Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Moja nudna historia... ;)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

15 listopada 2015, 14:39

Sytuacja chyba nie jest najlepsza. Mam już część wyników:

TSH - 1.350 uU/ml (0.270 - 4.200)
Przeciwciała anty-TPO - 15 IU/ml (<34)
Przeciwciała anty-TG - 369 IU/ml(<115)
DHEAs- 424 ug/dl (98.8 - 340)

Martwi mnie wysokie anty TG. Poczytałam w internecie i piszą, że to może być rak tarczycy.
A ja mam guzy na tarczycy- w ostatnim usg 3- jakieś 2-3 lata temu. Miałam robioną biopsję i wynik był ok. Ale może coś się zmieniło od tego czasu? Wrzuciłam wynik na dwa fora, może ktoś coś podpowie.
Kolejna trudność... Zawsze musi coś być.
Umówiłam się jutro do swojego lekarza i na usg tarczycy. Na 1 grudnia umówiłam już sobie biopsję- pewnie będzie trzeba ją zrobić.
Martwię się...

16 listopada 2015, 21:19

No więc tak- zaliczyłam dzisiaj kilka wizyt u lekarzy.
1. Byłam u swojego prowadzącego lekarza- wynikami mam się nie przejmować ale oczywiście kontrolować. Nie wpłyną na iv i działamy nadal zgodnie z planem.
2. Byłam na USG (ostatnie USG była jednak robione ponad 3 lata temu) spodziewałam się masy nowych guzków na tarczycy i przerażenia Pani radiolog na widok moje tarczycy ;) Na szczęście tak nie było.
Mam te same guzki co wcześniej, do tego nie zmieniły się od ostatniego badania.
3. Byłam u Pani endokrynolog z wynikami. Guzki są stabilnie więc nie robimy ponownej biopsji. Leków na chwilę obecną nie wdrażamy i kontrolujemy hormony ponownie na początku stymulacji. Według Pani endo jest to autoimmunologiczne zapalenie tarczycy ale jeszcze utajone.
A już miałam umówioną biopsję na jutro. Nie doszukuje się niczego więcej- tym razem pozostawiam to lekarzom.

Wychodzi na to, że jednak jest ok :)
Dziękuje za Wasze wsparcie! I każde miłe słowo!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2015, 21:20

23 listopada 2015, 20:00

Cierpliwie czekam na wyniki badań (genetycznych), nowy cykl i wizytę. Od początku kolejnego cyklu mam zacząć stymulację do iv. Już nie mogę się doczekać. Chcę już zacząć działać bo nie lubię bezczynności :)
Mój obecny cykl raczej będzie bezowulacyjny. Nic nie zapowiada owulacji. W sumie to nie liczyłam za bardzo na nią. Nigdy nie czułam owulacji bez leków i nigdy nie została ona wykryta na usg. Więc pewnie nie mam jej wcale albo bardzo rzadko.

26 listopada 2015, 20:04

Czekam jeszcze na ostatni wynik mojego badania- kariotyp + część badań genetycznych mojego męża i badania nasienia (dna, morfologia itp.)W jednym z moich badań genetycznych wyszła jakaś mutacja. Ale nie czytam, nie nakręcam się. Czekam na wizytę u lekarza. Czekam na nowy cykl i w pierwszych dniach wizyta. Czekam na początek stymulacji i podejście do iv. Chciałabym już :)

I moja ukochana piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=QjZ75YSoEqA

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 20:03

2 grudnia 2015, 22:00

Wyniki stopniowo spływają. Moje w sumie są już wszystkie- jeszcze czekamy na kilka męża. I czekam, czekam... To chyba "najdłuższy" cykl od roku :)


12 grudnia 2015, 13:00

Kochane moje :) podpisaliśmy dziś wszystkie dokumenty do in vitro. Oficjalnie zaczynamy.
Miesiączki nadal nie mam (32 dc) więc dostałam luteinę na wywołanie. Od 1 dnia cyklu zaczynam brać ovulastan i w 13-15 dniu brania wizyta. Czyli długi protokół. Zostanie mi podany tylko jeden zarodek- liczyłam na 2 ale nie pozostaje mi nic innego jak zaufać lekarzowi :)
Jestem bardzo szczęśliwa bo w końcu coś ruszyło- coś robię :) Tak bardzo się cieszę :)
A teraz robię krem z dyni i papryki. Warzywa są w piekarniku i całe mieszkanie pachnie nimi :)

2mcit2.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2015, 13:00

12 grudnia 2015, 19:33

A jednak- miesiączka przyszła dziś :) czyli zaczynam antyki

16 grudnia 2015, 14:55

Tabletki się dłużą a to dopiero początek :)
Czytam wątek o in vitro i jest tam tak dużo dobrych informacji- sukcesów, ale też dużo smutnych historii.
In vitro to moja ostatnia szansa, ostatnia deska ratunku żeby zostać mamą. Jeśli to się nie powiedzie to nic mi nie zostaje. Oczywiście jest adopcja ale to zupełnie inny temat.

Kilka miesięcy temu byliśmy z mężem w ośrodku adopcyjnym. Poszliśmy tam żeby porozmawiać, zapytać jak to wszystko wygląda. Rozmowa była bardzo długa i bardzo wpłynęła na moje postrzeganie takiej możliwości. Dowiedziałam się jak to wygląda z perspektywy ośrodka czy od strony dziecka. Dowiedziałam się też czegoś bardzo ważnego. Zanim zdecydujemy się na adopcję musimy wykorzystać wszystkie możliwości (oczywiście te które akceptujemy) aby mieć własne dziecko. Musimy przejść żałobę po dziecku, którego nigdy nie mieliśmy. Rozstać się z tą myślą i w pełni poświęcić procesowi adopcyjnemu. Wtedy nie może być nic ważniejszego a dziecko adopcyjne musi być dla nas najważniejsze- bo na to zasługuje. Proces adopcyjny jest równie mocno obciążający i angażujący parę jak leczenie niepłodności. Towarzyszą temu podobne emocje- to też walka o bycie rodzicem.
Dziś wiem jak ważne było to wszystko czego się dowiedziałam, jak ważne jest pogodzenie się z tym, że nie będziemy mieli własnego dziecka. I jak trudna jest to droga.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2015, 14:55

25 grudnia 2015, 14:05

Kochane mam nadzieję, że miło spędzacie Święta- bardzo szczerze Wam tego życzę :)

Ja tymczasem jestem po wizycie u lekarza i od dziś stosuję Gonapeptyl- co dwa dni zastrzyk. Kolejny krok do przodu :) 8 stycznia kolejna wizyta i działamy dalej. Czuję, że jestem coraz bliżej :)

Ściskam Was mocno :)

http://static.pokazywarka.pl/i/6217135/545739/wp-20151223-20-20-23-pro.jpg

28 grudnia 2015, 00:01

Dziś zrobiłam już drugi zastrzyk. Ogólnie idą całkiem nieźle. Nabrałam wprawy robiąc co miesiąc pregnyl więc mam małe doświadczenie.
Jutro idę zrobić kolejne badania- również te konieczne do wizyty u anestezjologa. Ale tego wszystkiego jest naprawdę duuuużo.
Do tego zrobiła mi się jakieś dziwne "coś" na dolnej wardze i jutro chcę zapisać się do chirurga na usunięcie. Mam nadzieję, że przyjmie mnie już w najbliższą środę. Chcę mieć to z głowy. Już raz z nią byłam ale kazał poczekać aż podrośnie bo łatwiej się usuwa. Podobno to jakaś torbiel zastoinowa. Zawsze coś :)

Mam nadzieję, że Święta minęły Wam spokojnie i rodzinnie :)

PS Moja teściowa powitała mnie tak: " Ooooo Kamilka chyba przytyłaś? To mogę już gratulować?" Wie, że jestem w trakcie przygotowań do iv... Tylko walnąć!

6 stycznia 2016, 14:53

I za chwilę do pracy... Miałam dwa tygodnie wolnego i oczywiście bardzo szybko zleciało.

Zaczynamy nowy rok- bardzo się z tego cieszę. Poprzedni był dla mnie bardzo trudny, pod wieloma względami- leczenie, praca... To jeden z trudniejszych w moim życiu, dużo wyzwań, dużo stresu.
Ale ten będzie lepszy :)

Został mi jeden zastrzyk z gonapeptylu. W piątek mam wizytę u lekarza + anestezjolog. Prawie wszystkie badania, które zrobiłam są ok. Czekam na jeszcze jedno infekcyjne. Jestem coraz bliżej :)

8 stycznia 2016, 12:13

1 DS czyli zaczynamy.
Od dziś codziennie rano nadal zastrzyk z Gonapeptylu + wieczorem Menopur. Lekarz powiedział, że istnieje u mnie duże ryzyko przestymulowania z powodu PCO i wysokiego AMH. Anestezjolog nie widzi przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego.
Otworzyłam Menopur 1200 i ręce mi opadły. Co mam z tym zrobić? Muszę poszukać rady na forum i wśród Was :)
Trochę się boję...

12 stycznia 2016, 18:11

Kochane jestem po pierwszej kontroli. Pęcherzyki są, rosną. Łącznie lekarz naliczył ok 20- raczej dużo. Może być za dużo. Wszystkie są podobnej wielkości (10-11 mm). Hormony trochę za mało podskoczyły od 1 dnia stymulacji ale zobaczymy- może będzie ok.
Wyniki moich badań 1 DS:
LH 14,1
E2 9
PRG 0,78
Wyniki moich badań z dzisiaj- 5 DS:
LH 14,1
E2 266
PRG 0,78

Kolejna kontrola w sobotę a punkcja prawdopodobnie w okolicach poniedziałku-czwartku.
Z zastrzykami robię sobie dobrze. Codziennie rano i wieczorem :) Nie mam jeszcze żadnego siniaka- tylko małe kropeczki. Generalnie baaardzo powoli wpuszczam leki- jak trochę przyśpieszam zaczyna piec.
Odczuwam już moje jajniki- pobolewają ale nie ma tragedii. Lekarz mówi, że może mocno boleć i wtedy mam się ratować lekami przeciwbólowymi. Czuję się też trochę jakby trochę spuchnięta.

Poza tym czuję się zmęczona. Może powinnam przed in vitro zrobić przerwę, odpocząć? Od ponad roku walczę cały czas. Każdego miesiąca wiele razy byłam w klinice, ciągłe leki, inseminacje, badania. Nie pozwoliłam sobie na odpoczynek, nawet na chwilę przerwy. Może powinnam- nie wiem. Dziś czuję się bardzo zmęczona.

Dostaję i tu i na forum bardzo dużo wsparcia- DZIĘKUJE- cudownie, że jesteście :) To dla mnie dużo znaczy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2016, 18:12

14 stycznia 2016, 22:04

Pochwaliłam się w ostatnim wpisie brakiem siniaków :) a jednak- z wczorajszego zastrzyku siniak/krwiak na 3 cm :)
Dziś trzy razy się wbijałam i wyciągałam igłę bo za każdym razem mocno mnie bolało. Popłakałam się. Nie wiem czy to wina hormonów czy już zmęczenia.

Jajniki bolą i ciągną jakby do dołu a to oznacza, że dzieje się tam :) Już nie mogę doczekać się soboty, będę widziała dużo więcej.

16 stycznia 2016, 17:09

Punkcja we wtorek!!! Ale czad :)
Lekarz naliczył 18 dużych pęcherzy + małe. Endo 11 mm- chyba nigdy takiego nie miałam ;) Jeśli wszystko będzie ok (jeszcze 100 rzeczy może się wywalić) w sobotę będzie transfer!!!
Dziś ostatni menopur, jutro rano gonapeptyl, wieczorem pregnyl i koniec stymulacji.

Mam dużo obaw, niepokoju ale jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa. Jeśli wszystko będzie ok i Bóg nam trochę pomoże jeszcze w tym cyklu mogę mieć w sobie małą kruszynkę.

Wyniki badań 1 DS:
LH 14,1
E2 9
PRG 0,78
Wyniki badań 5 DS:
LH 14,1
E2 266
PRG 0,78
Wyniki badań 5 DS:
LH 9,1
E2 2049
PRG 0,92

19 stycznia 2016, 18:19

I już po :) Punkcja była dziś rano. Wszystko poszło dobrze. Najważniejsze- pobrano 12 pęcherzyków z czego mamy 11 komórek. To dobra wiadomość :)
Poza tym czuję się jeszcze słabo, mdli mnie co chwila i prawie cały dzień przespałam. Cieszę się, że mam to za sobą. W czwartek ma dzwonić embriolog z informację czy udało się zapłodnić komórki.
A w sobotę planowany transfer.

Jutro poczytam pamiętniki, zobaczę co u Was dobrego :)

22 stycznia 2016, 19:30

Mam dwa zarodki- jeden klasy B, drugi C. Pozostałe 4 komórki nie zapłodniły się a 5 zostało zamrożonych. Jeszcze chyba nigdy nie było takiego stresu. Myślałam, że stymulacja będzie ciężka, że punkcja i inne- ale nic nie dorównuje temu co czuję teraz.

To już jutro- jutro transfer- jeśli moje zarodeczki wytrwają- trzymajcie się tam moje skarby <3
Czekam na Was i bardzo tęsknie <3



Wiadomość wyedytowana przez autora 22 stycznia 2016, 19:32

23 stycznia 2016, 15:49

Już jesteśmy w domu. Ja i moja kruszynka <3
Została tylko jedna- druga nie dotrwała. Smutno trochę.

Sam transfer był dla mnie cudowną chwilą, czułam się jakoś tak wyjątkowo. Nie tak jak zawsze w klinice- tak typowo medycznie tylko jak jakieś święto :)

Od dziś przez kilka dni biorę relanium- bardzo się cieszę bo jestem mocno zestresowana a po lekach jakoś słabiej czuje emocje.

25 stycznia 2016, 23:52

2 dzień po transferze właśnie mija.
A ja nie wierzę w powodzenie. Gdzieś tam tli się jeszcze nadzieja ale taka malutka.
Pamiętam jak zaczynałam leczenie. Pierwsze miesiące same stymulacje, później inseminacje, a później długie przygotowania do in vitro. Badania, leki-leki-leki, punkcja i transfer. I czekamy. W sumie przez większość leczenie byłam bardziej pewna niż nie, że się uda. Teraz już nie mam tej pewności. Przecież nic więcej nie mogę zrobić. Nie ma kolejnej ścieżki.
Cieszyłam się, że mam dużo komórek po punkcji. Szybko okazało się, że ilość nic nie znaczy. Zapłodniła się jedna.
Co będzie dalej. Stać mnie jeszcze na maksymalnie jedną procedurę. Później już nie ma nic. Ograniczą mnie finanse ale i siła. Zaczyna mi jej brakować. Brakuje mi wiary.
Na leczenie od stycznia wydałam 25- 30 tys. I już ich nie mam i nie mam skąd wziąć. To straszne, że pieniądze mogą zabrać szczęście, radość. A nigdy nie były dla mnie ważne. Życie pokazało mi jak się myliłam.
Taki smutny dzisiaj wpis...

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 stycznia 2016, 23:49

31 stycznia 2016, 19:33

Moja druga weryfikacja jest zła- beta poniżej 1. Lekarz powiedział, że niepokoi go brak wzrostu bety ale dla pewności zrobię ostatnią weryfikację. Krótko mówiąc mój zarodek nie został ze mną. W sobotę popłakałam sobie, czułam duży żal i poczucie beznadziejności.
Dziś po obudzeniu się przez kilka sekund byłam jakaś dziwnie szczęśliwa- po chwili poczułam ucisk na sercu i przypomniałam sobie że przecież wiem, że mojej kruszyny nie ma ze mną. Czułam już wcześniej, że mnie zostawił...
Tęsknię za nim...
1 2 3 4