Tesciowie też już chcą, za każdym razem gdy mówię że jedziemy do kliniki Tesciowa pyta "A co? Będzie coś?". K**** jak będzie to raczej ich powiadomie prawda? Mówię, że jadę tylko na kontrolę i ewentualne badania. Generalnie moja Teściowa nie jest za bardzo empatyczna, nie ma oporów żeby mówić że znowu ktoś jest w ciazy albo gada o dzieciach. Pamiętam jak po zabiegu długo płakałam i nie mogłam się pozbierać, to gdy przylapala mnie na płaczu to bez ogródek pytała czemu ja znowu płacze, przecież minął już tydzień... Taką mam sympatyczną rodzinkę
A tymczasem zbieram się do pracy
Równo dwa lata temu Mąż podjął decyzję o staraniach o Dzidzię, której do tej pory nie ma... Przyznał mi się, że teraz żałuje że tak późno się zgodził, że wcześniej nie uległ moim namowom. No cóż, czasu nie cofniemy, czekałam chwilę aż się zdecyduje i trzeba powalczyć jeszcze trochę . Być może zaszłabym w ciążę od razu, a może nie. Nie ma reguły, nie sprawdzimy tego więc nie ma co żałować
Zgodnie z zaleceniem od lekarza od dzisiaj zaczęłam znowu brać Duphaston 2x1 tabletkę, aż do @. Chyba, że wcześniej dostanę plamienia.
Wykres wskazał, że owulacja była w niedzielę. Niewiele się pomylił, bo była w poniedziałek . Śluz zmienił się w lepki, od wczoraj również pobolewają mnie piersi, które troszkę urosły. Tradycja po owulacji, Duphaston pewnie jeszcze to pogłębi. Znowu nie będę miała w co się ubrać .
Zdecydowaliśmy się na autokar, ponieważ mieszkanie na urlop mamy wynajęte w samym sercu wrocławskiego Rynku i nie mielibyśmy gdzie zostawić samochodu.
W ogóle w ostatnim czasie ciągle jesteśmy z Mężem w rozjazdach , na początku czerwca byliśmy nad morzem, jutro jedziemy do Opola, a za dwa tygodnie - 02.07 jedziemy na prawie dwutygodniowy wypoczynek do Wrocławia .
W sumie to jeżeli nie dostanę @, to testować się będę właśnie na urlopie , dopiero byłaby radocha .
Objawowo to trochę boli mnie dzisiaj brzuch i wyraźnie urósł mi biust. Duphaston jednak dobrze działa
Objawowo to znów mam problem z biustem . Boli mnie bardziej niż w zeszłym miesiącu tak od pach i od góry, może nie jest zbyt wielki, ale to dopiero 4 dzień z Duphastonem więc zapewne będę miała duuuże piersi za jakiś czas. I pomyśleć, że niektóre za to płacą .
Brzuch pobolewa mnie ale tylko po porannej dawce Duphastonu, drugiej dawki wieczorem nie odczuwam, może dlatego że niedługo potem idę spać.
No i śluz zmienił się w kremowy, w sumie nawet nie wiem czy to dobrze :p , temperatura trzyma się na poziomie 37,0 stopni.
Jutro jeszcze mamy wolne I dobrze, może podjadę do sklepu i kupię farbę do boazerii. Mieliśmy ją ściągać, ale jednak na razie pomaluję ją na jasny kolor. Mąż stwierdził, że jak będzie dziecko to będzie sobie mogło po tym mazać, bo najwyżej kiedyś się ściągnie, założy płyty kartonowo-gipsowe i pomaluje farbą odporną na plamy. Optymista
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2018, 21:28
Dzisiaj Mąż nie dał mi się wyspać . W weekend wiadome było że nici z , bo nie było jak . Za to dzisiaj był aktywny już od 6:00. Wczoraj, gdy już wracaliśmy to na postoju przytulił mnie, popukal po brzuchu i powiedział "Halo halo, budzimy się, czekamy tu na kogoś. Za rok chciałbym zabrać Cię na kolejne mistrzostwa ". Kocham tego wariata
Nie mogę się denerwować i stresować, zaczęłam znów pić melisę, żeby trochę opanować nerwy.
Ogólnie czuję się mocno średnio ;/, od wczoraj boli mnie brzuch jak na @. Ale przecież ma być dopiero 29.06.
Ledwo wytrzymuję z biustem Nie urósł bardzo ale i tak jest duży i bardzo mnie boli zwłaszcza po bokach i od góry. Momentami mam wrażenie, że od środka lewej piersi coś mnie pali. Założenie stanika było dla mnie dzisiaj niezłym wyczynem. Nie daję się dotknąć Mężowi, który jest żywo zainteresowany wyglądem mojego biustu. Faceci...
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 czerwca 2018, 17:42
Ogólnie to złapałam lekkiego doła, bo dowiedziałam się że nasz wspólny znajomy u którego niecałe dwa lata temu byliśmy na weselu rozwodzi się. No normalnie szok, aż nie mogłam uwierzyć. Gdy zadzwonił do Męża, to od razu pomyślałam że chce się pochwalić że będzie tatą, a tu zonk. Jakoś na dniach zapewne się z nim spotkamy, bo wyczułam że chce się wygadać. To jest najlepsze w takiej sytuacji.
A ja chyba dopiero teraz zaczęłam doceniać to, że mam kochającego, wiernego Męża, który zawsze stoi po mojej stronie. Ma swoje wady jak każdy, ja również je mam. Nikt nie jest idealny. I pomimo tego że nie mamy dzieci i w sumie nie wiadomo czy będziemy mieli to już zawsze będziemy mieli siebie. Na dobre i złe
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2018, 07:19
Wiem, że jeszcze nic nie jest przesądzone, teperatura ładna, wysoka ; na razie nie plamie, Duphaston działa. @ powinna pojawić się za równy tydzień. Nie wykluczam że się nie pojawi, jak każda z nas. Ale ja czuję , że już się poddałam, mam dość.
Postanowiłam wrócić na uczelnię, skończyć przerwane studia i jakoś egzystować. Najprawdopodobniej również zmienię pracę, może uda się już w sierpniu lub wrześniu. Może w kolejnej pracy ktoś mnie zauważy, doceni. A nie tylko poklepie po ramieniu " Fajna robota, ale profity dostaną inni". Tutaj już się nie staram, nie angażuje i nie wtrącam. Jestem obojętna na wszystko wokół.
Nie chcę już starań, nie chcę inseminacji, nie chcę rozczarowań...
Rano powiedziałam o plamieniu Mężowi, miałam mu nie mówić, miałam powiedzieć że znowu się nie udało dopiero jak dostanę @. Ale sam widział, że od wczoraj coś się działo i wiercił mi dziurę w brzuchu. Za dobrze mnie zna.
Rano wstałam z postanowieniem, że kończymy ze staraniami. Mąż się nie zgadza, chce walczyć dalej, a nawet pojechać do jednej z klinik w Białymstoku. Ale ja już chyba nie chcę, nie mam siły, dzisiaj wylałam cały zapas łez.
IUI była w idealnym wręcz momencie, nie wiem co poszło nie tak.
Chciałabym mieć rodzinę, chciałabym żeby mój Mąż był ojcem. Ale ja nie umiem mu tego dać...
Schowałam dzisiaj wszystkie leki, które brałam podczas starań. Koniec z tym. Zostawiłam na wierzchu tylko olej z wiesiołka bo biorę go na odporność. A reszta leków jest na samym dnie szafki.
Chciałabym żeby ktoś mi powiedział co ze mną jest nie tak, co się dzieje w środku że nie mogę zajść w ciążę. Mąż ma bardzo dobre wyniki badania nasienia, wina musi być po mojej stronie...
Plamie nadal, wczoraj wieczorem przy podcieraniu znów miałam żywą krew. Bardzo jasną i mało ale jednak krew. Dzisiaj rano znów brązowe plamienie jak zawsze. Nie wiem co się dzieje .
Niby wszystko wskazuje na @, plamienia, biust przestał tak bardzo boleć i troszkę się zmniejszył, pobolewa mnie brzuch. Tylko ta temperatura taka wysoka...
No nic zobaczę jutro z rana jak będzie z tą temperaturą i czy @ przyjdzie.
Dostałam kontakt do dr. Wojewódzkiego z Novum Warszawa, pomógł kilku znanym mi osobom. Czy któraś z Was miała przyjemność (lub nieprzyjemność) konsultowania się z tym lekarzem?
Mąż nie pozwala mi się poddać, za uszy ciągnie mnie w górę i wyprowadza z dołka psychicznego.
Ale ja już nie wiem czy chcę...
Wczorajszy i dzisiejszy test negatywny, totalna biel vizira, nie było nawet cienia cienia.
Już się nie łudzę.
Ogólnie to posprzeczałam się z Mężem, bo chodzę cała w nerwach, do tego jeszcze termin wizyty u dr Wojewódzkiego jest odległy. Dzwoniłam dzisiaj do Novum, na lipiec i sierpień nie ma wolnych terminów, a na wrzesień nie ma jeszcze kalendarza.
Czasem mam wrażenie, że Mąż totalnie mnie nie rozumie. Że stanęłam w miejscu, że nie wiem co dalej robić. On podchodzi do tego "Rób jak chcesz"... Jak zwykle zostawia mnie z tym samą...
W ogóle nie czuję się okresowo, tylko pobolewają mnie jajniki - raz lewy raz prawy. Plamię nadal , dzisiaj jest już 6 dzień, ale nic konkretnego się nie dzieje, taka kawka z mlekiem .
Dzwonili do mnie dzisiaj z kliniki z pytaniem jak po IUI, czy się udało. Powiedziałam, że chyba nie, bo plamię już dość długo i dwa testy są negatywne. Poprosili, żebym jutro pojechała na betę, oczywiście jeżeli wcześniej nie dostanę @. Pani która ze mną rozmawiała zmartwiła się moim długim plamieniem, bo tak naprawdę to ja nie wiem skąd się bierze. Myślałam, że po Duphastonie to się skróci albo zniknie, ale jak widać nic z tego .
Tak naprawdę to stanęłam w miejscu, nie wiem co robić dalej. Nie mam zleconych żadnych badań. Poważnie zastanawiam się nad laparoskopią, ale muszę to uzgodnić z doktor jak wrócę z urlopu.
Edit.
Pojawiło się krwawienie, lekkie i bezbolesne. Być może jutro się rozkreci.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2018, 22:57
Ale nie będę już wyczekiwac pęcherzyków, nie będę sprawdzać czy pękło, nie będę się sexowac na zawołanie i nie będę miała nadziei, że @ nie przyjdzie. Bo przychodzi i będzie przychodzić już zawsze.
Skoro kończę ze staraniami to dlaczego będę chodzić do lekarza? Żeby Mąż dał mi spokój. On się nie chce pogodzić z moją decyzją, ostatnio poklocilismy się o to.
Będę chodzić, ale bez optymizmu i wyczekiwania.
Zabieg,czas starań i każdorazowe rozczarowanie bardzo mnie zmieniły. Jestem placzliwa, rozdrazniona, zimna, obojętna, unikam ludzi a w szczególności dzieci. Nie lubię samej siebie,swojego ciała.
Na serio zajmę się moim rękodziełem i dbaniem o dom. Mąż uważa że w ten sposób uciekam od problemu. Może ma i rację, ale dla mnie lepsza jest ucieczka niż ciągła nadzieja, że się uda. Nie uda się. Koniec kropka.
Mieszkanie mamy w samym sercu Rynku, zaraz obok knajpek i urokliwych uliczek .
Z Mężem się pogodziłam, bo nie chciałam jechać na urlop pokłócona. On nadal prowadzi dla mnie kalendarzyk, bo tak chce. A ja obiecałam, że będę mierzyć temperaturę i jeździć na wizyty do kliniki. Nie chcę znów się z Nim kłócić. Będę robiła to co będzie chciał, może jak nadal nie będzie się udawało to sam się zniechęci do starań.
Ale na razie o tym nie myślę, cieszę się chwilą, urlopem i wsłuchuje się w gwar płynący zza okna .
Ogólnie jest fajnie, wypoczywamy, spacerujemy, dużo sexujemy tak spontanicznie, bez myślenia, bez przymusu. Nie wiem, czy będę miała owulację i powiem szczerze, że średnio mnie to interesuje. W przeciwieństwie do mojego Męża. Dzisiaj po zapytał mnie kiedy według mnie powinnam mieć owulację, bo według jego wyliczeń w środę. Poprosiłam, żeby o tym nie myślał, bo ja sama nie wiem czy owulacja w ogóle będzie, bo nie biorę stymulacji. Temperatura waha się od 36,5 do 36,8. Śluz zrobił się trochę bardziej wodnisty, ovufriend wyznaczył już dni płodne.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 lipca 2018, 22:24
Kupił mi wczoraj testy owulacyjne... Nosz ja p*******, zabić to za mało. A coś czułam, bo jak wracaliśmy ze spaceru to był coś nazbyt zadowolony i uśmiechnięty. Kupił w Rossmanie podczas gdy ja byłam w sklepie z pamiątkami i wręczył mi wczoraj. Myślałam, że go zamorduję. Jak ja mam zrezygnować i nie myśleć o dziecku w takiej sytuacji? Wcale mi w tym nie pomaga...
Poprosił, żebym zrobiła z czystej ciekawości bo On ma przeczucie.
Uległam :
13 dzień cyklu - wczoraj:
https://zapodaj.net/b9a5dffb63aad.jpg.html
14 dzień cyklu - dzisiaj:
https://zapodaj.net/40aecbdb14edf.jpg.html
Niezły skok koloru jak na dobę. Chyba to wrocławskie powietrze tak na mnie zadziałało. I na Męża też. Wiem, że te pozytywne testy bardzo na niego wpływają, bo jest aktywny w . A po mnie to spłynęło, nie cieszę się z tego.
Co nie zmienia faktu, że bardzo mnie to zaskoczyło. Nie brałam żadnych leków z wyjątkiem oleju z wiesiołka i myślałam, że skoro nie biorę stymulacji to owu może się przesunąć lub nie będzie jej wcale. A tu taka krecha.
Ten lekarz jako jedyny powiedział, że 21 cykli starań to już długo i że trzeba podjąć głębszą diagnostykę. Jako jedyny zapytał jaką mam pracę i jak wygląda moje ciśnienie. Powiedział, że on będzie moim ostatnim lekarzem i nie pozwoli mi się poddać...
Na spokojnie przeanalizował wszystkie nasze badania. Jest mega dokładny, podczas USG wszystko mierzył powoli i skrupulatnie.
Tak więc Mąż tym razem nie pomylił się w wyliczeniach, ta fioletowa kreska na teście owulacyjnym w 14 dniu cyklu oznaczała owulację. Lekarz powiedział, że pęcherzyk pękł z prawego jajnika, widać ciałko żółte, jest płyn w zatoce Douglasa i endometrium mam wręcz cudowne - 13,4mm.
W związku z tym, że Duphaston nie powstrzymywał plamień, od dzisiaj mam brać Luteinę 50 pod język 2x1 tabletkę przez 10 dni.
Ponad to mamy zrobić badania kariotypów i fragmentację DNA plemników. Jeżeli badania wyjdą dobrze to najprawdopodobniej zrobimy zwykłe HSG lub laparoskopię. Ale to w przyszłości.
Oczywiście jeżeli tym razem również się nie uda.
Jestem pod wrażeniem... Samo urosło, samo pękło, endometrium piękne - moje największe, podczas monitoringów miałam zazwyczaj ok 8mm, nigdy więcej.
No cóż zobaczymy, nie nastawiam się bo mogę znów się rozczarować.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2018, 11:05
rodzina wszedzie taka sama, uwierz mi nie ma ideałów. u nas też nie jest kolorowo. pozdrawiam i kciuki za inseminację :*
O rety, co za ludzie, doprawdy. Moi teściowie o nic sie nigdy nie pytaja, momentami mi to przeszkadzalo, bo wyglada to tak, jakby sie w ogole mna nie interesowali (zwlaszcza teraz jak jestem w ciazy), ale przemyslalam to i mysle, ze lepiej ze O NIC nie pytaja niz gdyby pytali o ZBYT WIELE.