X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ENDOMETRIOZA. MTHFR, PAI. Determinacja - ivf 🌸
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8

20 października 2023, 19:18

Wróciłam z wojaży. Sama się sobie dziwię jak ja to przeżyłam 🙈 Nocne loty, godziny wykładów, wieczorne zasiadane, wielogodzinne i oczywiście zakrapiane alkoholem kolacje, na których piłam hektolitry wody i herbaty i odliczałam godziny do powrotu do hotelu.
Czuję się natomiast wyjątkowo dobrze. Nadal. Czasem mnie coś przymdli, czasem mam ochotę na drzemkę, ale suma Summarum - wszystko inaczej niż w tej poprzedniej ciąży. Bardzo bałam się wczorajszego dnia (5+0), bo wtedy zaczęły się bóle jak na okres, na które nospa mi nie pomagała, plamienia i krwawienia. Teraz jest spokojnie. Wiem, że to nic może nie oznacza, ale staram się cieszyć każdym spokojnym i dobrym dniem. Jak mam dostać strzała, to i tak dostanę. Wcześniejszą paranoją tego nie zastopuję, jeżeli z ciążą coś jest nie tak.
Mam natomiast jakąś infekcję. Jutro idę z tym do gina z Medicover i zobaczymy. Poproszę o wymazy.
Czy kusi mnie dalsze robienie bety i analizowanie przyrostów? Oczywiście, chociaż mniej niż przed wyjazdem. Pożyłam chwilę normalnym, pracowym życiem, wyszłam z dresów i czeluści swojego mieszkania i tym samym jakoś się zdystansowałam.

Plan jest taki, że jutro gin, ogarnięcie sprawy infekcji / podrażnienia od luteiny, wizyta u profesor: 26.10 (może tuż przed zrobię betę i proga bo chciała; mam z zeszłego tygodnia i nie wiem czy to ma być bardzo aktualne czy po prostu beta u prog w ciąży).
Na USG w klinice jestem umówiona dopiero na 7.11, po powrocie mojego lekarza. Chciałabym w spokoju do tego czasu wyczekać.
No i oczywiście jestem już tym dniem przerażona.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2023, 19:20

24 października 2023, 13:11

21 dpt
Zrobiłam betę i proga przed wizytą u profesor.
Prawie zemdlałam z emocji - 14321 💗💗💗🚀🚀🚀
Najpierw źle zobaczyłam i myślałam, że 1000 coś, ale patrzę i coś za dużo tych cyferek.
Jestem w górnych granicach widełek z magicznej tabelki. Nie jak poprzednio, z krwotokami, nerwicą, słabą betą na tym etapie.
Wiem, że dalej muszę być czujna, ale naprawdę nie liczyłam na tak piękny wynik.
Mam też wyniki cytokin. Ochrona zarodka il10 ponad 3 tys. Po pierwszej ciąży miałam 300 coś :/ atak na zarodek nisko.
Pojutrze wizyta u profesor. Dam znać jak poszło i co powiedziała. 🍀

Sowella dziękuję za kciuki, dobre myśli i wsparcie 😘

26 października 2023, 12:49

Jestem po wizycie. Jak na razie, po wynikach wszystko w porządku i czekamy. Beta ładna, progesteron ok, witamina D do monitorowania (mam bardzo wysoką - 96, pytała o dawki). Dorzuciła mi NAC 1 x dziennie. Mam zielone światło na aktywność fizyczną - joga ok, pilates ok, spacery wiadomo ok, Body Pump - nie, ćwiczenia z obciążeniem własnego ciała lub max 6 kg ok, rower - nie. Na współżycie czerwone światło. Bardzo się cieszę z aktywności, bo się bałam cokolwiek robić a już mnie zaczyna wszystko boleć przy takim bezruchu. Nie zamierzam szaleć, joga i spacery na razie wystarczą. Potem może dorzucę pilates.
Mam trzymać dietę z niskim IG.
Luteinę zamieniła mi na Cyclogest - jest podobno lepszy i zaradzi na podrażnienia. Zostawiła Duphaston i Estrofem. Na USG w klinice 7.11 reakcja - "bardzo dobrze, pierwsze USG robimy w 6-8 tc". Zważyła mnie, ciśnienie zmierzone - wyszło za wysoko 137/89 i kazała mi teraz tego pilnować, ale jestem przekonana że to stres na wizycie. Mam zegarek z tętnomierzem i widziałam jak od momentu wejścia do gabinetu wali mi serce. Teraz z powrotem mam moje tętno spoczynkowe czyli 53. No ale kupię ten ciśnieniomierz i niech mąż się przyucza na pielęgniarza ;)
Kolejna wizyta 16.11, już po USG. Muszę zrobić mocz, morfologię, witaminę D i ferrytynę. I czekamy.

Chciałabym pójść na ciążowe L4 już, tak złą aktualnie mam atmosferę w pracy :(. Ale nie mogę teraz, bo jak nie dociągnę tego projektu, o którym wspominałam, do końca, to nie wiem czy będę miała do czego wracać, a to stresuje mnie bardziej niż sama praca. Muszę sobie jakoś przepracowac w głowie brak motywacji, po prostu spiąć się i zrobić swoje. Dam radę, nie jedno bagienko zawodowe zniosłam, to i tu jakoś zagryzę zęby. Inna sprawa, że jestem nieco rozchwiana emocjonalnie przez hormony, więcej rzeczy mnie wkurza, może za bardzo emocjonalnie reaguję.

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2023, 12:50

6 listopada 2023, 16:44

Zaczynam się stresować jutrzejszą wizytą.
Bo do tej pory same nudy - okropne samopoczucie, przysypianie połowy dnia, mdłości na zmianę z jakimś wilczym apetytem z przeróżnymi zachciankami (kanapki z twarożkiem, twarożek z powidłami, kwaśne żelki, zupa zalewajka itd.). Od dnia następującego po wizycie u prof. jestem okropnie zmęczona. Cieszyłam się na aktywność fizyczną ale cóż.. 2 razy byłam na jodze, czasem poczłapię na jakiś spacer i to by było na tyle.
Nie ma plamień, krwawienia, skurczy, więc nie panikuję.
Wiem, że wszystkie objawy są prawidłowe, ale nic mnie już nie zdziwi.
Plan na dzisiejsze popołudnie: wysłać dwa maile i zrobić jeden krótki dokument, zapakować zmywarkę (spore wyzwanie), 30 min spaceru zahaczając o pocztę.
Wieczorem jakiś głupi, odmóżdżający film typu Bridget Jones.

Mam w ogóle od jutra ciężki i intensywny tydzień. Spotkanie, pogrzeb, szkolenie które prowadzę, wyjazd do Rodziców w weekend bo Mama miała operację. Mam więc nadzieję Kropku, że tam jesteś, masz się dobrze i się jutro zobaczymy, a potem dalej będziemy sobie spokojnie brać tabletki, jeść kanapeczki, leżeć z pieskami i zdrowo rosnąć 🙏

7 listopada 2023, 12:21

💓🐻

1e9ca4c4b5b7b.jpghttps://zapodaj.net/plik-fNTTVGMADy

Mój mały Gumiś żyje 🥹
CRL: 1,39 cm
FHR: 154 bpm
Z USG idealnie jak z kalendarza: 7+5.

Ale żeby nie było tak różowo, to wczoraj wieczorem znalazłam nitkę krwi na papierze. Dziś rano jasno różowiutkie plamienie. Nie spalam całą noc i byłam pewna, że już po wszystkim.
Doktor oczywiście kazał się tym nie przejmować, ale bardzo się zmartwiłam. Teraz byle jakoś doczekać do kolejnego USG za 2 tygodnie 🙏 W międzyczasie kontrola u profesor.

Boże błagam, niech ten mały Cud trwa 🙏🙏🙏

16 listopada 2023, 12:51

Mało zaglądam do mojego pamiętniczka ostatnio, ale raz, że nic super ciekawego się nie dzieje (z wyjątkami, zaraz opiszę), a dwa, i to jest ten ważniejszy powód, boję się, że zaraz coś zapeszę.
Dzisiaj wychodzi 9+0, podsumowanie wizyty u Profesor i przestroga przed przypadkowymi lekarzami z Medicover czy Luxmed.

Samopoczucie. Od 3 tygodni czuję się fatalnie. Cieszyłam się z zielonego światła na aktywność fizyczną ... no więc jak zrobię 10 tys kroków dziennie i pójdę raz na tydzień na jogę to jest wielki sukces. W domu sodoma i gomora. Jak mam więcej siły to posprzątam i coś pogotuję, jak mniej to żyjemy jak studenci w akademiku, bo mąż z kolei ciągle w rozjazdach. Poza tym z niego to taki gospodarz, że mógłby założyć bloga "Chu**wy pan domu" - wersja dla facetów ;). Mdłości obecne (umiarkowane), wielki apetyt nadchodzący falami obecny. Waga +1 kg od dnia transferu czyli chyba ok. Mam nadzieję, że nie będę prędko wielorybem.
Nie miałam pojecia, że w ciąży można być tak bardzo zmęczonym, że wyciągnięcie prania z pralki i rozwieszenie go jest wyzwaniem. Ale nie narzekam. Zniosę wszysko, oby tylko z Dzieckiem wszystko było dobrze.

Niestety miałam znowu incydent plamienia. Bardzo mnie to zestresowało. Co prawda to plamienie, w porównaniu do tamtego z poprzedniej ciąży to taki pikuś, podbarwiony kawą z mlekiem śluz czasami, niemniej jednak zamieram na ten widok. Do tego stopnia, że we wtorek umówiłam wizytę na cito w Medicover, żeby sprawdzić, czy ciąża nadal jest żywa. Nigdy przenigdy tego nie róbcie. Na cito w Medicover oznacza konowała z oceną 1,5 - 2 gwiazdki na Znanym Lekarzu. Lekarz od "opieki w ciąży" a od razu zaznaczyła, że nie zna się na USG ale sobie "pomoże". Było to dokładnie 8+5. Ciąża żywa 💗 Jakość USG dramatyczna. Serduszko pięknie biło, ale oczywiście nie zmierzyła (pewnie nie umie). Zmierzyła dziecko i wyszło jej 1,75 cm czyli na moje oko za mało (powinno być 2 cm), ale widziałam, że jest większe niż na USG w klinice tydzień wcześniej. I widać już było nawet takie małe łapki 😍Nie przejmuję się tym pomiarem jakoś bardzo i czekam na wizytę u dr Dz 21.11.
No i hit. Wypatrzyła, że Dziecko oprócz pęcherzyka jest w takim jakby worku. I zaczęła kminić co to za worek, że "dziwne", "on jest jakby w takim swoim worku". Specjalistą od USG nie jestem, ale myślę na tym fotelu skonsternowana, że chyba tak ma przecież być... i że to chyba owodnia zarodka czy jakoś tak, że w klinice też był ten "worek" i wszystko było ok. Oraz jak się wejdzie w google to też ten "worek" czasem widać.... Kazała mi pilnie się skonsultować z moimi lekarzami, najlepiej jeszcze dzisiaj, żeby sprawdzili co to za worek. Ciężko to skomentować.... Aż mi wstyd za tę kobietę.
Druga rzecz, stwierdziła że "mało się rusza". Zarodek 8 tygodniowy miał fikać koziołki? Nacisnęła mi na brzuch tak punktowo (!!!) to się poruszył... No cóż. Nigdy więcej nie pójdę do Medicover na jakiekolwiek badanie w ciąży. Tylko mój lekarz / inny lekarz polecany / szpital.
Niemniej jednak, co najważniejsze - ciąża 2 dni temu żywa.
Moja paranoja nie wynika tylko z moich lęków, traum i doświadczeń. Nadal siedzę na wątku miesięcznym inv i listopad zaczyna się każdego dnia od jakiejś okropnej wiadomości. Tylu złych wydarzeń w jednym miesiącu od dawna nie było. Powinnam nie wchodzić i nie czytać, nie brać sobie do głowy, ale ciężko mi nie śledzić historii Dziewczyn. Przez prawie rok lub dobrych kilka miesięcy człowiek jednak się zżywa.

Zrobiłam badania zlecone przez profesor i Dr Dz. Wszystko dobrze:
Morfologia i mocz - wszystko w normie.
Witamina D - 74 ng/ml
Ferrytyna - 31 ng/ml (przed ciążą było szalone 18 ng/ml więc jest to ogromny sukces, że poszła do góry. Buraki i mięso robią robotę)
Glukoza - 81 ng/ml
TSH - 1,250 mU/l

Dzisiaj wizyta u profesor. Kazała schodzić już z Estrofemu, ale tu się nie posłucham. Wszędzie czytałam, że schodzi się po 10 tc i tak też mówi mój lekarz z kliniki. W tym zakresie słucham się jego, bo jednak trzaska te in vitro i cykle sztuczne na codzień. Na plamienia dorzuciła mi Cyclo 3 Fort, NAC 2 x dziennie (aby wspomóc implantację), bezwględny zakaz dźwigania i współżycia. Na współżycie nie mam totalnie ochoty. Mąż chyba sobie jakoś radzi bo nie marudzi ;) Z dźwiganiem to przyznaję.. jestem typem wielbłąda i Zosi Samosi. Zawsze wielka, ciężka torebka. Zawsze jakieś toboły. Na bank ma więcej niż 6 kg. Wypakowałam po wizycie połowę rzeczy. Na zakupy też zdarza mi się pojechać samej. Większość rzeczy zostawiam w aucie w garażu i mąż potem wynosi, ale jednak chyba zdarza mi się dźwignąć. Muszę się pilnować.
Clexane między 14:00 a 16:00. Pamiętałam o tym jej zaleceniu, ale brałam rano teraz, bo tak mi wygodniej. Zmienię jednak, skoro znowu to podkreśliła. Mam pilnować ciśnienia, bo takie graniczne i w razie czego skonsultować się z kardiologiem, aby uniknąć nadciśnienia w ciąży.
Reszta leków bez zmian. Aktywność bez zmian, ale z basenem mam się jeszcze wstrzymać. Kolejna wizyta po prenatalnych - 14 grudnia. Umówiona jestem na 11 grudnia (12+ 4) do Dr Hameli Olkowskiej. Powiedziała, że "bardzo dobra lekarka" i że mogę przyjść z samym USG jak nie będzie jeszcze wyników Pappa. Chciała mi wogóle dać skierowanie na NFZ, ale powiedziałam, że chcę iść do wybranego lekarza, w wybranym już terminie i te 600 zł w tę czy we wtę. to przy tych kosztach nie robi nam wielkiej różnicy.
Na Nifty pro też jesteśmy zdecydowani. Ja się wahałam, ale tu mąż podjął męską decyzję - robimy i to jak najwcześniej się da. Dla mojego świetego spokoju.
I czekamy 🙏🙏🙏

Pracuję głównie z domu i to ma 1/4 gwizdka. Robię minimum co muszę, ale na L4 nie chcę i nie mogę jeszcze pójść. Za duże ryzyko, że wszystko pójdzie nie tak i wówczas zostanę na lodzie - bez ciąży, z kiepską sytuacją w pracy. Nie chce mi się jak nigdy, ale przez kolejne 4 tygodnie chcę domknąć ten gów***ny projekt, w który mnie wkręcili, zamknąć większość swoich spraw i jeżli prenatalne wyjdą dobrze, od stycznia po mału znikać. Zająć się w końcu na 100% SOBĄ.
Do sprawdzenia jedna rzecz - z marcową pensją dostaję bonus za cały 2023 rok. Czy jak będę na L4 to wówczas będzie się to wliczało do wymiaru zasiłku macierzyńskiego ? Jeśli nie i warunkiem aby się wliczało, jest aktywna praca w marcu, to wówczas na jeden miesiąc wrócę, bo zwyczajnie szkoda mi tych pieniędzy z ZUS-u. Należą się i mi i mojemu Dziecku.

Daleko wybiegam myślami... jeszcze wszystko może pójść nie tak, ale racjonalna część mnie wie, że z każdym dniem ryzyko jest coraz mniejsze.
Kolejne USG mam 21.11. Dr mówił, że to taki mocno graniczny już czas. No i potem oczywiście prenatalne. Bardzo się boję, ale żyję tą swoją rutyną i jakoś funkcjonuję. Śniło mi się dzisiaj coś, jakieś głupoty, ale na pewno miałam wielki ciążowy brzuch. Mam nadzieję, że moja podświadomość mnie nie zwodzi.

21 listopada 2023, 14:55

Nasz Dzidziuś ma 2,79 cm, GA: 9+4 (wg transferu 9+5, więc prawie że idealnie), FHR: 166 bpm. Jest już taki małym Misiaczkiem, widać było jak rusza nóżkami. Niesamowite uczucie. Niesamowita ulga. I wzruszenie na twarzy Męża.
11 grudnia mamy prenatalne, wcześniej w międzyczasie ogarniamy Nifty Pro. Mam też szereg badań do zrobienia, głównie wirusówki. Mam też od przyszłego tygodnia schodzić z leków. Proga boję się odstawić :/ Muszę o tym poczytać.
No i mam kartę ciąży :-)

Nie ma w nas żadnej dzikiej euforii, dalej mało w ogóle rozmawiamy o ciąży i jesteśmy w trybie "czekamy", ale dzisiaj nam wystarczyło jedno spojrzenie i jeden uśmiech do siebie.

25 listopada 2023, 20:39

Ponieważ profesor nic nie wspomniała o odstawieniu proga już na tym etapie (i wiadomo, nic nie wyjaśnia), zaczęłam grzebać w necie szukając dlaczego. I trafiłam na bardzo ciekawy artykuł. Podrzucam ku pamięci:

https://www.forumginekologii.pl/artykul/progesteron-i-jego-zastosowanie-w-wybranych-patologiach-ciazy

28 listopada 2023, 09:13

Jak nie wierzę w horoskopy, tak podobno wczoraj była jakaś pełnia w Bliźniętach powodująca konflikty i nerwowość.

Gównoburza na forum o to, że nie wolno zapytać czy komuś doszedł detektor na wątku miesięcznym przyprawiła mnie o takie ciśnienie, że mi zegarek wysłał alarm o za wysokim tętnie. Mężowi nawet się nie przyznałam co zeżarło mi nerwy, bo to jednak racjonalny facet jest.
Detektor mi przyszedł wczoraj po południu. Mam Sonoline B, kupiłam nowy ale z drugiej ręki na Vinted, za mniej niż połowę ceny. Znalazłam tętno Dziecka wczoraj praktycznie bez problemu.No, może z małym incydentem gdzie źle wpięłam kabel 🤦‍♂️. Dzisiaj rano było ciężko, w końcu znalazłam, ale ponieważ to kolejny niepotrzebny stres, to jego użycie będę sobie dozować w odstępach kilkudniowych, jak nie tygodniowych. Niemniej jednak, w momentach niepokoju pomaga, szczególnie jak się jest po poronieniach i codziennie pada w głowie pytanie "czy serduszko jeszcze bije ?".
Druga rzecz, która mnie wczoraj przybiła - kwestia mieszkania. Mamy fajne mieszkanie, 50 mkw, ale jest totalnie, absolutnie nieprzygotowane na 3 osobową rodzinę. Jest spory salon łączony z kuchnią, sporo przestrzeni, ale łazienka i sypialnia bardzo małe. Jednocześnie boję się o ciążę i czy z Dzieckiem wszystko ok, czy ją donoszę i martwię (już) jak ja sobie poradzę. Nie wiem o dzieciach absolutnie nic, muszę odgracić mieszkanie, jakoś zorganizować tu przestrzeń itd. Już od jakiegoś czasu myślimy o kupnie czegoś większego. I tu następuje ciężkie zderzenie z rzeczywistością życia w naszym kraju. Dom - nie stać nas na dom w obrębie Warszawy, dom pod Warszawą - przeraża mnie kwestia dojazdów, gdzie oboje w dalszej perspektywie codziennie musimy być w centrum, do tego Dziecko i jego logistyka. Poza tym lubimy oboje miejskie życie na codzień. No to mieszkanie może ? Znalazłam fajne, od dewelopera oczywiście, dzielnica moja ukochana, kawałek od centrum ale blisko metra, blisko las, parki. Nie wielkie, bo znowu na ok 100m2 nas nie stać, tak 70+. Cena? 1 mln 600 tys + 100 tys za miejsce postojowe. Po podpisaniu umowy rezerwacyjnej od razu trzeba wpłacić 30%. Nikt na żadne kredytowanie czy sprzedaż poprzedniej nieruchomości nie będzie czekał, bo "proszę Pani, te mieszkania rozchodzą się na pniu". Zatkało mnie. Wkurzyłam się. Cena, podejście do klienta, to w jakim kierunku ten rynek poszedł. Mamy prawie po 40 lat, zarabiamy nieźle, ale wiadomo oboje na etatach, więc walizki pieniędzy z biznesów nie mamy i jest problem przeprowadzić się do mieszkania dwadzieścia parę metrów większego niż obecne. Odkładam temat więc na jakiś czas, przeorganizuję tu przestrzeń i zobaczymy. I chyba poczekam na bezpieczniejszy czas tej ciąży.
W piątek przychodzi do mnie pielęgniarka pobrać krew na Nifty. Skorzystaliśmy z promocji na Black Friday i wyszło 1905 zł.
Czy zaczynam się stresować? Jeszcze nie, ale w przyszłym tygodniu będę chodziła po ścianach.

4 grudnia 2023, 14:48

Nerwowa atmosfera trwa, ale jakoś zawsze końcówka roku jest taka zakręcona. Włącza mi się stres, bo za 30 minut przychodzi pielęgniarka na NIFTY. Musiałam przełożyć piątkowe badanie, bo przespałam czwartkową dawkę Clexane, a musi upłynąć 24 h od dawki do pobrania krwi .. Bez komentarza. Jestem chodzącym chaosem.

Kalendarz mam wypełniony po brzegi. Badania, praca, jakieś sprawy urzędowe. Mąż w delegacji do środy. Dzisiaj wieczorem muszę jechać do rodzinnego miasta, bo właśnie mam kilka rzeczy do załatwienia w Urzędach i jednak najłatwiej i najszybciej osobiście. To oznacza zapakowanie psów i targanie się tam z nimi do rodziców. Nie chce mi się, ale wolę mieć to z głowy. Tym bardziej, że w środę muszę być w pracy koniecznie (uczestniczę w nieprzyjemnym zdarzeniu - zwolnieniu), w czwartek mam wigilię firmową, piątek to już piątek. W międzyczasie NIFTY, USG piersi, czat Medicover w celu uzyskania skierowania na powtórkę wirusówek. Początek tygodnia prenatalne. Serce mi szybciej bije jak o tym myślę.
Prezenty, święta, sprzątanie, gotowanie. Całe szczęście, że mam jakby nieco więcej energii, niż przez ostatnie 5 tygodni. W końcu zaraz skonćzę 12 tydzień...
Temat zmiany nieruchomości z żalem muszę odpuścić, mimo że znaleźliśmy coś przyzwoitego i ja już w myślach urządzałam pokoje. Ale na obecny stan naszych finansów kwota kredytu by nas zabiła. Do tego przecież wydaję prawie 1500 zł miesięcznie na ciążę. Potem daj Boże dziecko, też kosztuje. Nic nie mamy, nie wiem czy cokolwiek od kogoś dostaniemy. Mi się włączył jakiś syndrom budowania gniazda, ale Mąż twardo stąpający po ziemi mówi, że się zarżniemy przy takiej kwocie kredytu. Dlatego trzeba zbierać kasę i odczekać jeszcze. Może akurat ten boom cenowy jakoś minie.

7 grudnia 2023, 11:29

Zaczynam się denerwować przed wynikami NIFTY i prenatalnymi. Te drugie już w poniedziałek o 8:30. Właśnie dostałam wiadomość, że mam zjeść coś słodkiego 30 min przed i przynieść pen-drive'a. Jak wchodzę na maila, to serce szybciej bije. Najchętniej najbliższe dni bym przespała, żeby o niczym nie myśleć.

Na moje oko ciąża jest już widoczna. Może dla kogoś, kto mnie nie zna to wyglądam jakbym była trochę okrągleszja i w opcji z tyciem w brzuchu, ale ja bardzo dobrze widzę, że to typowo ciążowy brzuszek. Nigdy w brzuchu nie tyłam. Nawet jak miałam okresy, że trochę tyłam, to tylko nogi i biodra, brzuch zawsze płaski. Teraz nogi i tyłek takie same, bo jeansy spokojnie weszły, ale zapiąć się już nie było szans.
Cały czas wydaje mi się to wszystko surrealistyczne.

10 grudnia 2023, 12:08

Wynik NIFTY: wszystkie ryzyka niskie 🥹❤️

Czekamy na Dziewczynkę 🩷🎀🥹
Wiedziałam 😉 Już 2 razy mi się śniła, trochę odebrała mi urody no i jem tony słodkiego. I jak ta beta tak strzeliła na początku, to sobie pomyślałam, że musi być dziewczynką, bo dziewczyny takie waleczne 🥰

11 grudnia 2023, 20:35

Jesteśmy po prenatalnych. Anatomicznie wszystko lux. Mała ma 6,37 cm co odpowiada 12+5 (wg apki mam 12+4, więc ideolo). Najpierw spała, potem zaczęły się podskoki i wiercenie. Ale mówiłam Pani Doktor, że Ona rano zawsze lubi sobie pospać, a wieczorem świruje 😀 Namierzyłam to już detektorem. Przezierność karkowa pięknie: 1,3 mm, nosek widoczny (to chyba po mamie 😉). Przepływy mam idealne, ciśnienie bardzo dobre, płyn owodniowy ok, ale muszę pilnować żeby pić 2,5 l wody dziennie, bo zimą i w ciąży jakoś nam z tym problem.
Wyniki Pappa powinnam mieć w środę wieczorem. Niby jest jakieś tam ryzyko, że mimo Nifty i USG wyjdzie coś nie tak, ale jakoś jestem już spokojna.

Byłam jeszcze na USG piersi i też wszystko dobrze (chociaż nie cierpię tego badania).

I tak upłynął dzień na wizytach, jedzeniu kanapek, zupy i spaniu.
W czwartek rano wizyta u Profesor.
Czuję się dziś bardzo zmęczona.. ale i szczęśliwa w taki spokojny sposób 😍

13 grudnia 2023, 18:11

Wyszło mi zwiększone ryzyko preeklampsji przed 37 tc. 1:87 :/ Mam to podkreślone i w uwagach zalecenie, aby zwiększyć dawkę Acardu do 150. Jutro mam wizytę u profesor i zobaczymy co ona powie.
Z Dzieckiem na szczęście wszystko ok, ryzyka trisomii również niskie.

I jest jeszcze jedno zmartwienie, które pominęłam w poniedziałek, ale które teraz dochodzi do głosu. Mięśniak. Rośnie razem z Dzieckiem, nie zagraża mu, ale ma już 5 x 4 cm. Jest na przedniej ścianie macicy. Nic dziwnego, że mam już tak powiększony brzuch. Lekarz wykonująca USG prenatalne mnie nie straszyła, mówiła że do obserwacji. Ale po historiach z forum oczywiście już się nakręciłam (bez paniki na szczęście), że urośnie do kilkunastu cm, że usuną mi macicę itd. Na razie nie czas może się tym nakręcać, ale zawsze musi być coś pod górkę.

No nic, idę drukować badania, bo jutro mam wizytę na szaloną godzinę 7:15 rano. Potem jeszcze badania krwi i mocz. Przynajmniej będzie z głowy.

14 grudnia 2023, 11:11

Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszej wizyty. Prosefor chyba też ;) Była nawet miła i rozmowna.
Zwiększone ryzyko preeklampsji: "Tak, normalne, dlatego u Pani to leczenie jest, zaraz wyjaśnię skąd to ryzyko. Zwiększamy dawkę Acardu do 150, kontrolujemy ciśnienie". Wyjaśnienie: muatcja PAI, szczególnie homo zwiększa ryzyko do tego typu zaburzeń w ciąży. Dodała mi jeszcze jakiś suplement z wapniem na receptę, który z kolei zmniejsza ryzyko osteoporozy i hipotrofii płodu (mam 1:400 coś, wg niej 1:600 to taka bezpieczniejsza granica). Z badań prenatalnych była bardzo zadowolona. Komentarz "wszystko dobrze, oby tak dalej. Kończy Pani pierszy trymestr, szanse na to, że się uda są bardzo duże". Usłyszeć od niej coś takiego, to jak wygrać w totka :-)

Leki i suplementy, które obecnie biorę:
Clexane 0,4 o 15:00
Acard 75 -> zwiększone do 150
Miositogyn po śniadaniu - do 16 tc
Prenatal UNO -> zamienione od dziś na Prenatal DUO
Nac - 2 x 1
Cyclo3 Fort - 2 x 1
Folian forte (nie biorę syntetyku w tej giga dawce, nie przyznaję się)
Siofor 500 z obiadem
Prograf 0,5 mg
Cyclogest 400 na noc
Duphaston 2 x 1
DHA Mama
Cholina z Solgara

Pozostałe zalecenia standardowe: dieta niski IG i aktywność fizyczna. Dieta jeszcze jak Cię mogę, poza tym że za dużo jem i w ciąży podjadam słodkości, mam dobre nawyki od lat (warzywa do każdego posiłku, jajka, oliwy, kasze, owoce z orzechami itd.). Słodycze muszę mocno ograniczyć, skoro wyszło to ryzyko no i jednak już mi waga skoczyła. Aktywność kiepsko. To mnie zaskoczyło, bo ćwiczę regularnie od 16 r.ż., a teraz ciężko mi się zczłapać na spacer. Ale nie ma zmiłuj. Teraz to nie dla przyjemności jak kiedyś, a dla zdrowia.
Progesteronu nie odstawiamy i raczej Duphaston zosjate ze mną do końca ciąży, z uwagi na mięśniaki. Pytałam o tego największego: "obserwujemy, groźne są takie po kilkanaście cm, na razie jest dobrze, nie ma wskazań na ten moment do CC, proszę mi koniecznie na każdej wizycie o tych mięśniakach przypominać".

Zleciła morfologię, mocz z posiewem, badania wirusowe (akurat dziś zrobiłam)i życzyła wszystkiego dobrego na Święta, tylko kazała uważać na Covid. Kolejna wizyta za 4 tygodnie (11 stycznia).
W aptece i u niej zostawiłam majątek, ponad 1000 pln dzisiaj. Ciężki ten grudzień finansowo. Jak mi ktoś (Mąż) mówi, że Dziecko dużo kosztuje, czytaj: ubranka, jedzenie itd. to tylko odpowiadam "Chłopie, Ty wejdź na konto i sobie podlicz ile nas zajście i utrzymanie tej ciąży kosztuje. Ubranka, wózek, łóżeczko, akcesoria, pieluchy, czy nawet MM w razie czego, to pestka przy tym, dodatkowo wydawana z przyjemnością. A na resztę się zarobi, bo jak ja mam motywację to wiesz, ze potrafię".




16 grudnia 2023, 10:50

Czekam na psa, bo jest na strzyżeniu (czy może raczej goleniu bo doprowadziliśmy do kołtunów) i czytam mój pamiętnik sprzed roku. Złe emocje jednak jakoś się zacierają z czasem z pamięci... Jak przeczytałam te wpisy, to jednak pamiętam grudniową frustrację, polowanie na seks na siłę w Wigilię i Bożonarodzeniowe łzy.
Dzisiaj, mimo że ten rok mi dowalił stratą Synka, utratą nadzieji i wiary we wszystko, przede wszystkim w siebie, jestem w zupełnie innym miejscu.
Nie mogę nadal uwierzyć, że to się dzieje ✨ Nie mogę uwierzyć w to szczęście 🍀.
Był u nas wczoraj ksiądz po kolędzie. Pierwszy raz w tym domu. Popłakałam się na błogosławieństwie.
I chciałam tylko napisać, że mimo tego zamrożenia emocjonalnego, jestem wdzięczna za każdą sekundę tej ciąży🩷.

19 grudnia 2023, 22:03

Mam dzisiaj dzień świrowania. W weekend siostra uświadomiła mnie, że jak chce rodzić w wybranym (dobrym) szpitalu to powinnam to ogarnąć w miarę wcześnie a nie np. w maju. No i panika. Gdzie rodzić ? Karowa czy Żelazna? Moze IMID? A może WUM? Jak rodzić ? CC czy SN?

Postanowiłam podpytać dwóch koleżanek, które niedawno urodziły. Obie po CC (przymusowe) ale ogólnie sobie chwalą. Co do szpitala to muszę wybrać sama między Karową a Żelazną, w odpowiednim czasie umówić się do lekarza tam lub ogarnąć położną, zapisać do szkoły rodzenia, a jak będę mieć wskazania do CC (możliwe), to umówić planowane CC. Szczerze to przerasta mnie to wszystko. Dodatkowo zaczynam uświadamiać sobie poziom mojej niewiedzy o dzieciach. Koleżanka poradziła mi żeby kupić śpiworek do wózka jednak w miarę wiosną lub nawet teraz, na promocjach, bo to droga rzecz a jesienią windują ceny. Nawet za bardzo nie wiedziałam czym ten śpiworek jest 🤦🏻‍♀️ Wiem, że jest wcześnie, że metoda małych kroków, że może to normalne że czuję strach, ale tak dzisiaj mam. Mam wrażenie, że jesteśmy kompletnie nieprzygotowani i teraz rozumiem dlaczego ciąża trwa 9 mcy.
Inna sprawa, że od początku tego II trymestru mam dużo więcej energii i stąd ta gonitwa myśli. Oraz ciążowy kalafior zamiast mózgu kwitnie. Pogubiłam się dziś w warszawskim metrze (2 linie, nie dość że pojechałam złą to jeszcze w złym kierunku). Wystawiłam na Vinted kurtkę do biegania. Opis „kurtka do biegania Nike”. Dziwne, że nikt się nie interesował, świetnia kurtka, super cena. Przyjrzałam się ogłoszeniu i jak wół znaczek Adidas na niej. Brawo ja.
Może zluzuję jak pójdę na L4 i będę mogła się skupić na porządkach w mieszkaniu, sprzedaży / wywalaniu niepotrzebnych rzeczy, wyciszeniu i wyprawce.

Ale na razie to niech tylko z Malutką będzie dalej wszystko dobrze, oby dociągnąć do Świąt, Nowego Roku i przebrnąć przez styczeń do połówkowych 🙏

28 grudnia 2023, 13:20

15+0
To się naprawdę dzieje 🤰🏻. Mała ma się dobrze, bo ją już z łatwością podsłuchuję detektorem. Przed świętami na obiedzie powiedzieliśmy Teściom, a 22 grudnia, u mnie w domu, moim Rodzicom. Teściowa oczywiście domyślała się od listopada (czasem myślę, że ona jest czarownicą, ma jakiś szósty zmysł). Moja mama oczywiście się nie domyślała i była w pozytywnym szoku. Ojcowie - Dziadkowie wzruszeni. Mój tata na drugi dzień po wiadomości pojechał na działkę przeglądać nasze stare zabawki (miałyśmy naprawdę fajne, bo brat taty mieszka w USA, więc wszystko z „paczek z Ameryki”). Przywiózł dla Małej taki mały elektroniczny keybord i powiedział, że będzie ją uczył grać na pianinie na tym 🥹. Wzruszyło mnie to, chociaż nadal jestem jakby lekko zamrożona emocjonalnie. Stresowało mnie powiedzenie o ciąży, czułam się speszona, ostrożnie rozmawiam o tym. Chcę żeby to szczęście trwało, chcę żeby wszystko było dobrze. Widzę, że mój Mąż ma podobnie jak ja. Jest zupełnie inaczej niż w poprzedniej ciąży. Wręcz nadal się nieco gasimy nawzajem…
Brzuchol jednak rośnie. Dzisiaj sąsiadka, z którą lubię czasem porozmawiać, bo też ma pieska, składała mi życzenia, pytała czy wszystko dobrze. I mówi „przepraszam, że tak odważnie, ale Pani jest w ciąży prawda ?”. Nie uraziło mnie to w żaden sposób. Przeciwnie, bardzo ucieszyło. Powiedziałam, że tak, ten brzuszek to nie jest poświąteczne jedzonko 🙂 a w głowie myśl „jejku, to się dzieje naprawdę”.

Z nastrojem miewam różnie. Jestem na pewno mniej nerwowa, za to bardziej płaczliwa. Raz szczęśliwa, raz płacz z byle powodu. Że makowca chyba źle zawinęłam i nie wyjdzie, że mi pizza domowa na pewno nie wyjdzie oraz najczęściej - Mąż. W drugi dzień świąt spał bardzo długo, a mieliśmy iść na spacer. „Olewa mnie, nie kocha mnie, jest egoistą, będę głównie sama z dzieckiem bo on tylko praca, praca a potem wiecznie zmęczony” itd. Lawina ruszyła. Strasznie się splakalam, przepraszał mnie i tłumaczył, ale fontannę łez ciężko było zatrzymać. Popłynęłam. A dzisiaj i tak wczoraj już stabilnie 🙂 I pizza też się wczoraj udała.

Paranoje z wyprawką i nieogarnianiem rzeczy „dzieciowych” wyciszyłam. Dziękuję Dziewczyny za tamte komentarze. Podejdę do tematu jak do większości spraw, którymi muszę zarządzić w życiu, czyli po połówkowych odpalam excela, plan, nakładam sobie ramy czasowe na kluczowe decyzje i wiosną jedziemy z tematem zakupowym. Nie mam cierpliwości aby tygodniami wybierać wózek czy łóżeczko, więc to załatwimy w któryś weekend już na mocno późniejszym etapie. Co do ciuszków to spróbuję popolowac w chiuchlandach. Sama nic stamtąd nie mam (brak cierpliwości), ale czytałam na forum, że można za grosze znaleźć nawet nowe rzeczy z metkami. Ale to na spokojnie. Luty, marzec.
Teraz byle do wizyt styczniowych i USG połówkowego (początek lutego).

Mam wrażenie, że po prenatalnych jakoś czas przyspieszył. Lepiej się zdecydowanie też czuję. Gotuję, dzisiaj byłam na 6 km spacerze, wieczorem idę na jogę. Czekam na ciążowe L4, czas na spacery, na książki, na remont sypialni.
No i na Małą 🩷 TP mam na 19 czerwca 🐣

5 stycznia, 09:13

Kiedyś myślałam, że wystarczy przerbąć przez pierwszy trymestr, a potem ciąża to już będzie euforia i mityczny "piękny stan". Nic z tych rzeczy, przynajmniej nie u mnie. Męczy mnie huśtawka nastrojów. Ok, pogoda jest koszmarna i to na pewno nie pomaga, ale przez większość czasu jestem rozdrażniona lub przewrażliwiona. Powoduje to z kolei poczucie winy (bo przecież teraz to powinnam odczuwać samo szczęście i wdzięczność ) i błędne koło się zamyka. Drażni mnie mąż, drażni mnie praca, to że poszłam wczoraj na jogę i się okazało, że jest zastępstwo i zamiast jogi laska zrobiła jakąś mobilizację stawów (myślałam że wyjdę w połowie zajęć) oraz chyba najbardziej wieczny deszcz, mrok i wiatr za oknem. Lubiłam zimę, bo lubię bardzo narty. Z nart w tym roku nici, siedzę w mieszkaniu i odliczam czas do wiosny. Lubiłam też zimowe bieganie i to też był mój ratunek na mroczne czasy. Mam nadzieję, że ciążowe L4 i brak konieczności ślęczenia większość dnia przed komputerem (lub przynajmniej w jego pobliżu, bo umówmy się, nie przemęczam się), możliwość spacerów i czytania książek poprawi mi nastrój.

Drażni mnie też moja mama. Jest to temat rzeka przegadywany nie raz i nie dwa z psychologiem. Mamy niby poprawne relacje, często rozmawiamy, ale nie jest to osoba (i nigdy nie była) w jakikolwiek sposób wspierająca czy okazująca zainteresowanie. Ciąża nic nie zmieniła (a w duchu liczyłam, że tak się stanie). Jasne, jak się poprosi o coś konkretnego to pomoże i coś tam zrobi, ale żeby sama kiedykolwiek zadzwoniła z pytaniem co słychać u nas, zaprosiła żebyśmy przyjechali, zapytała o cokolwiek - o to nigdy. Postawa "nie zawracać d*py", pani wiecznie zmęczona i zajęta (nie wiem czym, bo od ponad roku na emeryturze). Zapytałam ją czy nie miała obaw o dziecko jak była w ciąży czy o poród to "nie, w życiu, ja nie słuchałam głupich bab, to nie miałam żadnych obaw". Aha. No to super, że ona była taka mądra i ponad wszystko. Jak powiedziałam, że u mnie raczej CC bo jeden mięśniak jest podejrzanie umiejscowiony blisko szyjki i wolę mieć zagwarantowane, że dziecko bezpiecznie przyjdzie na świat, to zamilkła. Sama miała CC, bo ja byłam źle ułożona. Pół życia mi to wypominała.

Taki trochę żal - post, ale i tak bywa.

EDIT: Jedna sfera mnie nie drażni, a uspokaja :) Sprzedałam stare książki i kilka szmat na Vinted. W zamian kupiłam pierwsze rzeczy dla Małej. Piękne, letnie perełki. I od razu inne samopoczucie. Mąż tylko, że "po co tak wcześnie, poczekajmy jak się urodzi". Taaaa....... Także ewidentnie jestem w trybie "ciąża" i wszystkie rozpraszacze są źródłem irytacji. Plan na weekend: wielkie sprzątanie i kolejny drop ksiażek i niepotrzebnych ciuchów leci na Vinted.

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia, 12:55

7 stycznia, 21:26

Wczoraj miałam super dzień - wysprzątałam szafę w przepokoju, zrobiłam selekcję butów, odkurzyłam sofę i opchnęłam pakiet książek na Vinted. Rano fajne śniadanie dla nas, potem obiad - dla mnie był pieczony pstrąg z ziemniaczkami a dla męża indyk.
Dla równowagi dzisiaj nie zrobiłam kompletnie nic 🤡 Przeleżałam. Jadłam orzechy, pyzy mrożone, jabłka i jogurty.

Tydzień zapowiada mi się intensywnie. Jutro Ikea i reklamacja blatów oraz plan na domknięcie tematów w pracy (lub ich przekazanie). We wtorek badania krwi, w środę rozmowa z szefem (mam lekkiego stresa jak zareaguje, nie znam go kompletnie), w czwartek wizyta u profesor.
Wdrażam też plan walki z moim zimowym bluesem. Jutro idę na zajęcia Aktywna ciąża (bo mam urlop), wieczorem na jogę, a we wtorek na Aqua Aerobic. Probowałam ćwiczyć w domu, ale z naszymi psami to się nie sprawdza. Świrują, włażą na mnie, zabierają gumę do ćwiczeń. Strasznie brakuje mi ruchu, a na spacery to pogoda wiadomo jaka.
Muszę też poprawić jakość snu. Za dużo ślęczę z telefonem, chyba mamy za gorąco w sypialni, no i pobudka na siku (na to nic nie poradzę).

Postanowiłam też zrobić listę rzeczy do zrobienia przed pojawieniem się Małej z kategorii „rozrywka i kultura”: Muzeum Historii Żydów Polskich, wyjazd z mężem tylko we dwoje, teatr ze 4 razy, lista książek do przeczytania.
‹‹ 4 5 6 7 8