Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Kiedy nie masz nic oprócz wiary, masz wszystko, czego potrzebujesz.
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

25 lutego 2019, 13:48

26dc/14cs

Życie lubi rzucać kłody pod nogi. Czasem małe czasem duże. Ile jeszcze dam radę przeskoczyć? Te małe widać jeszcze jakoś przeskakuję. Tak jak Wam pisałam poprzednio byłam w delegacji, więc miałam mieć zajętą głowę i nie myśleć o sprawach ciążowych ale psikus. Z racji tego że pracuję w rodzinnej firmie to na delegację akurat pojechałam ja, mój M który też ze mną pracuje i jeszcze jeden kolega z pracy. I już na samym początku kiedy meldujemy się w hotelu:
Pani z recepcji: Dla państwa trójka, tak?
Ja: Nie dwójka.
Pani: Hmm, ja tu mam zapisane, że dla Pana jedynka a dla Państwa trójka.
Ja: Nie jesteśmy we dwójkę.
Pani: A dziecko?
Ja: <wymowna mina> Jesteśmy tylko we dwójkę.
Pani: Dobrze, przepraszam za pomyłkę.
Wchodzimy do pokoju. Nie powiem bo bardzo fajny pokój ale pod oknem co stoi? Łóżeczko dla dziecka! Serio. Ale powiem Wam, że jakoś w pierwszym momencie mnie to rozśmieszyło. Ogólnie mieliśmy z tego polewkę. Porobiliśmy sobie śmieszne zdjęcia z tym łóżeczkiem i powysyłaliśmy do znajomych, np. jak niby kołyszę dziecko a w środku butelka piwa. Tak na pocieszenie. Takie nasze życie. I tu jest plus. Wcześniej bym się pewnie załamała tym faktem że mamy pokój z łóżeczkiem a teraz wyjątkowo mnie to nie obeszło. W ostatni dzień nawet nie zwracałam na nie uwagi.
Kolejny punkt tygodnia to dzieciaki z rodziny mojego M, które przyjechały do nas "na ferie". Kiedy nagle masz w domu trójkę dzieciaków jest ciekawie :) Nieskromnie powiem, że dzieciakom się u nas strasznie podobało a najmłodsza Emilka powiedziała na koniec że jestem fantastyczna! :) Urosłam! :) Kolejny plus.
Na koniec przyjechała kuzynka mojego M z mężem i ich prawie rocznym synkiem. Mój jest ojcem chrzestnym. A ten mały bardzo lubił być u mnie na rękach. I nie było żadnego przygadywania. Chyba już podejrzewają, że coś nie tak z nami. Bo widzę ich wzrok kiedy mam dziecko na rękach. Ale przynajmniej nie muszę się tłumaczyć. I nie boli mnie widok tego dziecka. Nie wierzę kolejny plus.
Na koniec jeszcze powrót do pracy. Pytam co tam się działo jak mnie nie było. Nowina. Kolega z pracy będzie miał dziecko! Gratulacje. Wyjątkowo nie zazdroszczę.
Ogólnie przetrwałam ostatni czas bez świrowania że może jestem w ciąży. Wypiłam piwo, skakałam na trampolinach. Pewnie dlatego, że organizm wie że nic się nie święci.

Objawy:
Lekki ból jajników i brzucha, dodatkowo jakby na @, trochę śluzu.
Za dwa dni potwierdzenie przypuszczeń.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2019, 13:49

28 lutego 2019, 10:09

Wczoraj
28dc/14cs -> beta: 284!

Taka niespodzianka. Nie chciałam wczoraj jechać na to badanie. Nie dość, że rano dostałam lekkich plamień to ogólnie samopoczucie na @. Ale niestety muszę sprawdzać bo przez trombofilię muszę brać zastrzyki. Przez parę godzin czekania na wynik było ok. Ale od 15:00 zaczęłam się denerwować i sprawdzać co 5 min czy już są. Później powiedziałam sobie w duchu: Uspokój się i nastaw na negatywny wynik. I wtedy właśnie ta niespodzianka!
Jeszcze nigdy nie miałam tak wysokiego wyniku bety i to w 28dc. Więc nie jest źle. Nie jest to jakiś niepewny wynik.
Teraz stres w jaką stronę to pójdzie. Niestety doświadczenie życiowe jest jakie jest i takie myśli od razu się pojawiają.
Muszę jakoś wytrzymać do jutra i jeszcze raz zbadać betę. Żeby chociaż na chwilę się uspokoić.
Trzymajcie kciuki!

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2019, 10:20

1 marca 2019, 21:19

"Dzisiaj jestem szczęśliwa a o jutro będę się martwić jutro."

30dc/14cs

Beta 750! Progesteron 48,60. Jest dobrze.
Oby tak dalej.
Już nie ważne że rano musiałam czekać 2 godziny na pobranie krwi bo nie wzięłam bilecika dla uprzywilejowanych. Nie ważne że w pracy wszystko było przeciwko mnie: komputer, zszywacz, kserokopiarka. Nie ważne że mi psinka uciekła i musiałam za nim jeździć. Nie ważne że musiałam wieczorem jechać do gina po recepty i że wydałam ponad 300zł na leki. To wszystko to nic.
Dziś szczęśliwy dzień. Jak mój M. się cieszy.
Mam wielką nadzieję że teraz w końcu nadszedł ten nasz czas. Że teraz w końcu będzie dobrze.
Wierzę i modlę się o zdrowie dla tego Maleństwa i o szczęśliwe rozwiązanie.

Objawy: Bolące piersi, lekkie bóle podbrzusza, ogólnie samopoczucie jak na @. Plamien na razie brak!

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2019, 10:09

14 marca 2019, 15:09

"Czasem trzeba po prostu dać czasowi trochę czasu."

6t+1d

Huśtawka nastrojów i samopoczucia. Tak, jestem strasznie szczęśliwa i czasem nie wierzę, że oto jestem w ciąży i wszystko jest ok. Każda ciemniejsza kropla śluzu, każde dziwne ukłucie u brzuchu lub w jajnikach, każda opuchlizna po zastrzyku mnie stresuje, ale zaraz sama siebie ganię, że taki stres też nie jest dobry i w niczym nie pomoże. Robię co mogę, biorę wszystkie leki (acard, duphaston, encorton, foliany i witaminy) robię zastrzyki codziennie. Oszczędzam się. Leżę popołudniami jak tylko wracam z pracy. Nic więcej zrobić nie mogę. To małe Maleństwo polecam Matce Bożej. Od pozytywnej bety ruszyłam z Nowenną Pompejańską. Muszę grzecznie wytrzymać do pierwszej wizyty do 26go! Długo ale co poradzić. Chyba dopiero po niej się trochę uspokoję.
Oprócz mojego M i mojej najbliższej przyjaciółki tylko wy wiecie o tej ciąży :) Chce poczekać na razie bo tak na prawdę jeszcze nic nie wiadomo. Po wizycie się zastanowimy komu dalej powiemy. Chociaż czuję, że niedługo niektórzy mogą się zorientować. Ale to nawet mnie nie interesuje. Jedynie co to chcę w końcu się dowiedzieć od lekarza, że wszystko jest w porządku.
Mam nadzieje, że jakoś te 2 tygodnie szybko zlecą.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2019, 15:11

3 kwietnia 2019, 15:15

8t6d

To miał być pierwszy wpis na fioletowej stronie! (z przyczyn technicznych jest tutaj)

Tak długo się do tego zabierałam i w końcu jestem.
Po miesiącach walki, rozczarowań, strat jestem w tym upragnionym miejscu i nie potrafię do końca się cieszyć. Co jest nie tak?
Pierwsze tygodnie ciąży przeżyłam, chociaż to ich się najbardziej bałam bo zawsze na samym początku traciłam ciąże. Ale ogólnie bez przeszkód idę na pierwszą wizytę ciążową do której nigdy nie zdołałam dotrwać i dalej stres. Chyba nigdy w życiu tak się nie bałam. Na USG wszystko dobrze na ten etap. Dzieciątko jest, serduszko bije.
To pora aby powiedzieć w rodzinie a ja mam znów jakieś obiekcje. Cały czas czuję, że to za wcześnie.

Ile ja razy sobie wyobrażałam jak przekażemy TĄ NOWINĘ, a gdy przyszło co do czego nie potrafiłam wydusić słowa. Mąż załatwił tą sprawę. Moja siostra płacze, rodzice się cieszą przytulają. Rodzina męża zachwycona. Mała siostrzenica modli się "o dziudziusia i żeby to była dziewczynka". A ja co? Nie potrafię do końca się cieszyć.

Już mój M. mi mówi, że powinnam być bardziej szczęśliwa. Niby tłumaczę, że będę po prenatalnych ale to nie prawda. Po prenatalnych pewnie będę czekać na połówkowe i tak w kółko.

Muszę jakoś zmienić swoje myślenie i zacząć się cieszyć tym co mam.
Bo plan na to wszystko i tak jest u Boga.

23 maja 2019, 13:03

"It`s a boy!!!"

16t0d

Dawno mnie nie było, chociaż staram się czytać wasze pamiętniki. Starałam się oswajać z sytuacją.
Zamiast się cieszyć jak ciągle miałam jakieś takie chwile nerwów i zamartwiania, ale starałam się cały czas wierzyć, że wszystko tym razem będzie dobrze.
Nawet po prenatalnych, na których wszystko wszyło dobrze, dalej się stresowałam. Mój M tak się cieszył, całemu światu chciał opowiadać o naszej ciąży, a ja z przerażeniem przyjmowałam gratulacje.
Odpuszczam już. Wiem, że muszę o siebie dać i o maluszka, ale wszystko jest powierzone Niebu. Tam jest plan a ja muszę się dostosowywać. Jesteśmy teraz bardzo wdzięczni za ten plan bo na razie idzie wszystko po naszej myśli i po naszych nadziejach.
Dzidziuś jest zdrowy i ładnie rośnie. Ja czuję się już bardzo dobrze. Czasem tylko rosnący brzuch mi przypomina o innym stanie. Cieszę się tym brzuszkiem chociaż to głównie opuchlizna od zastrzyków. Ale Dzidziuś też swoje tam waży. :)
Będziemy mieć Synka. <3 Chociaż było to dla nas obojętne. Z każdego wariantu bylibyśmy tak samo szczęśliwi. Więc teraz cieszymy się synkiem. Już miesiąc temu lekarz tak nam mówił ale wolałam się jeszcze upewnić. Teraz już nie było żadnych wątpliwości.
Z lekarza jestem bardzo zadowolona, czuję się zaopiekowania. Jest bardzo konkretny i wszystko mi tłumaczy.
Oby tak dalej.

Plan na życie: więcej się cieszyć!

14 czerwca 2019, 13:17

"W końcu Cię czuję!"

19+1

W tym moim pamiętniku było tyle smutnych wpisów, ale też takich pełnych nadziei właśnie na ten czas. Musze więc tu naskrobać o nowościach w moim życiu.
W końcu czuję moje ukochane Maleństwo! To całkiem nowy etap w ciąży. Czuć się w ciąży a czuć Dzidziusia to dwie odrębne sprawy. Teraz tak bardziej jestem świadoma tego życia kryjącego się we mnie.
Pierwsze ruchy pojawiły się jakiś tydzień temu ale jeszcze nie byłam pewna czy to to. Ale już od tego tygodnia wiem, że to On. Już nie mam wątpliwości. Jestem bardzo szczęśliwa. I już tak nie stresuję się następnej wizyty. Bo dzięki tym ruchom jestem bardziej spokojna. Mam wielką nadzieję, że Syneczek rozwija się prawidłowo.
Następna wizyta to już USG połówkowe!!! Kiedy to zleciało?
Czuję się dobrze. Wiadomo szybciej się męczę i częściej muszę odpoczywać. Rano ze wstawaniem niezmienne jest ciężko :)
Wiele znajomych mi mówi, że wyglądam kwitnąco i ładnie i że ciąża mi służy. Mój M też ciągle obsypuje mnie komplementami. Taką ciążę to ja rozumiem.
Wiadomo czasem mam dołki jak wstaję na wadzę i widzę jak szybko przybieram :) Ale po porodzie na spokojnie będę do siebie dochodzić. Na razie o porodzie nie myślę za dużo. Jeszcze jest czas! Na razie przeglądam rzeczy na wyprawkę. Pierwsze zakupy za mną ale to na razie jakieś drobiazgi. Nie mam nawet żadnego ubranka, ale na wakacjach coś zacznę kompletować.
Chodzę cały czas do pracy bo nie lubię siedzieć sama w domu. No chociaż mamy pieska ale ja już nie mam siły tyle z nim bawić co wcześniej. Mam nadzieje że to zrozumie i pokocha nowego członka rodziny. :)

30 lipca 2019, 11:14

25+5

Jak to możliwe, że te pierwsze tygodnie tak strasznie się ciągły a teraz wydaje mi się, że nawet lecą. Chociaż do następnej wizyty równe 30 dni i czuję, że będzie ciężko wytrzymać.
Najważniejsze, że Synek zdrowy. Na ostatnim USG ślicznie spał z nogą przy buzi i ciężko było zrobić ładne zdjęcie ale w końcu się obudził, widzieliśmy z mężem jak ziewa :) Uwielbiam go oglądać. Uwielbiam jak się wierci w brzuchu, chociaż czasem aż podskoczę ale na to tyle czasu czekałam.
Dolegliwości ciążowe coraz bardziej doskwierają. Ciężko mi na upałach, czuję się słaba, zaczynają mnie boleć plecy i kość ogonowa. W nocy przez to nie mogę spać więc powtarzam sobie że muszę więcej się ruszać i rozciągać, ale na drugi dzień wstaję i już pod koniec w pracy jestem taka słaba i śpiąca, że myślę tylko o tym żeby się położyć, więc leniuchuję bo obiedzie. Później się staram trochę dom ogarnąć ale wtedy od chodzenia zaczynają mnie boleć pachwiny i znów nie mam siły na ćwiczenia. I znów w nocy nieciekawie. Ale już dziś twardo postanawiam ćwiczyć!
Jesteśmy bardzo szczęśliwi ale też pełni obaw jak sobie poradzimy z małym. Powoli kompletuję wyprawkę. Oglądamy wózki łóżeczka.
Trochę cień na nasze życie kładą problemy męża. Właściwie problemy w jego rodzinie. Właściwie są to też moje problemy. Mój M jest trochę na każde zawołanie, pomaga siostrom, pomaga mamie, pomaga bratu kosztem swoich spraw i swojego wolnego czasu. Jestem dumna z niego bo wiem, że mimo wszystko ja i Synek jesteśmy jego priorytetem. Nie ma lekko więc staram się mu pomagać. Już nie długo nie będzie miał tyle czasu kiedy będziemy mieć swoją rodzinę a tak to do tej pory wszyscy się przyzwyczaili że jesteśmy "czasowi" bo nie mamy swoich dzieci.

Ostatnio miałam kilka gorszych dni przez niezbyt miłe teksty względem mnie. Że jaka to ja jestem duża, jak to szybko przybrałam. Ciężko było mi nabrać dystansu do takich słów. Ale mój M i moje siostry zaraz mnie doprowadziły do pionu. Te głupie teksty były od znajomych a tak na prawdę najważniejsze jest zdrowie Maleństwa. Mój mąż jest zadowolony i dumny z mojego wyglądu, cały czas mnie adoruje i mówi jaka jestem piękna i jaki śliczny mam brzuszek. Tak samo moi najbliżsi. To jest chyba ważniejsze niż zdanie jakiś tam znajomych.
Jestem szczęściarom że mam taką rodzinę.

19 października 2019, 03:54

37+2

Godzina zero się zbliża. Po tych wszystkich życiowych schodach niedługo przywitamy naszego synka. Nie mogę się doczekać. Chociaż mam lekkiego stresa przed porodem muszę wierzyć że wszystko będzie dobrze.
Maluszek ma 3038gram. Więc jest w sam raz. Z jednej strony chcialabym już urodzić w z drugiej w sumie w tej ciąży nie jest źle. Ale trzeba sprawę doprowadzić do końca i pomoc Malenstwu wyjść na świat.
Jestem bardzo szczęśliwa. Mąż mnie bardzo wpiera i się mną bardzo opiekuje. Wiem że razem damy radę.
Trzymajcie za nas kciuki o nasze szczęśliwe rozwiązanie i pamiętajcie. Bądźcie cierpliwe. Cierpliwości trzeba się uczyć non stop Ale daje piękne owoce. Czekam na swój.

11 listopada 2019, 20:13

Od dwóch tygodni jestem mamą!

Te pierwsze dni tak szybko zleciały że nawet nie miałam kiedy się pochwalić. Pewnie gdybym pisała zaraz po porodzie to trochę bym się żaliła i pisała o przeżyciach Ale już teraz cały ból jest jakimś takim zamglonym wspomnieniem. W pierwszych godzinach po porodzie myślałam że nigdy do siebie nie dojdę. Bzdura. Dzięki temu kochanemu Maleństwu dochodzi się bardzo szybko do siebie. Jestem zaskoczona jak niektóre rzeczy przyszły naturalnie. Jak to trzymać jak się opiekować. Nie wiem że jest super łatwo. Ale jest to do ogarnięcia.
Czasem tylko serce pęka jak słyszę jak płacze A ja czasem nie potrafię pomóc.
Trzeba się nauczyć żyć z wiecznym zamartwianiem.
Ale ta piękna istotka wszystko wynagradza.
Mój mały cud jest już ze mną. To jest niesamowite.

27 lutego 2020, 23:40

Rocznica!

Mija dziś rok od jednego z najszczesliwych dni w życiu. Rok temu zobaczyłam pozytywny wynik testu który dawał największą nadzieję na szczęśliwe zakończenie. I tak po roku mam wspaniałego synka który dokładnie dziś kończy 4 miesiące! Ale się super poskładało.
Nawet nie mogłabym przypuszczać rok temu tak w ciągu minionego roku zmieni się moje życie.
Największa rzeczą z którą musiałam się zmierzyć i dalej się zmagam jest to że cały czas martwię się o syneczka. Wiadomo to nie jest paniczny lek jakby coś miało się mu lada moment stać. Ale zamartwianie się czy sobie pojadl. Czy się wyspal. Czy nie za zimno czy nie za gorąco. Czy kichnął bo kichnął czy go coś nabiera. Ale też czy znajdzie dobra żonę. Czy będzie szczęśliwy. I czy nie wybuchnie wojna.
Kolejna rzeczą którą się nauczyłam że nic nie można zaplanować w 100 procentach. Że praktycznie nic nie można zaplanować bo Niuniu może miec całkiem inne plany. Oczywiscie nie będę dużo narzekać bo jest generalnie grzecznym dzieckiem i nie mamy już z nim większych problemów. Jednak nauczyłam się że każdy plan może nie wypalić. A czasem można się bardzo pozytywnie zaskoczyć że plany idą lepiej niż się marzyło.
Niuniu przesypia praktycznie całe noce. Budzę się do niego czasem kilka razy ale to żeby smoczka dać albo pogłaskać ale już się w nocy nie karmimy i nie powiem bo odżyłam od tego czasu. Lubi spacerki więc jak tylko pogoda to idziemy a on to lubi więc to mnie cieszy.
Cieszy mnie też że mąż wszystko robi koło niego. Ok tylko ja mu odkurzam nosek bo do tego coś nie chce się przekonać.
Minusem to moje KP. W ciąży planowałam że będę karmić rok. Hahaha. Jak się synuś urodził to stwierdziłam że tak pół roku. A teraz walczymy o każdy dzień. Dokładnie miesiąc temu zaczęły się schody. Nagle potrzebne były częstsze dokarmiania mm. A teraz to już tylko rano karmię tylko piersią. Ubolewam nad tym. Wiek że to moja wina bo mogłam więcej czasu poświęcić na tą walkę o pokarm. Jednak wygoda że mogę go zostawić z każdym i jest jedzienis ile mu potrzeba jest ogromna. Że wiem ile zjadł i nie martwię się czy jest pojedzony. I jest teraz bardziej spokojny i lepiej śpi. Je już w miarę o regularnych porach więc z tym planowaniem dnia jest coraz lepiej. Tyle że już potrzeba więcej uwagi mu poświęcać. Ale te rozumne oczka i ten uśmiech rekompensuje wszystko. Innymi słowy nigdy nie byliśmy szczęśliwsi.

8 stycznia 2021, 18:44

Starania o drugie Maleństwo!
Tak dawno mnie tu nie było. Ale to był dobry czas. Patrząc na ostatni wpis to dalej potwierdzam to co pisałam i jak to się w tym 2020 roku sprawdziło. Że nic nie można sobie na 100% zaplanować.
Jak ja marzyłam że tylko zacznie się wiosna to pójdziemy z małym na basen. Że od małego będziemy go uczyć pływać. Że będziemy jeździć na wycieczki. Że pojedziemy za granicę. I nagle covid. I tyle jeśli chodzi o ambitne plany. Oczywiście jakieś tam wyjazdy zaliczyliśmy ale wydawało mi się że będzie lepiej. Na synka nie mogę narzekać. Nie choruje. Nie gorączkuje. Rozszerzanie diety super poszło. Ładnie spi czasem się kręci o wierci ale nie płacze. W ogóle to myślałam nawet z mężem aby starać się już od roczku małego o drugie dziecko. Ale w związku z tym że nasze starania były długie i wymagały leczenia zdecydowałam się najpierw iść do lekarza aby mnie wcześniej zbadał i ustalił plan działania. Wizyta w styczniu więc już niebawem. A ja dziś 37DC i nie wiem czy czasem nie jestem w ciąży. Panikuje jak jakaś nastolatka...
Zamiast się cieszyc że być może się udało od razu bez długich i ciezkich starań mam jakieś obawy. Miałam ochotę dziś zrobić test ale mam tylko jeden więc zostawię go na jutro rano.
Nie będę się rozpisywać na temat objawów żeby jutro za bardzo się z siebie nie śmiać.
Trzymajcie kciuki. Jak jutro będzie pozytywny będę najszczęśliwsza na świecie ale będę się niesamowicie martwić ale dlaczego na razie nie będę wyjaśniać.

9 stycznia 2021, 09:01

Pozytywny test! Boże dziękuję.
Ale tak bardzo się martwię....

20 stycznia 2021, 09:48

Melduje się.
Byłam w tamtym tygodniu u lekarza. Z przerażeniem jechałam bo zaczęły mi się krwawienia. Niestety nie plamienia ale żywa krew. Powiem szczerze miałam.najgorsze przeczucia. Ale na wizycie lekarz i ja byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni bo mimo że to było bardzo wczesny etap było widać bijące serduszko. Prawie się rozpłakałam. Krwawienia ciągle mam więc ciągle się strasznie martwie. Za tydzień kolejna wizyta i będę wiedzieć coś więcej.
Martwię się bo wychodzi że owulacja była wcześniej i że możliwe że będąc już w ciąży byłam na depilacji laserowej. Boje się że to mogło mieć wpływ na dziecko. Już nie mówiąc o winie które wypiłam na świętach i sylwestrze.
Głupia ja...

26 stycznia 2021, 18:39

Serduszko przestało bić.
Dziś na wizycie wyrok. Chociaż byłam mniej zestresowana bo przeszły mi plamienia to taka wiadomość. Jestem w rozsypce. Dzidzia już dość duża była bo mimo że dziś 7+5 to długość szacował lekarz na 8+1. Ale niestety nie było już akcji serca. Więc to musiało dziś albo wczoraj się wydarzyć. Mam skierowanie do szpitala bo powiedział że już jest tak wysoka ciąża że krwawienie będzie duże i lepiej być w szpitalu.
Jestem wrakiem człowieka. Nie wiem co mam robić. Czy robić badania genetyczne. Czy robić pochówek. Rejestrować to dziecko. Nie wiem.

29 stycznia 2021, 09:12

Indukcja poronienia.
Jestem drugi dzień w szpitalu. Od wczoraj dostaje tabletki na wywołanie krwawienia. Dopiero później zrobią zabieg. Myślałam że szybciej będzie. Psychicznie już nie wyrabiam.

31 stycznia 2021, 18:51

6. Tyle dni wiem że moje dzieciątko umarło.
4. Tyle dni wywołują mi poronienie do którego dalej nie doszło. Od tyłu dni nie widziałam się z moim synkiem.
34. Tyle tabletek już otrzymałam aby wywołać poronienie.
Najgorsze jest to czekanie. To bycie w zawieszeniu. To że już chciałabym móc pożegnać to dziecko. A nie potrafię rozpocząć żałoby wiedząc że ono jest ciągle we mnie.
Staram się tu jakoś trzymać ale coraz mi gorzej. Była u mnie Pani psycholog ale zamiast mi pomóc rozdrapala wszystkie rany. Może to jest sposób ale dla mnie chyba za świeża sprawa.
Kiedy pytają która ciąża i mówię że 5 to już mi się głos załamuje. Kiedy pytają czy mam jakieś dzieci i mówię że mam jedno to jednocześnie radość i ból. Synek już na zawsze będzie największym moim cudem.
Dziś w szpitalu był mój lekarz więc trochę bardziej się za mnie wziął w sensie że dostałam o jedną porcję tabletek więcej niż w ostatnie dni. Ale efekt jest taki jak wczoraj. Nie dzieje się nic. Już nawet przestałam krwawić. W pierwszy dzień faktycznie po tych pierwszych dawkach miałam krwawienie o nawet takie skrzepy odchodziły więc myślałam że coś z tego będzie ale jak na drugi dzień mnie zbadali i powiedzieli że ciąża ciągle w brzuchu to się podlamalam. Tym bardziej że od tego momentu krwawienie było coraz mniejsze a teraz nie ma już wcale. Więc to długa droga. A ja już chciałabym mieć to za sobą. Wrócić do domu. Przytulić męża i synka i moc w spokoju pocierpieć. Poukładać sobie to wszystko w głowie. Mój lekarz stara się mnie pocieszyć i mówi że tak mocno trzymam ta ciążę że to dobrze wróży na przyszłe ciążę. A ja w tym momencie zastanawiam się czy jeszcze kiedyś zdecyduje się na dziecko. Ja bardzo chciałam z resztą już to pisałam że chce żeby synek miał rodzeństwo. Ale ja nie wiem czy poradzę sobie z kolejną stratą. Na pewno dużo będzie zależało od wyników badań. Ale ja po prostu. Nie wiem niby funkcjonuje. Rozmawiam z rodziną przez telefon ale jakoś tak dziwnie się czuję jak w jakieś mgle? Nie wiem jakby to było nieprawdziwe. A jednocześnie ten ból jest aż za bardzo realny. Za ostry.
Muszę jeszcze dziś przyszykować kłamstwo do pracy dlaczego mnie nie było. Pewnie coś tam się domyślają. Ale nie chce o tym mówić z pracy. Za dużo pracuje tam osób z mojej miejscowości i nie chce aby o mnie plotkowano. Wytykano palcami. Oczywiście nie w sensie dosłownym ale wiem jako to był by świetny kąsek do opowiadania. Czy się tego wstydzę? Nie. Ale potrzebuje spokoju. A to mi nie przyniesie spokoju. Czuje się gorsza to prawda. Nie umie się pozbyć tego uczucia. Nie potrafię zawalczyć. Też czuje się osamotniona bo nie potrafię koleżanka o tym powiedzieć. Jedna niedługo ma rodzić więc nie chce jej dokładać takich stresów chociaż ona przeżyła podobne rzeczy jak ja. Kolejna która by mnie zrozumiała też jest w ciąży no nie potrafię do nich napisać. Mam wsparcie w najbliższych. To musi wystarczyć i pewnie wystarczy. Oh dobrze że jest ten pamiętnik to mógł choć trochę się wygadać.

1 lutego 2021, 14:56

Jestem po zabiegu i wracam dziś do domu.
Wczoraj jednak cze częstsze dawki trochę dały efektu bo w nocy dostałam mocnego krwawienia. Brzuch mnie też bolał ale wzięłam przeciwbólowe i przeszło. Tylko trochę się znów zmartwiłam jak nad ranem znów krwawienie całkowicie ustało. Rano kazali mi pozostać na czczo. Lekarz mnie zbadał i mimo że było jeszcze trochę skrzepów w macicy to płodu już nie było widać. Powiedział że nie ma sensu dawać dalej tych tabletek tylko mam czekać na zabieg. Że tyle co warte leki na ile działają na pacjenta a widocznie na mnie nie działały. Tak jak miały. Linka właśnie u mnie trochę był problem z tą szyjka bo się nie chciała rozszerzać. I dlatego tyle tabletek bylo. Zabieg pod narkozą. Trochę nie pamiętam jak na salę przyjechałam ale już doszłam do siebie. Obiad mi pozwolili zjeść. Czekam na wypis i jadę w końcu do domu. Teraz jeszcze trochę krwawię o trochę słaba jestem ale już nie mogę się doczekać aż wrócę do domu. Oddałam jeszcze wymaz z policza też do badań genetycznych. JJ byłam w profamilii. I właśnie dziś lekarz powiedział że te tabletki wiadomo bezpieczniejsze ale w końcu doszło do wniosku że nie można tego przeciągać w nieskończoność. Ogólnie lekarz też mówi że to nie jest dobre dla mojej psychiki. Także czasem trafi się lekarz człowiek. Nie mogę się doczekać domu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2021, 15:05

9 marca 2021, 12:45

Powrót do życia.

2dc/cykl bez starań

Zrobiłam się twarda. Coraz ciężej mnie złamać. Albo zrobiłam się nieczuła? Chyba każda strata zabrała coś bezpowrotnie z mojej duszy i coraz mniej tu jest miejsca na ból. Pamiętam pierwsze straty i jak tygodniami dochodziłam do siebie ile było łez. A teraz jakoś szybciej doszłam do siebie chociaż na dobrą sprawę to była najbardziej zaawansowana ciąża którą utraciłam. Tak więc to już wpisane w nasze starania. Liczenie sie ze stratą więc już nie jest to szokiem?... Nie wiem już. A może to zasługa synka przy którym wszystkie smutki znikają.
Odebrałam wszystkie wyniki i byłam wczoraj na wizycie.
Z Histopatologii wiadomo tylko że nie było raka... Badania genetyczne też nie wyszły. Próbka była słaba i nic nie wiem.
Lekarz znów mnie pocieszał że jak będzie zdrowa ciąża to jej nie stracę skoro tak ciężko było mi wywołać poronienie.
Na razie u mnie fizycznie wszystko wygląda ok. I wychodzi że psychicznie też. Chociaż usunęłam ze znajomych na FB i obserwowanych na insta fotografów specjalizujących się w sesjach ciążowych i noworodkowych...
Marzec to odpoczynek. I suplementy. Folian, b6,B12, pregna start, aspirin cardio.
Kwiecien przygotowanie do starań. Suplementy + encorton.
Maj prawdopodobnie starania. Chociaż na razie nie wybiegam tak do przodu. Na razie nie muszę się starać i nie chce. Może mi się w maju to zmieni więc nie mówię nie.
Zobaczymy jak to będzie. Wciąż czekam na pochówek zbiorowy.

26 marca 2021, 10:56

19dc/cykl bez starań

Pogrzeb

Wczoraj byliśmy na pogrzebie dziecka utraconego. A mówiąc dokładnie wczoraj byliśmy na pogrzebie naszego dziecka. Chyba najbardziej poczułam to kiedy szłam w kondukcie za urną. Ehhh jejku nawet nie wiem co mam o tym napisać jak tylko że było to bardzo ciężkie doświadczenie. Ale cieszymy się że tak byliśmy że mogliśmy to przeżyć. Pożegnać się. Pokazać swoją miłość do tego Maleństwa.
Najbardziej mnie poruszały słowa księdza że te dzieci utracone były ledwo zauważone. Że niewiele osób zauważyło ich krótkie życie. I taka jest prawda nie dość że nie mogły się urodzić to tak niewiele osób je zauważyło... Ale mama i tata zauważyli. Pamiętają i kochają.

U mnie cykl bez starań. Wiadomo. Aplikacja mi na dzisiejszy dzień wyznacza płodne przez te długie cykle a czuje że ja już dawno po owulacji. Także jak dojdziemy do starań to będziemy musieć się bardziej skupić na tych wcześniejszych dniach cyklu i na pewno wcześniej testować a nie czekać znów tak długo żeby znów nie było za późno.
Zbieramy siły.
Szkoda że znów nas zamykają. Znów te święta nie będą takie jak dawniej. Ale mam nadzieję że jak synek podrośnie i zacznie już pamiętać takie wydarzenia jak święta to będzie już wszystko normalnie.
Jest takim radosnym dzieckiem. Czy tylko mi się wydaje jak to moje dziecko jest mądre? I mimo że mówi na razie w swoim języku to nasz zna doskonale. Zna nasze nastroje. Jeszcze jakby chciał dłużej w nocy spać sam w łóżeczku było by super bo jak śpi z nami to strasznie się rozpycha. Chociaż w ta noc spał jak aniołek. Mam nadzieję że kiedyś będzie miał rodzeństwo i usłyszy jak ktoś go woła "braciszku"...
1 2 3 4 5