Owulacja niewyznaczona nadal. Objawów jakichkolwiek czegokolwiek nadal brak. Aaa... no może znaczące objawy braku snu, ale to nie to, na co czekam
Ovu dzisiaj daje radę - dbaj o zęby, brrr, chyba najwyższy czas zapisać się do dentysty
Owulacja niewyznaczona nadal. Objawów jakichkolwiek czegokolwiek nadal brak. Aaa... no może znaczące objawy braku snu, ale to nie to, na co czekam
Ovu dzisiaj daje radę - dbaj o zęby, brrr, chyba najwyższy czas zapisać się do dentysty
W 6 dpo zaczęłam brać Ovarin. Temperatura wzrosła i utrzymywała się przez 3 dni, po czym spadła do ok. 6,4C. Nadal utrzymuje się nad kreską, ale jakaś taka niska jednak...
Myślę, że ten cykl, jak wszystkich kolejnych milion (muszę obliczyć kiedyś te cs, ale boję się, że mnie to dobije), na zmarnowanie
Kończę 1 podejście no Nowenny Pompejańskiej. Częściej odklepanej, niż przemodlonej, więc nie wiem czy w ogóle się liczy takie gadanie zdrowasiek w głowie przy innych czynnościach życiowych... Tak czy siak, planuję podjąć kolejną, porządnie się przyłożę i zacznę czekać na ten nasz cud... bo jakoś nie dopuszczam do siebie myśli, że Pan Bóg ma inny plan...
W poprzednim cyklu @ przyszła w normalnym terminie. Może to wpływ Ovarinu? Ten cykl też normalny. Ovu wyznaczyło owulację z dniem wahnięcia od moich samodzielnych obserwacji, więc jest ok, piersi już bolą, ale to norma, a poza tym nie obserwuję żadnych dziwnych zjawisk. Zresztą, skod by się miały wziąć w 6dpo.
Jednak nie nastawiam się, no dobrze, nie bardziej niż co miesiąc M. dopiero drugi miesiąc bierze clostila, więc jeszcze co najmniej miesiąc czekania na efekty, a później badanie nasienia i zobaczymy czy kuracja pomoże.
Byłam też u mojej stałej gin. głównie po leki na tarczycę, zrobiła mi badanie na fotelu i stwierdziła, że jest ok. USG nawet nie robiła. Pytałam o ewentualne kliniki niepłodności, o inseminację, ale powiedziała, że skoro mąż bierze clostilbegyt, to dobrze i dajmy sobie jeszcze szansę (jak długo lekarze mi to będą mówić???? ), a jak jego wyniki się nie poprawią to ona da namiar na jej znajomego androloga. Zastanawiam się, czy facet faktycznie dobry, czy tylko ona mu nagania pacjentki (nie pamiętam nazwiska, więc na razie nie zweryfikuję w necie opinii). Nie ważne, mam nadzieję, że obejdzie się bez niego
Wczoraj rano temperatura mi spadła z 36,67 na 36,54, więc wpadłam od razu w zły humor. Wyładowałam go oczywiście na Bogu ducha winnym i nieświadomym mężu. Prawie się popłakałam w autobusie i pociągu do pracy. W dalszej części dnia pocieszałam się już tym, że widocznie @ szybko przyjdzie i zaczniemy taniec chocholi od nowa...
Dzisiaj jednak znowu temperatura wzrosła troszeczkę. Jednak o ile 0,1C spadku wywołuje u mnie natychmiast poczucie klęski, o tyle skok o 0,1C wzwyż nie rusza mnie i nie daje już żadnej nadziei. Nie oszuka mnie głupi termometr, że białe jest białe
W sumie to te moje temperatury są cały czas niskie w stosunku do wykresów, które przeglądam na Ovu. W I fazie ok. 35.9-36,3, a w II 36,5-36,6, więc szału i tak nie ma, ale przynajmniej skok jest regularnie zauważalny.
Piersi mnie nadal bolą, ale poza tym nie mam żadnych dziwnych objawów. Ovu daje mi od 2 dni "aż" 2/100 pkt. w detektorze. Też mi coś...
Nowennę zarzuciłam tym razem. Co za dużo to nie zdrowo, ale modlę się nadal o CUD.
Jutro idę do dentysty. Brrrr Nie byłam już chyba wieki, bo jakoś długo, długo nie było mi po drodze. Bez znieczulenia się nie obejdzie, a co jeśli istnieje 0,01% szansy, że nam się udało? Czy mogę mieć znieczulenie na wypełnienie? Poczytałam, że niby tak, zastanawiam się, czy jutro zatestować. Ale to będzie dopiero 11dpo, czy warto? Czy coś pokaże na pewno? Nie lubię niepewności
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 marca 2017, 16:54
Byliśmy u gin. specjalizującej się w naprotechnologii. Pani dr jedna z najbardziej znanych w tym środowisku. Poleciła mi ją koleżanka, która po 5 latach starań odblokowała się i teraz już ma trójeczkę maluchów.
Uczucia mam mieszane...
Co do poglądów pani dr, to trochę ciężko mi znosić słowa, że nastąpił zgon mojego dziecka (wolę nie personifikować pustego jaja, tak mi łatwiej), albo np. perspektywa pobrania nasienia przez specjalną prezerwatywę w trakcie aktu małżeńskiego budzi we mnie dziwne uczucia...
Oczywiście wykresów z Ovu pani dr nie zaakceptowała. Dała mi swój model karty obserwacji i stwierdziła, że wykres z Ovu czy innych stron internetowych to naruszenie ich praw autorskich!(serio, te tabelki, wykresy, mierzenie temperatury wymyśliła naprotechnologia i ma na tą metodę wyłączność???)
W tyle głowy mam wizytę w klinice niepłodności i inseminację, ale puki co postanowiliśmy jeszcze zaryzykować "naturalne" metody.
Diagnostyka szczegółowa na pewno nie zaszkodzi, a pani dr zarzuciła nas ogromem badań, szczególnie dla mnie na pierwsze dni cyklu, na dni po wzroście temperatury, i jakieś badanie genetyczne (ok. 230 zł/os! za jedno badanie), aż mnie to zmartwiło, bo z kasą krucho ale czego nie robi się dla stworzenia tej małej istotki
Najważniejsze jednak, że ta pani była pierwszym lekarzem, który stwierdził, że mój zespół sjogrena może utrudniać zajście w ciążę! LOL Pytałam o to dziesiątki lekarzy reumatologów, laryngologów, ginekologów i innych ...logów. Wszyscy mówili, że nie ma wpływu, nie ma znaczenia. PS. ciekawe ilu z nich wiedziało tak ad hoc co to zespół sjogrena
No nic, mąż na delegacji, więc chwilowo nie działamy, ale dni płodne dopiero przed nami, zdąży wrócić
Wczoraj przeforsowałam się siłowo.
2x po 1800m/10 minut - bieg do szpitala i z powrotem na badanie usg szyjne (szybko szybko by zdążyć na pociąg bo to było w trakcie godzin pracy) wiem, że to żaden dystans, ale dla osoby która nawet na 4 piętro przemieszcza się tylko windą i nic a nic nie biega, nie pływa etc., a jedynie (chyba) ćwiczy korę mózgową, to i tak wyczyn
Przerzuciłam kilkakrotnie kilkadziesiąt grubych teczek z dokumentami, a na koniec podnosiłam całą zgrzewkę ryz papieru...
do dziś mnie pięty i nogi przy 4 literach bolą i brzuch (to chyba od dźwigania)
Post factum zastanawiam się, czy powyższe wyczyny mogły zaszkodzić ewentualnej ciąży, mam nadzieję, że nie, a zresztą nasza szansa i tak znikoma, ale na przyszłość będę się bardziej pilnować.
Raz na jakiś czas przeglądam pamiętniki w nadziei, że trafię na fiolet, ale jak na razie jeszcze wiosna na Ovu nie zawitała, przynajmniej nie zauważyłam...
A wiosenka już tuż tuż, ta prawdziwa, ciepła, świeża.... mmmm czekam na maj
Czy tylko ja tak mam, że żyję zgodnie z naturą tzn. z własnym cyklem:
- @ 1dc - znowu się nie udało. Depresja mija, bo to już jeden dzień z górki do kolejnej owulacji
- niecierpliwie czekam na oznaki owulacji
- owulacja - tempka rośnie - włącza się światełko nadziei, a nuż tym razem się uda
- tempka spada - włącza się depresja
- depresja - czekam na @
- @ 1dc znowu się nie udało. Depresja mija, bo kolejny dzień zbliża mnie do kolejnej owulacji
... ... ... i tak od @ do owulacji od owulacji do @
Za dwie godziny pociąg do domu. W niedzielę tradycyjne rodzinnie spotkanie. Jedna kuzynka dwa lata po ślubie. Młodsza parę lat, ale to bez znaczenia. Boję się tylko jednego, że jest w ciąży, że mnie to załamie. Nic na ten temat nie wiem, bo nie mamy bliskiego kontaktu na co dzień, a moja mama nawet jeśli wie, to i tak mi nie powie, żebym miała (przykrą) niespodziankę Nie wiem, ale cholernie się boję. Zaopatrzyłam się w tabletki uspokajające. Mam nadzieję, że razem będziemy pić wino, w niedzielę, bo inaczej nie dam rady Oczywiście ja młodym źle nie życzę, ale czuję presje, jako najstarsza z całego pokolenia młodzieży rodzinnej. Ciągle życzenia, żeby było nas więcej. A ile można się wykręcać, że jeszcze umowa nie na stałe, że mieszkanie nie wykończone, że jeszcze mamy czas... już nie mamy
Jutro koszyczek. Mdli mnie na samą myśl, że mam iść do swojej parafii z koszyczkiem i zobaczyć te wszystkie moje koleżanki, kolegów, których dzieci będą niosły koszyczek ze święconką Nienawidzę Świąt jakichkolwiek od jakiegoś czasu, bo w każde święta wyobrażam sobie, że kolejne będą te radosne, a kolejne, i kolejne są do d...
Dobra, wyżaliłam się, mam nadzieję, że przeżyję a na razie zawijam się z pracy. Zdążę jeszcze wpaść do kościoła na koronkę o 15:00, może mi ulży, uspokoję się i via domum.
Wszystkim życzę nadziei na Święta i nie tylko!
EDIT - dużo w tym poście, ale i Wielki Piątek, i pogoda beznadziejna...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2017, 14:32
Dzisiaj miałam koszmar senny. Znaczy cudowny sen...zrobiłam test (dziwne bo akurat testów o takim wyglądzie nigdy nie robiłam) i wyszły dwie kreski!!! Strasznie się zdenerwowałam, obudziłam się cała roztrzęsiona, dziwne uczucie... Czy będzie mi dane przeżyć je w realu??? Może ten sen to był taki znak i ostrzeżenie, bym się nie zdenerwowała za bardzo...
Teraz jestem na etapie czekania na II lub @
Oby to pierwsze!
Alkoholu po owulacji nie pijam, tak zapobiegawczo. Zastanawiam się czy kawę można pić, czy też lepiej nie?
Jeszcze wcześnie, ale już czuję, że wrasta we mnie nerwówka. Temperatura dzisiaj taka sama jak wczoraj - nie rośnie, więc wnerw :[
Kolejny miesiąc czekania, który? Decyzję o staraniach podjęliśmy jesienią 2013 r.Boże! Ile to już czasu!!! Może lepiej sobie nie uświadamiać...
Już chyba ze dwa cykle nie testuję i nie planuję testować, nie wariuję, ale marzę nadal i czekam ...
Boje sie marzyc, ale to tylko wykres. Wydaje mi sie ze szyjka jest tez wyzej niz zwykle, ale tylko raz ja wczoraj badalam i boje sie wiecej tam ingerować. Moje mikro piersi troche bola jak je podociskam.... to wszystko. Odstawiłam w tym cylku Ovarin, przestalam łykać regularnie euthyrox, jest upał... to wszystko mogło wywylac temperaturowe szalenstwo, a żadnych innych dziwnych objawow, odczuc nie mam, ZADNYCH
wg. Ovu @ powinna byc jutro, czy wiec mam czekać z testowaniem do jutra, a moze do dnia dziecka? ZWARIUJE, jest 6 a od godziny nie śpię, nie wiem jak przezyje w pracy dzisiaj.
Zazwyczaj w 2 fazie moja temp. Nie przekraczała 36,61, a tym razem i 36,64, 36,74, 36,85 (!) i z tego wszystkiego BIEL
A mozer to te upały tak mi temperature podniosły, albo moje podekscytowanie tak mnie nakreca w otchłań niczego...
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 maja 2017, 09:54
Co za fatalny dzien
CODZIENNIE W OKOLICY PRZEWIDYWANEJ OWULACJI!!!
Tyle sobie porobiliśmy nadziei, bo temperatura dziwnie wzrosła ponad normalną (nawet jak na moją II fazę). Szyjka poszła dziwnie w górę ... WOW
ALE...
Nie zmierzyłam temperatury w 14dc i 18dc. Ovu wyznaczył mi owulację na 15 dc. Zgodnie z wykresem mam 15 dpo, wysoka temperatura... brzmi świetnie, prawda?
ALE...
Zakładając, że w 18 dc miałam niską temperaturę, to dzisiaj mam dopiero 12dc, więc prawidłowo dziś już tempka się obniża, jutro pewnie wróci do podstawowej i @ w sobotę...
Reasumując - pokombinowałam z wykresem, popodstawiałam wartości w puste pola temperaturowe i zeszłam na ziemię, czekam na @
W sumie, to już nie wiem jak to z tym moim cyklem było, tak jakby się tylko dzień @ spóźnił, albo i wcale biorąc moją niesubordynację w mierzeniu temperatury.
Pozytyw - dni płodne powinny wypaść przed 18 czerwca, więc dobrze, bo wtedy Mąż wyjeżdża na delegację, a 17 mamy wesele mojej kuzynki - chyba dam sobie z czystym sumieniem do wiwatu
Pozytyw - jedziemy w ten weekend na noc kultury zabawić się w Lublinie, więc nie będzie bolał brzuszek i lepszy komfort
Pozytyw - już dzień bliżej do kolejnego wyczekiwania na brak @
W tym tygodniu Mąż ma odebrać kolejne badanie nasienia. Dr od napro poleciła nam inną klinikę, że niby tam robią najdokładniejsze badanie posiewu, więc teraz czekamy na wyniki
Plan na przyszłość:
1. bez względu na wyniki męża idziemy do kliniki niepłodności (ktoś poleca konkretny namiar w Warszawie?)
2. planujemy działać ze wszech miar, by przysporzyć Najjaśniejszej Rzeczpospolitej MĄDRYCH obywateli, bo obecnie zaczynam powątpiewać w stan intelektualny części naszego społeczeństwa
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2017, 16:11
Ale wieczorem sie rozkleilam. Ryczalam w salonie chyba z pol godziny a mąż został w sypialni... o nic nie pytal, zly, ze płaczę
On nie lubi jak sie rozklejam, źle to znosi ale wróciłam do sypialni, przytulil mnie i juz mi bylo lżej, tak troszeczkę.
Wczoraj mąż odebrał swoje wyniki nasienia. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie w jakiej klinice się je wykonuje. Trochę żałuję, że nie w tej samej co dwa poprzednie razy (Bocian), ale tą CC poleciła nam gin. od naprotechnologii mówiąc, że niby oni dokładniej robią badania na bakterie, które w innych klinikach nie wychodzą. Zaryzykowaliśmy i ad rem...
Morfologia była wcześniej w grudniu 1,9%, po 3 mies. Profertilu 0%(!), a po kolejnych 3 mies. z Profertilem, Stymenem, Clostilbegytem i Dihem - 6%!!!!!!!!!!!!
Myślałam ,że się rozpłaczę w pracy jak mi maż zadzwonił z tą nowiną, z radości oczywiście
Mam nadzieję, że zmiana miejsca badania tego nie spowodowała... Szczerze mówiąc, to te wyniki w Bocianie w wersji wydruku wyglądały bardziej profesjonalnie niż te w CC - uzupełniona ręcznie tabelka.(Boże, mam nadzieję, że ktoś się nie pomylił, brrr)
Pozostałe wynik męża w miarę w granicach norny, chociaż mogły by być znacznie lepsze.
typ A - 15%
typ B - 21%
typ C - 6%
typ D - 58%
Niby powinno być A+B > 50%.. to jeszcze nam daleko, ale z drugiej strony na tym wyniku piszą że morfologia powinna być >14%... a ja czytałam, że morfologia >4% (WHO), więc może norma A+B >32 (WHO) też jest bliższe prawdzie - to cieszyć się czy nie???
plemników żywych 92%
liczba w mln/ml - 27,8%
liczba w mln ejakulatu - 72,3%
To tak z grubsza.
Jak w poprzednim cyklu nie wyszło to tylko już się nastawiałam na inseminację w jakiejś klinice. Ale po tej poprawie na 6% postanowiliśmy jeszcze pójść do tego lekarza mężowego, który mu zlecił leki na poprawę i dopiero po tej wizycie zobaczymy czy nadal strzelać na "ślepo" czy zdać się na większe wspomaganie przez inseminację.
Mam dylemat wewnętrzny, bo wolałabym naturalne poczęcie, ale nie mam już cierpliwości na czekanie, lata lecą. Chcę szybko już i środkiem do tego wydaje mi się inseminacja.
Druga sprawa - przestałam w tym cyklu brać Ovarin. Dwie lekarki już powiedziały mi żebym nie brała skoro nie mam PCOS. W cyklach z Owarinem miałam wykres w miarę unormowany, teraz mam Himalaje przeplatane Beskidami - może jednak ten Ovarin regulował mi cykl? Z tym też poczekam na wizytę u mężowego lekarza, bo to w końcu on mi doradził Ovarin. Hmm. to w sumie już nasz wspólny lekarz
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2017, 20:26
Dzisiaj zrobiliśmy badanie testosteronu u męża. Było ok. 230, jest 380, jest nieźle
Kibicujemy naszym w meczu z Rumunią, ale mam 10 dc, więc chyba jedno piwko nie zaszkodzi