X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ENDOMETRIOZA. MTHFR, PAI. Determinacja - ivf 🌸
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7

20 października, 19:18

Wróciłam z wojaży. Sama się sobie dziwię jak ja to przeżyłam 🙈 Nocne loty, godziny wykładów, wieczorne zasiadane, wielogodzinne i oczywiście zakrapiane alkoholem kolacje, na których piłam hektolitry wody i herbaty i odliczałam godziny do powrotu do hotelu.
Czuję się natomiast wyjątkowo dobrze. Nadal. Czasem mnie coś przymdli, czasem mam ochotę na drzemkę, ale suma Summarum - wszystko inaczej niż w tej poprzedniej ciąży. Bardzo bałam się wczorajszego dnia (5+0), bo wtedy zaczęły się bóle jak na okres, na które nospa mi nie pomagała, plamienia i krwawienia. Teraz jest spokojnie. Wiem, że to nic może nie oznacza, ale staram się cieszyć każdym spokojnym i dobrym dniem. Jak mam dostać strzała, to i tak dostanę. Wcześniejszą paranoją tego nie zastopuję, jeżeli z ciążą coś jest nie tak.
Mam natomiast jakąś infekcję. Jutro idę z tym do gina z Medicover i zobaczymy. Poproszę o wymazy.
Czy kusi mnie dalsze robienie bety i analizowanie przyrostów? Oczywiście, chociaż mniej niż przed wyjazdem. Pożyłam chwilę normalnym, pracowym życiem, wyszłam z dresów i czeluści swojego mieszkania i tym samym jakoś się zdystansowałam.

Plan jest taki, że jutro gin, ogarnięcie sprawy infekcji / podrażnienia od luteiny, wizyta u profesor: 26.10 (może tuż przed zrobię betę i proga bo chciała; mam z zeszłego tygodnia i nie wiem czy to ma być bardzo aktualne czy po prostu beta u prog w ciąży).
Na USG w klinice jestem umówiona dopiero na 7.11, po powrocie mojego lekarza. Chciałabym w spokoju do tego czasu wyczekać.
No i oczywiście jestem już tym dniem przerażona.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października, 19:20

24 października, 13:11

21 dpt
Zrobiłam betę i proga przed wizytą u profesor.
Prawie zemdlałam z emocji - 14321 💗💗💗🚀🚀🚀
Najpierw źle zobaczyłam i myślałam, że 1000 coś, ale patrzę i coś za dużo tych cyferek.
Jestem w górnych granicach widełek z magicznej tabelki. Nie jak poprzednio, z krwotokami, nerwicą, słabą betą na tym etapie.
Wiem, że dalej muszę być czujna, ale naprawdę nie liczyłam na tak piękny wynik.
Mam też wyniki cytokin. Ochrona zarodka il10 ponad 3 tys. Po pierwszej ciąży miałam 300 coś :/ atak na zarodek nisko.
Pojutrze wizyta u profesor. Dam znać jak poszło i co powiedziała. 🍀

Sowella dziękuję za kciuki, dobre myśli i wsparcie 😘

26 października, 12:49

Jestem po wizycie. Jak na razie, po wynikach wszystko w porządku i czekamy. Beta ładna, progesteron ok, witamina D do monitorowania (mam bardzo wysoką - 96, pytała o dawki). Dorzuciła mi NAC 1 x dziennie. Mam zielone światło na aktywność fizyczną - joga ok, pilates ok, spacery wiadomo ok, Body Pump - nie, ćwiczenia z obciążeniem własnego ciała lub max 6 kg ok, rower - nie. Na współżycie czerwone światło. Bardzo się cieszę z aktywności, bo się bałam cokolwiek robić a już mnie zaczyna wszystko boleć przy takim bezruchu. Nie zamierzam szaleć, joga i spacery na razie wystarczą. Potem może dorzucę pilates.
Mam trzymać dietę z niskim IG.
Luteinę zamieniła mi na Cyclogest - jest podobno lepszy i zaradzi na podrażnienia. Zostawiła Duphaston i Estrofem. Na USG w klinice 7.11 reakcja - "bardzo dobrze, pierwsze USG robimy w 6-8 tc". Zważyła mnie, ciśnienie zmierzone - wyszło za wysoko 137/89 i kazała mi teraz tego pilnować, ale jestem przekonana że to stres na wizycie. Mam zegarek z tętnomierzem i widziałam jak od momentu wejścia do gabinetu wali mi serce. Teraz z powrotem mam moje tętno spoczynkowe czyli 53. No ale kupię ten ciśnieniomierz i niech mąż się przyucza na pielęgniarza ;)
Kolejna wizyta 16.11, już po USG. Muszę zrobić mocz, morfologię, witaminę D i ferrytynę. I czekamy.

Chciałabym pójść na ciążowe L4 już, tak złą aktualnie mam atmosferę w pracy :(. Ale nie mogę teraz, bo jak nie dociągnę tego projektu, o którym wspominałam, do końca, to nie wiem czy będę miała do czego wracać, a to stresuje mnie bardziej niż sama praca. Muszę sobie jakoś przepracowac w głowie brak motywacji, po prostu spiąć się i zrobić swoje. Dam radę, nie jedno bagienko zawodowe zniosłam, to i tu jakoś zagryzę zęby. Inna sprawa, że jestem nieco rozchwiana emocjonalnie przez hormony, więcej rzeczy mnie wkurza, może za bardzo emocjonalnie reaguję.

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października, 12:50

6 listopada, 16:44

Zaczynam się stresować jutrzejszą wizytą.
Bo do tej pory same nudy - okropne samopoczucie, przysypianie połowy dnia, mdłości na zmianę z jakimś wilczym apetytem z przeróżnymi zachciankami (kanapki z twarożkiem, twarożek z powidłami, kwaśne żelki, zupa zalewajka itd.). Od dnia następującego po wizycie u prof. jestem okropnie zmęczona. Cieszyłam się na aktywność fizyczną ale cóż.. 2 razy byłam na jodze, czasem poczłapię na jakiś spacer i to by było na tyle.
Nie ma plamień, krwawienia, skurczy, więc nie panikuję.
Wiem, że wszystkie objawy są prawidłowe, ale nic mnie już nie zdziwi.
Plan na dzisiejsze popołudnie: wysłać dwa maile i zrobić jeden krótki dokument, zapakować zmywarkę (spore wyzwanie), 30 min spaceru zahaczając o pocztę.
Wieczorem jakiś głupi, odmóżdżający film typu Bridget Jones.

Mam w ogóle od jutra ciężki i intensywny tydzień. Spotkanie, pogrzeb, szkolenie które prowadzę, wyjazd do Rodziców w weekend bo Mama miała operację. Mam więc nadzieję Kropku, że tam jesteś, masz się dobrze i się jutro zobaczymy, a potem dalej będziemy sobie spokojnie brać tabletki, jeść kanapeczki, leżeć z pieskami i zdrowo rosnąć 🙏

7 listopada, 12:21

💓🐻

1e9ca4c4b5b7b.jpghttps://zapodaj.net/plik-fNTTVGMADy

Mój mały Gumiś żyje 🥹
CRL: 1,39 cm
FHR: 154 bpm
Z USG idealnie jak z kalendarza: 7+5.

Ale żeby nie było tak różowo, to wczoraj wieczorem znalazłam nitkę krwi na papierze. Dziś rano jasno różowiutkie plamienie. Nie spalam całą noc i byłam pewna, że już po wszystkim.
Doktor oczywiście kazał się tym nie przejmować, ale bardzo się zmartwiłam. Teraz byle jakoś doczekać do kolejnego USG za 2 tygodnie 🙏 W międzyczasie kontrola u profesor.

Boże błagam, niech ten mały Cud trwa 🙏🙏🙏

16 listopada, 12:51

Mało zaglądam do mojego pamiętniczka ostatnio, ale raz, że nic super ciekawego się nie dzieje (z wyjątkami, zaraz opiszę), a dwa, i to jest ten ważniejszy powód, boję się, że zaraz coś zapeszę.
Dzisiaj wychodzi 9+0, podsumowanie wizyty u Profesor i przestroga przed przypadkowymi lekarzami z Medicover czy Luxmed.

Samopoczucie. Od 3 tygodni czuję się fatalnie. Cieszyłam się z zielonego światła na aktywność fizyczną ... no więc jak zrobię 10 tys kroków dziennie i pójdę raz na tydzień na jogę to jest wielki sukces. W domu sodoma i gomora. Jak mam więcej siły to posprzątam i coś pogotuję, jak mniej to żyjemy jak studenci w akademiku, bo mąż z kolei ciągle w rozjazdach. Poza tym z niego to taki gospodarz, że mógłby założyć bloga "Chu**wy pan domu" - wersja dla facetów ;). Mdłości obecne (umiarkowane), wielki apetyt nadchodzący falami obecny. Waga +1 kg od dnia transferu czyli chyba ok. Mam nadzieję, że nie będę prędko wielorybem.
Nie miałam pojecia, że w ciąży można być tak bardzo zmęczonym, że wyciągnięcie prania z pralki i rozwieszenie go jest wyzwaniem. Ale nie narzekam. Zniosę wszysko, oby tylko z Dzieckiem wszystko było dobrze.

Niestety miałam znowu incydent plamienia. Bardzo mnie to zestresowało. Co prawda to plamienie, w porównaniu do tamtego z poprzedniej ciąży to taki pikuś, podbarwiony kawą z mlekiem śluz czasami, niemniej jednak zamieram na ten widok. Do tego stopnia, że we wtorek umówiłam wizytę na cito w Medicover, żeby sprawdzić, czy ciąża nadal jest żywa. Nigdy przenigdy tego nie róbcie. Na cito w Medicover oznacza konowała z oceną 1,5 - 2 gwiazdki na Znanym Lekarzu. Lekarz od "opieki w ciąży" a od razu zaznaczyła, że nie zna się na USG ale sobie "pomoże". Było to dokładnie 8+5. Ciąża żywa 💗 Jakość USG dramatyczna. Serduszko pięknie biło, ale oczywiście nie zmierzyła (pewnie nie umie). Zmierzyła dziecko i wyszło jej 1,75 cm czyli na moje oko za mało (powinno być 2 cm), ale widziałam, że jest większe niż na USG w klinice tydzień wcześniej. I widać już było nawet takie małe łapki 😍Nie przejmuję się tym pomiarem jakoś bardzo i czekam na wizytę u dr Dz 21.11.
No i hit. Wypatrzyła, że Dziecko oprócz pęcherzyka jest w takim jakby worku. I zaczęła kminić co to za worek, że "dziwne", "on jest jakby w takim swoim worku". Specjalistą od USG nie jestem, ale myślę na tym fotelu skonsternowana, że chyba tak ma przecież być... i że to chyba owodnia zarodka czy jakoś tak, że w klinice też był ten "worek" i wszystko było ok. Oraz jak się wejdzie w google to też ten "worek" czasem widać.... Kazała mi pilnie się skonsultować z moimi lekarzami, najlepiej jeszcze dzisiaj, żeby sprawdzili co to za worek. Ciężko to skomentować.... Aż mi wstyd za tę kobietę.
Druga rzecz, stwierdziła że "mało się rusza". Zarodek 8 tygodniowy miał fikać koziołki? Nacisnęła mi na brzuch tak punktowo (!!!) to się poruszył... No cóż. Nigdy więcej nie pójdę do Medicover na jakiekolwiek badanie w ciąży. Tylko mój lekarz / inny lekarz polecany / szpital.
Niemniej jednak, co najważniejsze - ciąża 2 dni temu żywa.
Moja paranoja nie wynika tylko z moich lęków, traum i doświadczeń. Nadal siedzę na wątku miesięcznym inv i listopad zaczyna się każdego dnia od jakiejś okropnej wiadomości. Tylu złych wydarzeń w jednym miesiącu od dawna nie było. Powinnam nie wchodzić i nie czytać, nie brać sobie do głowy, ale ciężko mi nie śledzić historii Dziewczyn. Przez prawie rok lub dobrych kilka miesięcy człowiek jednak się zżywa.

Zrobiłam badania zlecone przez profesor i Dr Dz. Wszystko dobrze:
Morfologia i mocz - wszystko w normie.
Witamina D - 74 ng/ml
Ferrytyna - 31 ng/ml (przed ciążą było szalone 18 ng/ml więc jest to ogromny sukces, że poszła do góry. Buraki i mięso robią robotę)
Glukoza - 81 ng/ml
TSH - 1,250 mU/l

Dzisiaj wizyta u profesor. Kazała schodzić już z Estrofemu, ale tu się nie posłucham. Wszędzie czytałam, że schodzi się po 10 tc i tak też mówi mój lekarz z kliniki. W tym zakresie słucham się jego, bo jednak trzaska te in vitro i cykle sztuczne na codzień. Na plamienia dorzuciła mi Cyclo 3 Fort, NAC 2 x dziennie (aby wspomóc implantację), bezwględny zakaz dźwigania i współżycia. Na współżycie nie mam totalnie ochoty. Mąż chyba sobie jakoś radzi bo nie marudzi ;) Z dźwiganiem to przyznaję.. jestem typem wielbłąda i Zosi Samosi. Zawsze wielka, ciężka torebka. Zawsze jakieś toboły. Na bank ma więcej niż 6 kg. Wypakowałam po wizycie połowę rzeczy. Na zakupy też zdarza mi się pojechać samej. Większość rzeczy zostawiam w aucie w garażu i mąż potem wynosi, ale jednak chyba zdarza mi się dźwignąć. Muszę się pilnować.
Clexane między 14:00 a 16:00. Pamiętałam o tym jej zaleceniu, ale brałam rano teraz, bo tak mi wygodniej. Zmienię jednak, skoro znowu to podkreśliła. Mam pilnować ciśnienia, bo takie graniczne i w razie czego skonsultować się z kardiologiem, aby uniknąć nadciśnienia w ciąży.
Reszta leków bez zmian. Aktywność bez zmian, ale z basenem mam się jeszcze wstrzymać. Kolejna wizyta po prenatalnych - 14 grudnia. Umówiona jestem na 11 grudnia (12+ 4) do Dr Hameli Olkowskiej. Powiedziała, że "bardzo dobra lekarka" i że mogę przyjść z samym USG jak nie będzie jeszcze wyników Pappa. Chciała mi wogóle dać skierowanie na NFZ, ale powiedziałam, że chcę iść do wybranego lekarza, w wybranym już terminie i te 600 zł w tę czy we wtę. to przy tych kosztach nie robi nam wielkiej różnicy.
Na Nifty pro też jesteśmy zdecydowani. Ja się wahałam, ale tu mąż podjął męską decyzję - robimy i to jak najwcześniej się da. Dla mojego świetego spokoju.
I czekamy 🙏🙏🙏

Pracuję głównie z domu i to ma 1/4 gwizdka. Robię minimum co muszę, ale na L4 nie chcę i nie mogę jeszcze pójść. Za duże ryzyko, że wszystko pójdzie nie tak i wówczas zostanę na lodzie - bez ciąży, z kiepską sytuacją w pracy. Nie chce mi się jak nigdy, ale przez kolejne 4 tygodnie chcę domknąć ten gów***ny projekt, w który mnie wkręcili, zamknąć większość swoich spraw i jeżli prenatalne wyjdą dobrze, od stycznia po mału znikać. Zająć się w końcu na 100% SOBĄ.
Do sprawdzenia jedna rzecz - z marcową pensją dostaję bonus za cały 2023 rok. Czy jak będę na L4 to wówczas będzie się to wliczało do wymiaru zasiłku macierzyńskiego ? Jeśli nie i warunkiem aby się wliczało, jest aktywna praca w marcu, to wówczas na jeden miesiąc wrócę, bo zwyczajnie szkoda mi tych pieniędzy z ZUS-u. Należą się i mi i mojemu Dziecku.

Daleko wybiegam myślami... jeszcze wszystko może pójść nie tak, ale racjonalna część mnie wie, że z każdym dniem ryzyko jest coraz mniejsze.
Kolejne USG mam 21.11. Dr mówił, że to taki mocno graniczny już czas. No i potem oczywiście prenatalne. Bardzo się boję, ale żyję tą swoją rutyną i jakoś funkcjonuję. Śniło mi się dzisiaj coś, jakieś głupoty, ale na pewno miałam wielki ciążowy brzuch. Mam nadzieję, że moja podświadomość mnie nie zwodzi.

21 listopada, 14:55

Nasz Dzidziuś ma 2,79 cm, GA: 9+4 (wg transferu 9+5, więc prawie że idealnie), FHR: 166 bpm. Jest już taki małym Misiaczkiem, widać było jak rusza nóżkami. Niesamowite uczucie. Niesamowita ulga. I wzruszenie na twarzy Męża.
11 grudnia mamy prenatalne, wcześniej w międzyczasie ogarniamy Nifty Pro. Mam też szereg badań do zrobienia, głównie wirusówki. Mam też od przyszłego tygodnia schodzić z leków. Proga boję się odstawić :/ Muszę o tym poczytać.
No i mam kartę ciąży :-)

Nie ma w nas żadnej dzikiej euforii, dalej mało w ogóle rozmawiamy o ciąży i jesteśmy w trybie "czekamy", ale dzisiaj nam wystarczyło jedno spojrzenie i jeden uśmiech do siebie.

25 listopada, 20:39

Ponieważ profesor nic nie wspomniała o odstawieniu proga już na tym etapie (i wiadomo, nic nie wyjaśnia), zaczęłam grzebać w necie szukając dlaczego. I trafiłam na bardzo ciekawy artykuł. Podrzucam ku pamięci:

https://www.forumginekologii.pl/artykul/progesteron-i-jego-zastosowanie-w-wybranych-patologiach-ciazy

28 listopada, 09:13

Jak nie wierzę w horoskopy, tak podobno wczoraj była jakaś pełnia w Bliźniętach powodująca konflikty i nerwowość.

Gównoburza na forum o to, że nie wolno zapytać czy komuś doszedł detektor na wątku miesięcznym przyprawiła mnie o takie ciśnienie, że mi zegarek wysłał alarm o za wysokim tętnie. Mężowi nawet się nie przyznałam co zeżarło mi nerwy, bo to jednak racjonalny facet jest.
Detektor mi przyszedł wczoraj po południu. Mam Sonoline B, kupiłam nowy ale z drugiej ręki na Vinted, za mniej niż połowę ceny. Znalazłam tętno Dziecka wczoraj praktycznie bez problemu.No, może z małym incydentem gdzie źle wpięłam kabel 🤦‍♂️. Dzisiaj rano było ciężko, w końcu znalazłam, ale ponieważ to kolejny niepotrzebny stres, to jego użycie będę sobie dozować w odstępach kilkudniowych, jak nie tygodniowych. Niemniej jednak, w momentach niepokoju pomaga, szczególnie jak się jest po poronieniach i codziennie pada w głowie pytanie "czy serduszko jeszcze bije ?".
Druga rzecz, która mnie wczoraj przybiła - kwestia mieszkania. Mamy fajne mieszkanie, 50 mkw, ale jest totalnie, absolutnie nieprzygotowane na 3 osobową rodzinę. Jest spory salon łączony z kuchnią, sporo przestrzeni, ale łazienka i sypialnia bardzo małe. Jednocześnie boję się o ciążę i czy z Dzieckiem wszystko ok, czy ją donoszę i martwię (już) jak ja sobie poradzę. Nie wiem o dzieciach absolutnie nic, muszę odgracić mieszkanie, jakoś zorganizować tu przestrzeń itd. Już od jakiegoś czasu myślimy o kupnie czegoś większego. I tu następuje ciężkie zderzenie z rzeczywistością życia w naszym kraju. Dom - nie stać nas na dom w obrębie Warszawy, dom pod Warszawą - przeraża mnie kwestia dojazdów, gdzie oboje w dalszej perspektywie codziennie musimy być w centrum, do tego Dziecko i jego logistyka. Poza tym lubimy oboje miejskie życie na codzień. No to mieszkanie może ? Znalazłam fajne, od dewelopera oczywiście, dzielnica moja ukochana, kawałek od centrum ale blisko metra, blisko las, parki. Nie wielkie, bo znowu na ok 100m2 nas nie stać, tak 70+. Cena? 1 mln 600 tys + 100 tys za miejsce postojowe. Po podpisaniu umowy rezerwacyjnej od razu trzeba wpłacić 30%. Nikt na żadne kredytowanie czy sprzedaż poprzedniej nieruchomości nie będzie czekał, bo "proszę Pani, te mieszkania rozchodzą się na pniu". Zatkało mnie. Wkurzyłam się. Cena, podejście do klienta, to w jakim kierunku ten rynek poszedł. Mamy prawie po 40 lat, zarabiamy nieźle, ale wiadomo oboje na etatach, więc walizki pieniędzy z biznesów nie mamy i jest problem przeprowadzić się do mieszkania dwadzieścia parę metrów większego niż obecne. Odkładam temat więc na jakiś czas, przeorganizuję tu przestrzeń i zobaczymy. I chyba poczekam na bezpieczniejszy czas tej ciąży.
W piątek przychodzi do mnie pielęgniarka pobrać krew na Nifty. Skorzystaliśmy z promocji na Black Friday i wyszło 1905 zł.
Czy zaczynam się stresować? Jeszcze nie, ale w przyszłym tygodniu będę chodziła po ścianach.
‹‹ 3 4 5 6 7