Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
No i masz ... Diagnoza - zapalenie górnych dróg oddechowych. Teraz już jest zdecydowanie lepiej, ale był moment, że myślałam, że płuca wypluję. Dostałam antybiotyk na tydzień i L - 4. Wypoczywam. No i dobrze, bo w robocie jakaś amba. Tyle roboty dawno nie miałam. Nikt oczywiście za mnie tego nie zrobi, ale przynajmniej troszkę odpocznę. No i tak sobie pomyślałam, że może od przypadku będę zaznaczała tempkę, jakbym się akurat obudziła z rańca. Miałam nie mierzyć, ALE. No właśnie, zawsze to ale. W sumie chcę wiedzieć, czy tabsy w jakiś sposób wpłyną na mój cykl. Ale chcę, żeby było to na większym luzie, po prostu. No to lecę odpoczywać......
No i masz, nie mogę się tak zupełnie odciąć. Jest większy luz w "łóżku", ale i tak nie mogę się powstrzymać od prowadzenia wykresu. Zawsze jest jakiś powód. Teraz taki, że chcę zobaczyć, jak te nowe leki działają, tzn. czy w jakiś sposób wpłyną na tempkę, długość poszczególnych faz itd. Wykupiłam wczoraj abonament premium na rok, więc nie zamierzam się stąd wynosić. Mam nadzieję, że szybciutko zamienię tylko miejsce mojego przebywania i zamiast wykresu będę prowadziła kartę ciąży. A poza tym jak patrzę na zielone kropki, to od razu jest mi lżej, bo wierzę, że i mnie się uda, że kropek w końcu się zdecyduje na swoje życie. Dziś rano nawet pomyślałam, że wcale nie mam się gdzie śpieszyć, że jeszcze sporo czasu przede mną, a jak się nie da, to za kilka lat emerytura (najwyżej 6) mojego puzla, ja będę brała urlopy i będziemy latać po świecie. Tak kochamy podróże, że nie wyobrażam sobie inaczej. Tak więc spoko luz, jakby nie było, będzie dobrze. Boże, znów ten optymizm mnie napdał, uwielbiam to uczucie. A poza tym, to od tygodnia mam jakąś amb ę, bardziej przemianę. Do tej pory dżinsy, bluzy, adidasy, tak, żeby było wygodnie. A w tym tygodniu coś się we mnie odezwało. Zakupiłam parę kiecek, bluzek, szukam sobie ładnych i wygodnych szpilek i zaczęłam bardziej się malować i wymyślać fryzury. Co się dzieje ? Mój puzel myśli, że spotykam się z byłym, bo się faktycznie się "przypomniał". No i nagle się dowiedziałam, że mój Kotek jest zazdrosny. No ma z kim konkurować, jeśli chodzi o majątek i sukcesy zawodowe, ale to wszystko. Dla mnie to mało. Śmieję się i mówię do niego, że jeśli by nam kiedyś nie wyszło, a tamten by był nadal wolny, to pewnie z rozsądku bym się z nim związała, ha,ha. W końcu lata lecą...... Ale to takie żarciki, niczego nie zamierzam zmieniać. Nawet byłam u teściów w czwartek. Pierwszy raz, uwierzycie ? Ale to długa hisotria ....... Ok, uciekam do życia
Dziś mój szczęśliwy dzień ! Mam w domu nowy nabytek - motocykl yamaha fz6, wspaniale się czuję. Swoją suzuki sprzedałam w lipcu zeszłego roku i w sumie kasa się rozeszła na wyjazdy wakacyjne i leczenie i myślałam, że w tym sezonie nici z nowego motunga. Tłumaczyłam sobie, że ok, przecież zaciążę i i tak nie będę jeździła. Ale nie, nie potrafię tak, ja muszę mieć swojego konika. No i jest. A jakby Dzidek wpadł, to motung poczeka, nie ma co planować. Choć dzisiaj mi się śniło, że się rozstałam ze swoim D., a tu się @ spóźnia, tylko jakieś delikatne plamienie. No i w tym śnie powiedziałam do siebie. Spoko, nawet lepiej, nie będzie wiedział, że zaszłam w ciążę. To akurat mi się nie spodobała za bardzo, ale to że się udało ...... czekam na ten dzień z niecierpliwością. On nadejdzie, ja to wiem. Kwestia czasu i wszystko się ułoży. Na razie cieszę się każdym dniem i lecę planować wycieczkę motocyklową na nasz urlop kwietniowo/majowy.
Ale dziś piękny dzień - słoneczko przyświca mocno, cieplutko, tylko wsiadać na motor i w drogę. Ale jednak nie jadę, mój puzel w pracy do 20:00, na dodatek bardzo chory. W poniedziałek idzie do lekarza, bo gorączka prawie 39 st. to juz nie przelewki. W nocy jak się do mnie przytulił, to aż mnie parzył. Musiałam się odsuwać, ale delikatnie, żeby go nie urazić. To właśnie wczoraj potrzebował mnie najbardziej. A ja dzionek spędzam na siedzeniu w necie z przerwą na spacer z psem. Czytam na zmianę o motocyklu, szukam części i innych rzeczy (to tremat nie na to forum), a w międzyczasie zaglądam na ovu i szukam nie wiem czego. Mam dziś straszny apetyt i właśnie zachciało mi się ryczeć, nie wiedzieć czemu. Tak sobie myślę, że mam piękny wykres póki co, ale jakoś tak w środku czuję, że brak mi takiej prawdziwej wiary w swój sukces, czyli maleńki Cud. Wspieram wszystkie staraczki całym sercem a na mnie samą nie stawiam. Cholender, to nie tak ma być. Przecież trzeba wierzyć ..... Cieszę się z nowego nabytku, ale i tak cały czas moje myśli są przy owu i tym wszystkim. Trudno uwierzyć po tylu latach, ehhh ...... No nic, nie narzekam, ale błagam o te dwie tłuste krechy ........
Ok, to mamy kolejny cykl przed sobą. Jakie nastawienie ? Jak zawsze, "luźne". Oczywiście obiecuję sobie, że tym razem odpuszczam mierzenie tempki i sprawdzanie czego się tylko da, a pewnie wyjdzie inaczej. Bo tylko będę chciała sprawdzić, czy zbliża się owulka, a potem, czy już była, a potem, jak z tą tempką, bo przecież muszę wiedzieć, czy @ się zbliża i tak w koło Macieju. Boże, jakaś masakra. Jedno jest pewne, ten cykl, który mam za sobą, był totalnie pokręcony. Łącznie z miesiączką. Tak obfitej jeszcze nie miałam, jakbym miała kran w tyłku. Koszmar, ledwo wyjdę z ubikacji, a już tam wracam na wymianę. Nawet niemowlaki tak szybko nie zasikują pieluch ...... Zobaczymy, jak długo to potrwa ? Żebym się tylko nie wykrwawiła. Biorę nadal leki i mam nadzieję, że na wizycie u gina 01.04. wszystko się wyjaśni. Zaczęliśmy z puzelkiem pracować nad związkiem, bo w tym wszystkim strasznie się zagubiliśmy. Seks przestał być uroczy, stał się czynnością, taką jak poranne mycie zębów. Cieszę się, że to zauważyliśmy, szkoda, że tak późno. Lepiej późno niż wcale, więc nie narzekam. Teraz chcemy cieszyć się sobą, a dziecko ? ZAPRASZAMY, jak najbardziej, ale nie może być dla nas priorytetem, bo życie zbyt szybko ucieka, chcemy je przeżyc, a nie się zamartwiać. Taki mam plan na najbliższe czasy, a jak długo te czasy potrwają i na ile uda się zrealizować te moje plany, to się przekonamy. Co by się nie działo, ma być pozytywnie, z uśmiechem na twarzy. Czasem nawet sobie myślę, że tak naprawdę w ogóle mi nie zależy na zostaniu mamą, bo jakoś tak nie do końca się przejmuję każdą @, po prostu przylazła i już, a to chyba oznacza, że nie czuję tego bluesa ? Przykro mi w odniesieniu do tych wszystkich kobiet, które co miesiąc płaczą i strasznie cierpią, ale cieszę się, że ja sama tego nie przeżywam. I właśnie dlatego myślę, że tak naprawdę, podświadomie nie jestem wciąż gotowa na bycie mamą. No cóż, przede mną kolejny sezon motocyklowy, na nowym nabytku będę zdobywała nowe szlaki i obym zakończyła ten sezon szczęśliwie, a jeśli będę go musiała przerwać, moja radość będzie tym większa. I za to trzymam kciuki
Obiecywanki, cacanki. I oczywiście zaczęłam mierzyć tempkę. Na razie tylko po to, żeby wyznaczyć owu, potem znów robię przerwę do końca cyklu. Tzn. około 26 dnia zmierzę, żeby zobaczyć, na jakim poziomie jest i kiedy mogę się spodziewać @ ? Problem w tym, że i tak budzę się codziennie rano, nawet w wolne, więc mnie kusi, żeby mierzyć. Cieszę się jednak, że tak długo wytrzymałam. Najlepsze było to, że mój małż przytułał się bez opamiętania, a przedwczoraj powiedział, że się tuli, bo mam owulację. Więc zmierzyłam wczoraj rano tempkę i faktycznie, musiała być owu, bo tempka wysoko i śluz jeszcze jak białko kurze, podbarwiony, (*)(*) bolące, no jakby się zgadzało. Ale skąd On to wiedział ? Ciekawe. Może to głupio zabrzmi, ale jednak samiec, to samiec. A my chyba wydzielamy jakieś feromony w te dni ? Co się jeszcze wydarzyło przez ten czas, jak mnie nie było ? Cztery koleżanki w pracy zaciążyły, każda będzie miała swoje drugie szczęście, fajnie im, ale nie zazdroszczę, nie kłuje mnie to za bardzo. Wytłumaczyłam sobie, że dziecko w moim życiu ma być dodatkiem, prawdziwym skarbem, ale na to czasem trzeba poczekać, więc cierpliwie czekam. Od wczoraj też jestem v-ce Prezesem (Prezesową) naszego Stowarzyszenia Motocyklowego. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale potem pomyślałam, że skoro dzidzi nie ma, to czymś muszę się zająć. No i teraz będę miała sporo zajęć, bo przed nami cztery imprezy do zorganizowania. Tak więc rzadziej będę zaglądała na forum. Zauważyłam też, że jak tu nie zaglądam, to jakoś mi lżej na sercu. Oczywiście obserwuję przyjaciółki, znajome kobitki i nowe "twarze", ale chwilowo się nie udzielam. Proszę o wybaczenie ;(
Ach, no i jeszcze jedno, dziś mnie popieścił prąd, bo robimy remont u mamy. Więc się śmieję, że wszyscy kandydaci na ojca, pewnie poginęli gdzieś po drodze do jajorka ..... Spoko luz, dobrze, że ja cała i włosy mi nie wypadły
No i klops, po dwóch latach spokoju, znów do mnie zawitał polip. Kurczę, urósł szybko, bo w ciągu 6 tyg. - 12 mm. Decyzja szybka - szpital i wycięcie, ale co z tego, cykl już przepadnie, nerwy i tak będą, choć to już czwarty raz i znam tę procedurę na pamięć. No jest to po prostu nieprzyjemne. I jeszcze do tego nie halo w domu. Zawsze tak jest, że jak się wszystko wali, to wszystko ..... No nic, jakoś się poukłada. Tylko teraz chciałabym jak najpóźniej dostać miesiączkę, bo do szpitala na wycięcie idę w środę, a to powinien być 5, max 6 dzień cyklu, a jak jutro przylezie @, to już wskoczę na 7 dzień. Pewnie dla samego zabiegu nie ma to większego znaczenia, ale dl astraconego cyklu już tak, bo im szybciej, tym szybciej dojdę do siebie. Oj, biedna ta moja macica. Teraz już rozumiem plamienia z poprzedniego cyklu, niestety były złowróżbne. Ale szczęście, że jednak zdecydowałam się iść do gina, bo inaczej to łykanie tabsów nie miałoby najmniejszego sensu. Tak, chociaż nie wywalę kasy w błoto. Ale coraz mniejsze chęci mam na ifv, chyba zrezygnuję z tego pomysłu. Choć mój gin nie widzi mojej rezygnacji, twierdzi, że wcale nie jestem za stara na rozmnożenie Póki co szykuję się do szpitala. W pracy niezadowolenie straszne, ale mam to gdzieś.
no i już po .... pożegnałam się z polipem, który niechciany zagościł w mojej macicy. Zabieg przeszłam jak zwykle dobrze, już czwarty raz, więc znam to na pamięć, niestety. Dostałam 10 dni zwolnienia, a po zwolnieniu mam urlop, więc wypoczywam około miesiąca. Dobrze, bo w pracy już było nie do wytrzymania z natłokiem obowiązków i pędem. Jak zobaczyłam w szpitalu te wszystkie kobiety z podobnymi problemami, to uświadomiłam sobie, jak nas jest wiele, które mamy jakieś nie halo. Straszne to jest, że my kobiety musimy to wszystko przechodzić. Tym razem nie powiedziałam nic mamie, ani puzlowi, bo nie chciałam ich denerwować. Dowiedzieli się już po fakcie, jak wróciłam do domu po południu. I nie żałuję, że nic nie mówiłam, wszystkim to wyszło na zdrowie. Gdybym powiedziała, nie dość że denerowałabym się przed zabiegiem, to jeszcze za nich, że oni się denerwują. A tak, już po, wszystko jest ok i rekonwalescencja przede mną. Podjęłam decyzję, że odpuszczam in vitro, nie mam na to najmniejszej chęci. Niech mi moje dziecko wybaczy, jeśli nie przyjdzie na świat, ale ważniejsze jest dla mnie moje zdrowie. A polipów mogę się pozbyć kuracją hormonalną, która zablokuje możliwość zajścia w ciążę. Na razie daję nam jeszcze pół roku, bo chcę dokończyć pomysł dr Jerzak i zastosować się do jej terapii, ale później odpuszczam całkowicie. Z tego wszystkiego dostałam już siwych włosów ....... w wieku 34 lat ! Czad, po prostu wyśmienicie. Nie chcę tak żyć, determinując swoje życie działaniami tylko pod dziecko. Nie tędy droga. Najwidoczniej tak ma być ! Wczoraj oglądałam film, gdzie powiedziane zostało: "dzieci przychodzą na świat przypadkiem.....dusze wędrują w kosmosie i czekają na odpowiednie ciało......kiedy akurat przypadkiem dorośli mają sex, można wskoczyć w ciało kobiety...... " Coś w tym stylu, tylko lepiej ujęte, ja już nie potrafię powtórzyć. No w każdym razie, nie chcę robić już nic na siłę. Trzymam więc kciuki za wszystkie staraczki, ale ja sama wypisuję się z grona staraczek. Choć jak jechałam do szpitala tuż nad moją głową przeleciał bocian ..... pierwszy raz w życiu zobaczyłam na wiosnę pierwszego lecącego bociana. Wg podań - jak się zobaczy pierwszego danego roku bociana w locie, wróży to nadejście dziecka na świat, a jak stojącego, to nici z baby w danym roku. No to się przekonamy
Jakbym czytała swoje myśli:) Masz racje następuję pewien etap, że trzeba się ogarnąć i żyć inaczej, a nie z termometrem w ręku:( Można zwariować od czytania, wczytywania się badań itd.....ja już też dotarłam to pewnego etapu i "prawie" pogodziłam się z tym, że natura robi mi figle......Może tak jest, że nic na siłę? Póki co powodzenia
Pojutrze wracam po urlopie i L4 do roboty i strasznie mi się nie chce. Człowiek się szybko przyzwyczaja do luksusu. Odpoczęłam, nie mogę narzekać. A przy okazji wszystko się pozmieniało. Nie, nie, w ciąży nie jestem i pewnie już nie będę, bo....... bo czemu coś nagle miało by się zmnienić ? Niestety, albo stety, witaminki nie działają, a może po prostu jest za wcześnie ? Przede mną jeszcze trzy miesiące ze wspomaganiem, potem miało być in vitro, ale odpuszczam ten temat. Nie mam na to najmniejszej ochoty, mój puzel też, choć się zarzeka, że nigdy nie będzie się zabezpieczał. No i dobrze, skoro mam w sobie naturalną antykoncepcję. Siły bym znalzała na to in vitro, ale po prostu nie chcę już tej bieganiny za dzieckiem. Doszłam do wniosku, że najwidoczniej tak ma być, a życie nie kończy się na dzieciach. Mamy mnóstwo marzeń oprócz tego jednego, więc będzie co realizować. Popatrzyłam ostatnio na dzieci znajomych, takie maluszki, kilkumiesięczne i ok, są słodkie, ale tylko jak się wpada do kogoś na chwilę. Jak patrzę na koleżanki, jak im ciężko, ile przed nimi wyrzeczeń i ciężkiej pracy wychiwawczej, to przechodzi mi jakakolwiek ochota na zostane matką. Na wczasach śniło mi się pierwszy raz w życiu, że zobaczyłam dwie krechy i pokazałam test puzlowi, ale anim ja ani on wcale się nie cieszyliśmy. Wczoraj mi się śniło, że byłam już w drugiej ciąży i też jakoś bez szału. Nie wiem, może te sny miały mi uświadomić, że właśnie robię coś na siłę ? A ja nie chcę. Rozmawiałam o tym z puzlem i z mamą i stwierdziliśmy, że jak tylko zaczynam się mocniej starać, to od razu pojawiają się polipy. Cztery razy byłam już gościem w szpitalu u mojego gina, nie chcę tam trafić ponownie, bo to już jest po prostu nudne. Chcę być tylko zdrowa, a dzieciątko jak ma się pojawić to się pojawi. Zostanę przy witaminach i metforminie, ale tylko przy tym. Odstawiam inofolic i femibion, bo same te dwa leki kosztują za dużo, jak dla osoby, która się nie będzie starała. Wiem, że mój gin się zawiedzie, ale trudno. To moje życie. Będzie zajefajne bez względu na to, czy będzie w nim dziecko, czy go nie będzie. Cieszy mnie to, że zejdzie ze mnie ciśnienie, już schodzi i ja to czuję, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Dziś byłam na wizycie u gina. Po pierwsze chciałam sprawdzić, czy polip nie odrasta, a po drugie po udanym urlopie w Egipcie zawsze sprawdzam, czy nie przywiozłam ze sobą jakiś niechcianych gości. Jest ok, polipa nie widać, jakaś drobna infekcja jest, ale to drobiażdżek, jak to mówi mój gin - znamy się tyle lat, że wie, co potrafię wyhodować. No więc gynazol jednorazowo - oczywiście po owulacji, bo po tym należy cztery dni pościć. Ustaliliśmy dziś dalszy plan działania. Za miesiąc - jak się nie uda zaskoczyć - zaczynamy trzy cykle stymulowane z clo i pregnylem, potem dwa przerwy i znów trzy stymulowane z monitoringiem. Zapisałam się już na wizytę na 09.06 i zobaczymy, czy będę tam szła pooglądać pęcherzyki, czy może kropka. Nie dbam o to specjalnie, zdaję się na los. Teraz myślimy o kupnie domu, bo zawsze o tym marzyliśmy, więc może się uda ? Ja się nie napaliłam specjalnie, ale mój puzel jak najbardziej i cały czas o tym nawija. A najgorsze jest to, że wszystko zależy od naszej koleżanki - czy się zdecyduje na sprzedaż i za ile ? No i stoimy w miejscu. Może to potrwać miesiąc, a może lata ? Nie lubię takich układów, ale co zrobić ? I tak życie się będzie toczyło po swojemu, cokolwiek bym się starała zmienić. Oczywiście nie chodzi o to, żeby godzić się na wszystko, bo nie w tym rzecz, ale bez przesady, nic na siłę. Boże jaki to luz, super. Oglądam codziennie wykresy i kciukam za wszystkie dziewczyny i miłe jest to, jak się dziewczynom udaje. Tyle, że dziś mam do tego dystans, a kiedyś się strasznie martwiłam, że wszystkim sie udaje, tylko mnie nie. Dziś chcę być po prostu zdrowa. I oby mi tego zdrowia nigdy nie zabrakło.
kochana pamiętam o Tobie i mocno wierzę w to, że nam sie uda. Swoje już wyczekałysmy, więc czas najwyższy, ale na luzie :) pozdrawiam Cię serdecznie :)
I kolejny cykl przede mną, nie liczę już który. Czuję, że pierwsze lecące bociany tegorocznej wiosny nie przyniosą jednak babyaka w moim brzuszku. Jakoś w to nie wierzę, nie potrafię, nawet nie próbuję. W związku z powyższym klamka zapadła - ostatnie trzy cykle ze staraniami - monitoring cyklu, clo i pregnyl. Dodatkowo zakupiłam chiński dzięgiel - dong quai, bo poczytałam, że to pomaga na kobiece problemy. Doszłam do wniosku, że szkoda kasy i zdrowia psychicznego na to całe staranie. Czas ucieka mi między palcami, a ja żyję od cyklu do cyklu. To nie może w żaden sposób wpływać pozytywnie na mnie i nasz związek. Mój M. twierdzi, że do końca nie będzie się zabezpieczał, a ja nie oponuję, bo mam w sobie 100 % - ową antykoncepcję własnej produkcji Poza tym, coraz bardziej odczuwam trudy pracy - obłożenie obowiązkami z dnia na dzień coraz większe, a lata przybywają i coraz to mozolniej wszystko idzie. Więc tak sobie myślę, że to chyba nie jest koniec świata, jak się nie ma dzieci. Mam swoje plany, które ich nie uwzględniają, więc się nie martwię swoją przyszłością. No i przecież nie wiem, czy jutro już nie pożegnam się z tym światem w jakiś prozaiczny lub co gorsza głupi sposób. Tak więc wrzucam na całkowity luz, mam już po prostu dosyć. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za wszystkie staraczki.
Dziękuję z całego serca wszystkim za wsparcie ! Było mi niezmiernie miło spędzać z Wami wirtualnie czas. Dla ovufriend poświęciłam mnóstwo czasu i nie był to czas stracony (i tak siedziałabym na necie). Gdyby jednak przydarzył się jakiś cud, na pewno się odezwę. Do usłyszenia dziewczyny, wszystkiego dobrego
Nie może być - pierwszy raz w życiu doświadczam .......... co to są hemoroidy !!!
Boże, pół dnia chodziłam z tym czymś i nie wiedziałam, że to właśnie to. Boże, skąd to się wzięło ? Ani się nie dźwignęłam jakoś specjalnie, ani nic innego, co by mogło to spowodować ..... Jestem zła, jak ....... Mam tylko nadzieję, że to cholerstwo szybko się wchłonie, no i że nie pęknie. Wiem coś o tym z teorii i poniekąd z praktyki - mój puzel też czasem ma to świństwo. A się nasłuchałam, że przy porodzie się dostaje hemoroidy, więc się cieszyłam, że mnie to nigdy nie spotka - chociaż tyle, skoro nie mogę mieć dzieci. A tu lipa, dlatego jestem taka zła. No i jutro mam zaplanowany rower - 4 godz. Nie mogę tego już odwołać. Nawet nie chcę myśleć, co to będzie. I zaraz muszę powiedzieć o tym puzlowi, który jak nigdy lata na golasa i się zapowiada, że czeka. Masakra jakaś ........ Nie chcę już nic od tego życia, tylko zdrowia, naprawdę.
Jakoś to przeżyję, ale będzie mi teraz ciężko przez kilka najbliższych dni ..... eh ......
Pierwszy (a tak naprawdę już wtóry) cykl z pregnylem dobiega końca, czuję już nadchodzącą wredną małpę. Może źle powiedziałam - wredną, po prostu małpę. Niedługo jeszcze będę się o nią modliła co cykl. Jak to jest ? Na szczęście teraz nie mam takich zmartwień. W piątek jedziemy na Węgry nad Balaton i chciałabym wyjątkowo wiedzieć, co się dzieje w moim "brzuchu". Nie zależy mi specjalnie na pozytywnym wyniku, bo i tak wiem, że go nie będzie, ale jedziemy tylko na tydzień, więc nie chcę spędzić urlopu z podpaskami i tamponami
Poza tym po wieczornym wyjściu z psem, zauważyłam, jak w ciągu kilkunastu sekund suni zaczęła puchnąć kufa - cały pysk i oczy. Boże, nie wiem, co się mogło stać ? Albo coś ją ugryzło, albo jakaś reakcja alergiczna ? Zaczęłam czytać na necie i oczywiście wyczytałam, że to może być rak. Jak się okazuje, np. rak śledziony u psów przebiega bezobjawowo, a koniec jest właśnie taki nagły. Matko przenajświętsza - zaczęłam beczeć czytając historie innych właścicieli i obiecałam sobie, że Nesa to mój ostatni zwierzak. A poza tym zdałam sobie sprawę, jaka to jest jednak odpowedzialność za innych. Jak jest wszystko dobrze, to jest git, ale jak się coś zaczyna dziać, a Ty nie umiesz pomóc, to jest masakra. Wykończę się dziś przez noc, bo będę cały czas nasłuchiwała, czy sunia oddycha ? Podjęłam decyzję (i oby słuszną), że dam jej czas do rana, a jak jutro rano zobaczę, że nic nie zeszło lub jest gorzej, zwalniam się z pracy i jadę do weta. Ta sytuacja dała mi do zrozumienia jedno - nie chcę być już za nikogo odpowiedzialna. Może dlatego właśnie tak często irytuje mnie mój M. Bo zachowuje się jak dziecko, wiecznie coś chce, wiecznie czegoś nie wie, nie potrafi. A ja już nie mam siły i cierpliwości za nim latać. Sama nie wiem, po co się jeszcze staram te dwa cykle ? Szkoda kasy i tych płonnych nadzei.
Ale lubię oglądać wykresy innych dziewczyn i miłe to bardzo jest, jak się którejś uda. Kiedyś byłam zazdrosna, dziś w ogóle nie mam w sobie tego uczucia. A to znaczy, że już chyba odpuściłam. Mam nadzieję, że będę się mogła przez to skupić na nas i że będzie zajefajnie w naszym związku.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 czerwca 2014, 23:32
I znów ten pieprzony hemoroid. Teraz walczę juz z nim od tygodnia i mam problem, bo nie bardzo chce się wchłonąć, a we wtorek idę do gina. Juz nie wspomnę o przytulaniu, a wlasciwie jego braku. Nie moge sie przełamać jakos. To po co biore te tabsy ? Oczywiscie nie udalo sie zaskoczyć w poprzednim cyklu. Jeszcze dwa przede mna i koniec starań. Wole byc zdrowa niz na siłę zajść w ciążę. Nie łapię doła na szczęście i to najważniejsze. Jutro powrót z wakacji. Szara rzeczywistość .....
ok, to kolejny cykl w połowie, no, bardziej niż w połowie. I nic, kompletnie nic się nie dzieje. Tylko w pracy jest coraz trudniej, masakra jakaś, brak mi czasu na przysłowiowe pierdy. Tempka jakaś taka słaba, bez wyraźnej tendencji rosnącej, co by miało wskazywać na ewentualny sukces. W międzyczasie prawie doszło do rozstania z M. Byliśmy wcześniej na wczasach na Węgrzech i po prostu miałam dosyć. Ciągle tylko zrób to, zrób tamto, przynieś, wynieś, pozamiataj..... Najgorsze, że moja mamma też to zauważyła i po powrocie błagała mnie o rozpoczęcie nowego życia z kimś innym. Generalnie zaczęłam szukać mieszkania i przeprowadziliśmy kolejną z mądrych rozmów. Na razie zostaję, mam nadzieję, że na zawsze. Czekam na rozstrzygnięcie odnośnie zakupu domu. Oczywiście na kredyt, więc do konca życia będę zobowiązana wobec banku, no ale coś za coś. Zobaczymy, jak to się wszystko rozstrzygnie. Więc jak by się teraz pojawił groszek, uwierzyłabym w cuda. Nie czekam na ten cud, jak będzie to mnie miło zaskoczy
Kolejny cykl za mną, oczywiście bez kropka. Jakie to jest wszystko przewidywalne. Dzięki ovufriend tak dobrze poznałam swoje ciało, że nawet nie muszę już "zaglądać" do środka, żeby wiedzieć, kiedy jest owulka, a kiedy nadchodzi @. Tak jest i tym razem. Ładnie żarło, ale się ....... popsuło i tempka spadła, choć miała być u góry. Zawsze jeszcze mogłaby odbić, ale nie ma na to szans, niestety. Kolejny cykl przede mną i odpoczynek. Nie mierzę tempki, choć będzie kusiło, szczególnie w drugiej połowie, ale NIE, nie tym razem. Cykl bez monitoringu, clo i pregnylu, więc odpuszczam też inofolic i witaminy prenatalne, bo trochę krucho z kasą. Choć w tym cyklu czuję, że było inaczej nieco i ze było naprawdę bardzo blisko szczęścia. Pewnie wkrótce się uda, a jak nie, to trudno. Jesteśmy teraz na etapie kombinowania postawienia lub kupna nowego domu, więc skupiam się całkowicie na tym temacie. Pod koniec wakacji wszystko się okaże. A wtedy do banku po kredycik i 30 lat zobowiązania wobec banku. Ale czad ! No ale zawsze marzył mi się dom i nie odpuszczę tego tematu Nadal mówię do brzuszka i groszka, że jak będzie chciał przyjść na świat, to go zapraszam i użyczę mu swojego ciałka na domek Może w tym nowym cyklu dong zacznie też już działać ? Spokojnie czekam na rozwój sytuacji
No i kolejny cykl już w połowie, a nawet dalej. Miałam odpuścić, ale gdzież tam ? Skoro codziennie budzę się o 6 rano, to dlaczego mam nie zmierzyć tempki, tak ? No to mierzę, choć w tym cyklu coś ona szaleje, mierzona co kilka minut daje zupełnie inne wartości. Więc jakaś lipa. Szczerze mówiąc mam jakieś dziwne przeczucie, że jakoś z owulką w tym cyklu mógł być problem, pomimo tego, że przy jednym badaniu miałam MEGA rozciągliwy śluz. Nigdy, przenigdy takiego u siebie nie widziała. On się ciągnął na kilkanaście cm, to niemożliwe, a jednak. Jak jakaś pajęczyna. Wow, czad ! Może to wina Donga ? No, ale poza tym to kompletnie nic się nie dziej, zero objawów, jakichkolwiek, większe piersi, wrażliwe piersi ? Nie wiem w tym cyklu co to znaczy ? No i zaczęłam przybierać na wadze. Niby 1,5 kg, ale jednak. Muszę wrócić do diety i się trochę poruszać. No i zamierzam popracować nad swoją podświadomością. Zacznę od stworzenia mapy problemu. A potem zobaczymy, jak się wszystko potoczy
no i tak ..... mapa jeszcze nie stworzona i nie wiem, czy kiedykolwiek ją stworzę. Moje wahania nt. czy jestem gotowa i chcę mieć dzieci, czy jednak nie, po prostu mnie już wnerwiły tak nieprzeciętnie, że mam dosyć. Oczywiście pomierzę jeszcze tempkę dwa cykle, póki biorę leki, ale na tym definitywny koniec !!! Nie mam już absolutnie parcia na dziecko ! W tym cyklu dobrze żarło, ale ...... no właśnie zawsze to ale na koniec. OK, przyjęłam do wiadomości, że nie dla mnie ciąża i macierzyństwo. Cały świat stoi przede mną otworem, zero ograniczeń, wyrzeczeń. Podróże, podróże i jeszcze raz podróże, no i przede wszystkim własny dom. O tym marzę bardzo ! Więc na tym się teraz skupię.
no i tak ..... mapa jeszcze nie stworzona i nie wiem, czy kiedykolwiek ją stworzę. Moje wahania nt. czy jestem gotowa i chcę mieć dzieci, czy jednak nie, po prostu mnie już wnerwiły tak nieprzeciętnie, że mam dosyć. Oczywiście pomierzę jeszcze tempkę dwa cykle, póki biorę leki, ale na tym definitywny koniec !!! Nie mam już absolutnie parcia na dziecko ! W tym cyklu dobrze żarło, ale ...... no właśnie zawsze to ale na koniec. OK, przyjęłam do wiadomości, że nie dla mnie ciąża i macierzyństwo. Cały świat stoi przede mną otworem, zero ograniczeń, wyrzeczeń. Podróże, podróże i jeszcze raz podróże, no i przede wszystkim własny dom. O tym marzę bardzo ! Więc na tym się teraz skupię.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.