X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki moja historia
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

1 września 2015, 11:10

Miało być dobrze, mieliśmy od tego cyklu na poważnie wrócić do starań, po tamtej przerwie. Nawet, jeśli wiedziałam, że nic z tego, że to nie nasz miesiąc, to w głębi duszy była jakaś nadzieja. Ale już od wczoraj jej nie ma. Zniknęła, wyparowała, odebrano mi ją :( no bo w jaki sposób mam zajść w ciążę, skoro się nie kochamy. :( Wczoraj miałam prawdopodobnie owulację, na monitoringu tak wychodziło, ale co z tego, skoro mój mąż był w pracy do godzin 23:30? Dobrze wiedział, jak mi na tym zależy, on twqierdzi, że jemu też. Ale ja coraz mniej mu wierzę - może dlatego, że dziwnym trafem praktycznie co miesiąc w okolicach moich dni płodnych on nagle ma tyyyyyle pracy. I zowu historia się powtarza. Odnoszę wrażenie, że on robi to celowo, tylko nie wiem po co. :/ Przecież tyle razy z nim rozmawiałam, że jeśli nie jest gotowy na dziecko, to żeby mi o tym powiedział. Zawsze twierdził, że marzy o tym, ale jego słowa nie pokrywają się z czynami :(

Wczoraj popłakałam się przy nim to stwierdsził, że przesadzam, bo jesteśmy młodzi i całe życie przed nami, jeszcze zdążymy mieć dzieci. Tak, szkoda tylko, że on nie dostrzega tego, że nie wszystko da się zaplanować, że przecież już 9 miesięcy z tego życia nam już uciekło i jakoś nie widzę żadnych efektów, że ciągle wyskakują nam jakieś okolicczności, które utrudniają ( lub uniemożliwiają ) zajście w ciążę, albo starania. :(

A dzisiaj chodzi i mówi, że jestem w ciąży i to przez to płaczę - a ja się pytam - JAKIM CUDEM? Wiatropylna nie jestem, a może szkoda, może wtedy byłoby to łatwiejsze...

Nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Nie mam sił po raz kolejny mu tłumaczyć i rozmawiać z nim, bo te rozmowy prowadzą donikąd. Zawsze jest tak samo - on mówi, że rozumie, że się zmieni, postara, a po 2 dniach jest to samo. :(

26 września 2015, 14:25

"Nikt nie mówił, że będzie łatwo,
Ale uwierz mi, że było warto.
Stań na chwilę, otrzymał łzy,
Przecież masz dla kogo zyć."<3

26 września 2015, 21:00

http://iv.pl/images/80020929100227673978.jpg

Tak bardzo tego pragnę <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2015, 21:01

29 września 2015, 19:31

Witajcie :)
Na samym początku chciałabym podziękować za słowa otuchy i wsparcia.

Dziś 3 DPO - według mnie i Ovufriend. Rzadko zdarza się, żeby nasze wyliczenia i terminy owu ię zgadzały ;) @ przychodzi zazwyczaj 13 dnia po owulacji, czyli mam jeszcze minimum 9 dni do testowania. Strasznie mi się to ciągnie.. Choć w głębi duszy jak myślę o ciąży, to za chwilę sama łapię się na tym, że powstrzymuję się od jakichkolwiek wyobrażeń przyszłości - bo potem znów będzie boleć, jeszcze mocniej.
W ogóle czuję, że znowu nic z tego nie wyszło. Czuję, że im bardziej zbliżam się do jego realizacji (leczenie przeszkód, monitoringi), tym bardziej ono się oddala. Nie wiem, czy to przez pogodę, czy przez to przeczucie, ale jest mi dziś tak ciężko na sercu.. :(


W pracy też sytuacja się pogorszyła. Dobija mnie też fakt, że w połowie października kończy mi się staż, potem dostanę, owszem, umowę na 3 miesiąc,e ale na więcej nie mam co liczyć, już mi to szef zapowiedział. Bez jednej pensji spokojnie możemy żyć, bo przecież było tak przez pół roku, ale co ja będę robić całymi dniami w domu, zanim znajdę kolejną pracę? Siedzieć i myśleć - i oczywiście pogrążać się w czarnych scenariuszach. :(
I znowu ta sama myśl powraca jak bumerang: gdybym miała dziecko, to bym się cieszyła, że mogę być w domu, opiekować się nim, spędzać każdą chwilę z maluszkiem, miałabym zajęcie w domu.
Będę płakać... :(

_______________________________

Wróć do nas Aniołku. Tak bardzo pragniemy powitać Cię na tym świecie <3 <3

8 października 2015, 11:50

Witam się w 25 dc. :)
Czekam na @, nie ma juz nadziei w tym cyklu. Noo, może co chwilę pojawia się myśl, że to jeszcze nie koniec, że przecież tempka nie spadła do linii niższych temperatur, ale od 3 dni sukcesywnie, regularnie do niej się zbliża, więc próbuję się przed tą złudną nadzieją bronić. Test zrobiony dziś - miał być w sobotę, nie wytrzymałam. Wiem, wiem, mogło być za wcześnie, ale niestety moje ciało wysyła mi regularnie sygnały, że jednak to nie mój czas. Trudno.

Powiem Wam, że nawet nie liczyłam, że cokolwiek na teście zobaczę. Obudziłam się o 6, jak zmierzyłam temperaturę to wiedziałam, że nic ztego. Poszłam, nasikałam na test i czekam. JEDNA kreska - ok, nic się nie zmieniło. Trudno. Było trochę żal, ale spodziewałam się tego.
Jednak naprawdę przykro zrobiło mi się wtedy, kiedy zobaczyłam, jak mężowi jest smutno. Wróciłam z lazienki, a on zapytał, czy robilam test. Potwierdziłam. A on tylko mnie przytulił i nie odezwał się już więcej, ale te jego oczy, takie smutne.. Wiedział, jaki jest wynik, bo przecież gdyby się udało, to nie leżałabym tak spokojnie, tylko skakała po całym mieszkaniu i sąsiadow pobudziła.
Wtedy coś we mnie pękło. Rozpłakałam się jak mażłe dziecko, że znowu go zawiodłam. Powiedziałam mu, że jeśli chce mnie zostawić, to zrozumiem, bo każdy ma prawo do szczęścia i założenia rodziny, a jak widać, ze mną nie będzie to takie łatwe, o ile wogóle możliwe. A on odpowiedział, że już jesteśmy rodziną, a małżeństwo jest od tego, żeby się wspierać, a nie uciekać przy pierwszych problemach.
Niby to wszystko wiedziałam, ale jak to usłyszałam z jego ust, to kamień spadł mi z serca. Bo naprawdę bałam się, że ma tego już dosyć, że nie mogę dać mu dziecka i że znajdzie sobie prawdziwą kobietę, która z tym problemu mieć nie będzie.

Pisząc to, znowu łzy cisną mi się do oczu, ale bardziej ze szczęścia.
MAM NAJLEPSZEGO MĘŻA NA ŚWIECIE ! :) <3

16 października 2015, 16:14

Witaj Aniołku,

Pisze do Ciebie Twoja mama. Piszę, bo wczoraj obchodzony był Dzień Dziecka Utraconego. Twój dzień. Twoje święto, choć wcale niewesołe.
Trochę rozmyślałam wczoraj o swoim życiu, o tym, jak minął ten )prawie) rok, od kiedy Cię z nami nie ma.
Pamiętam dzień, w którym nam się objawiłeś. Zwiedziłeś już trochę świata, bo było to w Holandii. 4 dni po moich urodzinach. Pamiętam, jak druga kreseczka pojawiła się ledwo widoczna na teście już po 10 sekundach, z czasem nabierała mocniejszej barwy. Pamiętasz, jak wtedy płakałam? To ze szczęścia. Ale też strachu. Bałam się, że to sen, że za chwilę się obudzę, a Ciebie nie będzie. Wtedy poznałeś tatę. Tak, tak - ten pan, który mnie wtedy uspokajał, to był on. Twój ojciec. Tak strasznie się cieszył. <3 Nie zapomnę tego.

Nigdy nie zapomnę też tych 2 miesięcy, które z nami spędziłeś. To był najpiękniejszy okres w naszym życiu, mimo, że codziennie od samego świtu biegałam do toalety, bo Ty fikałeś koziołki, a mnie przyprawiało to o mdłości. Ale wiedziałam wtedy, że wszystko z Tobą w porządku.
Od samego początku Cię kochaliśmy i nie mogliśmy się Ciebie doczekać. Mimo, że nas zaskoczyłeś, byłeś tak bardzo wyczekiwany. Każdego wieczoru, z Twoim ojcem wyobrażaliśmy sobie, jak będziesz wyglądał, czy będziesz blondynem po mnie, czy będziesz miał ciemne włoski, jak Twój ojciec. I od początku czułam, że jesteś chłopcem. Naszym ukochanym, pierworodnym synkiem. <3

A potem przyszedł ten dzień. Najgorszy dzień mojego życia. Dzień, w którym moje serce pękło na milion kawałków.
Wieczorem, jadąc na pogotowie, modliłam się całą drogę, żeby jednak okazało się, że to nie koniec. Kiedy lekarz zaczął Cię podglądać na usg i powiedział najpierw, że wszystko jest w porządku, byłam wniebowzięta. Jednak potem zaczął szukać Twojego serduszka, żebym mogła go posłuchać i się uspokoić - niestety, nie znalazł.
Czyli jednak - rozmyśliłeś się i wróciłeś na górę, do Aniołków. :(
Było mi tak ciężko. Płakałam jeszcze długo po powrocie do domu. Wtedy Twój tato tak bardzo mi pomógł, mimo, że jemu samemu było ciężko. Ale pewnie to wszystko wiesz, bo wszystko obserwowałeś z góry.
Teraz już nie płaczę tak często, jak wcześniej, choć to wcale nie oznacza, że za Tobą nie tęsknię. Po prostu musiałam nauczyć się żyć bez Ciebie.
Pamiętamy o Tobie. Niech ta świeca, która pali się co wieczór w naszym oknie będzie tego dowodem.
Kruszynko, proszę, nie każ nam długo na Ciebie czekać i wróć do nas. Tak bardzo chcemy w końcu Cię poczuć, przytulić. Jesteśmy w stanie zrobić wszystko, żeby powitać Cię na tym świecie. Jeśli tylko będziesz gotowy, przyjdź do nas spowrotem.
Kochamy Cię,
Mama i Tata <3

3 listopada 2015, 20:26

Witam.
NIektóre wiedzą, co dziś się wydarzyło. Test. Zrobiony od niechcenia, ot, po prostu, żeby mieć z głowy i nie wyrzucać niezużytego opakowania, bo tak szkoda. W końcu to 7 zł kosztowało w rossmanie. NaJpierw negatyw - ok. Po 5 minutach (zmieściłam się w czasie przewidzianym w ulotce) - patrzę, jest! Jest krecha. Delikatna, ale widziałam ją i ja i mąż. Typowo kreska wczesnej ciąży. Bez zbytniego przyglądania się. Myślę - no cholera, to są jakieś jaja. Na razie się nie cieszę, bo nie wierzę.
Lecę na bete - wynik odbieraM po pracy - godz. 17. I widzę <0,1.
Czyli jednak - tak jak podejrzewałam, jak podpowiadał mi rozum. Czemu nigdy go nie słucham, tylko sercer wygrywa tę dyskusję? Odpuszcza stres, nie płaczę, bo tego się spodziewałam. Kiedy przytulam się do męża, leci kilka łez. Ale za chwilę jest ok.

Zastanawiam się tylko, dlaczego Bóg tak mnie testuje? NIe pierwszy raz, ale pierwszy raz w dniu odejścia mojego dziecka. Chciałam wierzyć, że zwrócił mi to, co zabrał rok temu. Właśnie rok temu, o godz. 20.18 usłyszałam ten wyrok - brak tętna. "Jest Pani w ciąży, z której i tak nic nie będzie. ". I ta decyzja - czekamy na samoistne poronienie czy podajemy tabletki? Yhh.. Niedobrze mi jak o tym myślę.


No nic, nie pozostaje mi nic innego, jak walczyć dalej. Tylko dlaczego, Boże, wystawiasz mnie na takie próby?!

3 grudnia 2015, 16:55

3 grudnia, 1 dzień 13 cyklu starań.
Rok temu, 6 grudnia, dostałam pierwszą miesiączkę po poronieniu. Super prezent na mikołajki. Tak się cieszyłam, że wszystko wraca do normy. Że jeszcze chwila i będę w ciąży. Eh.. A tutaj rok znów zatoczył koło a u mnie nic się nie zmieniło pod tym względem. Może to, że jestem bardziej wyczulona i wrażliwa na dzieci. NIe wiem, czy to przez burzę hormonów przed okresem, czy po prostu popadam w paranoję, ale ostatnich kilka dni to był istny koszmar. Ciągły płacz. Non stop. Reklama pampersów - płaczę. Reklama kaszki - płaczę. Nawet ciężarówka coca - coli wywołała u mnie szloch nie do opanowania. Sama miałam siebie już dość, a mój mąż dzielnie to znosił. Jest cudowny i ciągle mnie wspiera.
Wczoraj powiedziałam że muszę w końcu wynieść łóżeczko do piwnicy, bo stoi u nas w szafie rozkręcone, w częściach i zajmuje trochę miejsca, a on do mnie ze słowami, że najpierw musi tam posprzątać po nowym roku, a wtedy to już będę w ciąży ;)
Chciałabym, żeby miał rację, ale rok temu mówił tak samo, a co? Nic nie wyszło.
Ale muszę zacząć patrzeć na to inaczej. Dużo udało nam się zrobić w tym roku, mimo, że JESZCZE nie uzyskaliśmy upragnionej ciąży. Odkryłam u siebie niedoczynność tarczycy, doprowadziłam ją do porządku, przebadaliśmy się, nadrobiłam niedobór witaminy D (prawie ;) ). wyleczyliśmy jego bakterie z nasienia. No i moje zatoki - w końcu są czyste. To chyba dużo, prawda?

Kolejny etap zbliża się wielkimi krokami - laparoskopia i ewentualne udrażnianie jajowodów. Jesteśmy już bliżej niż dalej. Muszę w to wierzyć i tego się trzymać :)
Rok 2016 będzie lepszy, bo owocny. :)

Miłego wieczoru wszystkim <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2015, 16:55

17 grudnia 2015, 12:00

Porada
Jedz dużo marchewki. Jest ona bogata w beta karoten i witaminę A, które mogą pozytywnie wpłynąć na zwiększenie ilości i jakości śluzu szyjkowego.


Tak dla przypomnienia :)

23 grudnia 2015, 20:08

Witam. W sumie nie wiem co chce napisać. Siedzę w poczekalni u ginwkopoga, wokół pełno brzuchatek, tylko ja jak jakiś wyrzutek bez niczego. Bez dziecka pod sercem, z zaplakanymi oczami.. Mialam tutaj nawet nie przychodzić, bo i po co? Żeby zobaczyć czy pecherzyk pękł? A jaka to przyjemność z oglądania, ale niestety mąż wypchnął siłą z domu. Od godziny siedzę na belly, czytam pamietniki ciążowe i sie doluje.. mam żal do Boga, sama sie czasem dzwliwie sobie, ale to silniejsze ode mnie. I te święta - dla mnie mogłoby ich nie byc. No bo co ja mam niby świętować? Drugie z kolei święta po stracie :( rok temu, kiedy rana byla świeża, myslalam ze za rok bedzie łatwiej. Ale nie jest. :( może gdybym byla w ciąży to łatwiej bym je znosiła. A tak? Dla mnie to jest gehenna. Kiedy wszyscy w tyn czasie cieszą sie sobą, swoją rodziną, dziećmi, ja marzę o tym, zeby zasnąć i sie nie obudzić... tak, miewam takie myśli chwilami. :(

Wesołych i radosnych świąt wszystkim Wam życzę. Mam nadzieje ze choć Wasze marzenoa się spełnia :* <3

8 stycznia 2016, 20:17

Mam dość.
Pierwszy raz, chyba pierwszy raz od straty mojego Aniołka czuję taką bezsilność i rozrywający smutek. I wcale nie chodzi tutaj o ciążę, ale o siostrę. Moją siostrę, jedyną której ufałam.
Zapytała mnie o zdanie. Wyraziłam je, a ona stwierdziła że jestem fałszywa i nienormalna... Jeszcze kilka innych epitetów..

Mam dość. Odechciewa się żyć :(
Boże daj mi siłę. :(
"wiem, że jesteś tam..."

https://www.youtube.com/watch?v=YmxAFAvdqhs

22 stycznia 2016, 09:29

Szybki wpis:
Wizyta u gina w środę - bardzo pozytywna :)
Ustalony termin laparoskopii i hsg - 11 lutego :) JUPI!!! :D
Jeszcze 20 dni.
Teraz tylko czekać i 8 lutego i ruszam na badania ;) a potem na stół ;)

Oby w końcu coś się wyjaśniło w kwestii ciąży, a raczej jej braku.

A jeśli nie to wyruszymy w następną podróż - klinika leczenia niepłodności.

Miłego dnia Kobietki :)

7 lutego 2016, 07:08

Porada
Boli Cię brzuch i musisz sięgnąć po lek przeciwbólowy? Unikaj niesterydowych leków przeciwzapalnych, tych które zawierają ibuprofen. Mogą one hamować owulację oraz utrudniać zagnieżdżenie się zarodka w macicy, ponieważ niekorzystnie wpływają na wzrost endometrium. Dlatego w czasie starania o dziecko zażywaj tylko te środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, które nie posiadają w swoim składzie ibuprofenu.

15 lutego 2016, 09:03

Już po laparosokopii :)

Obydwa jajowody drożne, wszystko w środku wygląda tak jak trzeba. Żadnych ognisk endometriozy, żadnych torbieli, żadnych zrostów. Wszystko książkowo. No i tak - z jednej strony bardzo się cieszę, że jest ok, ale z drugiej - dlaczego w takim razie tyle czasu się nie udaje? Może gdyby znaleźli jakieś zrosty, coś z tym zrobili to odzyskałabym wiarę i nadzieję. A tak? Dalej nic się nie zmieniło.

Szwy ściągam w piątek, ranki ładnie się goją.
Szczerze - już bym chciała zacząć ćwiczyć, bo nudzi mi się w domu i tak dziwnie się czuję, nie ruszając się prawie w ogóle ;) chyba pierwszy raz w życiu, ale polubiłam ćwiczenia.
Ja - typ kanapowca, nigdy nie lubiłam się ruszać a tutaj proszę :D
Sama jestem zaskoczona. Niestety, jeszcze trochę będę musiała poczekać z aktywnością. Mam nadzieję, że szybko minie :)

15 lutego 2016, 09:03

Już po laparosokopii :)

Obydwa jajowody drożne, wszystko w środku wygląda tak jak trzeba. Żadnych ognisk endometriozy, żadnych torbieli, żadnych zrostów. Wszystko książkowo. No i tak - z jednej strony bardzo się cieszę, że jest ok, ale z drugiej - dlaczego w takim razie tyle czasu się nie udaje? Może gdyby znaleźli jakieś zrosty, coś z tym zrobili to odzyskałabym wiarę i nadzieję. A tak? Dalej nic się nie zmieniło.

Szwy ściągam w piątek, ranki ładnie się goją.
Szczerze - już bym chciała zacząć ćwiczyć, bo nudzi mi się w domu i tak dziwnie się czuję, nie ruszając się prawie w ogóle ;) chyba pierwszy raz w życiu, ale polubiłam ćwiczenia.
Ja - typ kanapowca, nigdy nie lubiłam się ruszać a tutaj proszę :D
Sama jestem zaskoczona. Niestety, jeszcze trochę będę musiała poczekać z aktywnością. Mam nadzieję, że szybko minie :)

17 marca 2016, 08:00

Porada
Jak łączyć witaminy?

Istnieje kilka sposobów, dzięki którym dostarczane organizmowi witaminy będą lepiej przyswajalne.

Przyjmuj wapń z magnezem. Na przykład starsza kobieta, która potrzebuje 1,2 miligramów wapnia, musi przyjąć 600 miligramów magnezu, by wapń został wchłonięty. W procesie wchłaniania pomaga też witamina D.

Bierz magnez i jedz pokarmy bogate w magnez, jeśli przyjmujesz potas. Organizm utrzymuje balans pomiędzy potasem, sodem i magnezem. Dieta bogata w ryby i zielone warzywa będzie dobrze bilansowała poziom potasu i magnezu. Bardzo dobrze to również wpłynie na układ kostny.

Unikaj brania zestawu witamin B. Duże ilości na przykład witaminy B1, B2 doprowadzają do niedoboru innych witamin z grupy B. Działanie kompleksu witamin B jest specyficzne, gdyż są one od siebie współzależne. Co więcej, nadmiar witaminy B1 zakłóca produkcję prawidłowej ilości insuliny. Niedobór niacyny niekorzystnie wpływa na stan naszej skóry, na mózg i układ trawienny. Niacyna powinna być przyjmowana przez diabetyków. Jeśli przyjmujesz kwas foliowy, pamiętaj też o witaminie B12, gdyż jest on wtedy lepiej wchłaniany.

Łącz witaminę K z witaminą E. Stanowią one komplet witamin pozytywnie działający na gęstość krwi. Działanie witaminy K wpływa na sprawne krzepnięcie krwi. Jeśli masz problemy z zatorami krwi i chcesz zmniejszyć gęstość krwi, unikaj łączenia tych dwóch witamin w dużych ilościach. Jeśli chcesz zwiększyć krzepliwość krwi, zadbaj o dietę bogatą w ten zestaw witamin.

Korzystne działanie witamin jest bezsporne. Musimy o tym pamiętać i starać się przyjmować odpowiednią ich ilość, jaki i w odpowiednich proporcjach. Dobrze zbilansowana dieta dostarczy nam odpowiedniego zestawu witamin.

Jakich witamin nie należy łączyć?

Połączenie niektórych witamin powoduje wzajemne eliminowanie się ich działania, dlatego też nie powinny być one przez nas przyjmowane razem. Z taką sytuacją mamy do czynienia, gdy do świeżego pomidora albo papryki, a więc warzyw bogatych w witaminę C dodajemy świeży ogórek. W jego składzie znajduje się enzym, jaki przyczynia się do dezaktywacji wskazanej witaminy.

Podobnie rzecz ma się z kwasami omega-3 i omega-6. Jeżeli zamierzasz uzupełnić ich niedobory w swoim organizmie na pewno nie powinnaś ich łączyć. Kwasy omega-3 eliminowane są przez kwasy omega-6, co powoduje niekorzystne skutki dla organizmu.


_________________________________________________________________
Warto wiedzieć, przyjmując suplementy diety i witaminy :)
_________________________________________________________________

Źródło:https://portal.abczdrowie.pl/czy-witaminy-mozna-laczyc

1 kwietnia 2016, 22:40

U mnie nic nowego.
Dziś naszła mnie nagła myśl o moim straconym dziecku. Dla mnie to było DZIECKO, a nie zlepek komórek. Mimo, że ledwie 12 tydzień. I nie tłumaczcie matce, która straciła dziecko, że będzie mieć następne, bo to wcale nie pomaga.
Naszła mnie myśl o nim, czemu tak mało myśle o nim? Bo to bardzo boli. Bo nawet wspomnienie tego dnia, kiedy zrobiłam test i zobaczyłam dwie kreski, sprowadza się do tego bolesnego momentu w szpitalu na kozetce i najgorszych słow z ust lekarza, jakie kiedykolwiek mogłam usłyszeć. I nagle ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Przecież nie mogę o nim zapomnieć :( nie mogę wyprzeć ze swojej pamięci wspomninenia o nim, oprócz tego nic nie mam, żadnej pamiątki po nim :( nawet karty ciąży mi nie oddali, została w szpitalu :(

KOchamy Cię Skarbie. Tak bardzo chcemy, żebyś do nas wrócił. Czekamy na Ciebie..

12 kwietnia 2016, 18:04

Dzisiaj wizyta u ginekologa, na fundusz, i niestety dało się to odczuć.
Poszłam w sumie do tej babki tylko zrobić cytologię, żeby nie płacić prywatnie, skoro mam ubezpieczenie to trzeba z niego korzystać. A że temperatura nieznacznie wzrosła, dziś znowu spadła i czuję jajnik, pomyślałam, że poproszę ją o kontrolne USG, skoro i tak już będę rozebrana, coby zobaczyć, co dzieje sie w środku z jajnikami. O JA GŁUPIA! :D czyż sądziłam, że mogę pouczać lekarza? Że mogę żądać jakichkolwiek badań? :D
weszłam, cytologia pobrana, pytam o usg. Pani doktor pyta, kiedy miesiączka. Mowię datę. 23 marca, zgodnie z prawdą. I wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego co usłyszałam :D A mianowicie, że "jak ja niby się staram o dziecko, skoro nie mam podstawowej wiedzy, kiedy występuje owulacja." ZAWSZE w połowie cyklu i ona teraz, 21 dc, nic u mnie nie zobaczy. Bo z jej wliczeń wynika, że skoro mam cykle 29 - 31 dni, to owulkę miałam 15-16 dc. :D A tak poza tym mam odczuwalny ból owulacyjny i nim mam się kierować, mierzyć sobie temperaturę, to mi da odpowiedź na moje pytania.
NIe pomogły tłumaczenia i wyjaśnienia, że z moich i mojego ginekologa obserwacji wynika, że ból owulacyjny mam PRZED owulacją a nie w trakcie, że owulację mam około 18 dnia cyklu i że skoku temperatury jako takiego typowego nie było. :D że właśnie 15 dc miałam w poprzednim cyklu pęcherzyk 15 mm dopiero ;)

Noo - i jeszcze jedno. Mój mąż jest informatykiem ( naprawa komputerów, zakładanie internetu, instalacje do inteligentnych domów, kamery itp). Pani doktor stwierdziła, że żeby począć dziecko, mąż musi wziąć miesiąc wolnego, bo nasienie jest uszkodzone przez pole elektromagnetyczne, na kótre jest narażony w pracy. Na wiadomość, że badanie nasienia wyszło jak najbardziej prawidłowo, stwierdziła, że w takim razie zostaje tylko klinika leczenia niepłodności. :D Nawet mi adres najbliższej zapisała na karteczce ;)


Bardzo żałuję, że do mojego ginekologa nie było terminów. Przynajmniej wiedziałabym na czym stoję w tym momencie.

Chyba już tej Pani nie odwiedzę ;) :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 kwietnia 2016, 18:02

15 kwietnia 2016, 08:42

Ajjj - ten organizm uwziął się na mnie w tym cyklu :-\ trądziku mam jak jakaś nastolatka :-\ nawet przy mojej cerze trądzikowej to zbyt wiele. I nie wiem po co kawę pilam z rana - teraz mnie mdli i serce wali jak oszalałe. Zawsze tak reaguje na kofeinę.
Jedynie z czego jestem dumna w tym mcu to z tego, że po niby owulacji (ktora nie wiem czy była) nie zaprzestalam ćwiczeń i nie zmarnowałam 2 tygodni na siedzenie na dupie :-D

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 kwietnia 2016, 20:01

18 kwietnia 2016, 08:58

Tydzień zaczyna się źle. Od rana.
W 2014 roku pracowaliśmy w Holandii. Rozliczyliśmy się z tych dochodów przez biuro rachunkowe. Super pięknie. Tyle tylko, że nie zgłosili oni tego do polskiego US (choć rok wcześniej też się u nich rozliczałam i od razu przesłali te informacje do tutejszego urzędu). I mamy teraz problemy. Trzeba chodzić, wyjaśniać, składać pisma. Może to pomoże, a jeśli nie to dowalą nam taką karę za to, że to nie było zgłoszone w terminie, że się nie pozbieramy. Mam dość. Za dużo tego wszystkiego jak na raz :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2016, 08:55

1 2 3 4