ciszyła wysokimi tempkami, a w okolicy 24 dnia cyklu zaczną się nerwy, bo zobaczę na wykresie doły. Dlaczego to takie trudne ? Byłoby łatwiej, gdyby związek był idealny, a taki nie jest. Ja wiem, że nie ma idealnych związków i idealnych ludzi, ale czasem dopada mnie takie zniechęcenie do tego, co mam, gdzie jestem, że łapię straszne doły. W czwartek idę do szpitala diagnozować astmę. I jak nigdy jestem pewna, że wyniki nic nie wykażą i okaże się, że jestem zdrowa jak ryba, przynajmniej pod tym kątem. Już się cieszę, bo nie lubię szpitali (a kto lubi? ), no i zdrowie to podstawa, więc będzie powód do radości. Tylko żeby był jeszcze większy powód do radości. Jezu, przeleżę 9 miechów, jak będzie trzeba, będę się kłuła i łykała świństwa, ale jestem gotowa to zrobić. Teraz mam siłę, nie wiem tylko an ile mi jej wystarczy.....

30 stycznia 2014, 17:23

Dziwny wykres w tym cyklu. Może jeszcze wszystko się unormuje, ale wygląda, jakby miało nie być owulki w tym cyklu, a ja czuję, że była. Zapowiada się na "dłuższy" cykl, tzn. co najmniej 27 - dniowy. To u mnie już fajnie, bo miewam odwiedziny cioci co 25 dni. To wkurzające, choć wolę tak, niż raz na dwa miesiące. Pierwszy dzień w szpitalu za mną. Mnóstwo badań, testów i umowa, że śpię w domku, a dochodzę na badania. Jak na razie mam wrażenie, że nic nie znaleźli, a duszności, jak były, tak są. Jutro bieżnia. Chcą mnie zmęczyć, he,he. A ja lubię biegać i mogę tak godzinami. Chyba, że wymyślą niebotyczne tempo, to szybko odpadnę. No i po tym badaniu już chyba tylko opinia lekarza. Jeszcze zobaczymy wyniki krwi, siuśków i tsh. Alergii nie mam w każdym razie, co mnie nie dziwi, bo nigdy nie miałam z tym problemu. No więc, mogliby potzrymać mnie w tym szpitalu do poniedziałku, to za 5 dni dostanę kasę. Zawsze to jakieś wsparcie przed wyjazdem do W-wy. Mama zafundowała mi paliwo, to już super! No i co najważniejsze, odebrałam wynik mutacji. Uff, mam "tylko" mutację w genie C (heterozygota), a A jest ok. Tak więc jestem gotowa jechać do dr Jerzak z kompletem wyników. Ze szpitala wrócę też z dobrymi wynikami, nie może być inaczej, czuję to, a moja intuicja rzadko mnie zawodzi. Żebym tak jeszcze poczuła baby w brzuszku ..... Marzenie, ale marzenia są po to, żeby je realizować. Do dzieła. Mam dziś w sobie optymizm na maxa.

31 stycznia 2014, 14:18

Jestem zdrowa jak ryba !!!!! Przynajmniej mój układ oddechowy. Płuca czyste, testy wydolnościowe extra, ponad 100 % normy. Dzięki Ewa, to na pewno zasługa ćwiczeń z Tobą. No, to teraz już mam niemalże pewność, że to reakcja organizmu na stresy. Jak już się dowiem, czy wóz, czy przewóz, pozbędę się tego raz na zawsze. Może to oczywiście jeszcze potrwać, ale góra dwa lata, myślę, więc nie jest tak źle. Oby tylko w domu było w miarę ok, bo się przyda na pewno. Do emerytury jeszcze sporo mi zostało, ale bliżej, niż dalej, he,he. W poniedziałek wracam do pracy, a w środę na noc wyjazd do W-wy. Nie mogę się doczekać już :) Optymizmie trwaj !

5 lutego 2014, 18:05

OK, to teraz wkraczam w ten niedobry czas. Wczoraj tak się pokłóciliśmy, że jeszcze długo będę pamiętała ten dzień. Boże, jakie to jest beznadziejne. Być z kimś tyle lat i nie umieć się dogadać. Jakiś obłęd. Ja wiem wszystko o puzlu, on o mnie nic, kompletnie nic. Jezu, to jak taki związek ma trwać ? Tak się wczoraj zdołowaliśmy oboje, a jeszcze obejrzeliśmy film "P.S. I Love You" i już totalny dół. Dziś w pracy kumpela mnie trochę wyprostowała. Ona jest w związku "od zawsze" i niestety jej mąż też tak ma. No więc pogadałyśmy o facetach i już mi lepiej, zdecydowanie. No ale dziś opadły ze mnie wszelkie siły, a za kilka godzin wyjazd do W-wy. Mam nadzieję, że chociaż puzel pojedzie, bo ja mogę zasnąć za kierą. Ok, może będzie lepiej i będziemy wracać w wesołych nastrojach :)

6 lutego 2014, 20:00

I'm back from the trip to Warsaw :) Więc, jak poszło ? Może zacznę od początku. Wyjechaliśmy duuuużo za wcześnie, ale to się okazało niestety za późno. Do W-wy dotarliśmy ok. 4:30, bo w nocy ZERO ruchu, po prostu niemożliwe, a jednak. No więc podjechaliśmy pod Medivę i spaliśmy w samochodzie do 8:00. Czad, spać w samochodzie w centrum W-wy. Nie sądziłam, że to kiedyś przeżyję. Ale nie mieliśmy siły nigdzie się ruszyć. Poza tym W-wa zasypana śniegiem, zimno, a u nas już wiosennie, więc niespecjalnie ciepło się ubraliśmy, niestety. W każdym razie, jak weszłam już do środka, to nie byłam pierwsza, choć na liście wizyt i owszem. A dlaczego ? Przyszło małżeństwo z synkiem w wieku 4 lat i malutką, drobniutką dwutygodniową niunią. Oczywiście men trzymał bukiet róż, a mamusia zdjęcia rodziny. Przyszli po prostu podziękować. Obydwie ciąże i dwa Cuda dzięki dr Jerzak. Po chwili przyszła jeszcze inna młoda dziewczyna, w widocznej ciąży i też się pochwaliła, że to już drugie dziecko i drugie dzięki dr. No więc ciepło mi się zrobiło na sercu i lżej na duszy, że przecież nie na darmo tu przyjechałam. W końcu nadszedł czas mojej wizyty. Dr przejrzała wyniki i przepisała do karty. Jak już doszła do ostatniego, to szukała dalej, ale przecież nic więcej mi nie zleciła. Popatrzyła na mnie, na wyniki i zapisała mi całą stronę A4 wytycznych i leków. Oto, co powiedziała (mniej więcej): mam tylko jedną mutację typu C, która właściwie objawia się już w momencie, gdy się zaciąży, jest niebezpieczna, bo zwiększa prawdopodobieństwo urodzenia dziecka z zespołem Downa. AMH dosyć niskie, niedomoga witaminy D, ale nie ma tragedii, insulinoodporność, obraz jajników ok, ale wyniki jak u dziewczyn z PCOS (nie wiem, jakie wyniki, nie spytałam). Ogólnie, zapytała, czy jestem gotowa na In Vitro ? Ja mówię, że w ostateczności tak. No więc powiedziała tak. Pół roku kuracji z lekami, które mi przepisała, potem wyszło, że 9 m-cy, ale to zaraz. Jeśli się nie uda, to In Vitro. Zasugerowała, że dobrze by było już się zapisać, bo procedury trwają i są kolejki, a szkoda mojego czasu. Jak zapytałam, czy jest bardzo źle, czy jednak widzi jakieś szanse na naturalną ciążę, powiedziała, że szanse są. Ale szczerze mówiąc ja wyszłam skołowana, bo raz miałam wrażenie, że mówi, jakby to było oczywiste, że zajdę w ciążę, a raz, że prowadzi dwa podobne przypadki i dupa blada.Bądź tu mądrym. W każdym razie, co przede mną ? Konsultacja z dietetykiem odnośnie diety o niskim wskaźniku glikemicznym + wysiłek fizyczny, Glucophage XR 500 mg 1 x 1 (metformina), Vigantoletten 1000 (wit. D) 1 x dziennie, acard 75 - 1 X, a jeśli zajde w ciążę lub od transferu - Clexane 60 mg, kwas foliowy Acidum Folicum Richter 5 mg - 1 x, wit. B6 - 3 X 1, wit. B12 - 1 X 1, Femibiod Natal Plus2 - 1 x 1 i ewentualnie Inofolic 2 x 1 sasz., odstawić w ciąży. Po trzech miesiącach od tej kuracji, jeśli nadal się nie uda, to 6 cykli z clo w sekwencji - 3 cykle z clo, 2 przerwy i znów 3 z clo + pozostałe leki. Kontrola w ciąży z bHCG i progeteronem. Co do witamin, to się zapytałam, czy może to być kompleks witamin ? No nie, mają być osobno. Zapytałam, czy już nie muszę się kłuć i brać jakichś sterydów, ale powiedziała, że nie widzi takiej potzreby. No więc tak to wygląda. Pojechałam do apteki, kupiłam leki z recepty, a dopiero w domu spojrzałam na kartkę, że jeszcze muszę kupić te pozostałe, to je jutro kupię. Zastanawiam się, czy mam na razie brać te moje witaminki, czy od razu tak, jak kazała dr. Chodzi o to, że mam wit. D 2000, a nie 1000, a wit. B mam w jednej tabletce. No i tak myślę, że na razie kupię wszystko, co przepisała, ale jeszcze się upewnię u mojego gina, we wtorek mam wizytę, więc już niedługo. To tak to wygląda u mnie. Takie masło maślane, nadal nie znam przyczyn niezachodzenia w ciążę. Zapytałam o kontakt telefoniczny, ale niespecjalnie to akceptuje, więc jak zajdę w ciążę, to będę pod kontrolą mojego gina. Generalnie radość, że nie muszę się na razie kłuć. Co do dietetyka, to sama nie wiem, czy iść. Przecież na necie jest tyle info na ten temat.... Oj, Boże, ile tego wszystkiego, żeby się udało. Nie wiem, czy to przetrwam ? Czasami mogłabym przenosić góry, a czasami dopada mnie rezygnacja. A dziś jeszcze zaczęło mnie boleć podbrzusze, a na końcu ból miesiączkowy. Co jest ? W tym dniu cyklu ? Chyba jednak się denerwuję ...... Dzięki Bogu, jest takie magiczne miejsce - tu w pamiętniku - że można to wszystko z siebie wyrzucić i już jest lżej....... Nie staram się nawet oceniać tych moich szans, po prostu muszę iść dalej. Nic na siłę, jak się nie da, to trudno, będziemy z puzlem podróżować, bo to uwielbiam ! A teraz udaję się w podróż do łóżka, bo mnie dzień wykończył.....

7 lutego 2014, 15:52

o, dzięki Aleksa, poszukam. 6 lat temu moja ginka zdiagnozowała u mnie PCO, ale wtedy miałam też wysoką prolaktynę. Brałam hormony i problem zniknął, tyle, że w ciążę nie zaszłam. Spoko, będę próbowała. A wizytówkę ledwo mi dała, dopiero, jak powiedziłam, że dla mojego gina (bo się znają). Buziaki :)

9 lutego 2014, 15:53

No i po nadziejach w tym cyklu. Łatwo dopingować innych, ale samemu trudno wierzyć do końca. Nie żebym załapała doła, ale jednak to zawód. Sprawdziłam szyjkę, otwiera się i jest bardziej miękka, no i śluz zabarwiony, więc wszystko jasne. Pewnie wszystkie kobitki trzymające kciuki powiedziałyby, że plamienia się zdarzają, a tempkę mam wysoką, ale ja wiem lepiej. A jeśli się zaskoczę, to będzie super. Ale wolę się nie nastawiać. Zresztą jutro zrobię dla świętego spokoju HCG i wszystko będzie jasne. Nie chcę się oszukiwać, to bez sensu, jak można wiedzieć na pewno, wóz czy przewóz ? No cóż, mogę tylko podziękować wszystkim za wsparcie i poprosić o nie w kolejnym cyklu, bo jeszcze nie rezygnuję. Wtorek wizyta u gina, przedstawię zalecenia dr Jerzak i zaczynamy. Oby szybko fasolinka zagościła w moim brzuszku..... Tak bym chciała .... A póki co muszę się wziąć w garść w robocie i konczyć pewne sprawy, bo jak już się uda, to od razu pójdę na zwolnienie, co oczywiste. Teraz sobie pooglądam telewizję, choć powinnam się ruszyć z tego fotela. Ale ten portal tak wciąga w drugiej połowie cyklu, że nie mam na to wpływu. Straszne, ale miło widzieć, jak się dziewczynom udaje zajść w ciążę. Idę kibicować innym.....

11 lutego 2014, 17:17

Dzień do bani, strasznie się jakoś tak do d... czuję, jakbym miała gorączkę, ale mam tylk 36,87 (mierzona po południu). Gardło nadal boli i to nawet mocno, ale nic nie biorę bo jeszcze czekam na wynik bHCG. Dziś jednak się odważyłam i poszłam, pomimo, że sikaniec rano negatywny. Chcę już wiedzieć na pewno. Wynik po 20:00, więc czekam. Byłam u swojeo gina i pokazałam mu zalecenia dr Jerzak. Przepisałm mi recepty i kazał jednak stosować inofolic. Akurat dostał taką broszurę o inofolicu i miał ją właśnie studiować, pokazał mi. Cieszył się, że nie muszę się już teraz kłuć i brać żadnych sterydów. Widać, jakim autorytetem jest dla niego dr Jerzak, skoro nic nowego dla mnie nie wymyślił, tylko mamy się trzymać jej zaleceń. Pytam go, co będzie, jak zajdę w ciążę ? Bo do niego terminy na miesiąc do przodu, a ja przecież nie mogę tyle czekać. A on mi mówi, że mam przecież jego telefon. Powiedziałam mu wtedy, że jak zobaczy, że do niego dzwonię, to bez odbierania telefonu będzie wiedział już o co chodzi, he,he. Więc chyba dowie się drugi, po mnie pierwszej, he,he. No i tak się pośmialiśmy, bo ja mówię, że może już jestem w ciąży, bo dziś 29 dc, a tu nic. No, to byłby CUD, dwie wizyty u dr Jerzak i ciąża, ha,ha. Ok, to tylko takie moje mrzonki .... o 20:00 się okaże.... Póki co mam nadzieję, choć może ta tempka z rana jest wyższa przez to moje nieszczęsne gardło ? No nic, cierpliwości. A jak się okaże, że beta niska, to będę zła, że @ jeszcze nie przyszła, ale to szalone jest. Ok, dosyć pitolenia, lecę do innych obowiązków, choć senność mnie zabija. A wszyscy wkoło chorzy i koleżanka z ciuszkami do mnie przyjeżdża i idziemy do drugiej, co by jakieś wybrała dla swojego małego.

11 lutego 2014, 20:34

To już wszystko jasne, bHCG < 0,1. Nie tym razem. W kolejnym cyklu odpoczywam od mierzenia tempki i sprawdzania szyjki, po prostu łykam lekarstwa i tyle. Cieszę się życiem, może na dzień kobiet będzie niespodzianka ? Muszę się wyluzować. Ale zaglądać będę pewnie do dziewczyn i im kibicować, bo to jest po prostu piękne, jak się widzi czyjeś szczęście :)

13 lutego 2014, 20:10

13 luty 2014 r. - nowy cykl. Mam nadzieję, że choć zaczęty 13 - ego, to jednak będzie tym szczęśliwym ? Postanowiłam, że w tym cyklu odpuszczam jakiekolwiek śledzenie mojego organizmu, a czy wytrwam, to zupełnie inna sprawa, he,he. W każdym razie na razie odpoczywam i tylko łykam lekarstwa. Przydałoby się wyleczyć z tego gardła, bo nadal cholernie boli i ropy pełno. Jakby nie patrzeć kwalifikuję się na L - 4 jak nic, ale nie mogę iść, bo ostatnio byłam dwa razy, a roboty za mnie nikt nie robił. Poza tym lekarz na pewno przepisałby antybiotyki, a ja nie chcę tego świństwa łykać. Mam już pełen zestaw i nie mam miejsca na kolejne tabsy. Za tydzień 21 -ego mam wizytę u laryngologa i zobaczymy, co mi nowego powie na temat mojego gardła. Nie chcę tracić ani jednego dnia z naszych starań. Tak myślę, że dam sobie jeszcze pół roku czasu, zanim usunę te moje nieszczęsne migdałki. Na razie trzy miechy nic nie robię, to na pewno. Daję sobie szansę. Zrobię wszystko, żeby się wyluzować. Trzymajcie za mnie kciuki :)

17 lutego 2014, 15:56

No i masz, tak się wzbraniałam od lekarza, chciałam doczekać do piątku, bo mam iść do laryngologa, ale dziś już mnie rozkłada na łopatki. Gorączka przyszła, zmęczenie na maxa, wszystko boli, katar, kaszel, ból głowy i gardła, no po prostu wszystko. Boże, umrę zanim trafię do lekarza, a to jeszcze dwa dni. Żeby się tylko okazało, że to zwykłe przeziębienie ..... I niech szybko pójdzie precz, a kysz !!!!! Nie mam nawet siły pisać.....
1 2 3 4