Ruszyłam oficjalnie z przygotowaniami do starań.
Mój zestaw dzienny to folian, b6,B12, encorton, pregna start, aspirin cardio.
Ćwiczenia prawie codziennie.
Spotkania ze znajomymi jak najczęściej.
Zdrowsze odżywianie ale z małymi grzeszkami bo w ciąży nie na wszystko będę sobie mogła pozwolić.
Na razie nie jestem zbzikowana na te starania i w ogóle. Cieszę się że mamy taki spokój na przygotowanie zajęcie się sobą. I innymi sprawami. Bo wiem że później dużo rzeczy zejdzie na drugi plan. Nie zastanawiam się też ciągle jaka będzie różnica między dziećmi. No nie mam na razie tego cieszę się. Cieszę się teraz moim życiem takim jakie jest a nie jakie mogłoby być być. Oby ten stan trwał jak najdłużej.
Synek ostatnio ma gorsze dni.
Ostatnio podejrzewałam ospę bo wyszła mu taka dziwna duża krosta na ramieniu. Ale mu przeszła. Jednak zaczął go boleć brzuszek. Miał biegunkę bo było aż 6 kup w ciągu dnia. Normalnie robi 2-3 co i tak jest dużo. Nie wiem czy nie muszę iść z nim do lekarza. Ostatnio też przesikiwal się i zmieniliśmy mu dady 4+ a dady 5. Akurat wtedy miał te biegunkę. Pupka cała odparzona. Więc kupiliśmy pampersy. I oczywiście ciągle teraz zmieniamy pieluchy. I rumianek. Pupka robi się lepszą ale znów jakaś wysypka na brzuszku wyszła. W ta noc strasznie się wiercił i płakał nie chciał spac. Jak nie on. I nie wiem czy go coś bolało czy ta pupka czy brzuszek. Ehhh. W takie dni mam czasem takie myśli czy odpowiednio dbam o swoje dziecko.
Po prostu nie wiem czy znów zmieniać te pieluchy. Czy iść do lekarza...
Wyjątkowo jak dla mnie wcześniej dostałam okres. Ostatni cykl trwał 27dni! Nie wiem czy kiedykolwiek miałam tak krótki cykl. Chociaż mogłam się spodziewać bo czułam wcześniej owulację. Niestety w tym cyklu jednak nie będziemy się starać. Chociaż mąż już chce się starać o drugie dziecko. I ja też już bym chciała ale jednak chce jeszcze trochę poczekać. Niby już jestem gotowa ale chcę zapiąć pewne sprawy. Ogarnąć swoje ciało i zdrowie. Nie chcę robić tego tak na hura.
Niuniu już lepiej. Pupka się zagoiła. Wyniki wyszły ok. W końcu zaczął lepiej spać. I dzięki temu on ma lepszy humor i my.
Jest taki cudaczek. Ma bardzo silny charakterek. Ale to dobrze (tylko czasem źle).
Zastanawiam się nad żłobkiem. Moja mama się nim zajmuje jak jestem w pracy ale wydaje mi się że jednak by się to trochę przydało. Bo nie ma w okolicy zbyt dużo dzieci w jego wieku. W rodzinie są ale nie w tej najbliższej a dokładnie nie w tej w której ciągle się widzimy. Chciałabym żeby więcej miał kontaktu z innymi dziećmi.
Dziś czuje się źle. Chyba to będzie ciężki okres. Mamy ostatnio dużo na głowie i mało czasu dla siebie. Kiedy to się skończy... Chciałabym trochę odpocząć. Przydał by się jakiś urlop najlepiej jakiś wyjazd.
Ostatnio byliśmy kilka dni w Bieszczadach z synkiem i że znajomymi także z małym dzieckiem. Było bardzo fajnie. Tylko trochę krótko. Chciałabym pojechac na takie prawdziwe wakacje. W tamtym roku nie byliśmy nigdzie na dłużej bo synek był mały i dodatkowo ta pandemia. I młodego bym gdzieś chciała zabrać i siebie i rodzinę najlepiej. Tylko z czasem ciężko. 😑
Coraz częściej myślę o drugim dziecku. Też wychodzi to w rozmowach ze znajomymi. No nie ukrywam bardzo bym chciała i bardzo mi jest źle bo ciągle myślę o tym jak wysoko już w ciąży bym była w tym czasie... Że przygotowywała bym się do porodu, do ujrzenia mojego dzieciątka.
Niestety życie jest jakie jest i jestem wdzięczna za to co mam. I chyba na tym powinnam się skupić. Na tym moim małym kochanym cudaczku, który zaskakuje mnie codziennie. I za to że mamy siebie.
Tak! W końcu. W tym cyklu będziemy próbować. I już na początku może być z tym problem. Mąż ma niedługo delegację na szczęście krótką ale ja nie wiem kiedy w tym cyklu wypadnie owulacja. Czy to będzie cykl krótki przez wczesną owulację czy długi jak ten ostatni. Ja też mam zaplanowane szczepienie za parę dni i nie wiem jak to będzie.
Ginekolog mówił żeby się szczepić. Że ta moja nadkrzepliwosc nie jest przeciwwskazaniem. Tylko nic dużo wody i że można się szczepić w trakcie starań i w ciąży że to nie ma znaczenia. A skutku uboczne występują niezwykle rzadko. Zobaczymy jak będzie.
Więc raczej nie będę się jakoś specjalnie nakręcać ale dobrze już w końcu ruszyć z tymi staraniami bo nie wiadomo ile one czasu zajmą.
Mąż się cieszy na te starania. Ja też jestem podekscytowana trochę.
A nasz Maluszek kochany to taki slodziaczek się zrobił ostatnio. No nie mogę narzekać. Apetyt ma. Raczej wszystko je. Ładnie chodzi spać. W nocy też śpi spokojnie mimo tych upałów. Uwielbia jak mu czytam książki. Lubi muzykę. Lubi też komórkę i tv ale akurat na to staram się mu nie pozwalać. Ale on już sam potrafi tv włączyć bez pilota... 🤦
Mówi praktycznie cały czas ale ciągle jeszcze w swoim własnym języku chociaż już coraz więcej słów udaje mu się powiedzieć.
Uwielbiam go!
Ostatnio ciężki czas. Dużo spraw na głowie i mało czasu i w sumie nie wiele mam mniej na głowie i czasu coraz mniej ale jakoś spinam się w sobie żeby wszystko ogarnąć. Już niedługo krótki urlopik więc będzie fajnie ♥️
Plamienia?
Miałam się w tym cyklu nie nastawiać na nic ale chyba po prostu mam tak z natury. W tym cyklu mało było starań. ♥️ Tylko w 8,11 i 14 DC. W ogóle nie czułam owulacji w tym miesiącu chyba że jest dopiero teraz. Co w sumie jest możliwe przy takich długich cyklach. Ale ja mimo długich cykli to owulację mam zawsze wcześniej. Po prostu drugą fazę cyklu mam dłuższą... A dziś zauważyłam trochę krwi w śluzie. Więc albo wracają dawne plamienia, albo to owulacja taka albo...?
Kurde kurde kurde a miałam się nie nakręcać. Ale jak typowa staraczka pewnie jakby nawet nie było żadnego ♥️ to żyła bym nadzieją. Pozostaj długie czekanie na testowanie. Aż się boje co to będzie. Jak tu się nie nakręcać... 😑
Oprócz tego to urlopik super udany. Niuniu bardzo grzeczny był i kochany. Jednak wyjazdy mu służą. I taki zadowolony że widział góry takie jak w Heidi. ☺️
Był stres.
Dziś rano dostałam krwawienia. I jakieś takie nadzieję że to było zagnieżdżenie przepadły. Dodatkowo zaczęłam się stresować że znów pozamaciczna. Bo z nią też tak było. Okresowe krwawienie wcześniej niż w terminie miesiączki. Ale wtedy był też okropny ból. Teraz nic nie boli.
Czyli co. Najnormalniej w świecie dostałam po prostu okres tylko duzo wcześniej. Czyli poprzedni cykl trwał 21 dni! Tylko dwa razy w życiu miałam krótszy cykl. Przy wspomnianej pozamacicznej i po poronieniu.
Teraz tak na spokojnie myślę że to mogło być przez szczepienie. I oby tak było. Tego się trzymam.
I nagle się okazuje że już mamy drugi cykl starań.
Najprzyjemniejszy czas cyklu za mną. Kurcze nie wiem dokładnie kiedy była owulacja ale jak już bym miała wybrać dzień to wychodzi na to że całkiem się nie strzeliliśmy w ten czas. Były starania ale takie bym powiedziała na 70%. Z jednej strony się cieszę że nie jesteśmy na tym etapie że dziś trzeba. Ale jak tak dalej będzie to będą się te cykle przeciągać. I tak będę żyć nadzieja że się może udało. Teraz to czekanie.
Pewnie mi nawet zleci bo dużo na głowie. Zaczęliśmy adaptacje w żłobku. Prawdopodobnie będzie trwała 2 tygodnie a później już będzie normalnie. Zobaczymy jak będzie. W pierwszy dzień byliśmy popołudniu tylko na chwilę żeby synuś poznał nowe "ciocie" w naszej obecności. A później był dwa dni po pół godziny. Wczoraj 45min. A dziś na godzinie. I miał być dziś na śniadanie. Wlasnie tych posiłków najbardziej się martwię i spania.
Bo zostaje ładnie. Bardzo chętnie wchodzi na salę nawet czasem nie chce wyjść. Tylko z jedzeniem taki problem ze musi mieć swoje auta to jedzenia albo jakaś książkę. Więc nie wiem czy to w żłobku przejdzie. Ze spaniem to też taki wrażliwy na hałasy więc nie wiem. Zobaczymy od przyszego tygodnia będziemy wydłużać czas w żłobku i jak się przyjmie to podpisujemy umowę.
Ehh chyba ja bardziej przeżywam niż on.
O tym jak życie potrafi zaskoczyć!
Pozytywny test dziś!!! ♥️
Nie planowałam go robić. Absolutnie. Ale wystarczyło że zabrałam się za mięso do obiadu tak mnie pociągało że parafie zwymiotowałam. A ja nie wymiotuję. A ostatni raz jak mnie ciaglo na wymioty przez mięso to była ciąża. Więc intuicja mówi zrób test. Co Ci szkodzi. Jak będzie biały to pośmiejemy. A jak nie?
No właśnie. Nie spodziewałam się kompletnie. Bo robić test przy prawie dwulatku jest trochę że tak powiem ekstremalne wiec jak zobaczyłam ta druga kreseczkę. Wcale nie jakiś bladzioch chociaż to był drugi mocz. No szok.
Jakiś kwadrans radości a później same zmartwienia.
Czy nie będzie znów powtórki z rozrywki...
W dodatku jestem chora. Taki mam kaszel że za chwilę z brzucha zrobi mi się sześciopak a płuca mi wyskoczą. Wcześniej brałam leki Synka bo to on choruje już tydzień i mnie zaraził. Ale wolał odstawić jak zobaczyłam ten test. A teraz nie wiem żeby ten kaszel nie zaszkodził w zadnieżdzeniu... ☹️
Muszę jutro iść do lekarza rodzinnego i na betę. Bo zastrzykow mi zostało tylko dwa.
I teraz wcale nie największym problemem jest to że musieliśmy przerwać adaptacje tylko jak mam ogarnąć pracę, chorego młodego, lekarza i najważniejsza najbardziej bezbronną istotkę w tej mojej chorobie. Trzymajcie kciuki! Ale muszę wierzyć że będzie dobrze. Teraz musi być!
Byłam dziś rano u lekarza rodzinnego żeby mnie przesłuchał bo po prostu ten kaszel mnie wykańcza. Już nie pamiętam kiedy tak bardzo mnie kaszlalo. Najważniejsze że osłuchowo jakiś tam syrop i dał i aerozol do nosa. Bo jak mu powiedziałam że w ciąży to powiedział że za bardzo nie ma mi co przepisać. Skierowania na betę też nie wypisał bo podobno nie może jako rodzinny. Więc zapłaciłam i oczywiście już na samym początku będę się stresować bo same znajome pielęgniarki. Więc podejrzewam że na naszej wsi szybko to pójdzie a na prawdę najchętniej bym powiedziała przed porodem albo i po.
No ale na razie mam to gdzieś najważniejsze żeby wszystko tym razem było dobrze.
Beta dziś 67,5. Wiadomo chciałoby się jak największy pewny wynik. Ten będę musieć powtórzyć wiadomo. Ale chyba jak na 29 DC to jest ok. Mój ginekolog jeszcze nie odpisał. A został mi tylko zastrzyk na jutro więc mam nadzieję że niedługo mi podeślę receptę. Trzymajcie kciuki. Ciężki teraz czas. W pracy ciężko, choroba moja, młodego. Mojego męża też coś nabiera. Obym zdążyła się wykurować zanim jego rozbierze. Oby wszystko było dobrze z tą małą iskierką ♥️♥️♥️
Wszystko szło dobrze, w środę beta wzrosła do 156. W czwartek dostałam antybiotyk na ten kaszel. Ginekolog wysłała mi receptę na neoparin, duphaston, encorton, acard. Nawet plamien nie było. Tylko raz i tyle.
A dziś cios. Beta spadła. 94. Jestem rozbita.
Ginekolog kazał jeszcze powtórzyć w poniedziałek bo mógł być błąd pomiarów. Hmm było by cudownie jakby to był błąd. Tylko pop prostu w to nie wierzę 😔
Nie wierzę że kolejny raz szczęście zostało odebrane.
W opisie mam, że kiedy nie masz nic prócz wiary masz wszystko czego potrzebujesz. A ja właśnie ten wiary nie mam...
A nie dość że spędziliśmy ten dzień na cmentarzu na grobie naszego nienarodzonego dziecka musieliśmy pożegnać następne.
Boże daj siły.
3dc/3cs
Wydaje mi się że już moja psychika powoli wraca na tory. Przez ostatnie dni zdążyłam przewertować cały internet z hasłami "spadająca beta a jednak ciąża" na szczęście w końcu przyszło krwawienie i moje szaleństwo zostało zatrzymane. A tak na prawdę to mój M mnie trochę naprostowal. Lekarz daje zielone światło na starania w tym cyklu. Więc co mi szkodzi. Szanse że zajadę w ciążę cykl po cyklu raczej żadne a przynajmniej mam jakiś cel.
Suplementacja:
Folian, B6, B12, Vit C, koenzym Q10, Pregna Start, Encorton dwa razy dziennie, olej z wiesiołka do owulacji, aspirin cardio na noc.
Mój Niuniu po tygodniu w żłobku z powrotem chory. Mam nadzieję że tym razem szybciej mu przejdzie. Ale też szybciej działam. Szkoda mi chociaż mówi że nie chce do żłobka. Pierwsze dwa dni były ok. Później coraz gorzej. W przedostatni dzień rozpłakał się na parkingu pod żłobkiem bo nie chciał iść, ale potem już się normalnie ładnie bawił i wszystko. A w piątek płakał całą drogę do żłobka. I rozstanie też nie było łatwe. Niby potem pisały że się uspokoił. I znów teraz będzie miał taką przerwę i nie wiem jak to potem będzie. Przez ten żłobek już chorował więcej niż przez całe swoje dotychczasowe życie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam go zapisując...
Powoli zabieramy się za meblowanie synkowi pokoju. Na jego urodziny musi być wszystko gotowe i koniec kropka!
Zajmę się tez ważnym projektem w pracy to może tak się sama nie będę nakręcać.
Po prostu oprócz tego że tak najnormalniej w świecie ciężko przeżyć taka stratę to nakręciliśmy się że będzie dziecko z maja jak mój M. Synek był na moje urodziny i zaczęliśmy już sobie wyobrazić jak na urodziny męża będzie drugi poród. Że to będzie 2,5 roku różnicy jak idealnie i że akurat w pracy też zawsze od maja jest mniej pracy więc odejdę w takim w miarę nie gorącym czasie. Że nie będę chodzić w ciąży na największych upałach. I bla bla bla mnóstwo planów w te parę dni zdarzylismy wymarzyć. Nie potrzebnie.
A tak przecież dlatego już w tamtym roku postanowiliśmy się starać o drugie po wiedzieliśmy że u nas nie będzie prosto. A tu się okazuje że prosto ale krótko. Nie wiem co gorsze.
Więc przemyślałam to wszystko i bardzo bym chciało po prostu w przyszłym roku jednak urodzić ale najważniejsze to zdrowe dziecko. Jak trzeba będzie dłużej na nie poczekać to poczekamy. Czy będzie łatwo pewnie nie. I pewnie nie raz będę wylewać następne żale. Ale będę walczyć. Na Niunia też musieliśmy chwilę czekać i swoje wcześniej przejść ale teraz jak na niego patrzę to wcale nie myślę o tym że mógł by mieć już prawie 4 lata czy coś. Cieszę się że go mam. Więc mam nadzieję że jeszcze doczekam się kolejnego cudu a wtedy wszystko co się przeszło i jak długo się czekało nie będzie mieć znaczenia.
Muszę tu trochę ponarzekać żeby dać jakiś upust emocjom może zrobi mi się lepiej. Bo jestem zła, smutna. Ten cykl miał być pełen działań i nawet nie nastawiałam się na efekty ale chciałam tego działania. A tu dupa za przeproszeniem. Dziś 13dc. Od wczoraj jajniki naparzają jak nigdy więc podejrzewam że dziś owulacja. A ostatnie seksy były w poniedziałek a dziś się nie zapowiadają. I jestem rozgoryczona. Kolejny cykl z lekami i sterydami idzie na marne. Trochę czuje że tylko ja się staram a do starania trzeba dwojga. Mój dziś z kumplami umówiony no ale co ja mam powiedzieć nie idź bo musisz spełnić małżeński obowiązek?! Już samej mi się odechciewa jak wiem że dziś trzeba bo nie mam na to humoru. Wkurzam się że tylko ja śledzę te cykle, pilnuje leków, sprawdzam objawy. I dobrze że mój ma chłodna głowę bo mnie czasem sprowadzi na ziemie jak trzeba ale w tym momencie czuje że on się w ogóle nie stara o dziecko. Wiem że to nie wyjdzie od razu. Ale jak ma się w tym cyklu nie udać to trudno ale chcę mieć pewność że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Jakoś mnie nie bawi branie tych sterydów tyle czasu na darmo. A tu nawet nie ma starań 😔
Chyba tą nowennę do św Rity od spraw beznadziejnych zaczęłam w idealnym czasie.
Gdzieś się musiałam wyżalić.
Poza tym młody dalej chory.
Szykuje się wieczór z netflixem.
Chyba jestem jednak beznadziejnym przypadkiem bo Św Rita mnie wysłuchała.
Na październikowym forum dziś tyle nadzei więc mnie poniosła ta pozytywną energią wprost do WC z testem ciążowym. I oczom nie wierzę ale jest druga kreska.
Z jednej strony jak zwykle radość z drugiej o wiele większy strach i stres.
Nawet nie chce pisać myśleć że może znów to być krótki sen.
Idę jutro na betę dla pewności czy to nie jakiś fałszywy test.
Beta dziś 55,7! Tak się cieszę, serce mi tak boje jakby miało zaraz wyskoczyć. Oby dalej wszystko było dobrze.
Panie Boże proszę Cię!
Progesteron też fajny 27,4.
Gorsza sprawa z morfologia i żelazem. Praktycznie wszystko poniżej normy. Anemia jak nie wiem co.
Zawsze miałam z tym problem ale takich złych wyników to chyba jeszcze nie miałam...
Do gina już pisałam.
Od wczoraj jestem na lekach. Jednak dobrze że tak wcześnie zrobiłam ten test.
Trzymajcie kciuki. ✊🍀🍀🍀
Mój M jest dobrej myśli.
Tak bardzo chcę zdrowia dla mojego nowego Maleństwa ♥️
Synuś już ponad miesiąc z domu. Musiałam już mu podać antybiotyk bo jednak kaszel przez miesiąc to za dużo. Myślałam że po weekendzie dam go w końcu do żłobka ale dostałam wiadomość że potwierdzonych przypadkach bostonki więc chyba jeszcze przetrzymam go chwilę w domu.
A dziś z mężem idziemy na imprezkę ze znajomymi. Po cichu będziemy świętować 🍀❤️
Krwawienia... 😔
Modlę się oby tym razem było wszystko dobrze...🙏
I jest ok jak na ten czas.
Mamy pęcherzyk dobrze umiejscowiony. Nie ma żadnych krwiaków.
A krwawienie jak zawsze mówi zdarza się u 40% zdrowych ciąż i nie musi oznaczać nic złego.
W dodatku jestem na lekach rozrzedzających więc krwawienia mogą się zdarzać. I że bardziej boimy się zakrzepów niż krwawienia chyba że towarzyszy mu silny ból. Także to co mówi mi zawsze.
Duphaston zwiekszony do 3 dziennie i dostałam jeszcze crinone żel dopochwowy. Na razie nie mogę nigdzie tego dostać w dodatku dowiedziałam się że cena za opakowanie to ponad 200zl. Ale wydam każde pieniądze na zdrowie tego maleństwa ❤️🙏
Kolejna wizyta za 2 tygodnie. Trzeba dotrwać.
To nie jest miejsce na kłótnie i nie wiem dlaczego takie poruszenie się tu pojawiło.
Nigdy nie napisałam tu że posiadanie jednego dziecka jest tragedią... Ponieważ bardzo dużo walki przeżyłam aby się udało i dla mnie jest największym cudem. I tak tu o nim piszę.
Boli że we własnym pamiętniku nie mogę wyrazić straty bo utracie dzieci... Bo mam jedno dziecko więc mam się nie przejmować że kolejne poroniłam bo ktoś nie ma dziecka w ogóle?
Czyli jak komuś nie daj Boże umrze np mama albo tata to niech się nie przejmuje bo został mu jeszcze jeden rodzic a niektórzy przecież są sierotami.
Jak można licytować skalę bólu?...
Jest to forum i miejsce gdzie są staraczki. Nie ma określone czy staraczki o pierwsze drugie czy trzecie dziecko...
Dziękuję i pozdrawiam.
Dziewczyny dziękuję za wsparcie. Na prawdę czekam jak na szpilkach do kolejnej wizyty. Ale chcę wierzyć że będzie dobrze.
Oddaje to maleństwo w opiekę Matki Bożej. Mam nadzieję że da mi być matką dla tego dziecka tu na ziemi. ❤️🙏
Tak się cieszę. Na wczorajszej wizycie dzidzia 13,1mm i serduszko ładnie bije ♥️ odetchnęłam z ulgą. Lekarz mówi że nie ma się do czego przyczepić. Dostałam skierowanie na prenatalne i już się zapisałam na początek grudnia. Na szczęście krwawienia ostatnio już się nie pojawiają..chyba ten żel który dostałam pomaga. Następna wizyta za 3 tygodnie. Mam nadzieję że teraz będzie wszystko dobrze. Objawy raz są raz nie. Ale też nie są bardzo uciążliwe. Do przeżycia. Muszę dać radę!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2021, 20:52
A jakiej firmy bierzesz te witaminy? Ile chcesz je brać mcy przed zaczeciem starań? Pytam bo ja pod koniec roku chcę wrócić po zarodek, wątpię że naturalnie się uda. Więc też chcę się przygotować :) mi cwiczenia nie pomagają akurat, miałam bardziej skąpe miesiączki. Może synek jakiegoś wirusa złapał? Może zrób morfologię krwi?
wow, powodzenia! Oby tym razem poszlo szybciej i bez przebojów po drodze! ;) powiem Ci, że ja już jeśli chodzi o wiarę to ją właśnie straciłam... i nie wiem czy się odbuduje. Jakos tak powoli obojetnieje na wszystko, na otoczenie itp. :( gorszy czas, chyba. Zrobiłam wszystko co mogłam. Nie da się już więcej. :(