TSH - 1.350 uU/ml (0.270 - 4.200)
Przeciwciała anty-TPO - 15 IU/ml (<34)
Przeciwciała anty-TG - 369 IU/ml(<115)
DHEAs- 424 ug/dl (98.8 - 340)
Martwi mnie wysokie anty TG. Poczytałam w internecie i piszą, że to może być rak tarczycy.
A ja mam guzy na tarczycy- w ostatnim usg 3- jakieś 2-3 lata temu. Miałam robioną biopsję i wynik był ok. Ale może coś się zmieniło od tego czasu? Wrzuciłam wynik na dwa fora, może ktoś coś podpowie.
Kolejna trudność... Zawsze musi coś być.
Umówiłam się jutro do swojego lekarza i na usg tarczycy. Na 1 grudnia umówiłam już sobie biopsję- pewnie będzie trzeba ją zrobić.
Martwię się...
1. Byłam u swojego prowadzącego lekarza- wynikami mam się nie przejmować ale oczywiście kontrolować. Nie wpłyną na iv i działamy nadal zgodnie z planem.
2. Byłam na USG (ostatnie USG była jednak robione ponad 3 lata temu) spodziewałam się masy nowych guzków na tarczycy i przerażenia Pani radiolog na widok moje tarczycy Na szczęście tak nie było.
Mam te same guzki co wcześniej, do tego nie zmieniły się od ostatniego badania.
3. Byłam u Pani endokrynolog z wynikami. Guzki są stabilnie więc nie robimy ponownej biopsji. Leków na chwilę obecną nie wdrażamy i kontrolujemy hormony ponownie na początku stymulacji. Według Pani endo jest to autoimmunologiczne zapalenie tarczycy ale jeszcze utajone.
A już miałam umówioną biopsję na jutro. Nie doszukuje się niczego więcej- tym razem pozostawiam to lekarzom.
Wychodzi na to, że jednak jest ok
Dziękuje za Wasze wsparcie! I każde miłe słowo!
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2015, 21:20
Mój obecny cykl raczej będzie bezowulacyjny. Nic nie zapowiada owulacji. W sumie to nie liczyłam za bardzo na nią. Nigdy nie czułam owulacji bez leków i nigdy nie została ona wykryta na usg. Więc pewnie nie mam jej wcale albo bardzo rzadko.
I moja ukochana piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=QjZ75YSoEqA
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 20:03
Miesiączki nadal nie mam (32 dc) więc dostałam luteinę na wywołanie. Od 1 dnia cyklu zaczynam brać ovulastan i w 13-15 dniu brania wizyta. Czyli długi protokół. Zostanie mi podany tylko jeden zarodek- liczyłam na 2 ale nie pozostaje mi nic innego jak zaufać lekarzowi
Jestem bardzo szczęśliwa bo w końcu coś ruszyło- coś robię Tak bardzo się cieszę
A teraz robię krem z dyni i papryki. Warzywa są w piekarniku i całe mieszkanie pachnie nimi
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2015, 13:00
Czytam wątek o in vitro i jest tam tak dużo dobrych informacji- sukcesów, ale też dużo smutnych historii.
In vitro to moja ostatnia szansa, ostatnia deska ratunku żeby zostać mamą. Jeśli to się nie powiedzie to nic mi nie zostaje. Oczywiście jest adopcja ale to zupełnie inny temat.
Kilka miesięcy temu byliśmy z mężem w ośrodku adopcyjnym. Poszliśmy tam żeby porozmawiać, zapytać jak to wszystko wygląda. Rozmowa była bardzo długa i bardzo wpłynęła na moje postrzeganie takiej możliwości. Dowiedziałam się jak to wygląda z perspektywy ośrodka czy od strony dziecka. Dowiedziałam się też czegoś bardzo ważnego. Zanim zdecydujemy się na adopcję musimy wykorzystać wszystkie możliwości (oczywiście te które akceptujemy) aby mieć własne dziecko. Musimy przejść żałobę po dziecku, którego nigdy nie mieliśmy. Rozstać się z tą myślą i w pełni poświęcić procesowi adopcyjnemu. Wtedy nie może być nic ważniejszego a dziecko adopcyjne musi być dla nas najważniejsze- bo na to zasługuje. Proces adopcyjny jest równie mocno obciążający i angażujący parę jak leczenie niepłodności. Towarzyszą temu podobne emocje- to też walka o bycie rodzicem.
Dziś wiem jak ważne było to wszystko czego się dowiedziałam, jak ważne jest pogodzenie się z tym, że nie będziemy mieli własnego dziecka. I jak trudna jest to droga.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2015, 14:55
Ja tymczasem jestem po wizycie u lekarza i od dziś stosuję Gonapeptyl- co dwa dni zastrzyk. Kolejny krok do przodu 8 stycznia kolejna wizyta i działamy dalej. Czuję, że jestem coraz bliżej
Ściskam Was mocno
http://static.pokazywarka.pl/i/6217135/545739/wp-20151223-20-20-23-pro.jpg
Jutro idę zrobić kolejne badania- również te konieczne do wizyty u anestezjologa. Ale tego wszystkiego jest naprawdę duuuużo.
Do tego zrobiła mi się jakieś dziwne "coś" na dolnej wardze i jutro chcę zapisać się do chirurga na usunięcie. Mam nadzieję, że przyjmie mnie już w najbliższą środę. Chcę mieć to z głowy. Już raz z nią byłam ale kazał poczekać aż podrośnie bo łatwiej się usuwa. Podobno to jakaś torbiel zastoinowa. Zawsze coś
Mam nadzieję, że Święta minęły Wam spokojnie i rodzinnie
PS Moja teściowa powitała mnie tak: " Ooooo Kamilka chyba przytyłaś? To mogę już gratulować?" Wie, że jestem w trakcie przygotowań do iv... Tylko walnąć!
Zaczynamy nowy rok- bardzo się z tego cieszę. Poprzedni był dla mnie bardzo trudny, pod wieloma względami- leczenie, praca... To jeden z trudniejszych w moim życiu, dużo wyzwań, dużo stresu.
Ale ten będzie lepszy
Został mi jeden zastrzyk z gonapeptylu. W piątek mam wizytę u lekarza + anestezjolog. Prawie wszystkie badania, które zrobiłam są ok. Czekam na jeszcze jedno infekcyjne. Jestem coraz bliżej
Od dziś codziennie rano nadal zastrzyk z Gonapeptylu + wieczorem Menopur. Lekarz powiedział, że istnieje u mnie duże ryzyko przestymulowania z powodu PCO i wysokiego AMH. Anestezjolog nie widzi przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego.
Otworzyłam Menopur 1200 i ręce mi opadły. Co mam z tym zrobić? Muszę poszukać rady na forum i wśród Was
Trochę się boję...
Wyniki moich badań 1 DS:
LH 14,1
E2 9
PRG 0,78
Wyniki moich badań z dzisiaj- 5 DS:
LH 14,1
E2 266
PRG 0,78
Kolejna kontrola w sobotę a punkcja prawdopodobnie w okolicach poniedziałku-czwartku.
Z zastrzykami robię sobie dobrze. Codziennie rano i wieczorem Nie mam jeszcze żadnego siniaka- tylko małe kropeczki. Generalnie baaardzo powoli wpuszczam leki- jak trochę przyśpieszam zaczyna piec.
Odczuwam już moje jajniki- pobolewają ale nie ma tragedii. Lekarz mówi, że może mocno boleć i wtedy mam się ratować lekami przeciwbólowymi. Czuję się też trochę jakby trochę spuchnięta.
Poza tym czuję się zmęczona. Może powinnam przed in vitro zrobić przerwę, odpocząć? Od ponad roku walczę cały czas. Każdego miesiąca wiele razy byłam w klinice, ciągłe leki, inseminacje, badania. Nie pozwoliłam sobie na odpoczynek, nawet na chwilę przerwy. Może powinnam- nie wiem. Dziś czuję się bardzo zmęczona.
Dostaję i tu i na forum bardzo dużo wsparcia- DZIĘKUJE- cudownie, że jesteście To dla mnie dużo znaczy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2016, 18:12
Dziś trzy razy się wbijałam i wyciągałam igłę bo za każdym razem mocno mnie bolało. Popłakałam się. Nie wiem czy to wina hormonów czy już zmęczenia.
Jajniki bolą i ciągną jakby do dołu a to oznacza, że dzieje się tam Już nie mogę doczekać się soboty, będę widziała dużo więcej.
Lekarz naliczył 18 dużych pęcherzy + małe. Endo 11 mm- chyba nigdy takiego nie miałam Jeśli wszystko będzie ok (jeszcze 100 rzeczy może się wywalić) w sobotę będzie transfer!!!
Dziś ostatni menopur, jutro rano gonapeptyl, wieczorem pregnyl i koniec stymulacji.
Mam dużo obaw, niepokoju ale jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa. Jeśli wszystko będzie ok i Bóg nam trochę pomoże jeszcze w tym cyklu mogę mieć w sobie małą kruszynkę.
Wyniki badań 1 DS:
LH 14,1
E2 9
PRG 0,78
Wyniki badań 5 DS:
LH 14,1
E2 266
PRG 0,78
Wyniki badań 5 DS:
LH 9,1
E2 2049
PRG 0,92
Poza tym czuję się jeszcze słabo, mdli mnie co chwila i prawie cały dzień przespałam. Cieszę się, że mam to za sobą. W czwartek ma dzwonić embriolog z informację czy udało się zapłodnić komórki.
A w sobotę planowany transfer.
Jutro poczytam pamiętniki, zobaczę co u Was dobrego
To już jutro- jutro transfer- jeśli moje zarodeczki wytrwają- trzymajcie się tam moje skarby
Czekam na Was i bardzo tęsknie
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 stycznia 2016, 19:32
Została tylko jedna- druga nie dotrwała. Smutno trochę.
Sam transfer był dla mnie cudowną chwilą, czułam się jakoś tak wyjątkowo. Nie tak jak zawsze w klinice- tak typowo medycznie tylko jak jakieś święto
Od dziś przez kilka dni biorę relanium- bardzo się cieszę bo jestem mocno zestresowana a po lekach jakoś słabiej czuje emocje.
A ja nie wierzę w powodzenie. Gdzieś tam tli się jeszcze nadzieja ale taka malutka.
Pamiętam jak zaczynałam leczenie. Pierwsze miesiące same stymulacje, później inseminacje, a później długie przygotowania do in vitro. Badania, leki-leki-leki, punkcja i transfer. I czekamy. W sumie przez większość leczenie byłam bardziej pewna niż nie, że się uda. Teraz już nie mam tej pewności. Przecież nic więcej nie mogę zrobić. Nie ma kolejnej ścieżki.
Cieszyłam się, że mam dużo komórek po punkcji. Szybko okazało się, że ilość nic nie znaczy. Zapłodniła się jedna.
Co będzie dalej. Stać mnie jeszcze na maksymalnie jedną procedurę. Później już nie ma nic. Ograniczą mnie finanse ale i siła. Zaczyna mi jej brakować. Brakuje mi wiary.
Na leczenie od stycznia wydałam 25- 30 tys. I już ich nie mam i nie mam skąd wziąć. To straszne, że pieniądze mogą zabrać szczęście, radość. A nigdy nie były dla mnie ważne. Życie pokazało mi jak się myliłam.
Taki smutny dzisiaj wpis...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 stycznia 2016, 23:49
Dziś po obudzeniu się przez kilka sekund byłam jakaś dziwnie szczęśliwa- po chwili poczułam ucisk na sercu i przypomniałam sobie że przecież wiem, że mojej kruszyny nie ma ze mną. Czułam już wcześniej, że mnie zostawił...
Tęsknię za nim...
Poczekaj co powie lekarz, na zapas się nie martw i nie czytaj co piszą w internecie! W internecie każdy ból głowy, dziwne kłocie w boku to już rak... Tylko badania pokażą Ci jaka jest prawda, a czytanie w internecie jedynie bardziej Cię zestresuje! Będzie dobrze. :*
nie znam się. moze to nic takiego, badz dobrej mysli.
Spokojnie poczekaj na opinię lekarza! Nie denerwuj się na zapas, tak jak napisała moja poprzedniczka, wystarczy kichnąć a internauci powiedzą, że to rak
Niestety też nie umiem zinterpretować wyników.. Myślę, że spokój i diagnoza lekarza to najlepsze rozwiązanie.. Niestety już kilka razy szukałam diagnoz w Internecie i przyniosło to tylko niepotrzebny stres i łzy.. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że będzie dobrze:)
Cholerka nie może być dobrze. ale może to nie jest aż tak źle. sama nie wiem... nie ma czego się doszukiwać póki nie porozmawiasz z lekarzem
No tak, dwa ostatnie parametry nie są najlepsze, ale nie jesteśmy lekarzami, więc może nie do końca się też znamy...??? Nie zawsze jakieś parametry odbiegające od normy muszą świadczyć o najgorszym. Bardzo dobrze, że idziesz skonsultować to z lekarzem - profesjonalna diagnoza to podstawa! Kochana musi być dobrze, lekarz na pewno coś zaradzi i bardziej rozświetli Twoje wątpliwości. Trzymam kciuki, daj znać, co powiedział endokrynolog!
Będzie dobrze :* Trzymam kciuki z całej siły!
Kamila na chwilę obecną jedno jest pewne, normy masz przekroczone. Ale co to dokładnie oznacza?? Przecież to jeszcze żadna diagnoza, więc słonce nie zamartwiaj się na zapas. Niech się wypowie lekarz, bo w tym przypadku szukanie odpowiedzi w Internecie to nic dobrego. Ale rozumiem, ze jesteś zmartwiona, póki co włączamy pozytywne myślenie :)
Pamiętaj o jednym, nigdy nie czytaj w internecie interpretacji wyników, można zwariować, internet bardzo łatwo potrafi uśmiercić człowieka albo wmówić mu groźną chorobę. Ja już powoli się tego uczę. Dzisiaj masz wizytę u lekarza, poczekaj, zobaczysz co powie :). Trzymam mocno kciuki aby to nie było nic poważnego. A co oznacza wynik DHEAs? co to jest za badanie?
Czekaj spokojnie na wizytę u lekarza, nie twórz czarnych scenariuszy, bo to nie pomaga i nie czytaj co piszą w internecie, dr google nie jest najlepszym doradcą, coś o tym wiem. Wiem , ze się martwisz, ale zachowaj spokój, to tylko kolejna przeszkoda którą pokonasz. Buziaki
Zobaczymy co powie lekarz. Może to nie rak, a właśnie te guzki wpływają na wynik... I może tutaj właśnie leży problem...