Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Mój wyścig z czasem.
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4
WSTĘP
Mój wyścig z czasem.
O mnie: 40 lat...
Czas starania się o dziecko: od połowy 2019
Moja historia: Mam wspaniałe dziecko! Z miłości do niego, podjęliśmy z mężem próbę sprowadzenia na świat rodzeństwa. Po 3 miesiącach starań udało się! Niestety, serduszko stanęło w trzecim miesiącu. Teraz podejmujemy kolejną próbę. I znów serduszko stanęło w trzecim miesiącu... i znów podejmujemy próbę... Ostatni raz.
Moje emocje: Mimo wszystko szczęśliwa, pełna nadzieji, ale też strachu.

26 stycznia 2020, 14:09

Postanowiłam założyć pamiętnik jako swego rodzaju psychoterapię. W zeszłym roku byłam w ciąży. Niestety poroniłam. Od początku tej ciąży miałam mdłości. Nawet w dniu pamiętnej wizyty u lekarza, który powiedział: "Nie mam dla Pani dobrych wieści. Serduszko przestało bić...". Tego się nie spodziewałam. Przecież ciągle mnie mdli, więc jak to? To już koniec?? Tak po prostu?? O reszcie, która wydarzyła się potem, wolałabym zapomnieć.
To wydarzyło się 3 miesiące temu. Lekarz powiedział, że powinniśmy zaczekać z kolejnymi próbami 3, a najlepiej 4 miesiące. Ale ja przecież nie mam już czasu na czekanie. Mam 40 lat!
Po dwóch okresach znów podjęliśmy próbę. Jednak próba szybko się skończyła, bo zaczęłam mieć bóle macicy. Nigdy nie miałam bóli owulacyjnych. Po poronieniu zrobił mi się mały mięśniak w macicy. Może to to bolało?
Póki co jest 21dc. Czekam ok 10 dni na @ i znów podejmiemy walkę.

27 stycznia 2020, 09:29

22dc
po co ja to w ogóle liczę? Chyba po to, żeby określić swoje położenie w próżni starań. Wiem, że na pewno jestem już po owulacji, bo bolą mnie piersi i świadczy o tym temp. Kiedy miałam owulację, niestety nie umiem określić. Mój pomiar temp nie jest na tyle dokładny, bo budzę się w różnych godzinach, dodatkowo w nocy wstaję z 3 razy do dziecka. Starania mieliśmy 13 i 15 dc. Ból macicy 17 dc zniechęcił mnie do dalszych starań w tym miesiącu. Zobaczymy jak będzie. Póki co wybieram się na badanie TSH. W pierwszej ciąży moje TSH było lekko powyżej 1. W drugiej ciąży (straconej) urosło do 4. Czy to miało wpływ na moją stratę? Nie wiem. Kiedy zapytałam lekarza, dlaczego tak się stało? odpowiedział, że czasem po prostu tak się dzieje. Jedno co jest pewne, w badaniu histopatologicznym wykryto bakterie. Myślę sobie, że to one były sprawcą mojego nieszczęścia. Może gdzieś w organizmie miałam jakieś zapalenie o którym nie wiedziałam? Dziwne to wszystko.

28 stycznia 2020, 08:55

23dc
Moja wysoka temp. wskazuje, że owulacja się odbyła. Starania podjęliśmy dwa razy, czyli teoretycznie jakaś szansa jest. Mój nieregularny okres 31-36 dni, raczej utrudnia wskazanie "właściwych dni". Ale łudzę się, że może się udało.
Latem odwiedziła mnie koleżanka. Pochwaliła się, że jest w ciąży. Ja też już byłam. Potem spotkałam ją przypadkiem na mieście. Nadal była w ciąży, ja już nie byłam. Cały czas zapraszała mnie na kawę. Obiecywałam, że przyjdę, ale tak naprawdę nie chciałam. Cieszę się z jej stanu, ale przypomina mi to o mojej stracie. Wszystkie ciężarna mijane na ulicy , przypominają mi o tym. Mijając je, zastanawiam się, czy tak bym teraz wyglądała, gdyby nic złego się wtedy nie stało?
Tydzień temu zebrałam się i odwiedziłam moją ciężarną koleżankę. Chcę wierzyć, że też mi się uda.

29 stycznia 2020, 09:25

24dc
Temp. nadal rośnie, ale to jeszcze nic takiego. Tak samo rosła w cyklu nieudanym, jak i tym udanym. Jednak od 3 dni jestem bardziej zmęczona niż zwykle. Czy to pierwszy objaw? Czy moja psychika produkuje sztuczne objawy, bo tak bardzo chcę, żeby były? Boję się, że mięśniak urośnie, że pojawi się inny i to wszystko wykluczy mnie z gry. Czy ja w ogóle jeszcze zdążę?
To będzie trudny rok. Jeśli się uda, znów będę przechodzić przez badania prenatalne. W zeszłym roku byłam już zapisana na pierwsze badania w szpitalu. Nie zdążyłam ich zrobić. W dniu badań, zadzwoniła do mnie Pani ze szpitala:
- Dzień dobry, była dziś Pani zapisana na badania. Czy Pani jeszcze dojedzie?
-Nie.
-To dlaczego Pani nas nie uprzedziła, że Pani nie przyjedzie??!! Dlaczego w ogóle Pani nie przyjechała??
-Bo poroniłam...
-Do widzenia!!!
Tak wyglądała rozmowa.
Zastanawiam się, czy w ludziach w XXI pozostały jeszcze jakieś ludzkie uczucia?? Czy ktoś jeszcze jest zdolny do empatii? Do zwykłego współczucia i szacunku?

30 stycznia 2020, 17:58

25dc
W sprawach cyklu-bez zmian. Temp nadal wysoka, piersi nadal bolą.
W poprzedniej ciąży zrobiłam test 29dc i wyszedł cień cienia... Uwierzyłam w ten cień i nie myliłam się, bo cztery dni później była prawdziwa kreska. Teraz nie mam żadnego testu w domu. Będę czekać na @, która mam nadzieję, że nie przyjdzie. Mój lekarz oczywiście nie byłby pocieszony, gdyby w tym cyklu się udało. Wg jego zaleceń, powinnam zaczekać jeszcze 2 miesiące! A ja myślę sobie po co?? Czekanie mi nie pomoże, a może zaszkodzić. Więc co ma być to będzie. Ale niech będzie dobrze!

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 stycznia 2020, 09:25

2 lutego 2020, 18:19

28dc
Temp wysoka, 36.8, piersi bolą bardzo. W ostatnim cyklu tak mocno mnie nie bolały, ale chyba nie ma co porównywać, bo to był drugi cykl po zabiegu. Wiadomo jak wtedy z hormonami, mogą jeszcze świrować.
W tym tygodniu powinnam już dostać @. W jaki dzień? Tylko Bóg to wie. Całe życie tak mam. Od 10 lat potrafię chociaż określić tydzień spodziewanej @, bo wcześniej to była wielka zgaduj zgadula.
Podobno miałam PCOS. Tak mówili lekarze. Mówili też, że będą problemy z zajściem w ciążę. Przygotowałam się więc do walki. Kupiłam termometr owulacyjny, testy owulacyjne i w gotowości czekałam na @ aby zacząć swoją walkę. Nie doczekałam się. Za to po 9 miesiącach doczekałam się ślicznego dzidziusia. Od tego dnia jestem tak szczęśliwa jak nigdy w życiu wcześniej. Wszystkim dziewczynom, które tu są i czekają na swoją dzidzię , tego życzę! Żebyście zaznały tej czystej miłości. Miłości płynącej od Was do Waszego dziecka. Nie ma większej miłości na świecie ponad tą płynącą od matki. I kiedy trzymacie w rękach swoje dziecko, to nic już się nie liczy!

3 lutego 2020, 09:22

29dc
Temp 36,74.
Dziś miałam sen... Szykowałam się z synkiem na spacer, a w głębokim wózku leżała mała dzićka. Czy tak kiedyś będzie? Moje myśli ciągle krążą wokół drugiego dziecka. Kiedyś powiedziałam do męża, że nasza córeczka czeka w niebie. Trzeba ją tylko sprowadzić na ten świat...
Korci mnie, żeby kupić test ciążowy. Czy lepiej wiedzieć wcześniej, czy lepiej nie wiedzieć? Po poronieniu mam mieszane uczucia. Chcę, żeby to było już, w tym cyklu. A z drugiej strony, jeśli to będzie JUŻ, to będę się bała... każdego dnia...

4 lutego 2020, 09:18

30dc
Temp. 36,77.
No dobra. Nie wytrzymałam i wczoraj kupiłam przez internet testy ciążowe. :) Teraz czekam, czy szybciej przyjdą testy czy szybciej przyjdzie plamienie. Z reguły na dzień do trzech przed okresem mam plamienia. Teoretycznie mogłoby się zacząć już dziś. Ale mam nadzieję, że nic się nie wydarzy.
Ostatnio spotkałam w sklepie dziewczynę, a raczej kobietę, 3 lata starszą ode mnie. Miała w głębokim wózku piękną dziewczynkę. Wiem, że to jej córeczka, bo jeszcze niedawno widziałam ją w ciąży. Ten widok jest dla mnie bardzo pocieszający. Że w tym wieku można jeszcze zostać mamą. Może mi też jeszcze się uda.
Plan na dziś: dotrwać do jutra bez plamień zwiastujących @.

5 lutego 2020, 07:53

31dc
Temp. 36,72.
Wczoraj przyszły testy. Zamówiłam cztery. Pomyślałam, że będę ich teraz często potrzebować.
Wieczorem długo myślałam pod prysznicem, czy je dziś użyć, czy nie. Czy lepiej czekać co przyniesie kolejny dzień i się łudzić, że skoro nie ma jeszcze @, to może... Ale pomyślałam też sobie, że jeśli test będzie negatywny, to będę myśleć, że po prostu jest jeszcze za wcześnie na jego wykonanie i dalej będę się łudzić.
Obudziłam się 6.30. I co teraz? Mąż wstaje o 6.45. Postanowiłam poczekać, aż wyjdzie do pracy, żeby nie widział, jak motam się w łazience z testem. Czekam, czekam... w pęcherzu coraz więcej... Dzwoni budzik. Mąż wstaje. Ja udaję, że śpię. Czekam, czekam... Mąż się kręci, kręci...wychodzi. Startuję do łazienki. Myślę sobie: będzie co będzie. Jesteśmy dwa cykle po stracie. Lekarz kazał zaczekać cztery cykle zanim zaczniemy się starać. Ale my się nie staraliśmy. Dwa razy podjęliśmy próby, tak nieśmiało , tak na początek.
Robię test. I dalej nie wiem... Czy ja nadal śpię, czy nie... SĄ DWIE KRESKI!!!!! :) :) :) Czy to się dzieje naprawdę???
Teraz siedzę przy komputerze i dla pewności co chwilę sprawdzam. I one ciągle tam są!!!! Są dwie kreski! Boże, jestem w ciąży!!!
Chce mi się płakać ze szczęścia!! I jednocześnie ze strachu!! Ciąża po stracie już nigdy nie będzie spokojną ciążą. Ale podejmuję to wyzwanie i zrobię wszystko, żeby bezpiecznie sprowadzić Cię na ten świat... moja córeczko...

6 lutego 2020, 09:03

32dc.
Bez zmian. @ nie ma. Dwie kreski są :)
Postanowiłam, że jutro wybiorę się na badanie TSH. W pierwszej ciąży miałam TSH 1. W drugiej 2 i w dwa miesiące urosło do 4. Znacie się może na tym??
Jeśli nic się nie wydarzy, to do lekarza pójdę dopiero w marcu. Póki co nadal to wszystko do mnie nie dociera, bo teoretycznie nadal jestem przed @. Jak minie termin @, to bardziej w to uwierzę. :)
Na prośbę jednej z Was, opiszę jak wyglądała u mnie amnipunkcja, którą miałam robioną w pierwszej ciąży. Przede wszystkim NIE BOLI tak jak wszyscy myślą. Boli strach. Strach przed poronieniem. Lekarka zapewniała mnie, że ryzyko poronienia po amnio jest na poziomie 0,5% i ona nie pamięta już, kiedy w ich szpitalu do tego doszło.
Dlaczego miałam robioną amnio? Należę do osób, które lubią wiedzieć, żeby być lepiej przygotowanym. Test Pappa określa prawdopodobieństwo chorób. Prawdopodobieństwo mnie nie zadawala. Znam przypadek, gdzie prawdopodobieństwo było niskie i niestety, z tego niskiego prawdopodobieństwa urodziło się chore dziecko.
U mnie wynik Pappa też wyszedł jako "niskie prawdopodobieństwo". Mimo to zdecydowałam się na amnio, a ponieważ byłam po 35 roku życia, bez problemu badanie mi to wykonano na NFZ.
Jak wyglądało? Kazano położyć mi się płasko na łózku w zabiegowym. Jedna osoba wykonywała USG brzucha i sprawdzała położenie dziecka. Druga osoba obserwowała monitor i czekała z wielką strzykawką. Chodziło o znalezienie dogodnego miejsca do wkłucia, żeby nie trafić dziecka. Wkłucie było nagłe, mocne... Poczułam się jak balon z którego ktoś wysysa powietrze. Trwało to jakieś 5 sekund, ale pamiętam, że nagle przestałam oddychać. Nie wiem, czy nie mogłam złapać powietrza, czy bardziej bałam się, żeby nie poruszyć. I po wszystkim. Kazano mi się wytrzeć i zaczekać na korytarzu jakieś pól h, w razie gdyby robiło mi się słabo. Zalecono również odpoczynek przez resztę dnia.
Jeśli chodzi o ból, to mogłabym porównać z pobieraniem krwi. Z tą różnicą, że przy pobieraniu krwi igłę wkłuwa się powoli i delikatnie do żyły, a tu było nie wkłucie, a bardziej "wbicie" igły. Szybkie, silne, stanowcze.
Po badaniu kazano mi czekać ok 3 tyg na telefon. Po 2 tyg. tel zadzwonił. Pani ze szpitala poinformowała, że są już wyniki i chciałaby mnie umówić na wizytę. Oczywiście od razu miałam czarną wizję wyników, skoro tak szybko są, a miałam czekać 3 tyg. Wtedy miła Pani powiedziała: "Proszę się nie martwić, wyniki są dobre!!! " Nawet teraz jak sobie to przypominam, to łzy stają mi w oczach.
Nie żałuję oczywiście, że zrobiłam to badanie. I jeśli w kolejnej ciąży wszystko pójdzie dobrze, to też będę je robić.

7 lutego 2020, 09:20

33dc
Jeszcze odliczam dni cyklu. Bo jeszcze nie mogę uwierzyć.
Byłam dziś na badaniu TSH. W poprzedniej (nieudanej) ciąży, TSH szybko mi rosło. Muszę to teraz mieć pod kontrolą.
Siedziałam dziś w laboratorium na ławce, czekając na swoją kolej. Po mojej lewej stronie siedziały dwie dziewczyny w ciąży i po mojej prawie - dwie w ciąży. I ja pośród nich. Też w ciąży??? :)
Już nie było mi tak przykro widząc kobietę z brzuszkiem. Oczywiście, życzę wszystkim jak najlepiej. Ale po poronieniu, widok kogoś w ciąży jest przykry dla duszy. Czy tylko ja tak mam?

8 lutego 2020, 08:48

34dc
Miałam wczoraj mnóstwo przemyśleń i niestety złych myśli. Powodem były wyniki TSH=2,2. Te wyniki zabiły cały mój optymizm. Wiem, że nie są tragiczne i jeszcze mieszczę się w normie (podobno do 2,5 jest norma). Jednak boję się, że wszystko dzieje się tak samo jak w drugiej ciąży.
Wyczytałam w internecie, że wzrost hCG powoduje obniżenie TSH. To ile ja miałam przed ciążą? Przecież z wysokim TSH w ogóle bym nie zaszła.
Teraz trochę moich statystyk z poprzedniej (nieudanej) ciąży:
Między 52-65 dniem coś się stało. I serduszko przestało bić... Te dni wyznaczyłam na podstawie wizyt u lekarza. 52 dzień było ok, 65 dzień już nic nie było...
TSH w 54 dniu=3,12
TSH w 61 dniu=3,30.
I tak się zastanawiam, czy mój trop myślenia jest dobry... Jeśli między 54-61 dniem TSH rosło, to hCG spadało. A jeśli hCG spadało, to może już serduszko nie biło?
Plan działania na tą ciążę mam taki:
TSH w 33 dniu = 2,2.
W 40 dniu robię badanie TSH i ft4 (czytałam, że ft4 też ważny!) Jeśli TSH wzrośnie, to się załamię chyba. A może razem z TSH zacząć robić hCG? Jeśli hCG będzie stale rosło, tzn. że wszystko jest ok. Czy się mylę?
Nie ma u mnie w okolicy dobrego lekarza, który mógłby rozwiać moje wątpliwości i wytłumaczyć domysły. Lekarz do którego chodzę uważa, że "czasami tak po prostu jest" albo "tylko Bóg wie". Inny lekarz do którego próbowałam chodzić, na moje pytania odpowiadał: " Będzie dobrze, będzie dobrze, do widzenia!" I już byłam wypchnięta za drzwi! A to była prywatna wizyta. Kolejny lekarz, tak głośno mówił, że cała poczekalnia słyszała. Więc też przestałam chodzić. Do kolejnych kilku już nie próbowałam chodzić, bo wystarczyły mi opinie koleżanek.
Teraz liczę na swoją intuicję, dr Google i Was. Jak czasem czytam Wasze pamiętniki, to mam wrażenie, że dziewczyny tutaj wiedzą więcej niż niejeden lekarz. Wiem... Problemy z którymi przyszło Wam się zmierzyć dają ogromną wiedzę. Jeśli ktoś orientuje się w TSH, to chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach.

9 lutego 2020, 13:28

35dc
Nic się nie dzieje. Na szczęście.
W poprzedniej ciąży od zrobienia testu, bardzo na siebie uważałam. Nie przemęczałam się. Nie schylałam, starałam się nie dźwigać. I co to dało? Nic! Przeznaczenie mnie dopadło. Dlatego teraz żyję i robię, to co dotychczas. Za dużo staram się nie myśleć o swoim stanie. Ale nie ukrywam, że moje serce wyrywa się i chce się cieszyć. Jednak wiem, że jest jeszcze za wcześnie na to. Jeszcze kilka tygodni musi upłynąć zanim wskoczę do drugiego, bezpiecznego trymestru. Bardzo się boję, czy mi się to uda?

10 lutego 2020, 08:53

36dc 5t+1dz
Powoli zaczynam odliczanie tygodni ciążowych. I oto jestem w szóstym tygodniu :) Ciągle strach jest wielki i ryzyko wielkie. Ale cieszę się z każdego minionego dnia.
Zauważyłam u siebie dolegliwość, którą miałam także w drugiej (nieudanej) ciąży. Wieczorem robi mi się bardzo zimno. Ogarniam synka do spania i w końcu idę pod prysznic. Stoję tam 20min i ogrzewam się gorącą wodą. I wtedy wszystko wraca do normy. Słyszałyście o czymś takim?
Jeśli w tym tyg moje TSH będzie mieścić się w normie, to do lekarza zamierzam się wybrać dopiero 2 marca. Będzie to 8 tyg trwania ciąży. Poprzednio poszłam po 5 tyg i lekarz kręcił nosem, że za wcześnie, że ledwo mały pęcherz płodowy widać.

11 lutego 2020, 08:25

37dc
5t+2d
Czuję się jak tykająca bomba. Boję się, że w każdej chwili może nastąpić wybuch i wszystko się skończy. Moje myśli ciągle krążą wokół ciąży i nie umiem ich przegonić.
Odkąd mam dziecko, cieszę się z każdego dnia. Chciałabym , żeby każda chwila trwała wieki. Tak bardzo nie mogę nacieszyć się z jego obecności w moim życiu. Teraz zauważyłam małą zmianę... Cieszę się, kiedy jest wieczór i kolejny dzień za mną. Poza tym cieszy mnie myśl o wygrzaniu się pod prysznicem, bo ciągle mi zimno i o położeniu się do łóżka. Ciążowe zmęczenie daje się we znaki. Przy małym dziecku nie ma za bardzo kiedy odpocząć.

12 lutego 2020, 08:57

38/46
5t+3d
38 dni ciąży za mną. Do bezpiecznego, II trymestru muszę jakoś przebrnąć 46 dni!
Z objawów ciążowych mam nadal duży ból piersi, uczucie zimna - trochę mniej, więcej piję (nie alkoholu oczywiście) i niestety czasem pobolewa mnie macica. Ten lekki ból macicy uzmysławia mi w jakim stanie jestem. Przez to zaczęłam bardziej na siebie uważać. Dźwiganie mojego 15kg szczęścia ograniczyłam do minimum. Tylko wtedy, kiedy naprawdę jest to konieczne.
Ciągle zastanawiam się też kiedy jest odpowiedni czas na pierwszą wizytę u lekarza? Co myślicie?
Jakoś nie mam ochoty tam iść. Boję się usłyszeć coś złego. Zbyt dobrze pamiętam jedną z ostatnich wizyt.
To był 10 tydzień. Mdliło mnie strasznie , codziennie, od rana do wieczora. Cieszyłam się. To cały czas przypominało mi, że pod sercem noszę mojego skarba. Poszłam do lekarza na kolejną wizytę. Szczęśliwa.
W trakcie badania lekarz mówi: Nie mam dla Pani dobrych wieści... Serduszko przestało bić...
W ułamku sekundy szok! Niedowierzanie! Myśl, czy to się dzieje, czy to się śni? I nagle powrót do rzeczywistości i wielkie łzy! Dlaczego mi to zrobiłeś Boże?! Reszta działa się jak przez mgłę... A łzom nie było końca...
Teraz w domu nie rozmawiamy o obecnej ciąży. Oboje z mężem wiemy, że wszystko może się zdarzyć. Oboje boimy się cieszyć na tym etapie. Jedynie tu mogę wylać swoje myśli, obawy, nadzieje...

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2020, 22:36

13 lutego 2020, 09:02

39/45
5t+4d
Jutro idę zbadać TSH. Boję się, że wzrosło.
Na razie nie mam żadnych objawów ciążowych. W drugiej ciąży mdliło mnie od 41dc. W pierwszej nie miałam mdłości w ogóle.
Czasami lekko pobolewa mnie macica. Ale to chyba normalne, bo pamiętam to zarówno z pierwszej jak i drugiej ciąży.
Poza tym nic. Ciągle liczę dni i cieszę się z każdego minionego. Jeszcze 45 dni do II trymestru. Strasznie dużo...

14 lutego 2020, 09:05

40/44
5t+5d
Udało mi się dziś skoczyć do laboratorium na TSH. Zobaczymy co pokaże wynik.
Jak pisze moja ulubiona komentatorka Niki345: "objawy ciążowe nie są gwarancją, że jest ok".
Doświadczyłam tego na swoim przykładzie. W dniu kiedy dowiedziałam się, że serduszko nie bije, nadal miałam mdłości. Dlaczego tak jest?
Trudno jest mi cieszyć się tą ciążą. Po pierwsze dlatego, że jestem w pierwszym, niepewnym trymestrze. Po drugie, jeśli wyjdę z niego, to czekają mnie te wszystkie badania prenatalne i strach o zdrowie dziecka.
Na ostatniej wizycie, lekarz powiedział do mnie, że jeśli zajdę jeszcze w ciążę, to biorąc pod uwagę niedawne poronienie oraz mój wiek, będzie to ciąża bardzo wysokiego ryzyka. To wszystko zabiera mi całą radość. Serce chce się cieszyć, a rozum mówi NIE. Zaczynam się zastanawiać, czy w moim wieku w ogóle jest możliwe, że wszystko skończy się dobrze?
Czy cokolwiek przemawia na plus? Czy to, że zaszłam w pierwszym cyklu starań to plus czy minus? Dwa cykle po poronieniu, to za szybko, więc minus? Czy to, że kiedyś donosiłam już ciążę , to może jednak plus? To, że na nic nie choruję, to plus. To, że mam małego mięśniaka w macicy, choć lekarz mówi, że nie powinien przeszkadzać, to jednak minus... Nie mogę pozbierać myśli...

15 lutego 2020, 07:41

41/43
5t+6d
Jestem załamana! W ciągu tygodnia moje TSH skoczyło z 2,2 do 3,7! Bardzo się boję, że już straciłam tą ciążę.
W poniedziałek zamierzam zrobić badania hormonów tarczycy i zrobię również beta hCG. Betę powtórzę po 48h, ale czy poniedziałkowy wynik już coś mi powie?
W poniedziałek po południu idę do gina i boję się, że znów usłyszę od niego te słowa... Bardzo się boję i nie wiem, jak dotrwam do poniedziałku.

17 lutego 2020, 08:50

43/41
6t+1d
Byłam rano w laboratorium i zrobiłam TSH, ft3, ft4, betę i jeszcze progesteron na dokładkę.
Miałam dziś w planie iść do gina, ale okazało się, że lab nie wyrobi się z wynikami do mojej wizyty, także muszę zaczekać z wizytą do środy. Chyba, że pójdę z samym TSH z piątku? Sama nie wiem co robić. Coś mi mówi, żeby odłożyć tą wizytę na środę, bo może będzie już serduszko? Czy jeszcze za wcześnie?
1 2 3 4