X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Kiedy nie masz nic oprócz wiary, masz wszystko, czego potrzebujesz.
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

25 stycznia 2019, 14:20

"Żyjemy tylko przez określony czas, więc musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby jak najlepiej wykorzystać dane nam lata. Nie powinniśmy ich marnować na czekanie na coś, co wydarzy się w odległej przyszłości albo nie wydarzy się w ogóle."

29dc/13cs

Czas na zmianę! Zmieniłam tytuł pamiętnika. Już nie będę w ciągłym oczekiwaniu, ponieważ tak jak cytacie powyżej nie chcę marnować życia w oczekiwaniu na coś co może nigdy nie przyjść. Nikt nie jest panem swojego losu. Pan Bóg już i tak wszystko zaplanował. To nie znaczy, że pragnę mniej dziecka. Absolutnie. Z każdym dniem chyba pragnę bardziej. Ale nie chcę już więcej marnować czasu na oczekiwanie. Cały mój pamiętnik był oczekiwaniem, które nic na razie nie przyniosło. I to odliczanie. Dodatkowo dodaje stresu. Koniec z tym. Miałam tak zaplanowane kiedy które dziecko. Ale tego nie można sobie zaplanować. Tzn. niektórzy z moich znajomych tak zaplanowali i im się wszystko tak udało jak chcieli, ale w moim wypadku jest to niemożliwe. Więc na ten rok planuję to na co w jakimś stopniu mogę mieć wpływ. Np. na jakiś urlop. Postanowione w przyszłym miesiącu zaplanowany urlop w górach i nowość wiem w jakie dni kalendarzowe a nie w jakie dni cyklu! :) Postępy małymi kroczkami.

Objawy: PMS na całego! Cycki bolą, brzuch też trochę, jajniki bardzo albo to macica, ciężko powiedzieć. Ale na razie nie plamię. Jutro albo w niedzielę pewnie @. Niedobrze bo na 30go wizyta u gin.Z. Zdecydowanie wolałabym na niej być bez @. Ale chyba nie będę jej odkładać ponieważ na monitoringu nie ma tyle czasu pogadać co na zwykłej wizycie. Ale nie lubię badania podczas @.

31 stycznia 2019, 14:47

"Hope is a dangerous thing for a woman like me to have"

1dc/14cs

Nadzieja.
Przecież dobrze wiedziałam, że w poprzednim cyklu nie było szans. Że ewidentnie PMS wskazuję na @. Ale wystarczyło aby ta wredna @ się spóźniała i już nadzieje się budzą. Testy ciążowe idą w ruch i chociaż wychodzą negatywnie to dalej wiara jest, że mimo wszystko się udało.
Plus taki, że na wizycie u gin nie miałam jeszcze @. No ale wizyta...
Nie miałam w sumie jako takiej wizyty. Lekarz stwierdził, że wszystko mam porobione na bieżąco, że szkoda mnie dodatkowo męczyć. Jeszcze 3 razy próbujemy stymulacji a dalej będziemy myśleć nad inseminacją.
Nic nowego w sumie.
Mam nadzieje że coś zaskoczy w najbliższym czasie! Tego się będę trzymać. A na razie wszystko boli. Ledwo żyję ale dziś mam zamiar świętować. Planuję wypić lampę wina pod ten nowy cykl ;)

12 lutego 2019, 09:29

"26tc :D"

13dc/14cs

Wczoraj byłam na kontroli owulacji. Jeden pęcherzyk w lewym jajniku 20x20mm. Dobrze, że choć jeden ale chyba te leki na mnie nie działają. Od razu po wizycie zastrzyk Ovitrelle i jeszcze działania. I teraz czekanie i już nic ode mnie nie zależy co ma być to będzie. Jak to się łatwo mówi. Tak jak w temacie zaczynam jakiś 26 tydzień ciąży. (Mam nadzieje, że nie urojonej jak co miesiąc). Tak właśnie wyliczyłam że jakoś już 26 tygodni żyłam jakbym była w ciąży (bo może akurat się udało) a później jest jak jest. Chociaż nie powiem bo kilka z tych tygodni na prawdę byłam w ciąży, ale tak krótko to było, że czasem się zastanawiam czy to była prawda. Dobrze, że mam teraz kilka rzeczy zaplanowane na najbliższe dni więc może nie będę tak myśleć i doszukiwać się objawów.
W tym tygodniu wyjazd do Zakopanego na narty z moim M i moją siostrą i jej chłopakiem :)
Na pewno będzie wesoło! W tym roku chcę mieć cudowne walentynki! Nie tak jak w tamtym roku. Ten rok ma być lepszy!

19 lutego 2019, 15:16

"Goniąc za tym, czego pragniesz, możesz stracić to, czego potrzebujesz."

20dc/14cs

Urlop udany! Ale się wyluzowałam! Pojeździliśmy na nartach. Aż mnie nogi bolały. Ale nie oszczędzałam się bo może akurat się udało. Byliśmy na termach w Chochołowie. Super polecam. Obskoczyłam chyba wszystkie sauny. Nawet nie pogardziłam grzańcem. Jedyny minus taki, że po powrocie do domu zauważyłam że żelazko zostawiłam włączone. Na szczęście nic się nie stało... :)
Teraz znów mnie czeka kilka dni delegacji, więc to też pomoże w "niemyśleniu o ciąży".
Kolejna rzecz która w tym pomaga to zepsuty telefon. Mój M przez przypadek strącił mój telefon i się rozleciał. Na razie używam zastępczego. I bardzo dobrze bo na moim miałam moje kalendarze owulacyjne i codziennie zapisywałam tam wszystkie objawy. Oczywiście każdy dzień cyklu porównywałam z tym wrześniowym w którym byłam w ciąży. A teraz skoro ich nie mam przynajmniej się dodatkowo nie nakręcam.

Objawy na razie żadne. Może coś tam w lewym jajniku jakby jakieś małe ukłucia. Ale nic nie poza tym. Nie wiem, może sama sobie trochę wkręcam takie słabe objawy.
Mój M mówi, że w tym cyklu się na nic nie nastawia. Chyba przez to że ja jakoś nie wariuję i nie zachowuję się jakby nam się udało.
Coraz lepiej udaje mi się skupiać na życiu a nie na wiecznych staraniach i oczekiwaniach.

Pozytywne rzeczy:
Walentynkowy wyjazd do Zakopanego -super! O niebo lepsze walentynki niż te z tamtego roku. :)

25 lutego 2019, 13:48

26dc/14cs

Życie lubi rzucać kłody pod nogi. Czasem małe czasem duże. Ile jeszcze dam radę przeskoczyć? Te małe widać jeszcze jakoś przeskakuję. Tak jak Wam pisałam poprzednio byłam w delegacji, więc miałam mieć zajętą głowę i nie myśleć o sprawach ciążowych ale psikus. Z racji tego że pracuję w rodzinnej firmie to na delegację akurat pojechałam ja, mój M który też ze mną pracuje i jeszcze jeden kolega z pracy. I już na samym początku kiedy meldujemy się w hotelu:
Pani z recepcji: Dla państwa trójka, tak?
Ja: Nie dwójka.
Pani: Hmm, ja tu mam zapisane, że dla Pana jedynka a dla Państwa trójka.
Ja: Nie jesteśmy we dwójkę.
Pani: A dziecko?
Ja: <wymowna mina> Jesteśmy tylko we dwójkę.
Pani: Dobrze, przepraszam za pomyłkę.
Wchodzimy do pokoju. Nie powiem bo bardzo fajny pokój ale pod oknem co stoi? Łóżeczko dla dziecka! Serio. Ale powiem Wam, że jakoś w pierwszym momencie mnie to rozśmieszyło. Ogólnie mieliśmy z tego polewkę. Porobiliśmy sobie śmieszne zdjęcia z tym łóżeczkiem i powysyłaliśmy do znajomych, np. jak niby kołyszę dziecko a w środku butelka piwa. Tak na pocieszenie. Takie nasze życie. I tu jest plus. Wcześniej bym się pewnie załamała tym faktem że mamy pokój z łóżeczkiem a teraz wyjątkowo mnie to nie obeszło. W ostatni dzień nawet nie zwracałam na nie uwagi.
Kolejny punkt tygodnia to dzieciaki z rodziny mojego M, które przyjechały do nas "na ferie". Kiedy nagle masz w domu trójkę dzieciaków jest ciekawie :) Nieskromnie powiem, że dzieciakom się u nas strasznie podobało a najmłodsza Emilka powiedziała na koniec że jestem fantastyczna! :) Urosłam! :) Kolejny plus.
Na koniec przyjechała kuzynka mojego M z mężem i ich prawie rocznym synkiem. Mój jest ojcem chrzestnym. A ten mały bardzo lubił być u mnie na rękach. I nie było żadnego przygadywania. Chyba już podejrzewają, że coś nie tak z nami. Bo widzę ich wzrok kiedy mam dziecko na rękach. Ale przynajmniej nie muszę się tłumaczyć. I nie boli mnie widok tego dziecka. Nie wierzę kolejny plus.
Na koniec jeszcze powrót do pracy. Pytam co tam się działo jak mnie nie było. Nowina. Kolega z pracy będzie miał dziecko! Gratulacje. Wyjątkowo nie zazdroszczę.
Ogólnie przetrwałam ostatni czas bez świrowania że może jestem w ciąży. Wypiłam piwo, skakałam na trampolinach. Pewnie dlatego, że organizm wie że nic się nie święci.

Objawy:
Lekki ból jajników i brzucha, dodatkowo jakby na @, trochę śluzu.
Za dwa dni potwierdzenie przypuszczeń.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2019, 13:49

28 lutego 2019, 10:09

Wczoraj
28dc/14cs -> beta: 284!

Taka niespodzianka. Nie chciałam wczoraj jechać na to badanie. Nie dość, że rano dostałam lekkich plamień to ogólnie samopoczucie na @. Ale niestety muszę sprawdzać bo przez trombofilię muszę brać zastrzyki. Przez parę godzin czekania na wynik było ok. Ale od 15:00 zaczęłam się denerwować i sprawdzać co 5 min czy już są. Później powiedziałam sobie w duchu: Uspokój się i nastaw na negatywny wynik. I wtedy właśnie ta niespodzianka!
Jeszcze nigdy nie miałam tak wysokiego wyniku bety i to w 28dc. Więc nie jest źle. Nie jest to jakiś niepewny wynik.
Teraz stres w jaką stronę to pójdzie. Niestety doświadczenie życiowe jest jakie jest i takie myśli od razu się pojawiają.
Muszę jakoś wytrzymać do jutra i jeszcze raz zbadać betę. Żeby chociaż na chwilę się uspokoić.
Trzymajcie kciuki!

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2019, 10:20

1 marca 2019, 21:19

"Dzisiaj jestem szczęśliwa a o jutro będę się martwić jutro."

30dc/14cs

Beta 750! Progesteron 48,60. Jest dobrze.
Oby tak dalej.
Już nie ważne że rano musiałam czekać 2 godziny na pobranie krwi bo nie wzięłam bilecika dla uprzywilejowanych. Nie ważne że w pracy wszystko było przeciwko mnie: komputer, zszywacz, kserokopiarka. Nie ważne że mi psinka uciekła i musiałam za nim jeździć. Nie ważne że musiałam wieczorem jechać do gina po recepty i że wydałam ponad 300zł na leki. To wszystko to nic.
Dziś szczęśliwy dzień. Jak mój M. się cieszy.
Mam wielką nadzieję że teraz w końcu nadszedł ten nasz czas. Że teraz w końcu będzie dobrze.
Wierzę i modlę się o zdrowie dla tego Maleństwa i o szczęśliwe rozwiązanie.

Objawy: Bolące piersi, lekkie bóle podbrzusza, ogólnie samopoczucie jak na @. Plamien na razie brak!

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2019, 10:09

14 marca 2019, 15:09

"Czasem trzeba po prostu dać czasowi trochę czasu."

6t+1d

Huśtawka nastrojów i samopoczucia. Tak, jestem strasznie szczęśliwa i czasem nie wierzę, że oto jestem w ciąży i wszystko jest ok. Każda ciemniejsza kropla śluzu, każde dziwne ukłucie u brzuchu lub w jajnikach, każda opuchlizna po zastrzyku mnie stresuje, ale zaraz sama siebie ganię, że taki stres też nie jest dobry i w niczym nie pomoże. Robię co mogę, biorę wszystkie leki (acard, duphaston, encorton, foliany i witaminy) robię zastrzyki codziennie. Oszczędzam się. Leżę popołudniami jak tylko wracam z pracy. Nic więcej zrobić nie mogę. To małe Maleństwo polecam Matce Bożej. Od pozytywnej bety ruszyłam z Nowenną Pompejańską. Muszę grzecznie wytrzymać do pierwszej wizyty do 26go! Długo ale co poradzić. Chyba dopiero po niej się trochę uspokoję.
Oprócz mojego M i mojej najbliższej przyjaciółki tylko wy wiecie o tej ciąży :) Chce poczekać na razie bo tak na prawdę jeszcze nic nie wiadomo. Po wizycie się zastanowimy komu dalej powiemy. Chociaż czuję, że niedługo niektórzy mogą się zorientować. Ale to nawet mnie nie interesuje. Jedynie co to chcę w końcu się dowiedzieć od lekarza, że wszystko jest w porządku.
Mam nadzieje, że jakoś te 2 tygodnie szybko zlecą.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2019, 15:11

3 kwietnia 2019, 15:15

8t6d

To miał być pierwszy wpis na fioletowej stronie! (z przyczyn technicznych jest tutaj)

Tak długo się do tego zabierałam i w końcu jestem.
Po miesiącach walki, rozczarowań, strat jestem w tym upragnionym miejscu i nie potrafię do końca się cieszyć. Co jest nie tak?
Pierwsze tygodnie ciąży przeżyłam, chociaż to ich się najbardziej bałam bo zawsze na samym początku traciłam ciąże. Ale ogólnie bez przeszkód idę na pierwszą wizytę ciążową do której nigdy nie zdołałam dotrwać i dalej stres. Chyba nigdy w życiu tak się nie bałam. Na USG wszystko dobrze na ten etap. Dzieciątko jest, serduszko bije.
To pora aby powiedzieć w rodzinie a ja mam znów jakieś obiekcje. Cały czas czuję, że to za wcześnie.

Ile ja razy sobie wyobrażałam jak przekażemy TĄ NOWINĘ, a gdy przyszło co do czego nie potrafiłam wydusić słowa. Mąż załatwił tą sprawę. Moja siostra płacze, rodzice się cieszą przytulają. Rodzina męża zachwycona. Mała siostrzenica modli się "o dziudziusia i żeby to była dziewczynka". A ja co? Nie potrafię do końca się cieszyć.

Już mój M. mi mówi, że powinnam być bardziej szczęśliwa. Niby tłumaczę, że będę po prenatalnych ale to nie prawda. Po prenatalnych pewnie będę czekać na połówkowe i tak w kółko.

Muszę jakoś zmienić swoje myślenie i zacząć się cieszyć tym co mam.
Bo plan na to wszystko i tak jest u Boga.

23 maja 2019, 13:03

"It`s a boy!!!"

16t0d

Dawno mnie nie było, chociaż staram się czytać wasze pamiętniki. Starałam się oswajać z sytuacją.
Zamiast się cieszyć jak ciągle miałam jakieś takie chwile nerwów i zamartwiania, ale starałam się cały czas wierzyć, że wszystko tym razem będzie dobrze.
Nawet po prenatalnych, na których wszystko wszyło dobrze, dalej się stresowałam. Mój M tak się cieszył, całemu światu chciał opowiadać o naszej ciąży, a ja z przerażeniem przyjmowałam gratulacje.
Odpuszczam już. Wiem, że muszę o siebie dać i o maluszka, ale wszystko jest powierzone Niebu. Tam jest plan a ja muszę się dostosowywać. Jesteśmy teraz bardzo wdzięczni za ten plan bo na razie idzie wszystko po naszej myśli i po naszych nadziejach.
Dzidziuś jest zdrowy i ładnie rośnie. Ja czuję się już bardzo dobrze. Czasem tylko rosnący brzuch mi przypomina o innym stanie. Cieszę się tym brzuszkiem chociaż to głównie opuchlizna od zastrzyków. Ale Dzidziuś też swoje tam waży. :)
Będziemy mieć Synka. <3 Chociaż było to dla nas obojętne. Z każdego wariantu bylibyśmy tak samo szczęśliwi. Więc teraz cieszymy się synkiem. Już miesiąc temu lekarz tak nam mówił ale wolałam się jeszcze upewnić. Teraz już nie było żadnych wątpliwości.
Z lekarza jestem bardzo zadowolona, czuję się zaopiekowania. Jest bardzo konkretny i wszystko mi tłumaczy.
Oby tak dalej.

Plan na życie: więcej się cieszyć!

14 czerwca 2019, 13:17

"W końcu Cię czuję!"

19+1

W tym moim pamiętniku było tyle smutnych wpisów, ale też takich pełnych nadziei właśnie na ten czas. Musze więc tu naskrobać o nowościach w moim życiu.
W końcu czuję moje ukochane Maleństwo! To całkiem nowy etap w ciąży. Czuć się w ciąży a czuć Dzidziusia to dwie odrębne sprawy. Teraz tak bardziej jestem świadoma tego życia kryjącego się we mnie.
Pierwsze ruchy pojawiły się jakiś tydzień temu ale jeszcze nie byłam pewna czy to to. Ale już od tego tygodnia wiem, że to On. Już nie mam wątpliwości. Jestem bardzo szczęśliwa. I już tak nie stresuję się następnej wizyty. Bo dzięki tym ruchom jestem bardziej spokojna. Mam wielką nadzieję, że Syneczek rozwija się prawidłowo.
Następna wizyta to już USG połówkowe!!! Kiedy to zleciało?
Czuję się dobrze. Wiadomo szybciej się męczę i częściej muszę odpoczywać. Rano ze wstawaniem niezmienne jest ciężko :)
Wiele znajomych mi mówi, że wyglądam kwitnąco i ładnie i że ciąża mi służy. Mój M też ciągle obsypuje mnie komplementami. Taką ciążę to ja rozumiem.
Wiadomo czasem mam dołki jak wstaję na wadzę i widzę jak szybko przybieram :) Ale po porodzie na spokojnie będę do siebie dochodzić. Na razie o porodzie nie myślę za dużo. Jeszcze jest czas! Na razie przeglądam rzeczy na wyprawkę. Pierwsze zakupy za mną ale to na razie jakieś drobiazgi. Nie mam nawet żadnego ubranka, ale na wakacjach coś zacznę kompletować.
Chodzę cały czas do pracy bo nie lubię siedzieć sama w domu. No chociaż mamy pieska ale ja już nie mam siły tyle z nim bawić co wcześniej. Mam nadzieje że to zrozumie i pokocha nowego członka rodziny. :)

30 lipca 2019, 11:14

25+5

Jak to możliwe, że te pierwsze tygodnie tak strasznie się ciągły a teraz wydaje mi się, że nawet lecą. Chociaż do następnej wizyty równe 30 dni i czuję, że będzie ciężko wytrzymać.
Najważniejsze, że Synek zdrowy. Na ostatnim USG ślicznie spał z nogą przy buzi i ciężko było zrobić ładne zdjęcie ale w końcu się obudził, widzieliśmy z mężem jak ziewa :) Uwielbiam go oglądać. Uwielbiam jak się wierci w brzuchu, chociaż czasem aż podskoczę ale na to tyle czasu czekałam.
Dolegliwości ciążowe coraz bardziej doskwierają. Ciężko mi na upałach, czuję się słaba, zaczynają mnie boleć plecy i kość ogonowa. W nocy przez to nie mogę spać więc powtarzam sobie że muszę więcej się ruszać i rozciągać, ale na drugi dzień wstaję i już pod koniec w pracy jestem taka słaba i śpiąca, że myślę tylko o tym żeby się położyć, więc leniuchuję bo obiedzie. Później się staram trochę dom ogarnąć ale wtedy od chodzenia zaczynają mnie boleć pachwiny i znów nie mam siły na ćwiczenia. I znów w nocy nieciekawie. Ale już dziś twardo postanawiam ćwiczyć!
Jesteśmy bardzo szczęśliwi ale też pełni obaw jak sobie poradzimy z małym. Powoli kompletuję wyprawkę. Oglądamy wózki łóżeczka.
Trochę cień na nasze życie kładą problemy męża. Właściwie problemy w jego rodzinie. Właściwie są to też moje problemy. Mój M jest trochę na każde zawołanie, pomaga siostrom, pomaga mamie, pomaga bratu kosztem swoich spraw i swojego wolnego czasu. Jestem dumna z niego bo wiem, że mimo wszystko ja i Synek jesteśmy jego priorytetem. Nie ma lekko więc staram się mu pomagać. Już nie długo nie będzie miał tyle czasu kiedy będziemy mieć swoją rodzinę a tak to do tej pory wszyscy się przyzwyczaili że jesteśmy "czasowi" bo nie mamy swoich dzieci.

Ostatnio miałam kilka gorszych dni przez niezbyt miłe teksty względem mnie. Że jaka to ja jestem duża, jak to szybko przybrałam. Ciężko było mi nabrać dystansu do takich słów. Ale mój M i moje siostry zaraz mnie doprowadziły do pionu. Te głupie teksty były od znajomych a tak na prawdę najważniejsze jest zdrowie Maleństwa. Mój mąż jest zadowolony i dumny z mojego wyglądu, cały czas mnie adoruje i mówi jaka jestem piękna i jaki śliczny mam brzuszek. Tak samo moi najbliżsi. To jest chyba ważniejsze niż zdanie jakiś tam znajomych.
Jestem szczęściarom że mam taką rodzinę.

19 października 2019, 03:54

37+2

Godzina zero się zbliża. Po tych wszystkich życiowych schodach niedługo przywitamy naszego synka. Nie mogę się doczekać. Chociaż mam lekkiego stresa przed porodem muszę wierzyć że wszystko będzie dobrze.
Maluszek ma 3038gram. Więc jest w sam raz. Z jednej strony chcialabym już urodzić w z drugiej w sumie w tej ciąży nie jest źle. Ale trzeba sprawę doprowadzić do końca i pomoc Malenstwu wyjść na świat.
Jestem bardzo szczęśliwa. Mąż mnie bardzo wpiera i się mną bardzo opiekuje. Wiem że razem damy radę.
Trzymajcie za nas kciuki o nasze szczęśliwe rozwiązanie i pamiętajcie. Bądźcie cierpliwe. Cierpliwości trzeba się uczyć non stop Ale daje piękne owoce. Czekam na swój.

11 listopada 2019, 20:13

Od dwóch tygodni jestem mamą!

Te pierwsze dni tak szybko zleciały że nawet nie miałam kiedy się pochwalić. Pewnie gdybym pisała zaraz po porodzie to trochę bym się żaliła i pisała o przeżyciach Ale już teraz cały ból jest jakimś takim zamglonym wspomnieniem. W pierwszych godzinach po porodzie myślałam że nigdy do siebie nie dojdę. Bzdura. Dzięki temu kochanemu Maleństwu dochodzi się bardzo szybko do siebie. Jestem zaskoczona jak niektóre rzeczy przyszły naturalnie. Jak to trzymać jak się opiekować. Nie wiem że jest super łatwo. Ale jest to do ogarnięcia.
Czasem tylko serce pęka jak słyszę jak płacze A ja czasem nie potrafię pomóc.
Trzeba się nauczyć żyć z wiecznym zamartwianiem.
Ale ta piękna istotka wszystko wynagradza.
Mój mały cud jest już ze mną. To jest niesamowite.

27 lutego 2020, 23:40

Rocznica!

Mija dziś rok od jednego z najszczesliwych dni w życiu. Rok temu zobaczyłam pozytywny wynik testu który dawał największą nadzieję na szczęśliwe zakończenie. I tak po roku mam wspaniałego synka który dokładnie dziś kończy 4 miesiące! Ale się super poskładało.
Nawet nie mogłabym przypuszczać rok temu tak w ciągu minionego roku zmieni się moje życie.
Największa rzeczą z którą musiałam się zmierzyć i dalej się zmagam jest to że cały czas martwię się o syneczka. Wiadomo to nie jest paniczny lek jakby coś miało się mu lada moment stać. Ale zamartwianie się czy sobie pojadl. Czy się wyspal. Czy nie za zimno czy nie za gorąco. Czy kichnął bo kichnął czy go coś nabiera. Ale też czy znajdzie dobra żonę. Czy będzie szczęśliwy. I czy nie wybuchnie wojna.
Kolejna rzeczą którą się nauczyłam że nic nie można zaplanować w 100 procentach. Że praktycznie nic nie można zaplanować bo Niuniu może miec całkiem inne plany. Oczywiscie nie będę dużo narzekać bo jest generalnie grzecznym dzieckiem i nie mamy już z nim większych problemów. Jednak nauczyłam się że każdy plan może nie wypalić. A czasem można się bardzo pozytywnie zaskoczyć że plany idą lepiej niż się marzyło.
Niuniu przesypia praktycznie całe noce. Budzę się do niego czasem kilka razy ale to żeby smoczka dać albo pogłaskać ale już się w nocy nie karmimy i nie powiem bo odżyłam od tego czasu. Lubi spacerki więc jak tylko pogoda to idziemy a on to lubi więc to mnie cieszy.
Cieszy mnie też że mąż wszystko robi koło niego. Ok tylko ja mu odkurzam nosek bo do tego coś nie chce się przekonać.
Minusem to moje KP. W ciąży planowałam że będę karmić rok. Hahaha. Jak się synuś urodził to stwierdziłam że tak pół roku. A teraz walczymy o każdy dzień. Dokładnie miesiąc temu zaczęły się schody. Nagle potrzebne były częstsze dokarmiania mm. A teraz to już tylko rano karmię tylko piersią. Ubolewam nad tym. Wiek że to moja wina bo mogłam więcej czasu poświęcić na tą walkę o pokarm. Jednak wygoda że mogę go zostawić z każdym i jest jedzienis ile mu potrzeba jest ogromna. Że wiem ile zjadł i nie martwię się czy jest pojedzony. I jest teraz bardziej spokojny i lepiej śpi. Je już w miarę o regularnych porach więc z tym planowaniem dnia jest coraz lepiej. Tyle że już potrzeba więcej uwagi mu poświęcać. Ale te rozumne oczka i ten uśmiech rekompensuje wszystko. Innymi słowy nigdy nie byliśmy szczęśliwsi.

8 stycznia 2021, 18:44

Starania o drugie Maleństwo!
Tak dawno mnie tu nie było. Ale to był dobry czas. Patrząc na ostatni wpis to dalej potwierdzam to co pisałam i jak to się w tym 2020 roku sprawdziło. Że nic nie można sobie na 100% zaplanować.
Jak ja marzyłam że tylko zacznie się wiosna to pójdziemy z małym na basen. Że od małego będziemy go uczyć pływać. Że będziemy jeździć na wycieczki. Że pojedziemy za granicę. I nagle covid. I tyle jeśli chodzi o ambitne plany. Oczywiście jakieś tam wyjazdy zaliczyliśmy ale wydawało mi się że będzie lepiej. Na synka nie mogę narzekać. Nie choruje. Nie gorączkuje. Rozszerzanie diety super poszło. Ładnie spi czasem się kręci o wierci ale nie płacze. W ogóle to myślałam nawet z mężem aby starać się już od roczku małego o drugie dziecko. Ale w związku z tym że nasze starania były długie i wymagały leczenia zdecydowałam się najpierw iść do lekarza aby mnie wcześniej zbadał i ustalił plan działania. Wizyta w styczniu więc już niebawem. A ja dziś 37DC i nie wiem czy czasem nie jestem w ciąży. Panikuje jak jakaś nastolatka...
Zamiast się cieszyc że być może się udało od razu bez długich i ciezkich starań mam jakieś obawy. Miałam ochotę dziś zrobić test ale mam tylko jeden więc zostawię go na jutro rano.
Nie będę się rozpisywać na temat objawów żeby jutro za bardzo się z siebie nie śmiać.
Trzymajcie kciuki. Jak jutro będzie pozytywny będę najszczęśliwsza na świecie ale będę się niesamowicie martwić ale dlaczego na razie nie będę wyjaśniać.

9 stycznia 2021, 09:01

Pozytywny test! Boże dziękuję.
Ale tak bardzo się martwię....

20 stycznia 2021, 09:48

Melduje się.
Byłam w tamtym tygodniu u lekarza. Z przerażeniem jechałam bo zaczęły mi się krwawienia. Niestety nie plamienia ale żywa krew. Powiem szczerze miałam.najgorsze przeczucia. Ale na wizycie lekarz i ja byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni bo mimo że to było bardzo wczesny etap było widać bijące serduszko. Prawie się rozpłakałam. Krwawienia ciągle mam więc ciągle się strasznie martwie. Za tydzień kolejna wizyta i będę wiedzieć coś więcej.
Martwię się bo wychodzi że owulacja była wcześniej i że możliwe że będąc już w ciąży byłam na depilacji laserowej. Boje się że to mogło mieć wpływ na dziecko. Już nie mówiąc o winie które wypiłam na świętach i sylwestrze.
Głupia ja...

26 stycznia 2021, 18:39

Serduszko przestało bić.
Dziś na wizycie wyrok. Chociaż byłam mniej zestresowana bo przeszły mi plamienia to taka wiadomość. Jestem w rozsypce. Dzidzia już dość duża była bo mimo że dziś 7+5 to długość szacował lekarz na 8+1. Ale niestety nie było już akcji serca. Więc to musiało dziś albo wczoraj się wydarzyć. Mam skierowanie do szpitala bo powiedział że już jest tak wysoka ciąża że krwawienie będzie duże i lepiej być w szpitalu.
Jestem wrakiem człowieka. Nie wiem co mam robić. Czy robić badania genetyczne. Czy robić pochówek. Rejestrować to dziecko. Nie wiem.

29 stycznia 2021, 09:12

Indukcja poronienia.
Jestem drugi dzień w szpitalu. Od wczoraj dostaje tabletki na wywołanie krwawienia. Dopiero później zrobią zabieg. Myślałam że szybciej będzie. Psychicznie już nie wyrabiam.
1 2 3 4 5