X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Działania..działania...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Działania..działania...
O mnie: Mam 30 lat. 6 lat temu znalazłam na drugim końcu świata mojego kochanego męża, moją drugą połówkę. Jesteśmy razem, każdego dnia cieszymy się że mamy siebie i niezależnie od okoliczności i tego co życie nam przynosi kochamy się nad życie, wspieramy się i z radością spędzamy razem każdy dzień.
Czas starania się o dziecko: Myślimy o staraniu się :) od września 2010, od grudnia 2011 staramy się, a tak na prawdę staramy się w pełnym tego słowa znaczeniu czyli elegancko, co drugi,trzeci dzień celując w owulację od ok listopada 2012.
Moja historia: Jakiś czas temu, a właściwie mniej więcej rok lub dwa lata temu dorosłam w końcu do tego żeby przyznać sama przed sobą oraz przed mężem, że jestem gotowa na powiększenie rodziny. Kiedyś takie plany zupełnie nie przechodziły mi nawet przez myśl, tuż po ślubie bardziej koncentrowałam się na tym jak to wspaniale być w końcu z kimś przy kim mogę być w pełni sobą, mogę mu ufać i być obdarzona zaufaniem jak cudnie kochać, dawać z siebie wszystko i w zamian otrzymywać to samo. Nawet nie śniłam, że znajdę kogoś tak wspaniałego jak mój mąż!
Moje emocje: Kiedyś nawet nie podejrzewałabym siebie o to, że kiedyś tak bardzo bardzo bardzo będę chciała mieć dziecko. A teraz jak już do tego dojrzałam tak bardzo chciałabym, w końcu ujrzeć wyczekiwane dwie kreseczki i poczuć że rośnie we mnie owoc naszej miłości, że chwilami aż mnie skręca z pragnienia. Jest we mnie bardzo dużo różnych emocji.

23 grudnia 2012, 21:45

No nie wiem…Od hiper,hiper dawna tego nie robiłam, czyli nie przelewałam na papier swoich myśli, ale jak to zwykle bywa taka ochota przychodzi jak coś nie do końca układa się zgodnie z planem. I właśnie nastał taki czas.

Muszę powiedzieć, że po wszystkich szalonych rzeczach jakie robiłam w swoim życiu, wielu przygodach miłosnych, poszukiwaniu samej siebie i odpowiedniego poziomu własnej samooceny, 5 lat temu znalazłam na drugim końcu świata swoją drugą połówkę. Jesteśmy razem, każdego dnia cieszymy się że mamy siebie i niezależnie od okoliczności i tego co życie nam przynosi kochamy się nad życie, wspieramy się i z radością spędzamy razem każdy dzień.

Jakiś czas temu, a właściwie mniej więcej rok lub dwa lata temu dorosłam w końcu do tego żeby przyznać sama przed sobą oraz przed mężem, że jestem gotowa na powiększenie rodziny. Kiedyś takie plany zupełnie nie przechodziły mi nawet przez myśl, tuż po ślubie bardziej koncentrowałam się na tym jak to wspaniale być w końcu z kimś przy kim mogę być w pełni sobą, mogę mu ufać i być obdarzona zaufaniem.

Nie będę opisywała róznych fajnych rzeczy które robiliśmy razem, przez co przechodziliśmy, co zycie nam przyniosło miłego i niemiłego. To jest przecież samo życie, a każdy dzień dla każdego jest wyjątkowy i specjalny. Jednym slowem mogę powiedzieć że było super, jest super i na pewno będzie super.

Sęk w tym, że jakoś coraz bardziej dręczy mnie fakt, że pomimo starań jakoś nam się nie udaje zajść w ciążę.

Patrząc z perspektywy czasu, jak tak sobie pomyślę że dojrzałam do sprawy jak tylko przeprowadziliśmy się do miejsca, w którym mieszkamy i pomyślę że to przecież już ponad dwa lata upłynęły od tego czasu, to zaczynam czuć się nieco nieswojo.

2 lata..!!? 2 lata starań i nic!!?

Ale z drugiej strony te starania to raczej nabrały prawdziwego wymiaru w listopadzie/grudniu zeszłego roku (2011). Pamiętam, że to właśnie wtedy zaczęłam zbliżać się konkretniej do tematu wyliczania kiedy to są dni płodne a kiedy nie itd.

Choć przyglądając się temu „zbliżaniu się” do tematu, to prawdę mówiąc ani razu nie wytrzymałam skrupulatnego mierzenia temperatury czy testowaniu śluzu itd. Raczej cały czas robię to z przymrużeniem oka i cały czas w głębi ducha chyba liczę na łut szczęścia. :) A tak nie powinno być skoro TAK BARDZO TEGO CHCĘ!

To już powoli zaczyna się robić obsesyjne. To – czyli chęć posiadania dziecka. I właśnie dlatego postanowiłam, że chyba powinnam uzewnętrznić nieco gonitwę myśli i ich fale które zalewają mnie cały czas.

Koncentracja starań nastąpiła w listopadzie/grudniu 2011… w grudniu byliśmy na wycieczce w Rzymie i tak zasugerowałam się dowcipnymi komentarzami na temat tego jak to wszyscy w Rzymie zachodzą łatwo w ciążę, że tak skutecznie wmówiłam mojemu organizmowi że nam się udalo…iż od grudnia zaczęłam mieć jakieś dziwne problemy hormonalne. Do tego stopnia, że jak cykl zakończył się pdo konieć listopada to następna miesiączka przyszła na początku marca. :D

Nie, to nie jest śmieszne. Wiem , ale wywołuje u mnie uśmiech na twarzy ze względu na swoją groteskowość. heh

No i tak od początku roku aż do ok sierpnia/września walczyliśmy z zagadkowymi problemami hormonalnymi. Zagadkowymi…ponieważ wszystkie hormony, badania krwi itd były w normie a ciotki jak nie było to nie było czasami nawet przez 60 dni. No i ok sierpnia cykl mi się znowu wyregulował, miałam 2 normalne cykle 27-29 dniowe wiec zaczęliśmy znowu wyliczenia :) ….

We wrześnio ok dni płodnych, z okazji konferencji na której byliśmy spędziliśmy noc w hotelu. Pani recepcjonistka zauroczyła się naszą urodą – ja blondynka z niebieskimi oczami, mój kochany mąż brunet z ciemnymi oczami i pani stwierdziła, że będziemy mieć cuuuudne dzieci!! No i co się stało w mojej głowie, oczywiście zapaliła się żaróweczka – ojej! może to powiedziała rychło w czas!

Mamy taką parę znajomych. On 33 ona jakieś 22 i mają już 2 dzieci! heh no cóż, cieszę się że w wieku 22 lat to raczej byłam zajęta używaniem życia, odkrywaniem jasnych i ciemnych stron egzystencji a nie zabawą w dom no ale każdy dokonuje wyborów wg uznania. Nie wiem co bym zrobiła jakbym poznala mojego męża mając te 20 lat a nie 24, moze wtedy bym razem z nim odrywała wady i zalety żcyia.. jednak powiem jedno: absolutnie nie żałuję niczego i uważam, że wiele różnych rzeczy jakie wydarzyło się w moim życiu doprowadziło właśnie do tego że przyszedł ten jeden, określony dzień w którym się poznalismy z moim mężem i … obydwoje już od pierwszych minut wiedzieliśmy że to jest własnie to, i że to własnie na siebie czekaliśmy całe życie!

No ale wracając do tej pary znajomych. Jak łatwo się domyślić, pomimo faktu ze nawet ich lubię to mnie to strasznie irytuje.. Co mnie irytuje.. no najparwdopodobniej to że oni już mają wszystko załatwione a my jeszcze nie. Tzn oni mają już 2 dzieci i nie planują nic więcej, panienka zabrała się teraz za szlifowanie figury a ja jak jakaś głupia świnka obrastam w tłuszcz ze względu na siedzącą pracę i fakt , że jak tylko zapiszę się na silownię to po 2-3 bzykankach wolę nie chodzić na nią no bo przecież:
- może jak będę biegła na bieżni plemniki wypłyną z właściwego miejsca i nie będą gotowe na dostanie się do komórki jajowej jak ona otworzy swe wrota
- a może już doszło do zapłodnienia i jajeczko się nie zagnieździ bo je niechcący wytrząsnę..

Nigdy jakoś nie lubiłam obcych/czyichś dzieci, zawsze natomiast mówiłam że jak będę miała swoje to będę je ubóstwiała. Teraz nabrało to dodatkowego wymiaru bo zrozumiałam, ze dzieci to nei tylko dzieci.. to będzie cząstka mnie i cząstka mojego męża.. to będzie połączenie naszych genów które stworzy małego człowieczka, który będzie rósł i rozwijał się, zostanie ukształtowany przez nas i w ogóle…

Owszem, ich dzieci są fajne..i to mnie własnie boli., irytuje, kłuje i eeech, nie wiem jak to wszystko mam ująć ale bardzo mi to przeszkadza i sprawia, ze jeszcze bardziej i mocniej chcę mieć własne! Wcisnęli mi dziś do potrzymania to małe..jakieś 9miesięczne dziecko, urocze, roześmiane do tego stopnia że aż szok! Siedziało tak z tymi swoimi oczkami jakieś 10 cm od mojej twarzy i bawiło się moim nosem.. i kurcze! nie mogę zapomnieć tego widoku.. tak blisko! taki malutki człowieczek..fajny człowieczek… i tak bardzo, bardzo chcę, pragnę mieć naszego małego człowieczka że aż boli!

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2012, 21:47

24 grudnia 2012, 14:30

Święta to piękny czas, czas jednoczenia się z rodziną i przyjaciółmi. Tak sobei myślę jak to kiedyś będzie cudownie dzielić ten wyjątkowy czas z własnym dzieckiem. Wow, brzmi to wprost rewelacyjnie, a w praktyce na pewno jest o wiele, wiele lepiej niż zwykłe "rewelacyjnie".
Dziś jakoś jestem dziwnie nastawiona. Wyczuwam jakiś lekki bunt podskórny, może dlatego że nie ma śniegu (mieszkamy w Hiszpanii i właśnie są najcieplejsze święta od lat - 19 stopni!), a może dlatego że święta miały być typowo rodzinne : my z mężem, moja mama, brat męża. Ale wkręciła się jakaś daleka kuzynka, którą raz w życiu widzieliśmy na oczy, przychodzą nasi przyjaciele, Ci z dwójką dzieci... :/ Okazuje się że wkręciła się do tego jeszcze jedna znajoma, z mężem i dzieckiem rocznym. heh no i przyjdą sobie na gotowe a ja od rana zasuwam jak jakiś dziki osioł. Panowie grają sobie na playstation ( moje kochanie z bratem) , kuzynka cały dzień śpi i hej. No ale cóż...święta. :)
Jakoś jestem po prostu ogólnie najeżona , no ale bez sensu. wszyscy przyjdą, pojedzą, pójdą a kto to wszystko będzie sprzątał? A do tego dziś powinnismy znowu zrobić bzykanko, bo ostatnei było przedwczoraj..
No nic, będzie cool.

A tym optymistycznym wydźwiękiem życzę wszystkim WESOŁYCH śWIĄT! :)

27 grudnia 2012, 10:55

Święta minęły bardzo sympatycznie, pomimo wspomnianego buntu podskórnego. Dzieciaczki jakie przyszły na wigilię też były fajniusie, zwłaszcza synek znajomych którego jeszcze nie widzieliśmy. Taaaaki niesamowity , że hej. Do nikogo zwykle się nie uśmiecha zbytnio ani nie wyciąga rączek a ja go tak zainteresowałam,że nie chciał ze mnie zejść. Może nie trzymałam dotychczas zbyt wielu dzieci, ale to co mnie zaskoczyło to jaki on jest fajnie ciężki!!! Szokująco ciężki! On ma 6 miesięcy a jest większy i ze dwa razy cięższy od 11-miesięcznej córeczki tych znajomych z 2ką dzieci.
Śmiać mi się z siebie chciało, że jak mama tego chłopczyka zapytała gdzie może dac my cycusia to oczywiście wpakowałam ją do naszej sypialni, żeby może wytworzyli jakieś pozytywne wibracje. ;) Potem nie chciał zasnąć, bo wszyscy się radośnie przy jedzeniu przekrzykiwali to zaproponowałam, że może chce z wózkiem wjechać do nas do sypialni i tam w ciszy sobie pośpi ;) więc w ten sposób zaliczyłam 2 tury wibracji w naszej sypialni! hihi
A kuzynka...cóż powiem bo to śmieszne, a może i smutne. Jeszcze dobrze wszyscy nie wyszli a ona już pomachała ręką i życzyła dobrej nocy. Cwana sztuka. Dobrze, że z mężem i szwagrem raz dwa wszystko posprzątaliśmy i pomyliśmy i było po wszystkim.
Kurcze..strasznie dziwnie jest tak kochać się z określonym harmonogramem dni. Ale myślę, że plus minus to właśnie tak powinny wyglądać Starania przez duże S. Bo bez harmonogramu, wtedy kiedy akurat wypadała nam ochota na przytulanko...słabo nam wyszło zrobienie dzidzi przez ostatnie 2 lata wypełnione ogólną chęcią. A teraz to nas chwilami strasznie bawi, że: "Ooo! dziś jest dziś, więc szykuj się :)"
No i zobaczymy jak takie podejście nam wyjdzie. A jak do tego sprawie sobie dobry termometr i uzbroję się w systematyczność i cierpliwość może sprawniej dojdziemy do celu.

2 stycznia 2013, 10:42

20 dzień cyklu
Już w Nowym Roku...mam nadzieję, że szczęśliwym dla nas wszystkich, że przyniesie nam upragnioną kruszynkę.
Po tak optymistycznym wstępie, muszę powiedzieć, że mój humor raczej jest daleki od optymizmu. Jest jakiś kompletnie nijaki. Weszłam kilka dni temu w drugą połowę cyklu, tą zdecydowanie mniej lubianą. W sumie nie zauważyłam z wyliczeń, że to już 20 dzień i wczoraj nastąpiło strzelanie do celu, jednak z suchości otoczenia, już w trakcie strzelaniny zrozumiałam, że raczej już po terminie "O". :)
Staram się w ogóle nie myśleć o tym czy teraz nam się udało czy też nie, żeby nie zapeszać. A z drugiej strony staram się nie przygotowywać na to że nam się znowu nie udało, żeby nie krakać. :/ No i w rezultacie "nie myśląc i nie przygotowując się na nic" cały czas różne myśli przelatują mi przez głowę. Czysta przewrotność.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trzeba wrzucić na luz, że będzie co będzie itp ale tak bardzo, bardzo, bardzo chciałabym żeby to było już! Kilka cykli temu obiecałam sobie, że się nie będę więcej nakręcać, wczuwać się w znaki od organizmu bo potem tylko niepotrzebnie następuje rozczarowanie. I tego będę się trzymać przez resztę dni tego cyklu. Skupię się na pracy, 7mego wyjeżdżamy na kilka dni na wycieczkę do UK więc wszystko powinno przejść sprawnie. Jeżeli @ znowu się wetnie w schemat marzeń, to powinna przyjść 10-11.01 ale oczywiście czaruję ją żeby nie przyszła, i to przez najbliższe 9 miesięcy!!!
Haa, no chyba, ze znowu trafi się mamuci cykl, który z niewiadomych przyczyn będzie trwał 37 lub 45 dni (dodam że hormony mam ok, zarówno te kobiece jak i tarczycowe). Dlatego właśnie staram się nie wkręcać, bo może takie długie cykle od czasu do czasu są efektem autosugestii. Hmm, a skoro jestem taka świetna w autosugestii to może za jej sprawą namówię komórkę jajowa żeby skuteczniej przyciągnęła plemniczki. :)
Oooczywiście absolutnie w nic się nie wczuwam, nie dopatruję objawów ani nic..AAAALE kiedyś, w gąszczu różnych informacji, czytałam że na samym początku ciąży wzrasta poziom jakiegoś hormonu, który sprawia że kobieta jest bardzo senna. No i tylko tak po cichu zastanawiam się dlaczego od 31 ja jestem taka strasznie senna! Nawet teraz, po przespaniu ok 11h najchętniej bym się walnęła na podusię i smacznie pospała jeszcze kilka godzin.
No ale grunt to wrzucić na luz ;)

4 stycznia 2013, 11:10

Wczoraj było rodzinne spotkanie, przyjechała rodzina męża z daleka no i oczywiście nie obeszło się bez pytań no i kiedy będzie jakieś maleństwo. Przez kilka sekund z uroooczym usmiechem na twarzy paniczne przelatywałam w głowie możliwe dyplomatyczne odpowiedzi ale na szczęście mój kochany odpowiedzial, że zbliżamy się powoli do tego tematu. "Na szczęscie" jeszcze do marca mamy różne zobowiązania finansowe (kredyty blee) więc możemy się za nimi schowac w odpowiedzi na pytania ciekawskich. No i w związku z tym mój genialny mąż stwierdził, że już dawno byśmy chcieli ale ponieważ mamy duże zobowiazania finansowe z różnych względów itp to odkładamy wszelkie starania na "od marca". No i taką odpowiedź niektórzy już słyszeli na początku zeszłego roku haa, no ale marzec to marzec. :)
A propos takich pytań to jakie to jest irytujące! Rozumiem, że ludzie są ciekawi, ale jak tak można komuś wchodzić z butami w życie nie? Mama obdzwoniła na swięta swoich znajomych i co telefon, to musiałam wysłuchiwać tekstu w stylu : Ach , tak tak, oni się tak nie spieszą. Na razie cieszą się sobą, tym że są wolni, dużo podróżują itp Czyli jak można się domyślić każdy z cwaniackich znajomych musiał się dopytywać co i jak w tym temacie.
Mam nadzieję, że nigdy nie będę taką ciekawską zrzędą i nie będę bombardowała ludzi takimi męczącymi pytaniami.
Haah, widzę że humorek dziś jest co nieco "na nie" ... no ale podejrzewam, że ma to związek z faktem że nadal jestem tak śpiąca że nic kompletnie mi się nie chce a tu...tyle pracy przed poniedziałkowym wyjazdem. Trzeba podokańczać rzeczy, poodpisywać na tony emaili i dziwne problemy klientów. eeeh a najchętniej bym się rzuciła do łóżka i nicponierobiła. Jakieś chyba przesilenie noworoczne.
Swoją drogą, jest jeszcze jedne, bardzo smieszny powód dla którego nie mogę się doczekać momentu jak będę w ciąży. Jakieś 6-7 lat temu, oglądając 1 i 2 sezon Gotowych na wszystko, obiecałam sobie że jak kieeeeedyś będę w ciąży, i wtedy będzie już na pewno 6-7 sezonów, to obejrzę sobi wszystki sezony jeden za drugim, hurtem. :) No i przyznam, że bardzo trzymam się tej decyzji i nawet nie obejrzałam od tego czasu jednego odcinka, choć bardzo mam na to ochotę. :)

....ok, czas wracać do work...

4 stycznia 2013, 15:53

Siła mojego umysłu jest niesamowita! :) Starając się nie myslec i nie nakręcać na nic tylko spokojnie poczekac na to co przyniesie aktualny cykl, straciłam smak oraz mam wrażenie że mam piękne, większe pyzate piersi. Szoda ze tak siłą sugestii nie mogę np schudnąć w eskpressowym tempie lub np zapuścić włosów do pasa w 2 miesiące. haha

Ale skoro >>staram się<< nie myślec i nie nakręcac, tylko skupić na pracy i innych rzeczach to co to by było jakbym się rzeczywiście w pełni świadomie nakręcała. ;)

5 stycznia 2013, 18:49

23 dzień cyklu...

:)...ach, jak to dobrze, że w poniedziałek jedziemy na wycieczkę - dzięki temu przestane się wsłuchiwać w swoje ciało a nadzieja na powodzenie zostanie zepchnięta w kącik serca i spokojnie tam sobie będzie czekała na to co przyniesie czas.

6 stycznia 2013, 15:06

w miarę zbliżania się terminu @ pozytywne przeczucia słabną, nadzieja opada. Jednak to raczej znowu nie będzie w tym cyklu.. eech, no ale zawsze jest nadzieja na następny cykl.
Na następny cykl oprócz zakupu różowego termometru oraz codziennych, porannych pomiarów temperatury "dowcipnie" , planuję udać się do mojej ginekolog i przycisnąć ją o dokładniejsze badania.
Hormony mam ok, tarczycę ok, policystyki brak a jednak coś jest chyba nie tak skoro nawet przytulając się w harmonogramie co drugi dzień nic nei wychodzi...

Czytam wasze wpisy i macie robione rożne ciekawe badania, są różne ciekawe-konkretne wyniki więc i ja się w tym temacie uprę i porobię wszystko co trzeba. Do tego , myślę że też trzeba by było przyjrzeć się plemniczkom męża, czy z nimi jest wszystko w porządku. Może w razie potrzeby odżywimy je jakimiś specjalnymi witaminkami czy suplementami... jednak mam przeczucie, że plemniczki są ok i że problem to mamy raczej ze mną.

Czas najwyższy wziąć się za siebie i porządnie za temat, bo ja już na prawdę nie chcę dłuzej czekać i stojąc z boku nagle w grudniu zauważyć "ojej, znowu minął rok i dalej jestesmy w punkcie wyjścia" i okłamywać się, że może tak naprawdę się porządnie nie staraliśmy, że nie daliśmy z siebie wystarczająco dużo żeby wstrzelić się w odpowiedni czas.

Dobrze że w marcu kończą nam się 2 bolesne kredyty, więc zamiast siedzieć od rana do wieczora przy komputerze (tworzę systemy informatyczne) będzie można trochę więcej luźnego czasu poświęcić na zajęcie się sobą!

Jest 6.01 i właśnie narodziło się postanowienie Noworoczne! :) Może przynieśli je 3 Królowie, kto wie ...

Oprócz moich własnych uczuć i podejrzeń, że to jednak nie w tym cyklu jest jeszcze jedna rzecz, która przemawia za faktem, że znowu się nie udało.

Dziś w nocy mialam sen...widziałam pięknego dzidziusia, w niebieskim wózeczku, z gęstymi włoskami uroczo się do mnie uśmiechającego. Mam dość bogate życie senne co noc :) , pełne róznych odczuć...i właśnie we śnie czułam miłość, która mnie przepełniała do tego dziecka i czułam, że to jest nasze dziecko. Piękny sen! Ale zawsze jak śni mi się coś w tym stylu...tuż przed miesiączką to za kilka dni dostaję i koniec, nie ma nawet nadziei że jednak będzie pozytywne testowanie.

W sierpniu lub wrześniu śniło mi się, że w łazience robiłam test, wyszedł pozytywny i z radością jak biegłam do sypialni po komórkę , żeby zadzwonić do męża..wzięłam uradowana komórkę w rękę i...obudziłam się wyłączając poranny alarm który zawsze ustawiamy na komórce.

szalone no nie? :) Gdybym wcześniej nigdy nie miała takich cieeeekawych i rzeczywistych snów to bym zaczęła się pewnie martwić, że powoli zaczynam wariować :D ale na szczęście takie sny to u mnie norma.

14 stycznia 2013, 07:30

No i już po wyjeździe..z powrotem w pracy. Byliśmy z tymi znajomymi z dwójką dzieci i było na parwde super. Jeszcze było fajniej, bo @ spóźniała się 3 dni, cycory rosły i niec rzecz jasna nie zapeszając po cichu zaczynaliśmy się ciiiichutko cieszyć i w dniu kiedy mielismy zrobić test pojawiło się plamienie. Więc mąż stwierdził że "dziwka przyjechała", tak pieszczotliwie nazywa @ ... No nic pomyślała..przecież i tak miałam takie podejrzenia że i w tym cyklu nic z tego nie będzie, ale gdzieś tam w glębi zaczęłam wyliczenia że a nóż widelec to implantacja. (było to w piątek) No a potem dziwka się zaostrzyła, ale dziwnie tak bo od początku z paskudnymi skrzepami, w nocy z soboty na niedziele to już był potop podobnie jak i wczoraj i dziś w nocy. Więc najprawdopodobniej nastąpiło samoistnie poronienie. Mąż poszedł do pracy (jest lekarzem) i jeśli w szpitalu jest dziś ta mądrzejsza ginekolog to dziś pojadę sprawdzić jak się sprawy mają a jeśli ta, która macha na wszystko ręką to poczekamy do jutra. I tak przy takim potoku nic się już nie da zrobić i niestety musi się dokonać to co już się najprawdopodobniej zaczęło. Jest mała sznsa ze to jednak jakaś huśtawka hormonów sparwia taki potok, bo w zeszłym cyklu tez tak miałam pomimo faktu że się nie przytulaliśmy w okolicach dni płodnych jednak ja już mam fajnie zepsuty początek tygodnia..nawet samym podejrzeniem. Zwłaszcza myśląc, ze gdybym nie miała popsutych jakichś mechanizmów to już moglibysmy się cieszyć malutką fasolką..a tak to znooowu wszystko od nowa :/ Jedyna fajna rzecz to że zaopatrzyłam się w piękny bialo zielony termometr, z zielonym światełkiem i ekranikiem w pionie a nie w poziomie więc będzie czym mierzyć tempkę... No i że druga połowa tego miesiąca upłynie pod znakiem ponownych badań, tym razem bardziej dogłębnych i konkretnych a nie samych hormonów i szybkiego rzutu oka czy nie mam policystycznych jajek.

21 stycznia 2013, 07:13

Okazało się, że ponoć wszystko jest w porządku. To była tylko bardzo, bardzo intensywna @ oczyszczająca organizm z nieczystości...Na początek lutego jesteśmy umówieni na dalsze badania a w między czasie nic nie przeszkadza, żeby rozpocząć kolejny cykl starań.
Temperatura rano zmierzona nowym termometrem i gotowi do boju.
Szkoda tylko że ta wizyta u gin pozostawiła w nas lekki niedosyt. Szkoda, że nei jestesmy w Polsce bo wtedy można by było pójśc nawet do 2-3 gin prywatnie i potem wyciągnąć średnią z opinii. A tak, to na razie trzeba się skupić na tych 2 paniach gin w szpitalu, bo prywatna wizyta kosztuje tutaj w przeliczeniu ok 4 x wizyta w Polsce. :)
No nic...w między czasie spróbuję(emy) wrzucić na większy luz, od przyszłego tygodnia idziemy wytapiać tłuszczyki na siłowni i trzeba uzbroić się w dalszą cierpliwość i pokorę wobec tego co jest nam zapisane.
Najgorsze jest tylko to, że wszędzie , wszędzie na każdym kroku a to ktoś jest w ciąży, a to ktoś urodził, a to ktoś chwali się fotami dzidziusia. Nawet w głupiej telewizji. W jednym serialu główna aktorka okazało się , że jest w ciąży. W drugim serialu cały czas próbują, ale ona nie chce i właśnie udaje że jest w ciąży żeby mąż przestał świrować. W tym samym serialu inna właśnie 'wpadła'. Włączam wieczorem tv a tu wskakuje reklama "najlepsze witaminy dla kobiet w ciąży" a w sobotę program "Ciąża z zaskoczenia" . Nawet moja najświeższa klientka chce stronę dla swojego portfolio fotograficznego...a co robi? No jak to co!!! Robi głównie zdjęcia dzieci i kobiet w ciąży. Hahaa. Jakby z każdej strony wszystko chciało mi dopiec. Gdyby nie Wy wszystkie, wasze starania, problemy, rozterki i przemyślenia to mogłabym spokojnie stwierdzić że chyba zaczynam wpadać w paranoję. :) No ale jak wiadomo to tylko zlośliwy zbieg okoliczności.

22 stycznia 2013, 07:31

Korzystając z okazji, że mam tak niesamowicie pozytywne nastawienie to mam jeszcze jedną rzecz, która może Was rozbawić. ;)
Tak jak zapowiadałam w tym cyklu 'mam zamiar' skrupulatnie mierzyć temperaturę a następnie ją w skupieniu obserwować. Zaczęłam wczoraj, uradowana zapisałam sobie wynik i dziś rano czynność chciałam powtórzyć wg planu. Jednak pojawiły się schody...

Mój piękny, zielony , nowy i wyjątkowy termometr przywieziony z wycieczki..z pięknym szerokim ekranikiem innym niż wszystkie, bo ułożonym w poprzek przyrządu a nie wzdłuż..z eleganckim zielonym światełkiem podświetlającym owy ekranik.. jest TAK WYJĄTKOWY, że jest wykonany chyba z kauczuku lub innego genialnego, elastycznego i gnącego się materiału. Reszty nie muszę już pewnie opowiadać ze szczegółami. ;) Powiem tylko że walczyłam ok 15 min rano, ale niestety musiałam wstać ponieważ pilnie musiałam udać się do.. toalety.

Ach..nie wiem czemu jestem w tak szampańskim humorze. Może w tym cyklu owulacja przyjdzie ze zdwojoną siłą? Jest fajnie. Jakbym miała takie 'szczęście' z termometrem w jednym z ostatnich cykli, może bym się zirytowała, że pecha nad pechy, wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie nawet termometr. A zamiast tego od rana ubaw po pachy. :)

Miłego dnia!

4 lutego 2013, 20:03

23 dzień cyklu...

w samym środku cyklu musiałam wyjechać w związku z pracą na 7 dni, więc ten cykl nie jest/był obfity w starania. Natomiast diś byłam u gin, mam listę badań na pierwsza i drugą połowę cyklu, wszystko pod kątem ewentualnej inseminacji ale jeszcze zobaczymy.

Co najfajniejsze w wyniku badania kamerką pani gin stwierdziła że była niedawno owulacja, bo widzi miejsce z którego odczepił się pęcherzyk. haa, oczywiście, taki już mój urok i szczęście. Może jedna owu na kilka miesięcy a starań ZERO. A przed nami cały miesiąc badań, żeby w ogóle dojść do tego co i dlaczego może być nie tak. Ajajaj taki mi się włączył agresorek ze szok, no ale żeby mężusia nie obarczać humorami siedzę tutaj i warczę do komputera. Jeszcze na dziś zostało mi jakieś 2-3h pracy więc może agresor wyparuje w wyniku promieniowania komputerowego. Tak bym chciała mieć już wszystko poustawiane, ponaprawiane i gotowe a tu kolejny miesiąc i kolejny i kolejny... Fajnie, że 22.01 miałam tak szampanski humor, teraz choć 10% z tego by mi się przydalo. :)

6 lutego 2013, 19:45

No nie..to dopiero minęły dwa dni!!! A ja juz bym chciała chociaż robić te badania , ktore przypadają na 20-22 dzień cyklu. Ajajaj, długi miesiąc przed nami. Mam nadzieję że małpiszonka przyjdzie w tym miesiącu grzecznie, jak w zegarku, już weekend tak żeby w pn-wtorek móc wystrzelić pierwszą dawkę krwi do badań.

Po tym jak będą na papierze wszystkie badania z przyszłego cyklu, czyli wliczając te z jego końca , pani ginekolog wyśle je do kliniki zajmującej się inseminacją. Co przed tym cudownym, magicznym zabiegiem na pewno pochłonie kolejny miesiąc lub dwa miesiące badan, kwalifikację a potem oczekiwanie na swoją kolej kolejne kilka miesięcy no ale przynajmniej jest już jakiś plan. Tuż po otrzymaniu wyników jeżeli będzie trzeba, a jestem prawie pewna że trzeba zacznę łykać jakieś dopalacze owulacyjne - pewnie jak ten sławny duphaston o jakim marzę, jaki przepisują w Polsce :) i w między czasie oczekiwania na rozwój wydarzeń w tej klinice inseminacyjnej, będzie można kontynuować naturalne próby.

Bo chyba, że po badaniu spermogramu małżoneczka wyjdzie że ma ospałe plemniki, wtedy zabawa będzie mniej ciekawa, ale damy radę! Jestem dobrej myśli, nie myślę o żadnych masakrycznych rzeczach, nie "krakam w duchu" ani nie zapeszam.

7 lutego 2013, 22:47

yeeah!pierwszy raz od wielu miesięcy cieszę się ze dostałam okres! i to zamiast np tydzień spoźniony - jest 3 dni za wcześnie, ale dzięki temu już w poniedziałek śmigam na pierwszą turę badan! hiha!

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lutego 2013, 00:48

9 lutego 2013, 18:54

Tak się cieszę, że kilku z nas się już udało!!! :) Może ten rok będzie dla nas wszystkich szczęśliwy i spełni się nasze marzenie o posiadaniu dzieciątka.

Dziś widzieliśmy z mężem dwa bociany, radośnie pasły się na lekko przyśnieżonej trawie.
Biedactwa, że już się tu przeniosły, bo zima na całego ale może to jakiś dobry znak?

Cóż..w zeszłym roku też widzieliśmy mnóstwo bocianów...1,5 roku temu karmilam bociany z ręki w Maryckim ZOO ale ani jedno ani drugie nie przyniosło efektu. Jednak może te dwa były wyjątkowe..

W poniedziałek z rana idę oddać transzę krwi do badania no i zobaczymy za 2-3 tygodnie co tam się dzieje w mojej gospodarce hormonalnej. Może zamiast estrogenu produkuję estragon i dlatego na razie nie ma efektów naszych starań. :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2013, 09:20

14 lutego 2013, 09:20

Ajajaj, taki miałam niesmaczny sen i to w Walentynkową noc, że normalnie czuję się tym zniesmaczona. Nie powiem o tym mamie, nie powiem mężowi, lepiej tez nie jakieś koleżance bo potem może wypaplać i mężowi będzie przykro, ale za to powiem Wam :)

Śniło mi się, że zdradziłam męża! A co najgorsze to w momencie jak skończyłam to robić, okazało się że przyszedł wcześniej z pracy i pomimo ze nas nie zobaczył on wiedział, że go zdradziłam a ja wiedziałam ze On wie. Jeeejku, jakie to było straszne uczucie wiedzieć że Go tak zawiodłam! Taki wstyd i lęk co to teraz będzie. Masakra! Dobrze , że to tylko sen. Wiem że nigdy nie zdradzę swojego Skarba, ale nawet jak może kilka malutkich razy przeszło mi luźno przez myśl, że może faktycznie coś w tym jest że po latach małżeństwa trochę zmienia się podejście do igraszek, może trochę nudy wkrada się do sypialni, za mało erotyzmu i takiego prawdziwego napalenia jak to bylo na kiedyś..Raz na jakiś długi czas pofantazjować (i tylko rzecz jasna pofantazjować) o jakimś ponętnym nieznajomym, który rzuca mnie na łóżko i uprawiamy dziki, namiętny seks... To ten sen... ten sen sprawił mi taki prezent walentynkowy, że na prawdę wolę kochać się z termometrem w ręce czekając na owulację, lub na śpiąco po dyżurze męża, żeby tylko strzelić celnie plemnikiem w odpowiednie miejsce niż w ogóle pomyśleć o jakiejkolwiek zdrożnej fantazji :D
Nie zebym je miała nagminnie, absolutnie. Ale skądś musiał się wziąć ten sen! Ajajaj normalnie jestem jeszcze w szoku. Myślałam że nic nie przebije moich snów o paleniu papierosów, kiedy podczas palenia w moich snach sama siebie rozczarowuję, że przecież rzuciłam fajki na konto zdrowszego organizmu i macicy przygotowanej do zdrowej, skutecznej implantacji. Ale to już było megarozczarowanie. :)

Hihi wariatka ze mnie prawda?

Życzę Wam rewelacyjnych Walentynek Kochane!

19 lutego 2013, 22:12

Mam piękny termometr z zamiarem mierzenia temperatury , a zamiast tego kupiłam sobie paseczkowe testy owulacyjne i skrupulatnie co rano badam poranne płyny. :)

Na piątek rano mąż ma zamówioną wizytę na przebadanie plemniczków. W koooońcu! Specjalnie trzymamy je w zamknięciu, bo przed takim badaniem nakazane jest ponoć 3 tyg postu.

Teraz jestem w 12 dniu cyklu..do piątku 3 dni, więc znając nasze genialne szczęście akurat w tym czasie pojawi się owulacja. No ale jeżeli będzie taki psikus to stawiam na zbadanie plemniczków niż próby wstrzelenia się w odpowiedni czas i odpowiednie miejsce.

Na szczęscie kupa pracy wiec nei ma czasu na myślenie i zastanawianie się a co będzie gdy...
Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.. no i że wynik będzie szybkoo!

23 lutego 2013, 19:30

- Mamusiu, miałaś kiedyś marzenie?
- Miałam!
- А teraz?
- А teraz stoi obok i zadaje pytania!



Piękne :) A tym czasem ja.. czekam na oddanie krwi w dniach 21-22 cyklu w celu zrobienia badań, czekamy na wyniki prześwietlenia plemniczków z wczoraj :)

A zakupione testy owulacyjne robię codziennie....i na razie kreseczki owulacyjnej brak blee - codziennie patrzec na jedną kreskę.. paskudztwo!

25 lutego 2013, 23:05

Yeeaah!! UUUFF!

mamy wyniki plemniczków. Są prężne i gotowe do działania. Nawet po tak zbyt długim, przedobrzonym poście i tak zachowywały się jak należy. U mnie Pani gin widziała ponoć w zeszłym cyklu ślad po owulacji, ale zobaczymy jak wyjdą wyniki...

Najważniejsze że mężulek ma wszystko ok, bo w koszmarnych przebłyskach niemiłych przeczuć baardzo się o to martwiłam.

Nie wiem czy to się akurat tak złożyło, czy to może znowu moje wymysły ale chyba jest płodny sluz..przyznam że odkąd zaczęłam go obserwowac ani razu takiego nie widziałam. A pasuje - jest ok połowy cyklu. No ale tekst owulacyjny nei wykazał nic..więc albo test do d.. albo nie ma jeszcze owulacji.

Kolorowych snów!

4 marca 2013, 19:11

25 dzień cyklu

Badania z 4 dnia cyklu już odebrane i wszystko jest ok, pomijając fakt górną granicę normy....testosteronu :D Krew na pozostałe badania oddana w 21 dc no i jak będą wyniki to zobaczymy co pani gin na to powie.

A w między czasie mam wrażenie że piersi mi nieco się powiększyły i tak troche pobolewają przy chodzenia, ale jak zwykle to pewnie moje wymysły...albo od kilku cykli takie mam objawy kilka dni przed @_@

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2013, 18:25

1 2 3 4 5 ››