Zaraz będzie po @. I dobrze! Nie była taka wcale zła w tym miesiącu a potrafi być na prawdę upierdliwa. Na moje nieszczęście w piątek i sobotę byłam w domu sama... Nie lubię być sama. Wtedy nasze mieszkanie wydaje się jeszcze bardziej puste. Do miasta nie chciało mi się nawet iść bo dzień wcześniej spotkałam moją dobrą koleżankę -odwaloną na maksa, uśmiechniętą, zadowoloną....
Wtedy pomyślałam, że jak ja kurde wyglądam. Ona same nowe rzeczy na sobie, fryzura zrobiona...
W związku z tym postanowiłam w sobotę nie ruszać się z domu i dołować się dalej...
Chyba wszystkie to znamy: ale mam okropne włosy, te buty są beznadziejne, nic mi się nie chce, po co mam robić to czy tamto.....
Czyli mój dół jest już tak wielki , że nic tylko siedzieć w domu . Obiad zrobiłam z tego co miałam:)))
Mąż wrócił ok 16 (W KOŃCU!!!!!!!!!!!!!!!) to się lekko ożywiłam bo jest komu podać obiad , porozmawiać.
Oczywiście zaraz przed jego przyjazdem przybrałam minę nr 1: "jestem lekko znudzona ale nie jest źle"
No ale jednego o moim mężu nie wiecie. Może być cicho, nie umie rozmawiać, ma ciągotki piromańskie ale:nie jestem w stanie ukryć przed nim moich emocji. To chodzący czytnik moich emocji, myśli, min, no wszystkiego. Jedno spojrzenie w moje oczy mu wystarczy. Pewnie dlatego jest moim mężem:)
I tak spędziliśmy razem wieczór , oglądaliśmy film "Nietykalni". Któryś raz co prawda, ale jeśli tego filmu nie oglądałyście to czas nadrobić. Jest po prostu piękny, ma mądre przesłanie-uwielbiam takie kino!
O problemach nie gadaliśmy, cieszyłam się po prostu że nie jestem już sama bo razem tak jakoś raźniej i od razu mi się humor lekko poprawił.
Dzisiaj rano wstał mąż i kazał się zbierać bo jedziemy na zakupy!
Dla jasności: nie jestem maniaczka zakupów, galerii itp. On tym bardziej. Akurat pod tym względem to się doskonale rozumiemy:)
Wiedziałam, że nie ma co dyskutować. Może on faktycznie nie potrafi rozmawiać ale zdecydował się zrobić coś żeby poprawić mi humor.
Dla jasności: lubie się dobrze ubrać aleeeeeee jakoś ostatnio mi to całkiem wyleciało z głowy....
Jak już chodzimy po sklepach to najczęściej nic mi się nie podoba, męczy mnie tłum i te okropne wymiętolone szmatki ....... ale
DZISIAJ TO BYŁ MÓJ DZIEŃ ZAKUPOWY.
kupiłam spodnie, bluzę, płaszczyk, buty, spódniczkę.
Mąż chodził ze mną po sklepach (nigdy nie wchodzi do środka chyba , ze cos znajdę i go zawołam). O dziwo to co mi się podobało było na mnie dobre. Jak tylko ubrałam na siebie te kolorowe rzeczy poczułam się LEPIEJ. Dotarło do mnie jaką okropną nijaką osobą się stałam.
A przecież ja uwielbiam kolory, niestandardowe połączenia, kontrasty, kombinacje, rzeczy wyjątkowe.... Na tym polega też moja praca, wyszukuję nowości, ryzykuję....Nie lubię przeciętności.
Jak zobaczyłam spódniczkę ze złotego żakardu w azteckie printy od razu się w niej zakochałam:)
Ale pomyślałam , że nie na pewno będzie źle leżeć i za krótka nie ubiorę jej. Jak założyłam ją w przymierzalni-nie no zajebiście wygląda. Połączę ją z gładką bluzą z takiego jakby dresu. Jak zobaczył mnie w tym mąż:
cytuje, kto nie chce niech nie czyta:
" ściągnij to jedziemy do domu bo mi stoi"))))))))))))))))))
Jest!!!!!! W końcu inaczej na mnie spojrzał!!!!!!!!!
Jak tak chodziliśmy razem a ja mierzyłam to dopiero dotarło do mnie jak się zaniedbałam. Paznokcie nie pomalowane, włosy jakoś tak poupinane, makijaż byle jak byle szybko. Przecież mi się nic nie chce. Ciągle w spodniach łaże, w tych samych sweterkach nijakich. Tak jak bym chciała ukryć się przed światem i pewnie chciałam.
Nieświadomie ale zrobiłam to. Może u mnie nie chodzi o brak wiary tylko o brak pewności siebie?????
Gdzieś mi to zniknęło po drodze. Pewnie przez te wszystkie niepowodzenia.
Jak sie zobaczyłam w tych nowych rzeczach, mąż nawet mi nie dał szansy krytykowania i przyczepiania się cen, to od razu myśl w głowie:" mogłabym tak i tak się uczesać do tego, pomalować paznokcie na taki i taki kolor itd
Mąż powiedział, że chce mnie widzieć nacodzień taką właśnie, że nawet oczy mi się zmieniły na weselsze w tych kolorach i ja sama to tez zauważyłam....
W każdym razie ciesze się, że tak postąpił bo w życiu bym się nie zgodziła na żaden wyjazd w takim stanie zamulenia. O on jakby wyczuł, że czuje się źle sama z sobą.
No w każdym razie nie sądziłam, ze takie małe sprawy jak zakupy , wyjście z domu pozwolą mi zmienić spojrzenie na siebie i dostrzec to co się we mnie zmieniło.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2015, 19:10
To wszystko na ta chwile bardzo źle na mnie wplywa . Zreszta nie sadze, zeby w tym stanie cos we mnie zakielkowalo.
Mam zawroty glowy, problem ze zlapaniem oddechu a to wszystko przez stres. ...
Musze jakos doprowadzic wsztstko do porzadku. Maz powiedzial, ze jak te problemy mina to i ja bede bardziej odporna i z inna energia.
Ma racje!
Tak wiec nie znikam calkiem z ovu, bede bacznie obserwowac Wasze postepy:))))
Sama jednak wrzucam na luz. Oczywiscie lekko bede monitorowac swoje cykle bo szkoda zaprzepascic tego, co juz sie tu nauczylam.
Jezu jak to napisalam od razu zrobilo mi sie lepiej!
Za Was wszystkie tu trzymam mocno kciuki!
Jestescie wspaniale, na prawde dzieki Wam odzyskalam wiare w ludzi!
Dziękuję Wam z całego serca za wszystko no i pamiętajcie , że ja gorzej jak wrzód na dupie jestem i ciężko się mnie pozbyć)))))))
Wykresy też obserwuję.... do roboty Moje Panie!!!!!
Poza tym jak ja bym mogła sobie odmówić oglądania zdjęć Tekilki a potem Waszych fotek usg, no jak????????
Feska po nocach by mi się śniła, a to czarownica przecież...
LECZENIE ZACHOWAWCZE
Leczenie zachowawcze kierowane jest do Par płodnych, u których występują jedynie pewne odchylenia w badaniach przedmiotowych płodności. Parom tym zaleca się współżycie naturalne. Decydujące znaczenie w tej terapii ma obserwacja i ocena cyklu miesięcznego, celem określenia dni płodnych, a wśród nich dnia spodziewanej owulacji. U płodnych Partnerów czas, w którym może dojść do zapłodnienia, może obejmować okres kliku dni, zwykle 2-3 przed owulacją oraz jednej doby po owulacji.
W przypadkach ograniczonej, ale nie bezwzględnej niepłodności (występującej np. przy niedrożnych jajowodach czy azoospermii), szczególnie przy słabszych parametrach nasienia, „okienko płodnościowe” zawęża się do 2 dni, następnie 1 dnia, a ostatecznie do godzin lub minut w bliskości momentu owulacji. Dlatego niezwykle istotne jest takie monitorowanie cyklu miesięcznego, aby jak najdokładniej przewidzieć ten moment. Tego, jak obserwować swoje ciało, uczy lekarz prowadzący w VITROLIVE.
Co jest nie tak? Nie wiem, ale mam nadzieję że się dowiem.
Ty chyba oczywieste, że jak byśmy byli płodni to już bym w ciąży była ze trzy razy... A nie jestem.
Czy będę ? Któż to wie???
Tak czy siak obserwować cykl muszę dalej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2015, 13:42
• objętość ejakulatu: > 1,5 mL
• koncentracja plemników: ≥ 15 mln/mL
• całkowita liczebność plemników w ejakulacie: ≥ 39 mln
• ruchliwość plemników: ≥ 32% plemników o ruchu postępowym lub ≥ 40% plemników o ruchu postępowym i niepostępowym
• żywotność plemników: ≥ 58% żywych plemników
• morfologia plemników: ≥4% plemników o prawidłowej budowie.
Tak sobie mysle ze lepiej miec juz cos na ta wizyte. A nie gadac o dupie maryni. Armie tez trzeba sprawdzic bo co to szkodzi?
Wieczorem mowie do mojego:
- tam lezy kartka jakie badania trzeba zrobic, nie wyrzucaj jej.
-ok( okiem nawet nie rzucil)
- a Ty musisz zrobic badania nasienia, na kartce masz zapisane co i jak.
- to SUPER. Moze ja jestem bezplodny? Ciekawe jak moje plemniczki.
- ale ja nie bede mogla z Toba jechac i pomoc.
- e tam sam sobie poradze.
No to cos juz ustalone. Tak jakby sprawa do przodu idzie.
- a no to dobrze.....SzOk:)))
Mam w tym roku komunię. Jestem chrzestną chłopczyka. Czy któraś z Was ma może dziecko w tym wieku, które wie co teraz jest marzeniem chłopca w wieku 8 lat??? Moda się zmienia na prezenty tak samo marzenia dzieci...
Chłopiec ogólnie siedzi całymi dniami przed komputerem lub tabletem. W tamtym roku zmarła jego mama, więc kontakt z nim jest dość trudny... Rodzina dość bliska ale ostatni raz widzieliśmy się parę lat temu. Tata dziecka, jak pytam co kupić na świeta itd, zawsze odpowiada " nie wiem".
Za wszelkie pomysły będę wdzięczna i przemyśle każdy z nich!
Nie mam kompletnie kogo spytać. Znajomi maja małe bobasy, w rodzinie tez malutkie dzieci.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2015, 13:42
Wesołych Świąt , smacznego jajka i mokrego dyngusa!!!
Domek posprzątany, zakupy zrobione, mąż jutro będzie wędził i pichcił ( ja nie muszę bo on świetnie gotuje) tylko pisanki wyszły strasznie brzydkie!
Sraczkowate dokładnie.
Wyladowały w koszyczku do święcenia:)
Zrobiłam więc po swojemu-aby nie było nudno wklejam fotkę.
Wiecie, czego Wam życzę najbardziej.
Papa
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 kwietnia 2015, 19:06
FSH- 5,75 mlU/ml norma: 3,00-12,00
LH- 11,49 mlU/ml norma: 2,00-20,00
Estradiol: 47,02 pg/ml norma: 10,00-90,00
Terstosteron: 0,179 ng/ml norma: 0,200-1,000
Prolaktyna: 14,77 ng/ml norma: 6,00-30,00
Wydaje mi się, że wszystko jest ok. Szczerze, to nawet jestem zadowolona bo bałam sie szalejącej prolaktyny lub niedojrzewających jajeczek:) A tu nic takiego nie wyszło.
Zrobie w tym cyklu jeszcze progesteron. Resztę w następnym. 15.05 wizyta u gin. Może zwykłe badanie cos pokaże.
W każdym razie czuję, ze po prostu wymaga to czasu... No i starań oczywiście ! A z tym to u mnie jest jak jest.
Ogólnie czuje sie LEPIEJ że to zrobiłam. spokojniejsza jestem.
No i nie zapominam o mojej @-jak w zegarku szwajcarskim. zawsze jeden problem z głowy mniej. Chyba.
rzadkie miesiączki lub nieregularne miesiączki lub brak owulacji,
nadmiar androgenów (głównie testosteronu),
charakterystyczny obraz jajników w USG.
Podwyższony stosunek LH/FSH bez innych objawów PCOS nie ma znaczenia klinicznego.
dla wyznaczenia stosunku lh-fsh badanie przeprowadza sie w 5-8 dc. wtedy to cos oznacza. info od endokrynologa
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2015, 14:30
Miałam fajny weekend. W firmie beznadziejny już tracę nadzieję, że będzie dobrze...
Ale miało być o tym dobrym.
Wczoraj spakowaliśmy z moim w plecak piwko, pistacje i takie tam pyszności i poszliśmy połazić po polach za naszym osiedlem. Pisałam, że mieszkam w miejscu gdzie są lasy, jeziora, pola i mnóstwo pięknych miejsc do spacerów???
Oczywiście naszego Misia-Srysia tez zabraliśmy:)
No i tak sobie łazimy, popijamy piwko, gadamy sobie-luzujemy się
Chodzimy i chodzimy , w miedzy czasie mój namietnie mnie całuje i widze w jego oczach, ze strasznie mu się taka wyluzowana żonka podoba:)
Nie dziwie się wcale.
Sama chciałabym byc taka jak kiedyś.
Już bym go wybzykała nawet w lesie i namawiałam go nawet. Ale PIES. Mój mąż nie chciał się zgodzić, bo zawsze Misiu w takich sytuacjach dziwacznie się zachowywał i trzeba było go siłą wypraszać z pokoju:)
MatyldaG spodobało by Ci się to!
No i jak sie juz ściemniało to wróciliśmy do domciu.
A tam odrobina muzyki (kochamy trance- nie mylić z techno i czymkolwiek innym). No i sex. Z jego inwencji. Taki namiętny. Taki jaki mi się marzył od dawna.
Potem znowu. Znowu On zaczął.
A muzyka dalej sobie grała w tle...
No w każdym razie , same widzicie, że nam luzy są potrzebne a nie taki cyrk... Czy mi się to podoba czy nie: u nas te starania o kant tyłka trzeba rozbić. Nie działa i już.
No w każdym razie dalej robie swoje ale forma bedzie zmieniona. Teraz w tygodniu dobierać się będę do niego o 5 rano:))))))))))
Ogólnie to czekam tylko na wizyte u gin . Chce sprawdzić czy nie mam pcos. Zwykłe usg to wyjasni. Sprawdzę tarczycę, progesteron. Coś mam na pewno tylko pytanie: co???
I to wszystko co jestem w stanie na dzień dzisiejszy zrobić. Tylko tyle lub aż tyle.
I nie mam zamiaru na razie tego zmieniać.
Bo dobrze nam jest jak jest.
No i dobra, stało sie.
Nie powinnam być zdziwiona, bo przecież jestem jakieś 7 miesięcy na owu i wszystkie cykle były owulacyjne. Dwa razy w roku ma prawo się organizm zbuntować.
Mój się zbuntował lub uznał, że skoro dał mi już tyle jajeczek, których nie wykorzystałam to teraz nie da mi żadnego.
Staram się pogodzić jednak z tym, że był to pierwszy cykl w którym:
- byłam mokrusieńka od śluzu;
- miałam ochotę na bzykanko tu , teraz, wszędzie, na stojąco w pracy, oczy mi błyszczały jak jakiejś nawiedzonej nimfomance a mój mąż jako barometr mojego stanu (każdego-fizycznego i psychicznego ) odczytywał te emocje i bzykał bez zbędnego gadania. Bez pytań czy trzeba. Bez gadania: jestem zmęczony.
- do tego mój mąż powiedział mi , że musi zrobić mi dziecko. Bo go pragnie i chce je już mieć. Super ! Nie to, zebym nie wiedziała o tym wcześniej. Ale teraz WYPOWIEDZIAŁ te słowa, które sprawiły, presja jest jeszcze większa . Jak wytłumaczyć mężczyźnie dlaczego nie zachodzę???
Oni zbudowani są prościej od nas-nie analizują, nie rozpatrują wszystkiego pod kątem miliona możliwych problemów. Owszem, tłumacze wszystko jak sam pyta ale same wiecie....
- był to cykl na luzie, a ponoć ten luz jest potrzebny do zapłodnienia. Gówno prawda!Prawie każdy cykl i serduszka (oprócz 2 pierwszych gdzie byłam podjarana, że może się udać) był na luzie. Jak serduszko ma byc wymuszone- to ja dziękuje , postoję.
Może ktoś wie, jak zachodzi sie w ciążę???I mi powie???
Zawsze ale to zawsze wychodzą jakieś jaja. Ten cykl to duże JAJO bynajmniej nie OWULACYJNE.
Heloł , święta się już skończyły -jajniki do roboty!
Każdy ale to kazdy cykl na owufriend uczy mnie czegoś. A najbardziej to mnie uczy podejścia luzackiego ( co jak na mnie dziwne). Nakręcanie się wcześniej powodowało dół tygodniowy poczynając od @. Nie chce mieć takiej skopanej psychiki więc mój organizm (oszust!) postanowił mnie wspomóc i nauczył mnie luzu ( mężu a Ty cięgle mówisz , że ja spięta jestem:)))))
Wpierdzieliłam wiesiołka, kwas trochę olewałam przyznaje. I co z tego? Byłam nawet wczoraj na solarium. I mam to gdzieś. W ciąży nie jestem to dlaczego mam sobie odmawiać i żyć tak jakbym była? W ten własnie sposób wywieramy na siebie jeszcze większą presje. Dziękuję, postoje.
Normalny człowiek, to się dowiaduje o ciąży, jak się @ spóźnia dwa tygodnie. Czy my jesteśmy normalne??? Chyba nie.Czy ja jestem? Tez mam wątpliwości.
Reasumując: jestem wariatką, które chce być w ciąży, ale żyć normalnie. Ten cyrk staraniowy nie jest dla mnie.
Co ciekawe, na każdym wykresie miałam zaznaczoną owulkę, a są tu dziewczyny, którym ten zaszczyt nie przypada.Które mają cykle dlugie jak papier toaletowy. I co z tego? No nic. Dalej stoimy w miejscu.
Badania progesteronu chyba nie ma co robić w tym cyklu (PROGESTERON co to jest???????)
Plan na weekend: hulaj dusza, piekła nie ma. Bzykne się w tym lesie, co Wam ostatnio pisałam.
A i cycki mi nie urosły jak Pameli.Szkoda!
Edit: Z ZYCIA WZIETE:
Przed chwilą telefon od mojego :
-jak tam temperatura????
- Ch....wo. To cykl bezowulacyjny chyba będzie. ( nie omieszkałam już wczoraj mu uświadomić , że może się tak zdarzyć)
- to nic kochanie, fajnie było Cie tak tak bzykać.
- też się ciesze!
No i dzisiaj sie znowu wystroiłam , ubrałam takie majteczki przeźroczyste z pasem cyrkonii na tyłku. Jego ulubione do wiecie czego, które sam mi kupił.
Fakt faktem uwierają mnie te cyrkonie w tyłek, ale mam zamiar jak przyjedzie po mnie do pracy zapytać:
-" chcesz wiedzieć, jakie majteczki mam dzisiaj na sobie???"
Tylko 8 godzin muszę wytrzymać w tych gaciach, ale czego sie nie robi dla gorącego sexu tymbardziej, że wydoiłam mojego jak tą krowę na pastwisku.
Bez odbioru,pracować ide!
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2015, 08:34
To mnie zaszczyt kopnął! I to grubą, czerwoną linią! Temperatura moja bije rekordy wysokości, nie ma co owijać w bawełne: moje ciałko żółte wydziela takie ilości progesteronu, że nie zmieści się w normach jak już zrobię badanie:)))))
Wpis powinien byc zatutyłowany: NIC NIE PLANUJ-NIE MA SENSU
Wczoraj, te moje gacie z metalowymi cyrkoniami tak obtarły mi tyłek , że o godzinie 14 myślałam, że zejde z tego świata. Mało tego: zanim dotarłam do pracy poobcierały mnie buty na każdym możliwym palcu. Zdarły mi skórę do krwi. Mój dobry humor prysł niczym bańka mydlana ale trzeba robić dobra minę do złej gry. Wytrzymam przecież! Jestem specjalistką od zadań specjalnych!
Siedzę sobie, dzwoni mój mąż:
- nie zdąże dzisiaj po ciebie do pracy, mam 200 km do domu.
- ja ( w myslach: o żesz kur...a ja...pier.....le): no co Ty?????? Słabym głosem bo przeciez obtarcia mam wszędzie.....
- no nie, a co zależy Ci bardzo??? ( wiem, że jak powiem że zależy to przyciśnie pedał gazu do przysłowiowej deski i będzie na czas)
- no trochę mi zależy ( no nie mogę powiedzieć , że ledwo łażę bo się wścieknie, że kupiłam gówniane buty które dzień wcześniej zachwalałam, ze są super ekstra wygodne)
- no dobra , postaram się. Ale może będziesz musiała zaczekać chwile na mnie.
- zaczekam kochanie, mam dzisiaj Twoje ulubione majteczki na sobie ( ale mówione bez przekonania i coraz cieńszym głosem....)
- WIEM O CO CI CHODZI!
Tu już mi ciśnienie podskoczyło bo kurna ja zalotnie nakręcam sytuację a on zimno WIEM O CO CI CHODZI
Moja odpowiedź:
- Nie dostaniesz JEJ już nigdy! Zobaczysz! Nie to nie! Ja się prosić nie będę!
Na co słyszę śmiech w słuchawce i sygnal rozłączenia rozmowy.........
Kończe pracę, ide do tego cholernego rossmana po nowy termometr (ledwo ide) wychodzę , patrze stoi i czeka mój książę. Ale w tej sytuacji musze wywalić focha przecież , nie????
Staram się iść prosto, normalnie, jak sexi dziunia, buty nawalają na maksa , tyłek boli a ja ide jak ta dama do samochodu , wsiadam a on:
- wieczorem mi pokażesz te majteczki.
- nic ci nie pokaże bo nie zasłuzyłeś!
Jedziemy do domu, wchodzimy , dzwoni telefon i mó mąż mówi, że musi wyjść na ileś tam. Idź idź myśle sobie, ja ogarne w tym czasie te swoje zdezelowane ciało, nawilże balsamem, tribiotykiem, przykleje plastry, zrobie z siebie mumie .....
Jak tylko wyszedł , to ja zabieram się za swoją robotę, boli jak cholera mnie wszystkie, wkładam piżame na długi rękaw z galotami do kostek i jescze skarpety na nogi ( przeciez mi zimno w nogi, nie?). Za chwile patrze na pomidory malinowe, które kupiłam, i tak myślę, zjadłoby się za świeżym chlebkiem i z cebulką drobno skrojoną. Tyle, że cebula nie równa się w żaden sposób z namiętnym sexem. Walcze ze sobą , ale tylko chwilę, i robie sobie te kanapki, bo po tym strasznym dniu chyba mi się należy coś od życia?????
Zjadłam te kanapki, zęby trzy razy po nich myłam (nie pomogło). Wchodzi mój do domu:
- A Ty co się tak przebrałaś?????
- no jak normalnie, szykuje sie do spania.
- W tych galotach i skarpetkach???
- No tak! Przecież Ty i tak nie zwracasz na mnie uwagi to teraz będę nosiła to, w czym mi wygodnie.
I ide ostentacyjne do łóżka ( godz. 20.30) śmierdze tą cebulą ale foch to foch-musi być pomyslnie zakończony!
On za chwile kładzie się do mnie, ja odwracam sie tyłkiem ( bo śmierdzę) , on zaczyna sie dobierać do mnie a ja:
-zostaw mnie, już nigdy jej nie dostaniesz!
on:
- nie to nie, sama do mnie przyjdziesz !
- nie przyjde! Znajde sobie innego!
- w tym stroju na pewno nie znajdziesz!
- już sie o to nie martw, dam sobie rade!
On się śmieje, ja foch i spać. Ot co!
Dziewczyny, mówie Wam nic nie planujcie- nie ma sensu......
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 kwietnia 2015, 07:53
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 kwietnia 2015, 11:15
Plusy: żyrandol będę miała w salonie. w końcu.
Minusy: dlaczego ten mój wykres daje tyle nadziei??? Taka stabilizacja u mnie to dziwactwo.
Wiem -wyjaśni siĘ już na dniach i może bym się cieszyła gdyby nie to, że niE mam żadnych ale to żadnych objawów ciążowych .
Nie pierdze,
nie bekam,
nie odrzuca mnie od wody,
cycki w stanie z I fazy....
Tak tak nie mam się do czego przyczepić.
Sutki nie szypią, swędzą, pieką czy co tam jeszcze... Sa na swoim miejscu
Na czole nie pojawił się napis: CIĄŻA.
Więc to chyba nie to!
Siłą dedukcji można wyjaśnić wszystko!
Poza tym nie wiem jak ja zniose kolejny cykl z przebierankami i cyrkoniami. Jak to u mnie: jeśli czegoś nie mozesz mieć : olej to. Tak właśnie zrobie.
Powiem:
- " od tego do tego dnia mam dni płodne. Chcesz mieć dziecko skarbie? To działaj w te dni. Bo mnie to wszystko gówno obchodzi".
No i jak się będzie starał tak będzie miał. Co mi do tego????
A i znalazłam kolejny minus i kolejne pytanie, na które nie znam odpowiedzi, a strasznie nurtujące jest:
KIEDY ZAWIŚNIE MÓJ NOWY ŻYRANDOL????? BO MIEĆ NOWY ŻYRANDOL NIE ZNACZY TO SAMO CO WISZĄCY ŻYRANDOL. TAK CZY NIE?
( POWIESIŁABYM GO SAMA ALE POSTANOWIŁAM ODDAĆ TO CO MĘSKIE-MĘŻCZYŹNIE)
THE END
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 kwietnia 2015, 19:03
Ja juz chyba przestalam sie tym przejmowac. Albo co gorsza zobojetnialam juz. Albo mam tyle problemow na glowie, ze ciaza jest najmniej absorbujacym z nich....
Zebym myslala tylko o staraniach... Moje mysli zajmuje tonacy okret na ktorym plyne, beczka prochu na ktorej siedze- zwal jak zwal . Nasza sytuacja jest na prawde tragiczna. Ciekawa sprawa, ze wkladasz w cos cala swoja wiedzpracmysli, pieniadze a idziesz na dno. Mimo, ze starasz sie podejmowac najbardziej rozsadne kroki- to nic nie daje.
Ja juz na prawde nie mam sily. Jestem sparallizowana strachem. O jutro. O nas. Nie wiem od czego zaczac, ktory problem rozwiazac pierwszy czuje po prostu ogromna niemoc. Strach. Nie zycze nikomu.
Ksiezna Kate urodzila dziewczynke. Jaki to wzruszajacy moment. Miły.
Czasami mam wrazenie, ze mi to nie bedzie dane. Czuje sie stara... No i zwazywszy na moj wiek nie zostalo mi za wiele czasu. Kazdy rok oznacza coraz wieksze problemy i ja mam coraz mniej sily i checi na to wszystko.
Moj maz tez sie martwi. Nie mowi tego ale widze to sama. Widze ten wzrok , nie moze sobie znalezc miejsca...
Ostatnio oznajmil, ze chce zmienic prace. Czulam to od miesiaca. Ma juz jakies propozycje ale wiadomo- jedyna stabilna rzecz w naszym zyciu wlasnie runela jak domek z kart...Pare dni temu jak mi to powiedzial wprost, przestalo mi juz zalezec na ciazy, wykresie itd. Pomyslalam, ze to nie jest dobry moment.
Oczywiscie nigdy nie bylo dobrego momentu. Po prostu nigdy. Chyba ten zakup mieszkania wzbudzil we mnie chwilowe poczucie bezpieczenstwa i w pazdzierniku znalazlam sie na ovu. Ale wtedy zaczela nas pograzac firma... Cos za cos. Ona nas pograza dalej a mojmaz chce zmienic pracę.
Czasami mam do niego zal, ze on nie myslal o moich uczuciach przez te lata. Nie rozumial, ze jest mi ciezko, nie mam sily. Nie dawal wsparcia. Powinnam teraz mu odplacic tym samym. Ale dzisiaj sobie uswiadomilam, ze musze go wspierac. Bo on WIERZY.
Przypuszczam, ze gdyby nam sie udalo zajsc w ciaze, tchnelo by to w nas nowe nadzieje. Mielibysmy dla kogo sie starac. Zmienilibysmy swoje podejscie do wielu spraw. No ale sie nie udaje. Widocznie to nie ten czas...
Juz nie pamietam jak to jest byc po prostu szczesliwym czlowiekiem. Chcialabym poczuc to znowu.
Czy bedzie mi sie chcialo w kolejnym cyklu latac w cyrkoniach, pajacowac? Nie wiem. Zawsze lubilam takie akcje bo jedyne co mi zostalo to poczucie humoru. Nasze serduszka w tym cyklu nie byly wymuszone ale byly wynikiem tego wlasnie mojego ciut lepszego humoru. Nie robie nic na sile wbrew sobie . U nas to nie dziala.
Teraz czekaja mnie dwie komunie na ktorych spotkam rodzine i wszystkich znajomych. Wszyscy beda sie wpatrywac czy przypadkiem nie przytylam. Nikt nie odwazy sie mnie zapytac wprost. A jak sie odwazy to musze przygotowac sobie dobra odpowiedz. Juz sie ciesze na sama mysl.
Jak slysze pytanie " kiedy Wy? " to cisne po calosci pytajacego. Od razu pytam: a Wy kiedy drugie???? Trzecie???
Kiedy Wy: nigdy
Kiedy Wy: kiedys
To sa moje standardowe odpowiedzi . Po nich nastepuje glupia cisza, bo co odpowiedzieć? ??
Glupie pytanie, glupia odpowiedź.
No i to by bylo na tyle!
A no i jeszcze gin 15. Pco? Endometrioza? Menopauza? Brak macicy?
Wprost umieram z ciekawości!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2015, 19:27
Na wstępie dziękuję z całego serca Margo84 , ze mnie namówiła do tej wizyty. Od lekarzy trzymam się z daleka, na nfz to mnie ostatnio widzieli jak dzieckiem byłam, bałam się co na niej usłyszę. Ale wiem też że chyba musiałam dojrzeć tutaj żeby się starać tak na poważnie. Potrzebowałam czasu, zrozumienia wielu spraw ( chociaż wiedza mogła w tym przypadku być minusem) i jednak co wiele głów mądrych to nie jedna moja - pisze tu o koleżankach z mojego chata:) Swoją drogę przez tego chata zaniedbałam pamiętnik:)
Zacznę od tego, że przygotowałam wykresy, ostatnie badania które zrobiłam, ubrałam się odpowiednio wygodnie żebym nie miała dyskomfortu ( czasami dobrze pomyśle sama:)
Najpierw założono mi kartę i takie tam, wchodzę do gabinetu.
Po wymianie uprzejmości mówie:
Przyszłam ponieważ od 3 lat staram się (!) z mężem o dziecko i nam się nie udaje. (uffff powiedziałam to!).
I zaczynają się pytania: czy sex regularny, długość cykli, krwawienia śród cykliczne, czy czuję owulację itd.
Więc mówię: staramy się regularnie , zawsze w dni płodne, wcześniej nie mierzyłam temperatury ale robiłam testy lh które pokazywały pik, od października zaczęłam mierzyć i niby zawsze mam owulację ale jednak się nie udaje więc nie jestem tego taka pewna.
Ona: w między czasie przegląda moje wykresy ( jak powiedziałam że regularnie serduszka są to akurat znalazła wykres gdzie tylko 4 były i spojrzała na mnie spod byka:))))) i ogląda moje badania.
Mówi:
Chciałabym zacząć od wyników badania nasienia Pani męża. Jeśli będą one złe od razu daje państwu skierowanie do Kliniki zajmującej się In vitro. Jeśli problem leży po pani stronie możemy podjąć działania. Jeśli u męża- takich działań nie będziemy podejmować. ( oczywiście nogi się podemną ugięły bo z grubej rury poleciała:).
Moim zdaniem na pani wykresach nie ma owulacji (!!!!!!!!!!) ponieważ ten skok powinien wyglądać inaczej niż u Pani ( narysowała mi to), temperatura skacze. Będziemy musiały dokładnie się temu przyjrzeć. Wykonamy szereg badań poniewaz stosunek lh do fsh wskazuje na policystyczność. Reszta wyników jest w normie. Mogłabym Panią stymulować ale nie będę tego robić, nie wiadomo jak się Pani będzie czuła. Widzę, że bierze Pani oeparol-proszę brać go dalej , jest bardo pomocny -nie tylko na włosy i cere.
Ja:
No właśnie zauważyłam po oeparolu śluz płodny, co prawda wodnisty raz tylko rozciągliwy ale jest. Do tego wydłużył mi faze lutealną i przyśpieszył owulację ale nie wiem czy to możliwe żeby zwykły wiesiołek tak zadziałał...
Ona:
Proszę się rozebrać, zrobimy cytologię, sprawdzimy wszystko także na usg.
To ja chyc do pokoju ściągam co mam ściągnąć, wskakuje na fotel. Najpierw sprawdza coś tam palce wkłada, jakieś jeszcze coś ,naciska na brzuch , robi cytologie i mówi:
Szyjka ładna, wszystko wygląda bardzo dobrze!
To ja w skowronkach bo w gacie robiłam ze strachu o nadżerkę ( co to jest????) torbiele i inne cuda a ona że wszystko cacy pięknie. To już się zluzowałam trochę ale dalej mi się płakać chce co z moją owulacją??????
Następnie przystępuje do usg.
Wkłada mi to coś z prezerwatywką i coś tam grzebie grzebie ogląda , ja schiza że na pewno wianuszek pęcherzyków ogląda a ona dalej rusza tym czymś ja jeszcze większa schiza. W końcu spojrzała na mnie i mówi:
Gdybym nie widziała wcześniej tych wyników nie uwierzyłabym, ze może to tak wyglądać. Ma Pani piękny pęcherzyk, który pęknie za dwa dni, idealne endometrium ( coś tam zaznacza , mierzy) podała mi wymiary ale sorki nie pamiętam:))) Macica czysta , wszystko wygląda idealnie. Nie ma oznak policystyczności. Wszystko jest w porządku. Pani wykresy jednak nie kłamią.
I odwraca monitor w moją stronę a ja idiotka patrze w czarny ekran i mówie:
Gdzie Pani widzi ten pęcherzyk????
A ona : Pani patrzy na jego środek a on jest tu. Ten pęcherzyk został wybrany w tym cyklu.
No to ja mało sie nie poryczałam z tego wszystkiego, ona drukuje i sama jest zdziwiona tym wszystkim.
Za chwilę mówi:
Jednak Panią postymuluję w tym cyklu. Proszę nie robić żadnych badań już na własną rękę, nawet progesteronu. Mąż koniecznie badania nasienia. Chciałabym zobaczyć czy ten pęcherzyk pęknie. Jeśli nie to sobie z tym poradzimy ale zanim przechodzę do stymulacji chciałabym to wszystko wiedzieć. I dam Pani kilka zadań do wykonania.
Ja na to: lubię zadania do wykonania Ja też wolałabym nie brać niczego na wyrost. Powiem szczerze , że unikam leków jeśli tylko mogę.
I umowiłyśmy sie na poniedziałek w szpitalu u niej na kolejne usg ( sprawdzimy czy pęcherzyk pęka).
Oto zadania:
1. Sex, sex i jeszcze raz sex do wtorku.
2. Duphaston 2x1 od 16 dc , po 13 dniach od owulki test ciążowy jeśli będzie pozytywny nie odstawiać.
Tak to powiedziała że aż ja uwierzyłam, ze on może byc pozytywny:)))))Powiedzialam, że zrobię chociaż nie lubie robić. Ona na to, że teraz mam zrobić bo wszystko wygląda idealnie.
3. Nasienie męża.
No i to by było na tyle
Wiem jestem głupia że tak się cieszę z tego pęcherzyka i ogólnie z tego wszystkiego przeciez wiem, ze to nic nie znaczy... Ale to nie zmienia faktu że ryczałam jak wyszłam bo ten pęcherzyk jednak mam i macice też mam, jajniki mam:))))
Ten pęcherzyk jak ogarnęłam wzrokiem to jakbym dziecko zobaczyła na prawdę tak się czułam:) Wzruszyłam sie strasznie bo to takie potencjalne jakby dziecko, nie????
Jak wyszłam to dzwonie do męża ale już mi się głos załamuje z tego szczęścia a on do mnie mówi:
JAK GABINET?????
A ja:
TO JA WIDZIAŁAM TWOJE POTENCJALNE DZIECKO NA MONITORZE A TY SIE MNIE PYTASZ JAK GABINET?????
Olewam,
Idealnie okrąglutki piękny pęcherzyk:))))) " Wybrany w tym cyklu " jak to pięknie brzmi!
Idealna macica, zero nadżerek, torbieli hmmmmmmmmmmm
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2015, 15:45
Pęcherzyk pękł, na usg płyn w zatoce Douglasa:)
Zalecenie gin:" proszę dorabiać rączki i nóżki najlepiej już po drodze w lesie, jak państwo ode mnie wyjedziecie")))
Pojechaliśmy do gin do szpitala, 30 km od domu. Nie mogę uwierzyć, że to tak sprawnie i szybko poszło.
Tak samo nie mogę uwierzyć, że nie mam absolutnie żadnych oporów żeby się przed gin rozebrać. Nie wiem jak to opisać ale ona sama stwarza takie warunki w gabinecie że wstyd gdzieś ucieka....
Jest bardzo rzeczowa, konkretna, nie sypie głupimi żartami ( a tego się obawiałam) . Ale nie próbuje też się się zaprzyjażnić czy też stworzyć jakiejś dziwnej więzi... No nie wiem jak Wam to opisać. Ale to co jest-bardzo mi pasuje!
Maż w tym czasie siedział na oddziale. Zapytałam jak wspomóc delikatnie męża, bo ma mnie już dość
Powiedziała, żeby kupić żeń-szenia i do tego dołożyć witamine A+E. Ze u mężczyzn często działa efekt :"biore tabletki-na pewno pomogą". W związku z tym czują się pewniejsi swojej męskości:)
Po usg gin wyszła na oddział z pielęgniarką i mówią do mojego, że pęcherzyk pękł i trzeba działać i życzy powodzenia. On na to: dziękuję , będę trzymał kciuki"))))))))))))))))))))
A ona: Pan ma co innego robić niż trzymanie kciuków:)))
Potem siostra oddziałowa przy wyjściu pyta nas czy wiemy co mamy robić:
Ja wiem-odpowiadam!
On: ja też wiem!
W każdym razie fajnie podziałała ta wspólna wizyta na mojego męża. Zrozumiał, ze to nie żarty.
Jak wrócilismy do domu , robiłam wpis w pamiętniku, a on wszedł do sypialni rozebrany, z już przygotowanym sprzętem , stanął koło mnie i mówi:
chodź , trzeba te rączki dorobić!
Byłam w szoku że tak sam z siebie:)))))
Dupka kazała brać już od wczoraj więc biorę. Badanie nasienia zrobimy pod koniec miesiąca. Sam dziś rano czytał co ma zrobić przed badaniem, jak się przygotować.
Tempke dzisiaj zmierzyłam żeby zobaczyć czy już II faza jest a na termometrze 36,24 czyli to najniższa z moich temperatur po której zaznacza owulację. Hmmm ciekawe bardzo bo miałabym w takim razie owulkę zaznaczoną dużo później a pęcherzyk przecież pękł dawno...
jak się sugerować w takim razie ta temperaturą skoro to bujda jest....
Ja widzę tylko jedno rozwiązanie : sex sex i jeszcze raz sex - nie tylko w dni płodne zaznaczone przez owufriend....Bo w moim przypadku okazało by się dużo za późno na jakiekolwiek starania.
Świat stanął na głowie!
Mój mąż od trzech dni próbuje się do mnie dobrać. A ja - sex mógłby dla mnie nie istnieć!!!! Poważnie!No dajcie spokój, do czego to doszło????? Przecież to nie jest normalne!
Dzień 1:
Rano : wstał i stwierdził " wysyłasz do mnie swoje feromony". Ja mu na to zaspana :" ostatnie o czym myslę, to wysyłanie do Ciebie czegokolwiek".
Ale to u niego sygnał do sexu. Wiem , że mu się chce i wieczorem się zacznie....
Wieczorem: kładzie się do łóżka o 20.30 Ja przeciągam przeciągam robię coś tam on woła ja mu na to , że koniecznie muszę obejrzeć project runwey i zaraz przyjdę. Nie chce mi się nic a nic a wiem, ze zaśnie i oczywiście zasypia:)
Dzień 2:
Rano: dzisiaj mnie już nie wyrolujesz, bzykne Cię jak wrócę z pracy!
Wieczorem: trwają urodziny jego Taty więc ja przeciągam ile wlezie, bo debata przecież leci w tv, on chodź już musimy jechać! Ja: nie ,nie bo to ważne i trzeba obejrzeć
Nic a nic nie czuje nawet odrobiny chęci do sexu.... W domu wyciągam broń ostateczną i mówie: " a jak Twoja Blanka tam teraz sobie miejsce robi?? Nie chce jej przeszkadzać..." On: podejrzliwość w oczach czy nie ściemniam ale daje spokój i idzie spać mówiąc : "a jutro już będzie można???"ha ha
Dzień 3:
Chodź do mnie kochanie , zrobię ci dobrze, będziesz zadowolona.
Ja : eee noooo może później bo nie chce mi sie i zimno mi bardzo...
On: przygotowuje miskę z wodą żebym wygrzała stopy. Chce od razu masaż tych stóp zrobić żebym się wyluzowała i bzyknąc mnie po tym.
Ja: wkładam te nogi i mówie : ale nie masuj bo strasznie mnie coś boli tu z boku ))))))))))))))))))
On: patrzy dziwnie na mnie , mówi że się kładzie obejrzeć kuchenne rewolucje na tablecie.
Ja: idź idź oglądaj sobie kochanie, ja tu jeszcze posiedzę ( w domyśle oczywiście żeby zasnął sobie)
No i ogląda , wchodzi do mnie i mówi:
" widziałaś jaka ta młoda dziewczyna z kuchennych mądra i poukładana?"
Ja: Co???? Oglądasz jakieś panieny i jeszcze komplementy prawisz?????
On: " No mówie ci jak jest tylko"
Kładzie się z powrotem do łóżka , ja wyciągam z tej miski nogi, lece do sypialni , wpadam, i mówie:
" Pokaz mi go! Chce sprawdzić czy Ci nie stoi!"
On : zabijający śmiech, ja w międzyczasie sprawdzam , no ale wszystko jest w porząsiu, grzeczny mój kochany jest w przeciwieństwie do swojego Pana, na co słyszę od męża:
"ON już śpi!"
Akurat w momencie jak mi się zachciało jednak....
Swiat stanął na głowie, mówie Wam to Ja!
Tak się cieszę, że humor został uratowany. Powiem Ci, że ja w piątek zostałam zabrana na takie zakupy i też - o dziwo - obkupiłam się i wszystko pasowało. Na pewno pięknie wyglądasz. Też mierzyłam żakardową spódniczkę :) Taką z kieszeniami.
No proszę, jak to zakupy potrafią poprawić humor. Oby taki był przez cały kolejny tydzień :)
Super! Zakupy cieszą i myślę, że nie tylko dlatego, że fajnie się potem wygląda. Sam fakt zadbania o sobie, sprawienia sobie przyjemności, popatrzenia na siebie bardziej przychylnym okiem - działa cuda. Ja też uwielbiam kolory, chociaż jakiś czas temu zajrzałam do szafy, a tam- wszystko szare, czarne albo bure. Coś tam sobie ubzdurałam, że w tym wieku to już bez przesady.... No ale ostatni miesiąc to był szał i odwrót od szarości - różowa (żarówiasta, ale śliczna!) sukienka, turkusowy żakiet, jasna bluzeczka i błękitny sweterek. Od razu pojaśniało - w szafie i w głowie. Pieprzyć szarość ;-)
Cieszę się, że humor lepszy. Mój po wczorajszym wspólnym wieczorze też jakiś taki zdecydowanie poprawiony :) Ściskam :)
niby głupie zakupy a cieszą a zobaczysz do tego makijaż jakiś fajny lakier do paznokci, fryzjer i podbijesz wiosne i swiat! :) i na nowo rozkochasz w siebie męża przy okazji :)
Twój mąż to skarb bo potrafi pięknie zareagować na kiepskie samopoczucie żony :)
I tak własnie powinno być. Pozytywne nastawienie do życia, świata siebie sprawia że wszystko jest piękniejsze i prostsze. Życze by starania niestarania okazały sie sukcesem ;-)
a ta spodniczka z azteckimi motywami to z jakiej firmy/z jakiego sklepu? :)
New yorker/amisu