Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Już nie takie początki początków - przygotowania do... narodzin :)
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6 ››

22 kwietnia 2017, 08:58

8 dc

Libido +500 (zioła ojca sroki?)

Nie wychodzi nam serduszkowanie co drugi dzień :( Mówię Mojemu, że powinien trzymać amunicję, ale co zrobić.

Wiesiołek działa, w tym cyklu jakoś bardziej. Jedno słowo opisuje jego działanie "Niagara".

Czytałam, że od tych ziół można dostać hiperstymulacji jajników i jest szansa na ciążę mnogą, ale nie wiem ile to prawdy.

Mogłabym mieć bliźniaki, byłoby z głowy :D

Ps.
Urządzanie domu jest trudne. Płytek jest pierdyliard w sklepach. Opcji bardzo dużo. Za tydzień zobaczymy wstępne projekty kuchni - białej.
Nie wiemy jeszcze jak z łazienką i kibelkiem dla gości. Bo wszędzie modne są szarości. W tym roku. A za kilka lat mogą być uznane za wieśniackie. Szarości niby praktyczne, ale przytłaczające jakoś.

Wszystko nabiera tempa. W tym tygodniu oglądaliśmy też kominki i rozstrzał cenowy wprawił mnie w osłupienie.
Coś czuję, że kwiecień i maj zlecą szybko.

24 kwietnia 2017, 10:02

10 dc

śluz płodny - brak
Ten cykl będzie inny, bo w ostatnich miałam ovuwlkę w 12 dc. A tu nic się nie zanosi. Raz mnie boli lewy jajnik, raz prawy, czasem dwa na raz.

Ginka mi zwróciła uwagę kiedyś, że mogę mieć różne cykle, w zależności od tego z którego jajnika będzie ovu.

Miałam dziś zły sen. Poroniłam drugi raz i widziałam małego człowieczka, potem zaczęło się krwawienie a ja w szoku - jak poronienie skoro dopiero jestem po @?
Masakra.

Sama nie wiem. Ciąża wydaje mi się teraz czymś takim odległym i nieosiągalnym. Nie dla mnie. Jak lamborgini. Mogę z niedowierzaniem patrzeć na znajomych, którzy chwalą się, że z każdym dzieckiem zaszli z marszu mówiąc "taki był plan, trzeba mieć plan i jest". Już mi nawet nie jest przykro. Czasem usłyszę komentarz od młodych matek, że dziecko jest fajne przez pierwszy tydzień, że fajnie jest popatrzeć. Ale od środka to już nie wygląda tak pięknie. Mam wrażenie że dzieciate też czasem patrzą z nutką zazdrości na bezdzietnch.

Pewnie od podejścia zależy. Może kiedyś i mi się uda i wtedy sprawdzę czy to wyczekanie miało jakiś wpływ na moją postawę?

26 kwietnia 2017, 09:01

12 dc

libido - jest
jajniki - pobolewają (oba!)
dni płodne - przyszły (pojawił się ten rozciągliwy, co w zeszłym miesiącu o mnie zapomniał)

Serduszek mamy za dużo przez to libido. Mimo padania pod koniec dnia ochota na harce nie mija. Mąż jeszcze potrafi zadbać o fajną atmosferę - zapala mi świeczki, puszcza odpowiednią muzykę. Za to ja mu w ciąg dnia wysyłam zachęcające smsy :) :D kto powiedział, że po ślubie nie można?

Mąż zobowiązał się pić ze mną zioła ojca sorki, więc parzę podwójną dawkę. Pijemy do owulki, czyli pewnie jeszcze z dzień, dwa, może trzy.

Już nie śnią mi się takie straszne głupoty jak w poprzednich cyklach. Nie budzę się w nocy.

Obecnie mam sporo zajęć.
Kombinuję czym zająć głowę po owulacji, żeby nie świrować. Nie robić testów, bety, nie zaglądać na wykres ovu jak do pustej lodówki.

Moja siostra będzie rodzić prawdopodobnie wtedy, kiedy mi wypadnie termin @. Mam nadzieję, że emocjonalne dobrze to zniosę.

30 kwietnia 2017, 16:22

16 dc
4 dpo

nie mam bóli podbrzusza na początku 2 fazie cyklu! w końcu
Za to Mąż ma libido i nieustannie mnie bałamuci.

Po raz 3 pod rząd owulacja w 12 dc
Cieszę się, że tak wcześnie, bo przynajmniej cykle szybko mi lecą.
Do 7 dpo mam zajęcie, potem coś muszę wymyślić by zająć głowę i nie ześwirować, zwłaszcza pod sam koniec cyklu.

Trochę się obraziłam na ciążę. Że nie przychodzi.
Z tym domem to też Bóg jeden wie, kiedy się wprowadzimy do własnego kąta. Biję się z myślami, czy się wstrzymać i zająć się pracą, a ciężę zostawić naturalnemu biegowi spraw/odłożyć. Mąż jest przeciwny.

W ogóle to założyłam się z mężem o stówę, że nie będę świrowała przez drugą fazę cyklu: doszukiwała się objawów, robiła bety 9-10dpo, sikała ciągle na testy ciążowe ani czytała na temat ciąż. A on ma za to wytrzymać i nie dopytywać o moje objawy i temperatury (to był nasz rytuał, co ranka pytał jak tam tempka i oglądał wykresy).

Zobaczymy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia 2017, 16:15

4 maja 2017, 09:46

20 dc
8 dpo


Poprzedni wpis wyszedł mi bez ładu i składu, za co przepraszam. Pisałam w pośpiechu.

Kilka dni temu lekko pobolewało mnie podbrzusze po prawej stronie, ale już przeszło.
Silnego, niepokojącego mnie wcześniej (w poprzednich cyklach) bólu brak.

Nastrój mam taki jakiś byle jaki. To już chyba PMS, bo równo tydzień przed @ jestem nerwowa, a w co drugim cyklu mam mega obniżony nastrój. Dopada mnie wtedy też brak wiary we własne możliwości, senność i osowiałość.

Majówka zleciała szybko, odpoczęłam troszkę od pracy. W dni wolne budzę się o godz.6-7. Trochę to irytujące.

W pierwszej połowie cyklu piłam zioła ojca sroki i od tamtej pory śpię dobrze i głęboko, nie budzę się w nocy.

Ale znowu mam koszmary. Dziś śniło mi się, że wróciłam na studia, mieszkałam sama, mąż mnie zostawił, musiałam przerwać kalendarz owu i rozpoczęłam od nowa tabletki antykoncepcyjne. A potem chodziłam sama po mieście, dla odmiany w ciąży, z dużym brzuchem i nie czułam ruchów dziecka. Masakra.
Mąż mówił, że krzyczałam w nocy.

Pomyślałam - może to żyła wodna? tata coś wspomniał, że przez nasz dom coś takiego leci, a dokładnie - przez nasze małżeńskie już łóżko.

Postanowiłam zagłębić temat żył wodnych i radiestezji. Czytam (na stronie sprzedawcy odpromienników) jak to może szkodzić: problemy z zajściem w ciąże, z ciążą, zły sen, choroby przewlekłe i rak.

Ten rak mnie zastanowił. Rak, a nie nowotwory? Tego nie pisał człowiek, który ma cokolwiek wspólnego z medycyną. No i oferta może być kierowana do osób nie do końca świadomych, którymi łatwo manipulować.

Nigdy się tym nie interesowałam wcześniej, ale dowiedziałam się że radiestezja to pseudonauka i przeczy zasadom fizyki. A odpromiennik kosztuje sobie 450 zł.

Co do moich odczuć w sprawie ciąży - to są złe. Czuję, że nawet nie odpakuję w tym cyklu testu ciążowego.

Smutno mi trochę, bo zawodowo nastawiona byłam właśnie na ten czas, który jest. Mam poukładane wszystkie sprawy, pokończone najbardziej angażujące projekty. Przecież się nie pójdę z Tym u Góry wykłócać.

Tymczasem dowiaduję się, że niemal wszyscy biorący ślub w analogicznym do mnie okresie są w ciąży. Znajomi planują kolejne dzieci.
Stoję z boku i się przyglądam. Mogę zastanowić się, jaki prezent kupić na kolejne kinder party bo z tym już jestem na bieżąco.

5 maja 2017, 09:14

21 dc
9 dpo

Spałam dziś źle. Budziłam się co chwilkę, biegałam do wc mimo, że nie piłam jakoś dużo na noc.
Za to humor mam lepszy :)

Upiekłam sobie na pocieszenie czekoladowe ciasto gryczane. Z czekolady i kaszy. Dobre, niezbyt słodkie, sycące, wilgotne.

W tym tygodniu mimo powrotu do pracy żyję sobie w miarę bezstresowo i powoli.

Zajęłam głowę, wypożyczyłam dwie książki. Od wczoraj czytam "Mężczyźni, których kochałam". Ciekawe.

W książce poruszany jest temat starań o dziecko. Kumple śmieją się z faceta, który siedzi jako jedyny na imprezie trzeźwy, bo żona nie pozwoliła mu pić - z powodu złej jakości spermy. I poruszają temat zmian w seksie po ślubie, bo że z kochankami czy nawet narzeczoną/przed staraniami jest inaczej, a później to już tylko dostaje w wybrane dni cyklu.

I wtedy pomyślałam, że to faktycznie może być dla faceta frustrujące. Nawet jak nie powie, to w środku to tłamsi i powoli gaśnie w nim radość z życia, staje się niewidzialny, nieatrakcyjny.

Kobieta się martwi, czy w zagnieżdżeniu igraszki nie przeszkodzą, ale chyba nie, bo wątpię aby miliony osób posiadających potomstwo nad tym się w ogóle zastanawiało.

Postanowienie na dziś: nie zaniedbywać męża.

6 maja 2017, 12:30

22 dc

10 dpo

Wczoraj znowu upiekłam ciasto czekoladowo gryczano jaglane, bo tamto mi zjedli. Wole tym się zapchać do kawy, niż tikitakami czy czekoladowymi mikołajami (mam jeszcze z grudnia).

Nastrój mam trochę lepszy dziś :)

Jestem z siebie dumna, że nie korci mnie beta ani test ciążowy.

Za to porąbanych snów ciąg dalszy. Śni mi się że tracę pracę i muszę zaczynać wszystko od zera, nie mam męża i wydzwaniają do mnie byli faceci z wyznaniami miłosnymi. I że mieszkam w wynajętych pokojach/mieszkaniach w Warszawie. Masakra.

W pracy mi dzisiaj szybko zleciało. Zostało tylko posprzątać i przygotować się do weekendu.

Delikatnie pobolewa mnie podbrzusze, czasem kuje z prawej strony.

8 maja 2017, 09:19

24 dc
12 dpo

Normalnie do tej pory zrobiłabym pewnie ze dwa sikańce zwieńczone negatywną betą, ale w tym cyklu już chyba w końcu poszłam po rozum do głowy.
Dalej czekam z zaciekawieniem na rozwój sytuacji, ale bez tej niecierpliwości i problemami z koncentracją na codziennych czynnościach.

W weekend dychłam sobie troszkę. Namówiłam męża na kino, ochoczo się zgodził. W sobotę jedliśmy też pizze, potem przez całą niedzielę było mi niedobrze, bo mój układ pokarmowy odwykł od takiego jedzenia. W konsekwencji spędziłam leniwą niedzielę, w łóżku, z książką. Tak jak lubię. Naładowałam baterie, jeden dzień leniuchowania dał mi kopa :D

Od czasu do czasu mam bóle podbrzusza. Krótkie. Zaboli i mija.
Piersi też. Zabolą przez chwilkę, ból mija. W zeszłym cyklu podbrzusze i piersi bolały mnie okropnie 7 dni przed @.

Od 3 dni mam wzmożone wydzielanie śliny. Nie chcę się nakręcać, ale ostatnio był to u mnie pierwszy objaw ciąży. Większość kobiet w mojej rodzinie nie wymiotowała w ciąży.

Budzę się w nocy do wc.
Śnią mi się głupoty dalej. Ciągle to samo - że nie mam już męża, a na bal sylwestrowy muszę iść sama.A może te sny interpretuje się na odwrót? Bo układa nam się super.

Czas brać się do pracy. Dziś pracuję z domu, więc trzeba się zdyscyplinować ;)

9 maja 2017, 08:44

25 dc
13 dpo

Sen - zły, średnio co 2 h wybudzam się i nie mogę zasnąć. I latam w nocy do wc mimo wieczornego ograniczania płynów.

O wybujałych snach już się nawet nie wypowiadam.

Od soboty mam wzmożone wydzielanie śliny, a od niedzieli jest mi niedobrze.

Śluz kremowy, ale rozwodniony.

Jeśli jutro temp nie spadnie, to zrobię test.
Paradoksalnie trochę boję się go robić.

10 maja 2017, 08:56

No i dupa.

26 dc
14 dpo

Plan był taki: rano zmierzę temp. biorę dwa przygotowane testy (wczoraj wykupiłam w rossmannie cały arsenał) sikam i patrzę. Miałam nadzieję, bo dokuczały mi zawroty głowy i nudności.

A tu rano tempka 36,56 czyli spada skubana, biorę zatem jeden test dla formalności bo drugiego szkoda. I na teście o czułości 10 wysikałam jedną tłustą krechę, drugiej brak. Biel waląca po oczach.

Pieprzona biel.

Znowu muszę być tą cierpliwą. Tak, jak trzeba było być wiecznie starszym i mądrzejszym całe życie.
Już mi się nie chce tak czekać od cyklu do cyklu. Życie przecieka.

Wiele miesięcy czekałam na dofinansowanie na bezrobociu. Bez perspektyw. Nie stać mnie było na kino. I co? mam ponadprzeciętną pracę, delikatnie mówiąc. Mogę pracować 12 h dziennie i 3 h. Sama sobie jestem szefem.

Czekałam długo na poznanie męża. Potem docieranie. I jesteśmy szczęśliwi.

Czekam na dom. Wiem, że warto jeszcze się przemęczyć, ale najdalej za rok wejdziemy do niego i zapomnimy o niedogodnościach. Kwestia czasu.

Czekam na dziecko. I tu już nie przewidzisz, ale chcę być dobrej nadziei i wierzyć,że tutaj również wytrwałość i cierpliwość popłaca. Przy odrobinie szczęścia.

Ok, czas przełknąć gorzką pigułkę. Trzeba przygotować tabletki przeciwbólowe i podpaski.

Trochę mi smutno, ale daleka jestem od rozpaczy. Zaprawienie w boju przyszło.

11 maja 2017, 09:17

27 dc
15 dpo

Ovu już nawet nie nalicza punktów ciążowych za objawy. Napisane tylko: możesz już testować. Serio?

Temp. 36,61. Ni to okresowa jeszcze, a ciążowa na pewno nie. Czekam na @. Tabletki przeciwbólowe naszykowane. Pewnie przyjdzie dziś w nocy albo jutro z rana.

Kupię sobie wiesiołka i dalej będę piła zioła ojca Sroki. Lepiej się po nich czuję, zwłaszcza w II fazie cyklu.

11 maja 2017, 11:32

10 cs game over

11 cyklu bądź dla mnie szczęśliwy.

29 maja 2017, 17:34

19 dc
nie wiem, kiedy była owulacja. Schowałam termometr głęboko, co by nie odliczać dłużących się dni.
I ulżyło mi, kiedy przestałam mierzyć codzienne temperatury, śledzik wykresy.
Czas leci szybciej.
Niby mi wszystko obojętne, a w środku jakaś nadzieja jest. A jednocześnie przeczucie, że się nie udało i w najbliższym czasie nie uda. Wiem, że powinnam myśleć pozytywnie, ale nie umiem teraz. Mam wahania nastroju. Z trudem mobilizuję się do pracy, bo mam ochotę położyć się i wyć/ na zmianę z położyć się i mieć wszystko w dupie. Wieczorem mam doła, a rano jak się wyśpię nie czuję się dosyć neutralnie.

Muszę usiąść i pomyśleć, skąd wziąć siłę dalej na wszystko. Co mi podładuje baterie?

Dopadło mnie poczucie niesprawiedliwości. Miałam ostatnio okazję być w szpitalu. Wiecie gdzie? W odwiedzinach u noworodka, bo w rodzinie najbliższej przyszło na świat maleństwo. Widziałam ludzi niedbających o siebie, z powodzeniem doczekujących potomstwa. Jak to jest, że ludzi grubo po 30stce i grubo z wagą powyżej 100 rodzą ot tak. Tyle się czyta że dieta i styl życia wpływają na płodność. A życie pokazuje inaczej. Nie pierwszy raz.
Może zostanę kebabożercą, kiełbasożercą, przestane jeść te wszystkie orzechy,warzywa, pełnoziarniste zboża.

Tak, mam doła. Idę na spacer.

1 czerwca 2017, 07:47

Wyszłam z dołka.

A to było tak.
Mąż widząc mój żałosny nastrój powiedział tylko "aha, zaczyna się", co w wolnym tłumaczeniu oznacza: TO PMS, czyli Pozwól Mi Skonać.

Powiedział wtedy: Ty sobie kochanie pracuj, a ja zrobię kolację. I jak powiedział, tak uczynił: zrobił jajecznicę, nakroił talerz warzyw. Potem wstyd przyznać, zjedliśmy czekoladę o smaku pomarańczowym (podarunek od kogoś z wakacji) i zrobiło mi się lepiej. Chyba zjadłam jej za dużo, bo odechciało mi się na dobre czekolady :D
Chwilkę pogadaliśmy, wyżaliłam się trochę i mi ulżyło. I od poniedziałku mam spokój. Może nie tonę w morzu euforii, ale nie mam tego poczucia, że mi ciężko i źle na sercu. Może po prostu nie ma co w sobie tłumić pewnych emocji?

Co do samopoczucia, to piersi bolą, podbrzusze pobolewa i cera się pogorszyła. Czyli norma na tę faze cyklu.
Mam tylko nieco inny śluz, taki kremowo-wodnisty. Z reguły był po prostu bardziej kremowy.
Tę wodnistość zganiam na regularne przytulanki. Przez cały miesiąc, co drugi dzień.

Planujemy wyjazd weekendowy do stolicy, czasem w głowie mi świta głupia myśl: a jeśli się uda to jechać? A potem się karcę, że skoro łaskawie nie zaskoczyło tyle czasu, to czemu niby teraz ma się uda.
Mąż zachęca, aby się nie przejmować i pieprzyć to wszystko. I chyba ma rację.

2 czerwca 2017, 11:43

Rano nie wytrzymałam i zmierzyłam temperaturę. 36,90. Wysoko jak na mnie. Może cosik tam kiełkuje? Albo to przypadek.

Tak czy siak hotel w wawie jest już opłacony.
Jak się nie uda (mam na myśli 2 kreski na teście), to będę pić piwo, zjem kebaba w amricie (o ile jeszcze istnieje) i będę beztrosko cieszyć się weekendem podziwiając półdzikie wiewiórki w Łazienkach.

Najbliższe weekendy spędzę z mężem na budowie, jest co robić. Ale to człowieka cieszy. Wczoraj stojąc w drzwiach z sypialni na taras rozmarzyłam się, patrząc na okoliczny las i łąkę, wsłuchując się w śpiew ptaków a poza tym wszechogarniającą ciszę. Już niedługo, najdalej za rok będziemy to mieć na co dzień. Zazdroszczę sobie. Ten wysiłek, wiele wyrzeczeń, kompromisów będzie nam wynagrodzony. Bo przed nami jest chociaż ten jeden realny cel.

Oparłam się pokusie porównywania się z innymi, którym dom/mieszkanie/dzieci przyszły łatwiej. Po ciuchu im zazdrościłam, ale obserwując dopiero z bliska widziałam cenę jako za to płacą. I stwierdziłam, że trzeba dać sobie spokój z tym całym porównywaniem.

Wypożyczyłam kolejne dwie książki. W nielicznych wolnych chwilach czytam i to mnie odpręża, odciąga od głupich myśli. I trochę przystopowałam z nadmiernymi wymaganiami. Dbam o to, aby się nie przepracowywać.

Poza tym bolą mnie cycki i mam dalej dziwny śluz kremowy, ale rzadszy i trochę rozciągliwy.

6 czerwca 2017, 07:16

Owulacja chyba była później w tym cyklu. Albo przez przeziębienie nie zauważę spadku temperatury przed @.

Zaletą mierzenia temp. było to, że mimo małego dołka pt "znowu się nie udało" mogłam z godnością wyjąć tabletki przeciwbólowe i podpaski. Ewentualnie napić się wina.

Walczę też z przeziębieniem. Ból gardła - na własne życzenie bo przesadziłam z klimą. I katar - podejrzewam, że nawdychałam się w kurzu robiąc pierwsze porządki w nowym domu. Dopiero potem wpadłam na pomysł, aby zawinąć nos i usta chustką, wyglądając przy tym jak żona Abdula.
Żeby było jeszcze fajniej, wzięłam się za skuwanie resztek tynków, pomyślałam że taka faja robota. Do czasu, aż w nocy odezwał się tak pieroński ból ręki, który nie dał mi spać. Nie wiedziałam, że może tak boleć. Dopiero rano wpadłam, żeby nasmarować to jakimś specyfikiem zawierających olejki eteryczne. Przyniosło ulgę, ale ja niewyspana chodziłam od rana do tyłu. Jednym słowem byłam ogarnięta inaczej.

Wczoraj zrobiłam test ciążowy, ale wyszła piękna biel, żadnych cieni, nawet po czasie. Lubię te niemieckie testy z Rossmanna bo są jednoznaczne.
Postanowiłam, że nie będę robić testów codziennie, przynajmniej do czwartku.

Temperatury mam nieco wyższe niż zwykle, ale to pewnie przez to, że jestem pociągająca - przez katar.

6 czerwca 2017, 07:16

Owulacja chyba była później w tym cyklu. Albo przez przeziębienie nie zauważę spadku temperatury przed @.

Zaletą mierzenia temp. było to, że mimo małego dołka pt "znowu się nie udało" mogłam z godnością wyjąć tabletki przeciwbólowe i podpaski. Ewentualnie napić się wina.

Walczę też z przeziębieniem. Ból gardła - na własne życzenie bo przesadziłam z klimą. I katar - podejrzewam, że nawdychałam się w kurzu robiąc pierwsze porządki w nowym domu. Dopiero potem wpadłam na pomysł, aby zawinąć nos i usta chustką, wyglądając przy tym jak żona Abdula.
Żeby było jeszcze fajniej, wzięłam się za skuwanie resztek tynków, pomyślałam że taka faja robota. Do czasu, aż w nocy odezwał się tak pieroński ból ręki, który nie dał mi spać. Nie wiedziałam, że może tak boleć. Dopiero rano wpadłam, żeby nasmarować to jakimś specyfikiem zawierających olejki eteryczne. Przyniosło ulgę, ale ja niewyspana chodziłam od rana do tyłu. Jednym słowem byłam ogarnięta inaczej.

Wczoraj zrobiłam test ciążowy, ale wyszła piękna biel, żadnych cieni, nawet po czasie. Lubię te niemieckie testy z Rossmanna bo są jednoznaczne.
Postanowiłam, że nie będę robić testów codziennie, przynajmniej do czwartku.

Temperatury mam nieco wyższe niż zwykle, ale to pewnie przez to, że jestem pociągająca - przez katar.

8 czerwca 2017, 15:48

29 dc

Cholera wie który dpo.

Ni to w lewo, ni to w prawo. Jak olałam i przestałam mierzyć tempki to moje książkowe 26 dniowe cykle poszły w łeb. A myślałam, że przechytrzę mój organizm.

Przeziębienie z cieknącego kataru przerodziło się w przesuszony nos i podrażnione gardło, która daje o sobie znać kiedy mówię. A mówię dużo w pracy. Ratuję się tabletkami do ssania, płukankami, gorącymi napojami, a wieczorem maściami wygrzewającymi i amolem, popijając to wszystko mlekiem z miodem i czosnkiem, na co mąż komentuje "ale to wszystko wali".

Niechrze się ta @ w końcu zdecyduje, czy przyłazi, czy nie. Temperatura jeszcze nie spadła. Nic mnie nie boli. Nawet prawie nic mnie nie wkurza, nie mam klasycznego doła przedokresowego i ogólnej niechęci do życia.
Po prostu nie wiem czy mogę wziąć ten fervex czy nie. Trochę mam nadziei, ale wiem, że organizm potarfi też ciulać, więc szkoda się nakręcać.

Jeśli temperatura nie spadnie, zrobię sikańca.

9 czerwca 2017, 08:00

30 dc

test negatywny
temp 36,67 czyli spada.
Czekam na @, pójdę w najbliższym cyklu do gina podejrzeć, czy mi te pęcherzyki w ogóle rosną.
I zrobię TSH i FT4.

Piję teraflu bo już nie mam siły do mojego gardła. Ten weekend, jak tylko skończę pracę w sobotę - spędzę w łóżku.

I tak oto kończy się powoli mój 11 cykl.
Czekam na 12. Jubileuszowy kuźwa :(

14 czerwca 2017, 09:44

Losie, testujesz mnie, wiem to.

Oficjalnie 12 cs

6 dc

Nieoficjalnie to chyba 5 cs. Podliczyłam cykle, kiedy tsh było w jako takiej normie, a mi nie dokuczała żadna infekcja z zewnątrz.

Byłam też u lekarza pierwszego kontaktu. Dopadł mnie jakiś wirus, więc obeszło się bez antybiotyków. Tak więc akurat skończę leczenie przed owulacją. Lekarz spojrzał na mnie i stwierdził, że nie wyglądam na moje przypadłości hormonalne kwitując "bo wie pani, jak większość takich kobiet wygląda..."
Tak wiem. Te które mają pecha mogą mieć problem z owłosionymi plecami i otyłością. I miesiączkami. Dlatego za każdym razem, jak widzę słodycze i czekoladę do której mam słabość powtarzam sobie, ze od tego dupa rośnie i ucieka owulacja.
No dobra, przed okresem trochę jem tej czekolady, ale w innych dniach nie tykam.

Zapisałam się do ginekologa na poniedziałek. Podejrzymy, jak to u mnie wygląda.

Ogarnia mnie spokój. Nie rozżalenie.
U znajomych, którzy starali się długo pojawiają się ciąże (2-3 krotnie dłużej, niż ja). To mi daje nadzieję, że i na nas przyjdzie pora.
Poza tym postanowiłam wrócić do afirmacji. Nie wiem czemu, ale wcześniej nie miałam odwagi afirmować ciąży i własnych dzieci. A przecież udało się z pracą, domem, mężem - w sytuacjach beznadziejnych bardzo mi pomagały. W psychologii to się nazywa samospełniająca się przepowiednia, bo ponoć mobilizuje do działania.
Wiem, że wytrwałość i cierpliwość to wszystko. Do reszty potrzeba szczęścia.
‹‹ 2 3 4 5 6 ››