Jest mi ciężko, ciężko z tymi ciągłymi porażkami. Najbardziej bolą te z samą sobą, brak chęci, odwagi. Ciężko mi w pracy, nie lubie jej, ale starania to nie jest czas na zmiane pracy...
Dziś 30dc okres powinien przyść wczoraj, może przyjdzie dzisiaj może jutro. Brzuch boli jak na @ ale nie ma jeszcze plamienia, spodziewam sie go wieczorem.
Wiem, jutro też jest dzień, ale to nie jest pocieszenie dla żadnej z nas
27dc wcześnie jak na plamienia czy okres ale w tym przypadku się cieszę bo kolejny miesiąc prawdopodobnie oznacza owu ze zdrowej strony czyli realną szansę.
Szczerze to mam już dość, ale nie umiem się przyzwyczaić do myśli że zostaniemy z jednym dzieckiem. Chyba powinnam sama siebie namawiać ze nie jest to zła opcja.
Dziś już 24dc od 2 dni testy negatywne i zaczynają się plamienia przy wysiłku czy wypróżnianiu. Wiem że ten cykl jest... powinien być ostatnim. Takie było założenie, ale jak mam sie z tym pogodzić to nie wiem. Ciągle chce mi się płakać nie umiem tych emocji opanować.
Wszystko w moim życiu idzie w złym kieruku, mam wrażenie że chodzi za mną jakiś wielki pech...
Chciałabym się zamknąć w jakiejś skrzynce i ucieć od wszystkich problemów.
2dni temu cień, po wyschniecu nawet ładna kreska, dzisiaj już biel. Nie rozumiem, nie wiem dlaczego, ale wiem że moje serce nie wytrzyma, pęknie na pół. Już tyle musiałam znieść, tyle przeżyć i doświadczyć , a Bóg po raz kolejny przygniata mmnie butem dając kwatki ludziom, którzy na to nie zasługują.
Płaczę i czuję ogromny ból, żadne słowa i gesty nie przyniosą mi ukojenia w kolejnej żałobie.
Moje życie wydaje sie być szmieszną grą w której ktoś specjalnie tortutuje zawodnika.
Ból zaciska mi gardło, a ja nie mam odwagi sięgać po następny oddech...
Mam w sobie tyle emocji, że zabrakło by mi życia by to wszystko opisać. Nie wiem gdzie szukać siły na to życie.
Któryś dzień cyklu, plamienia... nic z tego, kolejne rozczarowanie i ból...
W październikowym cyklu 2023r. dowiedziałam się o kolejnej ciąży. Był strach i radość, testy jak z obrazka idealne, jak i perwsza i kolejna wizyta. Obstawiona lekami planowałam życie we czwórkę. Schody zaczęły się po badaniu prenatalnym gdzie tętno dziecka wynosiło 180. Zaniepokojeni zrobiliśmy NIFTy, i oczekiwanie na wynik w strachu. Wyniki prawidłowe wiec delikatny oddech, kolejne badanie usg i dziecko o 2 tyg wieksze, tętno nadal wysokie, kolejne badanie brak tętna... Nasza córka odeszła w 15tc.
W tamtym momencie czułam się najgorzej na świecie. Nie dowiemy się dlaczego... genetycznie była zdrowa, a natura i tak nam ją zabrała...
Byłam w szpitalu jedną dobę potem przez tydzień błąkałam się po mieście szukając sensu.
Dziś jest lepiej, nie mogę stać w miejscu, muszę iść. Stawiać kroki po wodzie, po kamieniach, czasem po węglach i chmurach. Jestem silniejsza chociaż wogóle tego nie chciałam
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 lutego, 08:33
Czuję smutek, ciąglę stoję na krawędzi, albo po niej spaceruje, brakuje mi stabilizacji i po prostu normalności.
Spadłam z krawędzi... w końcu... tak długo się jej trzymałam, balansowałam, aż spadłam. Nie miałam już sił. Rozpadłam się na milion kawałków. Płakałam znowu cały dzień... wszystko spadło na mnie w jednej chwili i nie umiałam się już na tej krawędzi utrzymać.
Psycholog? Pewnie tak, pewnie by mi to pomogło, ale nie umiem wyjść z własnego kręgu, nie umiem pokazać relanie że jestem słaba i potrzebuje pomocy.
Nie umiałam znaleść niczego pozywtywnego z ostatniego 1,5 roku mojego życia... żadnej pozytywnej myśli... to był okropny dzień jeden z najgorszych dla mojej głowy...
Ale skończył się, a ja nie mogłam się poddać i kolejnego ranka zaczełam wdrapywać się na górę znowu....
Jutro USG w Policach. Nie dostałam sie na wizytę bo okres przesunął się i kolejne terminy na maj, ale najbardziej zależało mi na usg. Na tą chwilę 2 mięśniaki, jeden nie istotny ale rośnie, drugi ten najgorszy podśluzuwkowy i to on będzie dodatkowo zakłucał jakiekolwiek próby.
Jeszcze nie wiem czy kolejne próby będą. Ten cykl stracony bo owu z prawej ...
Eh... ciężko mi
Teraz czuje ogromny stres związany z powrotem do pracy, nie byłam tam 5 miesięcy i nie tyle stresuje się pracą czy ludzmi a tym że wogóle muszę tam wrócić. Plan był inny, miałam szukać innej pracy już na macierzyńskim, a teraz wracam do starej... Sama nie wiem czego chcę i to jest najgorsze Chciałabym mieć plan, ale go nie mam i nie widzę nawet żadnych perspektyw by jakiś miał powstać
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 kwietnia, 21:37
Bo jak na czymś nam bardzo zależy, to staramy się całą sobą, kierujemy wszystkie myśli w tę stronę. Niestety z miesiąca na miesiąc człowiek czuje, jak życie ucieka mu przez palce. Bo chcąc dostać się na studia czy awansować można działać, mieć wpływ na swoją przyszłość. Nikt nie powie nam wtedy "odpuść, to samo przyjdzie". Tu jest podobnie, tylko - w przeciwieństwie do innych rzeczy - tak niewiele zależy od nas..